=Chapter 6=

Niebieskowłosa dziewczyna założyła ręce na piersi. Przymknęła oczy i dała wiatrowi porwać jej bardzo długie włosy. W końcu odwróciła się, rzucając towarzyszowi wyczekujące spojrzenie.

- Więc? - Odezwała się. - Wchodzisz w to? Tsubaki mnie poparł.

Chłopak zastanawiał się chwilę.

- Będę musiał wciągać w to resztę Servampów? - Zadał pytanie. Podszedł i stanął obok niej, na krawędzi dachu. Spojrzał na nią.

- Tylko Euforia i tylko jej broń. Zresztą nowa broń. - Poprawiła białą opaskę na swoim oku.

- Nowa broń? - Zielonowłosy zmarszczył brwi. - Z tego co wiem, to raczej długo w obecności Euforii nie pożyje.

- Dlatego trzeba jej pomóc. - Dziewczyna uśmiechnęła szeroko, jednocześnie kpiąco. - To jak, Sakuya? Będziesz miał na sumieniu małą, [Kolor]włosą duszyczkę.

- Yasu... - Westchnął chłopak. - Znów coś knujesz... no dobra, niech będzie.

- Wiedziałam! - Wampirzyca podskoczyła ze szczęścia, nie obawiając się, że może spaść. Sakuya tym bardziej się nie obawiał. Właściwie, to nawet życzył jej tego upadku. - Dziś o zmierzchu! Jako, że się ściemnia, masz jeszcze czas dla siebie. Masz być punktualny! Ja mam jeszcze sporo rzeczy do roboty. Trzymaj się!

Yasu skoczyła z dachu.

Watanuki nawet nie zerknął w dół. Wiedział, że nie ma takiej potrzeby.

[...]

Miałaś ochotę zapaść się pod ziemię. Z nudów. Odkąd tylko przyszłyście do domu Mahiru, cała piątka rozmawiała o czymś, o czym w ogóle nie miałaś pojęcia.

- Yuki... - Jęknęłaś, zwracając na siebie uwagę kobiety. - Mogę iść się przejść?

- Gdzie chcesz się szlajać po ciemku? - Oburzyła się. - Zresztą nie znasz tej okolicy, a nie jest ona bezpieczna.

- Nie baw się w moją mamę, Yuki. - Prychnęłaś, wywracając oczami. - Nie odejdę gdzieś daleko. Pamiętam, co mi mówiłaś o oddalaniu się. Muszę po prostu... odetchnąć.

Po minie czarnowłosej wiedziałaś, że nie jest zadowolona z tego pomysłu.

- Dobrze... - Powiedziała powoli. - Ale wracaj szybko.

Bez słowa kiwnęłaś głową i wstałaś od stołu. Skierowałaś się w stronę drzwi, po drodze zakładając kaptur. Otworzyłaś, po czym zamknęłaś po sobie drzwi. Wciągnęłaś głęboko powietrze. Od razu poczułaś się lepiej. Włożyłaś ręce do kieszeni i ruszyłaś chodnikiem.

Mimo próśb Euforii i swoich zapewnień, oddaliłaś się już całkiem daleko, znajdując się gdzieś podobnego do lasku. W końcu odnalazłaś się na sporym pagórku.

Wspięłaś się na niego, po czym od razu w oczy rzuciła ci się siedząca na trawie osoba. Przekrzywiłaś głowę. Mimo wszystko postanowiłaś w milczeniu podejść i zająć miejsce obok.

Chłopak zerknął na ciebie kątem oka.

- Dziwne, że siedzisz tu tak późno. - Zagadnęłaś. Zielonowłosy znów spojrzał przed siebie.

- To samo mógłbym powiedzieć o tobie. - Odparł, w odpowiedzi słysząc twój cichy chichot.

- Jestem [Imię]. - Powiedziałaś z uśmiechem.

- Sakuya.

Od razu przepraszam za błędy, ale nie miałam czasu sprawdzić. Gdy wrócę, wszystko poprawię ~Kei


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top