Rozdział 23
Obudziłem się i pierwszą myślą, która wpadła mi do głowy, było to, że podłoga wydawała się wyjątkowo miękka. Minęła chwila, zanim się zorientowałem, że znajdowałem się na łóżku, a na mnie leżał ktoś inny. Alison najwyraźniej zmieniła pozycję podczas snu i wylądowała na moim torsie, co absolutnie mi nie przeszkadzało. Jej włosy, które były rozrzucone na mojej piersi, pachniały jaśminem. Miałem wrażenie, że sam ten zapach był w stanie mnie odurzyć. Bałem się, że jeśli zacznę się wiercić, dziewczyna się obudzi, dlatego zastygłem w bezruchu. Spokojny oddech blondynki był piękniejszy niż wszystkie melodie w mojej głowie. Tą idyllę przerwał wrzask mojej denerwującej siostry:
- Wstawać, moje zakochane elfy!
Alison zerwała się gwałtownie zdezorientowana. Wielkie dzięki, ty mały pomiocie szatana, pomyślałem, planując zemstę na siostrze. Blondynka przetarła oczy i spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - zapytała, a rumieńce na twarzy zdradzały, że ogarnął ją wstyd. - Przecież musiało ci być niewygodnie.
- Dawno tak dobrze mi się nie spało - odpowiedziałem zadowolony, przeciągając się.
Alison zmrużyła oczy.
- Shawn, pamiętasz, że mamy zacząć od początku?
Westchnąłem ciężko, wracając do rzeczywistości.
- Tak, tak, pamiętam. Będę grzecznie udawał, że cię dopiero poznałem - odparłem niechętnie.
- Jesteś... Nieważne.
Ciekawiło mnie to, co zamierzała powiedzieć, ale znając ją, pewnie nigdy miałem się tego nie dowiedzieć. Wzruszyłem zatem ramionami.
Na śniadaniu panowała nieco dziwna atmosfera. Rodzice, co chwila wymieniali rozbawione spojrzenia, a Aaliyah patrzyła na mnie i Alison z fascynacją. Wokalistka dostrzegła jej spojrzenie, na co moja siostra natychmiast odwróciła wzrok zawstydzona. Ha, dobrze ci tak, mała czarownico! Alison nieudolnie próbowała ukryć uśmiech za kubkiem z herbatą. Zrobiłem zatem to samo.
- Ładna dzisiaj pogoda - zagadnął nas tata z niewinną miną.
- Zauważyłam i mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli porwę potem Aaliyah na spacer - odrzekła Alison, posyłając mu swój czarujący uśmiech.
- Tylko by spróbował - wymamrotał nastolatka.
- Co tam mówisz? Chcesz posprzątać garaż? - zwrócił się do niej tata.
- Mówię, że cię kocham, tatku - powiedziała potulnie Aaliyah.
- Ah, te dzieciaki - skomentował całą sytuację, rozsiadając się wygodnie na krześle.
- Coś o tym wiem - rzuciła Alison, spoglądając w moim kierunku. Mama parsknęła śmiechem i prędko uciekła do kuchni pod pretekstem mycia naczyń. Tą uroczą scenę przerwał dzwonek czyjegoś telefonu.
- Przepraszam, muszę odebrać - odezwała się artystka, wstając od stołu.
- Scott? - zapytałem. Jeśli ten facet chciał nam zniszczyć tą wesołą atmosferę, to... w sumie niech psuje, bo nie znosiłem, kiedy ona żartowała z mojego wieku.
- Nie, to Kristen.
Skinąłem w odpowiedzi głową, a dziewczyna odchodząc, szepnęła mi na ucho:
- Nie podsłuchuj.
Może i było to poleceni, ale wypowiedziane tak, jakby mówiła coś o wiele bardziej dwuznacznego. Podobała mi się taka flirtująca i radosna.
Mój ojciec poszedł do kuchni zanieść naczynia, a Aaliyah usiadła na miejscu zwolnionym Alison.
- Więc, bracie, co tam u ciebie? - zachichotała.
- W porządku.
- Tylko w porządku? Czy może bardzo, bardzo w porządku?
- Nie wkurzaj mnie. Przez ciebie pół świata życzyło mi udanego seksu - Moja siostra ponownie się roześmiała.
- To było zabawne, a tak na serio to chciałam tylko powiedzieć, że uwielbiam Alison jako gwiazdę i zwykłą osobę, więc nie popsuj tego, bo cię zabiję - zagroziła mi, pstrykając mnie w nos.
- Postaram się - zapewniłem ją szczerze.
- Jak wtedy śpiewałeś dla niej ,,Bad Reputation", to byłam naprawdę dumna, wiesz?
- Dzięki, mała - przytuliłem ją, a potem przypomniałem sobie tamten moment, gdy śpiewałem dla Alison piosenkę i jaka była wtedy wzruszona. A gdyby tak to powtórzyć? Może ponownie mogłem tym zdobyć jej serce.
- Nie zechciałabyś mi pomóc? - spytałem Aaliyah, ale wnioskując po tym jak się wyszczerzyła, była skłonna nawet zabić, byleby przypodobać się mojej udawanej partnerce.
*PERSPEKTYWA ALISON*
- Co ty odpierdalasz w tej Kanadzie? Ty wiesz, że cały internet huczy o tym jak się świetnie bawisz w łóżku z Shawnem? Nie do wiary, że muszę dowiadywać o takich rzeczach z internetu - krzyczała Kris, nie czekając nawet na moje powitanie.
- Spokojnie, Kristen. Naprawdę do niczego nie doszło - westchnęłam rozbawiona.
- Serio? Bo masz jakiś dziwny głos. Taki, który mówi: to był seks mojego życia - zauważyła podejrzliwie.
- Nie mam dziwnego głosu i nic takiego się nie stało, znaczy prawie nic.
- Opowiadaj wreszcie! - ponaglała mnie przyjaciółka. - Nie wytrzymam zaraz! Umieram z ciekawości.
- Dobrze, niech ci będzie - poddałam się. - A więc najpierw zostaliśmy sami...
Dziewczyna wstrzymała oddech.
- No a potem zaczęliśmy się całować - dokończyłam, a moja przyjaciółka zapiszczała mi do ucha.
- Jeszcze nie skończyłam. Później naszej ubrania w magiczny sposób zniknęły.
- Jasna cholera i to rozumiem! - wrzasnęła i chyba uderzyła się o coś, ponieważ usłyszałam dziwny huk.
- Wreszcie zaniósł mnie do swojego pokoju, a następnie rzucił mnie na łóżko - relacjonowałam dalej.
- Dzięki ci, Kanado - Reakcje Kris były jak zwykle bezcenne. - Co było dalej?
- Nic.
- Ależ to wspania... Co?! Jak to nic? Zaraz, zaraz, zaraz. Przez kogo nic? - niemalże warknęła, prawdopodobnie już znając odpowiedź.
- No wiesz... Dobra, przeze mnie - przyznałam się.
- Wiedziałam! Co za idiotka. Facet rzuca się na ciebie, zrywa z ciebie szmaty w porywie namiętności i zanosi cię do swojego łóżka, a ty zamiast mu się oddać, to przerywasz całą akcję? - Kris znowu prawie krzyczała. Ta dziewczyna bardziej przeżywała tą sytuację niż ja.
- Oddać mu się! Boże, Kris, przestań czytać te romanse, bo to ci nie służy - poradziłam jej. - Na swoją obronę powiem, że przynajmniej wyjaśniliśmy sobie wszystko i postanowiliśmy zacząć od początku.
- Zajebiście, czyli robicie dziesięć kroków w tył - stwierdziła zawiedziona, że nie doprowadziło mnie to do przespania się z chłopakiem.
- Nie, zaczniemy naszą znajomość jeszcze raz bez żadnych spięć - poprawiłam ją.
- Ty to lepiej zacznij kombinować jak się znowu dobrać do jego spodni.
- Kris!
- Kto ma się dobrać do kogo spodni? - usłyszałam głos Jacka.
- Alison i Shawn prawie uprawiali seks, ale nie wyszło, bo blondi jak zwykle stchórzyła - wyjaśniła jego ukochana.
- Czy możesz o tym nie mówić, Kristen? - poprosiłam ją, hamując złość.
- Mogę, ale tego nie zrobię, ponieważ skoro wszyscy o tym mówią, to z jakiej racji ja mam przestać?
- Bo jesteś moją przyjaciółką? - zasugerowałam. - I nawet mi o tym nie przypominaj. Scott dzwonił do mnie rano, żeby mi pogratulować pomysłu. Był zachwycony tą akcją.
- Wszyscy jesteśmy, chociaż wciąż czekamy aż pozwolisz Shawnowi skończyć to, co tak perfidnie mu przerwałaś.
Ktoś zapukał do drzwi pokoju Mendesa, więc naprędce pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam je otworzyć. Na korytarzu stała Aaliyah.
- Cześć, czy mogłabyś mi pomóc wziąć parę moich rzeczy z garażu? Tata robi wielkie świąteczne porządki i zmusza mnie do niewolniczego sprzątania - stwierdziła, wywracając oczami.
- Och, no jasne. Dużo ich jest?
Nastolatka uśmiechnęła się tajemniczo i odparła:
- Zobaczysz. Ładna malinka, tak przy okazji.
Odruchowo zakryłam szyję rękoma, czerwieniąc się.
- To nie tak...
- Dobra, ja nie chcę znać szczegółów - przerwała mi. W mojej głowie pojawił się nieproszony obraz dzieciaka całującego mojego szyję. Starałam się odpędzić tą wizję w drodze do garażu. Przecież mieliśmy zacząć od początku, prawda?
- I won't lie to you. I know he's just not right for you and you can tell me if I'm off, but I see it on your face when you say that he's the one that you want - usłyszałam śpiew Shawna i zatrzymałam się z Aaliyah przed drzwiami do garażu.
- Chyba Shawn znowu coś tworzy. Zawsze jak chciał się skupić, to tu przychodził - szepnęła konspiracyjnie nastolatka.
- A ty oczywiście nie wiedziałaś o tym, że on tam teraz jest? - Spojrzałam na dziewczynę podejrzliwie, natomiast ona zrobiła minę aniołka.
- Przysięgam na swojego psa - odrzekła.
- I know I can treat you better than he can and any girl like you deserves a gentleman. Tell me why are we wasting time on all your wasted cryin' when you should be with me instead? I know I can treat you better, better than he can.
Zaczęłam się domyślać do kogo była zaadresowana ta piosenka. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że chłopak siedział odwrócony plecami do drzwi na masce samochodu z gitarą w ręku. Weszłam do środka, żeby lepiej słyszeć i oparłam się o przypadkowe pudło leżące na zakurzonym stoliku do kawy. Niestety, przedmioty najwyraźniej mnie nie lubiły, bo pudło spadło na ziemię z głośnym hukiem. Krzyknęłam przerażona, a potem spojrzałam na chłopaka, który przyglądał mi się z rozbawieniem.
- Co ty robisz? - odezwał się.
- Sprzątam - odpowiedziałam jak idiotka.
- I jak ci idzie?
Popatrzyłam na pudło, którego zawartość leżała na ziemi jak dowody zbrodni.
- Tak sobie.
Shawn starał się zachować poważny wyraz twarzy, ale bez powodzenia.
- Ponoć wybierałaś się z moją siostrą na spacer - Na szczęście zmienił temat. - Mogę do was dołączyć?
Swoją drogą, ciekawe gdzie poszła Aaliyah, bo w pewnym momencie zniknęła, zostawiając mnie ze swoim bratem.
- Ja... No... W sensie tak, możesz - plątał mi się język, co najwidoczniej bardzo spodobało się nastolatkowi. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Chwila, przecież wy nie macie psa - zauważyłam, uświadamiając to sobie z opóźnieniem.
- I co w związku z tym?
- Mała intrygantka - mruknęłam, a nieco głośniej dodałam:
- Długa historia.
O nic więcej już nie pytał.
Gdy wszyscy ubraliśmy grube kurtki, czapki i szaliki, poszliśmy w stronę lasu, więc w duchu się ucieszyłam, ponieważ marzyłam o tym od początku.
- Naprawdę widziałaś śnieg tylko parę razy w życiu? - zagadnęła mnie Aaliyah.
- Ani w Los Angeles, ani w Pasadenie, skąd pochodzę, nie ma śniegu - wyjaśniłam tą anomalię.
- Zazdroszczę ci. Ciągle jest tam ciepło i święci słońce - powiedziała rozmarzona.
- Wierz mi, że to ciągłe słońce może wkurzać, ale nie jestem tam non stop, bo co jakiś czas muszę jeździć w trasy, więc nie jest tak źle.
- A ty, głupku, co wolisz? Naszą zaśnieżoną mieścinę czy słoneczne LA? - zwróciła się do brata, który szedł za nami w milczeniu. Chłopak wzruszył ramionami.
- Każde z nich ma swoje wady i zalety - przyznał dyplomatycznie. - W Los Angeles na pewno jest więcej...
- O mój Boże! - wrzasnęła Aaliyah, przerywając bratu. Dziewczyna wpatrywała się w swój telefon z zachwytem.
- Przepraszam, ale Peter Michelson, czyli najprzystojniejszy facet w szkole, napisał, że chce do mnie zadzwonić, więc poprzytulajcie się trochę, a ja za moment wracam - wytłumaczyła z podekscytowaniem i uciekła za jakieś krzaki. Zerknęłam na Mendesa.
- Ładnie tu - zauważyłam lakonicznie.
- Tak, całkiem ładnie - zgodził się i odchrząknął. - Tylko zimno jak cholera.
- Mhm, zaraz mi ręce zamarzną.
- Może pomóc ci się rozgrzać? - Ta propozycja sprawiła, że natychmiast miałam w głowie milion scenariuszy na to, jak owe rozgrzanie mogłoby wyglądać, ale nastolatek najwyraźniej nie miał na myśli żadnego z nich, bo rzucił we mnie śnieżką. Trafił mnie w szyję, przez co zadrżałam z zimna i zaczęłam formować śnieżne kulki, aby rzucać w tego kretyna. Szło mi zaskakująco dobrze, dopóki nie potknęłam się o jakiś zamarznięty korzeń. Wylądowałam w śniegu, a Shawn, widząc to, wybuchł śmiechem. Kiedy się już opanował, podszedł do mnie i podał mi rękę, żebym mogła wstać. Nie przewidział jednak, że w zemście pociągnę go w dół. Ja natomiast nie przewidziałam, że chłopak spadnie na mnie.
- Ała - jęknęłam przygnieciona przez niego.
- Trzeba było tego nie robić - wymamrotał, podnosząc się odrobinę na rękach tak, że nasze twarze znalazły się wyjątkowo blisko siebie. Mendes starł z mojego policzka śnieg, a potem spojrzał mi w oczy i wiedziałam, że to jeden z TYCH momentów. Czekałam, czekałam i czekałam, ale nic się nie stało. Żadne z nas się nie poruszyło nawet o milimetr, więc cały czas tkwiliśmy w tej dziwnej pozycji. Odczekałam jeszcze moment, ale w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam cicho:
- Jeśli mnie zaraz nie pocałujesz, to przysięgam, że cię zabiję, dzieciaku.
- Myślałem, że chciałaś zacząć...
- Zrób to, do cholery! - syknęłam.
Nie musiałam go dłużej prosić. Chłopak mnie pocałował, a ja miałam wrażenie, że cały śnieg pod nami stopniał. Jack pewnie skwitowałby to stwierdzeniem, że lód w moim sercu również i kto wie? Może miałby rację. Usta Shawna były lodowate, ale nie obchodziło mnie to. Miałam w głębokim poważaniu wszystko wokół nas, ponieważ liczyło się tylko jedno. On.
- Ekhm, kiedy mówiłam, żebyście się poprzytulali, to nie sądziłam, że aż tak się wczujecie, gołąbeczki - stwierdziła rozpromieniona Aaliyah, która najwyraźniej skończyła rozmawiać z tym swoim Peterem. Szybko wstaliśmy razem z dzieciakiem i otrzepaliśmy się ze śniegu.
- Lepiej wracajcie do domu, bo widzę, że macie silną potrzebę - zaśmiała się głośno.
- Lubię ją, ale czasem chcę ją zabić - wyznałam cicho jej bratu.
- Mnie to mówisz? Mam tak od czternastu lat.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top