12
Lelouch znalazł się ponownie w swoim pokoju; przerażony, cały spocony. Panicznie zaczął oglądać klatkę piersiową, na szczęście nie miał nawet zadrapania. Zalał go zimny pot ciągle widział a oczami wyobraźni widział siebie w zachlapanej krwią zbroi na wylot przebity strzałą.
- Nic ci nie jest?
Usłyszał głos Ryoko która przed chwilą się za nim pojawiła.
- Shiroe musiał jeszcze...
- Nie zbliżaj się do mnie!
Wykrzyczał przewrucając się na plecy. Dziewczyna starała się podejść do chłopaka ale ten niemalże odskoczył kilka metrów dalej, jednocześnie zalewając się łzami. Ta uśmiechnęła się opiekuńczo podchodząc, gdy on złapał zasłaniając twarz jeszcze bardziej histeryzował.
- Już... spokojnie.
Powiedziała przytulając histeryka, co nieco go uspokoiło. Siedzieli tak do puki się nie uspokoił.
- Rozumiem, że pierwsza śmierć bardzo boli ale spokojnie żyjesz; przynajmniej dla nas tam jesteś martwy na dwanaście godzin.
- M...martwy. -Wybełkotał- Dlaczego? Dlaczego mnie tam zabraliście?
- Nie my o tym decydowaliśmy ale ci co chcieli dać ci drugą szanse.
- Jaką szan...
- Ciii... Później wszystko później.
Lulu uśmiechnął się delikatnie.
- Gdzieś to już chyba słyszałem.
- Na pewno.
Ryoko wstała i skierowała się do wyjścia.
- Mam jeszcze sprawy do załatwienia nie obrazisz się...
- Nie spokojnie i tak muszę posiedzieć troszkę w samotności.
Ta skinęła głową opuszczając pomieszczenie. Chłopak w tym czasie dalej siedział starając sobie poukładać myśli. Spojrzał na zegarek, było może trzydzieści po dziesiątej. Szybko uznał, że lepiej będzie wyjść i spróbować przewietrzyć umysł. Ubrał na siebie coś mniej niechlujnego po czym opuścił mieszkanie. Przeszedł parę metrów gdzie zobaczył znienawidzone przez niego rodzeństwo bliźniaków Nonon i Izu Sugō będący typowymi narodowcami z tym, że oni podobnie jak on robili za najbogatrzych ale w przeciwieństwie do niego o wiele bardziej lubiani; tak naprawdę oni rządzili szkołą a on ze względu na swoją narodowość naprawdę im podpadł. Gdy ich zauważył rozmawiali ze sobą ale po jego zobaczeniu skupili na nim swoją uwagę.
- A kogo moje oczy widzą czy to nie Lulu*?
Parsknął Izu z przerysowanym uśmieszkiem na twarzy; w ogóle przerysowanym można określić cały jego wygląd, wyglądał jak stereotypowy Japończyk. Miał kruczo czarne dłuższe włosy i nosił na sobie coś co imitowało szkolny mundurek i wyglądało komicznie na jego tęgiej posturze, komizmu dodawało mu to, że nosił okulary zerówki.
- A kto inny jak nie nasz "kochany Anglik"
Powiedziała jego siostra która w przeciwieństwie do brata miała spokojny wyraz twarzy; czego nie można było powiedzieć o jej stroju. Zawsze ubierała się w cosplay jakiejś postaci najlepiej takiej która ma długie różowe włosy. Tym razem założyła strój Yuno z Mirai Niki, co wyglądało dziwnie bo była anorektyczką.
- Nie chcesz porozmawiać? No co jest Lulu nie bądź taki. Chociaż się odezwij.
Mówili prześmiewczo co chłopak starał się zignorować i iść dalej ale ci podeszli do niego nie dając drogi ucieczki.
- Spokojnie -Mówiła Nonon- Mamy coś dla ciebie.
* W Japonii powinno zwracać się do osób nie bendoncych na "T" po nazwisku; nazwanie takiej osoby po imieniu a co gorsza zdrobnieniem jest traktowane jako obelga.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top