88

Tęskniliście?

#04.04.2020#

-Gabbie, ja się w tym nie czuję - jęknęłam patrząc na siebie w lustrze.

Za pół godziny mieliśmy być w klubie, gdzie odbywały się urodziny moje i Daniela, a ja stałam w swojej starej sypialni w domu chłopaków i zastanawiałam się czy to co miałam na sobie pasowało do mnie.

-Uwierz mi wyglądasz bosko - dziewczyna stanęła za mną i położyła dłoń na moim ramieniu.

-Nie jestem pewna... - poprawiłam czarną, dopasowaną sukienkę przed kolano.

Nie wiedziałam jakim cudem dałam się namówić Gonzalez na założenie kiecki. Zwłaszcza, że nie miałam na sobie żadnej od jakichś czterech lat. Ona sama miała na sobie satynową, różową sukienkę na ramiączkach, w której wyglądała fenomenalnie.

-Udowodnię ci. Jonah! - krzyknęła a mnie przyszły dreszcze, bo zrobiła to tuż przy moim uchu.

-Ałć - mruknęłam a drzwi do pokoju się otworzyły.

-Co jest? - zapytał Jonah wchodząc do pokoju.

-Sofia nie jest pewna tej sukienki - wyjaśniła Gabbie i wskazała na mnie dłonią a brunet zeskanował mnie wzrokiem od stóp po samą twarz, gdzie majaczył się niepewny, delikatny uśmiech.

-Ludzie, ruchy - powiedział Zach przechodząc przez korytarz i zaglądający do pokoju - Sof, zajebista kiecka - uśmiechnęłam się do niego, ale od razu wróciłam spojrzeniem na Jonah.

-Mogę tak iść?- zapytałam czekając na jego odpowiedź.

-Zdejmuj to - powiedział poważnie, a mnie zrzedła mina, Gabbie zresztą też.

Może nie czułam się pewnie w sukience, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewałam.

-A to niby dlaczego? Przecież ona wygląda bosko!- dziewczyna przystąpiła do ataku, więc załapałam ją za rękę.

-W tym rzecz - powiedział robiąc kilka kroków w naszą stronę - każdy facet będzie się za nią oglądał, a tylko ja mogę to robić.

-Czyli idziesz w tej sukience - zdecydowała za mnie Gabbie a ja parsknęłam.

-Wyglądasz zajebiście, mycha - Jonah pochylił się do mnie i pocałował.

-Dziękuję, ty też nie najgorzej - puściłam mu oczko. On miał na sobie biały t-shirt z jakimiś napisami, na to czarną skórę i tego samego koloru spodnie.

-Kochani, pamiętajcie, że czas nam ucieka - przerwała nam Gonzalez a ja zgodziłam się z nią i wzięłam z łóżka telefon który schowałam do kieszeni jeansowej kurtki.

~~~

Całe szczęście, że udało mi się wynająć cały klub, a nie tylko kilka sal bo ludzi zaproszonych przez Daniela było od groma. Tak się podzieliliśmy, ja miałam zająć się lokalem a on listą gości.

-Wszystkiego najlepszego! - kolejna osoba, której nie znałam złożyła mi życzenia.

Uśmiechnęłam się do dziewczyny a ona od razu odeszła. Tak było od pół godziny, a goście wciąż napływali do klubu.
Większość ludzi, którzy przyszli, to znajomi Daniela.
Mimo, że mieszkałam w Los Angeles prawie od roku, to nie miałam wielu znajomych, których zaprosiłabym na urodziny. Mogłam ich policzyć na palcach.
Swój czas spędzałam albo z chłopakami, Clarą i Gabbie, albo z Chrisem na treningu, albo musiałam stawić się u Trevora. Moje życie towarzyskie było dość ubogie.

-Coś czuję, że to będzie ciekawa noc - powiedziałam do Jonah który stał przy barze i pił drinka, wzięłam od niego szklankę z alkoholem i się napiłam.

-To wasze urodziny - mruknął - jasne że będzie.

-Nie w tym sensie - pokręciłam głową - mam wrażenie że coś się wydarzy.

-Czemu tak myślisz? - pytał.

-Nie wiem. Tak mi się wydaje - wzruszyłam ramionami a przede nami pojawił się Chris.

-Wszystkiego najlepszego tancereczko! - krzyknął rozkładając ręce czekając aby mnie objąć.

-Dziękuję - przytuliłam go i z powrotem stanęłam obok Jonah który objął mnie ramieniem.

-Ładnie razem wyglądacie - powiedział skacząc wzrokiem ze mnie na bruneta.

Uśmiechnęłam się szeroko kiedy chłopaki zbili żółwika.
O tym, że byliśmy razem powiedziałam Christopherowi na pierwszym treningu po walentynkach. Przez pewien czas był do tego bardzo sceptycznie nastawiony i zły że nie powiedziałam mu o tym wcześniej, przez co między nami był pewien dystans. Spóźniał się na treningi, ignorował to co mówiłam, był opryskliwy i rzucał głupimi tekstami. W końcu jednak poszedł po rozum do głowy i zrozumiał że jego zachowanie było bynajmniej dziecinne.

Chłopaki pogrążyli się w rozmowie a ja rozejrzałam się po klubie.
Zmarszczyłam brwi widząc w tłumie głów dwie znajome twarze. Jedną z brązową czupryną i sporą szramą a drugą z czarno-różowymi włosami oraz szerokim uśmiechem.

-Nie wierzę - pokręciłam głową i oddałam brunetowi szklankę.

-Co jest? - zapytał, ale ja go zignorowałam ruszając biegiem w kierunku dwójki uśmiechających się do mnie osób i z każdym krokiem uśmiech na mojej twarzy się poszerzał.

-Alison! - krzyknęłam przytulając się do dziewczyny. Nie widziałam jej od roku i strasznie się za nią stęskniłam.

-Sto lat, sto lat stara dupo! - wrzasnęła mi do ucha a ja odsunęłam się od niej i spojrzałam na Evana.

-Wszystkiego najlepszego - powiedział a ja go przytuliłam, przez co zdziwił się, bo zrobiłam to pierwszy raz w życiu.

-Widzę że dużo się zmieniło - zaśmiała się Al a ja kiwnęłam głową przyznając jej rację.

-Nawet więcej niż myślisz - puściłam jej oczko i poczułam rękę na biodrze.

-Czekaj, czy to nie jest....  - otworzyła szeroko oczy i wskazała palcem na stojącego obok mnie chłopaka.

-Jonah, chłopak Sofii - przedstawił się, a Evanowi opadła szczęka.

-O kurwa - pokręciła głową i zamrugałam kilka razy - stara, musisz mi wszystko powiedzieć.

-Nie ma spraw...

-Alison i Evan tak? - przerwał mi Daniel który pojawił się obok.

-Nie wierzę że ich zaprosiłeś - powiedziałam - dziękuję.

-To był pomysł Maraisa a ja go tylko zrealizowałem - spojrzałam na chłopaka który uśmiechał się szeroko.

-To część mojego prezentu - mruknął cicho.

-Jak to część? - zmarszczyłam brwi.

-Resztę dostaniesz później - puścił mi oczko.

-Dobra panowie. Co powiecie na shota? - Jonah i Evan wymienili spojrzenia i kiwnęli głowami.

-Znajdę cię potem - brunet cmoknął mnie w usta i odszedł za pozostałą dwójką.

-Dobra, opowiadaj co u was - zaciągnęłam dziewczynę na bok.

-Wszystko po staremu - wzruszyła ramionami.

-A ty i Evan? - poruszyłam brwiami.

-Jeśli pytasz czy jesteśmy razem - od razu wiedziała o co chodziło - to odpowiedź brzmi wciąż tak samo.

-Ale coś między wami jest? - dociekałam.

-Taa...seks - dziewczyna podrapała się po głowie - ale jest coś o czym musisz wiedzieć

-Co takiego? - zainteresowałam się.

-Darek tutaj jest - otworzyłam szerzej oczy słysząc to co powiedziała.

-Żartujesz sobie? - miałam nadzieję.

-Nie - zaprzeczyła - dowiedział się że jedziemy do ciebie i postanowił przyjechać za nami.

-Nie mam ochoty się z nim dzisiaj kłócić - od razu się poddałam.

-Podobno chce się z tobą pogodzić - powiedziała.

-Jeśli nadal jest z tą suką to niech nawet się do mnie nie zbliża - zagroziłam.

-Myślałem że dasz nam jeszcze jedną szansę - usłyszałam za plecami męski, znajomy głos.

Odwróciłam się i zobaczyłam przed sobą Dereka i Carlę. Czarnowłosy nie zmienił się ani trochę od naszego ostatniego spotkania.

-Wszystkiego najlepszego - brunetka uśmiechnęła się szeroko.

-Taaaa, dzięki - założyłam ręce na piersi - po co ty przyjechałeś? - zwróciłam się do Dereka.

-Chcielibyśmy z tobą porozmawiać - odpowiedział.

-Niby o czym? - prychnęłam.

-Możemy iść gdzieś? - zapytał - gdzie jest ciszej?

- To może ja was zostawię - Alison poklepała mnie po ramieniu i ruszyła wgłąb sali a ja westchnęłam ciężko i poszłam za Derekiem i Carlą.

###

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top