Rozdział 31 [2/2]


Kolejne pociągnięcie ołówkiem było dla dziewczyny kolejnym krokiem do perfekcji. Powoli i stopniowo na jej kartce, zaczepionej na zwykłej sztaludze, powstawał obraz.

Naszkicowana już dużo wcześniej zamaskowana twarz i sylwetka jeźdźca mogła zostać wzbogacona o ostatni i najlepszy element całego rysunku, któremu oddawała się coraz rzadziej przez ciągłą pracę narzuconą jej przez matkę. Ale teraz miała czas by dodać do tego ten jeden szczegół, którego nie znała...

Oczy.

Doskonale pamiętała oczy Myungsoo, więc dokończenie szkicu nie stanowiło już dla niej problemu. Jeszcze przez chwilę dopracowywała rzęsy i brwi, aż westchnęła z ulgą, gdy mogła wreszcie stwierdzić, że to już koniec.

Zadowolona odłożyła ołówek na stoliczek z przyrządami do rysowania i wpatrzyła się w swoje dokończone dzieło.

W końcu udało jej się go narysować. Cień nie był osobą, która szybko pozwoliła jej się poznać... w ogóle nie dał się poznać, zmuszając ją do samodzielnego śledztwa, ale i tak koniec końców dowiedziała się o nim przypadkiem. I teraz gdy nareszcie mogła spojrzeć na jego zamaskowaną twarz w całości...

... poczuła się nieswojo.

Pochyliła głowę w prawo, by popatrzeć na niego z innej perspektywy, ale i to nie dało rezultatu. Coś było nie tak... czegoś jej brakowało na tym rysunku, ale nie potrafiła stwierdzić czego dokładnie.

I tak by stała zamyślona, gdyby nie cichy gwizd za jej plecami, na który lekko drgnęła. Obróciła się do tyłu i uśmiechnęła pod nosem, widząc znajomą jej postać z rysunkiem jaszczurki na prawym ramieniu.

- Typ artystki, tak? Co ty robisz na medycynie w takim razie? – zapytał Kameleon, podchodząc bliżej sztalugi i pochylając się nad rysunkiem, nie zwracając szczególnej uwagi na wywrócenie oczami przez Hyewon.

Zmarszczył lekko brwi, na widok Cienia naszkicowanego na białej kartce. Jednak chwilę później jego wyraz twarzy złagodniał i pokiwał głową z uznaniem.

- Naprawdę masz talent – stwierdził – Chociaż te oczy... jesteś pewna, że dobrze je odwzorowałaś? Może nie przyjrzałaś się dobrze?

- Jakby dał mi przyglądnąć się swoim oczom, to może by mi wyszło lepiej – odburknęła brunetka, podchodząc do okien i zasłaniając zasłony, by nikt niepożądany ich nie zobaczył.

Jednak zanim zastosowała ten niezbędny środek ostrożności, zerknęła przez okno, by zorientować się w sytuacji. Tak jak myślała, na balkonie niedaleko drzwi stał Mustang. Zastanawiało ją, który z tych głuptasów siedzi na dachu, jednak nie miała teraz czasu by zawracać sobie tym głowę.

- No tak – westchnął chłopak – Nie może przecież dać się złapać. Po co zasłaniasz okna?

Spojrzała na niego z błyskiem w oku i spokojnym krokiem podeszła do zaskoczonego jeźdźca.

- Nie lubię rozmawiać, kiedy ktoś ma zasłoniętą twarz, więc proszę... zdejmij maskę.

Kameleon westchnął na jej słowa, jednak nie kłócił się tylko zdjął ciemny materiał, odkrywając jego czarne włosy, które sterczały mu na wszystkie strony. Przejechał po nich ręką kilka razy i w końcu usiadł na skraju łóżka, patrząc na dziewczynę przyjaznym wzrokiem.

- A więc... co byś chciała wiedzieć?

- Po pierwsze, czym się w ogóle zajmujecie? – zapytała, rozsiadając się w swoim fotelu obrotowym, zwracając twarz ku Taeminowi, który tym razem westchnął.

- Tego niestety nie mogę ci zdradzić. Zadaj to pytanie nieco inaczej jeśli chcesz się bawić w detektywa.

Inaczej? Mogła zadać to pytanie w inny sposób?

Olśniło ją, gdy pomyślała o „detektywie" zaproponowanym przez czarnowłosego. Metodą dedukcji powoli dojdzie do tego, co robią...

- Często zdarza wam się łamać prawo?

Tym razem ujrzała dumny uśmiech chłopaka, który oparł ramiona na swoich kolanach wygodnie rozsiadając się na łóżku.

- Praktycznie codziennie – odparł – Ale nie powinno być to dla ciebie tajemnicą.

- Nie zabijacie, wiem to. Kradniecie? Napadacie na jakieś miejsca, w celu zagarnięcia pieniędzy? Bijecie się gdzie popadnie dla zabawy?

Wybuch śmiechu u Kameleona nieco ją zmieszał. Zadała za dużo pytań? A może były tak absurdalne, że aż śmieszne?

- Zdarza nam się kraść, ale tylko w przypadku poszukiwania informacji. Nie napadamy na żadne miejsca, zwłaszcza na banki, bo na pewno o to ci chodziło. Ale co do pieniędzy... na nich opiera się istnienie tego gangu. A bijemy się codziennie między sobą dla treningu – mrugnął do niej – Ale nie bijemy kogo popadnie, bo to szkoda czasu i nerwów.

Hyewon popatrzyła badawczo na przyjaciela Jongina. Nie może mówić wprost o ich działalności, więc stara się ją naprowadzić innymi ścieżkami... był cholernie inteligentny, musiała to przyznać.

- Zaraz – zauważyła – Pieniądze?

- Oczywiście – kiwnął głową – Wszystko co robiliśmy do tej pory, miało związek z pieniędzmi. Na pewno nie tylko mnie zdemaskowałaś, a więc zastanów się... powodzi się tym osobom w życiu prywatnym?

Dziewczyna zamyśliła się na chwilę. Sehun był szczęśliwym botanikiem w laboratoriach uniwersyteckich, ale mieszkanie miał naprawdę wysokiej klasy. Nigdy też nie narzekał na brak pieniędzy... Luhan prowadził wykwintną restaurację, na którą z pewnością poszło sporo kasy przy jej otwieraniu, nie mówiąc o ekskluzywnych zapasach... Jongdae za to zawsze był świetnie ubrany, ale do tej pory obstawiała, że jego praca programisty była naprawdę dochodowa... Jongin to w ogóle lenił się na każdym kroku, więc to by w sumie wyjaśniało dlaczego nigdy mu niczego nie brakowało mimo leżenia do góry brzuchem... No i Chanyeol. Świetny samochód, jeszcze lepszy sprzęt elektroniczny, markowe ubrania... a przecież był zwykłym strażnikiem w ich starym dobrym liceum.

Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? I jak oni zdobywają tyle pieniędzy? Taemin powiedział, że kradną tylko dla informacji... robią coś nielegalnego, ale nie na tyle żeby mogła się ich bać... w jaki sposób zarabiają te pieniądze?

Nie wiedziała jak rozwikłać tą zagadkę, a tym bardziej nie wiedziała w jaki sposób ma zapytać o to chłopaka. Musiała na chwilę obrać inny tor.

- Macie problemy z policją?

- Owszem – przytaknął – Sam Departament Bezpieczeństwa depcze nam po piętach, ale na całe szczęście jesteśmy nieuchwytni. Dopóki nie trzymamy tych pieniędzy na naszych kontach bankowych, nie namierzą nas. Każdy kto łamie prawo wie, że przelewanie nielegalnie zarobionych pieniędzy na konto jest kompletną głupotą.

Hyewon wciągnęła ze świstem powietrze na wiadomość o rządowym departamencie. Ciekawa była czy Minhee zdawała sobie sprawę z istnienia ich gangu? W końcu... jej tata pracował w tamtej jednostce, to coś musiał o tym wiedzieć. Z jednej strony była praworządna, ale nigdy jeszcze nie pragnęła czegoś tak mocno jak to, żeby nie daj Boże nie złapali zamaskowanych.

I jeszcze te pieniądze... Cholera jasna! Baek miał ukrytą kopertę wypchaną pieniędzmi! On też jest przestępcą?

- No dobra, pomińmy ten temat – wyjąkała przerażona brunetka – Powiedz mi ilu was jest? Ostatnio widzę zupełnie nowe twarze.

- Sam nie wiem – odparł, drapiąc się po głowie – Dużo. Prawie każde większe miasto ma naszą jednostkę. W Busan jest nas pięciu plus szef, bo tam zwykle nie dzieje się nic wielkiego. W Andong jest siódemka wraz z ich trenerem, bo tam już trochę się rozrabia, a Seul to wielkie miasto dlatego tutejszy oddział liczył sobie niegdyś piętnaście chłopa.

- Niegdyś?

- Tak. Jakieś cztery lata temu odeszło dwóch, a w zeszłym roku i szefa zabrakło, więc Cloud razem z Wirem i Jeleniem objęli obowiązki dowodzących. Reszta miast jest mniej więcej tak samo podzielona, ale nie znam szczegółów, bo reszty nie ściągnęli do stolicy. Tylko oddziały z Busan i Andong, chociaż mogli też zwołać Daegu... ale chyba ponad dwadzieścia osób w bazie wystarczy, nieprawdaż?

- Po co was tutaj tyle? – zapytała zdumiona Hyewon.

A więc było ich naprawdę wielu. To nie gang uliczny... to była wielka organizacja, która zajmowała się czymś jej bliżej nieznanym, ale skoro są tworzone oddziały, to musieli robić coś na dość dużą skalę...

- Naprawdę się nie domyślasz? Seulskie maski boją się o twoje bezpieczeństwo. Cała ta afera z mordercą i tak dalej...

Mimowolnie zadrżała słysząc wzmiankę o nieznajomym szaleńcu, który ostatnio wywrócił jej życie do góry nogami. Teraz stresowała się wyjść sama na ulicę... to było chore.

Popatrzyła tym razem na chłopaka z zaciekawieniem. Nie spytała się go najważniejszej rzeczy...

- Czym się zajmujesz? Jaką masz rolę w tym wszystkim?

Zobaczyła chwilę później chytry uśmieszek na jego twarzy, która przed sekundą była jeszcze pełna życzliwości.

- Mogę być każdym, Hyewon. Mogę być wysoko postawionym biznesmenem, kucharzem, sprzątaczem, sklepikarzem... nawet kobietą w skrajnych przypadkach.

Zamrugała, nie za bardzo rozumiejąc jak ma się do tego odnieść. Nie była pewna czy dobrze wydedukowała, ale...

- Jesteś szpiegiem? – zapytała zaskoczona.

- Bingo! Mogę przybrać maskę jaką tylko chcę. Stąd Kameleon. Przystosowanie się do każdej sytuacji to mój atut i główne zadanie. Ale chyba jako jedyny z całej organizacji najwięcej robię nie będąc przebranym w nasz strój bojowy.

- A... skoro jesteś szpiegiem, to możesz dostać się... wszędzie? – zapytała powoli, widząc w tym pewne plusy również dla siebie.

- Oczywiście. Włamanie to nie jest jakiś szczególny problem – zachichotał Taemin.

Dziewczynie zaświeciły się oczy, gdyż wpadła na pewien pomysł, który może zakończyć jej ciągłą niecierpliwość i odpowiedzieć na pytania, kłębiące się w jej głowie.

- A mógłbyś... nauczyć mnie kilku sztuczek?

Czarnowłosy popatrzył na nią zaskoczony, ale po chwili niepewnie kiwnął głową. Nie wiedział po co jej była sztuka przełamywania wszelkich zamków, ale z drugiej strony mogło się jej to przydać. Jakby nie daj Boże ktoś ją porwał i gdzieś zamknął, to przynajmniej będzie mogła próbować ucieczki.

Pogrzebał w swojej kieszeni i wyciągnął małe metalowe narzędzie.

- Do włamywania będziesz potrzebowała tego – wręczył jej do ręki przedmiot – To wytrych. 80% zamków można otworzyć tam małym ustrojstwem, dlatego miej go zawsze przy sobie.

- A pozostałe 20%? – spytała, obracając w palcach metalowe narzędzie.

Chytry uśmieszek znowu uformował się na jego twarzy. Spojrzał na Hyewon z rozbawieniem, ale i dziwną satysfakcją.

- Ma pani stetoskop... nieprawdaż, pani doktor?

***

Zawartość dziwnej kartki zaskoczyła wszystkich, którzy dnia poprzedniego przeszukiwali teren, wskazany przez współrzędne wyciągnięte od Plika. Kometa, Siłacz, Iskra i Kudłacz stali nad małym stolikiem w ich bazie i zastanawiali się o co mogło chodzić temu dziwnemu i niebezpiecznemu człowiekowi.

- Powinniśmy powiedzieć o tym Cieniowi – westchnął w końcu Siłacz, nie mogąc się pozbyć wyrzutów sumienia.

- Ma dzisiaj zakaz wchodzenia do kryjówki, pamiętasz? Chcesz by już zupełnie zgłupiał? I tak żyje w cholernym stresie, jeszcze by nam brakowało żeby znalazł się na oddziale zamkniętym – zaznaczył Kudłacz, ciągle myśląc nad głupią kartką.

Powiedzieliby mu o kartce gdyby tylko nie był takim narwanym człowiekiem. Zapewne zacząłby się zachowywać jeszcze gorzej i zrobiłby coś zupełnie nieprzemyślanego, co tylko pogorszyłoby sytuację. Oczywiście musiał się dowiedzieć o wiadomości, ale jeźdźcy woleli dać mu dzień wolnego. Na wszelki wypadek...

Kometa prychnął z frustracją i obrócił się tyłem do całego kółka zwiadowczego.

- Co ma głupia francuska bajka do seryjnego mordercy?! – krzyknął wkurzony, tracąc już swoją cierpliwość.

Większość zamaskowanych, przebywających wtedy w bazie, obróciła się w jego kierunku wyraźnie zaintrygowana. Wtedy też Kometa zrozumiał swój błąd. Teraz będzie huczeć od wieści.

Ale... po to są tutaj wszyscy, czyż nie? Żeby pomóc.

- Jaka bajka? – zapytał Szarak, pozostawiając górę papierów, którymi się dotychczas zajmował i podszedł do stolika, na którym leżała kartka pozostawiona w skrzynce przy karcie sim psychola.

Rzucił okiem na kawałek papieru i na jego twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie, gdy zobaczył duży czerwony napis „ASTERIX" i namalowaną obok tego szeroko uśmiechniętą buźkę.

- Asterix? Ten od Obelixa? – myślał na głos – To faktycznie...

Przerwał swoją wypowiedź, gdy usłyszał za sobą dźwięk tłuczonego szkła. Cała ferajna spojrzała w stronę owego huku i zobaczyli rozbitą probówkę, leżącą w tej chwili w odłamkach na ziemi i pomarańczowy odczynnik spływający stróżkami po podłożu. Jednak nie to przyciągnęło ich uwagę...

Chemik stał z szeroko otwartymi oczami i spoglądał na grupę jeźdźców niewyraźnym wzrokiem.

- Dajcie mi tą kartkę – polecił natychmiast, a Iskra bez zbędnego gadania podał mu kawałek papieru.

Laborant pierwsze co zrobił, to zdjął rękawiczki i dotknął kartki. Tak jak się spodziewał, była wilgotna i śliska, czymś nasączona. Następnie zdjął maskę i wziął rąbek do ust, uważając żeby była to minimalna dawka w razie gdyby okazało się to trucizną. Nie poczuł nic, bo ciecz była zupełnie bez smaku.

- Cholera – zaklął, zapobiegawczo wypluwając ślinę zanim substancja miała szansę dostać się do organizmu – Mam nadzieję, że moje domysły nie są prawdziwe.

Wszyscy zainteresowani przyglądali się jak Chemik wyciągnął ze swojej tajemniczej torby jedną żarówkę i wymienił dotychczasową, z której korzystał do przeprowadzania eksperymentów. Dopiero gdy zapalił lampę, wszyscy zorientowali się, że zamontował właśnie światło UV.

Skupiony chłopak ostrożnie oderwał kawałek papieru i położył na czystym szkiełku, po czym podłożył je pod światło emanujące z lampy. Ku zdziwieniu wszystkich, za wyjątkiem znawcy, papier zaczął się delikatnie mienić niebieskim kolorem.

- Asterix – wyszeptał Chemik, przyglądając się świecącej kartce – Dietyloamid kwasu lizergowego.

- A po ludzku? – zapytał Niedźwiedź, który z niemałą fascynacją przyglądał się zaistniałemu zjawisku.

- LSD.

Na słowa jeźdźca wszyscy znieruchomieli. Po co mordercy były narkotyki? Była to ewidentnie wskazówka, którą chciał przekazać, jednak na dobrą sprawę nic im to nie mówiło.

- Wystarczy mała dawka, żeby zwolnić odruchy u osoby zażywającej narkotyk. Zwykle jest wtedy otępiała, ma halucynacje i zaburzenia percepcji - wyjaśnił Chemik - Występują też problemy z odczuwaniem upływu czasu... ponoć jedna minuta jest równa wtedy godzinie. Jedynym plusem jest to, że ten związek nie uzależnia, dlatego z taką ochotą ludzie to kupują. Nielegalnie oczywiście.

Szarak patrzył w skupieniu na świecący papier, próbując cokolwiek wywnioskować z tej podpowiedzi. Coś musieli z tym zrobić. Musieli znaleźć gościa, który dysponował tym narkotykiem, żeby zapobiec kolejnej tragedii.

I wtedy go olśniło.

- Plik! – krzyknął i szybko pokierował się w stronę serwerowni, gdzie zastał kumpla, który w niewygodnej półleżącej pozycji spał z głową opartą na biurku.

Potrząsnął szybko jego ramieniem, wybudzając go przy z drzemki i poważnym wzrokiem odpalił szybko komputer.

Plik był zaskoczony nagłym wtargnięciem kolegi, ale bardziej zdziwiło go to, że przyjaciel wszedł na stronę Departamentu Bezpieczeństwa.

- Co ty robisz? – zapytał ciągle nie rozbudzony, lekko przy tym ziewając.

- Raczej co TY zrobisz. Musisz się włamać na ich serwery.

- Oszalałeś?! Ostatnio prawie wpadłem! Wzmocnili ochronę ich systemów!

- Musisz to zrobić – nalegał Szarak, patrząc na niego z wielką powagą – Życie twojej przyjaciółki od tego zależy.

Komputerowiec podniósł wzrok na mózga z Andong i wyczytał z jego oczy jak poważną sprawą było to jedno włamanie. Nadal był nieprzekonany, ale dla Hyewon był gotowy ponieść konsekwencje. Kiwnął głową i wziął się do pracy.

- Co mam odszukać? – zapytał, wklepując odpowiednie formuły w konsolę.

- Osoby podejrzane o sprzedaż narkotyków. W szczególności LSD.

O nic więcej nie pytał, tylko z ostrożnością ale i dużą determinacją zaczął wykonywać swoją pracę.

***

Baekhyun był naprawdę cwany. Po raz kolejny musiał zostać dłużej w pracy i przepraszał Hyewon za to, że pojawi się najprawdopodobniej nad ranem. Brunetka oczywiście przekazała mu, że nic się nie stało, jednak w głębi duszy czuła gorycz, bo tym razem była niemalże pewna, że jego noce poza domem nie miały nic wspólnego z jego biznesem. A przynajmniej nie z takim biznesem, o jakim dotychczas myślała...

Z drugiej strony jednak była to dla niej szansa. Szansa na poszperanie w jego rzeczach.

Spokojnie poczekała aż Yeongho pójdzie spać, a Seongjin wyjdzie na zewnątrz patrolować bramę wjazdową. Postarała się także by jeźdźcy myśleli, że śpi i po raz pierwszy opłaciło się mieć masę poduszek, które zbierała przez kilka lat. Nie było łatwo, bo musiała poczekać aż Wir, który tym razem pilnował jej w pokoju, wyjdzie na chwilę na zewnątrz skontrolować sytuację, ale gdy już to zrobił, to szybkim ruchem powciskała trochę poduszek pod kołdrę i po cichu wymknęła się na korytarz.

Upewniła się, że wcześniej zabrała stetoskop z gabinetu jej ojca i latarkę. Nie śmiała palić teraz światła... chłopaki zaraz by się domyślili, że nie ma jej w pokoju, a dodatkowo wartę dachową pełnił Błyskawica. Mógłby nabrać dziwnych podejrzeń jakby zobaczył, że grzebie w rzeczach jego przyjaciela.

Serce biło jej w przyspieszonym tempie gdy powoli wyciągała srebrną walizkę, trzymając przy tym w zębach małą latarkę. Założyła stetoskop, przyłożyła głowicę do miejsca, znajdującego się najbliżej zamka i zgodnie ze wskazówkami Kameleona, zaczęła powoli przekręcać każde pokrętło, wyczekując charakterystycznego kliknięcia. Udało jej się z jednym, drugi też nie stanowił problemu. Z trzecim i czwartym było nieco ciężej, ale ostatecznie udało jej się wybrać odpowiedni kod do otwarcia nesesera.

Zadowolona udaną próbą włamania, rzuciła okiem na kod, którym Baekhyun opatrzył swoją własność. Jeden z jej kącików ust uniósł się ku górze, gdy zobaczyła cztery tak dobrze znane jej cyfry.

2607

- Jesteś taki głupiutki, Baek – powiedziała do siebie, widząc dzień i miesiąc swojego urodzenia, które okazały się hasłem do jego walizki.

Walizki, która teraz stała dla niej otworem.

Przez moment zawahała się czy w ogóle chce dowiadywać się tego wszystkiego. Nie wiedziała czego może się spodziewać, nie miała pojęcia co może być w środku, ale wiedziała, że chłopak starał się za wszelką cenę to ukryć. Jednak nie mogła się wycofać.

Jednym ruchem otworzyła neseser i pierwsze co rzuciło jej się w oczy to masa różnych dokumentów. I z przerażeniem musiała stwierdzić, że większość z nich była mocno niepokojąca.

Powoli podniosła małą folię, w której było kilka różnych dokumentów tożsamości. Baekhyun ukrywał się pod kilkoma różnymi imionami? Na każdym z nich było to samo zdjęcie, jednak zupełnie inne nazwiska. Jedno japońskie, drugie chińskie, trzecie z tego co wiedziała było filipińskie. Znalazły się także dwa europejskie, jedno rosyjskie, a nawet arabskie i amerykańskie. Na miłość Boską... po co mu to było?

Odłożyła karty ID i przeniosła spojrzenie na następną rzecz wartą uwagi. Rządowy spis dłużników? Skąd on ma papiery Departamentu Bezpieczeństwa?

Przeglądnęła szybko kartki zawierające kilkaset nieznanych jej nazwisk, po czym tak samo jak dowody osobiste, odłożyła spis na ziemię obok walizki.

Następna kartka była dość spora i również należała do rządowego departamentu. Musiała wstać na równe nogi i rozłożyć sporą mapę na łóżku żeby cokolwiek zobaczyć.

Była to mapa całej Korei Południowej z pozaznaczanymi miejscami. Obok Seulu było na czerwono zapisana liczba „13" ze sporym wykrzyknikiem. Podobnie było w Busan, gdzie widniała liczba „6" i Daegu, obok którego była czerwona cyfra „8". Pozostałe miejsca, czyli Andong, Incheon, Gwangju, Daejeon, Gangneung, Ulsan i Jeonju były tylko pokreślone czerwonymi kreskami i pytajnikami.

Nic jej to nie mówiło... przynajmniej do momentu, gdy wyciągnęła z walizki kolejny rządowy dokument, który wywołał u niej dreszcze na całym ciele.

Był to spis wszystkich członków Black Riders, podzielony na trzy części, tak jak trzy miasta, które były na mapie zaznaczone wraz z numerami.

Hyewon zakryła usta, widząc całą znaną jej grupę oznaczoną w dokumentach Departamentu, które jakimś cudem były w posiadaniu jej narzeczonego. Każdy jeździec, którego znała, miał swoją rubrykę... a w każdej rubryce było jego zdjęcie zrobione z ukrycia, pseudonim i najczęściej odwiedzane miejsca.

Byli śledzeni przez Departament Bezpieczeństwa... Kameleon jednak mówił prawdę.

Z wrażenia musiała usiąść na podłodze. Skoro departament rzeczywiście depcze im po piętach, to mają mocno przechlapane i pozostało tylko się modlić, żeby nie popełnili żadnego błędu, bo inaczej wszyscy z nich trafią do więzienia... Nie znała się na wymiarze kar za rozboje i nielegalne organizacje przestępcze, ale nawet nie chciała myśleć, że jej przyjaciele mogliby trafić za kratki.

Popatrzyła jeszcze raz na wszystkie te dokumenty. Było tu mnóstwo informacji na temat jeźdźców i wszystkie z nich należały do Rządu. A co najbardziej przerażające... wszystkie te dokumenty były w posiadaniu Baekhyuna.

- To jakiś pierdzielony wywiad, czy co? – zająknęła się, gdy przeglądała po kolei profile wszystkich zamaskowanych przyjaciół.

Zaczęła jeszcze rozpaczliwiej grzebać w walizce i odnajdywała coraz to nowsze dokumenty, które z pewnością nie miały szans dostać się w ręce zwykłej osoby. Nie dość, że były tam mapy, spisy różnych osób, listy podejrzanych o rozboje, profile jej obrońców, rozmieszczenie rządowych jednostek specjalnych... była także i broń.

Cicho pisnęła z przerażenia i natychmiast zamknęła walizkę w napadzie paniki.

Co to wszystko miało znaczyć? Skąd tyle poufnych informacji znalazło się w tej przeklętej walizce? Skąd tutaj pistolet?

Szybko ogarnęła swoje myśli i poukładała wszystko na swoje miejsce, by nie budzić żadnych podejrzeń. Następnie zamknęła neseser i przełączyła kod na cyfry, które widniały zanim włamała się do tej skarbnicy tajemnic. Schowała to szybko pod łóżko i cicho podniosła się do pionowej pozycji z zamiarem powrotu do swojego pokoju.

To wszystko było tak cholernie poplątane... Z tego co widziała w walizce, nie tylko jeźdźcy byli wplątani w niezłe bagno... Baekhyun również okazał się być kimś, kto jest w to wszystko zamieszany i jeśli jej przypuszczenia były trafne, to jej przyjaciel był pieprzonym rządowym agentem.

Który na dodatek ścigał własnych przyjaciół, prawdopodobnie nie mając o tym zielonego pojęcia...


***

Tadaaaam! Środową dawkę rozdziału mamy już za sobą :D mam nadzieję, że się podobało i zastanawiam się czy ktoś się zorientuje czemu kartka była nasączona środkiem odurzającym :p nie wiem czy łatwo sobie wyobrazić co morderca miał na myśli podsyłając im LSD, bo jestem autorką i od początku wiem czemu jest akurat tak a nie inaczej, ale jestem strasznie ciekawa, co o tym myślicie :D

To do następnego! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top