Rozdział 15
Trzasnąłem drzwiami mojego już teraz pokoju, stając na środku i spoglądając na puste łóżko Zayna. Nie było już jego książek, ciuchów, pościeli, niczego.
- Kurwa! - sapnąłem podchodząc do mebla i kopiąc go - Pieprzony Styles.
Wyżywałem się na nodze od łóżka, które drgnęło a goły materac przesunął się trochę. Spojrzałem na róg zeszytu ukrytego pod nim i rozchyliłem wargi. Wyjąłem natychmiast dziennik Zayna wpatrując się w okładkę.
Przysiadłem na łóżku bruneta, otwierając zeszyt na samym początku. Zagryzłem mocno dolną wargę czytając z początku krótkie wpisy, które zaczęły się nie tak dawno. Dostał ten dziennik w tym samym czasie co ja, jednak zapisał już prawie wszystkie strony.
Na początku pisał co robił danego dnia, jego przemyślenia. Moje imię pojawiło się parukrotnie. Czyli już od dawna o mnie myślał.
Zatrzymałem wzrok na stronie, gdzie pismo było niestaranne. Jakby pisał to na szybko chcąc wyrzucić te myśli z głowy. Zacisnąłem palce na krawędzi zeszytu czytając wspomienie o tym za co tu trafił.
Siedziałem na podłodze, opierając się o swoje łóżko, tak jak zawsze robił to Zayn. Wpatrywałem się w drzwi od pokoju, przez które wpadł brunet.
Była pora obiadu, światło w pokoju było zgaszonę, więc nie dziwię się, że podskoczył zapalając je i widząc mnie w pomieszczeniu. Poza tym, powinienem być teraz na stołówce, ale wiedziałem, że tu przyjdzie. Zawsze załatwiał wszystko w porach posiłków, wolał mieć pewność, że nikt go nie przyłapie.
Nie odezwał się słowem, podszedł do swojego łóżka zaglądając pod materac, potem do szafki, komody. Zamarł, gdy uniosłem do góry jego zeszyt. Wpatrywał się we mnie, a na jego twarzy pojawił się najsmutniejszy uśmiech jaki w życiu widziałem.
- Czytałeś - wyszeptał, opadając na swój materac. Kiwnąłem tylko głową - Wszystko? - spytał splatając swoje dłonie. Znów tylko pokiwałem głową - Nie widziałem jej, naprawdę.
- Wiem Zayn - odpowiedziałem patrząc jak chowa twarz w dłoniach. Usłyszałem jak cichy szloch ucieka z jego, więc podniosłem się z podłogi, podchodząc do niego i kucając przed nim. Ułożyłem dłonie na jego ramionach, cały drżał.
- To był wypadek..
Przyciągnąłem go do siebie przytulając mocno. Wstrząsnął nim płacz.
Parę tygodni przed swoimi szesnastymi urodzinami Zayn wsiadł za kierownicę. Nie miał prawa jazdy, siedział za kółkiem może kilka razy. Zrobili zakład, kto przejedzie szybciej określoną trasę. Pędził nocą po ulicach przekonany, że nikogo nie spotka. Chcąc wygrać, nie zatrzymał się na światłach, a zaledwie sekundę później uderzył w młodą kobietę przechodzącą przez pasy na skrzyżowaniu.
Harry miał rację, psychika Zayna jest bardzo krucha. Nie potrafił przestać myśleć o tym, że przez niego ta kobieta spędzi resztę życia na wózku lub jako warzywo. I pewnie będzie obwiniał się za to do końca życia.
- Nie jesteś złym człowiekiem Zayn. Ja też nie - wyszeptałem - Nie zrobiłem tego bez powodu. Ten chłopak na to zasłużył - powiedziałem gładząc jego plecy, wpatrując się w drzwi pokoju.
- Nikt nie zasłużył na takie cierpienie Niall.
- On tak - poczułem jak próbuje wyplątać się z moich objęć. Niechętnie odsunąłem się od niego, siadając na podłodze i łapiąc go za dłonie, które odsunął od twarzy. Były wilgotne od łez, ale nie obchodziło mnie to - Ciebie nigdy bym nie skrzywdził.
- Harry powiedział, że tak naprawdę nic do mnie nie czujesz. I nigdy mnie nie pokochasz - wyszeptał, patrząc mi w oczy. Zacisnąłem wargi, znowu mając ochotę pójść do Stylesa, ale tym razem się nie powstrzymywać. Spieprzył wszystko - Że lubisz tylko zainteresowanie jakie ci daje.
- To nie prawda Zayn. Przecież wiem co czuje.
Malik zassał dolną wargę wpatrując się we mnie. Uniosłem jego dłoń muskając jej wierzch, na co wziął mały oddech. Zsunął się powoli z łóżka, wchodząc na moje kolana.
- Wróć tutaj. Do naszego pokoju - poprosiłem, obejmując twarz chłopaka dłońmi.
- Nie mogę - wyszeptał - Tak będzie lepiej - wymamrotał, opierając czoło o moje.
- Powiedz mi chociaż w jakim pokoju teraz jesteś.
- Dwadzieścia osiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top