rozdział 19

Weszłam do domu, modląc się, żeby Bóg był dla mnie dobry.

Znaczy w sumie, Bóg nie musiał.

Ważniejsze było, żeby dobry był sam Jego zły sługa — czyli moja matka.

Spodziewałam się wszystkiego — krzyków, szlabanu do końca mojego marnego życia, nawet chłosta przeszła mi przez myśl...

Ale nie byłam przygotowana na to, co zobaczyłam.

Noah Greenson siedział z moją mamą przy stole w kuchni, popijając herbatę (co najgorsze- Noah pił z mojego ulubionego kubka, który pewnie teraz będę musieć wyrzucić) i śmiejąc się, rozmawiali jakby byli rodziną albo dobrymi znajomymi.

Ym, czy ja aby na pewno nie pomyliłam domów? 

Ja na pewno musiałam pomylić domy.

- Hej — rzuciłam, nie bardzo wiedząc, co innego mogę powiedzieć.

- O Perrie dobrze, że już jesteś — moja matka otarła łzę szczęścia — możesz mi wytłumaczyć, gdzie ty się podziewałaś?

Nie wyglądała na złą. Raczej na udobruchaną. 

Dlaczego ona nie była zła? Wolałabym, żeby była zła niż rozbawiona przez tego głupka.

- Byłam u Sally — kłamstwo.

- Po co byłaś u Sally? - przesłuchanie w toku.

Spojrzałam na Noah. On wiedział, że kłamię.

- Uczyłyśmy się chemii, żebym mogła poprawić kartkówkę — od kiedy ja tak dobrze umiem kłamać?

Czułam się nieswojo kiedy Noah na mnie patrzył i był świadkiem rozmowy matka — córka.

- Jesteś na tyle mądra, że mogłaś sama się tego nauczyć, bez pomocy jakiejś dziewuchy. Dlaczego mnie okłamałaś i powiedziałaś, że idziesz do Noah, zamiast mówić prawdę?

- Bo chciałam, żebyś nadal miała mnie za swoją mądrą córeczkę, która nie potrzebuje pomocy- wymamrotałam, bawiąc się dłońmi.

I to była akurat prawda. Mimo że miałam marny kontakt z moją matką, potrzebowałam jej aprobaty, wiary we mnie i moje możliwości... Chciałam jej imponować. W końcu była jedyną bliską mi osobą, jaką miałam....

Spojrzałam na Noah, ale on tylko pociągnął łyk z kubka.

Oh, nienawidziłam go tak bardzo.

Byłam w stanie poświęcić swój ulubiony kubek i rozbić mu go o głowę. Na to zasługiwał- po wszystkim, co zrobił mnie i Shawnowi. No, głównie Shawnowi. Ja byłam mniej istotna.

- Porozmawiamy o tym później — powiedziała, patrząc na mnie sroko, a ja wiedziałam już, że to nie będzie przyjemna rozmowa — a teraz idźcie robić ten projekt. Noah gdybyś czegokolwiek potrzebował, czuj się jak u siebie w domu.

Uśmiechnęła się do niego, a ja byłam jak:

No chyba nie? To też jest mój dom, chyba mam jakieś prawo do głosu?

Ruszyłam do swojego pokoju, nawet się za siebie nie oglądając, czy ten palant za mną idzie.

- Ładny pokój — powiedział, rozglądając się i zamykając za sobą drzwi.

- Oh daruj sobie- zmierzyłam go wzrokiem — przylazłeś tu tylko po to, żeby mnie upokorzyć przed moją matką, prawda? 

Śmiesznie tak było krzyczeć po cichu.

- Nie? - zaśmiał się — jestem tu, bo mamy robić projekt. Poza tym sama się przed nią wsypałaś, dziewczynko. Mogłaś jej od razu powiedzieć, że idziesz do swojego biednego, zranionego chłopaka, którym musisz się zaopiekować, bo sam nie dałby sobie rady.

Noah wyciągnął się na moim łóżku, a ja zastanawiałam się, czy jeśli bym użyła Trzech Zaklęć Niewybaczalnych, to by zadziałały wszystkie na raz...?

Ekstra. Nie dość, że kubek, to teraz będę musieć spalić moją ulubioną pościel...

- Jak śmiesz tak o nim mówić, kiedy to przez ciebie wylądował na stole operacyjnym ze złamaniem otwartym?

Noah spojrzał na mnie, przygryzł wargę (pewnie chciał być seksowny, ale totalnie mu to nie wyszło), po czym wzruszył obojętnie ramionami.

Gdzie jest mój cyrkiel?

- Tak myślałem, że poleci do ciebie na skargę. Taka ciota jak on musi przecież wypaść jak najlepiej w oczach takiej kujonki jak ty.

Zacisnęłam szczękę.

Czy jeżeli go skrzywdzę i ukryję ciało w szafie, to ktoś zauważy?

- Po prostu zróbmy jak najszybciej ten projekt, żebyś mógł już iść i żebym nie musiała patrzeć na twoją krzywą gębę.

Noah zawarczał. Z a w a r c z a ł.

- Mrau, kujonka pokazuje pazurki, podoba mi się to — mrugnął do mnie, a mnie wzięło obrzydzenie.

Jeżeli starasz się być seksowny, to wychodzisz tylko na pajaca.

W sumie słowo kujonka brzmiało dobrze tylko w ustach Shawna.

-  Po pierwsze: przestań nazywać mnie kujonką i po drugie: zabieraj swój okropny zadek z mojego łóżka.

Ja naprawdę nie potrafiłam być miła dla tego człowieka. Ale kto mi się dziwił?

- Jak Shawn nazywa cię kujonką, a robi to dość często, nawet kiedy ciebie obok nie ma i się z ciebie śmiejemy, to jakoś ci to nie przeszkadza.

Nie. To nie jest prawda. On kłamał. Noah kłamał. To nie mogło być prawdą. Nie mogło. Shawn by mi czegoś takiego nie zrobił. Nie śmiałby się za moimi plecami, prawda?

Perrie dobrze wiesz, że to mogła być prawda.

Nie. Shawn nie jest taki.

A skąd wiesz jaki on jest? Przecież go nie znasz tak dobrze.

Ale wiem, że...

- O nie Perrie, błagam. Nie mów, że to jest to, o czym myślę.

Noah przerwał moje myśli, a ja przeniosłam na niego swój wzrok. Zasłaniał demonstracyjnie oczy, podczas gdy ja się zastanawiałam, o co może mu chodzić.

Może gdzieś na podłodze leżał mój stanik i on go zauważył?

- Czy ty naprawdę masz zdjęcie Shawna nad łóżkiem? Cholera, chyba mi oczy wypaliło.

I bardzo dobrze ci tak, chociaż wolałam do tego użyć cyrkla.

Mimo tego, że poczułam się lekko zraniona, postanowiłam grać dalej.

- To jest nasze wspólne zdjęcie, gdybyś nie zauważył — ucięłam, rozkładając materiały potrzebne nam do projektu.

- Oh tak, zauważyłem, ale na szczęście za bardzo cię na nim nie widać, tyle dobrze. To z tej imprezy, na której przestałaś być dziewicą, co nie? Zdjęcie przed czy po? Chociaż nie odpowiadaj, bo widząc po niezadowoleniu na twarzy Shawn'iego to pewnie już po.

Jak on mógł przyjść do mnie do domu i mówić takie rzeczy? On specjalnie ranił ludzi? To było jego hobby?

Hej Noah, a wiesz, że mam uczucia i bardzo łatwo mnie zranić?

- Wiesz co? Po prostu już idź do domu — powiedziałam.

- Nie, mamy projekt do odrobienia — chłopak podniósł się do pozycji siedzącej.

- Idź sobie, a ja skończę go sama. W końcu i tak jestem kujonką i lepiej mi to pójdzie niż z twoją pomocą.

Nie patrzyłam na niego, bo byłam zbyt zraniona, żeby być twardą i spojrzeć w jego paskudne oczy.  Noah mnie zniszczył swoimi słowami.

- Mogę ci pomóc — wstał z łóżka.

- Najbardziej pomożesz mi, jak pójdziesz — w moim głosie zamiast normalnego sarkastycznego tonu, słychać było smutek.

Noah zacisnął usta, tak jakby chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymywał. I w sumie nawet lepiej, bo naprawdę nie miałam ochoty go wysłuchiwać.

Otworzył drzwi do mojego pokoju, lecz zanim wyszedł, rzucił jeszcze:

- Shawn nie jest taki idealny, za jakiego go uważasz. Aha i jeszcze jedno: nie tylko on widział cię w szlafroku w pandy, więc jeśli zdołasz, to przypomnij sobie co działo się dokładnie na imprezie.

Po czym wyszedł i zostawił mnie w pokoju z cyrklem w ręku i jedną myślą w mojej głowie:

O czym on do cholery mówił?

~~~
dam dam daaam! kto by się tego spodziewał...
czy jest tutaj osoba, która lubi Noah?

piszcie co myślicie, bo kocham czytać komentarze w których przeżywacie rozdział weoijfioejoif

lots of love~lexi x


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top