piąte równanie
Zaspana dziewczyna powoli otworzyła oczy. Pierwsze co poczuła to ostry ból głowy, który nasilał się z każdą chwilą. Powoli rozejrzała się po swoim pokoju. No właśnie... To nie był jej pokój! Spanikowana próbowała po cichy wygrzebać się spod różowej pościeli. Skończyło się oczywiście typowo dla niej - zaplątała się w kołdrę i runęła jak długa na ziemię. Próbowała wyswobodzić się z pułapki, ale przerwał jej w tym nagły tupot stóp. Zaraz potem ktoś pomógł jej wstać. Lisa powoli uniosła w górę głowę i ujrzała osobę, której na pewno nie spodziewała się zobaczyć.
- ChaeYoung? - zapytała, bo nie mogła pojąć co miała by robić u niej w domu.
- Emm... Tak, to ja - odpowiedziała jej, w myślach strzelając sobie facepalma za to, jak idiotycznie musiało to brzmieć.
- Huh, właśnie widzę, ale co ja tu robię? Ała, moja głowa. - jękneła i złapał się za bolącą część ciała przy okazji jeszcze bardzie czochrając swoje blond kudły, które już wcześniej domagały się jak najszybszego spotkania ze szczotką.
- Wiesz... - zaczęła nieśmiało Chae. - Wracałam z centrum i zauważyłam całkowicię pijaną dziewczynę, która, gdyby nie moja pomoc, wpadła by pod samochód! - podniosła głos. - Tak, jak się łatwo domyślić to byłaś ty. Czy ty wiesz jak źle mogło się to skończyć?! - zdruzgotana Rosè zaczęła krzyczeć. - Przecież gdyby mnie tam nie było...
Niedane jej było dokończyć swojego wywodu, ponieważ poczuła ręce oplatające ją w talii. Na początku była zaskoczona, ale po chwili sama również objęła Tajkę.
- Przepraszam - wyszeptała winna tego zamieszania wprost do ucha starszej, na co ta zadrżała. - Nie chciałam sprawić ci problemu.
- Już dobrze - powiedziała głaszcząc młodszą po głowie. - Jesteś głodna?
- O, tak - przyznała blondynka. - W ramach przeprosin mogę pomóc ci przy śniadaniu?
- Um, pewnie - uśmiechnęła się brunetka. - Na co masz ochotę?
„Na ciebie”- pomyślała Lisa.
- Myślę, że Kimchi będzie dobrym pomysłem - zaproponowała osiemnastolatka.
- No to chodźmy - Chae zaprowadziła gościa do kuchni i podała jej przygotowaną już wcześniej szklankę wody wraz z dwoma tabletkami przeciwbólowymi. - Masz, poczujesz się lepiej.
- Dzięki - Burknęła Lisa po wypiciu zawartości szklanki i zażyciu leków.
Chae w tym czasie przygotowała Kimchi i podała je młodszej na talerzu. Ten na ten widok aż zabłyszczały oczy, co wywołało cichy chichot Rosè. Lisa jedynie przymknęła oczy i wsłuchiwała się w ten cudowny dla niej dźwięk.
- Dlaczego tak rzadko się śmiejesz? - takie pytanie padło z ust blondynki, gdy starsza umilkła.
- Nie wiem, tak jakoś - wzruszyła ramionami. - Jesteś jeszcze głodna?
Lisa podkręciła głową i wstała od stołu.
- Czekaj, czekaj - ChaeYoung złapała ją za ramię. - A posprzątać po sobie to co?
Młodsza westchnęła i wykonała polecenie brunetki. Porządnie umyła talerz i odstawiła go do szafki, w której właścicielka domu trzymała swoją zastawę. To samo chciała zrobić ze szklanką, ale wyślizgnęła się ona z jej drobnej dłoni i roztrzaskała na podłodze. Lisa szybko ukucnęła i zaczęła zbierać odłamki szkła, kiedy jednym z nich się skaleczyła. Zaskoczona pisnęła. Nie zraniła się mocno, ale wystarczająco, by na jej palcu zalśniła kropla krwi.
- Lisa! No i coś ty zrobiła? - Rosè spanikowała jakby młodsza tu się co najmniej wykrwawiała. - Pokaż tą rękę. Nic ci nie jest? - zapytała kucając naprzeciwko rannej.
- Nie, spokojnie. To tylko skaleczenie - pytana przewróciła oczami.
- No tak, ale pisnęłaś - usprawiedliwiła się Chae zbierając szkło z podłogi i wyrzucając je do kosza na śmieci.
- Ech, masz rację, ale było to spowodowane bardziej zaskoczeniem, niż bólem.
- W każdym razie trzeba to opatrzyć - zdecydowała starsza wyrzucają już ostatni kawałeczek szkła. - Chodź.
Po chwili młodsza miała już ładnie opatrzony palec.
- ChaeYoung -unnie... - zaczęła nieśmiało.
- Tak?
- Obejrzymy jakiś film? - zapytała blondynka z nadzieją.
- Czemu by nie - uśmiechnęła się Rosè. - To ty coś wybierz, a ja pójdę zrobić nam pop-corn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top