Rozdział 21

*sms przychodzący:Lily*

Lily:Za ile będziesz?

L:Halo??!?!

L:MAX!!!!!!

Max:Sorki, dziś nie dam rady :(

L:Aha

M:Serio, przepraszam. Nie czekasz na miejscu co nie?

L:Jasne, że nie, ale mieliśmy się dzisiaj spotkać...

M:Wiem :/ Spotkamy się kiedy indziej.Serio dziś nie dam rady :<

L:Dobra.

-Z kim tak namiętnie piszesz?-spytał Sid.

-Z Lily.

-To ta, która była z tobą na imprezie?

-Tak, ta sama.-odparłem z uśmiechem.

-I co chciała?

-A nic ważnego.

-To dobrze, bo teraz masz czas tylko dla mnie.-Uśmiechnął się i przyciągnął do siebie.

Odwzajemniłem uśmiech i po chwili położyłem się na nim.

-Wygodny jestem?-spytał.

-Bardzo.-wtuliłem głowę w jego tors. 

-W końcu siłka nie poszła na marne.-stwierdził i przycisnął do siebie. -Może piękny Max ma na coś ochotę?

-W końcu jesteśmy sami u ciebie w domu. To chyba nie może się zmarnować.-stwierdziłem masując jego penisa przez spodnie.

-No, masz racje. Nie może.-zdjął bluzkę, która odsłoniła jego idealnie wyrzeźbioną klatę i brzuch. 

Jego ciało doprowadzało mnie do takiego podniecenia, że już nie mogłem wytrzymać dłużej... Zacząłem całować jego brzuch i stopniowo schodzić w dół, odpiąłem jego czarny, skórzany pasek i rozpiąłem guzik od spodni. Włożyłem rękę do środka dzięki czemu rozporek sam się rozpiął.  Jego kutas był tak duży i gruby, że spokojnie mogłem złapać go w dwie ręce. Zacząłem wykonywać ruch posuwisto-zwrotny* na jego rycerzu. Chłopak zaczął cicho stękać z podniecenia.

-Chodź tu!-krzyknął mocno pobudzony wciągając mnie po czym zaczął mnie rozbierać.-Zrób tak jak ostatnio.

-Tak?-spytałem powoli kręcąc tyłkiem na jego prąciu.

-Jeszcze się pytasz?-Odparł z błyskiem w oku i złapał mnie za pośladki.

Chłopak lekko przechylił się w bok, aby dosięgnąć do szafki nocnej, w której były prezerwatywy. Zrzucił mnie na bok, odwrócił szybkim ruchem na brzuch i powoli we mnie wszedł. Po chwili zaczął przyspieszać, a ja coraz głośniej jęczałem...

***

-Podobało się?-spytał zdyszany chłopak.

-Jasne, że tak! Wnioskuję, że tobie też.

-Dobrze wnioskujesz.-odparł i pocałował w usta.

-Co powiesz na wspólny prysznic?-dodał.

-Przydałby się.

-Też, tak myślę.-Wziął mnie na ręce i zaprowadził do łazienki.

Weszliśmy oboje pod prysznic. Chłodna woda była jak ukojenie dla naszych ciał. Nalałem żel na swoje ręce i zacząłem powoli wcierać go w plecy czarnowłosego mężczyzny.  Gdy skończyłem on powtórzył tą samą czynność na moich plecach.

*

-Naprawdę musisz już iść?

-Tak, ale przecież spotkamy się jeszcze.

-Wiem, ale było tak przyjemnie. Przez ciebie nie będę umiał się nad niczym skupić.

-Poradzisz sobie. Wierze w ciebie.-uśmiechnąłem się wiążąc buta.

-Chodź tutaj.-przyciągnął mnie do siebie i pocałował na pożegnanie.


   *Ruch posuwisto-zwrotny -masturbacja


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top