2 "Co ty odpieprzasz?"

Zajmując miejsce naprzeciwko Santino, Sebastian czuł niepokój wiedząc do czego mężczyzna jest zdolny. Nie raz widział jak rozprawia się ze zdrajcami, sam nim nie był ale wyraźne było zatajenie pewnego szczegółu przed grupą.

Czekał aż szef organizacji odezwie się pierwszy. Stan wyprostował się chcąc wydać się pewnym siebie, kiedy usłyszał pytanie.

-Mamy coś do omówienia, nie uważasz? - zwrócił się do niego, a Sebastian powoli zaczynał przekreślać swoje dalsze życie.

Zajął miejsce naprzeciwko niego, nie czuł strachu, zdążył się przed nim wykazać, dlatego po tym wszystkim nie powinien zdecydować się na wyrządzenie mu krzywdy. Pewności jednak nie mógł mieć.

-Pewnie któryś z chłopaków już ci mówił, ale jutro wyjeżdżamy na wymianę. Możesz jechać z nami.

W pewnym sensie Sebastian odetchnął z ulgą, że chodziło o coś innego. Był już na kilku transakcjach, ale nie było to coś, co go interesowało. Wiedział jednak, że skoro poinformował go o tym sam Santino, nie miał możliwości odmowy.

-Będę – zgodził się, a kątem oka dostrzegł znajdujący się pod szafką telefon. W tamtej chwili błagał aby nikt nie zadzwonił, albo okazał się wyłączony.

-Możesz iść – pogonił go mężczyzna, Stan podniósł się i już miał ruszyć w kierunku wyjścia, kiedy ponownie usłyszał jego głos. - Zapomniałbym.

Santino również wstał i zbliżył się do sejfu, do którego zaczął wpisywać szyfr. Sebastian postanowił wykorzystać tę sytuację i podszedł do szafki, gdzie nogą próbował przysunąć go do siebie.

Kiedy udało mu się to zrobić zakrył przedmiot butem, a Santino podszedł do niego i wyciągnął w jego stronę plik pieniędzy.

-Na bieżące sprawy – mówiąc to poklepał go po ramieniu, jednak Stan celowo upuścił go na ziemię, co spotkało się ze zdziwieniem szefa.

-Bywam nieuważny – powiedział zgarniając zarówno kasę jak i telefon do kieszeni.


Sebastian wrócił do mieszkania, ale zastała go jedynie cisza. Dziewczyna nie miała którędy uciec, co jeszcze bardziej go zaniepokoiło. Musiała być w środku, dlatego mężczyzna zaczął się rozglądać.

Niespodziewanie zaskoczyła go uderzając w plecy szklanym wazonem. Stan poleciał kilka kroków do przodu, nieznajoma pewnie spodziewała się innego efektu. Kiedy sięgnęła dłonią po telefon, który znajdował się w jego kieszeni, mężczyzna wycelował w nią swoją skrywaną wcześniej bronią.

Dziewczyna stanęła jak wryta, wciąż jednak trzymając w ręce przedmiot. Sebastian podniósł się patrząc na nią ze zdziwieniem. Nie przewidział ataku z jej strony, ale wiedział, że zrobiła to ze strachu.

-Co ty odpieprzasz? - cała ta sytuacja go zdenerwowała. - Nie wiesz, że ratuję ci tym życie?

-Dlatego mierzysz we mnie z pistoletu? - dziewczyna była przestraszona tym, co się działo. Nie można jej się dziwić. Obcy mężczyzna trzymał ją w swoim mieszkaniu. Nie wiedziała co tam robi, ani co może się wydarzyć.

Po tym co powiedziała do Stana dotarło, że trzeba przerwać tę sytuację. Pokazał, że chowa broń i oczekiwał, że ona również się uspokoi.

-Porozmawiamy? - zadał jej pytanie, chcąc dowiedzieć się czegoś o jej osobie. Dziewczyna pokiwała głową i odstawiła wazon na znajdującą się obok szafkę.

Niepewnie zajęła miejsce na wskazanej przez Sebastiana kanapie, on sam usiadł naprzeciwko niej. Obserwując ją mógł dostrzec łzy w jej oczach, które próbowała powstrzymać przed spłynięciem. Chciała pokazać, że jest silna, ale w tej sytuacji nie było to oznaką słabości, lecz czymś zrozumiałym. Nie chciał jednak, żeby przez niego płakała, sytuacja wymknęła się spod kontroli, a on sam nie mógł przecież przewidzieć jak miała potoczyć się ta noc.

-Jak się nazywasz? - spytał, a dziewczyna odwróciła wzrok w drugą stronę

Widząc, że nie może się uspokoić zbliżył się do niej, na co ona natychmiast się odsunęła.

-Hej – wyciągnął w jej stronę rękę, chcąc wzbudzić w niej chociaż odrobinę zaufania. - Nie bój się mnie.

Nieznajoma niepewnie podała mu swoją zimną dłoń, która połączyła się z jego ciepłem. Był delikatny, w kontakcie z nią próbował wydobyć z siebie to, co najłagodniejsze.

-Mia – wypowiedziała wciąż niepewnym głosem.

-Ładne imię – uśmiechnął się troskliwie patrząc z bliska w jej oczy. Mówił spokojnie, aby nie spłoszyć dziewczyny. - Zabrałem cię po tym, jak uderzyłaś się w głowę. Pamiętasz?

Pokręciła tylko głową, ale wtedy była przecież nieprzytomna, więc to zrozumiałe.

-Powiedziałaś, że uciekałaś? Dlaczego akurat tam? I przed czym? - po jej reakcji widać było, że słowa te przywołały wspomnienia, o których wolałaby zapomnieć.

-Jesteś jednym z nich, prawda? – jej źrenice znacznie się powiększyły.

-O czym mówisz? - nie miał pojęcia o co chodzi, a ona szybko wyrwała rękę z jego uścisku.

-Wypuść mnie proszę – w jej oczach pojawiły się tak długo wstrzymywane łzy. - Nikomu nic nie powiem, przysięgam.

Sebastian nie wiedział co ma o tym myśleć. Zaniepokoiło go zachowanie dziewczyny. Nie zrobił jej krzywdy, nie chciał tego, a ona brała go za potwora, dlatego, że należał do klubu.

-Wypuszczę cię kiedy tylko się uspokoisz – usłyszała w odpowiedzi i nie była pewna, czy mężczyzna mówi prawdę. Chciała stamtąd uciec, ale nie wiedziała nawet na jakiej ulicy znajduje się to mieszkanie.

Sebastian przyniósł jej szklankę wody i widząc, że wywołuje w dziewczynie niepokój zajął miejsce po drugiej stronie pomieszczenia. Nie miał zamiaru wypuścić jej tak nagle, bo czuł, że grozi jej niebezpieczeństwo.

-Powiesz mi przed kim uciekałaś? - naprawdę interesował się tym co się jej przytrafiło.

-Nie wiesz czym zajmuje się twój klub? - na te słowa Stan zrozumiał, że nie znalazła się w ich budynku przypadkiem.

-Co wiesz? - wtedy Mia zrozumiała, że nie powinna była mu tego mówić. Ogarnął ją lęk, że przez to już jej nie wypuści.

-Nic. O wszystkim zapomnę, przysięgam.

Sebastian denerwował się, że nie dostawał odpowiedzi. Czuł, że dziewczyna jest zestresowana tą sytuacją.

-Chcę ci pomóc – odezwał się nie mając przecież złych zamiarów.

Nagle do drzwi jego mieszkania rozległo się pukanie. Oczy dziewczyny jeszcze bardziej się rozszerzyły. Mężczyzna spojrzał na nią z nadzieją, że nie będzie krzyczeć, ani próbować uciec.

-Obiecuję, że nikt cię nie skrzywdzi, słyszysz? - zwrócił się do Mii, która prawdopodobnie biła się z własnymi myślami o to, co powinna zrobić. - Chodź ze mną.

Zaprowadził ją do sypialni, nie chcąc aby ktoś ją u niego zobaczył.

-Siedź cicho – udał się w kierunku wejścia, do którego wciąż ktoś pukał.

-Co jest stary? - chwilę po otworzeniu drzwi w środku znalazł się kolejny z członków grupy, który nie pytając o pozwolenie poczuł się jak u siebie.

-Co tu robisz? - zdziwił się jego obecnością Stan, którego koledzy z pracy nie zwykli odwiedzać.

-Nie będę ściemniać. Szef kazał sprawdzić co się z tobą dzieje i rozejrzeć, czy w nic się nie wplątałeś – ruszył w kierunku kuchni, co w mężczyźnie wywołało jeszcze większe zakłopotanie. Domyślił się, że Santino coś podejrzewa i nie jest pewny, co do jego lojalności.

-Chyba nie masz zamiaru przeszukiwać mi mieszkania? - na te słowa Dave chciał pójść w stronę pokoju, ale Sebastian stanął mu na drodze.

-Jeśli wpadłeś w ciąg... - mówił o narkotykach, których pewnie szukał, ale zamiast na nie mógł trafić na coś innego. A właściwie kogoś.

I może nie byłoby to nic niepokojącego gdyby nie fakt, że dziewczyna bała się nawet mówić o ich klubie. Stan chciał to wyjaśnić i nie mógł pozwolić na to, aby ją znaleziono.

Nigdy wystarczająco nie ufał tym ludziom, ale musiał się z czegoś utrzymywać i wiedział za dużo aby odejść. Nie chciał się mieszać w większe sprawy, wystarczyły mu wyścigi i kasa z zakładów, ale gdyby zamierzał uciec dopadliby go wszędzie. Przynajmniej tak brzmiała kolejna zasada.

Odkąd do nich należał był świadkiem zniknięcia dwóch członków. Powiedziane mu zostało, że wyjechali w sprawach grupy, ale oczywiste było, że mieli już nie wrócić.

Kiedy Dave ruszył do pokoju, Sebastian prędko ponownie zagrodził mu przejście.

-To niedorzeczne – odezwał się, chcąc przekonać go, że nie ma potrzeby przeszukiwać całego mieszkania. - Ostatnio mało śpię, to dlatego byłem nieprzytomny.

-Ja ci wierzę, ale w tej chwili wypełniam rozkaz Santino – odsunął go od drzwi i nie czekając na sprzeciw otworzył, nie wiedząc, jaki widok zastanie w środku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top