Rozdział 20
Will i Halt kilka dni później wrócili do domu.
Halt od razu pojechał do barona Aralda by baron napisał w papierach, że Halt adoptuje Willa, gdyż tak należało zrobić, by nikt później nie mógł podważyć tego, że Will jest synem Halta.
Tym kimś mógł być na przykład Meralon i Halt dobrze o tym wiedział.
Dwa tygodnie później do chatki Halta zawitał Crowley.
- Usiądź w salonie. Ja zaparzę kawę. - powiedział Halt i poszedł do kuchni.
- Wujek Crowleyyyyyyyy!- zawołał Will i wpadł na Crowleya przytulając się do jego nogi.
Po pierwszym spotkaniu Willa z Crowleyem , rudy zwiadowca odwiedzał Halta kilkakrotnie i malec zdążył już go polubić.
Od tamtej pory, Will nazywał Crowleya " wujkiem Crowleyem ".
- Witaj Willu. Jak tam?- zaśmiał się Crowley i poczochrał go po głowie.
Will puścił go i podbiegł do Halta krzątającego się w kuchni.
- Tata chcie wody. - powiedział.
- No a było tak biegać po tym dworze? No masz.- powiedział Halt i podał mu szklankę pełną wody.
- Dziękuje.- Will wziął szklankę i zaczął z niej szybko pić.
Halt tymczasem poszedł do salonu , usiadł obok Crowleya przy stole i postawił przed nimi trzy kubki kawy.
- Tata? Halt ty go...- spytał zdziwiony Crowley.
- Tak. Crowley wiesz, że nie miałem wyboru. Meralon jest bezwzględny i sam o tym wiesz.- odparł Halt.
- Tak, coś o tym wiem.
Will zobaczywszy, że kawa jest na stole zaczął biec w stronę stołu, ale po drodze potknął się o jedną z wystających desek z podłogi.
Zdążył odzyskać równowagę, ale woda, którą miał jeszcze w szklance wylała się na siedzącego Crowleya tak, że zwiadowca miał teraz całą mokrą głowę, twarz i kawałek płaszcza.
Rudy zwiadowca przetarł sobie oczy, żeby mógł widzieć.
Z zaskoczeniem stwierdził, że Halt się śmieje.
Zaczęło się od tego , że jego ramiona zaczęły się trząść, kiedy to Halt próbował stłumić w sobie ten śmiech, ale to nie pomogło i teraz na głos wybuchł niepohamowanym śmiechem.
Zaraz jednak zakrył sobie usta dłonią, ale to i tak nie przyniosło większego rezultatu.
- Upsik?- powiedział Will, który też zaczął się po cichu śmiać z Crowleya.
- Crowley...- zdołał wykrztusić po między śmianiem się Halt.- to jest najlepsza twoja mina jaką widziałem...szkoda, że....nie mogę tego na czymś uwiecznić.
- Haha. Bardzo śmieszne Halt. Bardzo śmieszne. Masz tu jakiś ręcznik?-zapytał się markotnym tonem Crowley.
- Tak, jest w kuchni.- odpowiedział Halt, który zdążył się już opanować i przybrał znowu swoją pokerową twarz.
Crowley po kilku minutach wrócił z kuchni już wytarty i i zwrócił się do Halta :
- No dobra, a jak nauka Willa? Umie już czytać i liczyć?
- Owszem, umie. Chcesz się przekonać?- spytał się go Halt z wyzwaniem widocznym w oczach.
- No to dawaj.- odparł Crowley przyjmując wyzwanie. Był pewny, że Halt zmyśla i że Will wcale nie potrafi liczyć. No bo który dwulatek to niby potrafi?
- Willu.- powiedział Halt do chłopca siedzącego obok niego na krześle i pijącego kawę z miodem.- Masz dziesięć kubków z kawą i siedem z nich zabiera ci Crowley. Ile masz ich teraz?
Will się namyślił, po czym odpowiedział z niewinnym wyrazem twarzy :
- Teoletycznie mam tsiy kubki z kawą, ale tiak plaktycznie to mam ich nadal dziesięć i jednego tlupa wujka Crowleya.
Crowley uniósł wysoko brwi i popatrzył się na Halta, który miał tą samą kamienną maskę na sobie, ale w jego oczach można było dostrzec iskierki triumfu i rozbawienia.
- Taaaaa , widać, że matematykę to ma po tobie.- powiedział Crowley do Halta i sam się zaśmiał.
Crowley bardzo lubił Willa.
Ba, chłopiec go nawet oczarował.
Rudy zwiadowca kiedy przyjeżdżał do Halta w odwiedziny, to zawsze przywoził dla chłopca jakieś smakołyki.
Tym razem także coś dla niego miał.
Wyciągnął z kieszeni małe ciasteczko z kawałeczkami czekolady i podał je chłopczykowi.
- Oto twoja nagroda.- powiedział Crowly.
- Dziękuje!- odparł mały i chwycił ciasteczko.
Zaczął je jeść, cicho przy tym chrupiąc.
Gdy skończył je jeść, chłopiec był cały na twarzy umazany czekoladą, którą także miał i na krękach.
- No nie. Tym razem, to ty Crowley go myjesz po tych słodyczach. Zawsze ja to musiałem robić, bo coś mu przywoziłeś, ale tym razem to ty go będziesz mył, bo ja już nie mam na to siły.- powiedział marudnym tonem Halt.
- Eh Halt , ty marudo. Ty zawsze tylko marudzisz i marudzisz. No dobra, umyję go, ale muszę przyznać, że teraz wygląda jeszcze bardziej słodziaśnie niż wcześniej.- stwierdził Crowley i jeszcze szerzej się uśmiechnął , gdy spojrzał na Willa umazanego czekoladą.- Chodź mały.
Will zeskoczył z krzesła i poszedł z Crowleyem do kuchni, gdzie stała beczka z wodą.
Wrócili kilka minut później.
- Halt, przyjechałem też cię powiadomić o twojej następnej misji. Morgarath stwierdził, że będzie się z nami bawił w małe podjazdy. Musisz się udać tym razem do Whitby. Czekaj, ale jak pojedziesz, to co zrobisz z Willem?- spytał się Crowley.
- Dam go na ten czas pod opiekę Aralda. Tam też jest Rodney, który ponoć także przygarnął dzieciaka o imieniu Horace, Pauline, która wzięła pod swoje skrzydła do nauki dziewczynkę o imieniu Alyss i przyjechała jakaś dziewczynka o imeniu Evanlyn, ponoć córka barona jakiegoś lenna, która przyjechała tu by być bezpieczniejsza. Wiesz, że to lenno jest na razie spokojniejszym miejscem , zważywszy na to, co się dzieje w innych lennach.- odpowiedział Halt.
- No to zamek Redmont staje się powoli przedszkolem.- zaśmiał się Crowley.
Resztę tego dnia spędzili na rozmowie o wszystkim i o niczym.
A wieczorem, Crowley wyruszył w drogę powrotną do Araluenu.
C.D.N.
Komu się podobała matematyka według Willa? Mnie też xddd
Pierwotnie to miało być o Morgarathu, ale stwierdziłam, że śmieszniej będzie z Crowleyem.
No to do zobaczenia!
willtreateyandhalt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top