Rozdział 5


Po warcie nie chciałam się widzieć z Aronem. Uznałam, że będzie lepiej, gdy zaszyję się w drugim skrzydle, gdzie trenowali starsi. Zaskoczyło mnie to, że na teraz pustej sali trenuje młody chłopak. Na oko miał dziewiętnaście lat. Był azjatą. Z resztą całkiem przystojnym. Jego krótkie czarne włosy lśniły lekko w jasnym świetle lamp. Raz za razem uderzał w worek treningowy. Mimo luźnych ciuchów jakie miał na sobie wiedziałam, że jest genialnie wysportowany. Stałam tak w drzwiach najwyraźniej nie zauważona przez chłopaka.

W pewnym momencie zaczął rzucać kołkami do tarczy. Był niesamowity. Szybki. Tak jakby robił to od wielu lat. Jeden zamach i kołek zaczął lecieć wprost na mnie. Zaskoczona uchyliłam się w ostatniej chwili.
- Hej... mogłeś mnie zabić...- odparłam oburzona.
- Nie wyszło, a szkoda...- odparł z uśmiechem na twarzy.
- Nie lubię, kiedy ktoś mnie podgląda- stwierdził podając mi rękę. Przyjęłam ją. Pomógł mi wstać, a ja splotłam dłonie na piersi
-Wcale Cię nie podglądałam... Po prostu patrzyłam- odparłam z uśmiechem.
Chwyciłam kołek, który zamiast we mnie na szczęście wbił się tylko we framugę drzwi. Wspomniałam, że była ze stali? Nie? Pewnie nie miało to znaczenia. Z niewielką siłą wyciągnęłam kołek i ruszyłam na środek sali.

Odwróciłam się plecami do tarczy.
- Co powiesz na rywalizację panie tajemniczy?-zapytałam, a on skinął głową
- Nakopię ci do dupy - odparłam szczerząc się złośliwie.
Teraz to on splótł dłonie na piersi
- Z chęcią to zobaczę- skupiłam się i robiąc pół obrót cisnęłam kołek w sam środek tarczy.
- To wszystko na co Cię stać Wilson?-zapytał. Spojrzałam na niego zaskoczona
- Wiesz jak się nazywam?-zapytałam
- Nie gadaj tylko walcz- odparł i rzucił mi włócznię.
- Nie umiem walczyć długą bronią- odparłam jakby to miało mi pomóc
- Masz okazję się nauczyć-odparł
- No dobrze panie tajemniczy- odparłam i ruszyłam na niego z rozpędu próbując przebić włócznią.
Jednym ciosem podciął mnie i przyciągnął do ziemi dociskając trzonek włóczni do mojej szyi.
- Jestem Kira, choć pan tajemniczy też fajnie brzmi- stwierdził. Zaczęłam się śmiać.
- Skąd wiesz jak się nazywam?-zapytałam ponownie
- Jesteś córeczką przywódców, trudno o tobie nie wiedzieć- podsumował.

Wstał, a ja patrząc na niego z perspektywy podłogi mogłam dostrzec niezwykle ostre rysy twarzy i bladą cerę nie pasującą jakby do jego widocznego pochodzenia. Podał mi rękę. Wstałam, a on przyciągnął mnie do siebie.
- Z takiego bliska zobaczysz więcej- odparł prawie dotykając ustami moich ust.
- Widzę i to chyba, aż za dużo - odparłam odpychając go.
- Poza tym co na to twój partner?-zapytałam choć wcale mnie to nie interesowało.
- Nie mam partnera- odparł szczerze.
- Dlaczego?- zapytałam
- Proste... Nikt nie dorasta mi do pięt- znów się zbliżył- Nikt poza jedną pyskatą dziewczyną- odparł dotykając moich włosów z uśmiechem.
- Ona ma już partnera- usłyszałam głos Arona.
Zaciskając zęby ruszyłam do wyjścia popychając w przejściu Arona.
- Jeśli on ci się znudzi to wiesz...!- krzyknął za mną Kira, a ja zaśmiałam się głośno, by mnie dobrze usłyszał. Spokój!!-pomyślałam.
Królestwo za spokój...

#Od Autorki

Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że dobrze wam się to czyta. Będzie ciekawie, to macie pewne.

Piszcie komentarze, chcemy z Danielem wiedzieć co myślicie

Nie rozpisuję się więcej tylko czekam na wasze opinie no i na gwiazdki😉😉😉😉

Pozdrawiam

Roxi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top