Rozdział 7: Nowa rodzina

Liam usiadł na brzegu łóżka. Levi leżał bawiąc się swoimi palcami. Miał wrażenie, że jego przyjacielowi niewiele potrzeba było do szczęścia.

– Liam, idziemy trochę posiedzieć z pozostałymi? Przedstawię cię im, powiem coś o nich i nieco powiem o hierarchii, bo wypadałoby żebyś coś wiedział. Później tu wrócimy i jak chcesz, to dalej będziesz mógł męczyć mnie pytaniami. – Zaproponował, nie przestając dziwnie wyginać swoich palców.

– Jasne. – Odparł beznamiętnym tonem.

Przecież w końcu i tak będę musiał poznać pozostałych. Levi natychmiast wstał wyciągając go z pokoju.

Wychodząc, Liam zaczął rozglądać się po wnętrzu. Po wejściu do budynku można było dostrzec cztery pary drzwi po lewej stronie. Pokój Leviego znajdował się za pierwszymi. Za kolejnymi były pokoje pozostałych. Zastanawiające dla bruneta był fakt, że ich była piątka, a pokoi jest czworo.

Chłopak zaraz zaczął mu tłumaczy rozmieszczenie pomieszczeń, potwierdzając jego pierwsze przypuszczenia.

– Pierwszy jest mój i twój jakbyś chciał tu przenocować. Kolejny jest Davida i Olivera, zaraz ci ich przedstawię, a następny Joela i Nathana. Tu po prawej masz kuchnię, a na samym końcu po prawej masz łazienkę. Pomiędzy jak widzisz mamy salon.

A ostatnie drzwi po lewej? Nie dopytywał, mając zamiar to zrobić dopiero, gdy będą sami. Po chwili zjawili się w ogromnym salonie. Liam cieszył się, że ich przybycie nie wywołało ogólnego zamieszania. Źle by się czuł, gdyby nagle wzrok wszystkich padł na jego osobę.

Na środku znajdowała się kanapa z niskim stoliczkiem i telewizorem na przeciwko. Pod jedną ze ścian stał narożnik, a pod drugą kolejna kanapa z fotelem obok. Oprócz tego była cała masa wolnego miejsca.

– Tamta kanapa jest Ethana i Nathana, staramy się na niej nie siadać. – Poinformował mnie, zajmując wolny narożnik.

Kanapę przed telewizorem zajmowała dwójka mężczyzn, których brunet jeszcze nie poznał. Wpatrzeni byli w monitor, na którym było widać toczącą się rozgrywkę. Na kanapie pod ścianą siedział Nathan, a na fotelu obok Joel, trzymając jego dłoń.

– Dobra, zaczniemy od tego ponurego kurdupla z uroczą buzią i burza czarnych włosów.

– Spadaj! – Warknął chłopak, o którym była mowa.

– To jest właśnie David Porter. Jest drugi w hierarchii, więc jak będziesz od kogoś obrywać, to od niego. Udaje twardziela i gościa, którego nic nie obchodzi, ale jak się go pozna, to da się go lubić.

David tylko wystawił w górę środkowy palce, skierowany do Leviego. Liam uśmiechnął się mimo wszystko pod nosem, ponieważ ten gest był o wiele bardziej przyjacielski niż mogłoby się wydawać.

– Ten o nieco końskiej twarzy, siedzący obok to Oliver. Podobnie jak mnie, go się po prostu nie da nie lubić.

Ten natomiast pomimo pierwszego komentarza wysłał w stronę Leviego serduszko.

– Nathana już poznałeś. To nasz alfa, więc trzeba się go słuchać. Taka głowa rodziny. Obok siedzi jego partner Joel. Taka matka watahy.

Liam spojrzał na wszystkich, starając sobie uporządkować te wiadomości w głowie. I ta cała piątka zmieniała się w olbrzymie wilki...

– Sam jeszcze zdążysz wszystkich dobrze poznać. W tej chwili jesteś najniżej w sforze jako świeży członek i w dodatku najmłodszy. – Poklepał mnie po ramieniu z uśmiechem na twarzy. – Chcesz może w coś zagrać?

Zgodził się, mając nadzieję, że ta namiastka zwyczajności pozwoli mu jakoś lepiej to wszystko przyswoić. We dwójkę wcisnęli się na kanapę obok Davida i Olivera, biorąc dodatkowe pady.

Ta rozrywka pomogła Liamowi trochę oderwać się od problemów. Przy okazji nieco go podbudowała, gdy dwa razy z rzędu udało mu się wygrać. Miał wrażenie, że znów wszystko było w porządku, podczas gdy jakiś czas temu, był daleki od takiego stwierdzenia.

W końcu odłożył pada, opierając się o kanapę. Poczuł, jak ogarnia go zmęczenie. Adrenalina spowodowana dzisiejszymi wydarzeniami, zaczęła opuszczać jego ciało. Głowa jednak cały czas pulsowała tępym bólem.

– Liam, idziemy odpocząć?

Spojrzałem na Leviego, który zadał to pytanie.

– Jasne, a dasz mi coś przeciwbólowego. – Pomasował skroń dając do zrozumienia, że głowa nie dawała mu spokoju.

– Przyniosę. Idźcie już do pokoju. – Nathan wstał z kanapy udając się do kuchni.

Po krótkiej wizycie w toalecie Liam zajął dolne piętro piętrowego łóżka w pokoju Leviego. Chłopak nie wydawał się być zmęczony, lecz leżał już na swoim piętrze łóżka, dotrzymując towarzystwa przyjacielowi.

Po krótkim pukaniu drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Nathan przynosząc coś co miało pomóc z bólem głowy.

– Proszę. – Mężczyzna podał mu niewielką białą pastylkę i szklankę wody. – Nie jesteś może głodny?

Mężczyzna pokręcił zaprzeczająco głową. Dzisiaj niemal nie miał nic w ustach, jednak ucisk w żołądku spowodowany wszystkimi nowościami nadal go trzymał nie pozwalając myśleć o jedzeniu.

– Jasne. W razie czego nie bój się o nic prosić czy pytać.

Nathan opuścił pokój zostawiając dwójkę samych.

– Jak się czujesz? – Odezwał się starszy.

– Dziwnie. – Liam przyglądał się swojej pogryzionej ręce.

Po chwili zobaczył jak Levi wychyla się i zagląda do mnie.

– Ładnie się goi. – Powiedział, po chwili znikając. – Może nie jest to tak oszałamiające tempo jak na filmach, ale jest nieporównywalnie szybciej niż normalnie.

– Tak. – Bąknął beznamiętnie. – Levi, tak właściwie to ile macie lat?

Nie wierzył, by cała szóstka miała tyle na ile wygląda, a wszyscy plasowali się pomiędzy dwadzieścia pięć, a trzydzieści pięć lat. Skoro nie mogą umrzeć ze starości, to zapewne są starsi niż na to wyglądają.

– Ja mam czterdzieści dwa, Oliver jakieś sześćdziesiąt cztery, David chyba dziewięćdziesiąt jeden, Joel siedemdziesiąt osiem, a Nathan około sto dwóch. Nath jest najstarszy, oczywiście nie licząc Ethana.

Liam milczał, oczekując konkretniejszej odpowiedzi. Będąc ciekawy dalszej części, uderzył w dzielącą ich deskę.

– Z tego co chłopaki kiedyś mówili, że na pewno więcej niż sto dwadzieścia. Nie jestem pewien, bo sam nic o sobie nie mówi. Wiem o nim tylko tyle co chłopaki mi mówią.

– Dlaczego umieszczasz Ethana jakby poza kategorią? Wspomniałeś, że kanapa należy do niego i Nathana, ale nie wymieniłeś go podczas omawiania kto jaki miejsce zajmuje w hierarchii.

– Jestem z chłopakami dopiero dziesięć lat, Ethan już tu był. Ciężko cokolwiek o nim powiedzieć. Jeśli chodzi o pozycję to można powiedzieć, że jest na równi z alfą, a czasami zastanawiam się czy nie wyżej, jednocześnie czasami mam wrażenie jakby nie należał do tej watahy. Praktycznie nie spędza z nami czasu, ale Nathan w jakiś sposób liczy się z jego zdaniem. – Chłopak ponownie wychylił się, spoglądając na mnie z poważną miną. – Liam, uważaj na niego. Jest dość agresywny, impulsywny, agresywny i niebezpieczny dla otoczenia.

– Dwa razy powiedziałeś agresywny.

Milczał, patrząc na Liama poważnym wzrokiem. Trochę nie przesadza?

– Chcesz może jeszcze o coś zapytać? Coś cię ciekawi?

– Jest na pewno wiele rzeczy, o które powinienem jeszcze zapytać, ale w tym momencie nic nie przychodzi mi do głowy.

Albo jest tego tak dużo, że sam nie wie, czego powinien dowiedzieć się w pierwszej kolejności.

– Moje życie bardzo się zmieni? – Bardziej ogólnego i absurdalnego pytania już chyba zadać nie mógł.

– Na początku możesz być nieco bardziej nerwowy, dopóki twój organizm nie przyswoi tej zmiany. Chociaż ogólnie można powiedzieć, że będziesz odczuwał emocje nieco mocniej. – Starał się wyjaśnić. – Poza tym twoja dieta też ulegnie małej zmianie, ale nie tak bardzo. Unikałbym mocno przetworzonego jedzenia. Teraz ciężko mi coś jeszcze powiedzieć, bo już nie pamiętam jak to było przed staniem się wilkiem.

Czyli na pierwszy rzut oka jakby dużo się nie zmieniało, poza tym, że może zmienić się w wielką, ogromną bestię.

– Liam, pamiętaj, że możesz tu przychodzić zawsze i o każdej porze. Jutro pokażę ci dokładnie jak tu trafić. Masz ochotę rano na spacer?

– Chciałbym jutro trochę pobyć sam.

– Jasne, rozumiem. W takim razie dobranoc. – Powiedział, wiercąc się na łóżku. – Liam, pamiętaj jeszcze, żeby uważać, kiedy się przemieniasz. Inaczej w najlepszym razie skończysz na oddziale zamkniętym albo w jakimś laboratorium krojony na kawałeczki.

– Oczywiście. Dobranoc.

Przekręcił się na bok, lecz wiedział, że tej nocy szybko nie uśnie. W jego głowie za dużo się działo, by tak spokojnie usnąć.


Ethan obudził się wraz z wstającym słońcem. Nieco otrzepał się z ziemi, po czym wyszedł z nory. Dzisiejszy dzień był nieco chłodniejszy niż wczorajszy, lecz przyjemnie orzeźwiający. Las spowijała niska mgła.

W pierwszej kolejności udał się coś zjeść. Wczorajszego dnia nic nie jadł, przez te wszystkie wydarzenia nie mając do tego głowy. Wiedział, że zajmie mu to większość poranka. Samotne polowania są trudniejsze niż te z watahą. Jednak przez te wszystkie lata zdążył się do tego przyzwyczaić.

Po długiej wędrówce i niekrótkim pościgu, udało mu się zdobyć śniadanie. Po takim wysiłku miał ochotę odpocząć. Pełny brzuch jakby dodatkowo zachęcał do tej czynności. Oparł się jednak swojej leniwej stronie, zmuszając się do spaceru.

Białoszary wilk nastawił uszy, słysząc czyjeś sapanie. Wiatr nie pomagał mu w rozpoznaniu osobnika, a jedynie zdradzał jego obecność. Ostrożnie zaczął zbliżać się w stronę, jak się okazało leżącego człowieka. Po kilku krokach rozpoznał mężczyznę.

Pokręcił łbem z niezadowoleniem. Ruszył w jego stronę, zatrzymując się zaledwie kilka centymetrów od niego.

– Jesteś głupi i nieostrożny. – Stwierdził.

Chłopak otworzył oczy, które od razu skupiły się na wilku. Nie poruszył się, nadal leżąc. Przyjrzał mu się uważnie. Jego oddech był przyspieszony, a włosy opadające na czoło były mokre od potu.

– Dlaczego?

– Jesteś łatwym celem. Leżysz tak w tej ludzkiej, słabej postaci. W razie zagrożenia nie miałbyś szans na obronę. Jako wilk, mógłbyś szybciej zareagować. Poza tym, a raczej przede wszystkim, nie powinieneś dać się tak podejść. Miałeś wiele sygnałów, zwiastujących moje przybycie. Powinieneś chociaż spojrzeć, kto idzie. – Pouczył go ostrym tonem.

– Na przykład jakie sygnały? – Spytał, chyba powstrzymując się od uśmiechu.

Nie wiedział czy on naprawdę jest taki głupi, czy tylko próbuje go zdenerwować.

– Dookoła panuje cisza, powinieneś przede wszystkim słyszeć moje kroki. Poza tym wiatr wiał z strony, z której nadszedłem, więc powinieneś wyczuć mój zapach.

Na jego ustach pojawił się śmiech, co ostatecznie podwyższyło starszemu ciśnienie. Ignorant! Warknął niezadowolony pod nosem, spoglądając na chłopaka. Liam podniósł się do siadu, spoglądając na wilka.

– Co tu właściwie robisz? – Starszy przyjrzał mu się uważnie. – Próbujesz się przemienić?

– Coś średnio mi to wychodzi. – Stwierdził z grymasem.

– Za pierwszym razem przemiana sama nadchodziła, a ty ją hamowałeś. Teraz ty ją musisz wywołać, a sama przemiana nie będzie łatwiejsza od tej pierwszej.

Przynajmniej przez te kilka pierwszych razy. Tak mi się coś przynajmniej przypomina, chociaż sam chyba za bardzo nie mogłem wypowiadać się na ten temat.

– Kolana na ziemi i ręce też. – Powiedział chłodnym tonem. – Czekaj. Ściągnij ubranie. Nie będzie cię krępować. Nie zawsze się rozrywa.

A będąc wilkiem i mając na sobie w połowie popękane spodnie na pewno nie jest wygodnie. Ethan widział zawahanie w jego oczach.

– Odwróć się. – Poprosił, uciekając wzrokiem.

– Wstydzisz się? – Zdziwił się, bo pozostali nie przejmowali się takimi rzeczami.

Dla chłopaków widok swoich nagich ciał nie był już niczym niezwykłym. Zapomniał, że dla normalnych ludzi, jest to dość krępujące i niestosowne, by oglądać siebie bez odzienia.

– Mam ci pomagać, będąc odwróconym do siebie tyłem? Poza tym jest to coś, czego również nie powinieneś robić. Co jeśli ktoś zaatakuje cię od tyłu?

– Boisz się mnie? – Spytał rozbawiony.

Ethan warknąłem, wyszczerzając kły. Powinien słuchać jego rad, a nie jeszcze pyskować, Ja mam się bać takiego szczeniaka?! Odwrócił się, nadal ukazując swoje niezadowolenie. Przez cały czas nasłuchiwał odgłosów z tyłu.

– Już? – Spytał zniecierpliwiony. – Jakoś za pierwszym razem ta nagość ci nie przeszkadzała.

– Za pierwszym razem nie miałem pojęcia co się dzieje i jakoś o tym nie myślałem. Już.

– To teraz też o tym nie myśl. Dobra, kolana i ręce na ziemi. – Powtórzył. – Oddychaj głęboko. Podczas przemiany, też o tym nie zapominaj. Pamiętasz to charakterystyczne uczucie z pierwszej przemiany? Przypomnij je sobie i spróbuj znów to poczuć. Przypomnij sobie jak czułeś się jako wilk.

Dało się słyszeć jak jego oddech ponownie przyspiesza. Z jego ust co jakiś czas wydobywała się stęknięcia bólu.

– Niestety musisz się do tego przyzwyczaić, bo ten ból nie szybko minie. – A przynajmniej tak mówią. – Nie blokuj się, nie spinaj. Pozwól temu wszystkiemu zadziałać.

Przysłuchiwał się wszystkiemu co działo się za nim. Nie brzmiało to przyjemnie i na pewno takie nie było. Trochę mu współczuł. W końcu usłyszał krótkie skomlenie.

Odwrócił się, widząc zamiast mężczyzny dużego czarnego wilka. Prychnął pod nosem, zauważając, że przewyższa go wzrostem. Wcześniej nie zwrócił na to uwagi. Poza tym wyglądał przynajmniej jak porządny wilk, a nie jak Levi.

– To, kiedy to przestanie tak boleć? – Spytał, starając się unormować oddech.

– Za jakiś czas. – Odpowiedział wymijając.

Ruszyłem dalej, między drzewa.

– Idziesz, czy będziesz tak stał?

Liam ruszył się z miejsca, dołączając do starszego. Zastanawiał się dlaczego to nie może być przyjemniejsze. Miał nadzieję, że szybko stanie się to prostsze i mniej bolesne, bo samo przebywanie w ciele wilka wydawało się być mu dosyć interesującym doświadczeniem. W głowie miał to jak pozostali z łatwością wczoraj zmieniali się z zwierząt w ludzi. Zdawał sobie sprawę, że to kwestia wprawy, jednak chciałby już ją posiadać.

– Gdzie idziemy? – Postanowił spytać, krocząc nieco z tyłu srebrnego wilka.

– Przejść się. Wolałbyś stanie w miejscu?

Liczył na bardziej wyczerpującą odpowiedź. Kroczył za nim, starając się oswoić z nowym ciałem. Poruszanie się przychodził naturalnie, chociaż nadal wilcze ciało wydawało się być nieco obce. Z każdą chwilą jednak stawało się coraz bardziej swoje.

– Jak się czujesz? – Ethan nieco zaskoczył go tym pytaniem.

– Etap użalania się nad sobą skończyłem około trzeciej w nocy, później przez godzinę trwało wyparcie, a teraz próbuje jakoś to wszystko zaakceptować i odnaleźć się w nowej sytuacji.

Pół nocy nie mógł spać, dlatego był teraz nieco niewyspany. Jego myśli jednak po chwili uciekły do wczorajszego wieczora.

– Dlaczego wczoraj nie przyszedłeś do reszty?

Nikt go tak naprawdę wczoraj nie przegonił. Sam odszedł.

– Jakbyś nie zdążył zauważyć, trochę za sobą nie przepadamy. – Burknął cały czas patrząc przed siebie.

– Ale jednak czasami tam przychodzisz. Levi powiedział, że z Nathanem masz swoją kanapę.

Młodszy zauważył jak kątem oka wilk spogląda w jego stronę. Uśmiechnął się w duchu do siebie. Zaczął się zastanawiać czy jako wilk widać byłoby, że się uśmiechnął.

– Dlaczego nie trzymasz się z innymi? – Dopytywał ciekaw.

– Powiedzmy, że różnimy się od siebie.

Znowu niezwykle konkretna odpowiedź.

– A dlaczego się nie lubicie?

– Nie za dużo chcesz wiedzieć jak na pierwszy raz?

– Dobrze, to zapytam następnym. – Tym razem nie mógł się powstrzymać od uśmiechu, jakkolwiek on by teraz nie wyglądał. Czuł, że mimowolnie zamerdał lekko ogonem. Było to dziwne.

Wilk przede mną położył lekko uszy po sobie.

– Ethan. – Powiedział przeciągle.

– Co? – Warknął w moją stronę.

– Denerwuję cię, prawda? – Powiedział zadowolonym z siebie głosem.

Wilk zatrzymał się, gromiąc go ostrym spojrzeniem. Sam nie wiedział, co go podkusiło by go denerwować. Po prostu sprawiało mu to pewnego rodzaju frajdę, jak wkurzanie starszego brata.

– Zamiast bezsensownie kłapać paszczą i pytać o mało ważne rzeczy, spróbowałbyś się czegoś nauczyć.

– Na przykład?

– Zamknij oczy. – Powiedział, odsuwając się ode mnie. – Nie otwieraj ich, dopóki ci nie powiem.

Zrobiłem to o co poprosił.

– Cały czas nasłuchuj, gdzie jestem.

Postępował według jego instrukcji. Początkowo słyszał, że krążył wokół niego, z czasem się oddalając. Coraz słabiej go słyszał. W pewnym momencie zastanawiał się gdzie on się podział. Miał ochotę otworzyć oczy i rozejrzeć się za nim, lecz starał się wytrzymać. Chyba mnie tak po prostu nie zostawił, by mieć spokój? Może jednak nie powinienem się z nim tak drażnić?

Spiął poślady zawijając ogon nieco pod siebie, gdy wiatr zaczął wiać od jego zadniej strony. Biorąc wdech poczułem nowy zapach. Szybko skojarzył go z Ethan. Jest obok. Odskoczył na bok, gdy ten niedelikatnie trącił jego biodra.

– Nie wyczułeś mnie?

– Dopiero jak byłeś już blisko mnie. – Przyznał. – Jak udało ci się podejść tak, że cię nie słyszałem?

– Jak chcesz inaczej zbliżyć się do ofiary? Też się będziesz musiał tego nauczyć, inaczej niczego nie upolujesz i będziesz chodził głodny. Poza tym musisz zawsze zachowywać czujność, bo za późne wykrycie zagrożenia, może mieć nieciekawe skutki.

– Mam wrażenie, że dużo rzeczy będę się jeszcze musiał nauczyć.

– Bardzo dużo. Jako człowiek w większości odczytywałeś emocje innych głównie z ich mimiki, chociaż tak naprawdę powinniście również z mowy ciała. Jako wilk musisz patrzeć przede wszystkim na mowę ciała. Dzięki temu będziesz mógł szybciej dostrzec jakie są kogoś zamiary. Nawet zwykłe zbyt długie patrzenie prosto w czy jest oznaką agresji.

To powinno być łatwe, prawda? Miał jednak wrażenie, że będzie wręcz przeciwnie.

– Tak poza tym, nie powinieneś mnie posłuchać i zamykać oczu. – Zwrócił mi uwagę. – Nie jesteś na tyle wyczulony, by bez pomocy wzroku, odpowiednio wcześnie zareagować na zagrożenie, które mogło się czekać z mojej strony.

– Ufałem ci, że nic mi nie zrobisz.

Jego wyraz pyska uległ zmianie, tak samo jak jego postawa, lecz Liam nie umiał tego do niczego przypasować. W końcu uciekł wzrokiem, ruszając się z miejsca.

– Chodź. – Mruknął cicho pod nosem.

Młodszy bez słowa ruszył za nim. Przez pewien czas próbował się nie odzywać, jedynie wsłuchując w dźwięki lasu. Niestety, długo tak nie wytrzymał.

– Ethan, tak właściwie ile masz lat?

– A ty, szczeniaku?

– Dwadzieścia. – Odparł, na co on tylko prychnął pod nosem.

– Który dokładnie mamy rok? – Liam odpowiedział na jego pytanie i cierpliwie czekałem na odpowiedź. – To dodaj do swoich takie sto sześćdziesiąt i będziesz miał odpowiedź.

Otworzył szerzej oczy. Co? Na jego twarzy, a raczej pysku pojawił się przebiegły uśmieszek. Dać sobie spokój? Nie, w życiu.

– Dziadziuś.

– Nazwij mnie tak jeszcze raz... – Warknął ostrzegawczo, zatrzymując się i gromiąc młodszego spojrzeniem.

Ruszyliśmy dalej, a Liam śmiał się w duchu.

– Myślałem, że nie można być gorszym od Leviego. – Skomentował.

– Ej!

– Na szczęście tobie trochę brakuje, ale jesteś coraz bliżej granicy.

Bo ty pewnie nikogo nie denerwujesz... Z jakiś powodów tamta piątka za tobą nie przepada. Ten komentarz jednak postanowił zachować dla siebie. Po chwili spaceru, który udało im się przejść w ciszy, dotarli nad strumień.

Ethan wszedł przednimi łapani do wody, po chwili pochylając łeb by napić się z potoku. Liam postąpił podobnie. Ugasiwszy pragnienie spojrzał na swoje odbicie. Czuł się dziwnie. Wiedział, że patrzy na siebie, lecz nie widział swojej twarzy, a głowę wilka. Tak wyglądam?

Przyglądał się sobie uważnie. Wszystko było obce, poza oczami. One jakby pozostały takie same. W sumie jak sobie przypomnę, to u Leviego było tak samo. Najwyraźniej to, poza wzrostem, odróżnia nas od zwykłych wilków.

Spojrzał uważnie na starszego. Zmarszczył brwi. Chwila, ja w ogóle jako wilk mam brwi? Mniejsza... Przyglądał się uważnie jego oczom. Były inne... Jakby w pół brązowe, a w pół bursztynowe. W połowie ludzkie, w połowie wilcze.

– Mówiłem ci, żebyś tego nie robił.

– Takie masz oczy jako człowiek? – Liam zignorował jego słowa.

– Nie patrz się prosto w oczy. – On również zignorował młodszego.

Odpuścił, widząc, że nic nie wskóra. W ciągu chwili zrobił się na tyle zdenerwowany, by Liam zauważył, że już koniec ich rozmów. Co on taki drażliwy? Jednak nie tak bardzo, jak sugerowały to ostrzeżenia Leviego.

Liam odwrócił głowę, gdy usłyszał przeciągłe wilcze wycie.

– No bystrzacho, który to? – Powiedział sarkastycznie.

Mimo wszystko próbował dopasować ten dźwięk do głosu, któregoś z nowo poznanej piątki. Nie było to łatwe zadanie.

– Nathan. – Odpowiedział niepewnie raczej zgadując niż będąc pewien.

– Tak. Przeważnie to jego wycie będziesz słyszał. W ten sposób woła sforę. Reszta pewnie jest z nim, więc po prostu woła ciebie. Powinieneś mu odpowiedzieć, po czym ruszyć w ich stronę.

– Jak ja niby mam to zrobić?!

– Spróbuj. To samo wychodzi. Nie wierzę, że nigdy nie próbowałeś jako człowiek udawać wilka. Teraz przynajmniej będziesz jakoś brzmiał.

Musiał trochę podokuczać, prawda? Nie zwracając na niego uwagi, starał się jakoś zawyć. Jak na pierwszy raz wyszło nie najgorzej jego zdaniem. Teraz musiał jeszcze jakoś do nich trafić.

– To ja będę się zbierał. Levi obiecał mi, że odprowadzi mnie do domu. – Stwierdził, następnie odwracając się w stronę srebrnego wilka. – Dzięki za spacer.

– Odchodzisz? – Spytał zaniepokojony.

– Wracam do domu. Jutro czeka mnie praca. A pewnie jeszcze awantura z rodzicami przez telefon zdąży się zdarzyć z dwa razy. – Wywróciłem oczami.

– Po co tam wracasz? Po co wracać do bycia słabym człowiekiem i tego betonowego śmietnika, skoro można zostać wilkiem i żyć tutaj?

Liam lekko zaniemówił. Nie miał pojęcia jak powinienem na to odpowiedzieć.

Ethan spoglądałem na niego twardym wzrokiem. Liczył na jakąś odpowiedź od chłopaka, jednak jej nie otrzymał. Widział jego zagubiony wzrok.

– Idź już. – Mruknął, odwracając się do niego tyłem.

Srebrny wilk ruszył wzdłuż strumienia. Myliłem się. Myliłem się co do niego. Jest tacy jak wszyscy. Ja nie zrozumiem jego, a on nie zrozumie mnie. Jak zawsze zostaje sam.

Liam pobiegł przez las docierając do reszty bez większego trudu. Po prostu kierował się w stronę, z którego wcześniej słyszałem wycie Nathana. Wszyscy czekali na niego pod postacią wilka. Wiedział jak każdy z nich wygląda jako człowiek. Teraz musiał jeszcze połączyć odpowiednie osoby z odpowiednimi ciałami wilków.

– Jesteś w końcu! – Doskoczył do niego przyjaciel. – Gdzie byłeś? Nie chodź jeszcze nigdzie sam! Mogłeś się zgubić!

– Levi! – Upomniał go alfa. – Niczego się nie nauczy, jak będziesz mu matkować. Wystarczy, że robi to Joel.

– Ej! – Oburzył się wspomniany wilk.

Dobra, wiemy, że karmelowy wilk to nasza wilcza mama.

– Ja już chyba będę się zbierał do domu. – Wtrącił się niepewnie.

– Levi, odprowadzisz Liama, prawda?

– Oczywiście!

Czarny wilk pożegnał się z watahą, mając okazję usłyszeć głos pozostałych i dopasować te ciała do tych ludzkich. David to biały czy trochę białobrązowy wilk, lecz o znudzonym i niechętnym spojrzeniu. Oliver, tak samo jak Nathan był jasnobrązowy, tyle że u alfy ciemny był jedynie grzbiet, a u niego pokrywał cały tułów.

– Idziemy? – Spytał Levi, gdy pozostali zaczęli się oddalać.

W pierwszej kolejności skierowali się w stronę domu. Domu watahy. Tam przyjaciel przemienił się jako pierwszy. Zniknął na chwilę w swoim pokoju, by po chwili przynieść Liamowi jakieś ubrania. Zostawił go samego, by bez skrępowania mógł przemienić się w człowieka.

Przemiana nie nastąpiła szybko, a gdy w końcu się rozpoczęła ponownie poczuł ból. Po wszystkim odetchnął z ulgą, po czym natychmiast wciągną na tyłek bokserki. Nie swoje. Znowu... Musiał się spytać Leviego, czy może tu przynieść trochę swoich ubrań. Jeśli ma spędzać z nimi więcej czasu to chciałby mieć w co się ubrać, jak już będę się przemieniał z człowieka w wilka.

– Przepraszam, że zostawiłem twoje ciuchy tak w lesie. – Powiedział ze skruchą.

Po udanej przemianie w wilka jakoś o nich całkowicie zapomniał.

– Nie przejmuj się. Znajdę je.

Liam zabrał wszystkie swoje rzeczy. Wspólnie opuścili budynek. Starszy zaczął prowadzić go w stronę jego domu, po drodze tłumacząc jak trafić do tego miejsca. Pokazywał mu charakterystyczne punkt, które akurat mijali i które na początku pomogą mu się orientować w przestrzeni.

– Później nawet jakby cię wyrzucili w środku lasu, będziesz wiedział, gdzie jesteś i jak trafić do domu. – Powiedział dumnie. – Wszystkiego się nauczysz.

Im bliżej domu się znajdowali, tym coraz niepewnej się czuł. Nie wrócił na noc do domu, współlokatorzy mogą go wypytywać. Poza tym czeka go jeszcze rozmowa z lekarzem i rodzicami. Niezbyt optymistycznie wyglądało jego kilka najbliższych dni.

– Levi, czy ja mogę być niebezpieczny dla innych? – Spytał, gdy wychodziliśmy z lasu.

– Twoje hormony przez jakiś czas będą buzować, przez co łatwiej będziesz się denerwował. W tej chwili na pewno jesteś już nieco silniejszy od przeciętnego człowieka, więc z rękoczynami również radziłbym uważać. – Stwierdził, po namyśle. – Ale jeśli boisz się, że w napadzie wściekłości ich zjesz, to nie masz się o co martwić. Nie szalejemy na widok ludzkiej krwi czy takie tam. Jednak ten zapach może kusić. Ludzkie mięso jest smaczniejsze niż jakiegokolwiek zwierzęcia.

– Zabiłeś już kogoś? – Spojrzał na niego z lekko przerażony.

– To raczej nie rozmowa na teraz. Ale ogólnie miałem okazję jeść już ludzkie mięso. – Mówił, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie. – Ale każdego w końcu czeka jego pierwsze morderstwo. Najpierw zwierzę, a kiedyś człowiek.

Wcale mu się to nie podobało. Pokręcił głową, starając się odrzucić od siebie myśli związane z morderstwem z zimną krwią.

– Liam, daj na chwilę telefon.

Nie zatrzymując się wyciągnął urządzenie z kieszeni i podał je przyjacielowi.

– Wpiszę ci nasze numery. Czasami nie łatwo się jest do nas dodzwonić, ale w razie problemów nie wahaj się dzwonić do każdego po kolei, jeśli zajdzie taka potrzeba.

– Dzięki. Za wszystko.

– Nie ma sprawy. W końcu od wczoraj jesteśmy jakby rodziną.

– Ich wszystkich miałeś na myśli, mówiąc o swojej rodzince. – Stwierdził.

– Taa... – Uśmiechnął się kwadratowo.

– A ten wujek to Ethan?

– Zgadłeś. – Przyznał, po czym jego mina spoważniała. – Ale proszę cię, uważaj na niego.

– Powtarzasz się.

W końcu stanęli pod domem bruneta.

– To powodzenia. – Pożegnał się. – A i jeszcze jedno! Jakbyś chciał skracać sobie drogę do lasu przez pastwiska to uważaj na psy. Te pasterskie collie raczej nic nam nie zrobią, ale kilka osób tutaj ma ałabaje do pilnowania. One wyczuwają u nas wilka nawet w ludzkiej skórze. Nie zbliżałbym się do nich.

To była dosyć cenna uwaga. Skinął głową na znak, że zrozumiał ostrzeżenie.

Liam niepewnie spojrzał na drzwi wejściowe. Cieszył się, że w obecnej sytuacji nie mieszkał z rodzicami. Dobra, nie ma co tego przedłużać. Przecież i tak w końcu będzie musiał tam wejść.

Wziął głęboki wdech, wkładając klucze do zamka. Gdy wszedłem do środka, od razu napotkał wzrok współlokatorów, wychylających się z salonu. Trochę liczył na to, że będą w pracy.

– Wróciłem. – Mruknął, kierując się w stronę swojego pokoju.

– Nie strasz nas tak. – Rzucił luźno jeden z mężczyzn. – Nigdy nie wychodziłeś na tak długo bez słowa. Już się zastanawialiśmy czy szukać nowego współlokatora.

– Sorka.

Wszyscy wymienili uśmiechy między sobą, po czym wrócili do przerwanych zajęć. Liam zamknął się w swoim pokoju. Chociaż pragnął jeszcze chwili odpoczynku to chciał mieć jeszcze jedną sprawę z głowy. Wziął głęboki wdech i wybrał numer do doktora Grassa.

– Dzień dobry i proszę nie panikować jak moi rodzice. – Powiedział na wstępie. – Czuję się dobrze.

Mężczyzna po drugiej stronie od razu zaczął tłumaczyć mu, że jego wyniki są bardzo niepokojące. Pytał go o to jaki tryb życia teraz prowadzi czy bierze leki, jakie objawy odczuwał i o wydarzenia sprzed trafienia do szpitala.

W tej chwili postanowił się chwycić jednej teorii, w którą do końca nie wierzył. Jednak był to dobry moment na jej sprawdzenie.

– Doktorze, zróbmy tak. Zgodzę się na echo serca zwykłe i wysiłkowe. Jeżeli wyniki będą złe, zgodzę się na dalsze badania. – Oznajmił, wiedząc, że tego wszyscy od niego oczekiwali. Dalszej diagnostyki. – Ale jeśli z badań nic nie wyniknie to dacie mi wszyscy spokój.

Miał nadzieję, że to wszystko zakończy. Według Leviego, na cokolwiek chorował to po zostaniu wilkiem, wyzdrowiał. Sam w to za bardzo nie wierzył, jednak miał nadzieję, że chociaż to podstawowe badanie da mu jakąś odpowiedź. Już na tym etapie wcześniej wychodziły nieprawidłowości.

Miał nadzieję, że jego plan wypali, bo w przeciwnym razie może być nieciekawie. Przecież potrafiąc zmienić się w ogromną bestię, raczej nie będzie miał takich samych wyników krwi jak normalni ludzie. Na pewno musiało się coś zmienić. Wolałby uniknąć tego typu diagnostyki.

– Dobrze. Umówię cię na badania jeszcze w tym tygodniu. Tak będzie szybciej.

Szybko... Jednak wiedziałem, że jeżeli tak powiedział, to wykorzysta jakieś znajomości bym dostał się na badania jak najszybciej. Poza tym przy moich dotychczasowych wynikach pewnie byłem jednym z pacjentów z pierwszeństwem.

__________________________

Zaczęło się więcej dziać. Poznaliście pobieżnie już całą watahę. 

Wszyscy wyraźnie trzymają się na dystans z Ethanem, którego Liam na razie nie rozumie. A znowuż nasz srebrny wilkczek zdaje się mieć większy próg cierpliwości do najnowszego wilka w rodzinie. Czy Liam okaże się być jedynym, który będzie umiał do niego dotrzeć?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top