14

Wylądowali w Nowym Jorku o godzinie dziewiętnastej czasu lokalnego. Mieli zatem całe dwadzieścia cztery godziny do bankietu w jednym z wieżowców D/M.

Odbierając swoje walizki, zmęczeni wyszli przed lotnisko, gdzie stało mnóstwo żółtych taksówek.

— Jutro bankiet, pamiętaj — oznajmił Macaulay. — Wyślę ci później wiadomość z konkretnymi informacjami. Do widzenia, Hope — pożegnał się, idąc sam do jednej z żółtych taksówek. Chciał wrócić spokojnie do domu i wyspać się po męczącym locie. Zniknął z ich pola widzenia po kilku sekundach.
Blondynka pożegnała się jeszcze z Hoganem i jego asystentem (pomijając irytującą Florence) i również wsiadła do jednej z taksówek.
Podając kierowcy adres, odjechała spod lotniska.

W tym samym czasie Macaulay siedzący na tylnych siedzenia taksówki, rozmyślał o swojej narzeczonej, którą bardziej traktował jako dziewczynę. Podziękował kierowcy, gdy zatrzymał się już pod jego willą w bogatej dzielnicy Nowego Jorku.

Odebrał walizkę i wszedł na swoją posiadłość. Przygotował się, że zaraz będzie musiał rozmawiać z kobietą, która z nim mieszkała. Wpisał kod do drzwi, po czym wszedł do środka. Odstawiając walizkę w dużym holu, spojrzał w stronę salonu, szukając wzrokiem blondynki.

— Zahir? — Usłyszał głos, dobiegający ze schodów tuż za nim.

Odwrócił się, patrząc na elegancko ubraną Phoebe.

— Wychodzisz gdzieś? — spytał.

— Tak. Mam spotkanie z przyjaciółkami — mruknęła radośnie. — Ale jutro pójdę z tobą na ten bankiet.

— Dobrze. — Skinął, ściągając marynarkę i wszedł do salonu.

Hope dojechała pod wieżowiec, dziękując taksówkarzowi. Z walizką stanęła przed wysokościowcem, patrząc w górę. Nagle z nieba runął deszcz, pozbawiając ją suchej nitki.
Wbiegła do środka, od razu kierując się do windy. Wjechała na swoje piętro, dreptając pod drzwi mieszkania. Szarpiąc się z torebką w celu odnalezienia kluczy, po pięciu minutach wygrała.

Hogan wraz z Corentinem dojechali pod hotel należący również do D/M. Florence towarzyszyła im, będąc pod opieką Neila, ponieważ była dyrektorką hotelu "Rose Gold" w Tajlandii, który był jego obowiązkiem.
Starsza kobieta z recepcji podała im trzy klucze do ich apartamentów. Boy hotelowy zabrał ich walizki, odnosząc do odpowiednich pokoi.

Wszyscy byli zmęczeni i jedyne, o czym marzyli to sen. Musieli być jutro wypoczęci na wielki bankiet, który zorganizował William wraz z asystentką Danielle. Przyjęcie miało być na sporą ilość gości, więc mieli poważne zadanie.

Zahir, gdy wziął już prysznic, zmęczony udał się do sypialni. Nie zamierzał czekać, aż jego narzeczona wróci, więc kładąc się na łóżku, szybko zasnął.

Hope po wykąpaniu się i przebraniu mokrych ubrań, udała się do kuchni, aby zrobić coś szybkiego na kolacje. W samolocie posiłki były średnie i niechętnie jadło się podczas turbulencji. Zrobiła szybko tosty z serem, ponieważ jej powieki już odmawiały posłuszeństwa. Ciepła herbatka i mogła już jeść kolacje.

Hogan po uzgodnieniu z Corentinem paru kwestii wrócił do swojego pokoju hotelowego. Ściągając irytujący garnitur, rzucił go w kąt, kierując się do łazienki.

W tym samym czasie Corentin udał się do Florence. Uzgadniając z nią parę spraw ich tajnych interesów, nie wahał się ani trochę. Ktoś, kto na pozór był idealny, posiadał wiele twarzy.

***

Przygotowania do bankietu wciąż trwały pod nadzorem odpowiedzialnego Pinea. W tym czasie Danielle jego asystentka, jak i równie partnerka życiowa wybierała suknie na wieczór. Bankiet rozpoczynał się o dziewiętnastej.

Brunetka krążyła po centrum handlowym, szukając kreacji. Chciała zrobić dobre wrażenie na reszcie właścicieli Direction Management, przyjaciołach Williama. Z tego, co udało jej się dowiedzieć, Lewis miał przybyć z dziewczyną, w której był szaleńczo zakochany.

Zahir przygotowywał garnitur, słuchając narzekań narzeczonej, która nie mogła zdecydować się na suknie. Jej dylemat był pomiędzy małą czarną a rozkloszowaną morelową. Gdy wybrała już czarną, przystąpiła do dalszych zadań, irytując mulata swoim gadaniem.

Czas do bankietu leciał w zabójczym tempie. Hope przygotowywana przez przyjaciółkę Kendall, nie mogła narzekać. Dziewczyna zrobiła jej cudowny, delikatny makijaż, jak i przepiękną fryzurę i dodatkowo wybrała sukienkę, pasującą do eleganckiego spotkania.
Czarno żółta sukienka z czarnymi szpilkami była dla niej idealna. Wszystko, co nosiła była wręcz stworzone dla jej figury. Blondynka będąc już przygotowaną, ruszyła wolnym krokiem do samochodu przyjaciółki, która miała ją odwieźć.

— Czuję się... dziwnie? — mruknęła blondynka, poprawiając czarny żakiet na swoich ramionach.

— Wyglądasz super! Ten cały Zahary zemdleje na twój widok! — pisnęła, chichocząc.

— *Zahir — poprawiła ją, przewracając oczami.

— Dobra, dobra. — Wcisnęła pedał gazu, chcąc szybciej zawieść ją pod największy w Nowym Jorku hotel D/M, gdzie na szczycie miał się odbyć bankiet.

Goście przyjeżdżali swoimi samochodami, wręczając klucze mężczyznom, aby zaparkowali je na chronionym parkingu dla gości D/M.
Kendall wyszła wraz z przyjaciółką z samochodu, podając mężczyźnie klucze.
Była tutaj tylko dlatego, że jej chłopak również był zaproszony na ten bankiet.

McRae powolnym krokiem weszła do wieżowca, kierując się wzdłuż ciemnego korytarza. Wnętrze budynku urządzone było w ciemnych kolorach z drobnymi przejawami jasnych odcieni.
Podeszła wraz z przyjaciółką do windy, czekając, aż się otworzy.
Hope cieszyła się, że będzie tutaj ze swoją najlepszą przyjaciółką. Po otwarciu windy weszły do środka, wciskając na panelu ostatnie piętro.

Opuściły klaustrofobiczne pomieszczenie, kierując się do szklanych drzwi wprowadzających do sali zajmującej 90% tego piętra, z czego 10% to łazienki, a hotele dla gości są piętro oraz dwa niżej.

Wchodząc do środka, stanęły w miejscu, podziwiając to, co przed ich oczami zostało stworzone przez Pinea.
Mnóstwo gości bawiących się z kieliszkami napojów, szklane stoły w oddali, aby przybysze mogli powstrzymać głód poprzez włoskie dania.

Cały wystrój dopełniały kryształowe dodatki oraz efekty sprawiające jakby małe, świecące płatki śniegów opadały na nich. Z okazji zbliżających się świąt, które były za miesiąc, wielka kryształowa choinka, również znalazła tutaj swoje miejsce.

— Woah postarał się ten Will — powiedziała zauroczona Kenny.

— Też tak myślę. — Usłyszały za sobą ten mocny, ochrypły męski głos, który tak bardzo lubiła słuchać.

====================================================================================

Będzie miło, jeśli zostawisz po sobie gwiazdkę albo komentarz. 👔💸⌚️🏙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top