Koniec zabawy
****16.10 czasu neutralnego miasta (17.10)****
Pov. Rosja
Jechałem jak najszybciej do miejsca spotkania. Zaniepokoiłem się nie tylko tym, że umówił się ze mną w tej okolicy, ale także naszą krótką rozmową odbytą przez telefon. Ame bez większego wyjaśnienia powiedział bym spotkał się z nim na lotnisku jeżeli chcę odpowiedzi. Dlaczego mi to robi? Oczywiście, że pragnę wyjaśnień. Skręciłem i przejechałem bez problemu przez bramę. Kiedy podczas naszego ostatniego spotkania go odepchnąłem od siebie odczuwałem jednocześnie wściekłość, gorycz i smutek z mojej niemocy ale wszystko zamarło kiedy zobaczyłem wchodzącego do kuchni Chucherka. Był.... inny. Nie umiem tego wytłumaczyć ale ta jego inność mnie przeraziła powodując u mnie zamarcie wszystkich kotłujących się emocji. Może zachowywał się spokojnie ale w jego oczach wydobywał się chłód. Mógłbym przysiąść, że taki sam jaki widziałem w lustrze zanim poznałem Amerykę. Chciałem już w tedy z nim porozmawiać ale przez oniemienie i brak czasu wyszedłem z jego mieszkania. Popełniłem błąd. Może później dzwoniłem do Ameryki ale zawsze mówił zwięźle i krótko a ja będąc zmęczony przez pracę i natłok obowiązków, które nieoczekiwanie spadły na mnie nie zauważyłem tego. Nie wybaczę sobie tego, że od trzech dni nie mogłem się z nim spotkać aż do tej pory.
W końcu dojeżdżając do małego lotniska zobaczyłem przygotowany do startu samolot odrzutowy. Co on chce zrobić? Zaparkowałem samochód w holu i gasząc silnik wysiadłem z niego.
R: Ame! – Zawołałem. Ale nikogo nie było w polu mojego wzroku.
R: Аме! – Powtórzyłem obracając się czując narastający niepokój.
A: Jednak przyszedłeś. – Powiedział wyłaniając się zza samolotu mając na sobie czarną skórzaną kurtkę i tego samego koloru spodnie oraz buty.
R: Chucherko. – Zobaczywszy, że nic mu nie jest kamień spadł mi z serca.
R: Co się dzieje? – Podchodząc do Ame chwyciłem go za ramiona lecz czując jak lekko się wzdrygnął od mojego dotyku poluźniłem uścisk.
R: Czy coś się stało? Dlaczego chciałeś tutaj się spotkać i czemu masz przygotowany samolot? – Wypytywałem się patrząc na jego twarz, która była nad wyraz spokojna z przeciwieństwie do moich uczuć. Prychnął.
A: Spokojnie. Nie wszystko naraz. – Powiedział strącając moje ręce z siebie.
A: Odpowiem na wszystkie nurtujące cię pytania, ale najpierw wsiądźmy. – Po tych słowach odwrócił się w stronę samolotu. Widząc jak odchodzi ode mnie odruchowo chwyciłem za nadgarstek Ame, który kolejny raz po moim dotyku napiął mięśnie. Czy to się pogłębiło?
R: Chucherko. – Zacząłem i próbując zapanować nad niepokojem przełknąłem ślinę. Jednak to nie pomogło a moje serce zaczęło bić jak szalone. Nie dam mu odejść jeśli ze mną nie porozmawia tu i teraz.
R: Dzwoniłem do ciebie dwa razy ale za każdym razem mówiłeś bym zadzwonił za godzinę a teraz mi mówisz bym bez wyjaśnienia wsiadł do samolotu? Powiedz mi jak w takiej sytuacji mam być spokojny? – Ame nadal nie odwrócił się w moją stronę a przez jego małomówność moje emocje szalały we mnie jak dzikie konie. Mów do mnie.
R: Wiem, że nasza sytuacja jest dość skomplikowana i męcząca, ale dzisiaj dzięki planowi możliwe, że w końcu coś ruszy w dobrym kierunku. Wierzę, że Brazylia i pozostali poradzą sobie z zadaniem więc proszę nie rób nic pochopnie. – Teraz czuję, że przez te trzy dni oddaliłem się od Ameryki. Jednak powinienem w tedy zostać i nie odstąpić go o krok nawet jakby to oznaczało wyrzucenie mnie z pracy i zostanie bez dachu nad głową. Wtedy chociaż bym był blisko Chucherka, ale jeżeli mamy teraz czas może mi się uda wszystko wyjaśnić i wyprostować by uspokoić moje lęki. Widziałem jak Ame powoli odwraca się w moim kierunku.
R: Nie miałem wcześniej czasu z tobą się spotkać zawalony robotą i obowiązkami i za to cię przepraszam, ale teraz cię proszę być ze mną porozmawiał bo czuję, że cię uraziłem podczas naszego ostatniego spotkania. - Po moich słowach usłyszałem cichy śmiech Ame. Zdziwiony jego reakcją patrzyłem z wielkimi oczami jak całkowicie się odwraca w moją stronę a na jego twarzy pojawia się uśmiech.
A: O nie, nie, Rosjo. – Zaczął i chwyciwszy moją rękę wziął ją w dłonie i zamknął w lekkim uścisku.
A: Jesteś niezastąpiony i w żaden sposób mnie nie uraziłeś, tylko... Będąc w innej sytuacji niż zazwyczaj musiałem się do niej przyzwyczaić. – Zdanie, które wypowiedział było dla mnie nie jasne i zbyt abstrakcyjne bym od razu zrozumiał. Stwierdziłem jednak, że ma to związek z całą tą sytuacją, która zawaliła jego cały dotychczasowy świat.
A: Przez nią też nie mogę stać bezczynnie. – Na jego słowa zląkłem się i spojrzałem w jego oczy. Nie miał okularów prze co widziałem w nich ten sam chłód, który przeszył mnie niepokojem.
R: Po to jest ten samolot? – Nie odpowiedział ale wyczułem, że odpowiedź jest twierdząca. Czemu? Czemu w takiej chwili chce mnie opuścić?
R: Chucherko. – Zacząłem chwytając w mocnym uścisku jego ręce a moje serce jeszcze szybciej zaczęło bić.
R: Nie wiem gdzie chcesz lecieć ale nie musisz tego robić. Jestem świadomy, że czujesz się uwięziony przez ciągłe chowanie się przed ludźmi mojego i twojego ojca ale nic nie rób pochopnie. Też mam dość nieustannego krycia się i nie możności bycia z tobą ale to dla naszego dobra. – Nie chcę by mnie opuścił.
A: Naprawdę sądzisz, że to dla naszego dobra? – Zapytał a ja spuściłem głowę. Powiedziałem co prawda tylko by go odwieść od lotu lecz nie wiem czy tak sądzę. Gubię się a on mi tego nie ułatwia dając mi więcej pytań.
A: Przecież sam widzisz, że to nas rani i powoli prowadzi do destrukcji. – Milczałem. Nie wiem co mam powiedzieć. Widzę to jak najbardziej ale, żeby od razu stąd uciekać?
A: Jednak nie lękaj się nie opuszczę cię. Lecę nie tylko by poczuć się wolnym ale nim być. – Zmarszczyłem brwi.
R: Co chcesz zrobić? – Zapytałem z lękiem.
A: Chcę stawić czoła ze swoim koszmarem. – Spojrzałem na Ame z wielkimi oczami. Wiem co u niego znaczy koszmar ale nadal nie dowierzałem.
R: Chcesz lecieć do Moskwy? – Proszę powiedz że się mylę.
A: Taki mam zamiar. – Na jego odpowiedź chwyciłem go za ramiona i przybliżyłem Chucherka do siebie.
R: Nie pozwalam. – Powiedziałem twardo. On jednak naprężając mięśnie pod moim dotykiem nie zrobił żadnego ruchu mając ten niepokojący spokój na twarzy.
R: Chucherko czy ty siebie słyszysz? – Zapytałem intensywnie patrząc się na jego twarz.
R: Wiem, że zadał ci okropną i niewybaczalną rzecz, którą ja nawet nie mogę wyobrazić i przez niego masz koszmary, ale nie pozwolę byś leciał na pewną śmierć! Pamiętaj, że nie tylko ty chcesz dopaść ZSRR'a! – Czułem jak moje serce zaraz oszaleje.
A: Oni nie przeżyli tego co my Rosja. – Jego słowa przeszyły mój umysł.
R: To jest szaleństwo! – Wykrzyczałem. Nie chciałem mu przyznawać racji ale mówi prawdę. Nie zaznali bólu poznania prawdziwej strony ZSRR'a. Jego okrucieństwa i bezduszności, ale właśnie przez to powstał nasz plan by nikt tego nie uświadczył.
R: Co ty chcesz tak naprawdę zrobić kiedy tam przybędziesz? Zastanawiałeś się nad tym w ogóle?! – Ogarnięty lękiem, niepokojem i złością zacząłem szybko oddychać. Przez chwilę staliśmy w milczeniu nim się odezwał.
A: Zastanawiałem się i to wiele razy, a po naszym ostatnim spotkaniu jeszcze bardziej. Lecz tu nie chodzi o zemstę ani podobną rzecz, w której napędem jest gniew. Tu chodzi o naszą przyszłość. – Przerwał a mnie brała rozpacz. Nie rozumiem.
R: O czym ty mówisz?! - Powiedz proszę. Poczułem jak Chucherko przyłożył swoją dłoń na mojej piersi
A: Przecież to czujesz. – Rzekł wpatrując się we mnie.
A: Tak samo mocno jak ja pragniesz upadku człowieka, który prawie nas zniszczył.
R: Chyba nie chcesz...
A: Nie. – Przerwał mi a ja wstrzymałem oddech.
A: Powiedziałem ci, że to nie z zemsty. Choć pragnę by zadając mu okrutne męki wypruć go z nadziei i zostawić na pewną śmierć to nie stanę się taki jak on. – Mówił pewnym i spokojnym głosem.
A: Chcę stanąć naprzeciwko niego i pokazać mu, że nie ważne co zrobi nie zniszczy mojego ducha. Nie ja jego powinienem się bać lecz on mnie.– Pokręciłem głową. Coraz bardziej nie wiem co ma w głowie a już tym bardziej co ja mam o tym myśleć.
R: Nie możesz tego zrobić jak już nie będzie ci mógł zrobić krzywdy? – Zapytałem już tylko z nadziei i desperacji, że może zdołam go jakoś od tego odciągnąć.
A: Może tego nie widzisz ale powiedz mi. Czy nawet jak zamkną twojego ojca w więzieniu i będziemy mogli być razem zaznamy tak naprawdę spokój? – Zaczął a ja nawet nie mogłem mu zaprzeczyć.
A: Koszmary ciągle będą nas prześladować. Może to minie, ale ile będziemy czekać aż samoistnie zatrą się i znikną? – Nie odpowiedziałem ale w głębi duszy mu przyznałem rację. Ile będę czekał na to by jego jak i moje koszmary, lęki zniknęły? Ile będę czekał nim przestanę się bać o Amerykę? Ścisnąłem bardziej ramiona Chucherka. Ile mam czekać aż bez lęku będę mógł go dotkną nie zadając mu bólu?
A: Dlatego lecę. - Powiedział stanowczo a ja już nie miałem siły go powstrzymywać.
A: Lecz nie tylko chciałem się z tobą spotkać by ci to powiedzieć ale dać ci wybór. – Na te słowa spojrzałem na niego a on położył swoją dłoń na moim ramieniu.
A: Możesz zostać i czekać na mnie lub lecieć ze mną by RAZEM w końcu uwolnić się od nękających nas cieni. – Jego spokój i determinacja przytłoczyły mnie przez to niewytrzymując tego ciężaru przytuliłem go. Nie wiem co myśleć. Próbowałem dać wszystkie za i przeciw, ale to nie miało już sensu. Pragnąłem tego samego co Ame a jego argumenty już kiedy je wypowiedział przekonywały mnie do jego racji.
R: Dlaczego mi to robisz? – Powiedziałem wzdychając na moją bezradność. Tak bardzo cię kocham.
R: Dlaczego mi dajesz wybór, w który wiesz co wybiorę? – Kiedy od niego się odsunąłem zobaczyłem jego oczy, ale nie te zimne i nieczułe przy których zamieram lecz, te które tak mocno pokochałem. Choć możemy wtargnąć podczas planu, ZSRR nic nam nie zrobi jeżeli Ameryka będzie moim towarzyszem na bankiecie.Chociaż jest chłodny nie tknie Chucherka przy gościach. Ma swoje zasady. Ame ma rację nie możemy czekać aż zjawy same nas opuszczą. Sami musimy stanąć im naprzeciw. Byłem, jestem i będę twoim cieniem, którego boich się najbardziej. Tak mu powiedziałem i tak też zrobię.
Nagle Ameryka zrobił krok w tył i wyciągnął do mnie rękę.
A: To jaka jest twoja odpowiedź? – Zapytał patrząc się na mnie. Głęboko westchnąłem.
R: Obiecałem, że będę przy tobie trwać i nie zamierzam tego zmieniać.
****17.17 czasu moskiewskiego****
Pov. Białoruś
Obserwując ZSRR'a razem z Ukrainą witaliśmy się z pozostałymi gośćmi. Byli to prawie sami wiekowi ludzie a tylko niewielka część zaproszonych składająca się z ich synów lub wnuków była w młodym wieku. Niekiedy wdawałyśmy się w swobodną dyskusję między nimi by mieć lepszy widok na ojca. Jednak niektórzy byli dość nachalni w rozmowie i można było wyczuć, że ubiegali się o nasze względy. Bawiło mnie to ponieważ przez ich snobność myślą, że jak mając wysokie stanowiska i Bóg wie co osiągnęli mają u nas jakieś szanse. Głupota. Może niewielka część ludzi wie kogo jesteśmy córkami, ale nie ważne kim są i czym się zajmują, nie zdobędą moich względów ponieważ urodzili się jako „normalni". Nie mam nic do nich jednak żyjemy w różnych światach gdzie ich istnienie jest dla Flagowców jak krótka chwila, która szybko przemija. Nie widzę więc sensu wdawać się z nimi w głębokie relacje a zwłaszcza miłość. Idąc wzdłuż wielkiego salonu z Ukrainą rozglądałam się po pomieszczeniu gdy nagle ktoś mnie potrącił przez to straciłam równowagę.
n: Мне очень Panią przepraszam. – Powiedział chłopak łapiąc mnie lekko na ramiona bym nie spadła. Gdy spojrzałam w jego stronę na chwilę straciłam mowę. Przez blond włosy i zielone oczy lokaja przypominał kogoś bardzo mi bliskiego. Otrząsnęłam się gdy mnie puścił.
Bia: Lepiej Быть осторожен. – Zaczęłam na co spuścił głowę by nie patrzył się na mnie. Jak przystało na jego stanowisko. Lecz przez to, że mi go przypominał nie miałam serca go wydawać. Zrobiłabym też niepotrzebne zamieszanie a to by nie pomogło w obserwacji ZSRR'a.
B: Я должен donieść o twojej nieuwadze. Jednak widząc, że ci przykro nie zrobię tego. – Powiedziałam z wyniosłością.
B: Ale na przyszłość, посмотри куда ты ступаешь.
N: Большое Pani dziękuję.– Skłonił się z uniżeniem, a kiedy się wyprostował nasze spojrzenia się spotkały i poczułam przez chwilę lekki ucisk w klatce.
N: Я буду смотреть внимательно.(Teraz będę uważnie patrzeć.) – Po tych słowach odszedł.
U: Wszystko dobrze? – Zapytała Ukraina.
Bia: Ды. – Odpowiedziałam siostrze. Patrząc jeszcze przez chwilę na „normalnego" widziałam jak drugi lokaj zawoławszy go rozmówił się z nim. On z zakłopotania podrapał się po głowie i przeprosił. Mimowolnie uśmiechnęłam się w duchu. Przypomina mi go. Oderwałam się od niego wzrok i znów zaczęłam się rozglądać po sali. Może nie lubię tej posiadłości, ale wracam tu tylko dla kilku wspomnień, które przypominają mi, że w tym domu mogło narodzić się szczęście, które już dawno znikło. Jak dosięgnie ZSRR'a sprawiedliwość doprowadzę do tego by ta posiadłość narodziła się na nowo jak feniks. W płomieniach. Westchnęłam. Dlatego też od dłuższego czasu denerwuję się o Flagowców, którzy weszli do tego domu. Plan jest ścisły i przemyślany w większej mierze dzięki Niemcowi, ale niepokoję się o kompetentność Polski i Brazylii. Jak zdołałam zauważyć są impulsywni i spontaniczni, zwłaszcza Polska, a to nie wróży dobrze przebiegu planu. Jednak ufam Niemcowi, który zna ich dłużej ode mnie. Jest dokładny i szczegółowy więc nie wybrałby niekompetentnych ludzi. Jednak rozmawiając z kolejnymi gośćmi zaciskałam dłoń w pięść ze zdenerwowania czując jak moje ręce w rękawiczkach stają się chłodniejsze. Nie ważne jak będę to argumentować martwię się o nich. Nagle poczułam czyjąś dłoń na mojej. Była to Ukraina. Nikt tego nie zauważył ponieważ będąc blisko siebie suknie wszystko zasłaniały. W duszy podziękowałam jej za ten gest i mocniej splotłam nasze palce w uścisku. W pewnym stopniu uspokoiło to moje myśli lecz nie na długo przez pewien chłodny niski głos.
ZSRR: Беларусь, Украина. – Powiedział a odwracając się do ojca zobaczyłyśmy jego osobę. Lekko skiną głowę na co my odpowiedziałyśmy dygnięciem. Był ubrany w białą koszulę i czarne spodnie a pod szyją zawiązany miał czerwony krawat. Na to wszystko założył schludny zielony płaszcz z podniesionym kołnierzem a na prawym oku majaczyła opaska z precyzyjnie wyhaftowanym złotą nitką znak sierpa i młota.
ZSRR: Спасибо, że zaszczyciłyście swoją osobą ten dom.
U: Много хороших лет, Господь ZSRR. My też czujemy się zaszczycone, że ten kolejny raz Pan nas zaprosił na to большое событие. – Powiedziała Ukraina jako, że jest starsza ode mnie. Tradycje.
ZSRR: Я надеюсь, że miło spędzacie ten wieczór.
U: Конечно. Jak zawsze zorganizowałeś wspaniały bankiet.
ZSRR: Рад слышать a czy podróż dobrze przebiegła? – Zapytał, ale nim Ukraina cokolwiek odpowiedziała do ZSRR'a podszedł mężczyzna w czarnym płaszczu z czerwoną obramówką. Gdy człowiek przekazawszy całą informację znikł w tłumie ZSRR od razu zwrócił się w naszą stronę.
ZSRR: Czy zechciałybyście иди со мной w pewne miejsce? – Od razu zaniepokoiłyśmy się tym pytaniem. Po tym co widziałyśmy może to źle wróżyć.
ZSRR: мне бы хотелось na osobności z wami porozmawiać. – Dyskretnie spojrzałam na siostrę, która też wyczuła zagrożenie ale nie odmówiła ponieważ inni goście też na nią zerkali.
U: O..Oczywiście. – Zająkała się i po jej słowach posłusznie poszłyśmy za ojcem. Zaprowadził nas do mniejszego salonu, w którym zazwyczaj gości swoich najbliższych sprzymierzeńców. Był tam kominek, kanapy, stolik i stół do pokera. Kiedy weszłyśmy nagle ludzie ZSRR'a zamknęli drzwi i pochwycili nas od tyłu.
B: Ojcze? - Chciałam się wyrwać lecz mężczyzna za mną trzymał mnie w mocnym uścisku.
B: Co to ma znaczyć? – Zapytałam ze złością. ZSRR mając chłód w oku spokojnie odpowiedział.
ZSRR: Chyba nie myślałyście, że dam się tak łatwo oszukać? – Znów szarpnęłam ręce lecz nie dało to nic.
Bia: Nie wiem o czym mówisz. – Powiedziałam chłodnym i opanowanym tonem. Rozglądając się za potencjalną ucieczką.
ZSRR: Oczywiście, że wiesz tylko nie chcesz się przyznać. – Zaczął.
ZSRR: Może umiesz grać lecz mnie nie oszukasz. – Odsunął się do nas przez co zmienił moje plany.
ZSRR: Wiem z kim przyjechałyście. – Jego słowa mnie zdziwiły lecz nie dałam się rozproszyć. Stanąwszy szpilką na nodze mężczyzny rozluźnił uścisk i nie dając mu czasu chwytając go za ręce walnęłam go w szczękę tylną częścią głowy. Tamten zatoczył się i jeszcze posyłając mu kopniaka w brzuch upadł na ziemię a wziąwszy w zamachu chustkę rzuciłam nią w człowieka, który trzymał Ukrainę. Pochwycił materiał i od razu dostał wazonem w głowę. Kolejna postać chciała mnie pochwycić lecz zdołałam zrobić unik i mu dowalić. Nie tracąc chwili chwyciłam rękę Ukrainy i przyciągnęłam ją do siebie. Ludzie ZSRR'a niebezpiecznie podchodzili do mnie i odcinając nam drogę ucieczki przyparli nas do komina. Niech to. Nie mając pomysłu chwyciłam za pogrzebacz stojący koło siostry i zasłaniając ją swoim ciałem wyciągnęłam broń w stronę „normalnych" głęboko oddychając.
ZSRR: Koniec tej zabawy. – Powiedział ojciec stojąc z boku przypatrując cię całej tej sytuacji a po jego słowach „normalni" wyciągnęli pistolety. Stałam z wyciągniętą bronią przez chwilę nim stwierdziłam z niezadowoleniem, że pogrzebacz nie ma szansy z bronią palną. Zaciskając dłoń by po chwili puścić żelastwo, które z brzękiem opadło na podłogę. Ludzie ojca szybko nas pochwycili zasłaniając nam oczy i zaczęli nas prowadzić w nieokreślone dla mnie miejsce.
Pov. Polska
Skuty i dość mocno pobity klęczałem na środku pokoju, w którym moje wspomnienia oszalały, razem z dwoma „normalnymi" w płaszczach. Beznadzieja. Kiedy usłyszeliśmy z Brazylią jak ludzie idą w naszą stronę skryliśmy się za winklem by i ich zaskoczyć. Może to się udało i dwóch obezwładniliśmy lecz było ich więcej. Zaczęli do nas strzelać a nie mając broni wzięliśmy karabiny nieprzytomnym. Kilku zraniliśmy jednak ich przybywało a nam brakowało amunicji i pomysłów. Pośród strzałów i szczęku kul wbijających się w ścianę w ostatniej chwili wcisnąłem urządzenie SOS nim nas pochwycili. Mam nadzieję, że to coś da. Mocno nas pobili zanim skuli i zaprowadzili do osobnych miejsc. Jeżeli będą na Brazylii robić chore testy nie będę się cackał z policyjnym kodeksem i wszystkich wyrżnę. Klęcząc w milczeniu czując niekiedy krew w ustach po chwili zobaczyłem przez szklaną ścianę jak przechodzi dwóch ludzi w czarnych płaszczach prowadząc dziewczyny. Była to Białoruś i Ukraina, które miały zawiązane oczy. Wpatrując się jak „normalni" popychając wprowadzili je do pokoju zdejmując im opaski analizowałem sytuację. Jednaj wezbrała we mnie wściekłość kiedy do pomieszczenia weszła wysoka postać.
P: Patrzcie kto się pojawił? – Powiedziałem szyderczo przez to dostałem w głowę od człowieka stojącego za mną. Lecz to mnie nie powstrzymało dalej mówić patrząc z nienawiścią na ZSRR'a.
P: Może ty mi powiesz gdzie zabrałeś Brazylię i co chcesz z nami zrobić? Bo twoi ludzie są mało rozmowni. – Jednak ZSRR nie odpowiedział tylko gestem nakazał by Białoruś i Ukrainę posadzić koło mnie.
P: Ale widzę, że ty jak zawsze jesteś też małomówny. – „Normalny' chciał kolejny raz mi przyłożyć lecz ZSRR gestem go powstrzymał. Zmrużyłem oczy na jego kamienną i pełną szram twarz czekając na jego ruch. Soviet powoli wyciągnął rękę a jeden z jego ludzi podał mu plik dokumentów. Po tym nakazał wyjść swoim ludziom by zostawili go z nami sam. Może dzięki temu mamy jakieś szanse na wyjście z tego. Kiedy „normalni" zniknęli w cieniu usłyszałem głos ZSRR'a.
ZSRR: Nie muszę ci wszystko mówić Polsko. – Powiedział patrząc się na papiery.
ZSRR: Mieliście naprawdę dopracowany plan a ty go zepsułeś. – Zacisnąłem zęby wściekłości. Nawet niech teraz się nie szczyci swoimi szpiegami. Wiem jak działają przez co coraz bardziej się niepokoję o Brazylię. Jednak nie będzie mnie ten chory człowiek oceniał.
Bia: O czym on mówi? – Choć czułem w sobie złość na jej pytanie poczułem lekki wstyd. Cholera. Naprawdę zniszczyłem już od podstaw jej i Niemca plan, który z dokładnością omawiali i przemyśleli. To moja wina lecz jeżeli przeze mnie ich pochwycili to teraz muszę ich uwolnić. Wolę już zginąć ratując przyjaciół niż dać im zostać szczurem laboratoryjnym Sovieta. Choć pewnie to by się nie spodobało Niemcowi.
ZSRR: Widzisz moja droga córko. – Zaczął a ja patrząc z pode łba na ZSRR'a zacząłem próby uwolnienia się lecz kajdanki były dość solidne.
ZSRR: Twoi przyjaciele wtargnęli do mojej posiadłości myszkując po niej bez nakazu. Ogłuszyli dwóch moich ludzi a okradając ich z własności weszli do mojego prywatnego pomieszczenia. Na koniec zranili kilku moich strażników nim ich schwytano. – Białoruś popatrzyła na mnie z niedowierzaniem. Prychnąłem.
P: Nie ważne co zrobiliśmy policja już tu jedzie. – Powiedziałem nadal próbując uwolnić ręce z kajdan. Nie mogąc jednak tego zrobić narastała we mnie wściekłość i zacząłem głęboko oddychać.
P: Jeśli zobaczą co ty tu robisz z Flagowcami w końcu dostaniesz sprawiedliwy wymiar kary. – Powiedziałem przez zęby ruszając coraz mocniej okowami. Lecz bardziej wpadałem w złość niż się uwalniałem. Oddychaj.
ZSRR: Myślisz, że nie miałem już tutaj wtargnięć policji? – Zapytał stojąc nade mną patrząc się swoim jednym okiem. Dlaczego ten kto mu wydłubał jedno oko nie zrobił to samo z drugi?
ZSRR: Nawet jak dotrą tutaj to i tak stwierdzą mnie za niewinnego a ciebie wsadzą za włam, niszczenie mienia i posiadanie broni. – Gotowało się we mnie a każde jego słowo nie pozwalało mi się skoncentrować na uwolnieniu siebie.
ZSRR: Czy myślisz, że posłuchają człowieka, który nic nie znaczy w tym świecie? – Po tym puściły mnie nerwy.
P: Ty hipokrycie! I ty niby uważasz się za prawego Flagowca?! – Wstałem by go zaatakować lecz coś mnie powstrzymało. Spojrzałem za siebie i okazało się, że mając kajdanki byłem jeszcze przywiązany łańcuchem do ściany. Cholera. Znów spojrzałem na ZSRR'a coraz ciężej oddychając czując ból mojej blizny ciągnącej się od czubka głowy wijąc się przez całe moje ciało aż do małego palca lewej stopy.
P: Już podczas wojny wiedziałem, że jesteś kanalią tego świata jak III Rzesza. Jednak nadal nie wierzę, że takie ścierwo jak ty jest ode mnie tylko o półtora wieku starszy! Nic dziwnego, że Cesarstwo nie chciało cię wypuścić z domu! – Wysyczałem na co na twarzy ZSRR'a pojawił się cień złości. Jednak kontem oka zauważyłem, że dziewczyny klęczące obok mnie patrzyły się na mnie i ZSRR'a z mieszaniną przerażenia i zaskoczenia. One nic nie wiedzą a cała ta sytuacja jest dla nich niezrozumiała. Wziąłem głębszy oddech. Muszę się opanować.
P: Nie ważne czy zdołasz to zatuszować znajdę sposób by to wszystko wyszło na jaw a twoje ścierwo trafiło do najgorszego więzienia i tam zdechło nawet jak też będę musiał tam iść. - Na moje słowa ZSRR zaśmiał się pod nosem.
ZSRR: Zawsze podobała mi się twoja postawa Polsko. – Zaczął mówiąc łagodnym aczkolwiek chłodnym głosem.
ZSRR: Gotowy poświęcić się za leprze jutro. – Jego jedyne oko zabłysło.
ZSRR: Czy tego cię nauczył ojciec nim przywiązali go do koni? – Na te słowa znów zagotowało się we mnie i spróbowałem na niego się rzucić lecz łańcuchy mocno trzymały. Kurwa, puść!
P: Nie masz prawa wspominać o moim ojcu. – Wysyczałem zaciskając pięści.
ZSRR: Jednak to dzięki tobie zacząłem interesować się naszą rasą. – Mówił powoli chodząc po pomieszczeniu.
ZSRR: Przez twoją historię zastanawiałem się czy Flagowiec może żyć bez obywateli. – Zatrzymał się.
ZSRR: Choć NRD jest pierwszym, który to dokonał dzięki mnie, nadal poszukuję udoskonalenia.
P: Udoskonalenia?! – Powtórzyłem przypominając moje niedawno utracone wspomnienia.
P: Pokroiłeś go w imię swoich chorych celów! – Wykrzyczałem.
ZSRR: W imię nauki. – Poprawił mnie przez co nie wytrzymałem. Czując w sobie furię napiąłem wszystkie mięśnie a krew w moich żyłach zaczęła szybko pulsować. Łańcuchy po moim gwałtownym szarpnięciu wreszcie puściły a na ciele poczułem chłodny powiew powietrza, który zawirował gdy w mgnieniu oka moja twarz pojawiła się centymetr od jego. Choć był cal ode mnie nie mogłem go dosięgnąć przez paraliż spowodowany wielkim bólem w boku.
ZSRR: W końcu mi je pokazałeś. – Wyszeptał do mojego ucha by po chwili jednym ruchem odrzucić mnie do tyłu. Teraz zauważyłem, że z moich pleców wyrasta para białych skrzydeł, które złagodziły upadek. Lecz nie napatrzyłem się tym widokiem ponieważ czując ból w boku na sekundę zamknąłem oczy i chwyciłem się za zranione miejsce gdzie po chwili pojawiła się krew. Powoli spojrzałem na ZSRR'a, który płócienną chustką ścierał moją krew z noża. Widząc ten widok gniew we mnie zawtórował i sprawił, że znów chciałem rzucić się na ZSRR'a lecz zanim cokolwiek zrobiłem wyją pistolet i wymierzył w moją stronę.
ZSRR: Widzę, że odzyskałeś jakimś cudem wspomnienia i z chęcią bym się dowiedział jak, ale inne sprawy mnie wzywają. Mam za niedługo gościa i nie dam wam przerwać tego spotkania. – Mówił nadal celując we mnie.
ZSRR: Zostawiłbym was tutaj ale w moim domu obowiązują pewne prawa, które nigdy nie łamię. – Zawiesił głos a broń wydała cichy dźwięk.
ZSRR: A pierwszą z nich jest, że nie toleruję darmozjadów. – Po tych słowach strzelił a do moich uszu doleciał przeraźliwy krzyk.
Bia: UKRAINA!
**********************************************************************************************
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top