P. LXXXVIII / SPRZEDAWCA KOSTEK DO ZMYWAREK VOL. 2

Zebranie Cuppoli zapowiadało się naprawdę nudno. Jak inaczej miałoby, skoro ich najbliższym celem było przepytanie tych wszystkich ludzi? Wszyscy jednak Hersztowie grzecznie zjawili się mniej więcej kwadrans przed wyznaczoną godziną i zajęli swoje miejsca. Każdy z nich bez problemu zauważył dwa wolne miejsca i brak dwóch kubków, co mogło sugerować, że nie wszyscy się dzisiaj pojawią. Harada nawet chciał spytać, o co chodziło i co się stało, ale delikatny, zaprzeczający ruch głowy Hayato, zdecydowanie go od tego odwiódł. Coś takiego było w ludziach, że każdy czuł potrzebę dorzucenia swoich trzech groszy do tematu, nawet jeśli został on już rozwałkowany bardziej niż ciasto przed świętami. Na szczęście ludzie posiadali jeszcze jedną, wyjątkowo przydatną w takich momentach rzecz. Mianowicie instynkt samozachowawczy. Nikt bowiem nie chciał ryzykować zirytowania Dazaia od samego początku spotkania. Poughi jednakże, któremu najgorzej szło odczytywanie subtelnych sygnałów, poczuł potrzebę odezwania się.

- Umarły? - spytał krótko, bez większych emocji.

- Nie - odpowiedział Nakahara, równie zwięźle.

I na tym temat się zakończył. Na tym, oraz na nagłym wpadnięciu Izakiego do pomieszczenia. Chłopak był cały zmachany, najwidoczniej biegł. No i jakimś cudem otworzył drzwi, prawdopodobnie łokciem, bo ręce miał calutkie zajęte tak bardzo, że gdy rzucił wszystko na stół, jego graty zajęły naprawdę sporo miejsca. Podniósł jednak rękę, przeprosił za spóźnienie i wybiegł z pomieszczenia, odprowadzany zdziwionym spojrzeniem wszystkich. Dazai w tym momencie cieszył się jedynie, że ustawił spotkanie o godzinę przed początkiem aktualnych rozmów z kolejnymi minionkami, choć z tego, co przekazał mu Hayato, pod konferencyjną zaczął się już zbierać niezły tłumek. Czekając na powrót szalonego informatyka, Osamu przesunął bliżej siebie dwa pudła pełne teczek i położył pierwszych pięćdziesiąt przed sobą i Nakaharą.

- Zasady te same, co ostatnio - oznajmił spokojnie, zdejmując płaszcz i zawieszając go na oparciu fotela tuż za nim. 

Fotela, który notabene powinien przecież zajmować, ale po co, kiedy stół był wygodniejszy? No i wprowadzał pewne zamieszanie. Jeśli taka pierdoła zdołała rozproszyć jego rozmówcę, to może ów rozmówca średnio nadawał się do Mafii? Według bruneta wszystko przecież było testem. Testem albo wyzwaniem, ale to drugie zazwyczaj pojawiało się później. Gdy jednak Osamu siedział wygodnie na stole, doskonale widoczne były dwie kabury które miał zawieszone po bokach, na wysokości żeber. Chłopak może i dawno nie korzystał z takiej broni legalnie, ale pewne umiejętności są jak jazda na rowerze. Choć i tak uważał, że powinien poćwiczyć.

Izaki wpadł tym razem do pomieszczenia nieco spokojniej, w rękach niosąc jedynie stertę papierów i komputer z niewielkim rzutnikiem.

- Mamy jeszcze chwilę, prawda? - spytał, łapiąc oddech między słowami. - W sensie ten tłum na korytarzu może jeszcze trochę poczekać?

Dazai skinął twierdząco głową. Izakiemu to wystarczyło. Chłopak niewielkim gestem głowy przywołał do siebie Hayato, któremu wcisnął w ręce masę teczek i poprosił o rozdanie, a następnie Kaguyę, która stanęła przy nim i patrzyła mu przez ramię, jak chłopak podłącza rzutnik i laptopa, a potem próbuje wygrzebać coś z pudełka, które leżało pod plątaniną kabli i dosłownie wszystkiego.

- Umiesz nałożyć Tarczę na obiekt? I zostawić na nim, prawda? - spytał, czekając aż wszystko się uruchomi i wpatrując w ekran laptopa. Hersztowie byli coraz bardziej zaciekawieni.

- Umiem, ale bez udziwnień i raptem na trzy godziny - odpowiedziała dziewczyna. - Tak plus minus oczywiście, czasem trochę dłużej, czasem krócej. I mam ograniczenie obszarowe i ilościowe - przypomniała mu.

Hayato skończył rozdawanie teczek i stanął po drugiej stronie Izakiego, również zaciekawiony ponad miarę. Informatyk pokiwał twierdząco głową, na znak, że pamięta o ograniczeniach Zdolności Kaguyi i że uwzględnił to w obliczeniach. Widząc lekką nerwowość w ruchach kolegi, Hayato doszedł do wniosku, że chłopak nie spał całą noc i przez cały czas próbował zaradzić coś na magiczne urządzonka Yakuzy. Poklepał go więc po ramieniu i podał mu jego kawę, by po chwili wychylić się za drzwi i poprosić pierwszego z oczekujących o skoczenie do pobliskiej kawiarni i zdobycie kilkunastu kaw. Na szczęście pierwszy kandydat nie został sam na lodzie, bo kilku stojących za nim oznajmiło, że mu pomoże i cała chmara, średnio zadowolona, ruszyła w stronę windy. Hayato krzyknął jeszcze coś o słodyczach, żelkach i lizakach, pamiętając o upodobaniach Izakiego i Kaguyi.

- Nałóż barierę na to - poprosił, wyciągając z plątaniny wszystkiego dwie ogromne słuchawki i wskazując konkretny, bardzo niewielki element. - Podstawową, bez udziwnień - potwierdził, gdy różowowłosa dziewczyna spojrzała na niego ze zwątpieniem, jednak wykonała jego prośbę. - Nie przejmujcie się wielkością, to na razie bardzo wstępny model - oznajmił od razu. - Będą praktycznie niewidoczne, gdy skończę. Po prostu na razie pracowałem sam i to jest tylko mocno wstępne. Dzisiaj siadamy do tego grupą, na poważnie.

- Weźcie cały weekend wolnego - zaproponował Dazai. - To ważne, myślę że Kaguya i Nakahara dadzą radę wyłowić odpowiednich kandydatów do Eleven. Co prawda Kaguya tak czy siak musi zostać ze względu na jej umiejętność, ale damy radę bez Ren i Kato. Nie obrażać mi się tylko. Jest coś ważniejszego do zrobienia niż siedzenie na dupach i słuchanie kandydatów - oświadczył spokojnie, słysząc niezadowolony jęk Sayori. - I same zaproponowałyście pomoc. Hayato też będziesz na wylocie.

- Pożyczę laptopa od Izakiego, jeżeli oczywiście się zgodzi, by kontynuować jego pracę ze stworzeniem informacyjnego pliku o wszystkich przepytanych członkach Mafii - zaproponował Endoki spokojnie. - W ten sposób nie będziemy w żaden sposób stratni. A z racji tego, że i tak jestem Nowym Hersztem i tak pewnie nie będę zbytnio udzielał się w czasie samych rozmów.

- Jasne, to dobry pomysł - mruknął Izaki, aktualnie zgadzając się na pożyczenie komuś przedmiotu, który uważał za swój najcenniejszy. Spojrzał z radością na ścianę, na której za pomocą rzutnika wyświetliły się pojedyncze obrazy i podał słuchawki Hayato. - Załóż je.

- To nie Dazai powinien... - zaczął chłopak nieco niepewnie.

- To prototyp, może wybuchnąć. Nie dam ich Szefowi - Izaki przewał mu w pół zdania i wytłumaczył, skąd wybór akurat jego.

- A, no chyba, że tak - oznajmił Hayato, wzruszając lekko ramionami i biorąc słuchawki od Izakiego, jakby nie do końca dotarło do niego ostrzeżenie o wybuchu.

- Hayato zabraniam Ci - wtrącił się Dazai i wyciągnął rękę po urządzonka. - Nie będziesz ryzykował niepotrzebnie życiem. Tym bardziej dla mnie - oświadczył z absolutną pewnością.

- Oj Szefie nie bądź głupi - odpowiedział z szerokim uśmiechem Hayato, wkładając słuchawki do uszu. - Doskonale wiesz, że zawsze z chęcią rzucę się między śmierć a Ciebie. No i nie możemy ryzykować Twoim życiem przez innowacyjność Izakiego - dodał śmiejąc się i zachowując powierzchowną lekkość ducha.

Prawda była jednak taka, że chłopak był młody i niespieszno było mu do grobu. Co by nie mówić, akcje zaplanowane przez Dazaia miały niską, prawie zerową śmiertelność. Niepewne wynalazki Izakiego miały natomiast tendencję do psucia się w dość ciekawy wizualnie sposób. Niemniej jednak, nawet jeśli miałby to przypłacić życiem, wiedział, że wolałby to niż żyć ze świadomością, że nie zrobił wszystkiego, co mógł, by go ocalić. Kaguya doskonale to rozumiała. Oni wszyscy doskonale to rozumieli i zdawali sobie sprawę z tego, że każdy z nich postąpiłby przecież tak samo w tej sytuacji. Każdy z Hersztów, każdy z Eleven. Wszyscy bez wahania oddaliby życie za Dazaia. I Dazai był tego boleśnie świadomy. I choć bardzo mu to przeszkadzało i z całej siły starał się oduczyć ich tego typu myślenia, wiedział, że to niemożliwe. Jednak tak czy siak czuł się niezmiernie głupio, że ktoś przedkłada jego życie ponad swoje. Zdecydowanie nie przywykł do tego typu sytuacji.  Kaguya obeszła Izakiego i delikatnie złapała dłoń Hayato, próbując w ten sposób go wesprzeć i pocieszyć. Nikt nie mógł poradzić niczego na to, że atmosfera w pokoju nagle stała się jakaś taka ciężka.

- Nie powinno Cię zabić. Co najwyżej uszkodzi Ci słuch - oznajmił Izaki, jakby próbował go pocieszyć, ale średnio wiedział, jak się za to zabrać. - Co prawda odłamek tak czy siak może dostać się do Twojego mózgu albo krwiobiegu i tak czy siak skończysz martwy, ale...

- Oj zamknij się - mruknął Hayato. - I włącz to. Kaguya może lepiej się odsuń?

Dziewczyna jednak pokręciła głową i uparcie stała blisko niego, mimo że w żaden sposób to nie było logiczne. Izaki upewnił się jeszcze, że Hayato na pewno jest gotowy i włączył urządzenie. Wszyscy w pomieszczeniu na chwilę zamknęli oczy. Dopiero gdy okazało się, że nic nie zamierzało wybuchać, ciszę przerwał właśnie Hayato.

- Tak w sumie to dlaczego nie wykorzystaliśmy któregoś z kandydatów, którzy sterczą przed drzwiami? - zapytał poważnie.

Jakimś cudem to zdanie i fakt, że jednak wszystko skończy się dobrze, dały radę rozładować napiętą atmosferę i wszyscy zdołali się zaśmiać. Hayato zobaczył jednak coś w postawie i wzroku Dazaia. Jakieś takie zrezygnowanie i zbyt wysoki poziom zmartwienia. Jasne, chował to pod warstwą radości, że nic się nie stało, ale wystarczyło spojrzeć w jego oczy by zrozumieć, że to ma jakieś głębsze dno. Dazai nie przywykł do innych poświęcających się za niego, bo nigdy wcześniej tego nie potrzebowali. Hayato próbował mu jakoś niewerbalnie przekazać, że przecież wszystko jest w porządku, ale i tak nie dał rady choćby zmniejszyć jego poczucia winy.

- W sumie to dobre pytanie - oznajmił Izaki, za co zarobił kuksańca pod żebra od podirytowanej Kaguyi, która oznajmiła, że ma absolutnie dość mężczyzn i ich debilizmu i odeszła, przesuwając swoje krzesło i siadając obok Ozaki, która natychmiast przytuliła ją typowym dla siebie, matczynym gestem. - Może wytłumaczę? - spytał stosunkowo retorycznie.

- To byłaby prawdopodobnie dobra opcja - przyznał Nakahara z lekko niedowierzającym uśmiechem.

- No to założyliśmy, że tamte urządzenia działają na bazie fal - zaczął, pochylając się nad komputerem i powiększając jeden z filmików. - Przeprowadziłem kilka symulacji, biorąc pod uwagę odległość urządzenia, jego moc, kierunek i spodziewane działanie. Dzięki temu ogarnąłem, że nie wystarczy sama elektryka. Daruję Wam cały wywód, ale wydaje mi się, że dałem radę stworzyć dokładnie takie same urządzenie, jakie posiada Yakuza. Ale przecież ognia ogniem się nie zwalczy, więc musiałem wymyślić, jak je zablokować. Ogarnąłem, czego mi zabrakło. Zmieniłem polaryzację poprzez wprowadzenie Zdolności Kaguyi. Teraz wystarczy utrzymać ten efekt, zmniejszyć gabaryty i przetestować.

- Skoro polaryzacja opiera się na mojej Zdolności, a ta maszyna może zablokować Zdolność to dlaczego urządzonka Yakuzy nie zniszczą tego elementu? Jeśli polaryzacja wróci do oryginalnej to po nic nam te słuchawki - zauważyła Kaguya.

- Owszem. Dlatego będę potrzebował Twojej Zdolności. I kilku badań. Musimy odkryć, w jaki sposób Twoja Zdolność daje radę uzupełnić algorytm i to odtworzyć bez jej używania - wytłumaczył Izaki, nieco zbyt mocno gestykulując i przełączając wykresy, symulacje i wszystko inne, powoli tłumacząc wszystko w dość chaotyczny sposób.

- Te badania to nie brzmią zbyt bezpiecznie - mruknęła, ale i tak wszyscy wiedzieli, że ostatecznie i tak się zgodzi.

- Jak z wykrywalnością? - spytał Dazai.

- W tej wersji użyłem metalowych elementów, ale to kwestia braku materiału. Zamówiłem już odpowiednie, więc powinny pojawić się na dniach, wtedy skonstruuję ostateczny model i jeśli będzie działał, powielę go w wystarczającej ilości.

- Jak odczucia? - spytał Dazai, patrząc na Hayato.

- Nie przygłusza otoczenia. Nie wiem, czy jest skuteczne. No i na razie jest ciężkie, ale myślę, że jeśli będzie mniejsze to stanie się prawie niezauważalne - oznajmił szczerze. - Choć na razie czarno to widzę.

- Oj trochę zaufania - mruknął Izaki niezadowolony, chowając wszystkie swoje klamoty. - Nie mamy przypadkiem rozmów do przeprowadzenia? Już lepsze to niż Wasze wyśmiewanie mojej pracy.

- Przecież nikt tego nie wyśmiewa - westchnął ciężko Harada zastanawiając się, jak łatwo urazić jest uczucia artystów. - Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem, że dałeś radę zmontować to w tak krótkim czasie, to po prostu niesamowite. Po prostu wszyscy wciąż jesteśmy spięci po tym, jak prawie zabiłeś Hayato - oznajmił Stary Herszt z nieco złośliwym uśmieszkiem.

Izaki już się puszył żeby coś odpowiedzieć i obiecać im, że następnym razem nie będzie nikogo przed niczym ostrzegał i że wtedy pewnie coś się akurat popsuje i ktoś źle skończy. Już się do tego zbierał, a jednak nie zdążył, gdyż przerwało mu pukanie do drzwi. Do konferencyjnej weszło czterech chłopaków niosących całe naręcza papierowych kubków pełnych kawy.

- Raczej nie pomyliliśmy zamówienia - oznajmił jeden z nich, odstawiając wszystko na blat ogromnego stołu i wycofując się z konferencyjnej. - Zgłaszamy też gotowość do rozmów, więc w każdym momencie, który tylko Wam będzie pasował.

- Mam nadzieję, że nie trafimy znowu na sprzedawcę kostek do zmywarki vol. 2 - wyraził swoją szczerą nadzieję Dazai z lekką załamką, co zostało skomentowane krótkim śmiechem reszty. Prawda jednak była taka, że wszyscy podzielali nadzieję Osamu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top