Rozdział 4. Mogę Cię ponieść na baranach.
Przewróciłem się na bok, co okazało się być ogromnym błędem, bo w moim żołądku zawirowało. Leżałem na bardzo wygodnym łóżku, lecz nie było to w tamtym momencie istotne, bo jedyne co chciałem, a raczej musiałem zrobić to zwymiotować do miski, która stała na stoliku tuż przy mnie. Gdy ją tylko dorwałem i podstawiłem pod twarz, zrzygałem się, jak kot, klnąc pod nosem. Nie mogłem przestać zwracać, czując, jak w mym żołądku i gardle płonie. Oczy nie potrafiły przyzwyczaić się do promieni, oświetlających pokój, a głowę przeszywał tak silny ból, jakby ktoś sprzedał mi w nią solidny cios. Moja agonia trwała chyba z piętnaście minut i gdy w końcu się skończyła prawie wywaliłem miskę na łóżko. Wszystko przez to, że natknąłem się na parę czekoladowych oczu chłopaka, który właśnie wszedł do pokoju, z kubkiem jakiegoś gorącego napoju, bo ulatniała się z niego para. Naprawdę musiał przychodzić w momencie, gdy usuwałem zawartość obrzydliwego alkoholu z mojego żołądka? Kurwa.
Wydawało mi się, że z zażenowania i wstydu poczerwieniałem na twarzy. Zrobiło mi się jeszcze gorzej, gdy uświadomiłem sobie, że kompletnie pijanego mnie, praktycznie nieznany mi Taeyhung musiał zgarniać z imprezy i sprowadzać do swojego własnego domu. Pewnie mu wczoraj coś wybełkotałem, że nie mogę wrócić do domu, a on się zlitował goszcząc mnie w swoim. Nic nie pamiętałem od momentu, gdy upadłem pod bramką, ale przypuszczałem, że tak było. Zazwyczaj to ja pomagałem innym, podczas gdy tracili kontakt z rzeczywistością, ale teraz role się odwróciły i nie mogłem po prostu wyjść z zażenowania swoją własną osobą.
Spuściłem wzrok, starając się by nie spojrzeć w oczy chłopaka. Panowało między nami kłopotliwe milczenie, które Taehyung przerwał:
-Mam dla Ciebie mięte, ale zgaduje, że prędzej znowu zwymiotujesz niż ją wypijesz.- powiedział drapiąc się z zakłopotaniem po głowie. Boże, chciałem się zapaść pod ziemię.
-Myślę, że masz racje.
I znowu nastała niezręczna cisza. Chciałem w tym momencie po prostu wyjść i zostać przejechany przez jakąś ciężarówkę. Nie wiedziałem, jak w ogóle wybrnąć z tej sytuacji- co zrobić i co powiedzieć? Przyszło mi do głowy to, co było chyba najrozsądniejsze w tym momencie i powiedziałem:
-Przepraszam Cię bardzo. Jest mi cholernie głupio za to... no.. wszystko.
Chłopak uśmiechnął się pokrzepiająco i machnął ręką.
-Luzik. Rodziców akurat nie ma, bo są z siostrą u dziadków i wracają dopiero wieczorem. Nawet nie wiedzą, że tutaj śpisz. Pokój gościnny stoi otworem dla moich znajomych. Całe szczęście, że przynieśli do niego wczoraj meble.- Rozejrzał się po pokoju, a ja korzystając z jego chwilowej nieuwagi, dyskretnie położyłem miskę na podłodzę. Powrócił do mnie swym spojrzeniem, które z trudem przyjąłem.-
W nocy to musiałem Cię wnosić, bo gdy szukałem pod domem kluczy to zasnąłeś przy skrzynce pocztowej.
-Co?- zapytałem przerażony i zawstydzony, jak chyba jeszcze nigdy.
-No. Klocek ciężki z Ciebie.- powiedział Taehyung i po chwili zdał sobie z tego sprawę, jak źle to zabrzmiało i szybko dodał:- Nie żebyś był gruby czy coś. Po prostu jesteś lepiej zbudowany ode mnie, bo ja to sama skóra i kości i wiesz...
-Rozumiem, spokojnie.- przerwałem chłopakowi, siląc się na uśmiech, bo uczucie wstydu i teraz dodatkowo wyrzutów sumienia nie dawało mi spokoju.- Dziękuje Ci bardzo.
Chciałem chociaż coś zrobić dla niego za to. Źle było mieć w głowie świadomość, iż poznał mnie od tak złej strony, więc siliłem się, by wymyśleć coś, czym mógłbym się zrehabilitować w jego oczach i odwdzięczyć jednocześnie. Pewien pomysł wkradł mi się do głowy i od razu go obwieściłem mojemu wybawcy:
-Chcesz może coś zjeść? Ja się zrzygam nawet, jak coś powącham, ale mogę chociaż Ci postawić jakieś jedzenie. W ramach podziękowania. Możemy wyjść wieczorem. Możliwe, że wtedy nawet będę czuł się lepiej.
Chłopak przeczesał włosy palcami i z uśmiechem na ustach odparł:
-Pewnie.
️◾️◾️️◾️
Czekałem pod domem chłopaka o dziewiętnastej piętnaście. Czułem się już lepiej po wypiciu litrów wody i wzięciu witamin. Byłem nawet w stanie zjeść coś lekkostrawnego, więc uznałem, że wyjście do jakiejś knajpki to faktycznie był dobry pomysł. Zanim wyszedłem z domu niebieskowłosego oczywiście sprzątnąłem rzygi i przepraszałem go jeszcze z milion razy, za prezentacje porażki, jaką byłem. On mi odpowiadał za każdym razem, że nic się nie stało i żebym się już przestał przejmować.
Gdy wróciłem do domu wytłumaczyłem mamie, że trochę wczoraj przesadziłem i zostałem u dziewczyny na noc. Ona oczywiście nie miała mi tego za złe, ale kazała się umyć bo podobno śmierdziałem. Tak też zrobiłem, ale wpierw napisałem moim przyjaciołom, że są chujami, iż pozwolili mi dojść do takiego stanu i ledwie poznany chłopak musiał mnie stamtąd zabierać, bo oni nie raczyli tego zrobić. Usprawiedliwiali się, że sami ledwo dotarli do domów i że Tae zabrał mnie, zanim w ogóle się zorientowali, że zniknąłem. Stwierdziłem, że faktycznie tak być mogło, więc odpuściłem im.
Poza piciem wody trochę spałem, radując się, że już mdłości mnie nie męczą. Po obudzeniu spaliłem trzy papierosy i zacząłem przygotowywać się wyjścia. Taehyng dał mi swój numer, co nie było do końca potrzebne, bo mieszkałem kilka kroków od niego, ale no w sumie głupio było nie przyjmować go.
Stojąc pod jego domem i czekając z trzy minuty, wysłałem mu wiadomość, że już jestem i czekam. Póki chłopak nie wyszedł zapaliłem kolejnego papierosa, spoglądając na swoje wytatuowane ramiona i zastanawiając się, jakimi tatuażami zapełnić puste miejsca. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi i ujrzałem chłopaka. Poczułem się dziwnie, bo pierwszy raz patrząc na osobę tej samej płci, nie mogłem odpędzić od siebie myśli, jak pięknie on wygląda. Miał na sobie białą koszulę z jakimiś orientalnymi wzorami, którą wsadził w błękitne dżinsy i szare vansy. Jego głowę ozdabiała biała bandanka, która podtrzymywała niebieskie włosy, by nie spadały mu na twarz. Twarz bez absolutnie żadnej skazy lśniła, a czekoladowe oczy i zaróżowiałe usta samoistnie przykuwały spojrzenie. Prezentował się naprawdę dobrze i czułem się przy nim bezbarwny i brzydki, w swojej czarnej koszulce z żółtym napisem "Nirvana", ciemnych, podartych na kolanach spodniach i również czarnych martnesach.
Taehyung uśmiechnął się promiennie podchodząc do mnie. Gdy znalazł się wystarczająco blisko, zapytał:
-Idziemy?
Przytaknąłem i poszliśmy przed siebie.
Wędrowaliśmy w ciszy. Kopałem, jak dzieciak kamyczki, nie wiedząc, co mogę powiedzieć. Wciąż mi było głupio przed chłopakiem, ale nie chciałem go ponownie przepraszać, bo pewnie tylko by to go poddenerwowało, więc skazałem nas na milczenie. Chłopak nareszcie przerwał ciszę pytaniem:
-Daleko jest ta knajpa?
-Dosłownie kawałeczek. Zaraz będziemy.
-To dobrze, bo już się zmęczyłem.- Zachichotałem spoglądając na chłopaka, który naprawdę wyglądał, jakby miał już dojść. Szczerze mówiąc, jeszcze trochę musieliśmy przejść, ale nie chciałem go demotywować i mu wyznawać prawdy, więc nie odzywałem się i szedłem wraz z nim dalej. Taehyung podśpiewywał coś pod nosem i zorientowałem się, że była to piosenka Lany Del Rey.
-Summertime Sadness?- Zapytałem chłopaka. Spojrzał na mnie zdziwiony tym, że znam tę piosenkę, bo wyglądałem raczej na takiego, co zasłuchiwał się wyłącznie w rockowych kawałkach.
-Zgadza się.- odparł.
-Moja dziewczyna obsesyjnie słucha tej piosenki. Trochę już mi zbrzydła przez to.
-Ja tam mogę słuchać jej bez końca. Tak jak wszystkich piosenek Lany. Byłem na koncercie chyba z sześć razy i było to niesamowite.
-Też byłem na kilku koncertach.
-Jakich?- zapytał z pełnym ciekawości spojrzeniem.
Zastanowiłem się chwilę, wyliczając w głowie, ile razy miałem przyjemność słyszeć muzykę na żywo i kto ją wykonywał, po czym odparłem:
-Bring Me The Horizon, Green Day, Metallica, Arctic Monkeys i w sumie wielu innych.
-Arctic Monkeys! Jezu, kocham!- powiedział rozentuzjazmowany chłopak. Kąciki moich ust powędrowały w górę. Uniosły się jeszcze bardziej, gdy Taehyung zaczął śpiewać piosenkę:
-"Crawling back to you
Ever thought of calling when you've had a few?
'Cause I always do
Maybe I'm too"- Śpiewał bardzo ładnie. Miał głęboki, aksamitny głos, którego słuchało się z przyjemnością. Urwał piosenkę niespodziewanie i powiedział do mnie:
-Pewnie znasz tekst. Teraz twoja kolej Jungkook.
-Ale że na co?- zapytałem specjalnie jak, jakiś idiota. Nie chciałem dopuścić do tego, bym musiał robić to, czego Taehyung oczekiwał. Wzdychnął i odparł:
-No.. Śpiewaj.
Przeczesałem palcami włosy, spoglądając na ziemię.
-Nie umiem śpiewać no i wiesz.. Jesteśmy na ulicy i ludzie nas mijają i...
-Pieprzyć ludzi.- przerwał mi, spoglądając nonszalancko na mijających nas pieszych. Zdziwiłem się, jak otwarty się nagle zrobił, ale nie ukrywam, że lubiłem go przez to coraz bardziej. Był uroczy, nieco dziecinny, ale to dodawało mu tylko mojej sympatii i nie ukrywał tego kim jest, co szczególnie mnie urzekło. Rozejrzałem się po ulicy. On widząc to poprosił mnie błagalnym tonem:
-No dawaj.
Odetchnąłem głęboko i zacząłem śpiewać:
-"Busy being yours to fall for somebody new
Now I've thought it through
Crawling back to you."
- zamilkłem kończąc refren piosenki. Chłopak umiejętnie mnie zawstydził wymuszając to, bym zaśpiewał. Nie spodziewałem się jego słów:
-Masz serio dobry wokal. Wręcz zajebisty. - Byłem zdziwiony tym, że nie uważa, iż brzmię, jak łoś w godowym okresie, a wręcz jest zauroczony moim głosem. Podziękowałem mu. Zaobserwowałem nieznane, dotąd niespotykane zjawisko. Nikt mnie nigdy nie onieśmielał ,a Taehyung robił to bardzo umiejętnie, choć nawet się nie starał. To ja zawsze byłem tym, przez którego ludzie czuli się malutcy i zawstydzeni, a w tym przypadku to ta drobna istotka powodowała, że się czerwieniłem. Było to dziwne, ale na swój sposób interesujące.
Spostrzegłem, że chłopak zatrzymał się, więc też stanąłem. Usiadł na ławce, a ja podszedłem do niego.
-Wszystko okej?- Spytałem, choć nie było po nim widać niepokojących oznak.
-Tak. Po prostu nie chcę mi się już iść.- Odparł zakładając nogę na nogę, niczym jakaś primadonna.
-Daj spokój. Jeszcze tylko kawałek.
-Kawałek był piętnaście minut temu! Jak to ma być kolejny kilometr to ja podziękuje.
-Mogę Cię ponieść na baranach, jeśli chcesz.- zaproponowałem.
Chłopak przez chwilę się zastanawiał, wypychając językiem policzek, po czym odparł:
-Okej.
Taehyung wgramolił się na moje plecy, a ja mu pomogłem chwytając go za uda i ciągnąć w górę. Był bardzo lekki i zdziwiłem się, że chłopak tak drobnej budowy, dał radę mnie jakoś wnieść do swojego domu. Pewnie ciągnął mnie, jak trupa po podłodze, a jak umiejscowił w łóżku to tylko już on wie. Nie miałem zamiaru pytać chcąc wyrzucić to wspomnienie na stałe z głowy.
Wraz z nim na moich plecach, skierowałem się do knajpki, do której tym razem naprawdę był już tylko kawałeczek. Niebieskowłosy wisiał na mnie, jak mała panda, wciąż coś śpiewając pod nosem. Stwierdziłem, że ma on niespotykaną, lekko odrealnioną osobowość i co jakiś czas ucieka z rzeczywistości do swojego własnego świata. Było to urocze. Nie pożałowałem, że zaprosiłem go dzisiaj i dostałem te okazję, by go lepiej poznać.
W końcu udało się nam dotrzeć do naszego celu.
-No... Jesteśmy królewno.- Poinformowałem chłopaka, który zsunął się z moich pleców, rzucając spojrzenie na knajpkę urządzoną w klimacie lat dziewiędziesiątych. Weszliśmy do środka. Wewnątrz grała stara muzyka i było kolorowo. Ruch był dzisiaj niewielki. Zajęliśmy stolik na krańcu pomieszczenia. Wzięliśmy menu do dłoni i przeglądaliśmy dania. Pewnie gdybym czuł się lepiej to zamówiłbym wielkiego hamburgera, ale mój żołądek pozwalał mi dzisiaj jedynie na tosta z serem. Kelnerka podeszła do nas. Taehyung zamówił wegańską lazanię, uśmiechając się promiennie do młodej dziewczyny, która nie potrafiła ukryć rumieńców, spoglądając na przystojnego klienta. Kiedy ja zamawiałem też wydawała się onieśmielona, co mnie jakoś specjalnie nie dziwiło, bo mój wygląd robił wrażenie na większości osób płci przeciwnej. Była bardzo ładna i pewnie gdybym nie miał dziewczyny to byśmy się przespali, ale wyrzuciłem to od razu z głowy, bo sama ta myśl powodowała we mnie odrazę względem samego siebie.
Gdy kelnerka przyjęła zamówienia i odeszła od naszego stolika, zapytałem niebieskowłosego chłopaka:
-Jesteś weganem?- skinął głową.-Przez poglądy, czy po prostu nie lubisz?
-Jasne, że przez poglądy. Nie da się nie lubić mleka czy sera.- Odparł i kontynuował swoją wypowiedź-
Cenię sobie bardzo swoje życie i cenię życie innych. Nie tylko ludzi, ale też zwierząt.
-Rozumiem. Nie wystarczy więc zrezygnować tylko z mięsa?- zapytałem, zastanawiając się nad tym.
-Cenię też sobie wolność wszystkich żyjących stworzeń, a jest ona odbierana zwierzętom, gdy żyją w ciasnych pomieszczeniach, bez możliwości wyjścia, by dawać ludziom mleko czy jajka. No, a później w nagrodę zostają przerobione na kotleta.
-Coś w Tym jest.- stwierdziłem, rozumiejąc w pełni jego punkt widzenia, aczkolwiek nie widząc siebie za cholerę jako osoby potrafiącej odmówić sobie tak wielu rzeczy.
-Oczywiście nie weganizuje innych ludzi czy coś. Niech sobie jedzą, co chcą, ale mam takie poglądy i ich nie zmienię. Mogę jedynie komuś potruć o swoich przekonaniach, gdy będzie się ich czepiał.- powiedział spoglądając przez okno na ulice, rozświetloną blaskiem lamp.
Bardzo przyjemnie mi się go słuchało.
Chciałem by powiedział mi coś jeszcze, ale gdy zmienił temat, uznałem, że już wolałem, by milczał:
-Wczoraj na imprezie powiedziałeś do mnie: "Ale jesteś ładny".- Chłopak zaśmiał się, a ja ukryłem twarz w dłoniach z zażenowania. Nie pamiętałem tego za dobrze, ale coś faktycznie było. Choć to co powiedziałem o chłopaku było prawdą, to wolałem zostawić to wyłącznie dla siebie. Mogło to zostać zinterpretowane przez niego na wiele sposobów, a co gorsza- uszy niektórych gości na imprezie także mogły to wyłapać, a wtedy już pojawiłyby się niewygodne plotki. Uroda nowego sąsiada faktycznie robiła wrażenie, lecz nie wzbudzała ona we mnie intensywnych przemyśleń odnośnie mej orientacji, a raczej zwyczajną zazdrość i podziw, których wówczas nie ukrywałem. Siedząc teraz naprzeciw niego, z mą twarzą zwróconą ku jego uśmiechowi, musiałem sprostować ten temat i rzucić go w niepamięć.
-Przepraszam. Zdarza mi się pod wpływem palnąć, coś czego nie powinienem. Uznałem i z resztą dalej tak uważam, że jesteś bardzo przystojny i chciałbym mieć kilka cech z twojego wyglądu.
-Dziękuje.- Odparł z lekko zaskoczonym wyrazem twarzy, który został wyjaśniony w jego słowach.- To samo myślę o Tobie.
Teraz to ja poczułem się zmieszany i kompletnie wybity z tropu. Czego idealny człowiek mógł mi zazdrościć? Było we mnie wiele mankamentów, które starałem się zapełnić kolczykami i tatuażami, lecz niestety nieco krzywy nos i blizna na policzku wydawały się nie do ukrycia. Zarys mojej szczęki także wydawał się nieco za mocny i dodający mi lat, dlatego kompletnie go nie rozumiejąc, zapytałem chłopaka:
-Co według Ciebie mam ja, czego Ty nie posiadasz?
-Męskich rysów twarzy, jasnej karnacji, gęstych włosów i ich koloru, wyrzeźbionych mięśni i w sumie wielu innych rzeczy.- odparł Taehyung pośpiesznie i bez zastanowienia, co dało mi pewność, że nie powiedział tego, bo chciał być po prostu miły. Zanim zdążyłem jakkolwiek mu odpowiedzieć i wymienić to, czego ja z kolei mu zazdroszczę, wprowadził następny, dość niespodziewany temat:
-A tak w ogóle, to czemu nie próbujesz śpiewać? Naprawdę nieźle Ci to wychodzi.-Jego oczy napotkały mój wzrok, a ja choć chciałem powrócić jeszcze do wcześniejszej rozmowy, czułem zobowiązanie by zaspokoić jego ciekawość.
-Sam nie wiem. Właściwie odkąd...- Urwałem nagle czując nieprzyjemny skurcz w żołądku i zastanawiając się czy na pewno powinienem to mówić, ale ostatecznie kontynuowałem-... odkąd mój tata zmarł nie mam planów i w zasadzie to nic nie robię.
-Rozumiem.- odparł krótko Taehyung, odruchowo spuszczając wzrok, tak jak zawsze to robią ludzie, gdy pojawia się wzmianka w rozmowie o osobie, której już nie ma. Nie chcąc, by nad nami zagościła nieprzyjemna auta, zadałem pytanie:
-A czemu Ty nie rozwijasz się w kierunku śpiewania? Z tego co słyszałem Tobie też wychodzi to dobrze.
-Za bardzo się stresuje występami. Raz miałem śpiewać w szkole i gdy wszedłem na scenę to prawie od razu z niej uciekłem. Z nerwów wymiotowałem w toalecie.- powiedział wzdrygając się na samo wspomnienie o tym.
-A nie chciałbyś mimo to próbować? Można nauczyć się umiejętnie walczyć ze stresem.- stwierdziłem, przypominając sobie swoje sposoby, podłapane w jakiejś psychologicznej książce, które stosowałem przed konkursami naukowymi.
-No niby tak, ale w zasadzie to wolę śpiewać sam dla siebie. Nie jara mnie też to jakoś strasznie. Wolę malować.
Zaintrygował mnie tym, więc zapytałem:
-Co malujesz?
-Wszystko.- Odparł żwawo, widocznie uradowany tym, że może komuś o tym opowiedzieć. -Ale nie ukrywam, że najbardziej specjalizuje się w portretach.
Chciałem, by od razu po tych słowach pokazał mi jakieś swoje prace, bo pewnie miał ich zdjęcia na telefonie, ale muzyka wydobywająca się z mojego mi to uniemożliwiła. Przeprosiłem na moment chłopaka. Dzwonił Jimin. Odebrałem, mając nadzieje, że nasza rozmowa potrwa z kilka sekund.
-Halo?
-HALOOOOO?- Czy on musiał ciągle drzeć tego ryja?
-No co chcesz?- zapytałem zniecierpliwiony, wierząc, że Jimin to zauważy i da mi za moment święty spokój.
-Jedziemy jutro z całą ekipą rowerami. Lecisz z nami?
-Mogę.- odpowiedziałem bez większego zastanowienia. Zerknąłem na Tae, którego mglisty wzrok, utkwiony był w widoki za oknem.- Poczekaj chwilę Jimin.- Odsunąłem telefon od ucha, wołając siedzącego naprzeciwko mnie chłopaka po imieniu.
-Hmm?- mruknął, zwracając się oprzytomniałym spojrzeniem w moją stronę.
-Chcesz jutro pojechać z nami rowerami gdzieś?
-Okej.- odparł zadowolony chłopak, który pewnie nie spodziewał się, że już trzeciego dnia w nowym miejscu zamieszkania, będzie miał okazję się wybrać się gdzieś z nowo poznanymi ludźmi i poznać zakamarki naszego małego miasteczka. Obdarowałem go uśmiechem i powróciłem do Jimina, mówiąc:
-Taehyung pojedzie z nami.
-A kto to?- Chciałem palnąć się w czoło ręką, ale biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy wczoraj byli kompletnie pijani, nie mogłem się mu dziwić, że nie pamięta. Odparłem krótko:
-Kolega.
-No spoko. Nie widzę problemu. Może jeszcze dzisiaj wpadnę do Ciebie, a na razie papapa ptysiu!- rozłączył się, a ku mojej i mego towarzysza radości, przy naszym stole pojawiła się kelnerka z cudownie pachnącym i smakowicie wyglądającym jedzeniem. Onieśmielona położyła najdelikatniej, jak tylko mogła nasze zamówienia i życzyła cichutko smacznego, odchodząc tak szybko, że pewnie nawet nie zdążyła usłyszeć podziękowania.
Jedliśmy gadając o jego pasji. Nie miał żadnych zdjęć, ale opowiadał mi dokładnie o tym, co tworzy, jakimi sposobami, co go inspiruje. Słuchałem Taehyunga z zainteresowaniem. Często się uśmiechał i na ten widok kąciki moich, także samoistnie unosiły się w górę. Po skończeniu naszych dań, siedzieliśmy tam jeszcze długo, rozkoszując się tym, że przed nami siedzi osoba, która może nas słuchać całą noc, a nawet jeszcze dłużej.
Juhuuu! Już po maturach, więc myślę, że będę zaglądać na wattpada częściej! Jest prawie 4, ale jestem ultra happy, że w końcu znowu mogę pisać to opowiadanie. Mam nadzieje, że nie popełniłam za dużo błędów- zganiam to na późną porę i zlansowany mózg po przeklętej matmie. Więc... życzę miłego czytanka taekooki💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top