Rozdział 1
-Witamy w Mafii Portowej.-powiedział Mori, kręcąc skalpelem między palcami, co przykuło twoją uwagę.
-Czy takie zabawy z ostrzem na pewno są bezpieczne?- zapytałaś.
Mężczyzna wbił ostrze w blat biurka i powiedział:
-Obyś nigdy nie musiała się przekonać jak niebezpieczne mogą być moje skalpele... Chuuya! -zwrócił się do człowieka stojącego przy drzwiach. -Zaprowadź ją do jej pokoju.
Po tych słowach otworzył szufladę biurka, wyjął klucz i rzucił mężczyźnie. Wyszłaś za nim z pomieszczenia przez ogromne antyczne drzwi i udaliście się w stronę windy.
-Więc... pewnie już o tym słyszałaś, ale mam na imię Chuuya, Chuuya Nakahara.
-[Imię] [Nazwisko]. Miło mi cię poznać.
Drzwi windy otworzyły się, a ty ruszyłaś za kapelusznikiem przez korytarz. Zatrzymaliście się przed drzwiami z numerem 247. Chuuya włożył klucz do zamka i przekręcił. Otworzył drzwi i wskazał ręką, byś weszła do środka.
-To twój pokój. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała mieszkam za drzwiami po lewo od schodów.- położył klucze na komodzie. -Do zobaczenia.
Drzwi zamknęły się z cichym piskiem. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Przez długi czas patrzyłaś się przez okno na panoramę Jokohamy w świetle zachodzącego słońca, ale nie mogłaś przecież stać tak cały czas. Postanowiłaś zaopatrzyć się w rzeczy potrzebne do twojej nowej pracy. Jedynymi rzeczami jakie zostały ci po pożarze to ubrania, które miałaś na sobie oraz to, które miałaś w kieszeniach. Poszłaś za radą swojego starszego kolegi i zapukałaś do drzwi jego pokoju. Gdy usłyszałaś „proszę" otworzyłaś drzwi. Zastałaś rudowłosego, nalewającego czerwone wino do kieliszka. Dobrze znałaś tą butelkę.
-Masz dobry gust do alkoholu.
Mężczyzna podniósł jedną brew. Za pewnie nie spodziewał się znaleźć w mafii innego konesera wina.
-Napijesz się?
Przytaknęłaś głową na tak, a Chuuya wyciągnął drugi kieliszek. Na zakupy jeszcze zdążysz pójść a taka okazja może się nie powtórzyć. Jak wiadomo rozmowy przy alkoholu są łatwiejsze. Dowiedzieliście się o sobie nawzajem bardzo dużo rzeczy. Opróżniliście butelkę szybciej, niż się spodziewałaś... Na szczęście Nakahara posiadał w szafce spory zapas. Gdy większa jego część została przez was wypita, dowiedziałaś się o Chuuyi bardzo ciekawej rzeczy, mianowicie, gdy jest pijany, bardzo plącze mu się język. Gdy ty w najlepsze śmiałaś się z tego, jak przekręcał niektóre słowa, ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę! -powiedział wyjątkowo jak na jego stan poprawnie rudzielec.
Do pokoju wszedł blady młodzieniec na oko w twoim wieku w długim czarnym płaszczu.
-Akuwała, nawet nie wiesz, jak się sieszem, że przyszedłeś...
-Akutagawa... -poprawił go chłopak ze stoickiem spokojem. -Miałeś dać mi informacje na temat mojego nowego współpracownika.
-Tu siedzi... -wskazał na ciebie.
Bladolicy dopiero w tym momencie zwrócił uwagę, że znajdujesz się w pomieszczeniu.
-Dziwny początek znajomości, nie? -powiedziałaś, uśmiechając się do nowo poznanego. -Chuuya, chyba powinieneś już iść spać.
-Nie mów ni so mam robić...
Użyłaś swojej zdolności, by zaprowadzić go do jego łóżka. W tym czasie twoje ciało uderzyło czołem o blat, co bardzo zdziwiło Akutagawę. Gdy rudowłosy położył się w swoim łóżku, podniosłaś się z blatu stołu i zaczęłaś pocierać bolące miejsce. Wstałaś i poczułaś jak od alkoholu zaczyna kręcić ci się w głowie. Wzięłaś z komody swoje akta i podałaś chłopakowi.
-Tu masz wszystko o mnie. I jeszcze jedno... Mógłbyś mnie jutro rano zaprowadzić do jakiś sklepów z ciuchami, bo nie za bardzo ogarniam to miasto. -uśmiechnęłaś się przyjaźnie.
On tylko skinął głową, po czym oboje opuściliście pomieszczenie i udaliście się każdy w swoją stronę. Nie zdążyłaś zapytać, gdzie masz na niego czekać, ale byłaś pewna, że Nakahara pomoże ci go znaleźć rano. Z tą myślą położyłaś się do łóżka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top