Rozdział 18. Świąteczny pocałunek

Zima przyszła kompletnie niespodziewanie tego roku. 

Nagle, z dnia dwunastego na trzynastego listopada całą Dolinę Godryka okrył biały puch, co było niespodzianką dla mieszkańców tej wioski. Lily niestety większość tego miesiąca spędziła leżąc w łóżku przez chorobę, którą załapała podczas zabaw w śniegu z Maxem, Sierrą i Lydią. Przez to nagłe przeziębienie cała trójka była zmuszona odwiedzać Lily jedynie w jej domu, i tak trzymając się na dystans. Dzięki tym częstym odwiedzinom cała czwórka zaprzyjaźniła się ze sobą, a Potter zyskała wspaniałe wspomnienia, mimo, że tworzyły się one w czasie jej choroby. 

Razem z zimą przyszły również święta Bożego Narodzenia, które Lily, wraz z rodzicami, Jamesem i Albusem, który wrócił na przerwę świąteczną do domu, miała spędzić z calutką rodziną Weasley'ów w powiększonej wtedy zaklęciami Norze. Jedyną niespodzianką było to, że na kolacje przyjść miała również Andromeda Tonks, babcia Teddy'ego.

Owe święta przyszły szybciej, niż Lily by się nawet tego spodziewała. Nim się obejrzała, już stała pod rodzinnym domem jej mamy. Nora nic się nie zmieniła przez te wszystkie lata, które minęły od wojny. Nigdy nie zmieniono jej osobliwego wyglądu z zewnątrz, ale to lepiej, bo mimo, że dom trzymał się jedynie dzięki magii przez swoje liczne dobudowy, posiadało to swój urok i miłe wspomnienia, kojarzące się z tym dziwnym wyglądem. 

W ciemności panującej na zewnątrz, jedynie światło z domu oświetlało drogę do budynku rodzinie Potter. Wszyscy, odświętnie ubrali, przemierzali odśnieżoną drogę. Lily nie wyróżniała się jakoś bardzo - jej granatowa sukienka była prosta i matowa, z szerokimi i luźno opadającymi krótkimi rękawkami, włosy, lekko pofalowane, opadały jej na ramiona, z lekkim upięciem z tyłu głowy, w które włożona była przypinka, ozdobiona granatowymi kryształkami. 

Gdy babcia Weasley otworzyła im drzwi, w ich twarze buchnęło ciepło i niesamowite zapachy wydobywające się z środka domu. Słyszeli rozmowy i śmiechy ich rodziny, a kiedy weszli, wszyscy zaczęli się ze sobą witać. Było to nieco kłopotliwe i zajęła dużo czasu, bo rodziny było dużo, a Potterowie przybyli jako jedni z ostatnich (czekano jeszcze na panią Tonks). Dopiero po ciepłym przywitaniu z każdym członkiem jej rodziny Lily mogła pozwolić sobie na obejrzenie wnętrza domu. 

Nora była dekorowana co roku na święta. Dom wewnątrz był obwieszony girlandami w świątecznych kolorach, stroiki leżały na szafkach i półkach, a liczne, inne ozdoby były porozstawiane wszędzie, gdzie tylko się dało je jeszcze położyć. Nieraz przed jej oczami mignęły małe figurki reniferów i sań świętego Mikołaja, zaczarowane tak, by latały po całym domu.

Kuchnia, połączona z jadalnią, była powiększona magią tak, aby wszyscy mogli się w niej zmieścić. Do stołu dostawiono jeszcze dwa stoły, by wszyscy mogli zasiąść w jednym miejscu. Przykrywał je biały obrus, powiększony kilkukrotnie zaklęciami. Na nim widniał naprawdę wspaniały widok: całe miejsce na stołach było zapełnione przez stroiki, świece, ozdoby i przede wszystkim jedzenie i zastawę. Wszystko to prezentowało się pięknie i nastrojowo. 

W części kuchennej ciocia Hermiona, Audrey i Fleur doglądały gotowanych dań, rozmawiając wesoło na temat nowego artykułu w Proroku Codziennym. Molly II, córka Percy'ego, pilnowała piekących się w piekarniku ciastek jej autorstwa, jako że była utalentowana w zakresie cukiernictwa i gotowania. Akurat kiedy Lily wkraczała do kuchni, beształa swoją siostrę, Lucy, za chęć podkradnięcia stojących na blacie pierników. 

Niedługo później wszyscy zasiedli do stołu, jednak jedynie, by zgromadzić wszystkich do jednego miejsca przed kolacją, ponieważ dalej oczekiwano przyjścia pani Tonks. Na szczęście wszystkich głodnych członków rodziny Weasley kobieta zjawiła się kilka chwil później, jednak nie sama. 

Koło niej, trzymając się z nią pod ramię, kroczył Scorpius Malfoy, którego obecność zszokowała wszystkich tak, że nastała chwilowa cisza, która była niespotykana wśród tylu ludzi w jednym pomieszczeniu. Chłopak od razu wychwycił wzrokiem Lily, która zdumiona patrzyła na jego osobę. 

Nie, nie, nie. Myśli Lily od razu zaczęły krążyć wokół chłopaka. Do cholery, czy los zawsze musi sobie z niej tak okrutnie żartować? I to akurat wtedy, gdy wszystko powoli się układało i zapominała o chłopaku!

- Andromedo! Nie sądziłam, że kogoś przyprowadzisz! - rzekła uradowanym głosem babcia Molly, przyciągając do uścisku panią Tonks. 

- Dobrze cię widzieć, Molly - odparła kobieta, tak samo wesołym głosem. - To Scorpius, wnuczek mojej siostry. Niespodziewanie musiał zostać ze mną w te święta, a ja nie mogłam go tu zostawić. Czy to będzie dla was problem, jeśli spędzi tutaj Boże Narodzenie?

- Oczywiście, że nie. Im nas więcej tym lepiej. Siadajcie, czekaliśmy już tylko na was. 

Zasiedli więc do stołu (na szczęście Lily prawie na drugim jego końcu) i rozpoczęła się prawdziwa uczta. Każde kolejne danie było jeszcze lepsze od poprzedniego, wszyscy wychwalali smak potraw, a brzęk sztućców był słyszany prawie że cały czas. 

Lily nieraz czuła na sobie spojrzenie Scorpiusa. Starała się ignorować chłopaka, ale czasem po prostu nie mogła się powstrzymać, tym bardziej, że wyglądał tak przystojnie, że prawie wszystkie dziewczęta spojrzały na niego wpierw z niedowierzaniem, później z podziwem. 

Rose siedziała niedaleko Lily, z jej prawej strony. Dyskutowała z Roxanne, córką wujka Georga i cioci Angeliny, na temat brutalnej gry Jastrzębi z Falmouth. Rozmowie przysłuchiwało się kilka osób, bo zaciekła wymiana zdań trwała od początku uczty. 

- Na tym polega Quidditch, Rose! Pałkarze muszą grać brutalnie, to ich robota...

- Ale to nieludzkie, ich pałkarze Broadmoorowie byli zawieszani aż czternaście razy przez Departament Czarodziejskich Gier i Sportów! 

Lily zaśmiała się cicho, widząc, jak obie nastolatki są zbyt zdeterminowane, by dać za wygraną. Po lewej stronie stołu ciocia Fleur dalej wyrażała niezadowolenie z powodu zaręczyn córki.

- Jesteś jeszcze taka młodziutka... Jeśli zajdziesz w ciąże, nie będziesz mogła kontynuować pracy w Ministerstwie... - mówiła pani Weasley, wymieniając wady przyszłego zamążpójścia Vicky.

- Mamo, spokojnie. Jeśli wezmę ślub, będziesz musiała pomóc z wybraniem mi sukni ślubnej...

Na te słowa w oczach Fleur pojawiły się ogniki ekscytacji. 

- Ach, rzeczywiście! Przy mojej pomocy będziesz najpiękniejszą panną młodą w całej Wielkiej Brytanii! 

I kobieta zaczęła rozprawiać o tym, jak wyobraża sobie przyszłą suknię ślubną córki.

- Psst, Lily - szepnął do niej w pewnym momencie z jej lewej strony Fred II, koło którego siedziała. - Musisz wyjść na dwór. 

- Co? Dlaczego? - zapytała zdziwiona Lily. 

- Nie wiem, tak mi przekazała Dom, która znowuż usłyszała to od Hugona, któremu powiedział to Louis, a któremu przekazała to...

- Okej, rozumiem - przerwała mu nieco rozbawiona Lily. Przekazywanie sobie wiadomości przez kuzynów przy tak ogromnym stole nie było niczym dziwnym. - Zaraz wrócę - powiedziała do tłumu, ale nikt nie przejął się jakoś bardziej jej odejściem, sądząc, że po prostu kolejna osoba poszła do łazienki. 

Kiedy przeszła przez próg, starając się cicho zamknąć za sobą drzwi wejściowe, od razu poczuła, jak przeszywa ją zimno. Poczuła jeszcze większe dreszcze, kiedy zauważyła, kto na nią czeka - bo nie był to kto inny, niż Scorpius Malfoy we własnej osobie. 

Miał włożone dłonie w kieszenie, wpatrywał się w śnieg przed sobą, dopóki nie zauważył Lily. Dziewczyna stanęła jak wryta, gdy go zobaczyła. Światło, dochodzące z domu, odbijało się na jego twarzy tak, jakby właśnie przed nim zmaterializował się kogoś patronus. Dlaczego on wyglądał tak dobrze?

- Cieszę się, że przyszłaś - mruknął Scorpius, podchodząc do dziewczyny. - Muszę ci coś wyjaśnić. 

 - Nie ma już co wyjaśniać, przecież wiem o wszystkim. 

- Nie, nie wiesz. Wiem, że jesteś na mnie wściekła, ja też jestem wściekły na siebie, że oddałem ten pocałunek. Uwierz, twoja kuzynka zaprosiła mnie na tą randkę w pewnym sensie podstępem, bo powiedziała, że będzie chciała jedynie porozmawiać o rzeczach dotyczących Prefektów. Chciałem ci powiedzieć, że nigdy, przenigdy nie czułem nic do Rose, bo żywię romantyczne uczucia jedynie do ciebie.

Po tych słowach zapadła cisza, w której Lily analizowała to, jak brzmiały ostatnie słowa chłopaka. Nie spodziewała się tego - ale zawsze, gdzieś w podświadomości, marzyła o tym, by skierował takie słowa w jej stronę.

Od momentu, w którym ujrzała go po raz pierwszy, przez okno swojego pokoju, zobaczyła w nim coś ujmującego, w jego sposobie poruszania się, w jego dumnie uniesionym podbródku. Potem było przywitanie z nim, jego głos, o Merlinie, jego głos był absolutnie niesamowity, Lily mogła wysłuchiwać go dniami i nocami. Pierwsze ich spotkanie może nie było jakieś wspaniałe - ale przełamało lody i zaczęła się między nimi przyjaźń. Podczas spacerów po Dolinie, wypraw na pobliskie łąki i pola, spędzaniu czasu podczas deszczu w domu, Lily zaczynała czuć do Scorpiusa coś więcej, niż tylko przyjaźń. Zauroczenie, które rosło z każdym listem, jaki do niej wysyłał, kiedy znajdowali się setki mil od siebie. A teraz znowu są tu razem. 

Rozłąka była męcząca, a Lilka była złakniona jego głosu, dotyku, towarzystwa, jego całego. Wiele więc nie myśląc, spojrzała w jego pełne skruchy oczy, po czym przysunęła się do niego, przybliżając jej wargi do ust chłopaka, całując go mocno. Nie widziała go przez kilka miesięcy, była spragniona uczuć, jakie były między nimi, a teraz, kiedy znalazła się w jego ramionach, czuła, że się uspokaja. 

Scorpius sapnął, zaskoczony ruchem Lily, jednak złapał ją w talii, kiedy dziewczyna zarzuciła mu swoje ręce wokół szyi. On również tego pragnął, ale nie ośmieliłby się tego zrobić - nie po tym, jak ją skrzywdził. Oboje czuli przyjemność rozlewającą się po ich ciele i ciepło na ich policzkach, mimo, że na dworze panował wszechobecny mróz.

- Nie zasługuję na to - mruknął chłopak, odsuwając się delikatnie od Lily. Dalej trzymał ją w swoich ramionach.

- Zasługujesz na wszystko, co najlepsze, Scorpiusie, i nie śmiej nawet myśleć inaczej - rzekła stanowczo Lily, równie cicho co on. Po tych słowach to chłopak przybliżył się do Potter, całując ją namiętniej i zachłanniej, nie mogąc się dłużej powstrzymywać. Lily jęknęła w jego usta, czując przyjemność, którą chciała poczuć już od kiedy uświadomiła sobie, jeszcze na wakacjach, że żywi uczucia do Scorpiusa Malfoya. 

Ten pocałunek upieczętował między nimi zgodę, odtrącając na bok wszystkie nieprzyjemności, które pojawiały się między nimi przez jesień. Między nimi pojawiła się nowa relacja, która nie opierała się już tylko na przyjaźni, ale na nowym, romantycznym uczuciu. Nie myśleli już wtedy o Rose, Jamesie, Albusie czy panu Potterze - po prostu cieszyli się tym, że byli tam w końcu razem, i nikt nie może im przeszkodzić w ich uczuciach. Przynajmniej na razie. 

~

Czuję się już całkiem dobrze, tak więc macie rozdział! I w końcu nastał ten pamiętny moment - pierwszy pocałunek Lily i Scorpiusa. Wszystko pięknie i ładnie, ale przypominam wam, że przerwa świąteczna nie trwa za długo i oni znowu będą musieli się ze sobą rozstać... No, ale na razie się tym nie przejmujmy. Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze <3 do zobaczenia w następnym rozdziale!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top