♦XLIII♦
— Ponieważ... — zacząłem, przyprawiając sobie burzę mózgów. Co powiedzieć?! Wiem... — Chciałem wywołać w tobie uczucie zazdrości... — zniżyłem głos, patrząc jej prosto w oczy.
— Zatem... Ci się udało... — położyła dłonie na moim udzie, powoli zbliżając się do mnie. Wygięła kręgosłup, wypychając biust do przodu, gdy była już naprawdę blisko, przed pocałunkiem ochronił mnie lekki ruch głową, przez co dotknęliśmy się czołem — Co robisz...? — spytała, układając usta w podkówkę.
— Chciałbym uchwycić tę chwilę na zdjęciu — uśmiechnąłem się i cofnąłem nieco.
— Czekaj, za chwilę pójdę po telefon.
— Telefon ma za słabą jakość, masz jakiś dobry aparat?
— Specjalnie dla ciebie, wezmę ten najlepszy — uśmiechnęła się i pognała na górę.
— Cholera... — szepnąłem, opierając się o oparcie. Miałem szczęście, że rozmowa poszła w tym kierunku...
Po chwili dziewczyna znalazła się już na dole z czarnym, dużym aparatem.
— Daj, zrobię nam zdjęcie — wyciągnąłem dłoń, chcąc sięgnąć po sprzęt.
— Ja je zrobię, ten aparat jest dla mnie cenny... — pogłaskała obiektyw kciukiem.
— Ale ja mam dłuższe ręce. Kochanie, zaufanie w związku to podstawa...
— No dobrze... Ale musisz uważać.
— Pewnie — podała mi go, jednak już wtedy nadarzyła się okazja, by to ona sama zrzuciła aparat na ziemię.
W chwili, gdy już miałem go w dłoni, spojrzałem jej prosto w oczy i starałem się, by moje wyrażały przerażenie.
— Co się stało...? Coś nie tak...? — połknęła haczyk, pomyślałem.
— Za tobą... Ogromny pająk... japierdziele... Co za bestie hodujesz w domu...? — mówiłem przestraszonym tonem głosu.
— Gdzie?! — gwałtownie się odwróciła, przy tym jedną z rąk, przypadkiem wytrąciła mi aparat z dłoni.
Huk upadającego urządzenia rozniósł się po całym pomieszczeniu.
— Mój aparat!!! — przyklękła przy zepsutym urządzeniu.
— Spokojnie — podszedłem do niej jak najszybciej — wezmę go do naprawy, w końcu to moja wina...
— Dobrze, ale muszę wyjąć kartę pamięci...
— Kochanie, wystarczy, że na karcie w swojej główce będziesz miała moją twarz — z uśmiechem popukałem jej palcem w głowę.
— Dobrze...
Po tym incydencie pozbieraliśmy aparat do reklamówki, którą zaniosłem do auta. Następnie spędziłem z dziewczyną trochę czasu, by ta poczuła się swobodnie.
Mission Complete.
Po wykonanym zadaniu wsiadłem do auta i odjechałem z tego piekielnego domu. Wszedłem do teatru i pierwsze co zrobiłem, to skierowałem się od biura dyrektora.
— Mam to — powiedziałem otwierając drzwi.
— Mówiłem, że się uda — wziął ode mnie reklamówkę — karta jest w środku?
— Przynajmniej powinna. Jeśli się roztrzaskała, to nie moja wina — westchnąłem.
— Świetna robota, karta cała — mówił, oglądając uszkodzony sprzęt.
— Panie dyrektorze, mam do pana pytanie.
— Tak? — spojrzał na mnie spod okularów, które założył tylko po to, by lepiej obejrzeń części z reklamówki.
— Kim pan tak naprawdę jest, bo nie chce mi się wierzyć, że jest pan tylko dyrektorem — splotłem ręce na klatce piersiowej i uważnie przyglądałem się mężczyźnie.
— A jak myślisz, kim jestem? — spytał, spuszczając wzrok, dalej grzebiąc w worku.
— No nie wiem... Jakimś agentem? Policjantem? Detektywem? — wymieniałem.
— Nie, nikim, kto ma powiązania z policją — uśmiechnął się.
— Niech pan jeszcze powie, że złodziejem — zaśmiałem się sarkastycznie, lecz on tylko się wyprostował i spojrzał na mnie poważnie.
— Bingo
— Co?
— Policja myśli zbyt sztywno i według określonego schematu, bardzo łatwo ich oszukać. Dzięki temu, gdy jest się złodziejem, wystarczy poznać ten schemat. Skończyłem szkołę policyjną i zostałem złodziejem, mordercą. Siedziałem w więzieniu dziesięć lat za dwa morderstwa. Teraz zapewne dostałbym więcej, jednak wcześniej kary były lżejsze. Po wyjściu z pierdla razem z kumplami z paki założyliśmy ten teatr, teraz oni nie żyją, a ja zajmuję się wszystkim, jakieś pytania?
— Aż za dużo... — przyłożyłem palce do skroni, pocierając je. Temu człowiekowi to w życiu się napewno nie nudziło... westchnąłem.
♦♦♦
Siemaneczko
Jak tam kochani?
Przepraszam, że rozdział jest tak późno, ale mam taki zapierdziel w szkole, że nie mogę nic zrobić. Mój plan dnia wygląda tak: wstaję, jadę do szkoły, wracam, idę spać, wstaję, nauka i znowu spać. Nie mam w ogóle czasu dla siebie... Wybaczcie, że zapomniałam ;c
Nie będę się rozpisywać :)
Zatem dobrej nocy skarby!
04.10.2018 r.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top