ELLEN

Godzinę wcześniej...

Ellen stanęła przed budynkiem szpitalnym. Ostatni raz była tutaj, gdy trafiła do niego Emily, która następnie została zamordowana w brutalny sposób. Kobieta przełknęła ślinę i weszła do środka. Udała się do windy i pojechała nią na czwarte piętro. Na drugim drzwi otworzyły się, wydając z siebie okropny zgrzyt i do środka weszły dwie pielęgniarki, które uśmiechnęły się do Ellen z przymusu. Wcisnęły guzik na którym widniała cyfra "6" i winda ruszyła w górę. Gdy zatrzymała się na czwartym piętrze, Ellen wyszła z niej i od razu poczuła ulgę. Tam było stanowczo za mało miejsca. Udała się korytarzem do pokoju pielęgniarek i zapukała do drzwi. Ktoś powiedział: "Proszę!" i dziennikarka weszła do środka. Przywitała się.

- Dzień dobry. Ty pewnie jesteś Ellen. Jestem Heather. To ja do ciebie dzwoniłam, żeby powiadomić cię o tym tragicznym wypadku Scotta. - Heather spuściła głowę i spojrzała na koleżankę siedzącą obok niej, popijającą kawę ze starej filiżanki i zajadającej się biszkoptem. Nie wyglądała na poruszoną faktem, że pracownik szpitala w którym pracuje, jeden z lekarzy, stracił życie kilka dni temu.

- Heather. Miło mi spotkać cię na żywo. - Ellen wymusiła z siebie uśmiech. Miała nadzieję, że nie wygląda zbyt sztucznie. - Mogę cię prosić na słówko? - spytała wskazując palcem w stronę korytarza. Heather pokręciła głową. - To ważne. Proszę. - nalegała blondynka.

- No dobrze. Skoro tak... - Pielęgniarka nie wyglądała na zadowoloną. Wstała ze swojego krzesła i ruszyła w stronę drzwi. Ellen pożegnała się z drugą pielęgniarką i wyszła na korytarz. - O co chodzi?

- Potrzebuję informacji odnośnie wypadku Emily, która została zamrodowana tutaj. Przyszyta do łóżka z zaklejonymi ustami, kojarzysz?

Heather chwilę pomyślała, po czym pokiwała głową.

- Trudno zapomnieć - powiedziała obojętnie. - O co konkretniej chodzi?

- Kto ją zabrał? W sensie... Kto przyjechał po nią karetką? Macie to gdzieś zapisane?

- W głowie - rzekła obojętnie Heather. Ellen poczuła jak puls jej przyspiesza.

- Wiesz kto to był? Muszę ich znaleźć!

- Po co?

- Nieważne. Pomożesz mi? - Ellen złapała Heather za rękę, po czym natychmiast ją puściła. - To dla mnie ważne. Proszę.

Po chwili namawiania Heather uległa.

- Jeden z nich to Chester. - wskazała palcem na mężczyznę idącego w stronę windy. - Ale...

Ellen rzuciła się w stronę faceta. Musiała go o coś spytać. O coś ważnego. Miała pewną teorię co do mordercy. Rzuciła szybkie "dzięki" na odchodne i po chwili znalazła się w jednej windzie z Chesterem i jeszcze jakąś pielęgniarką.

- Dzień dobry - powiedział zauważywszy wlepiony w niego wzrok dziennikarki, która nie wiedziała jak zacząć. - Przykro mi, ale mam żonę...

Ellen pokręciła głową i wróciła na ziemię. Musiała ułożyć w swojej głowie możliwy przebieg rozmowy, więc chwilowo odpłynęła zawieszając swój wzrok akurat na mężczyźnie.

- Nie o to chodzi! - krzyknęła z nieśmiałym uśmieszkiem na twarzy. - Chodzi o ten wypadek do którego pan ostatnio pojechał. Przy Finesse do dziewczyny potrąconej przez czarne BMW.

- Dużo mieliśmy takich wypadków - powiedział obojętnie mężczyzna.

- Została przyszyta do łóżka. Tutaj, w tym szpitalu.

Pielęgniarka uniosła głowę znad jakichś dokumentów i rozejrzała się po windzie.

- Ach! Trzeba było tak od razu. Pamiętam ten dzień, gdy ją zabieraliśmy. Byliśmy tylko my i ona. O dziwo nie było żadnych tłumów na mieście o tej porze. Nawet zdziwiło nas, że osoba od której otrzymaliśmy wezwanie nie poczekała na nasz przyjazd.

Ellen zagryzła wargi. Musiała zadać to pytanie, zanim winda stanie. Przełknęła ślinę i zamknęła oczy.

— Czy Scott był wtedy w pobliżu?

Chester bez chwili namysłu odpowiedział.

— Nie. Musiał być w szpitalu. Szykował się chyba do operacji, czy coś.

Nagle pielęgniarka kaszlnęła i nieśmiałym wzrokiem spojrzała na Ellen.

— Scotta nie było tego dnia w szpitalu — powiedziała cicho.

Ellen zamarła. A więc jej teoria się potwierdziła. Scott mógł być mordercą. Wcale nie musiał zginąć. Może współpracuje z Heather? Winda gwałtownie się zatrzymała, a światło w środku zgasło. Ellen poczuła, że to kara za jej ciekawość i zaraz wszyscy zginą. Czuła bicie własnego serca. Znalazła się w pułapce, z której nie było ucieczki. Wydawało jej się, że słyszy bicie własnego serca. Jednak zamiast spaść, winda ponownie się uruchomiła, a drzwi w niej rozsunęły się. Ellen otarła pot z czoła i wyszła na korytarz. Udała się do wyjścia. Nagle zauważyła wielkie, czarne BMW stojące na parkingu. Miało przyciemniane szyby. Nawet z przodu. Czy to nie takie auto potrąciło Emily? Ellen podeszła bliżej. Nie wiedziała czy ktoś jest w środku, czy nie. A jeśli właśnie znajdowała się bliżej FRIEND-BOTa, niż jej się to wydawało? Zauważyła, że szyba od strony pasażera jest opuszczona. Natychmiast przebiegła na drugą stronę ulicy i starając się zachowywać normalnie, usiłowała dostrzec kierowcę pojazdu. Czy to był Scott? A może po prostu to nie jest to BMW i Ellen za bardzo histeryzuje. Takie i podobne myśli zawitały w jej głowie, jednak dosyć szybko się rozwiały po tym, jak dostrzegła możliwego właściciela pojazdu. Była to kobieta. A raczej dziewczyna. Miała dłuższe ciemne włosy. Ellen widziała już tę twarz niejednokrotnie w wiadomościach. Wyświetlała się zawsze, gdy mówiono o brutalnym morderstwie Bethany Morgan i zaginięciu jej przyjaciółki. To właśnie ta zaginiona dziewczyna siedziała teraz za kierownicą czarnego BMW, które mogło potrącić Emily. To była Hannah Paige. Ellen zamarła. Dziewczyna spojrzała się na nią, po czym natychmiast przekręciła klucz w stacyjce i odjechała, łamiąc przy tym szlaban. Po chwili zniknęła pozostawiając zszokowaną dziennikarkę na środku chodnika, którym szły tłumy ludzi.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top