Wieczna noc

Wspominać zawsze będę te gwiazdy,

rozrzucone w sieci bezkształtnej,

niby pajęczej,

a jednak tak niepodobnej

do tych misternych splotów srebrnych nitek.

Wiatr co chwila dmie w róg,

drga powietrze,

odczuć można też przejmujący chłód,

chłód nocy

i chłód tajemnicy,

chłód, bez którego mroczna noc

nie byłaby przerażająca.

Wycie wilków do lśniącej tarczy księżyca

napawa serce lękiem i grozą,

przybliżający się coraz to szmer

i dźwięk łamanych gałązek;

sowa huczy nad głową.

Nagle plusk, plusk, plusk,

deszcz opada kaskadami,

zrasza spragnioną trawę, drzewa i mnie.

Czuję, że coś wpatruje się w moją drobną postać,

nieprzyjemne mrowienie na plecach,

boję się drgnąć, ale... -

to tylko cień lisa.

Siadam na czarnym mchu,

wtulając się w ramiona śnieżnobiałej brzozy,

nimfy drzewnej, która do końca

została w moim umyśle

jako ciemnowłosa panna młoda

w muślinowej sukni

spływającej aż do ziemi,

boso, ale z łodygami kwiatów

wplecionymi w nogi,

ręce i cudne włosy;

jej welon faluje na wietrze

niczym liściasty żagiel jachtu;

lecz po chwili stała się posępna

i jakby przygnębiona.

Myśląc o jej smutkach,

wplotłam je w moje

i zasnęłam w błogości nadchodzącego snu.













Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top