Rozdział 4

Cała oś, nie licząc Japonii, Włoch i Jugosławii była w obozie na granicy polsko-radzieckiej. No nie było samego Rzeszy więc niektórzy czuli lekką frustracje. Polska pił herbatę, musiał porozmawiać z nim o tej sytuacji. Powienien pilnować swoich żołnierzy a nie pozwalać im biegać gdzie chcą. Spojrzał na Węgry, który opierał się na swej dłoni i powoli zaczął zasypiać.
W końcu usłyszał kroki, odwrócił głowę przez ramie. W wejściu pojawił się Rzesza, lekko zmrużył oczy. Nazista z pewnością mógł poczuć jak każdy wbija w niego wzrok.

— Przepraszam za spóźnienie — powiedział, starał się wyglądać na zakłopotanego ale Polska siedział na tyle blisko by zobaczyć, że Rzesza się do tego zmusza. Poczekał chwile by upewnić się, iż nikt nie ma do niego sprawy. Szybko oprzytomniał zdając sobie sprawę, że jego problemy są ważne i nie musi patrzyć na innych. Podniósł się i podszedł do Rzeszy.

— Musze z tobą porozmawiać — był od niego o metr oddalony gdy to mówił. Rzesza spojrzał na niego zaskoczony, ale kiwnął głową i odwrócił się by zaprowadzić go do swego namiotu.

W końcu doszli, widział parę osób wychodzących z niego gdy zobaczyli Rzesze.

— Usiądź proszę - pokazał na stół i dwa krzesła, usiedli. Polska jeszcze przez chwile zastaniawiał się jak mu przekazać tą wiadomość. Wziął oddech.

— Rzeszo... Ostatnio twój żołnierz wkroczył na moje terytoria bez zamiaru przejścia do reszty wojska, tylko chciał pobić mojego obywatela - powiedział sucho i spojrzał w czerwone oczy swojego towarzystwa. Młodszy ciężko odetchnął i zastanawiał się jak zareagować, w końcu nawet to mogło zepsuć ich sojusz.

— Przepraszam za niego... Gdy wrócę do Berlina zajmę się tym — odparł, wydawało się, że nie jest mu przykro i ciężko jest mu przeprosić. Polska podniósł się i kiwnął głową, odwrócił się i chciał wyjść — Może to wynagrodzę? — usłyszał naglę głos Rzeszy. Odwrócił głowę wyraźnie zbity z tropu. Propozycja była dziwna, a gdyby tylko zmienić... Wiadomo co to by mogło znaczyć.

— He?

— Mam alkohol... Moglibyśmy to... opić? W ramach przeprosin? — powiedział wydając i podchodząc do niego. Polska cofnął się o krok, ale zauważył że Rzesza był zadowolony. Niech nie myśli że się go boi! Po prostu... stał za blisko. Wziął oddech.

— W porządku — odparł i wrócił na swoje miejsce, usiadł. Był już zmęczony i musiał się zmuszać to trzymania pionu. Zamrugał gdy Rzesza nagle położył przed nim szklaną butelkę.

— Mam tylko piwo, ale chyba to nie przeszkadza — stwierdził i poszedł po szklanki. Polska pomyślał że nie są potrzebne bo i tak zaraz będą pić z gwintu. W końcu nazista wrócił. Zaczęli pić, nic szczególnego ale zapowiadało się że obaj mocno się upiją.

Rzesza chwycił butelkę i wypił ją prawie na raz. Odchylił głowę do tyłu i wziął ciężki oddech, wyglądał przy tym dość... Nie, Polska jest już pijany i wyobraża sobie różne rzeczy...

Młodszy w końcu na niego spojrzał, patrzył wyczekująco wręcz starając się wypalić dziurę w jego skórze. Polska spokojnie wypił swoje. Rzesza prychnął.

Czy jemu naprawdę się zdaje że nie wypije całej szybko?

Polska zmrużył oczy.

— Czy ty mi próbujesz rzucić wyzwanie? — zapytał ostrym tonem, jednak dało się wyczuć nutkę rozbawienia.

— Ja — odpowiedział Rzesza. Polska prawie powiedział "Tak ty" ale się powstrzymał.
Co dużo mówić... Zaczęli pić co raz więcej A Rzesza w końcu po ponownym wybraniu się po kolejne piwa upadł na podłogę z śmiechem.

Polska dumnie wstał i równie dumnie podszedł do nazisty... To jest położył (wcale nie przewrócił) się niezgabnie.  koło niego.
Usiadł chwiejnie, na podłodze leżało piwo, wziął je i otworzył zębami, poczuł tępy ból w dziąsłach ale zignorował to.

Rzesza podniósł się i podwinął nogi pod siebie będąc za Polakiem. Chwiał się jak na statku. Spojrzał na plecy A konkretnie na pióra Polski. Bez ostrzeżenia wyciągnął rękę i złapał skrzydło. Polska drgnął jednak był ciekawy co Rzesza zrobi.

— Milutkie jak futerko koteczka... Albo chmurka — mówił nieprzytomnie głaszcząc je. Polska prychnął i oparł się plecami o niego. Patrzył na ciemnozieloną butelkę uważnie.

Prawie poleciał na ziemię bo nagle zabrakło mu jego oparcia, odwrócił głowę. Rzesza leżał na ziemi coś bełkocząc i trzymając się za skronia. Oddcylil się do tyłu i poleciał prosto na brzuch nazisty.

Młodszy kraj aż się ugiął i przez chwilę można było pomyśleć, że zwymiotuje.

— Ha! Już praktycznie nie wytrzymujesz. Jesteś pijany w trzy dupy  — żachnął złośliwie Polska.

— A ty nie?! — zapytał ostro wijąc się i próbując wydostać z pod Polaka. Walnął go w żebra — Złaź ze mnie! — warknął i złapał go za włosy, pociągnął za nie sycząc niczym kot.

— Ała! Już, już! — Polska walnął go w dłoń, odsunął się i podwinął jedną nogą pod siebie patrząc gniewnie na Rzeszę.
Nazista miał spojrzenie nieobecne, widać że był pijany, jednak było w nim coś, co sprawiło, że biało-czerwony kraj uśmiechnął się swawolnie.

Poprawił swoje białe włosy i położył się koło Rzeszy. Chwycił leżącą nieopodal butelkę, przechyłu ją by się napić, ale była pusta. Nie zdążył jej odłożyć gdy państwo obok zabrało mu je, rzucił mu władcze spojrzenie i zabrał się by wypić piwo. Jednak zawartość była tak samo jałowy jak przed chwilą.

Polska zareagował na to śmiechem, nie było to aż tak zabawne, ale kto by się tym przejmował. Rzesza patrzył na niego morderczo i zdegustowany, Polak przeniósł na niego złote oczy, co mu jest?

Ponoć słowa pijanego to myśli trzeźwego, choc w tym przypadku nie tylko to, rowniez zachowanie. Przekazywił i uniósł głowę do góry jednocześnie, a wiec to tak. To naprawdę o nim myśli, znaczy... Nie to, ze to go zabolało, on też go nie lubi! Ale i tak trochę zrobiło mu się przykro.

Prychnął z lekkim uśmiechem, wyciągnął do niego ręke i palcami złapał go mocno za policzki. Rzesza wydał z siebie znów dziwny dźwięk.

— Puszczaj mnie — szybko powiedział próbując się wyrwać.

— Oh? Przeszkadza ci to? Skoro mnie tak nienawidzisz to po co mnie w ogóle zaprosiłeś do sojuszu? — powiedział cichym głębokim głosem, mimo, że w jego krwi już były procenty udało mu się uzyskać efekt taki jaki chciał. Rzesza zaczął lekko aplikować ale tym samym bardziej się denerwować, nie odpowiedział.

Polska pod wpywem jakiegoś impulsu wprost z kosmosu zbliżył swoją twarz do ust Rzeszy i go pocałował. Nazista jęknął zaskoczony, po chwili zacisnął powieki, wydawało się, że ten buziak trchwał wieczność. W końcu Polak oderwał się.

— Uważaj bo się jeszcze zakocham — wyczerpał przez zaciśnięte zęby ale jednocześnie z uśmiechem Rzesza.

— Ah przepraszam, myślałem, że już jesteś — odparł Polska z niewinnym wyszczerzem.

— Pedał.

— Boże całą romantyczną atmosfere zepsułeś.

Polska przychylił głową w kierunku wyjścia, tak właściwie był tak pijany, że już nie zdawał sobie sprawy co się dzieje. Obrócił się w stronę Rzeszy, już zasnął.

— Wygląda na to, że wygrałem — zaśmiał się pod nosem. Położył się koło niego trzymając butelkę. Oczy mu się zaczęły zamykać, odpływał by zapaść w sen. Mruknął coś jeszcze a potem zamknął oczy.

**********

Dobra jest rozdział. Przepraszam za to, że styl na początku się różni, ale pierwsza część tego tekstu napisałam jeszcze w tamtym roku, i jak się można dymyslic mój styl się zmienił.
Nie wiem czy uda mi się być regularną, i nie chce wam niczego obiecywać.

Pa paa

Wgl jak ja teraz patrzę na kolejny rozdzial który napisałam to mam taki wtf
Japierdole jak ja chujowo pisałam (i dalej to robie ale to inna sprawa)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top