Shigadeku 18+ (° ͜ʖ °)
tw gwałt
Shot dla Lurinx robiony baaardzo długo przez moje lenistwo
Można powiedzieć że to taki urodzinowy prezent :3
Redakcja, opracowanie oraz udźwiękowienie w wersji polskiej: FioletowaTkaczka
Przez mój zepsuty ekran mogą wystąpić błędy
Pierwszym, co poczuł, był nieprzyjemny ból na nadgarstkach, które instynktownie próbował rozdzielić, jednak przeszkodziła mu w tym ściśle związana lina. Midoriya otworzył oczy, przypominając sobie chwilę przed straceniem przytomności. Złoczyńcy zaatakowali i... tylko to tak naprawdę pamiętał.
Gdy jego wzrok nabrał ostrości, a on sam zdołał zobaczyć otoczenie, zagryzł wargę, by nie krzyknąć. W pomieszczeniu znajdowali się inni uczniowie 1-A, związani i nieprzytomni. Lekko się poruszył, wywołując cichy szmer. Skupił swoją uwagę na postaci jednego z - jak podejrzewał - porywaczy, który siedział w rogu i mamrotał coś, wymachując nogami.
Przełknął ślinę i spojrzał w bok, gdzie natrafił spojrzeniem na brunetkę z szeroko otwartymi oczami.
- D-Deku... - wyszeptała, lecz nie było dane jej dokończyć, gdyż złoczyńca gwałtownie się odwrócił.
- No proszę - rozbrzmiał pusty głos. - Główny przeciwnik wreszcie się obudził. Nie powiem, trochę długo kazałeś nam czekać, De~ku - zakpił mężczyzna, drapiąc się po szyi i akcentując ostatnie słowo.
Podszedł do zielonowłosego i wykręcił mu ręce, przez co ten jęknął z bólu. Następnie brutalnie pociągnął go za włosy, niemo nakazując mu patrzeć na siebie z dołu.
- Przestań! - krzyknęła Uraraka, lecz mężczyzna nie zwrócił na nią nawet najmniejszej uwagi. - Robienie tego wszystkiego nic ci nie da!
Oj, da. Niewyobrażalną satysfakcję, pomyślał złoczyńca.
- Zostaw go - powiedział chłodno Todoroki z drugiego końca pokoju. Izuku nawet na niego nie patrząc, był w stanie stwierdzić, że jego przyjaciel nie jest w najlepszym stanie. - Zdawało mi się, czy wasz szef nie kazał przypadkiem trzymać nas w s z y s t k i c h w jednym miejscu?
- Jeśli chcesz wziąć Midoriyę, musisz najpierw zmierzyć sie z nami, Shigaraki. - Iida szarpnął się, niemal wypluwając imię złoczyńcy. Po pokoju rozległo się lekceważące prychnięcie Tomury.
Bohaterzy znajdowali się w beznadziejnej sytuacji, a mimo to wciąż wierzyli w swoją szlachetność - w zwycięstwo dobra nad złem i innymi pierdołami. Głupcy. Unieruchomieni byli tylko bandą bezużytecznych nastolatków, z którymi Tomura zamierzał szybko i bezproblemowo zmierzyć się przed ostatecznym bossem tylko po to, by zdobyć punkty doświadczenia.
To wszystko, do czego byli mu potrzebni. W przeciwieństwie do Izuku.
- Chodźmy, Izuku, zanim twoi przyjaciele się całkowicie rozkręcą - mruknął Shigaraki z kpiącym uśmieszkiem. Gdy uczniowie znów chcieli się odezwać - łącznie z Izuku - przyłożył temu ostatniemu cztery palce do szyi. To skutecznie ich uciszyło. I skutecznie poprawiło humor złoczyńcy, gdy kierował się wraz z nastolatkiem w stronę drzwi wychodzących na korytarz.
Uśmiechnął się sam do siebie, podziwiając mądrość Izuku, który doskonale wiedział, że milczenie będzie najlepszym rozwiązaniem. W przeciwieństwie do tych głupich dzieciaków, które tuż po zamknięci drzwi, zaczęły głośno o czymś debatować. Zatrzymał się na środku korytarza, po czym zmusił Midoriyę do klęknięcia i spojrzenia mu w oczy.
- Chcesz uratować swoich przyjaciół? - Zdezorientowane skinięcie głową. - Wiesz, że będziesz musiał za to zapłacić? - Kolejne, nieco pewniejsze. - A więc mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. - Pełen skupienia wzrok. - Ty mi coś podarujesz - powiedział zachęcająco, pokazując pierw na siebie, a później na chłopaka - a ja puszczę was wszystkich wolno.
Shigaraki uśmiechnął się. Pomysł był idealny, mistrz na pewnopochwali go, gdy mu o nim opowie. Ale Midoryia na pewno się nie zgo-
- Dobrze.
- Co. - Tomurę zatkało. Spodziewał się większych oporów i przysięgań, że nigdy nie zawrze umowy ze złoczyńcą, a zamiast tego Izuku znów wykazał się niespotykanym rozsądkiem. Chwilę mu zajęło przyswojenie tej cudownej informacji, gdy szeroko się uśmiechał.
- Nie miałem zamiaru układać się z kimś takim jak ty, Shigaraki. Ale wiem, że nie damy ci rady. A kto wie, co się z nami stanie do przybycia bohaterów. - Zamknął oczy i głośno wciągnął powietrze. - Jeśli obiecasz, że włos im z głowy nie spadnie, zrobię wszystko, co będziesz chciał.
- Wszystko co będę chciał, mówisz? - podchwycił Shigaraki. Myślał, że dzieciak sobie z niego żartuje. Ale nie - Midoriya stał tam z pełną powagi miną i patrzył na niego wściekle.
- Wszystko. - Oczy Tomury rozbłysły, a usta rozciągnęły w karykaturalnym uśmiechu. Gdy zobaczył wahanie na twarzy ucznia, oblizał usta i gwałtownie pociągnął dzieciaka za sobą. Ten coś mówił, ale starszy go nie słuchał. Już za późno na zmianę decyzji
Szarpnięciem otworzył jakieś drzwi i wepchnął Izuku do środka. Wewnątrz nie było nic, oprócz wyleżanego materaca i zakratowanego okna. Tomura rzucił Deku o ścianę, jego głowa uderzyła o nią z głuchym łupnięciem, a przed oczami pojawiły się mroczki. Oszołomiony dzieciak nie potrafił skupić wzroku. Po chwili całe jego pole widzenia wypełniła postać, która uniosła go i położyła na czymś miękkim. Następnie czyjeś ręce rozsunęły jego nogi i dotknęły jego pośladków. Deku spiął się i chciał zacisnąć nogi, ale złoczyńca siedzący pomiędzy nimi mu na to nie pozwolił.
- Leż spokojnie. - Warknął Shigaraki i znów dotknął spodni chłopaka. Te rozwiały się jak popiół i teraz Deku czuł najlżejszy powiew wiatru na gołych nogach, które pokryła gęsia skórka. W końcu udało mu się skupić wzrok i widział dokładnie, jak Tomura wkłada jednopalczaste rękawiczki. Teraz. Skupił energię w rękach, chcąc rozerwać więzy, ale znów dostał w twarz i zamiast lin, rozerwał swoje nadgarstki. Powietrze przeszył wrzask i mlask rozrywanych mięśni. Tomura rozwiązał więzy chłopaka. - To już nie będzie ci potrzebne, piesku - zarechotał i ustawił Deku na klęczkach, głową w dół. Podniósł jego biodra na wysokość jego własnych tak, że dzieciak niemal nie dotykał palcami podłogi i zaciskał ręce na jego biodrach i pośladkach. Po chwila zaczął zataczać po nich małe kółka.
Deku ciężko dyszał. Krew spływała mu do mózgu, zrobił się cały czerwony i zaczął boleć go kark od unoszenia głowy w górę. Ale to nie było najgorsze. Najgorsze było upokorzenie, jakie właśnie miało miejsce. Tomura zaczął zbliżać się palcami niebezpiecznie blisko jego wejścia. Zacisnął zęby i zamknął oczy. Nie będzie płakać; oznaczałoby to, że uległ . Opuścił głowę.
- Co jest, już zmęczony? Trochę żałośnie, jak na bohatera, nie uważasz?. - Szyderczy głos Tomury przebił się przez tętniącą krew. - A może właśnie zniecierpliwiony? - Zarechotał i szarpnięciem obrócił Midoryię na plecy. Wrzask bólu zmieszał się z jękiem, kiedy Tomura wbił w niego palec. Oczy Izuku rozszerzyły się, a w kącikach zaczęły się zbierać łzy upokorzenia. Tomura dołożył drugi palec. Pojedyncze krople zaczęły spływać po twarzy chłopaka. Cierpiał w milczeniu, błagając, aby to się już skończyło. Najwyraźniej któryś z wysoko siedzących usłyszał jego prośby, bo Tomurze znudziły się własne palce. A może to nie było to? - Jesteś strasznie cichy, Deku. Nie lubię tego. Lubię słuchać twojego głosu... Pojęcz dla mnie.
Znów obrócił go na klęczki, głową do dołu i przesunął ręką po torsie zielonowłosego, by następnie włożyć ją pod resztki kombinezonu. Deku zacisnął zęby i dalej nic nie mówił. Tomura przygniótł go kolanem do materaca.
- Jeśli chcesz zobaczyć jeszcze swoich przyjaciół żywych, daj głos, psie. - Nachylił się nad jego szyją i ugryzł ją, zasysając boleśnie skórę. Deku żałośnie jęknął. - Głośniej! Nie słyszę cię, piesku! - Tomura znów włożył palec w Midoriyę i zaczął nim poruszać, razem z całym ciałem drugiego. Midoryia starał się jak mógł, ale ciągle szlochał. W końcu Tomura miał dosyć. Obrócił Midoryię na plecy i spojrzał na niego z góry.
- Jesteś beznadziejny - powiedział z przekąsem. - Tak słabej i bezużytecznej osoby nie widziałem w swoim całym życiu. Powinienem cię tu teraz zostawić i iść zamordować twoich przyjaciół, ALE. - Uniósł lepiący się palec. - Znaj łaskę swojego pana. Dostaniesz ostatnią szansę, więc bądź dla mnie dobry, piesku. - Tomura uklęknął przed uczniem i przytrzymał jego kolana swoimi. - Jeśli teraz nie dasz z siebie czegoś więcej niż skomlenia. - Sięgnął do zapięcia spodni. - Pożegnasz się z bohaterowaniem. - Spodnie i bokserki opadły, Izuku nie zdążył nawet zobaczyć erekcji Tomury. Ten gdy tylko położył dłonie na kolanach młodego, wbił się w niego, szybko i boleśnie. Z gardła młodszego wydobył się pierwszy jęk.
- Tak... tak, widzisz... widzisz Deku... Robisz to dobrze. Ehehe. - Tomura śmiał się i coraz zapamiętalej wbijał w głąb młodszego, z którego gardła dochodziły przecudne jęki. Od nich Tomurze zakręciło się w głowie.
A Deku krzyczał. Z rozkoszy i przerażenia. Pot spływał po jego ciele, mięśnie zaciskały się boleśnie, a umysł nie chciał przyjąć do wiadomości tego, co się działo. Z jego gardła wydobył się kolejny jęk, głośniejszy od poprzednich. Tomura w odpowiedzi poruszył się szybciej, i Deku znów jęknął boleśnie. To było błędne koło, z którego chciał się już wydostać. I wtedy Shigaraki zaczął poruszać się jeszcze szybciej. Ciche pomieszczenie wypełniały jęki i mlaskanie uderzających o siebie ciał.
Oczy Midoriyi przysłaniało z każdą chwilą coraz więcej łez, a on sam leżał bezwiednie, zaciskając mocno zęby, przez które jednak wciąż wydobywały się te upokarzające dźwięki. Na ich brzmienie Tomura zaczął czuć, że osiąga szczyt. Zaczął poruszać się jeszcze szybciej, słuchając jęków Deku, jego niezrozumiałego bełkotu i dyszenia. W końcu poruszył się ostatnie dwa razy i doszedł z jękiem w ciele młodego.
Ten wytrzeszczył oczy, rozwarł usta w pisku ni to oburzenia, ni zadowolenia i cały zwiotczał. Tomura wstał, otrzepał kolana i włożył spodnie. Zapiął je i ostatni raz popatrzył na Izuku Midoriyę. Już nie wydawał się piękny. Na wpół rozczochrane włosy lepiły się do spoconego czoła, obrzmiała jak w gorączce twarz to czerwieniła się, to bladła, w dodatku była cała we łzach i ślinie, z nosa mu ciekło, a ze zmasakrowanych rąk zostały marne kikuty. Z pomiędzy rozłożonych szeroko nóg ciekła sperma zmieszana z krwią, brudząc materac. Tomura wykrzywił wargi.
- Wyglądasz jak dziwka, psie. Jak tania, obrzydliwa dziwka biorąca na siebie wszystko co popadnie. A nie, przepraszam. Ty już jesteś dziwką. Tylko tylko od takiej typowej z ulicy różnią cię studia i bohater przed imieniem. - Tomura kopnął nogi młodszego i przewrócił go na bok. Deku odwrócił wzrok. - Nie zaprzeczasz - mruknął, drapiąc się po szyi. - Przynajmniej już wiesz, czym jesteś. - Wyszedł. Trzasnęły zamykane drzwi. Dopiero wtedy Izuku pozwolił sobie zaszlochać.
Wpadł w malignę. Kończyny pulsowały bólem i nie wiedział, ile by jeszcze wytrzymał, gdyby nie usłyszał w oddali huku. Usłyszał krzyki i znajome pseudonimy. Po chwili głosy przeniosły się do korytarza i ktoś otworzył drzwi. Zaświecono mu latarką w oczy. Deku zamknął je i się rozluźnił. Dźwięki zaczęły dobiegać go jakby z daleka, a on mógł w spokoju zasnąć.
"Był bezpieczny"
***
Obudził się i był sam. Obudził się, a w pobliżu nie było Shigarakiego. Obudził się... czując się brudniejszym niż kiedykolwiek.
- Midoriya, wszystko w porządku? - usłyszał nad sobą zaniepokojony, obcy głos, i mimowolnie się wzdrygnął. Zaraz potem zobaczył biały kitel i usilnie powstrzymywał się od spojrzenia wyżej.
- Mhm - mruknął. Nie chciał patrzeć lekarzowi w oczy wiedząc, że on prawdopodobnie wie, co się zanim stało. Co on mu zrobił i na co mu pozwolił przyszły bohater numer jeden. Czułby się źle, każąc temu mężczyźnie patrzeć na tak słabą i żałosną osobę.
Ten najwyraźniej rozumiejąc, co się dzieje w głowie chłopaka szybko sprawdził jego stan i ruszył do wyjścia, na odchodnym mówiąc:
- Twój telefon jest na komodzie. Twoi przyjaciele bardzo się o ciebie martwią, więc jeśli czujesz się na siłach, powiadom ich, że się obudziłeś. I Izuku. - Zawahał się przez chwilę. - Musisz wiedzieć, że utrzymujemy jak największą prywatność... więc nikt spoza personelu nie ma wstępu do tego pokoju, chyba że udzielisz komuś zgody, uprzedzając nas o tym.
- Dziękuję - uciął szybko Midoriya i gdy lekarz wyszedł z pomieszczenia, sięgnął ręką po telefon.
Miał wiele nieodebranych połączeń i nieprzeczytanych wiadomości, przez co trochę cieplej zrobiło mu się na sercu. Przeglądając słowa wsparcia - które na szczęście nie wskazywały na to, że jego przyjaciele wiedzieli, co naprawdę się z nim stało - natrafił na nieznany numer.
Nie przejmując się tym czytał dalej, aż nagle jego palec znieruchomiał, a serce momentalnie się zatrzymało, by po chwili zacząć bić z podwójną prędkością, gdy zaczął czytać wiadomość od nieznanego numeru.
"To jeszcze nie koniec, psie"
Wytrzeszczył oczy, które moment późnij zaszły łzami.
"A może powinienem powiedzieć suko?"
- Nie... N-nie - wyszeptał do siebie Izuku, widząc w ostatniej wiadomości zwykła emotkę serduszka. Taką samą jaką wysłała mu część zmartwionych przyjaciół.
W przypływie paniki rzucił telefonem o ścianę, który roztrzaskał się i zgasł, podczas gdy zielonowłosy patrzył na niego jak na największe zło świata. Zaczął cofać się w stronę ściany przy swoim szpitalnym łóżku, nie zwracając uwagi na płynące po jego policzkach łzy. Skulił się wciśnięty w róg, owinął się kołdrą i zaczął trząść.
- Proszę... Proszę, zostaw mnie. Chcę zapomnieć... - W takim stanie znaleźli go lekarze i pielęgniarki. Długo nie mogli go uspokoić. Kiedy w końcu im się to udało, wyszli na korytarz, na którym czekała zatroskana 1-A, bohaterowie biorący udział w akcji ratunkowej i matka Izuku.
Wszyscy byli zmartwieni, nawet przez zamknięte drzwi słyszeli wrzaski i błagania Izuku i chieli się jak najszybciej dowiedzieć, co się stało. All Might, Midnight i Present Mic, którzy znaleźli Izuku wlepili wzrok w podłogę. Doskonale wiedzieli, co się wtedy stało i frustrowała ich myśl, że nie mogli pomóc Midoryi. Jednak najgorsze, co się mogło stać nastąpiło parę sekund później. Powietrze zatrzeszczało, i wszyscy w szpitalu usłyszeli jeden, potworny komunikat.
- Przeleciałem Izuku Midoriyę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top