MikaYuu~
Witam
Bardzo
Serdecznie
Oto one shot
Z owari no seraph
Albo jak napisałam kiedyś w swoich notatkach przez swoją nieistniejąca dysleksję:
Pozdrówmy wszyscy FioletowaTkaczka mam nadzieję, że każdy da jej odpowiednią dozę miłości
Polecam także wejście na jej profil
Ma riren i ten ship tych dwóch typów z jujutsu kaisen, więc no, trochę gejowo
Tygrysie, oczekuj linku do tekstu
Dzisiaj
Muszę tylko dokończyć czytanie ponownie
Milego czytania Andzix-Chan
Chyba nie muszę mówić, że są tu spoilery do obu sezonów anime :^
Ale za to muszę powiedzieć, że oznaczanie kogoś na watt to największy, koszmar ever ;-;
Tak samo publikowanie kiedy durny wattpad nie wie jaką wersję dać
Ale to to już taka tradycja
__________
Yuuichiro Hyakuya bez wątpienia był kompletnym idiotą i tylko ten, który by temu zaprzeczył, mógłby być większym kretynem.
Ale cóż, spośród ich szóstki na szczęście nikogo takiego nie było. Choć nie oznaczało to, że Yuuichiro nie był w stanie nadrabiać swoim idiotyzmem za ich wszystkich.
Umiał on przemieniać się w demona, przeżyć swoją śmierć, przy okazji doprowadzając wszystkich swoich bliskich do obłędu, lecz jego najgorszą umiejętnością, było sprawienie, że ludzie (albo też niektóre wampiry) albo go uwielbiali, albo nienawidzili.
I chociaż cała ich grupa zdążyła już przekonać się o sile oraz specyficznym charakterze Yuu, przebywanie z nim przez te ostatnie dwa miesiące było czystą udręką. W ten czas trenowali i rozmyślali nad swoim kolejnym krokiem po ucieczce z pola bitwy (gdzie Yuuichiro, swoją drogą, prawdopodobnie powinien był umrzeć). Doszli do jednego wniosku; wciąż byli zbyt słabi, więc pozostało im jedynie więcej trenować.
Czarnowłosy Hyakuya potrzebował dość dużo czasu, aby zregenerować się po bitwie oraz walce z tym czymś wewnątrz niego.
Po ucieczce brunet musiał przesiedzieć w łóżku kilka dni. Potem na szczęście bardzo szybko wrócił do zdrowia i razem z resztą mógł uczyć się kontrolować Ashuramaru.
Cała ich grupa żyła przez ten czas ze zwalczania co poniektórych wampirów, które zjawiały się zbyt blisko ich kryjówki, bądź też sami szli na “łowy”. Kilka razy trafili do kryjówek wampirów, w czym jedna potencjalnie mogła należeć niegdyś do któregoś z magnatów. Stamtąd Yuuichiro wyciągnął sporo książek. I właśnie te książki były teraz jednym z przekleństw całej grupy.
Ponieważ tym jeszcze gorszym okresem, jeśli chodziło o życie przy morzu w towarzystwie Yuuichiro, były ostatnie półtora tygodnia.
Otóż przy jednej z walk z wampirami, Yuu znów stracił kontrolę, o mało nie zamieniając się w demona. Po powrocie do ich kryjówki okazało się jednak, że jakakolwiek próba użycia Ashuramaru kończyła się dla chłopaka dość… nieprzyjemnie. Shinoa wraz z Mitsubą zdecydowały, że powinien on na razie odpuścić sobie treningi i to było niczym pierwszy stopień do piekła.
Tak więc został zamknięty w swoim “pokoju” i właśnie tam nagle odkrył swoją miłość do książek. Za każdym razem jak ktoś do niego wchodził, warczał, że mu przeszkadza, lub też próbował przekonać kogokolwiek, że już jest zdolny do walki. Zrobił się bardziej nieznośny, niż ktokolwiek by przypuszczał i mało kto w ogóle miał odwagę go odwiedzić.
Pomijając fakt, że kilka razy próbował uciec (zostając złapanym przez resztę, która zapobiegła kolejnym takim sytuacjom), aż w końcu spostrzegł, że jego stan nawet na to mu nie pozwala.
Wszyscy zastanawiali się, co zrobić, żeby nieco przystopował, jednocześnie nie dając mu pozwolenia na kontynuowanie treningu.
- Curry? - zapytał po tych kilku dniach męki Kimiki. - Jak to ma niby przywrócić mu zdrowy rozsądek? - Uniósł brew, patrząc na Mikę, twórcę tego pomysłu.
- Wiemy, że znasz pewnie Yuu o wiele lepiej niż my, ale… - Stojący obok Yoichi nerwowo się zaśmiał. - Czy to naprawdę coś da?
- A jak tak, to co? - wtrącił się Narumi.
Mika prawie niezauważalnie się uśmiechnął.
- Chciałbym mu coś przypomnieć - odpowiedział spokojnie, ale z pewnością w głosie. - Żeby trochę się opanował i pomyślał, czemu to wszystko robi.
- Tsk, taki idiota jak on i tak najpierw zrobi potem pomyśli, nieważne co się mu powie. - Kimiki skrzyżował ręce na piersi, a reszta wewnętrznie mu przytaknęła.
- Ale czy mamy inne wyjście? - Mitsuba wywróciła oczami, patrząc wyczekująco na wszystkich obecnych. Wiatr morski zawiał wprost na nich, posyłając w ich stronę kropelki wody. Wszyscy poza Miką niezauważalnie zadrżeli z zimna.
- Och, słodka Micchan pokazuje swoją władczą stronę - zagruchatało Shinoa z cwaniackim uśmieszkiem, szturchając łokciem dziewczynę. - Ciekawe co jeszcze w sobie masz. Może jakieś zakazane uczucia do pewnego...
- Zamknij się, ty… - Sangu spojrzała na nią morderczym wzrokiem, na co Shinoa jedynie zachichotała.
Przez kolejne kilka sekund nikt jednak nie odpowiedział na pytanie blondynki.
- Wydaje mi się, że z ostatniego razu mamy większość potrzebnych składników. Kuchenka też powinna działać - powiedział w końcu Mikaela, przerywając ciszę. - Mógłbyś to przygotować? - Zwrócił się do Kimizukiego wiedząc, że jest on jedynym godnym powierzenia tego zadania. Nie chcieli raczej spalić połowy swojej kryjówki.
- Ech… - Różowowłosy podrapał się po karku, wzdychając. - Niech będzie, skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty.
- A jeśli nie wyjdzie, to i tak będziemy mieć dobre żarełko - dodała melodyjnym tonem Shinoa, unosząc w górę palec wskazujący. Reszta natomiast nie była w stanie temu zaprzeczyć.
Nim któreś z nich się obejrzało, Kimizuki był już kilka metrów dalej, najwyraźniej od razu zamierzając zacząć gotować. Widząc to, Mitsuba nadęła policzki i uniosła brew.
- Ej, chyba nie zamierzasz tak wszystkiego robić sam?! - Krzyknęła w jego stronę, kładąc ręce na biodrach.
Chłopak, nie przestając iść, obrócił głowę w bok.
- A wy chyba nie myślicie, że pozwolę wam podejść do ognia na więcej niż dwa metry? - Parsknął jedynie, pozostawiając resztę w tyle.
Nibi zaśmiał się cicho, do czego dołączył także drapiący się po policzku Yoichi. Mitsuba za to zaklęła pod nosem.
Mikaela odszedł od nich na kilka kroków, patrząc jak jak gdyby nigdy nic zmieniają temat rozmowy. Każde ich słowo było przepełnione tym dziwnym smutkiem, który towarzyszył im odkąd ostatni raz widzieli Gurena, siostrę Kimizukiego, jak i całą resztę oddziału.
Mika nie mógł ich zrozumieć, sam był tu tylko i wyłącznie ze względu na Yuuichiro i gdyby ten uznał nagle, że jednak chce z nim uciec jak najdalej, bez wątpienia zgodziłby się. Nie próbował ich jednak bezsensownie pocieszać, bo kończyło się to wtedy zawsze tym… tymi samymi słowami, które za każdym razem wywoływały ból w jego klatce piersiowej.
Powtarzali wtedy zawsze, że Mika jest rodziną Yuu, a zatem też i ich. W takich momentach blondyn nienawidził tego rosnącego w nim poczucia, że gdyby ich tak zostawił, czułby najprawdziwszy ból i to nawet, gdyby było to na rzecz Yuuichiro.
Chciał się do nich przywiązać, ale jednocześnie okropnie się tego bał. W dodatku byli oni tymi parszywymi ludźmi. Cholernymi, zdradliwymi udźmi, którzy… byli rodziną jego kochanego Yuu.
Kochanego i zarazem najbardziej idiotycznego Yuuichiro na świecie, któremu - kiedy już curry było gotowe - nikt nie chciał mu go przynieść.
Kimizuki, siedząc przy stole z gotowym daniem, patrzył na wszystkich wyczekująco.
On sam powiedział, że nie ma zamiaru zniżać się do poziomu przynoszenia mu jedzenia. Podobnie z resztą zareagowała Mitsuba, obruszając się, że nie będzie temu kretynowi niczego wciskać, skoro on sam nie chce się wysilić.
Yoichiego nie brali nawet pod uwagę. On był zbyt płochliwy i po ostatnim razie, gdy wrócił z odwiedzin u bruneta, reszcie zdawało się, że zaczął mieć jakąś traumę. Wszyscy zgodnie uznali, że lepiej jej nie pogłębiać.
Narumi wykręcił się tym, że to on ostatnio dawał mu jedzenie oraz faktem, że musi pracować nad planem ich kolejnych ruchów. Cóż, to akurat było prawdą.
- Ja mogę zanieść curry Yuu! - zaproponowała z cwaniackim uśmieszkiem Shinoa.
Ach, była jeszcze ona. Jej też nikt nie brał pod uwagę, chyba że ich zamiary nagle zmieniłyby się z chęci uspokojenia na chwilę chłopaka, na zirytowanie go jeszcze bardziej.
- Phi, chyba śnisz - mruknęła Matsuba, wychylając się w tył na swoim krześle.
- A co? Jesteś zazdrosna, że byłabym sam na sam z Yuu zamiast z ciebie? Micchan, ja przecież nigdy bym...
- Jasne, że nie! - Na czole blondynki pojawiła się żyłka, gdy ta modliła się jedynie, by się nie zaczerwienić. Mogłoby to doprowadzić do kolejnych wkurzających ją uwag Shinoy.
Reszta kompletnie zignorowała dwójkę dziewczyn, najwyraźniej chcąc jedynie jak najszybciej zacząć jeść.
- A ty? Czemu ty mu tego nie zaniesiesz? Przecież to był twój pomysł - zabrał głos Kimizuki, patrząc na stojącego pod ścianą blondwłosego wampira. Przez poprzednie minuty chłopak stał na zewnątrz, a reszcie wydawało się, że specjalnie stara się trzymać od nich z daleka.
- Bo…
Bo od niego nie byłby w stanie trzymać co najmniej dwumetrowego dystansu. Nie mógłby najzwyczajniej odejść, a to mogłoby się równać z nasileniem głodu, który nagle dał mu o sobie znać.
Curry było jego pomysłem i poprzez zjedzenie go razem z Yuu chciał mu przypomnieć o ich dawnej rodzinie oraz zwyczajnie… spędzić z nim czas. Było to może okrutne z jego strony, ale naprawdę myślał, że przypomnienie mu dzieciakach oraz w pewien sposób fakcie, że wszyscy już nie żyją, zmusi go do rozmyślań i zrozumienia, że choć przez chwilę powinien przestać być narwańcem, który bez namysłu rzuca się w objęcia śmierci.
Mikaela parsknął pod nosem, kręcąc głową. Tak naprawdę, pomijając głód, czemu miałby tego nie zrobić?
- Dobrze, zaniosę to mu - powiedział bezbarwnie i pod czujnymi spojrzeniami wszystkich obecnych, wziął talerz z jedzeniem. Wstrzymał gwałtownie oddech, gdy niechcący otarł się ramieniem o Narumiego stojącego w przejściu.
Poczuł kłujący ból w żołądku, szybko odchodząc.
Może i nie był z nimi wszystkimi za blisko, ale nie zdziwiłby się, gdyby byli urażeni jego w pewien sposób unikaniem ich.
Jednak to nie tak, że wciąż nienawidził ich jak reszty ludzi. Zwyczajnie… ostatni raz, gdy walczyli z jakimiś wampirami, był półtora tygodnia temu. Czyli był też to zarazem ostatni raz, kiedy Mika miał okazję wypić bezpośrednio krew, a zabrane przez niego zapasy także się skończyły.
Nie myślał, że po wypiciu krwi Yuu odczuje jakąkolwiek zmianę, a jednak. Bycie “całkowitym” wampirem nieco różniło się od tego, co przeżywał przez poprzednie cztery lata.
I teraz powrócił ten okropny głód, który budził jego wampirze instynkty.
Myślał, że da radę jeszcze przez kilka dni, ale rzeczywistość okazała się nieco okrutniejsza.
Cóż, to był trzeci powód, dla którego chciał, by Kimizuki zrobił curry. Mikaela panicznie chciał, by reszta grupy przestała się bać, że przez ich nieobecność Yuu zrobi coś głupiego. Wtedy wreszcie mogliby pójść na jakieś zwiady, a on ujarzmić swój głód.
Fakt, że już wcześniej ugryzł Yuuichiro, nie oznaczał, że zacznie nagle pić ludzką krew. Gdy stwierdził to na forum całej grupy, brunet się oburzył, ale reszta widocznie odetchnęła z ulgą.
Musiał więc wejść do pokoju Yuu, dać mu curry, upewnić się, że je zje oraz że pamięta stare czasy, po czym uciec jak najszybciej za nim chęć wgryzienia się w jego ciała będzie zbyt wielka.
Dochodząc do drzwi do jego pokoju, zapukał w nie, tak na wszelki wypadek. Jednak, jak oczekiwał, nie usłyszał kompletnie nic w odpowiedzi, więc też już po chwili nacisnął na klamkę i wstąpił do środka.
- Yuu?
Brak odpowiedzi, jedynie odgłos wertowania kartek.
- Yuu - powtórzył Mika nieco głośniej, cicho wzdychając. Jak się spodziewał, znów nic.
Wkroczył więc bliżej - tam, gdzie na swoim łóżku, zawalonym księgami ukradzionymi z kryjówek wampirów, siedział Yuuichiro z workami pod oczami, bez przerwy śledząc jakiś tekst.
- Yuu, przyniosłem ci curry. Powinieneś je zjeść i odpocząć - powiedział nieco zmartwiony stanem drugiego blondyn. - Sam przecież mówiłeś, że potrzebujesz siły - kontynuował, gdy drugi wciąż nie odrywał wzroku od kartek. - Yuu-chan.
- Po co mi siła, jak i tak nie dajecie mi walczyć? - burknął wreszcie niewyraźnie Yuuichiro.
- Żebyś w końcu mógł powrócić do treningów. - Mikaela podszedł bliżej, uśmiechając się lekko na widok zaaferowanego bruneta czymś aż tak bardzo. Za czasów gdy mieszkali w mieście wampirów raczej nie ciągnęło go do czytania książek.
Choć wciąż, te worki pod oczami i nienaturalnie blada skóra nie zachwycały go.
- Mhm…
Blondyn stanął tuż przy prowizorycznym łóżku i zdjął z niego kilka książek, kładąc je na ziemię, by zrobić sobie miejsce. Przysiadł na materacu, wyciągając w stronę bruneta talerz.
- Jedz.
- Nie jestem głodny. - Ten machnął lekceważąco ręką.
Mikaela bez słowa wziął na łyżkę trochę curry, po czym przyłożył mu ją do ust. Jego dłoń lekko zadrżała, gdy jego wzrok mimowolnie zjechał na szyję drugiego. Gwałtownie pokręcił głową, biorąc głośny wdech, by uspokoić swoje wampirze żądze, każące mu tu i teraz wgryźć się w ciało tego z pewnością smakowitego człowieka, a potem…
Głośno przełknął ślinę.
- Yuu, zrób “aaa” - powiedział z lekko wymuszonym uśmiechem.
- Nie jestem jakimś dzieckiem, żeby… - Yuuichiro w jednej chwili odwrócił głowę w stronę drugiego. Jednak jego kolejne słowa zniknęły w łyżce curry, którą Mikaela wepchnął mu do buzi.
Na twarz bruneta mignęło na sekundę zaskoczenie, a potem nastąpiło zorientowanie się, że ma coś w ustach. Złapał się za gardło, raptownie kaszląc, aż udało mu się połknąć porcję jedzenia.
- Do cholery mogłem się… - Zamarł, spoglądając na zaniepokojonego Mikę. Jego postawa nagle stała się mniej wroga i można by nawet pomyśleć, że na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. - Mika? - wykrztusił, marszcząc brwi. Odchrząknął i uderzył się kilka razy w pierś, najwyraźniej wciąż nie pozbywszy się w pełni odruchu kaszlenia.
- Dopiero teraz się zorientowałeś, że to ja? - Mika parsknął przyjemnym dla ucha śmiechem, co przyszło mu z dziwną łatwością, zważywszy na towarzyszącym mu przy tym bólu.
Z twarzy Yuu już kompletnie zniknęło jakiekolwiek zirytowanie.
- Ciągle ktoś mnie zadręcza to już przestałem zwracać na was uwagę - usprawiedliwił się, zakładając ręce na piersi.
- Już jakiś czas do ciebie nie zaglądaliśmy. - Mikaela uniósł brew, wywołując w drugim ciche zaskoczone westchnienie. - Tak się zaoferowałeś w czytanie tych ksiąg, że nawet nie zauważyłeś? - zapytał z lekkim niedowierzaniem. Yuu otworzył usta, by odpowiedzieć, ale drugi prędko mu przerwał, kręcą głową z lekkim uśmiechem. - Zresztą, nie ważne. Przyniosłem ci curry. - Po raz kolejny wyciągnął w jego stronę talerz.
- Curry…? - Brunet z lekkim wahaniem przyjął naczynie.
Blondyn z nostalgicznym uśmiechem skinął głową.
- Pamiętasz, jak jedliśmy go z resztą? Wszystkie dzieciaki strasznie się ucieszyły, że mogliśmy zjeść wtedy tak luksusowe danie... - Oboje parsknęli na wspomnienie dawnych czasów. - Zjedz i będziesz mógł wrócić, do tego co robisz, cokolwiek to jest.
- Okej, ale pod warunkiem, że…
- Nie, nie pomogę ci się wymknąć.
Udając oburzenie, Yuu prychnął, odwracając w bok głowę i przymykając powieki. Zaraz jednak jego oczy powróciły do postaci wampira, a w nich kryła się figlarna iskierka. Chłopak wydął wargi, choć już zaraz nie dał rady i wybuchnął krótkim śmiechem.
Mikę za to przeszedł gwałtowny dreszcz. By powstrzymać się przed jękiem bólu, przygryzł wnętrze swojego policzka, co nie uszło uwadze uważnemu spojrzeniu zielonych tęczówek.
- Co jest, Mika? - zapytał zaniepokojony, choć brzmiało to też dziwnie oskarżycielsko.
- To nic. - Drugi potrząsnął głową, wymuszając u siebie słaby uśmiech. - Zjedz - powtórzył już któryś raz z kolei, wskazując na talerz. Zaczęło mu się kręcić w głowie, co zdecydowanie nie było normalne, nawet, gdy był głodny. Zastanawiał, czy to świadomość obecności w pokoju Yuuichiro - oraz oczywiście jego krwi - wywoływała właśnie te odczucia.
Z jednej strony, doskonale czuł, że tę upragnioną krew ma na wyciągnięcie ręki, a jej zapach - choć bardzo niewyraźny - wydawał mu się być cudowny. Z drugiej - powstrzymywanie się przed natychmiastowym atakiem na swoją ofiarę zdecydowanie przewyższałe te “przyjemniejsze” (o ile tak można było je nazwać) odczucia.
- Ja… - Brunet cicho mlasnął językiem. - Niech będzie, zjem. Ale masz tu ze mną zostać - oświadczył stanowczo, powstrzymując drugiego przed wstaniem z łóżka.
Cholera. Cholera.
Mikaela nie był pewny, czy takim dobrym pomysłem było pozostawanie z nim. Zwłaszcza sam na sam.
- Inaczej tego nie ruszę - dodał Yuuichi, patrząc na niego wyzywająco, spostrzegawszy jego wahanie.
- Przecież lubisz curry.
- Jasne że lubię. - Parsknął. - Ale sam kiedyś mówiłeś, że jedzenie smakuje o wiele lepiej, gdy jest się z kimś, nie? - Uśmiechnął się zawadiacko. - A ty właśnie obudziłeś we mnie wspomnienia naszej rodziny i najwyraźniej zamierzasz mnie tak teraz zostawić. Nie wierzę, byś tylko po to tu przyszedł.
Mówiąc to, chłopak miał niemal nienaturalnie luźną postawę, która kompletnie nie pasowała do tej wcześniejszej, kiedy jeszcze nie wiedział, że to Mikaela go odwiedził. Od czasu zdobycia jego obrażeń, za każdym razem, gdy blondyn do niego przychodził, chłopak wyraźnie zachowywał się nieco mniej agresywnie, ale teraz… teraz na twarzy nie miał nawet cienia zirytowania, że ten przerwał mu wertowanie ksiąg.
Można nawet było powiedzieć, że było w nim widać dziwną ekscytację, jakby chciał mu coś przekazać. Może to ona była także powodem, dla którego Yuu chciał, by Mika z nim został?
- Nie chcę ci przeszkadzać w robieniu twojego… zajęcia - próbował wykręcić się blondyn, przełykając ślinę. Prawie niezauważalnie odsunął się od przyjaciela. Prawie, bo temu z łatwością udało się to dostrzec, szybko łapiąc blondyna za ramię i ciągnąc za nie.
- Nie przeszkadzasz - zapewnił, patrząc na niego uważnie. - W końcu to dotyczy ciebie, nie?
- Co?
Yuuichiro szeroko się uśmiechnął, w końcu widząc na twarzy drugiego zaciekawienie pomieszane ze zdziwieniem.
- Wyjaśnię ci, jeśli ze mną zostaniesz. - Znów pociągnął Mikę do siebie. Ten natomiast jakby w transie dał mu siebie z powrotem posadzić na łóżku, lecz prawda była taka, że to kontakt z człowiekiem w jednej chwili zdołał omamić jego zmysły. - Cóż, masz zostać, nawet jeśli nie chcesz, bym ci to wyjaśniał. - Wzruszył ramionami.
Mice zaschło w ustach, gdy próbował nie pozwolić sobie, by jego oddech przyspieszył. Dopiero po chwili się ruszył jakby wcale nie czuł ogarniającej jego ciało żądzy opanowania tego głodu.
Był jeden plus - nie zaczął kaszleć krwią. A jak się już zorientował, taki był objaw nadchodzącego obłędu spowodowanego głodem. A skoro zdołał się teraz opanować i powoli odwracać swoje myśli od cieczy krążącej w żyłach Yuu to… chyba mógł wytrzymać i wysłuchać tego, nad czym przez te dni siedział brunet.
Był naprawdę ciekaw. Oraz chciał spędzić z nim czas.
Jedząc curry i potencjalnie wspominając przeszłość, nawet jeśli miało to przywołać nie do końca wesołe wspomnienia. A gdyby dobrze poszło, Yuuichiro naprawdę mógłby w końcu zrozumieć, że musi przestać być takim narwanym idiotą.
I z tymi myślami, Mikaela Hyakuya przepadł. Zapomniał o swoim planie jak najszybszego wyjścia z pokoju oraz pragnienia krwi.
Liczyło się tylko to, że Yuu chciał z nim porozmawiać i najwyraźniej coś zdradzić.
No, dobra. Sam Yuu był dla niego odpowiednią wymówką, by zostać.
Tak naprawdę nie potrzebowałby żadnej rozmowy, ani zdradzonych odkryć.
Jego obecność w pełni by mu wystarczyła.
Jego i jego krw...
Mikaela gwałtownie się wzdrygnął.
- Okej, niech będzie - westchnął zerkając na Yuu ulegającym wzrokiem, wywołując w nim szeroki uśmiech.
- Świetnie - Wyraźnie szczęśliwy ze zwycięstwa, z powrotem opadł na łóżko, opierając się o ścianę. Ponaglająco popatrzył na Mikaelę, który powoli usiadł koło niego, starając się jednak zachować odpowiedni dystans. Brunet skwitował to uniesieniem brwi, ale nic nie powiedział, wpychając sobie do ust widelec.
- Więc? Co takiego znalazłeś w księgach wampirów?
- Wyjaśnię ci. - Głośne przełknięcie. - Ale. - Nabrał na widelec curry. - Najpierw chcę zjeść - wykrztusił z pełnymi ustami.
Mikaela chciał upomnieć go - przecież wcześniej wspomniał, że nie jest głodny - lecz widok jego, w nie zirytowanej ani nie prawie martwej odsłonie, był dla niego zbyt piękny, by go zepsuć.
Powietrze wypełniły odgłosy mlaskania.
Nawet jeśli Yuu miał worki pod oczami, świadczące o tym, że prawdopodobnie nie spał jakiś czas, wciąż emanował swoją specyficzną energią. Mika zastanawiał się, czy po prostu udaje przy nim, że wszystko jest w porządku, czy też może naprawdę nie odczuwa zmęczenia.
- To curry to twój pomysł, nie? - Zaczął cicho Yuuichiro, wgapiając się w swój talerz. Nie czekał nawet chwili na odpowiedź. - Dzięki - szepnął, cicho parskając. - Pamiętam, jak kiedyś strasznie się wkurzyłem, gdy dowiedziałem się, że Akane zrobiła je ze składników, które dostałeś od wampirów za swoją krew…
- A teraz sam jestem wampirem - dodał cicho Mika, odchylając głowę do tyłu. Yuu uważnie mu się przyglądał. - Zabawne, nie?
Drugi spojrzał na niego bez przekonania.
- To co się potem stało to…
- Już nigdy się nie powtórzy - przerwał mu. - Zadbam o to. Nie pozwolę już nikomu cię skrzywdzić ani nas rozdzielić.
- Mówisz to tak, jakbym ja miał na to pozwolić - prychnął brunet, szturchając go ramieniem. Twarz Mikaeli, która znów nie zdradzała żadnych uczuć, była odwrócona w stronę sufitu. Sam natomiast chłopak miał mocno zaciśnięte powieki, a jego klatka piersiowa unosiła się nieco szybciej niż zwykle. - Już wiele razy mnie ochraniałeś, więc teraz jest chyba moja kolej, by uratować cię niczym damę w opałach.
- Jestem wampirem, ratując mnie najprędzej po raz kolejny będziesz bliski śmierci. Nie oczekuję od ciebie ochrony. Chciałbym jedynie, byś dożył przynajmniej swoich dwudziestych urodzin. - Mikaela uśmiechnął się do siebie półgębkiem. - O ile jest to w ogóle możliwe.
- Jasne, że tak! - obruszył się Yuuichiro. Jego nostalgiczny wyraz twarzy w jednej chwili znikł, gdy w bojowym geście uniósł do góry dłoń. - Za kogo ty mnie masz? Tak długo, jak mam co chronić, nie mam zamiaru umierać! - krzyknął pewnie. - A może to ty będziesz tym, który nie dożyje pełnoletności, co?
Blondyn zacisnął wargi, by nie wybuchnąć śmiechem. Drugi popatrzył na niego krzywo, ale Mika jedynie zrezygnowany pokręcił głową.
Uniósł wzrok, wpatrując się w głąb zielonych tęczówek. Delikatnie się uśmiechał, jednak był to raczej ten typ uśmiechu, który był smutny i nieco kpiącym. Taki, jaki pokazałoby się komuś, kto ewidentnie jeszcze nie za wiele wie o świecie.
- Yuu, jestem wampirem - westchnął, jakby tłumaczył to małemu dziecku.
- Czemu ciągle to powtarzasz?.
- Bo od chwili, kiedy wypiłem twoją krew, mój wiek stanął w miejscu. Bez względu na to, jak długo bym nie żył, fizycznie już zawsze będę miał szesnaście lat.
Mika zamarł, czekając na reakcję drugiego. Żadna jednak nie nadeszła.
Cisza rozciągnęła się może do minuty, gdy Yuuichiro nagle głośno parsknął. Bez ostrzeżenia uwiesił się na ramieniu blondyna, uprzednio odkładając gdzieś na bok talerz z curry.
- A więc o to ci chodzi - zaśmiał się, wprawiając przyjaciela w skonfundowanie.
Ten gwałtownie wciągnął powietrze. I to okazało się być jego największym błędem, bo już po chwili był w stanie wyczuć lekko słodkawą woń, niewątpliwie pochodzącą od krwi. Instynktownie zakrył sobie usta dłonią, przestając oddychać.
Po paru sekundach nie mogąc nabrać powietrza, zaczął kaszleć i czuć jak jego instynkty zaczynają o sobie przypominać.
Cholerny Yuu. Mikaela prawie zapomniał, że dodatkowymi cechami idiotów, którzy już dawno temu powinni byli umrzeć, były częste zmiany humorków oraz ta… tendencja do droczenia się w najgorszych do tego momentach.
- Mika? - usłyszał zaniepokojony głos blondyna tuż przy swoim uchu. Gwałtownie się wzdrygnął.
Zerwał się na równe nogi i bez wahania skierował się w stronę drzwi.
- Chy...Chyba powinienem już iść - zdołał ledwo wykrztusić, powstrzymując się przed zgięciem w pół z bólu.
Przerażało go to, jak szybko zwykły kontakt fizyczny sprawił, że całe jego opanowanie trafił szlag.
Drżącą dłonią złapał za klamkę, w myślach mając tylko jeden cel - znaleźć się jak najdalej ludzi, których mógłby nieumyślnie skrzywdzić.
- Ej, czekaj. - Mika usłyszał za sobą szmer, świadczący o tym, że drugi także stanął na ziemię. - Nie powiedziałem ci jeszcze, co odkryłem.
- Powiesz mi później.
Wziął głęboki wdech, otwierając drzwi. Przed wyjściem zatrzymała go jednak dłoń, która złapała go za jego ubranie, ciągnąć w swoją stronę.
- Jestem o krok, od przywrócenia cię do bycia człowiekiem.
Na te słowa, wszystkie myśli, które kotłowały się w głowie blondyna, wyparowały, nie pozostawiając po sobie nawet najmniejszego śladu. Yuu wydobył z siebie coś na wzór napiętego prychnięcia, podczas gdy Mikaela zacisnął pięści jak najmocniej mógł.
- Znaczy, zostało mi jeszcze kilka ksiąg do przeanalizowania i w ogóle, ale jestem pewny, że… - Nabrał powietrza, jakby zastanawiając się, co powiedzieć dalej. - Że jestem już blisko. A wtedy już nie będziesz musiał narzekać, że jesteś tym cholernym wampirem.
- Nie sądzę, by cokolwiek miałoby przywrócić mi człowieczeństwo - odparł szybko Mika, byleby nie zacząć o tym myśleć.
Nie chciał wierzyć Yuu i zacząć mieć nadzieję, tylko po to, by ta została potem zdeptana jak jakiś robak.
Jęknął z bólu, postępując krok w przód.
- Mika, co z tobą? - Brunet ze zmarszczonymi brwiami pociągnął go w swoją stronę.
- Ja… - zaczął, jednak jego drżący głos nie pozwolił mu kontynuować.
Yuuichiro zmusił go do odwrócenia się w jego stronę i wymijając go, gwałtownie zamknął drzwi.
- Yuu - wyszeptał ostrzegawczo blondyn. Drugi podszedł bliżej. Dużo za blisko.
- Co z tobą jest nie… - Wypowiedź przerwały mu ostre kły, szaleńczo wbijające się w jego odsłonięty obojczyk. W jednej chwili stał prosto, a w drugiej był już przypierany do ściany, dopiero po kilku sekundach świadomy, co się właśnie stało.
Gdy jednak już zrozumiał, że blondyn pił jego krew, ignorując lekki ból, uśmiechnął się do siebie. Odchylił głowę w bok, z czego kierujący się instynktem wampir od razu skorzystał, mocniej wbijając zęby w jego ciało.
Blondyn nieświadomie zacisnął dłonie na jego ramionach, co wywoływało u Yuu większy ból, niż samo wysysanie krwi.
Chłopak cicho syknął. Na ten dźwięk Mikaela zamarł.
- Możesz pić dalej, Mika - mruknął blondyn, przystawiając usta drugiego do swojego obojczyka. W odpowiedzi dostał jedynie głośne przełknięcie śliny. Albo może też… krwi.
- N-nie… - Blondyn z wyraźnym trudem odsunął się od niego. Na jego ustach pozostało nieco czerwonej cieczy, którą automatycznie zlizał.
Yuu zignorował jego słowa, idąc w tył i jednocześnie ciągnąc go za sobą. Wampir jak w transie pozwolił się prowadzić, aż brunet usiadł na łóżku, zmuszając go do dołączenia.
- Mika - powiedział, bez żadnego konkretnego celu.
Blondyn ciężko dyszał, tępo wgapiając się w miejsce, gdzie wcześniej się wgryzł. Pragnienie krwi, które tylko trochę zmalało, połączyło się z poczuciem zawiedzenia samego siebie.
- Ech, idioto - mruknął Yuuichiro, zmuszając go do uniesienia głowy w górę. - Nie musisz się powstrzymywać, jeśli jesteś głodny.
Drugi mocno zacisnął zęby.
- Ale to nie…
- Jesteśmy rodziną w końcu, prawda? - przerwał mu. Drugi niepewnie skinął głową. - I już piłeś moją krew. Co cię powstrzymuje przed zrobieniem tego ponownie?
- Nie rozumiesz. Tu chodzi o coś… innego - odparł, z trudem nabierając powietrza.
- Nie staniesz się potworem jeśli wypijesz moją krew - westchnął brunet, lekko się uśmiechając i kładąc na głowie Miki dłoń. - A nawet jeśli, to co? Ostatecznie jesteśmy przecież rodziną, nie byłbym w stanie cię nawet znienawidzić.
Mika uniósł swój wzrok z obojczykach chłopaka na jego twarz. Zielony oczy wyrażały niewątpliwe zmęczenie.
- Ale…
- Miałeś mnie chronić, bym dożył swojej dwudziestki, pamiętasz? Chcesz uniknąć swojej obietnicy, ginąc z głodu?
Choć Yuu zdecydowanie to wyolbrzymiał, Mika przez te słowa jakby przestał czuć narastający strach.
Nie umarłby z głodu. Prędzej nie zdołałby się powstrzymać i pożywiłby się pierwszą żywą istotą z brzegu. No i pomijając fakt, że gdy przez długi czas nie widział się z Krul Tepes, głód utrzymywał się o wiele dłużej, a jakoś dał radę to przetrwać.
- Jasne, że nie - odparł wreszcie.
- A więc pij. - Yuu pociągnął go za włosy, przybliżając jego twarz do swojej skóry.
Mika wciąż był niepewny, ale widok tego uspokajającego uśmiechu, który w pewien sposób dodawał mu otuchy, sprawiał, że czuł coraz mniej wątpliwości.
- Okej, ale… - Przełknął ślinę, a jego głos zabrzmiał nienaturalnie cicho. - Powstrzymaj mnie, jeśli za bardzo się rozpędzę, dobrze?
Yuuichiro skinął głową.
Mika z krótkim wahaniem wbił się w jego obojczykach, tym razem jednak o wiele mniej brutalniej niż wcześniej. Doskonale słyszał szybko bijące serce drugiego, świadczące o tym, że Yuuichiro wcale nie czuł się tak swobodnie, jak to pokazywał.
Przez następne kilkanaście sekund starał się nie stracić zmysłów, pijąc jego krew. Musiał przyznać, że była ona o wiele lepsza od tej Krul. Szybko zdusił w sobie pokusę do sprawdzenia, czy krew każdego człowieka smakuje równie dobrze.
Oderwał się od skóry drugiego, głośno wciągając powietrze nosem. Zmartwiony popatrzył na Yuuichiro.
- Yuu, wszystko w porządku? - spytał, dostrzegając, że ten jest bledszy niż wcześniej.
- Co? - Brunet się wzdrygnął. - Tak, jasne, tylko jestem trochę zmęczon… - Ziewnął przeciągłe. - ...ny.
- Powinieneś odpocząć. Prawdopodobnie wypiłem dość dużo krwi. - Mikaela natychmiast położył go na łóżku, uprzednio zwalając z niego niepotrzebne księgi.
- Nie, przecież… - Brunet nieświadomi przymknął na chwilę oczy. - Jestem w pełni sił.
Drugi spojrzał na niego z powątpiewaniem i mimo jego protestów, przykrywając go kołdrą.
- A co z moim curry…? - Wymamrotał na wpół przytomnie.
- Nie ucieknie ci. - Mika lekko się uśmiechnął. - W razie czego oddam ci swoją porcję. - dodał, wstając.
- Nie, zostań ze mną. - Yuu jakimś sposobem zdołał złapać go za skrawek koszulki i lekko uchylić powieki. - Zostań… - powtórzył ciszej.
Mikaela spojrzał na niego rozczulony.
- Okej… - Usiadł na brzegu łóżka.
Nie miał nic przeciwko zostaniu. Po zaspokojeniu głodu nic go przed tym w końcu nie powstrzymywało.
Ku jego zdziwieniu, Yuu burknął coś pod nosem, wciąż niezadowolony. Z ledwością zdołał podnieść się do siadu i pociągnąć za sobą blondyna. Ten nieco zdezorientowany położył się obok niego.
Gdy chciał wstać, Yuu gwałtownie zmusił go z powrotem do położenia się.
- Masz tu zostać - wymruczał niewyraźnie, wtulając się w jego pierś. - Jutro może wyjdę do was i nie będę próbował się wyrwać na trening - obiecał. - Ale zostań tu.
- Dobrze… - szepnął Mika, a blondyn mocniej się niego uczepił. Zamruczał, czując jak drugi mierzwi jego włosy. - Ale zabraniam ci robienia głupich rzeczy.
Brunet otworzył jedno oko, patrząc Mikę nieodgadnionym wzrokiem.
- Zobaczymy. - I najzwyczajniej w świecie zasnął.
Yuuichiro Hyakuya zdecydowanie był idiotą.
Jednak gdy wtulał się w Mikaelę, najwyraźniej nie wyczuwając jego przyspieszonego oddechu, blondynowi jakoś to nie przeszkadzało.
____________
Koniec
Lets say its good, ok?
Czekam na recenzje
A tutaj oto jest drugi odcinek dazajkowyxh recenzji
Tym razem przed me oczy idzie owari no seraph
Zaskoczenie, nie?
Z góry ostrzegam, że ledwo co to pisze i może to być nie zrouzmiałe więc... lepiej tego w ogóle nie czytać xD chcę po prostu gdzieś wyrazić swoją opinię, która gdy wymyślałam ja sobie w swojej głowie brzmiała o wiele lepiej
Otóż zaczynając od ogółu, chciałabym powiedzieć, że naprawdę mi się podobało (nawet jeśli większość drugiego sezonu oglądałam na ultra szybkości aka 10 minut na odcinek, gdyż rodzina przyszła mi do domu na jakieś urodziny, a ja chciałam w ten dzień już zacząć pisać. Udało mi się to tylko dlatego, bo ci ludzie przez godzinę nie zauważyli mojej nie obecności wśród gości xDDD)
No ale się udało
I szczerze patrzac wcześniej na to nawet nie myślałam, że jest to anime o wampirach. Choć ostatecznie pierwszy sezon mi się bardziej podobał (może dlatego, że oglądałaś go z uwagą, deklu). Myślę, że jeżeli zepnę dupę, to ostatecznie za kilka miesięcy zechce mi się czytać na necie mangę, ale to się zobaczy :^
And
Ludzie w komentarzach na CDA mówili o tym, że Yuu to połączenie Sasuke i Naruto. I oh my gash to jest taka kompletna prawda xD. Taki idiota z family issues. ludzie wspominali także o jego zbyt nagłej zmianie charakteru i takiego bez kompletnego powodu zaakceptowania tej jego "rodizny". W tym też się zgadzam, że ta przemiana była trochę z dupy i myślę, że gdyby Yuu trochę dłużej wstrzymywał się z zawarciem tych więzi, to byłoby nieco fajniej
Druga postać do ocenienia - Shinoa. Komentarze mówiły, że ich nienawidzą. I może właśnie dlatego, że ja jestem taka bad Girl i lubię się przeciwstawiać innym, ja sama ją nawet polubiłam. Szczerze to chyba nie ma ppstavi której bym jakoś szczególnie nie lubiła.
Trzecia postać - Kimicośtam - połączenie Tsukkiego i Saikiego K. To tyle
I bla bla bla, tu reszta nieważnych rzeczy
A teraz
Ten szarowlosy przyjaciel Gurena aka *idzie wyszukać w Google jak się ona nazywał* SHINYA *fanfary*
W sumie to z początku go nie lubiłam
Ale kiedy była tą scena gdzie ten oddział jakiś tam poszedł walczyć i Yuuichiro zabił tam tego szlachcica, to wtedy przyszedł mu z pomocą ten brązowowłosy typ z łukiem (nie chce mi się przypominać jak się nazywał XDDD) oraz mój piękny
Książę
Mua
Nie pamiętam co się tam stało, ale wiem że on wyglądał cudnie. I był cudny
Dobra, to koniec mojego wywodu
For eveyone who reads it:
You are a
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top