*☆ Come back home, My Prince ☆* #2
In the capital, before the exam
⊱ ────── {⋅. ✯ .⋅} ────── ⊰
Długowieczna oparła się o zimny mur pewnego budynku, tym samym wypuszczając ciężko powietrze. Zdobyła swój dawno zamówiony czarny płaszcz z kapturem, dzięki któremu mogła na spokojnie wyruszać na jakieś nocne misje, nie będąc przy tym rozpoznawalna. Niestety, jak to było na Czarnym Rynku, nie było stu procentowej pewności, że wszystko na spokojnie załatwi; oszukali ją w cenie i jeżeli zapłaciłaby tyle, ile według sprzedawcy powinna, nie starczyłoby jej a jedzenie. Więc niestety musiała uciekać. Już nawet nie chce wspominać o masce, którą zamówiła jakiś tydzień temu, a i tak jej nie dostała, bo "przypadkiem" sprzedali ją komuś innemu.
Odepchnęła się od kamiennej ściany i wmieszała w tłum. Wyjęła z kieszeni spodni małą gumkę i wzięła dłonią kilka kosmyków swoich białych włosów, a następnie spięła je do tyłu, aby nie zasłaniały jej widoku. Pomimo, iż podcięła je ostatnio do ramion, niezbyt to wystarczyło. A nie chciała wydawać pieniędzy na fryzjera.
Uniosła delikatnie głowę, rozglądając się wokoło. W stolicy jak zwykle był duży ruch; nieważne, czy to poranek, popołudnie czy wieczór. Ludzie wychodzili, załatwiali swoje sprawunki albo zostawali dłużej poza domami, handlarze przyjeżdżali i wracali do swoich ziem, a Rycerze pilnowali porządku, albo wyruszali na misje. W tym mieście nigdy nie było dość zabawy, a teraz mogło być jej więcej - odbywał się dzisiaj egzamin, gdzie magowie z różnych miejsc z Królestwa Clover mogli wykazać się i może, dostać się do danego Zakonu.
Gdyby tylko los Cairel potoczył się inaczej, może sama byłaby jednym z Rycerzy.Pokiwała głową, a następnie znów zaczęła się rozglądać.
"Jeżeli dobrze zrozumiałam, to jakieś trzy ulice dalej, powinna być ta osoba, która kupiła moją rzecz... Nie chcę brudzić sobie rąk, ale jeżeli tak będę musiała..." kobieta skrzywiła się niezauważalnie. Wolała dyskretnie załatwiać swoje sprawy, jeżeli nie zajmuje się zadaniem dotyczącym jej Księcia, a siłę fizyczną używa tylko podczas walk.
Położyła swoją dłoń na torbie, w idealnym momencie wręcz, gdyż ktoś na nią wpadł. I to dosyć porządnie. Zachwiała się lekko, lecz utrzymała się. Zauważyła, że osoba ta nie da rady utrzymać równowagi, więc zwinnie złapała ją lub jego za nadgarstek.
- Łaaaa... Dzięki! Świetny refleks! - krzyknęła wręcz ta nieznajoma osoba. Niebieskooka zdała sobie sprawę, że już gdzieś ten głos słyszała. Zniżyła wzrok, a na jej twarz wmalowało się niemałe zaskoczenie: był to Asta, ten jeden niemagiczny chłopak z wioski Hage. Pamiętała go dzięki zapisywaniu wszystkiego, podczas jej pobytu w wiosce, w jej dzienniku.
- Asta, możesz uważać na ludzi? - zza jasnowłosego pojawił się... Yuno. Źrenica kobiety rozszerzyła się delikatnie. To był jej Książę. Wyczuła aż, że jego siła magiczna wzrosła od tych kilku lat. I wyrósł, to też zauważyła. Była w 90 procentach pewna, że to on: pomimo tych paru lat na szukaniu informacji, nie znalazła drugiego Yuno.
- OI, YUNO, NO ALE-.
- Przepraszam cię za niego. Na chwilę spuściłem go z- - Yuno umilkł na chwilę, gdy popatrzył na twarz nieznajomej... A raczej znajomej.
"Niemożliwe...".
- A więc... Pamiętasz mnie? - spytała nagle, przechylając lekko głowę. Nie sądziła, że ją skojarzą, zwłaszcza że niezbyt długo była w ich rodzinnym domu. Dostała wiadomość od jednego z jej informatorów, że odnalazł ostatniego z rodu Grinberryall, dlatego wyruszyła na drugi koniec królestwa. Jak się okazało, było to fałszerstwo; pułapka na nią, aby się jej pozbyć. Rozprawiła się z tymi, którzy jej przeszkadzali, lecz nie wróciła od razu do Hage.
- Pamiętam. Pomimo tych sześciu miesięcy, które z nami spędziłaś, trochę się zżyliśmy... - na bladą twarz chłopaka wszedł delikatny uśmiech, przez co Cairel poczuła małe ciepło w sercu.-
Hę...? Yuno, powiesz mi, kto to? - Asta oparł ręce na piersi i wbił wzrok w przyjaciela. Grzebał teraz trochę w pamięci, ale na próżno.
Ciemnowłosy przewrócił niezauważalnie oczami.
- Asta, naprawdę nie pamiętasz Cairel? - tuż po usłyszeniu imienia kobiety, zielonooki rozpromienił się.
- CAIREEEEL! ZESTARZAŁAŚ SIĘ TROCHĘ! - chłopak rzucił się na długowieczną, tym samym przytulając ją mocno do siebie. - Tęskniłeeeeem! - dodał, wyszczerzając ząbki, gdy tylko uniósł głowę. Nie mógł uwierzyć samemu sobie, że nie przypomniał sobie jej do razu. Trochę głupio mu się zrobiło.
Białowłosa lekko się uśmiechnęła i poczochrała go po włosach. Jej uszy łagodnie zadrżały, gdy wokół ich ludzie zaczęli szeptać oraz nawet śmiać. Zmarszczyła lekko brwi, a jej wzrok zaczął przenosić się na okolicznych ludzi, dzięki temu łatwo odstraszała ich.
- Asta, nie mówi się tego kobiecie. - powiedział Yuno, przybliżając się do tej dwójki. Wyczuł spięcie w zachowaniu Cairel, co trochę go zaskoczyło. Odrzucił opcję tego, że nowo przybyłe emocje zostały spowodowane jego przyszywanym bratem.
Ciemnoskóra spojrzała na chłopaka, a jej uśmiech poszerzył się minimalnie.
- Nic się nie stało. Nie przeszkadza mi to.
- Widzisz, Yuno? Cairel się nie obraziła! - Asta puścił ją, a następnie oparł ręce na biodrach. Ta uniosła dłoń i poczochrała jego włosy, tak jak robiła to im kiedyś.
- Wy natomiast wyrośliście. Nie poznałam was przez chwilę.
- E tam! - zielonooki machnął dłonią. - Nadal nie przewyższyłem Yuno, więc niezbyt się zmieniłem!
- I nie przewyższysz, Asta. - mruknął z uśmiechem ciemnowłosy, idąc naprzód. - Cairel, też idziesz w tę stronę? Chcieliśmy zwiedzić stolicę, zanim pójdziemy na egzamin.
- Domyśliłam się, że jesteście właśnie z tego powodu. - odparła, ruszając za Yuno. Dyskretnie go obserwowała, kiedy tylko ten nie patrzył na nią. Jej wzrok przeniósł się na jego grimmoire.
"Aura inna od innych..."
- OYA, CZEKAAAAAAAAJCIE! - jasnowłosy pobiegł za nimi i o mało co znów nie wpadł na znajomą. Ta objęła lekko najniższego ramieniem, aby nie poczuł się odtrącony. Pamiętała, jaki był stosunek do niego w wiosce i wątpiła, aby cokolwiek się zmieniło.
Na szczęście nie wpłynęło to na jego charakter i jest taki, jaki jest.
༻✧༺
Nie spodziewała się, że tak dobrze spędzi z tą dwójką czas. Chociaż ona oraz Yuno musieli pilnować Astę, aby ten nie wpakował się w coś niebezpiecznego, tak to było przyjemnie. Całkiem zapomniała, jak to jest być szczęśliwą. Miała na to mało czasu z powodu zadania powierzonego jej te piętnaście lat temu.
Gdyby tylko mogła zabrać Księcia do domu...
Wiedziała, że jest za wcześnie. Wydoroślał, ale... To nie jeszcze czas. Poza tym, nie ufał jej aż tak, aby mógł z nią wyruszyć. Fakt, znali się, ale to nie była bliska przyjaźń. Musiała nad tym popracować.
- Chcecie jednego grillowanego węża? - spytał nagle Asta, gdy nieoczekiwanie znalazł się koło Yuno.
- Coś ty zaś kupił? - ciemnowłosy zmarszczył brwi, spoglądając na "jedzenie". Nie dość, że wyglądało to okropnie, to nie wiadomo, skąd jego przyjaciel go kupił. I od kogo.
- Powinieneś uważać, co kupujesz. Ktoś mógł cię otruć. - mruknęła Cairel, płacąc pewnemu handlarzowi, kiedy ten podał jej zioła, z których można było przygotować leki.
- Stara, dobra babcia chciałaby mnie otruć? Ha! Zabawne! - prychnął tylko, trochę obrażony, a następnie znów wrócił do jedzenia. Yuno westchnął ciężko, jakby nie miał już siły na swego przyjaciela. Jego wzrok przeniósł się na Cairel.
- Zostajesz tutaj w stolicy czy jesteś tylko tak przechodnie? Bo jeżeli dobrze pamiętam, miałaś pewien cel...
- Jak na razie zostaję. Mam dosyć pieniędzy na nocleg, więc nie będę mieć problemu. - wzruszyła ramionami, ruszając w stronę jednej z ławek. - A czemu pytasz? - gdy zdjęła torbę i usiadła, spojrzała na Księcia. Ten tylko trochę się zmieszał, odwracając wzrok.
- Tak z czystej ciekawości... - zaczął cicho.
- Bo Yuno chce z tobą spędzić więcej czasu! - Asta znów wyskoczył zza chłopaka, wymachując kolejnymi grillowanymi wężami. - Szczerze, to ja też! Nie widzieliśmy się parę lat, a poza tym chcę ci pokazać, jak czaderski mam grimmoire!
- Asta, prosiłem cię, abyś tak nie wyskakiwał. - Yuno westchnął tylko, już całkowicie nie spoglądając na Cairel, a ta tylko uśmiechnęła lekko. Było to całkiem miłe ze strony tej dwójki, iż nie chcą szybko kończyć tej znajomości.
- Poza tym, Cairel, miałaś nam pokazać parę rzeczy związanych z twoim stylem walki! Obiecałaś, zanim wyjechałaś! - wybuchnął zielonooki, nadymając policzki. To akurat mu się przypomniało. Takich rzeczy nie powinno się zapominać!
- I dotrzymam słowa. Chociaż teraz może być ciężej, jeżeli obydwoje dostaniecie się do jakiegoś Zakonu.
- Coś wykombinujemy. - na twarz Yuno wszedł dosyć szeroki uśmiech jak na niego, gdy usiadł koło białowłosej. Pamiętał dobrze czas spędzony z Cairel, gdy był młodszy; ta podróżniczka zainteresowała go i tym samym obiecał sobie, że pozna ją bliżej, gdy dorośnie. To był drugi cel, tuż po pokonaniu Asty w drodze po tytuł Cesarza Magii.
- Aaaaaa poza tym, to co tam u ciebie? - Asta wbił podjarany wzrok w kobietę, zajadając się wężami. - Możemy teraz pogadać o wszyyyyystkim!
- No nie wiem... Patrząc na zegar, macie mało czasu. Za niedługo rozpoczyna się egzamin. - ta wskazała głową na wieżę zegarową. Mieli niecałe dwadzieścia minut, a ta nie chciała ten czas zmarnować na pogaduszki. Od tego, że będą skupieni oraz rozgrzani przed egzaminem zależy, czy zostaną Rycerzami.
- Faktycznie... - Yuno spochmurniał na chwilę. Powinien był chociaż trochę poćwiczyć przed zdawaniem.
- No iiiiiii? Umiem dużo rzeczy i zdam! - prychnął jasnowłosy, wycierając nadgarstkiem usta po zjedzeniu węży.
- Nie chcę, abyście przez spotkanie ze mną-.
- A cicho, Cairel! - Asta wstał nagle, uśmiechając się bardzo szeroko. - Jestem szczęśliwy z tego zbiegu okoliczności i tym bardziej, dzięki mojemu optymizmowi, zdam ten egzamin i zostanę Cesarzem Magii! - krzyknął, a następnie wskoczył na mały murek, robiąc tym samym pozę, jakby wygrał jakiś turniej. - ZOSTANĘ PRZYSZŁYM CESARZEM MAGII!
- Asta, proszę cię, nie krzycz tak, bo ludzie się patrzą. - mruknął ciemnowłosy, gdy poczuł na sobie wzrok przechodniów. Kobieta położyła dłoń na jego ramieniu.
- Myślałam, że się już przyzwyczaiłeś.
- Przyzwyczaiłem, ale to co innego... Jesteśmy w stolicy, a nie w wiosce.
- Asta to Asta, jego nie zmienisz. - powiedziała cicho, a ledwie widoczny uśmiech zagościł jej twarz. Chłopak sam się uśmiechnął, widząc wzrok znajomej. Oczy kobiety delikatnie zamigotały na ten gest; czuła przyjemne ciepło, a co za tym idzie... Przyjaźń z Księciem mogła się udać.
༻✧༺
- Uczestnik o numerze 180... Brak ofert! - tak oto właśnie zakończył się egzamin, gdzie tylko utalentowani magowie dostali się do danego Zakonu. Niestety dużo osób nie miało takiej szansy, więc musieli wrócić do domów oraz prawdopodobnie spróbować podejść znów w przyszłym roku.
Pod postacią wrony, Cairel uśmiechnęła się w duchu. Była dumna z tego, obydwojga chłopaków z Hage dostała się do Zakonu Magicznych Rycerzy. Przybliżyła się do krawędzi małego koloseum, gdzie aktualnie uczniowie powoli rozchodzili się w stronę kapitanów, aby przenieść się do swoich nowych kwater.
Długowieczna zeskoczyła i pofrunęła w dół. Bez żadnego dźwięku zaczęła szukać tej dwójki, jednakże już Asty nie mogła dostrzec. Wysunęła pewien wniosek, że prawdopodobnie ten cały w skowronkach ruszył do swojego nowego domu, nie marnując czasu. Nie dziwiła mu się.
"Może Yuno uda mi się złapać... Chociaż wątpię, skoro dołączył do Złotego Świtu...".
Zaczęła lecieć wśród rycerzy różnych zakonów, którzy zaczęli już powoli zbierać się w jakieś małe grupy. Dostrzegła swoim lewym okiem kapitana Złotego Świtu, Williama Vangeance'a.
Uniosła się wyżej, mijając go. Przez chwilę poobserwowała go, unosząc się w powietrzu, a następnie poleciała dalej. Skoro tutaj był zakon, który wybrał Yuno, było duże prawdopodobieństwo, że gdzieś tutaj się znajdował. Po kilku minutach zaczęła tracić nadzieję, że jeszcze się z nim spotka, aż zauważyła dobrze znaną jej czuprynę...
Automatycznie wydała cichy okrzyk (jak na zwierzę przystało) i skierowała się w dół, w jego stronę. Jeżeli dobrze się orientowała, gdy chłopak skręci w prawo, na chwilę zostanie z nim sam na sam. Dlatego wtedy, kiedy zniknął on za rogiem jednego z korytarzy na zewnątrz koloseum zniżyła się bardziej. Bez najmniejszego dźwięku niespodziewanie drasnęła nóżkami jego włosy.
Ten najwyraźniej był trochę zaskoczony, gdyż od razu zaczął się rozglądać, dopóki nie zauważył ją pod postacią ptaka. Cairel upewniła się, że nikogo nie ma w ich pobliżu, a następnie zmieniła się z powrotem w człowieka, tym samym zręcznie opadając na nogi. Odsunęła włosy do tyłu i szybko poprawiła swój ciemny gorset, który podtrzymywał jej luźną koszulę.
- Witaj, Yuno. Widziałam, jak ci poszło na egzaminie. Gratuluję dostania się do Złotego Świtu. - uśmiechnęła się lekko do niego, robiąc kilka kroków do przodu.
Ten odwzajemnił jej uśmiech, przybliżając się również.
- Dziękuję. Nie spodziewałem się ciebie tutaj teraz. Złapałaś jeszcze Astę? - spytał, lecz ta pokiwała przecząco głową.
- Nie. Najwyraźniej od razu ruszył do kwatery Czarnych Byków. - mruknęła cicho, stając koło Księcia. Ten tylko zaśmiał się cicho, a wzrok skierował w stronę nieba, gdzie Słońce prawie zaszło. Cairel kątem oka zerknęła na chłopaka. Nie mogła uwierzyć, że on oraz Asta tak szybko wyrośli; jak przecież niedawno pierwszy raz się spotkali.
- Daj z siebie wszystko, Yuno. - szepnęła nagle, zaś ten odwrócił wzrok w jej stronę. - Pokaż szlachcie, że również możesz być jednym z najlepszych.
- Udowodnię im to, nie martw się. - uśmiech ciemnowłosego poszerzył się lekko. Jego oczy zabłyszczały, gdy dostrzegł jak twarz kobiety promienieje z powodu tych słów.
Cairel przybliżyła się do niego bardziej, a następnie... Po prostu go przytuliła do siebie. Objęła go ramionami i schyliła głowę, jakby chciała mu coś jeszcze powiedzieć - jednakże nie wiedziała, co. Zaczęła obawiać się, że nie będzie mogła się żadnym z tej dwójki zobaczyć przez następny długi czas, a trochę zajmie zdobycie jej planu kwater oraz prześlizgnięcie się między Rycerzy. Przeczuwała, że będzie mieć więcej rzeczy do zrobienia, aniżeli wcześniej, więc postanowiła wykorzystać tę małą chwilę z Księciem.
Yuno pierwszy raz był w takiej sytuacji, przez co jego policzki przybrały delikatnie różowy kolor. Zazwyczaj przytulał młodsze rodzeństwo, a Aście oddawał kuksańcy, jednak nie miał do czynienia tego z kobietą; jednakże nie odtrącił białowłosej i wtulił się w nią bardziej, ukrywając twarz w jej ramię. Spodobało mu się to. Niemocno zacisnął również ręce na jej plecach, jakby bał się, że ta mu ucieknie.
Staliby tak za pewnie wieczność, jednakże usłyszeli przybliżające się głosy Rycerzy - najwyraźniej była jakaś kłótnia między członkami różnych zakonów. Niebieskooce zadrgały uszy, gdy wychwyciła te dźwięki, tym samym puszczając chłopaka.
- Chyba powinnam już iść. Zanim mnie złapią i w ogóle...
- Ja też będę musiał iść. Prawdopodobnie już sobie trochę... Cóż, nagrabiłem u Złotego Świtu, że trochę mnie nie ma. - mruknął, drapiąc się po karku. Długowieczna znów (ku jej samego zaskoczeniu) uśmiechnęła się niezauważalnie.
- Do zobaczenia. Yuno. Powodzenia wśród Rycerzy. - dodała jeszcze, zanim zmieniła się w mysz, po czym z małym piskiem (typowego dla gryzonia) pobiegła w stronę dziury w murze.Chłopak uśmiechnął się.
- Do zobaczenia, Cairel... - powiedział cicho, odchodząc. Jeszcze długo czuł jej ciepło na swoim ciele, przez co, nawet już będąc wśród nowych osób, nie umiał się dostatecznie skupić.
★ ☆ ★
William Vangeance, kapitan zakonu Złotego Świtu, przez długą chwilę odprowadzał wzrokiem Yuno, młodego rycerza, który dołączył do jego zakonu. Zmrużył lekko oczy, gdy popatrzył na dziurę w murze, gdzie zniknęła tajemnicza kobieta, zmieniona w mysz.
"Gdzieś już ją widziałem... Ale gdzie?".
Popatrzył gdzieś w bok, myśląc. Zagryzł wnętrze policzka, a następnie odwrócił się szybko. Płaszcz łopotał za nim, gdy prędko idąc szukał jednego ze swych zaufanych rycerzy. Kiedy zauważył jednego z nich, podszedł do niego i wyszeptał mały rozkaz.
- Jak ją znajdziecie, przyprowadźcie do mnie. - dodał, zanim Vangeance odszedł dalej.
Nie podobało mu się, że pewna osoba, prawdopodobnie nie z ich królestwa, jest blisko Rycerza Złotego Świtu.
Dla niego, ta nieznajoma mogła być zagrożeniem.
⊱ ────── {⋅. ✯ .⋅} ────── ⊰
Ilość słów: 2499
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top