• 𝙳𝚘𝚗'𝚝 𝚐𝚒𝚟𝚎 𝚞𝚙 𝚘𝚗 𝚖𝚎 •

Zaczęło się poprzez inicjację czowiek9 która bla bla bla *cała historia której nie chce mi się pisać*

Ostatecznie jest tak:
Nigdy nie oglądałam HunterxHunter ale właśnie z tego anime pochodzi ten one shot

Czowiek dała mi informacje na podstawie których miałam go napisać, a ja w zamian zrobiłam jej to samo, tylko że zamiast hxh jet to Dr.Stone (u niej już też jet ten shot opublikowany)

(W razie jakby ktoś mnie nie rozumiał 👇)

W jej przypadku wybrałyśmy ua szkolne, tu zaś mamy aktorskie

Oto moje informacje:

Zapraszam do czytania, a na dole jeszcze będą specjalne podziękowania i coś jeszcze czego nie chce mi się wpychać tutaj :>

__________________

- Mówisz jakbyśmy kiedykolwiek byli przyjaciółmi! - zakpił. - Naprawdę nie widzisz, że jesteś dla mnie teraz nikim? Zwykłym zepsutym narzędziem, którego użyłem do osiągnięcia swoich celów, a potem zgniotłem bo nie był mi już potrzebny. - Powiedział lodowatym tonem, niekontrolowanie łamiąc sobie głos na końcu zdania.

- Ty... Byliśmy przyjaciółmi! - Odkrzyczał białowłosy, dobywając swoją szablę i zamachujac się nią w stronę nieistniejących potworów. - Nadal nimi jesteśmy.

- Och, przestań się już tak rozczulać - warknął zielonowłosy ze zirytowanym wyrazem twarzy. - Pozwól dalej iść mi samemu, a może nic ci się nie stanie. - Dodał z arogancją, jakby jego przyjaciel nie był nawet w stanie przeży kilku minut bez jego pomocy. A przynajmniej miał nadzieję, że tak to brzmiało.

- Jako twój przyjaciel, idę z tobą - trzymał przy swoim, równie pewny siebie Killua. - Pomogę ci, a później skopię ci tyłek za twoją głupotę. Zachowam się jak p r a w d z i w y przyjaciel i nie zwątpię w ciebie jak ty we mnie. - Dodał z nutką nostalgii w głosie, a w oczach Gona pojawiły się łzy, gdy starał się coś odpowiedzieć.

- W świecie, w którym żyjemy, nasz... nasza przyjaźń... nie jest w stanie p-przetr... - zaczął drżącym głosem, przy każdym słowie lekko się wahając. 'Cholera, tego nie było w scenariuszu, ogarnij się' pomyślał do siebie i szybko otarł łzy zbierające się w kącikach jego oczu, próbując jakoś uratować sytuację. - Nasza przyjaźń nie jest w stanie przetrwać w świecie, w którym aktualnie żyjemy. A może tak naprawdę nigdy nie istniała?

- Nic dziwnego, że tak myślisz, skoro ciągle okłamujesz sam siebie - odparł ostro białowłosy, lecz gdy miał kontynuować swoją część, gwałtownie ucichł, zagryzając wargę i patrząc zaniepokojonym na Gona.

Ten z otwartymi lekko ustami wpatrywał się w podłogę, jakby ginąc we własnych wspomnieniach i nie reagując na następną zwrotkę swojego przyjaciela.

- Stop! Freecss, co się z tobą dzieje?! - usłyszeli oboje karcący głos Leorio, ich reżysera. - Nie jesteście tutaj dla zabawy - obruszył się. Oboje nastolatków wiedziało, że jest tak zestresowany, bo jakiś człowiek z góry postanowił sprawdzić jak idzie produkcja debiutanckiego serialu. Tak się składało, że ów człowiek bardzo lubił dopiekać Leorio, jeśli chodziło o jego autorytet i traktował go dość... niepoważnie. A tego Paradinight bardzo nie lubił, choć tak naprawdę było wiadomo dla wszystkich aktorów (z wyjątkiem jego samego) że opinia tego człowieka jest dla niego bardzo ważna.

Czarnowłosy westchnął, gdy zobaczył, że nastolatkowie go nie słuchają, więc powtórzył:- Dzieciaki! -
W jednej chwili odwrócili się w jego stronę - Gon z załzawionymi oczami i odwróconym wzrokiem, a Killua wciąż zupełnie nie zwracając uwagi na mężczyznę, podszedł powoli do zielonowłosego. Reżyser napotykając znaczące spojrzenie jednego z aktorów westchnął ponownie i z skrywanym poruszeniem na łzy Gona, machnął ręką w stronę reszty obsady. - Macie przerwę! - wykrzyknął do nich i mruknął do białowłosego, by szybko wrócili, gdy ten kierował się wraz z Gonem do swojego kampera.

Szli w ciszy, przerywanej jedynie cichym pochlipywaniem zielonowłosego. Drugi nie pytał o powód jego płaczu, za co ten był mu bardzo wdzięczny, bo czuł, że jakby musiał powiedzieć choć jedno słowo więcej, rozpłakałby się tu i teraz, naokoło całej tej masy ludzi. Jednak nawet gdy weszli do kapera białowłosego, Gon wciąż ciężko oddychał, a wspomnienia zdawały się go już do reszty przytłaczać. Spuścił wzrok, nie patrząc na stojącego przed nim Killuę. Ten zrobił krok w jego stronę - Gon automatycznie się odsunął. Jeszcze jeden - Gon także cofnął się jeszcze bardziej, choć sam nie wiedział dlaczego. Killua położył mu rękę na ramieniu gdy stał już dostatecznie blisko, a zielonowłosego blokowała czarna ściana wnętrza pojazdu. Gdyby cofał się o kilka cali bardziej w lewo, wpadłby zapewne w stos ubrań, a wychodzenie z niego nie byłoby najłatwiejsze. Ta myśl tylko na chwilę odciągnęła jego umysł od nieuniknionego, bo zaraz potem poczuł silne ramiona, które go przytuliły.

- Spokojnie... - wyszeptał Killua - choć nie znał nawet powodu smutku chłopaka - ale nie osiągnął zamierzonego rezultatu. Gon zamiast posłuchać się słów przyjaciela, jeszcze bardziej zaszlochał. Mocno wszczepił się dłońmi w strój Killui, a twarz schował w jego szyi.

- Wspomnienia - wyjaśnił krótko lecz niezbyt konkretnie. Na moment ucichł, by móc unormować oddech i kontynuował, wciąż nie puszczając przyjaciela. - Przypomniały mi się... dawne czasy - wyjąkał. - Wiesz, gdy byłem głupim, głupim, głupim, głupim idiotą... - dodał, mocniej przytulając Killuę, a ten zrobił tak samo, jakby miał za chwilę zniknąć tak, jak kilka lat temu. Tylko, że wtedy Zoldyck nie walczył o przyjaciela dostatecznie mocno. Teraz nie zamierzał popełniać tego samego błędu.

- Nie powinieneś przejmować się przeszłością - odparł i doskonale wiedząc, że Gon zaprotestuje, złapał go za podbródek i zmusił do spojrzenia na siebie. - Rozumiesz? Gdybyś wtedy tego nie zrobił, pewnie nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy teraz.

- Ale-

- Twoja rola a ty, to dwie zupełnie inne rzeczy - przerwał mu Killua, jakby wiedząc co zamierza powiedzieć. - Nie ma między wami podobieństw - dodał, mając na myśli graną przez chłopaka postać. - Z w ł a s z c z a jeśli chodzi o przyjaźń.

Gon w to wątpił. W końcu go zranił. Dawno temu, miliony lat by się wydawało, ale wciąż czuł, że może i gdyby wtedy tego nie zrobił, nie byliby aktualnie jednymi z najpopularniejszych aktorów. Ale... czy gdyby wtedy jednak nie powiedział Killui tego steku kłamstw, byleby ten samodzielnie chciał od niego odejść, to czy znaliby swoje uczucia już wtedy? Niestety nie znał odpowiedzi na to pytanie.

- Ale jesteśmy równie dobrzy w krzywdzeniu osób które są dla nas ważne - powiedział smętnie, lecz jego słów nie przerywało już pochlipywanie.

Mimo że nie było słychać tego w jego głosie, był tego pewny, jak nigdy.

Kiedyś byli przyjaciółmi, może nie tak bliskimi jak teraz, ale już wtedy wszyscy wiedzieli, że istnieją tylko "Gon i Killua", którzy gdzie się ich nie spotkało, byli razem. Killua bardzo dystansował się od drugiego, aż w końcu gdy ten pewnego dnia przez chorobę nie mógł go męczyć, on sam zapragnął jego towarzystwa. Wykradając się z rezydencji rodziców zabrał ze sobą jakieś lekarstwa oraz jedzenie i odwiedził Gona, który od razu uznał to za zaakceptowanie przez niego ich przyjaźni. Od tamtej pory nie tylko Gon zaczął skrycie uśmiechać się na myśl o nich.

Wówczas oboje przeszli przez swoje wymarzone castingi. Bo ta oto dwójka miała wspólne marzenie - zostać najlepszymi aktorami wszechczasów. I mimo że to Gon zawsze wykrzykiwał o swojej jeszcze niedoszłej, świetlanej przyszłości, oboje wiedzieli, że to Killua z ich dwójki bardziej tego pragnął. W znacznej mierze było to spowodowane jego rodziną - rodziną, której nienawidził. Byli oni znani niemal w całym show biznesie i tego samego wymagali od Killui, jednak mało kto wiedział, że osiągnęli to tylko i wyłącznie dzięki ich bardziej... nielegalnej, ciemnej stronie. Składali się w nią złodzieje, stalkerzy, mordercy, handlarze, a przede wszystkim, ludzie ze znajomościami... Killua dobrze o tym wiedział, a Gon jedynie podejrzewał. Białowłosy, on... mimo że z początku chciał robić rodzinie na złość i iść w całkowicie innym kierunku, za sprawą Gona zdecydował się na coś zdecydowanie bardziej zadowalającego - na przewyższenie ich, zupełnie bez nielegalnej pomocy. Z czasem oboje zyskiwali popularność, byli uznawani za duet idealny.

Aż pan Freecss został odnaleziony. Długo poszukiwany ojciec Gona, tak po prostu wrócił do jego życia z setkami przestępstw na koncie. Nie tego zielonowłosy spodziewał się po uwielbianych przez lata wspomnieniach o ojcu. Mimo to... gdy tylko dowiedział się o jego znalezieniu, zaczął szukać kogoś kto pomógłby mu w oczyszczeniu go z zarzutów. Taki ktoś sam go odnalazł, lecz nazwisko Zoldyck było mu bardzo dobrze znane.

Zaczęli go przekonywać, że jeśli namówi Killuę do współpracy z nimi jego ojciec już nigdy nie będzie miał z niczym problemów. Że jeśli zerwie z Killuą przyjaźń, a ten się załamie, pomogą mu. Im obu. Jeśli skrzywdzi Killuę, będzie ustawiony już do końca życia. Gdy się nie zgodził, złapali go od innej strony - Jeśli nie odczepi się od Killui, oni skutecznie sprawią, że białowłosy będzie mógł tylko marzyć o dalszej karierze. To było dziwne, jak dobrze rodzina Zoldycków i ich wspólnicy go znali. Wiedzieli, że gdyby chodziło o j e g o karierę, wciąż by odmawiał, ale że Killui? Nie mógł pozbawić go marzeń. A oni to doskonale wiedzieli.

Ich plan ostatecznie zadziałał.

Kiedy Gon przytłoczony natłokiem złych uczuć spotkał się na planie z przyjacielem, nie wytrzymał. W głowie miał tylko jedno - spraw by twoje odejście go nie bolało. Oczywiście nic nie wyszło z tego postanowienia.

"B y l i ś m y przyjaciółmi"

"Nie potrzebuję cię już w swojej karierze"

"Zejdź mi z oczu"

"Po prostu dostałem lepszą ofertę"

Mówił gdy w przypływie fali stresu, zaczął wierzyć w słowa Zoldycków. Wierzyć że lepiej będzie jeśli odsunie się od niego jak najdalej się da.

"W tym świecie nasza przyjaźń po prostu nie jest możliwa..." - szepnął wtedy do siebie, a wrażenie, że Killua miał łzy w oczach, tłumaczył sobie przemęczeniem.

Białowłosy za nim krzyczał. Krzyczał o ich przyjaźni, jednak żadne z tych słów jakby nie docierało do Freescca. Wtedy on sam nie był wiele lepszy od Gona i mnóstwo raniących słów opuściło także jego usta.

- Hej, mój Gon nie jest osobą która przejmowałaby się takimi rzeczami - wyrwał go z transu głos chłopaka, który wciąż trzymał go w objęciach. - Ty zacząłbyś zaraz rozglądać się dookoła i bał się, że Leorio wysłał po nas Hisokę, który chce cię zgwałcić.

- Każdemu zdarza się pomylić - prychnął zielonowłosy, lecz w jego głosie kryła się nutka rozbawienia.

Killua się zaśmiał i oparł ich czoła o siebie, nie spuszczając wzroku z zielonych tęczówek

- Nie mi - odparł.

- No tak, zapomniałem, że mam geniusza za chłopaka, który nigdy się nie myli - zachichotał Gon.

- Nie wierzysz mi? - Kiwnięcie głową. - Mogę przewidzieć czego chcesz. Albo nawet to zrealizować - powiedział, a zielonowłosy uniósł wysoko brwi. Już prawie zapomniał o swoim wcześniejszym płaczu. Jedynie oczy miał jeszcze lekko zaczerwienione.

Otworzył usta by powiedzieć coś, lecz zanim zdołał to zrobić, Zoldyck skutecznie go uciszył. Swoimi wargami będącymi na tych jego. Całowali się dopowiadając sobie tę bardziej poważną część rozmowy, której nie chcieli wyrażać słowami. Przecież jak Killua miałby pokazać, że wciąż jest zły za jego tamto odejście, jednocześnie będąc szczęśliwym, że gdy Gon po kilkunastu długich miesiącach wrócił do niego z płaczem, niemal na kolanach błagając o wybaczenie, nie zrezygnował z niego, ani z ich przyjaźni. Ani z tego uczucia, z którego zdali sobie sprawę o wiele za późno.

Ich języki się stykały, wywołując w Gonie pomruki zadowolenia. Całowali się namiętnie, niemo pokazując sobie nawzajem swoją miłość. Killua położył swoją dłoń na szyi drugiego, i zaczął lekko zataczać kółka kciukiem. Przyparł zielonowłosego jeszcze mociej do ściany kampera, aż dotykali się niemal we wszystkich częściach ciała. Gonowi stało się nagle jakoś dziwnie gorąco.

- Ugh, trzeba było nie słuchać Leoriego gdy mówił żeby sprawdzić czy wszystko z wami w porządku - usłyszeli za sobą głos, z którego nic sobie nie zrobili. - Dzieciaki, nie chcę oglądać waszych orgii! - Killua w końcu oderwał wzrok od zielonowłosego i popatrzył wymownie na Biscuit. - Ani żadnych nieprzyzwoitych spojrzeń! No chyba że Hisoki... - dodała do siebie ciszej.

- To, że ty nie możesz korzystać już z młodości, nie znaczy, że i my musimy żyć w celibacie - powiedział niemal automatycznie Killua. - Ups, wybacz, wymsknęło mi się - powiedział ironicznie. - Nie chciałam żeby zabrzmiało to jakbyś była stara.

Ostatnie słowo rozległo się echem w jej głowie, przez co natychmiast poczerwieniała, przygotowując się na wybuch.

- Killua miał na myśli, że wyglądasz dzisiaj jeszcze młodziej niż zwykle - wtrącił się nagle Gon, patrząc ostrzegawczo na swojego chłopaka. - Dziś nie wyglądasz jak księżniczka. Dziś jesteś królową.

- M-mówisz? - poza Biscuit natychmiast się zmieniła. Kobieta trzymała dłoń przy twarzy, jakby chowała nieistniejące rumieńce. Teraz naprawdę można by było pomylić ją z kimś młodym.

- Oczywiście! Prawda - kuksaniec w żebra - Killua?

- Mhmmm - ten tylko wywrócił oczami. Na jego szczęście Krueger była zbyt zaabsorbowana wcześniejszym komplementem żeby to zauważyć. Gon zachichotał. - Przekaź Leorio że zaraz wrócimy - powiedział Killua do kobiety, a ta niezbyt świadomie wyszła z kampera. Gdy drzwi się zamknęły, nastolatkowie mogli usłyszeć jak krzyczy do pozostałych aktorów "Kłaniajcie się, bo wasza królowa przybyła!"

-Powinniśmy wracać - odezwał się po dłuższej chwili Gon.

- Powinniśmy - przytaknął drugi. - I choć chętnie bym tu został - dodał na znów lekko przygnębiony wyraz twarzy przyjaciela. - Znając nasze szczęście zaraz przyszedłby tu Kurapika i zaczął się w nas wgapiać aż go nie zauważymy.

Gon się zaśmiał i ruchem głowy wskazał na drzwi od kampera. Zoyndack ruszył w tamtą stronę, czując na plecach wzrok swojego chłopaka.

- Killua? - odezwał się nagle zielonowłosy.

- Tak?

- Dziękuję - odparł z szerokim uśmiechem, jak gdyby chwilę wcześniej nie był cały we łzach, pogrążając się w raniących wspomnieniach. Ale właśnie taki był Gon - w każdej sekundzie swego życia chciał się cieszyć. Życie bez szczęścia byłoby dla niego nudne.

- Głupi - rzekł Killua. - Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciołom się nie dziękuje - skarcił go, lecz ten szybko podłapał temat by złapać go za słówka.

- Tylko przyjaciółmi? - spytał Freescc z chytrym uśmieszkiem, uwieszając się na szyi tylko przyjaciela.

- Kimś więcej niż przyjaciółmi - westchnął w odpowiedzi białowłosy. - Przyjaciółmi - powiedział wyraźniej - którzy nie rezygnują w siebie i nie są takimi idiotami jak w przeszłości.

W zamian za te słowa dostał kuksańca w żebra.

___________________

Znośne?

Podziękowania dla:
FioletowaTkaczka która codzień tkacze mi błędy z tekstów
Oraz stokrotek_ która robi mi wytrwale okładki i podstawy do opisów

A teraz.... *fanfary*

NOMINACJEeeeee
FioletowaTkaczka  (nawet jeśli odmówisz to kiedyś i tak cię zmuszę :* )
stokrotek_      (idk czemu ale myślę że ty nie będziesz chciała :<)
Tsuki_Okumura
Cynamoncia  (właśnie mi spamujesz sercami dzięki czemu pamiętam twoją nazwę :^)

I tu do was jest pytanie:
Czy ktoś z was zechciałby zrobić ze mną coś podobnego jak z czowiekiem? Nieobowiązkowo no ale ten, jeśli ktoś coś to jestem chętna, może tylko nie koniecznie tak od razu

Jeśli ktoś z czytelników będzie chciał, to też można mnie poinformować :>

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top