Rozdział 16

U góry jest najlepsza postać wszechczasów

***


- To jest Discord.

***

- Ż-że co?! - wykrztusił Yamada w odpowiedzi.

- Nie przestawaj zajmować się Izuku - upomniał go Aizawa. - Opatruj jego rany, mówiąc do mnie - poprosił, wciąż nie chcąc spojrzeć mężczyźnie w twarz.

Nie musiał tego robić, by doskonale wiedzieć, że Yamada zamarł w bezruchu.

- Shota - odparł ostrzegającym tonem. - To jest nielegalne. Łamie mnóstwo praw! Jak długo wiedziałeś? - zapytał, powracając do chłopaka.

Z oddali rozbrzmiały syreny alarmowe.

- Chyba powinienem ich tutaj nakierowa... - Aizawa podszedł w kierunku wejścia do jaskini.

- Shota, jak długo?! - domagał się Yamada.

Aizawa zamknął oczy i zacisnął usta w cienką linię.

- Jakieś dwa lata.

Yamada stał oniemiały, patrząc na męża z niedowierzaniem.

- A gdy tak ochoczo przywlokłeś go do naszego domu?! - krzyknął, pragnąc zobaczyć to wszystko od strony Aizawy, ale po prostu nie mógł. Nie był w stanie znaleźć żadnego powodu, dla którego Shota miałby myśleć, że to wszystko było w porządku.

- Tak, wtedy też wiedziałem - szepnął.

Nie w taki sposób chciał przekazać to swojemu mężowi. Wolałby usiąść na spokojnie i porozmawiać; wyjaśnić, że Izuku nie był tym złym i w rzeczywistości nigdy nie złamał żadnego prawa.

Wyglądało na to, że nie zawsze wszystko mogło iść po jego myśli.

- Shota! Zadawając się z nim wystawiasz na wielkie ryzyko całą swoją rodzinę! Nie tylko mnie i ciebie, ale i Denkiego oraz Shoto! - krzyknął wściekle Yamada.

Miał prawo być wściekłym, ale gdyby tylko Aizawa mógł mu to wszytsko wyjaśnić, to może...

Może co?

Może Yamada zmieniłby zdanie o całej tej sytuacji i nagle by mu to wszystko pasowało?

Nie, Yamada nie był kimś takim. Szczególnie, gdy chodziło o jego rodzinę.

- Wyjaśnię ci wszystko, gdy tylko będę mógł, Zashi, tylko daj mi wezwać karetkę - poprosił cicho, wciąż odwrócony do mężczyzny tyłem, tak jak przez większość rozmowy.

Yamada miał wielką ochotę, by powiedzieć nie; powiedzieć nie i wyrzucić go na bruk za tak perfidnie zdradzenie ich rodziny, ale nie mógł tego zrobić. Mężczyzna, którego kochał całe dzieciństwo stał przed nim prosząc - błagając - o szansę na wyjaśnienie, a Yamada z całą pewnością nie był kimś bezdusznym.

- Po prostu... - Mężczyzna wziął głęboki oddech, przytrzymując głowę Izuku. - Idź do ratowników medycznych. Ta rozmowa nie jest skończona. - powiedział surowo, lecz bez złośliwości.

***

Godziny później, Aizawa siedział w poczekalni z Yamadą tuż obok siebie. Z westchnieniem ulgi przyjął informacje, że z Izuku będzie wszystko w porządku.

- Chodźmy, i tak nie pozwolą nam go dzisiaj zobaczyć, a ty wciąż musisz mi się wytłumaczyć. Dzieciom także jesteśmy winni wyjaśnienia - powiedział Yamady, któremu także ulżyło na wieści o chłopcu.

- Mhm - wymamrotał Aizawa, pozwalając swojemu mężowi doprowadzić się do parkingu, gdzie stało ich auto, którym przyjechali do szpitalu po odjeździe karetki.

Aizawa był tak bardzo pogrążony w myślach - a może to tylko fakt, że mieszkali tak blisko szpitala - że nawet nie zauważył jak zdążyli już wjechać na podjazd. Westchnął i zmarszczył brwi, gdy zobaczył, że przez okno paliło się światło w kuchni.

Podchodząc do drzwi i je otwierając, Aizawa wszedł jako pierwszy.

Kaminari i Todoroki byli praktycznie cali we łzach, siedząc przy kuchennym stole. Ich głowy gwałtownie poderwały się, słysząc otwierające się drzwi, a ich twarze zwróciły się z natychmiastową ulgą w stronę wchodzących bohaterów.

Aizawa uśmiechnął się i wyciągnął ręce, a Denki praktycznie się na niego rzucił. Todoroki już po chwili również przytulał Aizawę, przygniatając Kaminariego.

- Myślę, że najwyższy czas, żebym wam coś powiedział, może usiądziecie w salonie ze mną i Hizashim.

***

- Dwa lata temu rozpocząłem swoją osobistą misję. Codziennie analizowałem akcje popularnego samozwańca oraz jego ruchy i każdej nocy śledziłem go, aby ujrzeć jego przestępstwa. Jednak w rzeczywistości nigdy nie zrobił niczego, by złamać prawo. Myślałem, że doskonale wie, że go śledzę, gdy pewnej nocy zrobił coś, czego nawet nie miałem czasu zrozumieć. - Aizawa uśmiechnął się lekko. - Uratował chłopaka. Nie wyglądało na to, żeby to zaplanował, ale uratował go bez wahania, kiedy ten nie mógł nic zrobić w swojej obronie. Od tego czasu zacząłem postrzegać go mniej jako samozwańca-złoczyńcę według prawa, a bardziej jako nastolatka, który stara się postępować właściwie, za pomocą tego, co dał mu świat. - Aizawa umilkł i skierował swoją uwagę na Yamadę, który otwierał już usta.

- Shota, naprawdę zaczynasz mnie przerażać - powiedział sceptycznie.

Aizawa posłał mu figlarny uśmiech i kontynuował.

- Miesiącami chodziłem za chłopcem i tym samozwańcem. Domyśliłem się, gdzie mieszkają, jak przeżyli, kto był ich celem i dlaczego. Chłopiec był szkolony przez samozwańca i przez chwilę wszystko było spokojne. Incydent pewnej nocy...

- Wszystko w porządku? - spytał Denki.

Aizawa sprawiał, że to wszystko brzmiało tak, jakby opowiadał historię swojego życia tuż przed śmiercią lub coś takiego - co nie było nawet bliskie rzeczywistości.

- Oczywiście, że tak, Denki - odparł, chwytając jedną z rąk Yamady i kontynuował. - Zdarzył się pewien incydent i musiałem sprowadzić go tutaj, by opatrzeć jego rany. To wydarzyło się kilka godzin wcześniej, zanim przyszedłeś do nas, Denki. - powiedział, odnosząc się do nocy, kiedy Denki przyszedł do ich drzwi, błagając, by go wpuścili. - Następnego dnia dowiedziałem się, kim był samozwaniec. Jego tożsamość. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy okazał się moim synem.

Shoto wytrzeszczył oczy, a Denki bezwiednie opadł na krzeslo, żałując, że nie mają popcornu.

- I tak przez dwa lata wypatrywałem go z cienia, upewniając się, że wszystko z nim w porządku. Teraz wiem, że zastanawiacie się zapewne "no cóż, był samozwańcem bez licencji, dlaczego by go nie wydać?" Dzieciak nigdy nie zrobił nic złego. Wszyscy bohaterowie, których pobił, byli podejrzanymi o popełnienie przestępstw na wysokim poziomie. Nie miał nawet indywidualności, by móc uznać, że złamał prawo - powiedział, rzucając Yamadzie przelotne spojrzenie.

Jego twarz była całkowicie neutralna, nawet Aizawa nie mógł powiedzieć, co myśli jego zwykle głośny i wybuchowy mąż.

- Rozmawiałem z nim kilka godzin temu. Ustaliłem, że chłopiec, którego uratował, Shinso, był jego partnerem. Miałem powody, by sądzić, że Shinso był wplątany w coś złego, więc skonfrontowałem się z Izuku. Za to godzinę temu znalazłem Shinso rozmawiającego z kilkoma złoczyńcami.

Denki i Shoto mieli właśnie wkroczyć, aby zadać pytanie. Nawet Yamada wyglądał, jakby miał coś powiedzieć, ale Aizawa podniósł rękę, uciszając ich wszystkich.

- Im dłużej słuchałem, tym bardziej rozsądnie mi to brzmiało. Shinso został zmanipulowany, by przekazać informacje Lidze Złoczyńców, ponieważ trzymali kogoś bliskiego mu w niewoli. To zbyt długa i skomplikowana historia później, ale ostatecznie znalazłem Izuku z nożem wbitym w jego klatkę piersiową. Ten sam nóż, który miał Shinso. Dzieciak najwyraźniej nie miał zamiaru zabijać Izuku, tylko sprawić, że tak to wyglądało. Tak czy inaczej, Izuku jest w szpitalu, a Shinso zniknął, prawdopodobnie z kimś z Ligii. Pytania?

Zapytał o to, jakby cała ta historia nie była największym szokiem, jaki ta rodzina kiedykolwiek przeżyła.

- Kogo Liga więzi od tego gościa Shinso? - Denki natychmiast podskoczyl na swoim miejscu.

Dla niego był to największy dramat, jakiego doświadczył od czasu miłosnego trójkąta w igrzyskach śmierci pomiędzy Katniss, Peetą i Gale'em. A oglądał i czytał ponownie tę serię przy każdej nadarzającej się okazji.

- Nie wiemy, Denks - powiedział Aizawa z delikatnym uśmiech.

- Gdzie mieszkali? - spytał Shoto.

- W jaskini niedaleko plaży. - Wzruszył ramionami.

Pozwolił na to, by ta wiadomość doszła do wszystkich obecnych, gdy sam nagle coś sobie uświadomił. Jaskinia..

- Nie sprawdziliśmy jaskini - powiedział niemal w tej samej chwili, co Yamada.

Blondyn uśmiechnął się I zwrócił do dwójki ich synów.

- Wasza dwójka, chcecie być bohaterami? - Ochoczo skinęli głowami. - A więc do roboty, mamy sprawę do rozwiązania.


***

Więcej super hociaka





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top