7. Jesteśmy parą.
Nie mogłam uwierzyć, że dziewczyną z którą obściskiwał się Ruggero, to Maia. Było to dla mnie naprawdę dziwne, patrząc na to, iż jeszcze niedawno mówiła, że potępia jego zachowanie. Może i byłam w tym momencie hipokrytką, ponieważ sama miałam takie zdanie na ten temat, a przed sekundą pochłaniałam jego wargi, lecz wciąż uważałam tego chłopaka za idiotę. I to wcale nie tak, że byłam zazdrosna. Głęboko coś we mnie ścisnęło mój żołądek, gdyż do niedawna to ja znajdowałam się w jego ramionach, to fakt, lecz chodziło mi bardziej o Mai'e. Jednak jeśli zdecydowała się na ten ruch, a nie inny, szanuję to w pełni. Cóż, jak widać, mówił on prawdę z tym, że nie jestem tu jedyną dziewczyną kręcącą się na imprezie.
Najgorsze było w tym wszystkim to, iż naprawdę mi się to kilka minut spodobało.
Wstrząsnęłam niewidocznie głową, by pozbyć się tego obrazu z pamięci. Cholera, jak nie ten, to inny! To tylko zabawa, nie mam czego się martwić. W dodatku zainteresowałam rzeczywiście przystojnego bruneta o błękitnych tęczówkach, który widocznie pragnie podłapać ze mnie lepszy kontakt. Wydaje się być w porządku chłopcem, więc dlaczego by nie spróbować czegoś więcej?
- Karol? - usłyszałam z mojej lewej strony delikatny głos, a po chwili dotyk na ramieniu, który mnie powrócił na ziemię. - Wszystko w porządku? Jakoś się wyłączyłaś... - odwróciłam głowę w jego stronę.
- Nie, wszystko gra, nie martw się - posłałam mu delikatny uśmiech, który natychmiast odwzajemnił. - To jak? Jeden taniec cię uszczęśliwi? - uniosłam brew, a w odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech chłopaka.
- Jasne, że tak, śliczna - rzekł z uśmiechem.
Błękitnooki chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie, a ja zarzuciłam dłonie na jego szyję, wysilając się na uśmiech. Moim zadaniem było skupienie się na chłopaku przede mną, na jego dotyku, spojrzeniu oraz bardzo ładnym uśmiechu, który bez zawahania odwzajemniałam. Nie myśl o kolesiu, który chciał cię tylko przelecieć, a potem pobiec do innej naiwnej dziewczyny. Bez sensu.
Maxi poruszał się ze mną w rytm muzyki, delikatnie gładząc rękoma moje plecy i niekiedy wplątując je w moje włosy. Był subtelny, musiałam to przyznać. Wolno przełożył głowę w zagłębienie mej szyi, na której zaczął składać delikatne pocałunki i sprawiać, że z każdą sekundą było mi coraz przyjemniej. Nie mam pojęcia, jak długo z nim tańcowałam, ale piosenka zdołała się skończyć i wszystko po sekundzie przycichło. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy głęboko w oczy, jednocześnie uśmiechając.
- Mam nadzieję, że na tym nasza przygoda się nie kończy i wypijesz jeszcze jednego drinka - mrugnął do mnie, a jego twarz wydawała się wyrażać taki spokój, opanowanie oraz radość.
- Skuszę się nawet już nie tylko na jednego, a na tyle, ile czas nam na to pozwoli - posłałam mu lubieżny uśmiech.
Szatyn chwycił mą dłoń i oboje ruszyliśmy w stronę kuchni. Odwróciłam się ostatni raz za siebie, spoglądając przez ramię czy Maia dalej w najlepsze bawi się z brunetem, lecz nie zauważyłam ich. Krótką chwilę później przekroczyliśmy próg pomieszczenia, w którym było pod dostatkiem alkoholu, jedzenia oraz różnych napojów. Nie było dużo ludzi, co więcej, nie było tu prawie nikogo, ponieważ większość dalej się bawiła na parkiecie w salonie. W końcu miałam okazję odetchnąć od tego wszystkiego, a dokładniej od dymu papierosowego, smrodu potu lub ocierania się o mnie innych ludzi.
- To... - zaczął, siadając przy wyspie kuchennej, co również ja poczyniłam. - Na co masz ochotę? Coś mocniejszego, czy raczej wolisz kieliszek wina wypić? - uśmiechnął się.
- Przystaję przy winie. Mam dość wódki - skrzywiłam się.
W mojej głowie mimowolnie powrócił obraz mnie oraz szatyna w jednym z pokoi. Siedziałam mu na kolanach, obejmował mnie, popalaliśmy papierosa, a na końcu każdy z nas wypił po połowie szklanki whiskey. Później moja przechadzka po pokoju, nasze przekomarzanki, nasz pierwszy pocałunek i prawie wylądowaliśmy w łóżku, gdyby nie Maia i jej telefon. I choć to dziwne, gdyż przez cały ten tydzień przez który zdołałam go „poznać", a raczej zapoznać z jego zachowaniem, to spodobały mi się nasze wspólne zaczepki oraz chore gierki, gdy przeklinaliśmy siebie nawzajem.
Potrząsnęłam szybko głową, uśmiechając w stronę Maxi'ego.
- Nie wiem czy to odpowiedni temat w takich okolicznościach, ale... - przerwał widocznie zdenerwowany - Dasz się zaprosić jutrzejszego dnia na spacer? - spytał, spoglądając mi prosto w oczy. Nie powiem, zaczerwieniłam się.
- Jasne, z miłą chęcią - uśmiechnęłam się do niego.
Rozmawialiśmy ze sobą dość długi czas. Tematy same napływały, a ja czułam się naprawdę dobrze w jego towarzystwie. Nie był jak pozostali. Biło od niego ciepło, widać było, że jest porządnym chłopcem odnoszącym się z szacunkiem do dziewcząt. Mimo tak krótkiego czasu, polubiłam go.
- Chyba będę się już zbierać - powiedziałam, widząc godzinę drugą w nocy. - Jest późno, a mam daleko do domu - westchnęłam.
- Prześpij się tutaj - odpowiedział. - Jestem pewien, że Seba nie będzie miał nic przeciwko, tym bardziej, że jutrzejszego ranka będzie musiał tutaj ogarnąć - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
Może nie byłby to głupi pomysł, tym bardziej, że nawet nie wiem, gdzie podziewał się mój brat, który był ostatnią deską ratunku, aby zabrać mnie do domu. Idiota sam się na pewno upił gdzieś i nie wie, co się wokół niego dzieje.
- W porządku - podparłam się dłonią. - Tylko musisz pokazać mi, gdzie mogłabym przenocować - posłałam mu zachęcający uśmiech, a on kiwając głową, wstał od wyspy kuchennej.
Bez słowa uchwycił mą dłoń, a następnie ruszył w stronę wyjścia z kuchni. Szliśmy w kierunku schodów, przechodząc przez duży salon, w którym trwała dalsza impreza. Wspięliśmy się na górę i weszliśmy do jednego pokoju, który był wolny. Espindola przymknął za nami drzwi i oboje przeszliśmy w głąb pokoju, po chwili siadając na miękkim materacu dużego łóżka.
- Dzięki - odparłam, po czym sięgnęłam po swoją komórkę, aby napisać rodzicom, że nie wrócę dziś na noc. Nie mieli z tym problemu, gdy wiedzieli, że znajduje się w bezpiecznym miejscu ze znanymi mi ludźmi.
Prędko poinformowałam mamę, że prześpię się u kolegi, jednak nie odpisała. Znając życie spała już, ponieważ rano z ojcem mieli jechać do pracy. Niekiedy nawet w weekendy pracowali. Co prawda nie przebywali wtedy w firmie osiem godzin, czy dziesięć, tylko po cztery lub trzy w zależności od nawału pracy.
- Zostajesz u Sebastiana czy idziesz do domu? - zapytałam, chowając komórkę, toteż nasze spojrzenia się ze sobą spotkały.
- Raczej zostanę, nie mam siły wracać - wzruszył ramionami.
- Możesz spać ze mną jeśli chcesz - dodałam z uśmiechem. - Będę czuć się bezpieczniej, w dodatku prędko nie zasnę, więc będę miała z kim pogadać - zaśmiałam się, na on również ukazał swoje białe zęby.
- Jeśli ci to nie przeszkadza to w porządku - postanowił radośnie, po czym usiadł na drugiej stronie łóżka. Oboje wpełzliśmy na środek materaca, kładąc się plecami i obserwując biały sufit w ciemności.
I tak we dwójkę zakończyliśmy tę noc, śmiejąc się z różnych opowiadanych przez siebie historii, szczerych rozmów oraz przeżytych doświadczeń w życiu, aż w końcu zasnęliśmy.
***
Następnego ranka obudziłam się poprzez promienie słoneczne wpadające do pokoju. Żałuję, że nie zasłoniłam żaluzji w sypialni. Otworzyłam powoli oczy, czując, że moja głowa za moment wybuchnie. Tak, zdecydowanie wczoraj przesadziłam, ale gdy zacznę pić, wtedy już nie potrafię się ograniczyć. Pamiętam moment, w którym Maia mi gdzieś zniknęła, a później uciekałam przed Ruggero, lecz i tak finalnie skończyliśmy w jednej z sypialni. Potem zadzwoniła Maia, zeszłam na dół i...
O mój Boże!
Spędziłam noc z Maxi'm. Tym Maxi'm, który od początku wpadł mi w oko i wydawał się rozsądnym, z szacunkiem oraz całkowicie innym od reszty chłopakiem. Wstałam wolno z łóżka, przecierając powoli oczy i sięgając po torebkę. Obok mnie nikogo nie było. Najwyraźniej Espindola zdążył już zejść na dół, bądź pójść do domu. Chwyciłam się za głowę. Strasznie mi się w niej kręciło, miałam ochotę zwymiotować, lecz i tak nie było aż tak źle, jak myślałam. Powoli wstałam z łóżka, trzymając się za głowę i przekierowałam swe kroki w stronę drzwi. Zeszłam po schodach wolno i dokładnie, by nie pogarszać mej obecnej sytuacji. Gdy byłam już na parterze, weszłam do kuchni, w której dojrzałam Sebastiana.
- Cześć, Karolcia! - krzyknął radośnie, podchodząc do mnie i zgarniając do uścisku.
- Um... Hej - uśmiechnęłam się.
- Jak się spało? - zapytał. Skąd wiedział, że tu nocuję? - Maxi zdążył mi powiedzieć, iż zostałaś. Nie dziwię ci się, też nie chciałoby mi się wracać do domu - mrugnął do mnie, a potem poczochrał mi włosy. Świetnie.
- Aa.. Maxi, to... Gdzie jest? - spytałam niepewnie, rozglądając się, aż nagle zobaczyłam męską postać wchodzącą do pomieszczenia.
- Zdaje się, że tu - Seba się zaśmiał. - Zostawię was, jak coś będę sprzątał w salonie - dodał i wyszedł z kuchni. Spuściłam głowę zawstydzona i zacisnęłam usta w wąską linię, podczas gdy chłopak do mnie podszedł.
- I jak się spało? - zapytał, stając naprzeciw mnie.
- W porządku - uniosłam wzrok. Szatyn posłał mi ciepły uśmiech, gdy ja westchnęłam głośno. - Tylko strasznie boli mnie głowa, przesadziłam wczoraj - jęknęłam, przykładając sobie dłoń do czoła, co chłopak skwitował śmiechem.
- Ta, chyba odrobinkę - popatrzyłam na niego, po czym parsknęłam śmiechem.
- A ty? Jak spałeś? - zapytałam.
- Całkiem dobrze, ale trochę się nie wyspałem - wzruszył ramionami i wykrzywił wargi w grymasie, z którego powstał i tak uśmiech. - Ach, właśnie. Dzisiejszy spacer aktualny? - dodał, a ja pokiwałam prędko głową, czego od razu pożałowałam, ponieważ poczułam zawroty oraz pulsowanie czaszki. Żółć podeszła mi do gardła.
- Jasne - odparłam, posyłając mu słaby uśmiech.
- Tylko najpierw odpocznij - zaśmiał się, a jego słowa zabrzmiały jak prośba. Zasznurowałam wargi, finalnie prychając.
- Postaram się - odrzekłam szczerze.
Wówczas moja komórka zawibrowała, dlatego wyciągnęłam ją z torebki i dostrzegłam na wyswietlaczu numer Mai. Zdziwiłam się, marszcząc brwi.
- Tak? - odebrałam.
- Musimy porozmawiać. NATYCHMIAST - rzekła szybko, jakby była widocznie czymś podekscytowana.
- Jasne, co się stało? - zapytałam zdziwiona. Co mogło się takiego stać przez jedną noc?
- Będę u ciebie za pół godziny. Padniesz z nóg jak ci opowiem - pisnęła radośnie i rozłączyła się, nie dając mi szansy na odpowiedź. Zmarszczyłam czoło i odłożyłam komórkę, chowając ją do mojej torebki. Spojrzałam na Max'iego, który przyglądał mi się pytająco.
- Przepraszam cię, będę się już zbierać - powiedziałam smutno. - Maia ma jakiś problem i mnie potrzebuje - dodałam i podeszłam do chłopaka, aby się z nim pożegnać.
- Gdyby coś się działo, jestem - objął mnie w talii i przyciągnął do klatki piersiowej. - Do zobaczenia po południu? - uśmiechnął się, patrząc wprost w moje oczy.
- Jasne - moje wargi uformowały się w uśmiechu, po czym nachyliłam się w jego stronę, składając krótki pocałunek na jego policzku.
Skierowałam się do wyjścia, uprzednio żegnając się z Sebastianem i ruszając jak najszybciej do domu. Przez całą drogę zastanawiałam się, co mogło się przez tę jedną noc wydarzyć.
Pokonałam dzielącą mnie drogę z domu Seby do mojego i wtargnęłam do środka. Rodziców nie było ze względu na pracę. Po drodze spotkałam Julio, który siedział w salonie i grał na konsoli w jakieś jego popaprane gry. Przywitałam się z nim i weszłam po schodach na górę do swej sypialni. Otworzyłam szafę, wyciągnęłam krótkie spodenki dżinsowe, za dużą czarną bluzę i buty sportowe. Szybko poszłam do łazienki się odrobinę ogarnąć i po dziesięciu minutach byłam z powrotem w swoim pokoju. W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi, więc zeszłam na dół i otworzyłam.
- Hej, Maia - przywitałam się z nią buziakiem w policzek.
- Nie. Uwierzysz. Co. Się. Stało - powiedziała, dając nacisk na każde pojedyczne słowo, a ja coraz bardziej byłam zaskoczona.
- Co takiego? - przeszłyśmy do salonu, w którym usiadłyśmy. Julio był tak zajęty sobą, że nawet nie wyczuł naszej obecności.
- No bo... - uśmiechnęła się i zagryzła dolną wargę. - Od dawna podoba mi się Ruggero... - co? - I jak się wczoraj okazało... Ja jemu też! - pisnęła szczęśliwie, a ja coraz bardziej wytrzeszczałam oczy. - W dodatku gdy wybierałam się już do ciebie, on mnie zatrzymał i zabrał do tańca. Wyszło na to, że wczorajszy wieczór oraz przede wszystkim noc spędziłam z nim - o. mój. Boże. - Jesteśmy parą! - krzyknęła.
Te kilka słów sprawiło, że całkowicie zamarłam i siedziałam przed nią z otwartą buzią, wytrzeszczonymi oczami, a moje serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej. Przysięgam, że spodziewałam się wszystkiego, WSZYSTKIEGO... Ale nie tego. Lecz czego mogło się spodziewać po takim chłopaku, jakim jest Ruggero Pasquarelli - zawodowy łamacz serc oraz bezuczuciowy gnojek, marzący o zaspokajaniu swych potrzeb.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top