5. To tylko jeden taniec.


Wpatrywałam się w jego ciemne tęczówki, które przyszpiliły mnie do podnóża, ściany, czegokolwiek, był po prostu dla mnie jak hipnoterapeuta, przez którego totalnie się zatraciłam.

- To chyba jakiś nieśmieszny żart - wyjąkałam w końcu, po dłuższej chwili, gdy w miarę możliwości się ogarnęłam. - Czy ty musisz być zawsze tam, gdzie ja? - uśmiechnął się.

- A może raczej ty, tam gdzie ja? - uniósł jedną brew. - Daj spokój, przecież wiem, że lubisz moje towarzystwo - zbliżył się do mnie, był coraz bliżej, aż w końcu poczułam jego oddech na swej twarzy.

- Chyba się zapominasz - powiedziałam wyraźnie zdenerwowana i ułożyłam dłoń na jego klatce piersiowej, a gdy próbowałam go odepchnąć, chwycił ją. - Puść mnie, dopóki nie straciłam cierpliwości - warknęłam i z całych swych sił próbowałam się wyszarpnąć. Zaśmiał się szyderczo.

Dlaczego do jasnej cholery zawsze, za każdym pierdolonym razem musi mnie to spotykać?

- A jeśli doprowadzę do tego, że ją stracisz? - objął mnie w talii, a drugą dłonią cały czas trzymając moją, nakierował na swą szyję, przez co byłam zmuszona go także objąć. Przycisnął mnie do siebie, a jego krocze spotkało się z mym podbrzuszem.

O do kurwy, co ty tam hodujesz?

- Będzie nie tylko ze mną źle, ale z tobą także, więc łaskawie puść mnie już! - podniosłam ton głosu. Chciałam się zamachnąć by wymierzyć mu siarczysty policzek, jednak w ostatniej chwili złapał mą dłoń i zaśmiał się głośno. Okręcił mnie wokół własnej osi, a później przyciągnął do siebie, na wskutek czego nasze ciała się o ciebie po raz kolejny otarły, a z mych ust wydobyło się syknięcie. Cholera jasna, dałam mu tą kurewską satysfakcję. Uśmiechnął się dwuznacznie i ułożył dłonie na mej talii, mocno zaciskając na niej palce.

- Myślisz, że tak łatwo się ode mnie uwolnisz? - spytał, zbliżając swą twarz do mej, aż w końcu poczułam jego chłodny, miętowy oddech pomieszany z alkoholem oraz papierosami. - Mimo, że jesteś pyskata to dalej pozostajesz cholernie seksowna - musnął wargami moją szyję, która automatycznie zareagowała gęsią skórką.

Nie, proszę nie...

- Szykuj swój zgrabny tyłeczek do tańca - zmarszczyłam zmieszana brwi. Co? Jakiego tańca?

- Nie rozumiem... O czym ty mówisz? -  spytałam zgodnie z prawdą.

Wybuchnął jeszcze głośniejszym śmiechem, a później klepnął mnie bezwstydnie w tyłek, na co podskoczyłam. Na me nieszczęście nasze twarze dzieliły kilka centymetrów, wystarczył jeden ruch z mojej strony bądź jego, a wargi nasze złączyłyby się w pocałunku. Cholernie chciałabym zaprzestać jego ruchom, jednak kompletnie zatraciłam się w jego brązowych oczach.

Dlaczego te tęczówki musiały być tak intensywne?

- Wiem, że pragniesz mnie pocałować - oblizał wargi. - Ale przyjemności zostawmy na później. Myślę, że jestem w stanie ci dać więcej, niż sobie wyobrażasz - uśmiechnął się szeroko, a później ułożył obie dłonie na mych pośladkach. O, Boże...

Moment, Sevilla. Co takiego?

- Zabieraj te obślizgłe łapska z mojego tyłka - warknęłam, gdy tylko się ocknęłam.

Spojrzał na mnie rozbawiony, kręcąc głową i odszedł ode mnie na kilka centymetrów. Ucieszyłam się, jednak w głębi duszy poczułam ukłucie, jakby nieopisaną potrzebę bycia przy nim najbliżej jak to możliwe. Lecz po chwili objął palcami mój nadgarstek i pociągnął w swoją stronę, sprawiając, że zachwiałam się na własnych nogach. Cały czas obserwowałam dokąd on zmierza, a gdy przekroczyliśmy próg domu, następnie salonu, skąd dochodziła głośna muzyka, zrozumiałam do czego on dąży.

- A teraz zatańcz dla mnie, mała - wydyszał do mojego ucha, ściskając dłonią jeden pośladek, a drugą obejmując mnie w talii.

Przełknęłam automatycznie ślinę i ułożyłam obie dłonie na jego klatce piersiowej, a mój oddech przyspieszał coraz bardziej. Z każdą mijaną sekundą czułam się, jakbyśmy byli obydwoje uwięzieni w jednej, małej bańce, zdani tylko na swą łaskę. Jakby czas się zatrzymał w miejscu dla naszej dwójki.

- Ruggero, przestań - spojrzałam na niego zdziwiona, a jednocześnie wstawiona.

- Daj spokój, skarbie - uśmiechnął się cwano i odwrócił mnie tyłem do siebie. Moje pośladki stykały się z jego kroczem, dłonie ułożył na mych udach, gładząc je delikatnie, co wywołało u mnie garstkę niechcianego podniecenia. - To tylko jeden taniec - wymruczał do mojego ucha, a później w rytm muzyki zaczął się poruszać.

Pomimo tego, że cały czas narzekałam oraz próbowałam wyrwać się z jego objęć, podobało mi się. Cholernie mocno i za każdym razem gdy wkradał się dłońmi wyżej, pod materiał mej obcisłej, krótkiej sukienki, wydobywały się z mych ust ciche westchnięcia. Przez cały nasz taniec stykał swe krocze z moimi kształtami, dlatego czułam między pośladkami jego ściśniętego w spodniach penisa, co w pewien sposób mnie satysfakcjonowało. Większość czasu przyciskał mnie do siebie bardziej i bardziej, przy okazji składając mokre pocałunki na mej szyi, by wzniecić we mnie pożądanie, od którego uciekałam. W jednej chwili odchyliłam głowę na jego umięśniony bark i przymknęłam oczy, ciesząc się tą chwilą.

- Podoba ci się? - wychrypiał do mego ucha i swoją dużą dłoń ułożył na wewnętrznej stronie mojego uda, pod sukienką.

- Yhmm - mruknęłam, a gdy zahaczył o materiał moich już wilgotnych majtek, spięłam się lekko, lecz również poczułam mrowienie w podbrzuszu.

- Jesteś mokra - zaśmiał się, a później złożył mokry pocałunek na mej szyi, na której znajdowały się już czerwone ślady. - Jeszcze porządnie nie zaczęliśmy, a już się podnieciłaś - momentalnie się ode mnie odsunął, czując duży chłód i wtedy dotarło do mnie pomału, co się wydarzyło. Kurwa.

- Co robisz? - warknęłam zdenerwowana, natychmiast odwracając się w jego stronę, podczas gdy on poprawiał swe spodnie w kroczu. Mój wzrok z automatu tam powędrował i dostrzegając wybrzuszenie, wybałuszyłam oczy.

- Zdajesz sobie sprawę, że cię to nie ominie, prawda? - zignorował moje wcześniejsze pytanie. Spojrzał na mnie dwuznacznie, a później na swego nabrzmiałego penisa. Przełknęłam głośno ślinę.

- Chyba cię już totalnie pojebało - wysapałam pod wpływem emocji, zaciskając nogi z powodu mrowienia. Pomimo wszystko dalej mnie to podniecało.

Nie, wystarczy Karol.

- Najpierw pójdziemy się napić - rzekł, jak gdyby nigdy nic i chwycił mą dłoń, po raz kolejny dzisiejszego dnia pociągając mnie za sobą i prowadząc w stronę kuchni.

Kiedy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia, w którym roiło się od pijanych już nastolatków, obściskujących się oraz prawie że pożerających siebie nawzajem, podeszliśmy do dużego blatu, na którym znajdowało się mnóstwo butelek alkoholu.

- Wolisz na żywca czy raczej z popitką? - spytał, nalewając sobie do szklanki whiskey, aż po sam czubek i spojrzał na mnie wyczekująco, w drugiej ręce trzymając litrową butelkę, którą po sekundzie odłożył.

- Co? - zapytałam zagubiona i zmarszczyłam brwi, przenosząc wzrok raz ze szklanego naczynia to na chłopaka.

- Nieważne - przewrócił zirytowany oczami. - Napijemy się po połowie - rzekł i chwycił ponownie moją dłoń, w drugiej trzymając napój i poszliśmy w stronę schodów prowadzących na górę domu.

Czy on chociaż raz może dostosować swój krok do mojego? Mam na stopach wysokie szpilki, również mam krótkie nogi. Zwolnij, błagam.

Znaleźliśmy się na pierwszym piętrze ogromnej willi, bo tak właśnie wyglądał dom Sebastiana. Szatyn zatrzymał się i rozejrzał wokół, a później ponownie ruszył, wkraczając do pierwszego pokoju. Był on zajęty przez uprawiającą seks jakąś parę, dlatego przeklął cicho pod nosem.

- Jeśli zaraz nie znajdzie się jakiś wolny pokój, to przyrzekam, że przelecę cię na środku tego korytarza - warknął, gdy kolejna sypialnia była zapełniona nastolatkami.

Wybałuszyłam oczy, wyglądały one jak pięciozłotówki, lecz nic nie odpowiedziałam. Zagryzłam dolną wargę z nadchodzącego stresu, a moje policzki delikatnie się zaczerwieniły. Czekoladowooki nacisnął klamkę ostatniego pokoju na tym piętrze. Modliłam się, by był on wolny, bo jednak nie chciałam by to co padło z jego ust wydarzyło się na korytarzu. Przekroczyliśmy jego próg, a naszym oczom nic innego prócz ciemności się nie rzuciło. Zadowolony wszedł w głąb z uśmiechem na twarzy, zamykając za nami drzwi na klucz i zwrócił się w mą stronę. Poczułam coraz szybsze kołatanie serca, jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej, gdyż jego oczy w blasku księżyca były tak perfekcyjnie uwidocznione, iż miękły mi kolana.

- Nie będę zapałał światła, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza - rzekł ozięble, kierując się w stronę czarnego, skórzanego fotela, przy którym znajdował się niewielki stoliczek oraz drugi fotel. - Będziesz tak stać, czy przyjdziesz tu do mnie? - zirytowany uniósł brew, odkładając szklankę z alkoholem na stoliczek i finalnie padając na siedzisko. Niepewnie przeniosłam kroki w jego stronę, czując intensywne, przeszywające mnie na wskroś spojrzenie. Gdy tylko znalazłam się obok fotela i chciałam na nim usiąść, pociągnął mnie za dłoń w swoją stronę, przez co usiadłam na jego kolanach.

- Nie uciekaj ode mnie - mruknął cicho, podrażniając nosem mą skórę, po której przeszły widoczne ciarki.

Rękoma wkradł się pod materiał mojej sukienki, gładząc delikatnie me gołe nogi, a niekiedy jego dłoń wchodziła wyżej, aż do materiału mych majtek. Cicho posapywałam, a głowę odchyliłam na jego ramię, przymykając jednocześnie oczy. Czułam między pośladkami jego wybrzuszenie, a kiedy tylko poruszyłam się na jego kolanach, syknął, zaciskając palce na mych udach.

- Nie rób tak - warknął i przywarł mnie mocniej do swego ciała. Sięgnął po chwili po szklankę nalaną do pełna whiskey, poprawiając się ze mną na fotelu i oparł się o niego, wręczając mi ją do rąk. - Napij się - powiedział chłodno, kładąc łokcie na oparciach i bacznie mnie obserwując.

Zmarszczyłam brwi, obejmując naczynie dłońmi, a swój wzrok w nie wbiłam. Odwróciłam się jednak po momencie w jego stronę, siadając bokiem na jego kolanach. Posłał mi rozbawione spojrzenie, a końcowo parsknął śmiechem.

- Dlaczego tak patrzysz? Pij - wzruszył ramionami. Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni paczkę papierosów i zapalniczkę, a po chwili odpalił jednego z nich, jednocześnie wystawiając je w mą stronę. - Chcesz? - wzięłam niepewnie.

- Każesz mi się upijać? - podpalił moją fajkę, którą się zaciągnęłam, a on zrobił to samo. - Nie wezmę ani łyka tego. Nie ma mowy - przymknęłam powieki i wydmuchnęłam dym prosto w jego twarz, a wargi jego ozdobił satysfakcjonujący uśmiech.

- Wolisz po dobroci czy raczej mam się stać niegrzeczny? - spytał, przechylając głowę delikatnie w bok i zaciągnął się papierosem, którego trzymał między palcem wskazującym, a środkowym.

Udałam, że się przez moment zamyślam i założyłam nogę na nogę, całkowicie przypadkiem poruszając się, i ocierając się o jego krocze. Syknął cicho, przymykając pomału oczy, a później wbił we mnie swój złowrogi wzrok.

Nie dam mu tej cholernej satysfakcji, o nie. Skoro chce się ze mną bawić, to będziemy to robić na moich zasadach.

- Hmm... Myślę, że lepiej będzie jak sam spróbujesz pierwszy - uśmiechnęłam się cwano i podałam mu szklankę. Prychnął pod nosem, jednak nie odezwał się ani razu. Odebrał pewnie ode mnie naczynie, przyłożył do swych pełnych, bladoróżowych warg i przechylił na raz, pijąc alkohol, jakby był zwykłą wodą mineralną.

- Twoja kolej - rzekł, gdy skończył i zostawił mi drugą połowę napoju. Oblizał usta, zaciągnął się ponownie fajką i powtórzył mój ruch sprzed sekundy - wydmuchał mi dym prosto w twarz.

Zanim postanowiłam się napić, dokładnie to przemyślałam, nim miałoby być za późno. Mimo, że na każdej pojedynczej imprezie wypijałam naprawdę wiele, to znajdowałam się tam wśród osób mi zaufanych. Byłam pewna, że nikt nigdy nie posunie się o krok za daleko, bez mej zgody lub kogokolwiek innego. Tu niestety było inaczej... Nie znałam nikogo, a w szczególności tego zarozumiałego, niezrównoważonego oraz niewyżytego, a zarazem cholernie seksownego dupka. Przełknęłam ślinę, podczas gdy ten idiota cały czas się we mnie wpatrywał i niewiele myśląc więcej, przyłożyłam szklankę do warg, przechylając ją.

To nie skończy się dobrze...

- Jesteś całkiem niezła - rzekł, gdy skończyłam wypijać do końca alkohol, nie krzywiąc się, a mój wyraz twarzy pozostawał bez zmian. Posłałam mu triumfalny uśmiech.

- A co ty sobie myślałeś? - wstałam z jego kolan, zmysłowo kręcąc biodrami i przechadzając się po pokoju. Czułam jego palący wzrok na mym ciele, czułam, że lustruje mą sylwetkę od góry do dołu, a kątem oka widziałam, że się uśmiecha i oblizuje wargi.

- W takim razie chyba możemy przejść dalej, nie sądzisz, skarbie? - uniósł brew, rozsiadając się wygodniej w swym fotelu i odchylając mocno głowę do tyłu, a jednocześnie spalając papierosa, podczas gdy ja już to dawno zrobiłam. Odwróciłam się w jego stronę, podchodząc coraz bliżej, zagryzając wargę oraz zatrzymując tuż przed nim. Widziałam, że się nie cierpliwi i próbuje za wszelką cenę ukryć swe podniecenie mą osobą.

1:0 Karol.

- Dosiądziesz mnie w końcu czy mam sam do ciebie wstać? - oparł się na jednym łokciu. Jego spojrzenie robiło się coraz mocniejsze, intensywniejsze, jego tęczówki były niemalże czarne, a w blasku księżyca idealnie podkreślone. - Nie będzie wtedy tak kolorowo, jak myślisz - jego wargi ozdobił cwany oraz przebrzydły uśmieszek, którego nie cierpiałam, lecz teraz wydawał mi się on całkiem ładny.

Usiadłam powoli okrakiem na nim, zginając nogi w kolanach, tak, że były położone tuż obok jego ud. Zarzuciłam dłonie na jego szyję, delikatnie wplątując palce w tą roztrzepaną, brązową fryzurę i zaczęłam pociągać za pojedyncze kosmyki jego włosów, gdy kroczem przywarłam do jego wybrzuszenia. Spoglądał na mnie z odchyloną głową, przymkniętymi powiekami oraz błąkającym się uśmiechem na twarzy. Poruszyłam się, a z jego warg wydobyło się mruknięcie. Podobało mu się, ewidentnie.

Chyba rzeczywiście byłam już pijana.

- Jak to robisz, że mam taką ochotę cię przelecieć? - uniósł brew, obejmując mnie rękoma w talii. - Chyba, że wolisz jeszcze się napić, bądź zapalić na rozgrzeweczkę - zaśmiał się cicho pod nosem i przybliżył mnie gwałtownie jeszcze bliżej siebie, pocierając się moje krocze, na co zagryzłam dolną wargę. - Widzę, że ci to niepotrzebne - rzekł, zbliżając się do mnie.

Nie pozwolił mi na żaden ruch, gdyż to on od razu przejął inicjatywę. Zachłannie mnie pocałował, bez namysłu wtargnął do mej buzi swym językiem. Nie nadążałam za nim. Nie potrafiłam, robił to wszystko zbyt szybko, zbyt zachłannie, zbyt gwałtownie oraz namiętnie. Co najgorsza - zbyt dobrze, bym była w stanie to przerwać. Chwycił mnie w karku jedną dłonią, a drugą pozostawił na talii. Gdy tylko pociągał mnie za włosy, robiłam to samo, jednocześnie pocierając się o jego nabrzmiałego przyjaciela.

Wiedziałam, że to się źle skończy, jednak nie wiedziałam jeszcze w jakim sensie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top