31. Musisz być naprawdę wyjątkowa.


     Uśmiechnęłam się kolejny raz z powodu próby flirtowania ze mną przez chłopaka siedzącego naprzeciw. Co jakiś czas brałam kęsa przepysznej potrawy do buzi, żując ją i przełykając pokrótce. Kochałam włoską kuchnię. Mimo, iż byłam Argentynką, tak przysmaki z tego cudownego kraju mogłabym jeść każdego dnia bez wyjątku, ponieważ ta kuchnia miała pierwsze miejsce w mym rankingu. I to bez wątpienia.

     – Więc twierdzisz, że w przygotowywaniu potraw jesteś najlepszy? – uniosłam jedną brew, a moje wargi wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku, co skwitował tym samym gestem, jednakże pod jego ukrywała się niezwłoczna pewność siebie, jak i rownież duma.

     – Jestem Włochem, masz do tego jakiekolwiek wątpliwości? – pochylił się delikatnie nad stolikiem. Później wziął ostatniego kęsa swojego dania do buzi, po czym go przełknął z uśmiechem, gdy ja zmrużyłam oczy, a do mojej głowy wpadła niekontrolowana myśl. Moja kolej na flirt.

     – A... w czym jeszcze jesteś dobry? – zatrzepotałam rzęsami, co go znacząco usatysfakcjonowało, ponieważ natychmiast jego uśmiech się poszerzył. Ja sama posłałam mu zalotne spojrzenie, a później przejechałam koniuszkiem języka po dolnej wardze, finalnie ją zagryzając.

     – Powinnaś już wiedzieć takie rzeczy – odparł cwano, posyłając mi znaczące spojrzenie. Później zatem zjechał wzrokiem niżej wprost na moje wargi, które wciąż zagryzałam i lewy kącik jego ust drgnął, unosząc się ku górze.

     – Nie byłabym przeciwna temu, byś mi pokazał jeszcze raz – wzruszyłam ramionami, próbując zgrywać obojętną, lecz niezbyt dobrze mi to wychodziło, patrząc na moje zachowanie. Z ledwością powstrzymywałam cisnący się na wargi uśmiech, na co zareagował pokręceniem głowy oraz cichym śmiechem pod nosem. Po chwili spojrzał na wiszący na ścianie zegar.

     – Zaraz wrócę – rzucił, po czym wstał od naszego stolika z uśmiechem na twarzy. Rozszerzyłam oczy, patrząc na jego ładne, umięśnione plecy odziane w ciemnoszarą koszulkę do momentu, aż zniknął za drzwiami z podpisem „WC". Ok, to było dziwne.

     Z nieco zdziwioną miną, powróciłam do spożywania posiłku wyłożonego na bialutkim talerzu. Robiłam to bardzo powoli, delektowałam się tym przepysznym daniem, jednocześnie popijając czerwonym winem. Alkohol drażnił w przyjemny sposób moje gardło, dlatego przełykając co jakiś czas ślinę, zagryzałam dolną wargę, napawając się tym smakiem. Niebo w gębie, bez wątpienia musiałam to przyznać. Krótką chwilę później wzięłam ostatniego kęsa smacznego makaronu i zadowolona, odłożyłam sztućce, kolejno opierając się o kanapę, i biorąc prawie pusty kieliszek w dłoń. Przyłożyłam szkło do swoich bladoróżowych warg, po czym opadłam plecami na kanapę i wówczas gdy chciałam zasmakować ponownie alkoholu, dostrzegłam kątem oka, iż ktoś nade mną stoi.

     – Czy można już zabrać, bella? – tuż przy mnie rozniósł się ten aksamitny głos samego Włocha o imieniu Marcello. Spojrzałam na chłopaka, którego wargi ozdabiał piękny, zalotny uśmiech, czując lekkie zawstydzenie. Ja za to skinęłam głową, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej.

     – Tak – dodałam po chwili, kiedy się ocknęłam z letargu i uśmiechnęłam słabo w jego stronę. Mężczyzna widocznie zawahał się krótką chwilę, co utwierdziła mnie jego mina, aż nagle zacisnął wargi w wąską linię i zasiadł na miejscu chłopaka naprzeciw mnie.

     – Skąd się znacie? – wypalił niczym z procy, co mnie momentalnie wpędziło w zakłopotanie oraz zdezorientowanie. Brunet oparł się łokciami o stolik, prostując znacząco i przechylił delikatnie głowę, mrużąc oczy.

     – Słucham? – moje oczy przybrały kształt monet, a swoje bez żadnej skazy czoło zmarszczyłam. Chłopak chyba dostrzegł, że nieco mnie zaniepokoił tym pytaniem, dlatego przymknął na sekundę powieki, po czym uśmiechnął się do mnie zachęcająco.

     – Przepraszam, nie powinienem tak chaotycznie – sprostował. – Chciałem zapytać cię, Karol, jak się poznaliście, bo tamten gbur nic nie chciał mi powiedzieć – zacisnął wargi, posyłając mi jednoznaczne spojrzenie. No tak, on przecież nic nikomu nigdy nie mówił.

     – Właściwie to w szkole na korytarzu – odparłam, gdy do moich myśli wpadło to jedno nieprzyjemne wspomnienie. Wtedy nieźle się pokłóciliśmy.

     Marcello uniósł jedną brew, mrużąc delikatnie oczy i przechylił głowę. Wiedziałam, że nad czymś myśli.

     – W jaki sposób? – spytał od razu. Ja sama odbiłam się od kanapy, a później pochyliłam nad stolikiem, opierając głowę o jedną z dłoni.

     – To był mój pierwszy dzień w nowej szkole – zaczęłam obojętnie. – Byłam zła, nikogo nie znałam, a korytarzem szedł on razem ze swoimi przyjaciółmi. Chyba domyślasz się, jak to wyglądało – uniosłam spojrzenie na swego rozmówcę, który przytaknął głową, a później cicho zachichotał, ukazując tym samym swoje śnieżnobiałe, ułożone w linii prostej ząbki.

     – Chyba tak – odparł.

     – No więc, kiedy przepchnął mnie niekontrolowanie ramieniem, nie wytrzymałam. Przy całej szkole zaczęłam krzyczeć – luknęłam na niego spod ciemnych rzęs, gdy on spojrzał na mnie rozbawiony.

     – Zgaduję, że oboje powiedzieliście kilka słów za dużo – skinęłam szybko głową.

     – Stwierdził, że jeszcze będę ciągnęła mu laskę, a ja zwyzywałam go od napalonych frajerów i seksoholików – Marcello zaśmiał się dźwięcznie, kiedy ja wzruszyłam ramionami. Chwilę wpatrywał się w mą twarz, miałam wrażenie, że skanuje każdy jej milimetr, by odczytać więcej emocji, które po części w sobie tliłam. Dopiero po krótkim czasie, kiedy czułam się już nieco speszona od jego intensywnego wzroku, przełknęłam ślinę, bawiąc się kieliszkiem, a on otworzył usta.

     – Więc... Ile masz lat? – zapytał, i dzięki Bogu, bo nie zniosłabym ani chwili dłużej tej przeklętej ciszy.

     – Siedemnaście – odparłam, co go nieco zdziwiło, bo rozszerzył oczy. – Za trzy miesiące kończę osiemnaście – sprostowałam. Ciemnowłosy za to uśmiechnął się w mą stronę już nieco mniej zszokowany.

     – Ja mam dwadzieścia trzy – odparł na pytanie, którego nawet nie zadałam. – Właściwie niedawno skończyłem – pokiwałam głową zrozumiale. – I do jakiego liceum tutaj chodzisz? Shenandoah Middle Magnet School?

     Patrzyłam na niego, jak na zupełnego idiotę, gdy podawał mi nazwę całkowicie nieznanego dla mnie liceum. W dodatku powiedział „TUTAJ", co totalnie zbiło mnie z tropu, dlatego zmarszczyłam swoje pomalowane brwi i posłałam mu zmieszane spojrzenie. Szybko to zauważył, ponieważ uśmiech, który do tej pory posiadał na wargach zniknął ot tak. Spuściłam wzrok, umiejscawiając go w mych dłoniach, po czym rozchyliłam delikatnie wargi.

     – Nie chodzę tu do szkoły – oznajmiłam mu powoli i zerknęłam na niego przelotnie. Jego oczy przypominały zwykłe monety, a szok, jaki malował się na jego twarzy był nie do opisania. Tylko dlaczego go to tak dziwiło?

     – Jak to nie? – wykrztusił z siebie pod wpływem emocji. Ja za to zacisnęłam wargi.

     – No nie – odparłam. – Uczę się w Buenos Aires, gdzie również mieszkam. Przyjechałam tu tylko na wakacje do cioci – dodałam po sekundzie.

     Mężczyzna obserwował w skupieniu mój spokojny wyraz twarzy.

     – I Ruggero przyjechał tutaj z tobą? – uniósł jedną brew w górę, gdy ja pokiwałam energicznie głową. On za to w okamgnieniu rozszerzył jeszcze mocniej swoje jasne tęczówki.

     – Tak – potwierdziłam. – Oboje tam mieszkamy i oboje się tam uczymy, a właściwie tylko ja, bo on skończył szkołę miesiąc temu – uśmiechnęłam się lekko, jednak on nie odwzajemnił mojego gestu. Widziałam za to, jak patrzy pusto przed siebie w nieodgadniony punkt, marszcząc delikatnie brwi oraz zaciskając wargi w wąską linię.

     – Byłem pewien, że został w Miami – wydukał i tym zdaniem sprawił, że to ja tym razem wytrzeszczyłam oczy.

     – Nie rozmawialiście ze sobą? – zdziwiłam się.

     – Ostatni raz, gdy tu był. Czyli rok temu w sierpniu – zagryzł dolną wargę, jednocześnie wstrząsając ledwo widocznie głową, po czym jego zdruzgotane spojrzenie spoczęło na mnie. Ja sama pozostawałam w szoku. Mogłoby się wydawać, że z każdym dniem bliżej tego chłopaka, dowiaduje się ciekawszych rzeczy. – Dwa miesiące tutaj. Sądziłem, że zostanie, tak jak mówił.

Chwilę się zawahałam, marszcząc brwi i gdy dotarł do mnie sens jego słów, spojrzałam na niego zdezorientowana. Dwa miesiące.

– Poczekaj – wyciągnęłam dłoń nad stolik i umiejscowiłam ją przed sobą, dając znak, by się zatrzymał na momencik. – Jak to dwa miesiące?

Tym razem to on rzucił mi zszokowane spojrzenie.

– Nie wiedziałaś? – pokręciłam wolno głową, co go bardziej zdziwiło. – Spędził tu całe wakacje – odparł ze zmarszczonym czołem, a ja się zamyśliłam chwilę. Byłam pewna, że mówił mi, iż poznał okolicę w mniej niż tydzień. – Gdy tylko skończył trzecią klasę, przyjechał tu, więc kiedy złapaliśmy dobry kontakt, zaproponowałem mu, aby zamieszkał ze mną. I tak jestem sam, więc było mi to na rękę – wzruszył ramionami.

     – I jak długo u ciebie przebywał? – wbiłam w niego swoje zaciekawione tęczówki, a on zaczął mówić.

     – Myślę, że około półtora miesiąca – powiedział luźno, co mnie jeszcze bardziej denerwowało, patrząc na to, jak mnie okłamał.

     – A ta połowa? Gdzie wtedy był?

     Mężczyzna westchnął, drapiąc się delikatnie po karku.

     – Właściwie to sam nie wiem jak to było – spojrzał mi w oczy, by pokazać, że mówi szczerze. – Gdy go przygarnąłem, był wściekły, za dużo nie mówił, miałem wrażenie, że cały czas nad czymś intensywnie myśli, lecz nie zapytałem. Nie miałem prawa.

     Siedziałam skupiona, tak naprawdę przysłuchując się tylko jego słowom. Odnosiłam wrażenie, jakbyśmy byli tylko my w calutkiej restauracji, a reszta się nie liczyła. Czułam ten ucisk w żołądku, jakby moje wnętrzności się przewracały na wszystkie strony, a gula jaka powstała w gardle była nie do przełknięcia, dlatego z trudem pomrugałam, ponieważ moje powieki od ciągłego wpatrywania się, także wyschły. Mężczyzna znów zaczął mówić.

     – Dopiero po miesiącu jakoś usiedliśmy na kanapie przy piwie i zaczęliśmy rozmawiać. Wtedy opowiedział mi mniej więcej jak było – zawahał się moment, odwracając wzrok.

     – I jak było? – dopytałam.

     – Nie wiem, czy powinien ci mówić – widziałam, jak zagryza wnętrze policzka, po czym błądzi wzrokiem, gdy ja wbiłam w niego rozzłoszczone, lecz błagalne spojrzenie.

     – Marcello – mój głos był niski i gromiący, dlatego uniósł delikatnie głowę. – Powiedz mi.

Mężczyzna westchnął.

– Z tego co wiem, to zanim do mnie trafił, mieszkał u jakiejś kobiety – słuchałam uważnie. – Nie wiem ile miała lat, ale chyba miała na imię... Lily. Tak, Lily.

     I jestem wręcz pewna, że w tym momencie wyglądałam jak jakaś rzeźba, bo niedość, że moja twarz pozostała skamieniała, tak szczęka opadła z hukiem o podłogę. Marcello sam wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, marszcząc brwi i przechylając delikatnie głowę. Widziałam, że sam jest zdziwiony moją reakcją. Lecz kto by nie był, skoro siedziałam z rękoma rozłożonymi na całym stole, rozchylonymi wargami, z łomoczącym sercem, którego dźwięk był słyszalny w całej restauracji oraz widomym zdenerwowaniem i szokiem malującym się na twarzy. Teraz wszystko zaczęło się układać. Każdego dnia odnajdywałam kolejne elementy układanki, która zdawała się nie mieć końca. Jednak co by było, jeśli to tylko okazałaby się zbieżność imion? Co jeśli moja... Nie, nie miałam pewności, nie mogłam przecież wyciągać pochopnych wniosków.

     – C-czy... – odchrząknęłam cicho i przełknęłam ślinę. – Wiesz coś więcej na jej temat? – wydusiłam z siebie pod wpływem napływającym na mnie emocji.

     – Wiem tylko, że była blondynką i pracuje niedaleko. Podobno ma jakieś nieruchomości.

     O mój Boże.

     – Słabo mi – wykrztusiłam i przymknęłam na moment powieki, kiedy on natychmiast dotknął moich ciepłych dłoni swoimi zimnymi. Poczułam dreszcz, a zaraz po nim nieprzyjemne uczucie gdzieś w podbrzuszu. Chciałam wymiotować.

     – Wszystko w porządku? – zapytał z troską. Ja za to skinęłam energicznie głową, jednocześnie otwierając oczy i posyłając mu słaby uśmiech.

     – Co jeszcze wiesz? Dlaczego przeprowadził się od niej do ciebie? Mówił ci? – zalewałam go setkami pytań, lecz nie mogłam inaczej, patrząc na obecną sytuację. Chłopak jedynie pokiwał przecząco głową.

     – Jedyne co mi powiedział to to, że się pokłócili – odparł z zaciśniętymi wargami. – Ona strasznie nalegała na niego w pewnej sprawie, ciągle mówiła, by to zakończył, bo to niebezpieczni ludzie i może mu się stać krzywda.

     W skupieniu przysłuchiwałam się jego słowom, które docierały do mnie zza gęstej mgły. Zmarszczyłam brwi, jednocześnie mrużąc delikatnie oczy, by skojarzyć fakty. I wtedy mnie olśniło.

     – Mówisz o wyścigach? – zapytałam i wówczas jego trwożny wzrok powędrował na mą osobę. Pokrótce rozdziawił usta. Chyba sam nie dowierzał, że o tym wiem, bo przecież Ruggero nigdy nic nikomu nie mówił. A zwłaszcza o takich rzeczach.

     – Ty wiesz? – jego bas także był przepełniony zdziwieniem, lecz zawierał w sobie jeszcze jedną rzecz. Obawę.

     – Powiedział mi niedawno – wydukałam, sama będąc w szoku. Mężczyzna za to pomrugał parokrotnie powiekami, po czym kolejny raz przeniósł wzrok w nieznany mi dotąd punkt.

     – Dziwne – mruknął sam do siebie i zacisnął wargi w wąską linię.

     Ok, atmosfera nie ukrywam, ale zrobiła się znacznie bardziej napięta i gorętsza, niż do tej pory w dodatku miałam wrażenie, że zaraz wyjdą na światło dzienne nowe fakty, o których nie wolno było mówić. Zagryzłam wnętrze policzka, kolejno unosząc nieco głowę, by spojrzeć w stronę toalet. Jego nadal nie było.

     – To jak długo wy się znacie? – zagaił tuż po tej dudniącej w uszach ciszy. Skrzyżowaliśmy spojrzenie, w których było dużo emocji.

     – Ponad pół roku – odparłam nieśmiało. Piękny brunet o jeszcze piękniejszych oczach w kolorze błękitu po raz kolejny tego dnia rozszerzył oczy, po czym spojrzał na mnie pełen zdumienia. Nie ukrywam, jego intensywny wzrok mnie peszył.

     – Wiesz, to takie irracjonalne – odparł i uniósł brwi w górę. Ja tylko siedziałam zdezorientowana z wielkim znakiem zapytania błyszczącym w moich oczach. – Musisz być naprawdę wyjątkowa. 

Analizowałam po kolei jego słowa, którymi z mijanymi sekundami szokował mnie bardziej. Dlaczego miałabym być wyjątkowa? Bo co, bo powiedział mi o swoich prywatnych sprawach, o których praktycznie nikt nie wie i nie ma prawa się dowiedzieć? Ponieważ mi zaufał, zaryzykował, opowiadając złe wspomnienia ze swojej przeszłości? Po prostu się przyjaźniliśmy i to normalne, że oboje zwierzyliśmy się ze swoich problemów, bo przyjaciele w końcu tak robią. Nie rozumiem dlaczego miałabym być z tego powodu wyjątkowa. Poza tym, nie powiedział mi o połowie rzeczy, o których sądzę, iż powinnam wiedzieć. Westchnęłam głośno w myślach, a później przeniosłam nieco zawstydzone spojrzenie na siedzącego naprzeciw mnie Marcello, który z uśmiechem na twarzy mi się przyglądał i badał intensywnie moją twarz. Niemal natychmiast opuściłam wzrok, czując wypieki na policzkach. Nie dało nie się nie zarumienić w jego obecności, ponieważ niedość, że był Włochem, to w dodatku nieziemsko przystojnym, co podwajało moje buzujące emocje. Szatyn uśmiechnął się pokrzepiająco i w momencie, kiedy miałam zadać pytanie, brzmiące Dlaczego, przy naszym stoliku znikąd pojawił się on.

– Tyle panienek się kręci wokół ciebie, a ty akurat wziąłeś się za tą, na której mi najbardziej zależy – anielski głos dotarł powoli do moich uszu, łaskocząc ich wnętrze w delikatny, przyjemny sposób. Natychmiast przeniosłam na niego swoje spojrzenie. Och, jak zwykle pozostawał idealny, bez najmniejszej skazy oraz niedoskonałości, a jego twarz promieniała, jak nigdy dotąd. Wtedy zalała mnie fala ciepła, a ja znów poczułam się w ten sposób. Gdy żołądek ściskał się w nie do rozwiązania supeł, a wewnątrz czułam, że płonę z każdą sekundą bardziej, gdy osoba, która jest twoim wszystkim, patrzy na ciebie z uczuciem.

     I wtedy przypomniałam sobie moją rozmowę z brunetem sprzed kilku minut. On mnie okłamał. Najzwyczajniej mnie okłamał, a ja wierzyłam w każde słowo z jego ust. Jednak jaki w tym wszystkim miał powód? Dlaczego nie powiedział mi o tym, że zna się z moją ciocią? Że ona... że ona także wie o wyścigach. Po co to wszystko do cholery? Tyle pytań pozostawało bez sensownej odpowiedzi. W głowie miałam tysiące myśli na sekundę i każda z nich sprzeczała się z kolejną nadchodzącą. Może zrobił to w celu, by mnie chronić? A może wstydził się tego, że przygarnęła go do siebie kobieta starsza od niego o prawie dwadzieścia lat? To wszystko było tak irracjonalne. Jednak wiedziałam jedną rzecz.

     Nie mogłam go winić. Dopóki nie wyjaśniłby mi wszystkiego, nie mogłam tego zrobić.

     Pomrugałam parokrotnie, a wtem jego wargi rozciągnęły się w cwanym, złośliwym uśmiechu, który przyczynił się do łomotu mojego serca. Przełknęłam ślinę, nieco się prostując i odchrząkując cicho, kiedy Marcello powstał na równe nogi z uśmiechem, a kolejno wypełnił nasze kieliszki resztą wina czekającego na nas w butelce. Tuż po rozlaniu uczciwie, zabrał butelkę ze sobą, jak również puste talerze.

     – Obgadany od stóp, aż po sam czubek głowy – mężczyzna roześmiał się, ukazując swoje białe zęby. Brunet za to, który dopiero, co przyszedł, zasiadł na miejscu swojego poprzednika.

     – W to akurat nie wątpię – odgryzł się błękitnookiemu, posyłając mu złośliwy uśmieszek. Ten za to kolejny raz zachichotał pod nosem, a później już go przy nas nie było. – Przepraszam, że tak długo mnie nie było.

– Gdzie byłeś? – spytałam, nie owijając w bawełnę i nieco go to zdziwiło, jednak finalnie uśmiechnął się czule.

     – Musiałem gdzieś zadzwonić – odpowiedział szczerze, a następnie odwrócił wzrok. W między czasie podparłam się łokciami o stół, biorąc kieliszek w jedną dłoń i upijając łyk alkoholu. – Co ci Marcello nagadał o mnie? – roześmiał się cicho pod nosem, jednocześnie prychając, podczas gdy ja odłożyłam naczynie na stolik. Spojrzałam na niego spod ciemnych rzęs i uniosłam wyniośle głowę.

     – Do kogo dzwoniłeś? – zapytałam kolejny raz, co go nieco rozbawiło, lecz także zdziwiło. Zmarszczył brwi z uśmiechem na twarzy.

     – Co ty taka ciekawska dziś jesteś? – odbił pałeczkę, próbując się ze mną droczyć, jednak nie odpowiedziałam na jego zaczepkę, a moja mina pozostała nieugięta. Chłopak westchnął. – Do Leonarda.

     – Coś się stało? – zmarszczyłam czoło i posłałam mu spojrzenie oblane troską. Moja złość minęła.

     – Porozmawialiśmy, pytałem co u niego i przypomniałem, aby dopilnował babci, by wzięła leki – odparł ze słabym uśmiechem. Był szczery. Widziałam.

     Pokiwałam głową, zostawiając ten temat. On za to uśmiechnął się złośliwie.

     – To jak? Co ci wypaplał Marcello? – chwycił kieliszek w dłoń, po czym wypił wino do końca. Ja za to uśmiechnęłam się, postanawiając odpuścić. Moja kolej na flirty i zaczepki. Na rozmowę przyjdzie pora.

– Powiem ci – spojrzałam w jego ciemne oczy. – Ale co dostanę w zamian? – droczyłam się z nim, co jak widać spodobało mu się, ponieważ uśmiechnął się cwano, a jego tęczówki błysnęły.

– Hmm... właściwie to mam jedną propozycję do zaoferowania – puścił mi oczko, po czym kolejny raz podniósł się z sofy. W szoku pomrugałam kilka razy powiekami, kolejno marszcząc brwi, gdy on wziął z naszego stołu telefon wraz z portfelem. Spojrzał na mnie wyczekująco, co skwitowałam grymasem na twarzy.

– Dokąd znów idziesz? – zadałam podstawowe pytanie, które padłoby z ust każdej dziewczyny siedzącej na mym miejscu. Chłopak za to wywrócił oczami, a potem uśmiechnął zachęcająco i wystawił dłoń w mą stronę. Wzrok ulokowałam w niej.

– Chciałaś wiedzieć, co dostaniesz w zamian – zaczął tajemniczo, ściszając delikatnie swój ochrypnięty bas. – Dlatego pośpiesz się, bo nie mamy za dużo czasu.

Wstałam niepewnie z kanapy i sięgnęłam po komórkę leżącą obok. Schowałam ją do swej torebki, po czym chwyciłam jego dużą, zimną dłoń. Niemal natychmiast poczułam ten prąd, te ciarki oraz to piekielne uczucie, które rozpowszechniło się po mym wnętrzu. Mimowolnie wzdrygnęłam się na ten ruch, gdy on splątując nasze palce, kierował nas w stronę dużej lady, gdzie znajdował się jego przyjaciel. Szeroko uśmiechnął się na nasz widok, a potem podszedł bliżej, opierając się łokciami o blat.

– Już uciekacie? – wyczuwałam w jego przyjemnym dla uszu głosie odrobinkę zdziwienia, lecz w większości przewyższała zwyczajna drwina. Brunet obok mnie, rozplótł nasze dłonie i bez słowa z uśmiechem na wargach, wyciągnął z kieszeni swój czarny portfel.

– Im dalej od ciebie, tym lepiej, Marcello – burknął pod nosem, kręcąc głową. Obserwowałam, jak dwudziestotrzyletni mężczyzna sam się śmieje, a pokrótce nabija na kasie ceny naszych dań.

– Razem czy osobno? – zapytał, toteż skupiliśmy na nim swą uwagę.

– Osobno.

     – Razem.

Spojrzałam na niego wściekle, a potem przeniosłam wzrok na Włocha, który parsknął śmiechem.

– Więc jak w końcu gołąbki? – zakpił i miałam ochotę zadźgać go pazurami, lecz z trudem powstrzymałam się przed warknięciem.

– Policz osobno, Marcello – wycedziłam spokojnie, lecz przez zaciśnięte zęby. Chłopak za to obok mnie uśmiechnął się, z trudem powstrzymując przed wybuchem śmiechu, kolejno odchrząkując.

– Przypominam ci, że jest ona niepełnoletnia. Jeśli przypiszesz na jej rachunek alkohol, będziesz miał problemy.

Rozszerzyłam wargi, po czym znów je zamknęłam z hukiem. Patrzyłam, jak mężczyzna za ladą się waha i uśmiecha w przepraszający sposób w mym kierunku, gdy ja myślałam, iż za moment wybuchnę. Jedyne co mnie hamowało przed krzykiem, to siedzący w całej restauracji ludzie, którzy rozmawiali ze sobą cicho oraz delektowali się swymi potrawami. Z naburmuszoną miną spojrzałam pierw na czekoladowookiego, który uśmiechnięty wzruszył ramionami, a kiedy mój wzrok padł na kelnera, on szybko spojrzał w dół także z uśmiechem na twarzy.

– Wybacz mi, bella, ale przepisy pozostają przepisami – podsumował ze skruszoną miną. Stojący obok mnie brunet za to parsknął śmiechem, więc kiedy zdenerwowana kopnęłam go w łydkę, jęknął roześmiany z bólu, a potem popatrzył na mnie pełen zaskoczenia.

– Ty palancie! – warknęłam w jego stronę, co skwitował śmiechem. Mężczyzna za ladą także.

– Człowiek płaci, aby cię wyżywić, a ty jeszcze obrażasz – pokręcił głową, uśmiechając się i patrząc na swojego przyjaciela, który spojrzał na nas obu.

– Siedemdziesiąt cztery dolary – oznajmił, dlatego chłopak wyciągnął kartę kredytową, unosząc delikatnie w górę, by pokazać, że będzie nią płacić i po krótkiej chwili przyłożył ją do terminalu.

Ja za to wściekłam się jeszcze bardziej z powodu wysokiej ceny. Szarpnęłam za jego łokieć, gdy schował z powrotem kartę do portfela, tym samym sprawiając, że zwrócił się w mą stronę.

– Ruggero, to za dużo pieniędzy, byś za mnie płacił – burknęłam do niego, lecz nijak tego skomentował, a za to tylko wywrócił oczami.

– Już ci mówiłem, że odwdzięczysz się przy okazji – na jego usta wkradł się ten przebrzydły, cwany i jednoznaczny uśmieszek, który przyczynił się do mojego rozgniewania. Zacisnęłam dłonie w pięści.

     – Tu jest to, o co mnie prosiłeś – moją uwagę przykuł Marcello, który wyciągnął dłoń w kierunku chłopaka i podał mu coś. Zmrużyłam oczy, dostrzegając zwyczajne klucze z bryloczkiem.

– Jutro ci podrzucę – odparł. Włoch pokiwał głową z uśmiechem i wtedy jego wzrok padł na mnie.

– Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy, bella – jego głęboki bas powoli do mnie dotarł, toteż zagryzłam wnętrze policzka, robiąc się czerwona. Skinęłam głową, unikając jego intensywnego spojrzenia i kiedy uśmiechnęłam się, dziewiętnastolatek chwycił na powrót mą dłoń, prowadząc nas do wyjścia.

– Na razie, Marcello – rzucił na odchodne.

     Ostatni raz odwróciłam się do mężczyzny, machając mu na pożegnanie, a potem skupiłam się na drodze, jaką przemierzaliśmy. Luknęłam w górę, spoglądając na niego ze zdziwieniem, gdy jego wargi ozdabiał lekki uśmiech. Poruszał się szybko, cały ten czas trzymając mą dłoń i co jakiś czas ściskając bardziej. Kochałam widzieć go takiego. Radosnego, szczęśliwego i uśmiechniętego za moją sprawą. Jednak cały czas po głowie chodziła mi rozmowa z Marcello. Dlaczego mi nie powiedział? Tak bardzo chciałam wiedzieć, zapytać go, wydobyć każdą najmniejszą informację, lecz z drugiej strony nie chciałam psuć mu humoru. Ściągać mu tego uśmiechu z twarzy i denerwować. Choć wiedziałam, że muszę to zrobić prędzej czy później, to zdawałam sobie sprawę, iż nie teraz. Nie w tym momencie.

     – Więc dokąd idziemy, że się tak szczerzysz? – zapytałam, cicho prychając pod nosem, na co i on parsknął śmiechem.

     – Zobaczysz – odpowiedział.

***

     Zatrzymaliśmy się tuż przed dużą kamienicą niemal przy samej plaży, na której kręciło się w dalszym ciągu mnóstwo ludzi. Rozejrzałam się wokół i zaparło mi dech w piersiach. Słońce pomału zachodziło za horyzontem, dlatego delikatne promienie padały wprost na tę piękną, wysoką kamienicę, jednocześnie wdzierając się do mieszkań. Powietrze nie było już suche, temperatura spadła do dwudziestu ponad stopni, a delikatny wietrzyk spotykał się z moją rozgrzaną twarzą. Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem, czując się znacznie bardziej wyluzowana, niż przedtem i zerknęłam na chłopaka, który wpisywał na domofonie odpowiedni kod. Kiedy charakterystyczny dźwięk rozbrzmiał wokół nas, pociągnął on za klamkę i tym samym przepuścił w drzwiach, dając znak dłonią, abym weszła do środka.

     Bez słowa poczyniłam to, o co prosił. Gdy tylko znalazłam się w środku, poczułam jeszcze większy chłód, który mnie orzeźwił, a jednocześnie wywołał delikatną gęsią skórkę na rękach. Obejrzałam się za siebie, patrząc na chłopaka, który z uśmiechem wskazał dłonią kolejny raz, bym kierowała się w górę. I tak też zrobiłam, dlatego kiedy znaleźliśmy się na szóstym piętrze, zatrzymał mnie jego głos. Sam podszedł do ładnych, drewnianych drzwi z numerkiem trzydzieści dwa. Rozejrzałam się dookoła, finalnie skupiając na nim swą uwagę. Brunet odkluczał powłokę.

     – Czyje to mieszkanie? – spytałam w końcu po tylu minutach ciszy. Jednak on nic nie odpowiedział, a jedynie otworzył jak szeroko drzwi, tym samym dając dostęp do mieszkania. Zagryzłam wnętrze policzka, gdy kazał mi wejść do środka.

Posłusznie podreptałam w wyznaczonym przez niego kierunku. Ładny zapach dotarł do mych nozdrzy, kiedy znalazłam się już w środku, a za sobą usłyszałam bruneta, który zamknął pokrótce drzwi i przekręcił zamek. Schował kluczyki do kieszeni swoich białych spodni, gdy ja nieco się rozglądnęłam, dostrzegając pięknie ozdobiony korytarz. Po prawej stronie przy ścianie stała niewielka komoda, na której porozstawiane były różne ozdoby oraz jedno zdjęcie w ramce. Nad nią wisiało duże lustro, a na przeciwległej ścianie zapełniony regał z książkami. Tuż obok mnie niedaleko drzwi stała szeroka szafa w białym kolorze, tak jak reszta tutaj mebli. Jedynie miały delikatne zabarwienia w kolorze szarości, które idealnie kontrastowały z panelami w tej samej barwie. Naprzeciw mnie były szare pomieszane z białym drzwi, prowadzące jak zgadywałam do łazienki. Całe to mieszkanie było duże, lecz pozostawało jednocześnie przytulne i nowoczesne. Okręciłam się w stronę dziewiętnastolatka, który ściągnął buty, toteż i ja to zrobiłam. Później podszedł do mnie, wymijając jednocześnie i chwycił mą dłoń, prowadząc w kierunku salonu.

– Moje i Marcello – odparł na moje wcześniej zadane pytanie. Zmarszczyłam brwi, jednak tego nie skomentowałam, tylko posłusznie dreptałam za nim, przy okazji rozglądając się wokół.

I kiedy tylko przekroczyliśmy próg następnego pomieszczenia, kolejny raz mnie zatkało z powodu nie tylko wystroju, ale tego widoku. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to ogromne okno, a właściwie szyba, rozprzestrzeniona na calutką ścianę w dodatku idealnie umieszczona w stronę zachodzącego słońca oraz tego przepięknego oceanu. Zamarłam, czując, jak moje serce przyspiesza. I naprawdę, ten widok był bezbłędny, po prostu idealny, a zwłaszcza dla mnie, gdyż kochałam takie piękne krajobrazy. Mimowolnie podreptałam wolnym krokiem do szyby. Z każdym moim krokiem coraz bardziej zapierało mi dech w piersiach, gdy mogłam z szóstego piętra, z ogromnej wysokości, patrzeć, jak słońce jest już coraz niżej i niedługo będzie zachodzić za horyzont. Ponadto mogłam obserwować tych ludzi na plaży bawiących się lub grających w siatkówkę, te wszystkie bary, puby oraz restauracje umieszczone niedaleko, do których turyści przychodzili cały czas. Rozbijające się fale o brzeg morza i delikatne, niemal niewidoczne kołysanie się palm przez mały wietrzyk. Nie potrafiłam oderwać od tego wszystkiego wzroku.

– Podoba ci się? – usłyszałam gdzieś w oddali za mną jak przez gęstą mgłę. Czułam się odizolowana od świata rzeczywistego, jakbym była tylko ja oraz ten piękny krajobraz za oknem i nic więcej by się nie liczyło. Z trudem pokiwałam głową.

– Jest przepięknie – odparłam zachrypniętym głosem, który mi nie przeszkadzał. Nawet tej suchości w gardle nie czułam, ponieważ byłam tak oczarowana.

– Chodź, pokażę ci mój pokój – rzekł, toteż odwróciłam się w jego stronę. Stał niedaleko mnie w odległości kilku metrów uśmiechnięty od ucha do ucha, dlatego wciągnęłam powietrze do płuc, po czym samowolnie wkradł mi się na wargi malutki, nieśmiały uśmiech.

Podreptałam bez słowa sprzeciwu za ciemnowłosym nastolatkiem, po drodze rozglądając się wokół. Calutkie mieszkanie było przystrojone na biało, jak również panele wraz z meblami, które miały zabarwienia jasnoszare. Kiedy przeszliśmy ponownie do korytarza, chłopak poprowadził nas w stronę kolejnej pary drzwi w odcieni szarości. Otworzył drewnianą powłokę, pokazując dłonią abym weszła pierwsza i przekroczywszy próg, zaciągnęłam się tym ładnym zapachem, który przypominał mi lawendę. Weszłam w głąb, co poczynił również i on, a po sekundzie usłyszałam, jak zamyka za nami drzwi. Zerknęłam tylko na chwilkę w tamtym kierunku, ponieważ chciałam skupić się bardziej na tej uroczej, przytulnej, a zarazem nowoczesnej sypialni.

Po prawej stronie stało ogromne, dwuosobowe łóżko pościelone czarną kołdrą, a na niej znajdowała się tego samego koloru narzuta. Tuż przy zagłówku leżały idealnie ułożone białe poduszki, było ich naprawdę mnóstwo. Po obu stronach, stały dwa stoliczki nocne w czarnobiałym kolorze. Na jednym z nich stała lampka nocna, a na drugim budzik. Nad łóżkiem wisiał nieco większych rozmiarów obraz, który także był dopasowany kolorystycznie do wystroju sypialni. Niedaleko znajdowała się duża, trzydrzwiowa szafa tuż przy ścianie, a z drugiej strony kolejny raz dostrzegłam to ogromne okno, które rozciągało się na calutką ścianę. Znów zagryzłam wargę, idąc w jego kierunku.

– Jest naprawdę cudnie – mruknęłam, jednak usłyszał mnie, ponieważ roześmiał się cicho pod nosem. Słyszałam, jak kieruje kroki w mym kierunku.

     – Cieszę się, że ci się podoba – jego głęboki głos rozbrzmiał tuż przy moim uchu, dlatego wzdrygnęłam się lekko, a później zacisnęłam wargi, by uspokoić swoje szaleńczo bijące serce.

     – Po co mnie tu przyprowadziłeś? – zapytałam i wolno odwróciłam się w jego stronę. Stał nade mną z swobodnie zwisającymi ramionami wzdłuż tułowia, a jego twarz okalał ten piękny uśmiech, od którego miękły mi kolana. Wbiłam wzrok w jego klatkę piersiową.

     – Właściwie to był pewien powód – zaczął cicho, przyjemnie drażniąc moje uszy swoim ochrypniętym basem. – Jakoś ostatnio nie mamy kiedy spędzić razem czasu... Pomyślałem, że to miejsce będzie do tego idealne – nachylił się nade mną.

Zadarłam delikatnie głowę, by spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki. Mimowolnie poczułam ciepło rozchodzące się po ciele, a zaraz za nim przyjemne uczucie w podbrzuszu, wręcz rozrywające moje wnętrze. Pragnęłam go. Każdego dnia w każdej okazałości, po prostu cholernie mnie do niego ciągnęło i już nie mogłam dłużej temu zaprzeczać. Nawet nie wiem kiedy to wszystko się stało, patrząc, jak nasza relacja się rozwinęła, że znaleźliśmy się w tym oto miejscu. Na moje wargi wkradł się mały uśmiech, gdy jego oczy bacznie mi się przyglądały oraz oczekiwały tego, jaka będzie moja decyzja.

– Chcę tego – i te dwa słowa, które z trudnością mi przyszły, sprawiły, że jego ślepia błysnęły, a wargi rozciągnęły w dużym uśmiechu. Jednak po chwili już nie byłam w stanie dostrzec niczego, gdyż zamknęłam oczy tuż po tym, jak złączył nasze wargi w pocałunku.

Z początku wszystko działo się szybko. To, kiedy pochylił się nade mną, potem objął w pośladkach, a ja oplotłam go nogami wokół pasa. Gdy poszedł do łóżka, położył mnie na nim, a następnie nachylił się nade mną i składał ogniste pocałunki, jednocześnie dłonią się podpierając o materac, a drugą jeżdżąc wzdłuż mej talii. Jednak w momencie kiedy oderwaliśmy się od siebie na sekundę, odsapnęłam, kolejno wchodząc dalej na łóżko, by mógł on się znaleźć obok mnie. Oboje wpełzliśmy na środek łoża, a następnie to ja oparłam się o poduszki, gdy on nade mną zawisł i zaczął napierać na mnie swym ciałem. Lecz tym razem delikatnie.

– Kiedy wróci Marcello? – wysapałam, gdy tylko chciał kolejny raz pocałować mnie w usta. On za to błądził wzrokiem po mojej twarzy i rozchylił delikatnie wargi.

– Po dwudziestej trzeciej – wymruczał cicho, tak bym tylko ja była w stanie go usłyszeć.

Przytaknęłam głową. Wówczas nasze przepełnione pożądaniem tęczówki na powrót się spotkały, toteż dłużej nie czekając, to ja uniosłam się delikatnie na łokciach, aby zasmakować jego warg na nowo. I przysięgam na wszystko co istnieje na tej planecie, że ich smak był moim ulubionym, a sposób w jaki mnie całował najlepszy pod słońcem, dlatego mruknęłam ukontentowana. Wtedy naparł na mnie bardziej, a ja w między czasie wtargnęłam językiem do jego buzi, gdy tylko rozchylił delikatnie usta. Miałam ochotę krzyczeć z rozkoszy i tego najwspanialszego uczucia na świecie. Jego dotyk tak cholernie patrzył mą skórę, gdy wkradał się palcami pod sukienkę i kierował je coraz wyżej w stronę mej kobiecości. Niekiedy zaciskał palce na mych udach. To sprawiało, że wzdychałam głośno, jednocześnie przerywając pocałunek, który wypadał z rytmu tak czy siak z każdym naszym innym ruchem.

Brunet dotarł jedną dłonią do zapięcia moich ogrodniczek. Po omacku próbował je rozpiąć, w dalszym ciągu kosztując moich warg, a gdy udało mu się tego dokonać, oderwał się ode mnie, spoglądając z góry z żywym płomieniem w oczach. Mimowolnie westchnęłam i przełknęłam ślinę, gdy zaczął mnie rozbierać. Z każdą sekundą coraz ciężej było mi łapać powietrze, stało się ono znacznie cięższe, a atmosfera między nami była tak cholernie gorąca, gdy nagle chłopak znalazł się na powrót koło mnie. Złożył na mych nieco już opuchniętych wargach pocałunek, po czym czule zaczął łaskotać mój policzek swym nosem. Na miłość boską, miałam wrażenie, że jestem w niebie, tak dawno nie czułam tego uczucia, gdy odchylając głowę, on zanurzał twarz w mej szyi i delikatnie oraz powoli ją całował, niekiedy zasysając jej skórę. Ponownie westchnęłam, kiedy jego wargi składały mokre pocałunki. Niekontrolowanie wsadziłam palce w jego bujną czuprynę i przyciągnęłam go do siebie, tuż po rozchyleniu nóg, aby mógł znaleźć się między nimi. Oboje byliśmy siebie spragnieni. Tej bliskości, poczucia bezpieczeństwa oraz rozkoszy, którą zapewnialiśmy sobie nawzajem bez żadnej wątpliwości.

Po niedługiej chwili chłopak odchylił się, patrząc głęboko mi w oczy. Z rozchylonymi szeroko wargami patrzyłam na niego z uczuciem, jak również z pożądaniem nasilającym się z mijanymi sekundami. Wiedziałam, że pragnie zedrzeć ze mnie pozostałą część ubrań, by mógł podziwiać mnie nagą i robić co mu się żywnie podoba, gdyż miał na to moją zgodę. Lecz tym razem to ja podniosłam się delikatnie do siadu, tym samym sprawiając, że odsunął się dalej, a moje dłonie powędrowały do krańców jego szarej koszulki podchodzącej pod czerń. Sprawnie uwinęłam się z zadaniem, jakim było ściągnięcie bluzki. On także nie protestował, tylko ułatwił mi to, unosząc ręce w górę. Czułam się z kolejnymi chwilami coraz bardziej spragniona jego dotyku oraz mokrych pocałunków na całym ciele. Tego, jak znajduje się najbliżej mnie, jak to możliwe, a mi jest wciąż go mało. Gdy patrzy na mnie z ogniem w oczach, a potem łączy nasze wargi w namiętny sposób. Mimowolnie westchnęłam, lokując wzrok w jego nagim torsie. Matko, przecież wyglądał on niczym rzeźba, czysta perfekcja stojąca w muzeum sztuk piękna. Szybko dopadłam do niego i zarzuciłam ręce na jego szyję, jednocześnie popychając do tyłu, przez co opadł plecami na dalszą część łóżka, a ja znalazłam się na nim.

     W jednej chwili poczułam jego dużą dłoń w moich włosach, a następnie to, jak ściąga gumkę z nich, sprawiając, że mój kucyk uległ zniszczeniu. Wyrzucił materiał gdzieś w bok, gdy ja odgarnęłam włosy na jedną stronę i napierałam na niego swym ciałem, co znacząco mu się podobało, ponieważ co jakiś czas z jego ust wydobywało się mruknięcie. Chciałam, aby ta chwila trwała jak najdłużej, gdyż to ostatnia nasza szansa tutaj w Miami, by móc zaszaleć i spędzić wieczór w swoim towarzystwie wśród zachodzącego słońca. I gdyby nie fakt, że te delikatne, pomarańczowe promienie wpadały do wnętrza sypialni przez ogromne okno, nie byłoby romantycznie, a nastrój, który do tej pory się utworzył, zniknąłby. Z mojego gardła wydobył się cichutki jęk, kiedy ułożył dłonie na mych biodrach i zacisnął mocno palce. Moja klatka piersiowa gwałtownie się unosiła i opadała w bardzo szybkim tempie, co również mogłam powiedzieć o nim, ponieważ, kiedy tylko przyłożyłam dłonie do jego nagiego ciała, poczułam to szaleńcze bicie serca. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, który nagle wypadł z rytmu.

Wówczas odsunęłam się minimalnie, a mój uśmiech się poszerzył, gdy próbował on mnie pocałować, unosząc co jakiś czas głowę. Cichy chichot wydobył się z mego gardła, kiedy z jego nagłe mruknięcie. Jego głos oraz te słodkie zachowania przyprawiały mnie o szarżujące stado motyli w brzuchu, już nie wspominając o skurczach oraz obijającym się o żebra sercu, które miało za momencik wyskoczyć z mej klatki piersiowej. Chłopak widząc moją radosną postawę, sam uśmiechnął się w ten słodki sposób, a później chwycił mnie mocno w biodrach i jednym ruchem zrzucił z siebie. Nawet nie zdołałam zarejestrować w głowie momentu, w którym teraz to ja leżałam pod nim, a on z góry na mnie patrzył w błyskiem oku oraz pewnym rodzaju uczuciem, którego nie potrafiłam odgadnąć.

     Czekałam. Czekałam, patrząc w jego ciemne ślepia, lecz nic poza jego wyrażającym tak wiele emocji spojrzeniem oraz uroczym uśmiechem się nie doczekałam. Gładził mą delikatną skórę w miejscu nagich ud swoimi dużymi, męskimi dłońmi, od których także moje niektóre narządy się pobudzały. Delikatnie przejeżdżał po ich zewnętrznej stronie palcami, pozostawiając po sobie gęsia skórkę, aż nagle nachylił się nade mną i przysięgam na Boga oraz wszystkich świętych, że pocałunek, który złożył na mych leciutko uchylonych wargach był przyczyną mej palpitacji serca. Krótki, mokry w połączeniu z naszymi językiem pocałunek, który spowodował moje nagłe wzdrygnięcie i gęsia skórkę już nie tylko w miejscach, gdzie mnie gładził, lecz na całym ciele. Zaraz po tym małym geście znaczącym w mej odrębnej rzeczywistości tak wiele, zaczął kierować się z powrotem do mej szyi, dlatego bez zawahania odchyliłam głowę, aby ułatwić mu wykonywanie pieszczot. W delikatny sposób ssał mą skórę, powoli zagryzał, a potem składał na niej mokre, zarazem ogniste pocałunki, przez które wszystko zaczynało mnie piec od nadmiaru pożądania. Mruknęłam, po czym westchnęłam, gdy nagle jego usta schodziły niżej.

I kiedy tylko przestał całować mą skórę, ponieważ nie miał możliwości przez bluzkę, od razu podniosłam się na łokciach, a on się odsunął. Szybkim ruchem chciałam ją ściągnąć, jednak wyręczył mnie w tym i sam uchwycił ją na końcach. Moje ręce powędrowały w górę, czekając, aż ściągnie ze mnie rzecz, a gdy tylko tego dokonał, wyrzucił koszulkę gdzieś w bok, skupiając się tym razem w stu procentach na mnie. Bacznie przyglądał się mojemu biustowi, który ozdabiał czarny biustonosz i jak widać rozzłościło go to, ponieważ momentalnie jego zimne dłonie powędrowały do jego zapięcia, a tuż po sekundzie poczułam ulgę. Prędko go ze mnie zdarł, po czym ulokował wzrok w mojej twarzy, a następnie nagich piersiach. Jego oczy błysnęły, gdy ja się widocznie zaczerwieniłam i zwiesiłam głowę, chcąc ponownie opaść plecami na łóżko i zacząć go całować, aby nie mógł wpatrywać się we mnie w ten sposób. Jednak on mi to uniemożliwił, bo ujął dłońmi moje rozgrzane policzki, abym tylko nie mogła uciec wzrokiem i spojrzał mi głęboko w oczy.

– Jesteś piękna – wyszeptał wprost w moje lekko rozchylone wargi. – Nigdy w to nie wątp.

I znów zaatakował moje usta, łącząc nasze języki w tym pięknym tańcu, gdy jego ręce powędrowały na moje biodra. Wykorzystałam okazję, więc umiejscawiając dłonie na jego klatce piersiowej, popchnęłam go do tyłu, aby oparł się o zagłówek i poduszki. Poczynił to bez żadnego sprzeciwu. Wówczas zbliżyłam się do niego, a po sekundzie usiadłam na nim okrakiem, wplątując z automatu dłonie w jego roztrzepaną fryzurę. Zamruczał w odpowiedzi, gdy masowałam tył jego głowy i niekiedy delikatnie pociągałam za pojedyncze kosmyki loczków. Mimowolnie uśmiechnęłam się przez pocałunek, który od razu wypadł z rytmu, po czym spojrzałam w jego znacznie ciemniejsze tęczówki i otarłam się o wybrzuszenie w spodniach. W okamgnieniu jego dłonie powędrowały na mą talię, na której zacisnął mocno palce, wywołując mój cichy jęk. Wtedy nie wytrzymał, więc przyciskając mnie do siebie, to on tym razem nade mną zawisł i zaczął napierać na mnie coraz bardziej swymi pocałunkami oraz ciałem. Ja także byłam na skraju wytrzymania, dlatego jęknęłam i odchyliłam głowę, aby dać mu dostęp do swej szyi, do której momentalnie dopadł. Składał delikatne, mokre pocałunki w miejscach, gdzie lubiłam najbardziej i gdzie pozostawiał po sobie zaczerwienienia. Zjechał niżej do obojczyka, którego skórę delikatnie zagryzł, na co się wzdrygnęłam i zszedł w dół do biustu. Byłam pewna, że zdołał usłyszeć ten łomot, który wydawało moje serce, a także dostrzec tę coraz szybciej unoszącą się klatkę piersiową, gdy zbliżał się do moich piersi.

W jednej chwili jego język zaczął pieścić jedną z nich i to sprawiło, że nie wytrzymałam, i wydobyłam z siebie głośniejszy jęk, niż planowałam. Znacząco go to usatysfakcjonowało, ponieważ powtórzył swój ruch, a później zaczął w bardzo delikatny sposób pieścić je obydwie, doprowadzając mnie jednocześnie do szaleństwa. Każdy jego szybszy ruch sprawiał, że odczuwałam coraz większe pragnienie, moje policzki były w kolorze purpurowym, a oddech ledwo łapałam ze względu na mój stan. Mimowolnie wplątałam palce w jego włosy i poczęłam się nimi bawić, gdy on sprawiał mi przyjemność. Wówczas zaczął schodzić niżej, obcałowując każdy milimetr mej rozpalonej skóry, czułam jego wargi na swoich żebrach, brzuchu, aż nagle dotarł do podbrzusza i zatrzymał się, podnosząc do siadu. Moje ciążące powieki otworzyły się i wtedy dostrzegłam, jak z żywym płomieniem w oczach patrzy prosto w moje tęczówki, jednocześnie rozpinając swoje spodnie.

     Ja tylko przymknęłam oczy. Zaczęłam się wyginać na wszelkie strony, gdy tylko znalazł się przy mnie i ściągał ze mnie majtki. Wtedy nie liczyło się już nic. Nic, poza naszą dwójką. Dwójką głupich nastolatków, którzy zapragnęli siebie nawzajem czwartego sierpnia o godzinie dwudziestej trzynaście przy zachodzie słońca.

***

     I gdyby ktoś zapytał mnie w tym momencie, czy jestem szczęśliwa, odparłabym bez żadnego namysłu, że tak. Z ręką na sercu musiałam przyznać, że od tych pieprzonych trzech miesięcy nikt nie był w stanie mnie tak zaspokoić, tak jak zrobił to on. Mój chłopak powinien się przy nim kryć.

     Kolejny raz mruknęłam i uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy brunet bawił się moimi włosami, podczas gdy ja leżałam na jego klatce piersiowej. Wdychałam ten cudowny zapach z zamkniętymi oczami, co jakiś czas coraz bardziej się do niego przytulając, na co reagował cichym chichotem. Nie chciałam, aby ten dzień dobiegał końca. Nie chciałam wracać do tej szarej rzeczywistości.

     – Nie chcę wracać – wymruczałam w jego nagi tors, gdy on odetchnął głęboko, a potem roześmiał.

     – Mówiłem ci, że ten dzień zapamiętasz na długo – odparł w moje włosy, po czym złożył pocałunek na czubku mej głowy. – Jak zwykle nie słuchałaś.

– Jak zwykle masz napompowane ego – odgryzłam się, rzekłam to dość cicho, jednak nie umknęło to jego uwadze i pociągnął mnie za włosy, co skomentowałam piskiem oraz chichotem.

Zapadła cisza. Po chwili znów się odezwałam.

– Z iloma dziewczynami to robiłeś? – zagryzłam dolną wargę, zaciskając palce na jego torsie, co zdołał poczuć. Chyba nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie.

– Cóż... – zaczął ochrypniętym głosem i wsadził dłoń w moje włosy. – Chyba nie chcesz tego wiedzieć.

Zacisnęłam wargi, próbując stlić w sobie to jedne uczucie. Uczucie zazdrości.

– Odważę się i zapytam – próbowałam brzmieć normalnie.

– Z wieloma – odpowiedział wyluzowany, gdy ja poczułam gdzieś daleko ukłucie. Odetchnęłam głęboko i otworzyłam swoje dotychczas zamknięte powieki, aby wbić wzrok pusto przed siebie. A dokładniej w stojącą naprzeciw komodę.

– I... podobało ci się?

Jesteś idiotką.

– Jestem mężczyzną, każdy seks jest formą relaksu i przyjemności, nawet ten, który nie był do końca dobry.

Wyczułam w jego głosie lekką kpinę, a zaraz po tym jego parsknięcie śmiechem. Ja za to oderwałam się wtedy od jego klatki piersiowej i przytrzymując kołdrę przy piersi, uniosłam się na łokciu, aby na niego spojrzeć. Jego piękna twarz jak zwykle wyrażała stoicki spokój oraz pojedyncze emocje, podczas gdy w jego oczach ostudziło się pożądanie i teraz przybrały swój naturalny, czekoladowy kolor. Niepewnie na niego spojrzałam, zagryzając wnętrze policzka, kiedy on mi się przyglądał, jednocześnie bawiąc się moimi włosami.

– A ja... – zwiesiłam wzrok, czując narastające wypieki na twarzy. – Czy byłam dla ciebie dziś dobra?

Myślałam, że spłonę z zażenowania, lecz sama byłam sobie winna zaczynając ten temat oraz zadając tak żenujące pytanie. W mojej głowie to wszystko brzmiało znacznie lepiej, a teraz miałam ochotę schować głowę w piasek i już nigdy jej nie wyciągać. Chłopak milczał. Nie widziałam jego mimiki twarzy, ponieważ po opuszczeniu wzroku, zrobiłam to również z głową, bo czułam, że zaraz się spalę ze wstydu. On za to dalej trwał w przykrej dla mnie ciszy. Nie odezwał się ani słowem, co dodatkowo sprawiało, że czułam się ze sobą coraz gorzej. Wtedy rozbrzmiał po pokoju jego bas.

     – Zawsze zadajesz tak popieprzone pytania, że czasem brakuje mi już słów – moje serce nagle przyspieszyło bicia.

     – Więc...

     – Tak, skarbie – przerwał mi. – Zadowalasz mnie w stu procentach, a nawet więcej. Dawno nie było mi tak dobrze, jak teraz tutaj z tobą.

Wiedział do czego dążę, dlatego odparł na pytanie, które jeszcze nie zdołałam zadać. Poczułam zalewające mnie ciepło, czułam się tak, jak jeszcze pół godziny temu, gdy zaczynaliśmy nasze zabawy. Mimowolnie zagryzłam dolną wargę i z powrotem ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, przytulając go mocniej, niż poprzednio, na co głośno westchnął.

– Przepraszam – wychrypiałam cicho i zamknęłam oczy, rozmyślając w głowie jak to wszystko ująć w słowa, by mnie zrozumiał. Westchnęłam pod nosem. – Po prostu czasami czuję się niewystarczająca. Skoro Lukas mnie zdradził, coś w tym musi być.

     Usłyszałam głośne prychnięcie.

     – Twój były cię zdradził, bo był kretynem – jego głos był nieco rozzłoszczony. Wówczas do mojej głowy wpadł obraz Maxi'ego.

     – Ja też jestem kretynką – odparłam cicho, zaciskając mocno powieki.

     – Dlaczego? – zdziwił się.

     – Bo zdradzam Maxi'ego. 

     I znów zapadła ta grobowa cisza, która przyprawiała mnie o mdłości. Już wolałabym się z nim kłócić, płakać, okazać jakąkolwiek emocję, niż trwać w tej dudniącej w uszach ciszy, która z kolejnymi sekundami rozrywała mnie bardziej. Z zamkniętymi powiekami, wydobywałam z siebie głośne westchnięcie, gdy moja klatka piersiową w ekspresowym tempie unosiła się i opadała. On także milczał dłuższą chwilę, aż w końcu się odezwał.

– Teraz moja kolej na zadawanie pytań – zmienił szybko temat, czego się nie spodziewałam, jednak odetchnęłam z ulgą. Ten dzień miał należeć w końcu do nas.

Jęknęłam żałośnie w jego klatkę piersiową, co skwitował głośnym śmiechem i delikatnie uderzył mnie w tył głowy, na co również się zaśmiałam. Jedną dłonią szarpnęłam kołdrę, którą byliśmy przykryci i zarzuciłam ją na głowę, śmiejąc się dalej. Chłopak nie skomentował tego, a jedynie poczułam jak ściąga kołdrę z mojej twarzy i mocniej obejmuje. Poprawił się na łóżku, jednocześnie chwytając mnie dłońmi w talii, a później usadowił mnie na swej klatce piersiowej całym ciałem, tak, że leżałam na nim okrakiem i mogłam bez problemu podziwiać jego piękną twarz. Swoimi ramionami mocno objął mnie w pasie i przycisnął do siebie, aż nagle jego jedna z dłoni powędrowała na mój nagi pośladek. Mimowolnie padłam głową na jego pierś, czując, jak moje policzki robią się purpurowe. Po pół roku ciągłego zbliżenia dalej działał na mnie w ten sposób, co za pierwszym razem.

– Gotowa? – zapytał słodkim głosem, przez który uśmiechnęłam się.

– Powiedzmy – odparłam nieprzekonana, jednak on się zaśmiał i przytulił bardziej.

– Hmm... Z kim był twój pierwszy raz?

Wtedy miałam ochotę zapaść się pod ziemię kolejny raz, przypominając sobie, kto przyczynił się do mego rozdziewiczenia. Jęknęłam z zażenowania, co nie umknęło jego uwadze, ponieważ dążył do tego, abym na niego spojrzała, jednak kurczowo trzymałam głowę przy jego piersi z grymasem na twarzy. Plułam sobie w brodę, że zgodziłam się na te głupie pytania.

– Chyba nie chcesz tego wiedzieć – burknęłam pod nosem, a on w jednej chwili zesztywniał, co mnie znacząco zdziwiło.

– Robiłaś to z Julio?! – natychmiast podniosłam się na dłoniach, opierając się o jego klatkę piersiową. Moje oczy przybrały kształt monet.

– Nie! – pisnęłam, wykrzywiając wargi w grymasie. – Chociaż było blisko – ściszyłam głos i zagryzłam dolną wargę, jednocześnie odwracając wzrok. Po cholerę się odzywałam...

     – Co? – doczekałam się jego reakcji niemal natychmiast. – Wiedziałem, że to niemożliwe, by między wami nic nie było!

     Uniosłam wzrok i uderzyłam go z otwartej dłoni prosto w klatkę piersiową, na co jęknął.

     – Bo nie było! – mój głos dalej był piskliwy.

     – Ale doszło do jakiegoś zbliżenia – stwierdził i przechylił delikatnie głowę, patrząc na mnie jednoznacznie. Westchnęłam, wywracając oczami, a następnie splotłam dłonie na jego klatce piersiowej i oparłam na nich podbródek, wbijając wzrok w jego twarzyczkę.

– Wiesz, że nasi rodzice się poznali na jakiejś uroczystości w firmie, prawda? – przytaknął głową, mrucząc przy tym „mhm". – Długo to w sumie przed nami ukrywali, a kiedy w końcu David przyszedł na kolację do nas z Julio, przedstawili nam siebie jako dwójkę dobrych przyjaciół, a już wtedy byli parą.

– I potem przespałaś się z bratem.

Warknęłam pod nosem.

– Nie przespałam się z nim! – kolejny raz dostał ode mnie, lecz tym razem w głowę. Zacisnął powieki wraz z ustami i wybuchnął pokrótce śmiechem. – Tylko się całowaliśmy.

– Ale tak z języczkiem? – zapytał, poruszając brwiami, gdy ja zawyłam głośno i wywróciłam oczami z zażenowania.

– Jeśli tak cię to interesuje to tak. Z języczkiem – popatrzyłam na niego poirytowana. On za to wydął dolną wargę, przymykając na sekundę powieki, po czym poprawił się na łóżku ze mną i odetchnął.

– Jakoś mi to do was pasowało – podsumował, wzruszając ramionami. – No wiesz, mówi do ciebie w uroczy sposób, nawet mi się nie zdarza to tak często.

Szybko pokręciłam głową.

– To nie ma z tym nic wspólnego – zaprzeczyłam. – Od tej nieszczęsnej sytuacji oraz po tym, jak rodzice nam powiedzieli, że są parą, zaczęliśmy traktować się jak rodzeństwo. Kochamy się z całego serca, a Julio zaczął do mnie się wyrażać w ten sposób. To słodkie i mino, że kłócimy się prawie codziennie o najmniejsze pierdoły, obrażając się w dodatku, to oddalibyśmy za siebie życie.

Chłopak w skupieniu mi się przyglądał z wymalowanym spokojem na twarzy oraz lekkim półuśmiechem. Później objął mnie mocniej w talii i przechylił delikatnie głowę, poszerzając swój uśmiech.

– Rozumiem – skinął głową. – Mam to samo z Leonardem.

Tym razem to ja się uśmiechnęłam słodko.

– To wszystko co chciałbyś wiedzieć? – spytałam, kiedy on udał zamyślonego i mruknął cicho pod nosem, unosząc oczy w górę. Ja za to nimi wywróciłam kolejny raz, chcąc z niego zejść, co mi umożliwił i już sekundę później leżałam obok.

     – Właściwie to tak.

     – To w takim razie zacznij się ubierać, bo jest już... – zerknęłam na zegar wiszący na ścianie. – dwudziesta pierwsza – dodałam po sekundzie. Tuż po tym powstałam do siadu wciąż trzymając kołdrę przy piersi, gdyż byłam naga i gdy dostrzegłam swoje ubrania leżące na podłodze, jęknęłam męczeńsko.

     – Przed chwilą narzekałaś, że nie chcesz wracać – przypomniał mi, co skwitowałam głośnym odetchnięciem.

     – Chcieć, a musieć to różnica – burknęłam pod nosem.

     Zaraz po tym nachyliłam się do podłogi, aby sięgnąć swoje majtki, przytrzymując jednocześnie kołdrę przy piersiach, jakby grzechem było aby mnie widział nagą, mimo tego, że przed chwilą uprawialiśmy seks. W odpowiedzi na moje zachowanie usłyszałam za sobą głośny śmiech i w momencie, gdy byłam bliska sięgnięcia bielizny, chłopak popchnął mnie do przodu, czym spowodował mój upadek na ziemię. Pociągnęłam za sobą calutką kołdrą, w którą się zaplątałam, a głową uderzyłam prosto w beżowe panele. Zareagowałam głośnym pisknięciem, a za chwilę jęknięciem, gdy poczułam rozprzestrzeniający się na czubku mej głowy ciągnący się aż do skroni i czoła ból. W tle słyszałam tylko jego głośny śmiech, gdy ja myślałam o rozplątaniu się z tej cholernej pościeli, gdyż przez niego wyglądałam teraz jak zwykła gąsienica wijąca się po podłodze, w dodatku naga, bo jemu zachciało się głupich zabaw!

     – Ruggero! – krzyknęłam, kiedy nie mogłam znaleźć wyjścia z tej popapranej sytuacji, jednak w jednej chwili dostrzegłam światło dzienne, dlatego przełożyłam tam rękę, a po chwili głowę. Resztę kołdry zrzuciłam z siebie bez większego problemu i rozejrzałam się wokół za swoimi majtkami, które po chwili szarpnęłam w dłoń. Pokrótce wcisnęłam je na siebie wraz z biustonoszem.

     – Byś musiała siebie widzieć – usłyszałam gdzieś z boku jego kpiący, przepełniony rozbawieniem głos, więc wynurzając się zza łóżka, ułożyłam dłonie na materacu i siedząc na podłodze, posłałam mu groźne spojrzenie. Chłopak właśnie chwytał w dłoń swoje spodnie.

     – Idiota – podsumowałam fuknięciem i zmarszczyłam groźnie brwi, co go jeszcze bardziej rozbawiło.

I w upływie chwili oboje usłyszeliśmy dochodzące z korytarza przekręcanie klucza w drzwiach, dlatego skamieniałam, moje oczy przybrały kształt monet, a serce niemal wyskoczyło z klatki piersiowej, gdy ktoś wszedł do mieszkania, a następnie zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam przerażona na wyluzowanego chłopaka, którego to ani trochę nie ruszyło, choć mogłam delikatnie dostrzec, że zaskoczyła go nagła wizyta towarzysza. W ekspresowym tempie wstałam z podłogi niemal zabijając się o własne nogi i wzięłam szybko kołdrę, rzucając ją na łóżko. Jednym ruchem pościeliłam ją, aby zatrzeć ślady, co tego kretyna rozbawiło jeszcze bardziej.

– Lepiej się ubierz, a nie ścielisz łóżko – parsknął śmiechem, zaciskając wargi w wąską linię, gdy tylko uniosłam na niego swoje rozwścieczone spojrzenie.

– Zabiję cię – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i rzuciłam się do swoich ubrań leżących na podłodze.

Jedyne co zdołałam zrobić, to sięgnąć swoją bluzkę i wcisnąć ją na siebie. Drzwi stanęły otworem, kiedy sięgnęłam z ziemi ogrodniczki. Wówczas w progu stanął nikt inny, ni jeżeli Marcello, który zatrzymał się w półkroku i skamieniał, widząc naszą dwójkę półnagą. Myślałam, że za moment spalę się ze wstydu, jaki mnie ogarniał, gdy mężczyzna kompletnie mi obcy, wgapiał się we mnie z rozchylonymi wargami, kiedy stałam przed nim jedynie w samych majtkach oraz krótkiej bluzce. Za to stojący nieopodal brunet właśnie skończył zapinać swoje spodnie i w dłoniach trzymał swoją ciemnoszarą koszulkę, którą przewracał na drugą stronę, aby następnie wcisnąć ją na siebie. Mężczyzna uśmiechnął się rozbawiony, po czym wybuchnął niekontrolowanym śmiechem.

– Chyba nie w porę – zażartował, co w jakiś sposób rozluźniło atmosferę między naszą trójką.

– A ty nie miałeś być później? – szatyn odwrócił się w kierunku swojego błękitnookiego przyjaciela z kpiącym uśmiechem na twarzy.

– Miałem – odpowiedział z ledwością powstrzymując swój śmiech. Ja za to stałam kompletnie speszona, zakrywając się ogrodniczkami poniżej pasa. – Ale szef mnie wypuścił wcześniej.

– Mhm – mruknął roześmiany. Wtedy jego wzrok spoczął na mnie, a pokrótce drugiego chłopaka. Miałam ochotę zniknąć z tego świata na zawsze.

– Widzę, że spotkaliśmy się wcześniej, niż przypuszczałem – rzucił do mnie żartem, na którego nie zareagowałam, ponieważ w dalszym ciągu byłam tym wszystkim oszołomiona. Oni za to obydwoje parsknęli śmiechem. – Dobra, jak już się ogarniecie, to wpadnijcie do salonu. Napijemy się czegoś dobrego.

     Ostatni raz posłał swojemu przyjacielowi znaczące spojrzenie, a potem zniknął za drzwiami, zamykając je za sobą. Wtedy wróciłam wzrokiem do chłopaka, czując jak wszelkie emocje ze mnie spływają i nagle złość narasta.

     – Zapierdolę cię – wysyczałam ze zmrużonymi oczami, co skwitował kolejny raz śmiechem.

     – Naprawdę nie sądziłem, że wróci wcześniej – uniósł ręce w górę w geście obronnym. W między czasie wcisnęłam na siebie drżącymi dłońmi ogrodniczki i zapięłam je z boku, poprawiając u dołu. Wówczas do mojej głowy wpadła myśl, że moje włosy były splecione w kucyka.

     – Widziałeś gdzieś moją gumkę do włosów? – spytałam, po czym nachyliłam się nad panelami i zaczęłam jej szukać, trzymając w jednej dłoni włosy, by nie opadały mi one na twarz.

     – Wiesz, naprawdę będąc podnieconym i myśląc tylko o tym, aby cię rozebrać, zwracałem uwagę, gdzie rzucam twoją gumkę do włosów – odparł roześmiany, ale także z nutką irytacji, gdy ja uniosłam głowę, aby posłać mu rozwścieczone spojrzenie i na powrót się schyliłam.

     Przeszłam na drugą stronę koło łóżka i dostrzegłam czarną frotkę.

     – Znalazłam, gdyby cię to interesowało! – podniosłam głos, a następnie schyliłam się, aby sięgnąć gumkę leżącą niemal pod łóżkiem. W tle za to usłyszałam głośne westchnięcie.

     – Mając taki widok jak teraz to niezbyt – wydmuchał ze świstem powietrze z ust i pokręcił głową, gdy ja zmarszczyłam brwi. Nagle dotarło do mnie, że klęczę przed nim, a w dodatku wypięta.

     Kurwa.

     Szybko podniosłam się z podłogi, odwracając się w jego stronę.

     – Jeszcze ci mało? – zapytałam, gdy robiłam kucyka u środku głowy, a on wzruszył ramionami z wydętą wargą.

     – Nawet po całym dniu byłoby mi mało – stwierdził obojętnie. Moje policzki zatem przybrały czerwony kolor.

     – Musimy wracać, podziękuj Marcello, ale wpadniemy kiedy indziej – rzekłam. Wróciłam się jeszcze po moją torebkę leżącą na podłodze i finalnie ominęłam bruneta, który w ostatniej chwili złapał mnie za rękę, sprawiając, że wróciłam się kilka kroków i stanęłam naprzeciw niego.

     – A buziak? – uniósł brew w górę, gdy miałam ochotę wywrócić oczami, lecz w ostatniej chwili się powstrzymałam i zrobiłam to, o co poprosił. Nasze wargi złączyły się na kilka sekund. – Możemy iść.

Oboje wyszliśmy z pokoju, zamykając za sobą drzwi, lecz zanim to zrobiliśmy, ostatni raz poprawiłam na łóżku kołdrę oraz strzepnęłam poduszki. Przeszliśmy do salonu, w którym przebywał chłopak i widząc go siedzącego na kanapie, zatrzymaliśmy się niedaleko, a on na nasz widok rozpromieniał.

– Siadajcie – zachęcił, pokazując dłońmi wolne miejsca. My za to spojrzeliśmy na niego przepraszająco.

– Bardzo dziękujemy, ale naprawdę musimy już lecieć. Przyjaciele na pewno się martwią, tym bardziej, że zniknęliśmy z samego rana – wydusiłam, robiąc skruszoną minę. Brunet za to zacisnął wargi i powstał z kanapy, idąc w naszą stronę.

– Nawet na jednym drinku nie zostaniecie? – przenosił spojrzenie raz na mnie, to na mojego towarzysza. Pokręciłam przecząco głową.

– Wpadniemy jeszcze do ciebie, stary. Słowo – tym razem odezwał się dziewiętnastolatek, który przyłożył dłoń po lewej stronie piersi koło serca.

– W porządku, lećcie – poklepał chłopaka po ramieniu. – Ale nie wyjedziesz bez pożegnania – posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, wbijając jednocześnie palec w jego klatkę piersiową.

– Nie tym razem – odparł z uśmiechem, po czym oboje zgarnęli się do mocnego, przyjacielskiego uścisku na krótką chwilę.

Kiedy tylko się od siebie oderwali, wzrok mężczyzny padł na mnie.

– Może nie znamy się za długo, ale nie dziwię się, dlaczego ten pajac się ciebie przyczepił – uśmiechnął się szeroko. – Gdybym mógł, sam bym to zrobił – dodał, chwytając moją dłoń i składając na jej wierzchu delikatny pocałunek, od którego zrobiło mi się gorąco, a policzki kolejny raz oblał rumieniec. – Dobranoc, bella.

– Do zobaczenia, Marcello – dodał stojący obok mnie chłopak.

– Zadzwoń od czasu do czasu – wskazał na niego palcem wskazującym.

     – Jasne – obiecał.

     Obydwoje ruszyliśmy do korytarza, w którym zaczęliśmy ubierać buty. Brunet nas odprowadził do drzwi, otworzył je dla nas, a my ostatni raz się z nim żegnając, wyszliśmy z mieszkania, a drzwi za nami zamknęły się z hukiem. Echo rozniosło się po klatce schodowej, zeszliśmy w dół i już po kilku chwilach byliśmy na zewnątrz, czując uderzające w nas ciepło oraz lekkie promienie słoneczne przez chowające się już całkowicie za horyzontem słońce. Odetchnęłam głęboko, patrząc na mojego towarzysza, który wyciągnął komórkę z kieszeni i włączył ją.

     – Pora wracać do rzeczywistości – usłyszałam jego zmęczony głos.

     Westchnęłam w odpowiedzi.

     – Tak, pora wracać.

     Lecz przed końcem tego dnia, czekała nas jeszcze długa rozmowa.

***

Chciałabym wam życzyć wesołych świąt, spędźcie je jak najlepiej, z rodziną, przyjaciółmi i doceniajcie każdą chwilę, bo w ułamku sekundy może kogoś zabraknąć!

Kocham x

PS postaram się do sylwestra wyskrobać jeszcze jeden rozdział ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top