24. Nie mogę cię stracić.
Przewróciłam się z boku na bok, czując pulsowanie każdej części mego ciała, a szczególnie mej ociężałej głowy, którą powoli podniosłam. Nieustanne promienie słoneczne wdzierały się do szarobeżowej sypialni, a gdy jęknęłam bezgłośnie na rażące mnie światło, powstałam do siadu. Niemalże natychmiast poczułam silne zawroty głowy, jakże piekące mnie gardło, które było totalnie suche i przedarte. Przykładając gorącą dłoń do jeszcze cieplejszego czoła, rozejrzałam się wokół siebie z przeciągniętym jękiem.
- O matko - szepnęłam zachrypniętym głosem i momentalnie przełknęłam znajdującą się w gardle gulę. Cicho zakasłałam, przykładając jednocześnie dłoń do buzi, a następnie sięgnęłam po moją komórkę leżącą na stoliczku nocnym.
Nieodebrane połączenia: 5
Nieprzeczytane wiadomości: 12
Bezgłośnie westchnęłam na widok mnóstwa powiadomień z mediów społecznościowych, a także ilość nieodebranych połączeń oraz wiadomości. I kiedy miałam zamiar odblokowywać komórkę, by sprawdzić ten natłok, zorientowałam się, że w swym dużym dwuosobowym łóżku leżę całkowicie naga.
- O Boże - jęknęłam zawiedziona oraz zrozpaczona, kręcąc powoli swą ociężałą głową. Czułam się naprawdę fatalnie, dawno nie zasmakowałam takiej porażki, jeśli mogłabym to tak nazwać. Nie wspominając już o tym, że totalnie nic nie pamiętałam, a moje myśli zaprzątała jedynie pustka.
Zbiłam sobie piątkę z czołem, aby następnie odblokować komórkę i wejść w nieodebrane połączenia, których było aż pięć. Co było w tym wszystkim najlepsze? Chyba to, że trzy były od Maxi'ego, jedno od mamy, a także jedno od taty. Jeszcze bardziej zaskoczona tym faktem niż wcześniej, powoli weszłam w wiadomości, które mnie wprawiły w zamurowanie.
Od Maxi: Mogę wiedzieć co ty najlepszego narobiłaś?
Dlaczego nie powiedziałaś mi o tej imprezie?
Karol, co jest z tobą nie tak?
*wysłano zdjęcie*
Dlaczego kurwa mać Pasquarelli cię obmacuje?
I dlaczego ty nie protestujesz?!
- Co? - szepnęłam sama do siebie zdezorientowana. Ja naprawdę nic, prócz zwykłego pulsowania głowy, oraz totalnej pustki nie pamiętałam, jednak gdy weszłam w wysłane przez Espindolę zdjęcie, zrozumiałam dlaczego treści wiadomości brzmiały w ten sposób. - O nie...
Natychmiast wstałam z łóżka, odgarniając kołdrę na bok, żeby po chwili stracić czucie w nogach i upaść na pobliską ścianę. Ogarnęły mnie duże zawroty głowy, jednak gdy tylko w miarę możliwości się ogarnęłam, odłożyłam komórkę i zebrałam leżącą na podłodze bieliznę. Rzuciłam ją na materac, a następnie powędrowałam chwiejnym krokiem do szuflady, wyciągając z niej świeżą. Szybko wcisnęłam na siebie pierw majtki, później biustonosz, a finalnie sięgnęłam do szafy po zwykłą czarną koszulkę, zakładając ją na siebie przez głowę. Ponownie chwyciłam w dłoń swojego Iphone'a i odblokowałam go, wchodząc w resztę wiadomości.
Od Maia: Żyjesz?
Od Ruggero: Choć tego już nie przeczytasz, to...
Byłaś dziś nieziemska i dziękuję, mimo, że nie tak to sobie wyobrażałem.
Mam nadzieję, że to powtórzymy, lecz z lepszym finałem;)
Od Mama: Dzwoniłam do ciebie z tatą.
Za pół godziny będziemy w domu.
Wysłano 9:21
Nerwowo spojrzałam na godzinę u góry ekranu i zamarłam, widząc dochodzącą dziesiątą.
- O nie, nie, nie - zaczęłam panikować. Rzuciłam telefonem o łóżko, od którego się odbił, a następnie wylądował na podłodze, jednak nie przejęłam się tym.
Gwałtownie wybiegłam z pokoju, walając się o wszystko, co na swej drodze napotkałam i pędem ruszyłam na dół. Każdy stopień, który pokonywałam, a raczej każdy metr, był dla mnie niczym kilometr. Moja głowa myślałam, iż za moment dokona wybitnej eksplozji, już nie mówiąc o tym, jak co po chwilę litry wczorajszego alkoholu oraz resztki jedzenia cofały mi się do gardła, przez co omal nie zwymiotowałam na te piękne, jasnego brązu ściany w korytarzu. W moim żołądku odbywał się zjazd z rollercoastera, nogi odmawiały mi posłuszeństwa, a w mojej głowie nadal pozostawała pustka, która zakłócana była niektórymi pamiętnymi chwilami wczorajszej posiadówki.
Chyba każdy z nas zaznał czegoś takiego, jak złudna nadzieja. To zwykłe złudzenie, myśl, że może nie będzie aż tak źle, jak nam się wydaje i nie przeliczymy się kolejny raz. I szczerze powiedziawszy, ja także przeżyłam w tej chwili coś takiego, gdy zatrzymując się przy ostatnim schodku, zamek w drzwiach został odkluczony. Wtedy rozejrzałam się wokół siebie, wiedząc, że już nie ma ucieczki od konsekwencji moich czynów oraz tego, co za pięć sekund miało się wydarzyć.
- KAROL!
Donośny krzyk mojej matki, a raczej zwyczajne przerażajace ryknięcie, sprowadziło mnie na ziemię. Momentalnie zapomniałam o dudniącej czaszce, skrętach w żołądku, zawrotach głowy, braku czucia w nogach, a także każdej innej części ciała oraz przede wszystkim chęci zwymiotowania wszystkiego, co posiadałam w brzuchu. Sparaliżowana stałam na zimnej podłodze, od której dostałam dreszczy i nie potrafiłam wykonać żadnego, najmniejszego chociażby ruchu. Wszystko dochodziło do mnie przez gęstą mgłę, już nie wiedziałam, co było rzeczywistością, a co moim wyobrażeniem, ponieważ byłam w zbyt dużej obawie. Obawie przed tym, co miało za kilka sekund nastąpić, dlatego też mój oddech był tak płytki, jak po przebiegnięciu maratonu, a moje dłonie, kark, stopy oraz czoło zaczęło zalewać się potem.
Nim się obejrzałam, stałam twarzą w twarz z moją matką, a także ojcem, który dołączył do niej chwilę później. Przez moment mierzyłyśmy się spojrzeniem, kiedy mężczyzna próbował przeskoczyć różne plamy i porozwalane śmieci. Kątem oka zauważyłam, że założył ręce na klatce piersiowej, jednakże moim głównym celem była kobieta. Ciemnowłosa, elegancka, dostojna czterdziestolatka, której dłonie zaciśnięte były w pięści, przez co znacznie bardziej uwidoczniły jej się żyły. Zgrzytająca, zaciśnięta szczęka oraz ciemne, niemalże czarne tęczówki, którymi ostro oraz bez skrupułów mnie skanowała. Jeszcze nigdy w mej siedemnastoletniej, już niedługo osiemnastoletniej egzystencji nie doświadczyłam takiego widoku. I nigdy nie sądziłam, że go doświadczę.
- Mamo... - cichy szept wydobył się z mego odartego gardła. Mój głos drżał, był niewinny oraz przepełniony wyrzutami sumieniami, a całe me ciało objął nieznośny paraliż, którego nie potrafiłam się wyzbyć. - Tato...
- Karol Elizabeth Sevilla Peña - wyszeptała. I chyba to najbardziej mnie przeraziło, zszokowało, i jednocześnie sprawiło, iż byłam przeogromnie zmieszana. Niewiedza na temat tego, co miało się już za momencik wydarzyć wgniatała mnie prosto w ziemię kilkaset kilometrów w dół, niczym do piekła, w którym miałam zarezerwowane miejsce. Ponieważ gdyby krzyczała, wiedziałabym, co nastąpi. Gdyby płakała, także miałabym świadomość tego, co nadejdzie. Jednak, kiedy moja matka szeptała pod wpływem gniewu... Nigdy nie byłam pewna tego, co wywoła ta przyprawiająca o dreszcze cisza przed samiutką burzą.
- Mamo, posłuchaj, ja...
- Co to jest? - na jej okrytej malutkimi zmarszczkami twarzy przykrytymi mocnym makijażem, pojawił się widoczny grymas, gdy przymknęła powieki. Mój ojciec dawno postanowił wyłączyć się z tej konwersacji, ponieważ sam nie wiedział, jak skomentować to wszystko, co się tu znajdowało. Ja za to z bezradności spuściłam głowę, wbijając swój rozpaczliwy wzrok w szare skarpetki z Pumy sięgające ledwo za kostkę. - Pozwoliłam ci zrobić zwykłą imprezę dla znajomych. Dla najbliższych przyjaciół - ciągnęła dalej swój monolog. Jej ton głosu był przerażający i każde słowo wypowiadane z jej pomalowanych warg mrowiło mnie oraz wywoływało wiele sprzecznych emocji.
- Przep...
- Ach, wróć - natychmiast mi przerwała i umiejscowiła otwartą dłoń przed sobą. Przeraźliwie zdziwiona uniosłam na nią swój wzrok, a kiedy nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, przełknęłam z trudnością ślinę. - Nawet się nie waż mnie przepraszać. Zdawałaś sobie sprawę z powagi sytuacji, pozwoliliśmy ci z tatą zaprosić przyjaciół, a ty i tak wykorzystałaś okazję, doprowadzając dom do... - rozejrzała się wokół siebie z rozłożonymi rękoma, a jej wargi ozdobił sztuczny uśmiech. - Do tego czegoś.
- W tej chwili zaczniesz to sprzątać, a twój brat ci w tym pomoże, gdy tylko wróci do domu - w końcu mrożący krew w żyłach baryton mego ojca dotarł do mych uszu.
Już miałam przytakiwać głową, kiedy usłyszeliśmy ciężkie kroki oraz bardzo głośne ziewnięcie osoby nadchodzącej z piętra. Nasz wzrok momentalnie powędrował w tamtą stronę, kiedy lada chwila zjawił się w polu naszego widzenia zaspany Julio, który przetarł dłońmi swoje oczy, a potem po każdym z nas się rozejrzał, ledwo widocznie wzruszając ramionami. My za to nic się nie odzywaliśmy i dopiero gdy brunet zatrzymał swój krok na kilku schodkach wyżej ode mnie, spojrzał na nas z wytrzeszczonymi oczami.
- Wy już w domu? - pierwsze pytanie padło z jego ust. Prześwidrował oczyma każdy kąt naszego mieszkania, a finalnie odwrócił się w stronę rodziców, spoglądając na mnie kątem oka z grymasem na twarzy.
- A ty nie miałeś być u Agustina? - zmarszczył brwi mężczyzna, a później to samo poczyniła stojąca obok brunetka. Ja także zmieszałam się po tych słowach, dlatego też spojrzałam na mojego brata przez ramię.
- Cóż, miałem... - podrapał się poddenerwowany po karku, spuszczając wzrok. - Ale stwierdziłem, że zostanę w domu i to on przyjdzie do nas.
- Wiedziałeś, że siostra doprowadziła dom do takiego stanu? - zapytała.
Ociężale westchnęłam, jednocześnie przełykając ślinę i nawilżając me suche, odarte oraz domagające się wody gardło. Moi rodzice byli bardziej niż wściekli, przeokropnie nagrabiłam sobie u nich, a to wszystko było tylko za sprawką jednego gnojka, który smacznie spał sobie w domu, a ja musiałam się tłumaczyć z tego czegoś. Bo gdybym nie była taką kretynką i myślała o konsekwencjach mych czynów, ta cała szopka nie miałaby miejsca. Obyłoby się bez krzyku, wstydu oraz kolejnego szlabanu, który czuję, że będzie na bardzo długi czas i pozostanę już bez niczego... A to wszystko dlatego, iż moje ego nie pozwalało mi, aby taki ktoś jak on, miał o mnie takie zdanie.
- Tak właściwie to... - zaciął się w połowie, a ja uniosłam głowę, napotykając się na jego ciemne ślepia, którymi przelotnie mnie zeskanował. - Ja to zorganizowałem i narobiłem tego syfu. To znaczy nie ja, tylko ludzie, którzy tu byli. A było ich mnóstwo, bo w końcu wiecie, dobra impreza - zaśmiał się ironicznie, poruszając delikatnie brwiami.
Co on robi?
- Julio... - szepnęłam przez zęby, jednak on na mnie spojrzał beznamiętnie i utkwił wzrokiem w naszych rodzicach, którzy stali naburmuszeni ze skrzyżowanymi rękoma.
- A więc razem z KAROL doprowadziliście NASZ dom do TAKIEGO stanu?! - tym razem to głośny oraz surowy głos ojca rozniósł się po wszystkich ścianach, przez co obydwoje się skrzywiliśmy. - I to tylko dlatego, że zachciało wam się głupiej, szczeniackiej oraz „niewinnej" imprezy, tak?!
Przytaknęliśmy głowami pomału.
- Macie szlaban. Obydwoje - ryknęła matka złowrogo, a kiedy chciała odchodzić, mój stojący obok brat ją zatrzymał.
- Dajcie spokój, Karol. Tak naprawdę to ona nic nie zrobiła - jego słowa trafiły do mego mózgu niemal natychmiast, dlatego też szybko uniosłam głowę i odwróciłam się w jego stronę, wybałuszając oczy.
- To znaczy? - spytała kobieta z założonymi rękoma na klatce piersiowej.
- No wiecie, no... - podrapał się po karku. - Ona zaprosiła tylko Mai'ę i Beatrice, a to ja sprowadziłem resztę, mimo, iż ona jasno mówiła, że mam tego nie robić, bo nie pozwoliliście.
Stanęłam jak słup soli, dokładnie analizując jego każde słowo, które obijało się o me uszy, niczym piłeczka pingpongowa. Z mego toku myślenia wyszłoby na to, iż Julio, mój osiemnastoletni brat wziął calutką winę na siebie, wiedząc o karze, jaka go czeka. Szybko pomrugałam oczami kilkanaście razy podrząd w dalszym ciągu nie dowierzając temu, co przed sekundą miało miejsce. Jeszcze wczoraj, jasno się wyraził, iż to ja będę się tłumaczyć rodzicom, mam skończyć wszystko, co zaczęłam oraz nie przyłoży swej ręki do sprzątania, a dziś tak po prostu, najnormalniej w świecie przyznał się do czegoś, czego nie zrobił, a jedynie czerpał frajdę. Nasi rodzice również zdezorientowani, jednak dalej wściekli, zmarszczyli brwi, skanując nas podejrzliwym wzrokiem i spojrzeli na siebie.
- W takim razie dostajesz szlaban do odwołania. Przez najbliższe tygodnie nie wyjdziesz z domu, a ty - ojciec wskazał palcem wprost w moją klatkę, na wskutek czego przełknęłam ślinę. - Za to, że nie potrafiłaś przetłumaczyć swojemu durnemu bratu do głowy, nie wyjdziesz przez tydzień - zakończył dobitnie i pokiwaliśmy głowami.
- Jedziemy do firmy po potrzebne papiery, a wy przez ten czas posprzątajcie tu - jasno oraz władczo wyraziła się kobieta w długiej bordowej sukience, a Julio jęknął rozpaczliwie, przecierając twarz dłońmi.
- To nie przyjdzie dziś Alice? - oboje rzucili mu jeszcze groźniejsze spojrzenie niż przedtem, a on uniósł ręce w geście obronnym. - Już nic nie mówię.
- Za pół godziny ten dom ma błyszczeć - powędrowali w stronę drzwi frontowych i nawet się nie odwracając w naszą stronę, wyszli, zamykając je z hukiem.
Chwilę staliśmy bez ruchu ze wzrokiem wbitym w nieznany punkt, aż nagle gdy tylko do mnie dotarło co się wydarzyło, odwróciłam się migiem do bruneta. On za to wzruszył jedynie ramionami, posyłając mi uśmiech i zszedł w końcu na dół, wymijając mnie. Nie potrafiłam wydusić z siebie żadnego racjonalnego słowa, czy też ułożyć ludzkiego zdania, dlatego podreptałam za nim do kuchni, w której stanął przy lodówce, wyciągając z niej mleko.
- Czemu to zrobiłeś? - zapytałam, kiedy byłam obok i usiadłam przy wyspie kuchennej. Chłopak za to w dalszym ciągu pochłaniał mleko z kartonika, nie zwracając na mnie uwagi i dopiero, gdy skończył je pić, zamknął lodówkę, odwracając się do mnie.
- W sensie co? - zapytał obojętnie.
- Wziąłeś na siebie całą winę. No wiesz, teraz to tobie się oberwie, mimo, że nic nie zrobiłeś.
- Daj spokój - machnął ręką. - Gdybym tego nie zrobił, nie wyszłabyś z domu do końca wakacji. Dosyć już sobie nagrabiłaś przez ostatnie tygodnie, jak i miesiące - skończył, a z jego ust wydobył się cichy śmiech. - Poza tym, dostałem szlaban, ale po tygodniu na pewno go umorzą. Wiesz, jacy są rodzice.
Ja za to uśmiechnęłam się pod nosem, czując roznoszące się ciepło po mym organizmie. Było mi przeogromnie miło, że pomimo moich czynów, które wiele kosztowały, on się przyznał do winy, chroniąc mnie. Wiedziałam, iż zawsze możemy na siebie liczyć w każdej sprawie, lecz nie sądziłam, że kiedykolwiek mój brat zrobi coś takiego. Dlatego też natychmiast wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niego, wyciągając ręce, a następnie obejmując go w pasie. Chłopak pokrótce, gdy jęknął, odwzajemnił uścisk, a następnie poklepał mnie mocno po plecach.
- Auć! - krzyknęłam wprost w jego klatkę piersiową, odchylając głowę. - Idź się umyć, bo śmierdzisz - skrzywiłam się na zapach dochodzący od jego osoby i powędrowałam w swoją stronę.
- A ty lepiej zadzwoń do swojego chłoptasia, bo do mnie też zdążył zadzwonić kilka razy - zatrzymałam się przy futrynie drzwi, a potem ociężale wzdychając, przyłożyłam sobie z otwartej dłoni prosto w czoło.
Więcej nic nie mówiąc, poszłam do salonu, by zabrać się za sprzątanie. A nie ukrywam, było mnóstwo do ogarnięcia. W dodatku mieliśmy zaledwie pół godziny na posprzątanie wszystkiego, co się tu znajdowało. Czekał mnie męczący dzień.
***
- Ok, to tylko jeden telefon, a może zmienić naprawdę wiele - powtarzałam sobie od dziesięciu minut, trzymając w dłoni komórkę i mając wykręcony numer do Maxi'ego.
Przeokropnie bałam się rozmowy z nim, tuż po tym, co zobaczył oraz po zrobieniu tej wybitnej imprezy, z której praktycznie nic nie pamiętałam. Co prawda po wejściu na wszystkie media społecznościowe i #KSParty na Twitterze, niewielka ilość rzeczy zdołała mi się przypomnieć, jednak było tego naprawdę niewiele. Nie chciałam stracić tego chłopaka, ponieważ był wspaniałym człowiekiem, na którego mogłam liczyć w każdej potrzebie. Zawsze mnie rozumiał w każdej sprawie, potrafił rozśmieszyć, pocieszyć, kiedy tylko chciałam się spotkać, on przyjeżdżał bądź umawialiśmy się w danym miejscu. Ryzykowałam wspaniałą przyjaźń oraz związek dla człowieka, który nie robił sobie ze mnie praktycznie nic. Totalnie nic. Pragnął tylko mieć mnie na wyciągnięcie ręki, bym lgnęła do niego jak posłuszny piesek, którego właściciel zawołał. Chciał, abym się w nim zauroczyła, nie widziała nikogo innego prócz niego oraz ulegała za każdym razem, gdy miał ochotę coś porobić. I gdzie w tym wszystkim było moje zdanie? Nie było go, ponieważ on sam decydował za mnie. Nasza relacja była toksyczna i szczerze powiedziawszy bardzo niezdrowa, jednak ja nie chciałam z niego rezygnować za wszelką cenę. Tak, jak na niego narzekałam, tak nie chciałam by to wszystko się skończyło. Chociaż wiedziałam, iż prędzej czy później nasza popaprana relacja przyniesie ogromne konsekwencje, tak ślepo wierzyłam, że to ukryjemy. Że będziemy żyć w tajemnicy przed innymi, jak w każdym cholernym filmie. Jednak tam zakończenia były szczęśliwe, a nasze? Nasze mogło się okazać całkowicie inne...
- Nie mogę cię stracić - szepnęłam i więcej nie rozmyślając nad tym, co miałabym powiedzieć temu chłopakowi, wcisnęłam zieloną słuchawkę, przykładając telefon do ucha. Wsłuchiwałam się w każdy pojedynczy sygnał, aż usłyszałam po drugiej stronie dźwięk odebranego połączenia.
- Tak? - mimo iż było to miłe powitanie, tak głos jaki przybrał, wcale takiego nie przypominało. Był szorstki w stosunku do mnie oraz wściekły, co mogłam wyraźnie usłyszeć w jego niskim, zmęczonym barytonie. Zaciągnęłam nosem, wzdychając ciężko i poczęłam mówić.
- Możemy porozmawiać? - zapytałam cicho, odchrząkując. Przez chwilę zapadła cisza przerywana naszymi oddechami, a później chłopak po drugiej stronie westchnął ociężale.
- W porządku. Park obok ciebie? - mimo iż był wściekły, a raczej zmęczony moimi zachowaniami od jakiegoś czasu, tak chciał poświecić mi swój cenny czas. Chciał dać mi chwilę na wytłumaczenie, chociaż na nią nie zasługiwałam. Na nic od tego ciemnowłosego nie zasługiwałam. Nawet na jedną minutę.
- Mam szlaban - odrzekłam znużona i usiadłam na łóżku, by potem paść na nie plecami. Wbiłam swój pusty wzrok w sufit, przymykając powieki. - Przyjedziesz do mnie? Rodzice się ucieszą - mimowolnie na moje wargi wkradł się uśmiech, gdy powróciłam wspomnieniami do ostatniego obiadu. Mimo, iż nie był on wcale przyjemny dla mnie, tak czułam się całkiem dobrze, zważając na to, jak bardzo moja matka z ojcem polubili bruneta.
- O której? - w dalszym ciągu jego głos był przepełniony obojętnością i całkowitym znudzeniem. Jakby conajmniej był znużony tą rozmową, co także moją osobą. Bo tak naprawdę to był...
- Um... - powstałam szybko siadu, odsuwając telefon od ucha, aby spojrzeć na wyświetlacz i sprawdzić, która jest godzina. - O siedemnastej?
- Pasuje - mruknął pod nosem, a ja odetchnęłam z ulgą. - To do zobaczenia - ostatni raz wymamrotał i rozłączył się, nie dając mi możliwości czegokolwiek odpowiedzenia.
Powiew chłodu ogarnął moje ciało niczym zimny, mocny wiatr mroźnej zimy próbujący się wedrzeć do wnętrza ciepłego domu. Ze smutną miną odłożyłam komórkę na pościelone łóżko i wstałam, podciągając krótkie, dresowe spodenki. Krążyłam po sypialni z błądzącymi myślami dotyczącymi mojej przyszłej rozmowy z chłopakiem. Sama nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, jak się zachować oraz w jaki sposób przeprosić go za to, co narobiłam. Już nie wspominając o tym, jaki ogromny wstyd zalał moje ciało, gdy Maxi wysłał mi jedno z wielu zdjęć z imprezy, które ktoś nam zrobił. Byłam na nim ja razem z Ruggero. Szeroko się uśmiechałam, a raczej głośno śmiałam, a on obejmował mnie w talii od tyłu, przyciskając swoje krocze do mych pośladków. O mój Boże, przecież to brzmi tak bardzo okropnie. Jak ja mogłam dopuścić do takiego czegoś... Ogarnia mnie zażenowanie mą osobą, przysięgam.
Szybkim krokiem po długim westchnięciu wyszłam z pokoju i pokonałam kilka metrów, zatrzymując się przed drewnianą powłoką. Zapukałam dwa razy, a następnie pociągnęłam za klamkę, wchodząc do środka i zamykając za sobą drzwi. Julio leżał na brzuchu tyłem do mnie, a przed sobą na łóżku ułożonego miał laptopa, na którym przeglądał Twittera. Ta aplikacja była naszą ulubioną i zawsze w nią zaglądaliśmy conajmniej z dwadzieścia razy na dzień. Podeszłam krok w jego stronę, odchrząkując.
- Jak bardzo się nudzisz? - zapytałam i zatrzymałam się przed meblem. Chłopak usłyszawszy mój głos, odwrócił głowę, spoglądając na mnie krótko przez ramię.
- Bardzo - wymruczał. - A to dopiero pierwszy dzień - cichy, lecz szczery śmiech wydobył się z jego gardła, przez co ja także się uśmiechnęłam półgębkiem.
- Pomóż mi - jęknęłam i natychmiast usiadłam na materacu, podkurczając jedną nogę. - Maxi będzie tu za pół godziny. Muszę z nim wyjaśnić to, co się wczoraj wydarzyło. A zwłaszcza te wszystkie niefortunne zdjęcia powrzucane w sieci... - spuściłam głowę i podrapałam się po karku.
- No i? - zapytał nieprzejęty, w dalszym ciągu mnie lekceważąc. Przewracając oczami, wpełzłam na łóżko i ułożyłam się obok niego, a swoją głowę ułożyłam na szarej pościeli.
- To, że jesteś facetem - odparłam, a on na mnie spojrzał kątem oka. - No weź, powiedz mi, co lubicie. Albo jaki sposób preferujecie, gdy was dziewczyna przeprasza. Muszę wiedzieć wszystko - dodałam i podparłam się łokciem, spoglądając na jego nieodgadniony wyraz twarzy. Zmarszczył brwi, uśmiechając drwiąco, a następnie parsknął śmiechem.
- Zabawna jesteś - skomentował, unikając mych wcześniejszych próśb. - Przeprosisz go i tyle - wzruszył ramionami i dalej przeglądał media, lecz tym razem Facebooka. Ja za to przewróciłam oczami na jego kpiącą postawę, kiedy wściekła oparłam czoło o jego lewe ramię, pojękując.
- Julio... - warknęłam przez zęby, a później uniosłam głowę. Nastolatek westchnął ociężale i zamykając szybkim ruchem laptopa, odwrócił głowę w moją stronę.
- Nie wiem co ty chcesz takiego wiedzieć - odparł z wyraźnym niesmakiem. Wykrzywił swoje pełne usta w grymasie, aby kolejno przejechać po nich językiem. Wpatrywałam się w jego twarz, skanowałam każdy cal, aż w końcu pomrugałam pare razy, gdy powstał do siadu. - Przeprosisz go, porozmawiacie na spokojnie, powiesz, że żałujesz, poprzytulacie się i będzie git - wzruszył ramionami.
- Dużo mi pomogłeś - stwierdziłam cynicznie, także powstając.
Gdy westchnęłam ciężko z bezradności, w mojej głowie kolejny raz zaczął się istny szum dotyczący tej sprawy. Być może i przesadzałam, wszystko za bardzo brałam do siebie, byłam przewrażliwiona... Jednakże czułam się przeokropnie winna, a to z powodu mojej niewiarygodnej głupoty, której końca nie było widać. Sądziłam, że kiedykolwiek przestanę popełniać tak ogromne błędy, których konsekwencje są jeszcze większe, lecz jak widać przeliczyłam się, a ja staje się z każdym dniem coraz gorsza. Chociaż najgorsze w tym wszystkim było to, iż po aktualnym rozpaczaniu i dwudziestoczterogodzinnym obwinianiu się, będę robić to samo. Nawet gorsze rzeczy, bo jestem pieprzoną hipokrytką, którą kiedyś nie byłam.
Z naburmuszoną miną wstałam z łóżka, a następnie przeniosłam swe kroki w stronę jasnego koloru drzwi. Pociągnęłam za klamkę i nic więcej nie mówiąc, wyszłam z sypialni Julio, idąc do swojej. Przymknęłam drzwi, gdy już do niej weszłam. Podeszłam do łóżka z powrotem chwytając w dłoń komórkę i odblokowując ją, by sprawdzić, która godzina. Za dwadzieścia piąta ujawniła się, a ja wzdychając, padłam na białą pościel, przymykając powieki.
Dwadzieścia minut.
***
Głośny dźwięk dzwonka do drzwi rozbrzmiał w całym domu, dlatego też wstając od wyspy kuchennej, przy której kończyłam jedzenie płatków, powędrowałam do korytarza. Ostatni raz głośno wzdychając, odkluczyłam powłokę i otworzyłam ją szeroko. Przed samym mym nosem ukazał się wyższy ode mnie o prawie, że głowę chłopak, który stał wyraźnie wyluzowany z dłońmi w kieszeniach swoich białych spodni. Do tego miał dobraną szarą koszulkę na krótki rękaw, a na nosie spoczywały u niego okulary przeciwsłoneczne. Przełknęłam ślinę, taksując go wzrokiem od góry do dołu i zatrzymując się na jego zakrytych oczach, posłałam mu słaby uśmiech.
- Cześć - przywitałam go cicho, a on jedynie kiwnął głową, nic nie odpowiadając. Ze zgorzkniałą miną przepuściłam chłopaka w drzwiach a ten bez słowa przekroczył próg naszego domu. Zamknęłam powłokę i oparłam się o nią plecami, obserwując, jak brunet ściąga buty, a kolejno swe złote Ray Bany.
Od razu gdy mieliśmy zamiar wchodzić do góry po schodach, moja matka wyszła z salonu, by zajrzeć kto zawitał. Widząc Maxi'ego uśmiechnęła się szeroko i podeszła bliżej nas, przez co byliśmy zmuszeni się zatrzymać.
- Jak dobrze cię widzieć. Dzień dobry - powitała go, a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił na łagodniejszy oraz szczęśliwy. Podszedł do mej rodzicielki, składając delikatny pocałunek na jej policzku, co również i ona poczyniła.
- Dzień dobry - odparł radośnie, a potem odwrócił się w mą stronę. Kiedy tylko skrzyżował ze mną spojrzenie, jego wargi natychmiast opuścił szeroki uśmiech, którym obdarzył kobietę obok. Momentalnie poczułam ciarki biegnące wzdłuż kręgosłupa oraz zawiedzenie, zarówno co i smutek.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zła - zwróciłam się w kierunku brunetki. Ona za to pokręciła głową, a później skierowała swe kroki w drugą stronę.
- Zawsze jesteś u nas mile widziany - skwitowała, wchodząc do innego pomieszczenia. - Zrobić wam coś do jedzenia? - zawołała z kuchni, a gdy spojrzałam na chłopaka stojącego naprzeciw mnie, on pokręcił głową.
- Nie, ale dziękuję! - odkrzyknęłam. - Idziemy? - zapytałam, a on kolejny raz bez słowa pokiwał głową.
W ciszy kierowaliśmy swe kroki na górę domu. Nie powiem, przytłaczała mnie ta niewiedza na temat tego, co ma się wydarzyć, jak i rozpacz, że nie odzywa się on do mnie ani słowem. I już sama nie wiem, co mnie bardziej bolało... Czy to, iż on milczał za wszelką cenę, a jego wyraz twarzy pozostawał nieodgadniony, przez co sama nie wiedziałam już niczego. Czy to, że nawet mnie nie przywitał. Wystarczyłoby zwykłe, głupie cześć, które utwierdziłoby mnie w przekonaniu, że wcale nie jest źle. Że jest ta nadzieja, iż go nie stracę. I wcale nie mówię tu już o naszym samym związku, ale także przyjaźni, którą sobie bardzo ceniłam, jednak nie potrafiłam tego pokazać. Wolałam zabawiać się z innym półgłówkiem, który nic sobie ze mnie nie robił, a jedynie żartował w perfidny sposób. Nie brał mej osoby na poważnie i ja to wiedziałam. Ale też wiedziałam, iż powinnam coś z tym zrobić.
Wkrótce przekroczyliśmy próg mojej sypialni, a ja zamknęłam po cichu za nami drzwi. Pragnęłam zamrozić czas, sprawić, bym mogła żyć tylko ja, przemyśleć sto razy każdą swoją decyzję oraz słowo. Chciałam także cofnąć się kilka miesięcy wstecz, by to nigdy nie mogło się wydarzyć. Lecz to niemożliwe. Tak samo, by zacząć to od nowa, bądź po prostu naprawić. Brunet obrócił się w mą stronę, a ja stojąc przy drewnianej powłoce, otworzyłam usta, by potem znów je zamknąć. Nie wiedziałam, jak mam zacząć. Co mam powiedzieć, a czego nie, aby nie pogorszyć sytuacji. W końcu po dłuższej chwili ciszy, gdy on znużony westchnął i przestąpił z jednej nogi na drugą, odważyłam się powiedzieć pierwsze słowo, a także podejść krok.
- Przepraszam - odetchnęłam głęboko, przymykając powieki. Gdy znów wbiłam swoje rozpaczliwie spojrzenie w jego osobę, zauważyłam jego znudzenie i zmęczenie zaistniałą sytuacją. Jego twarzy była... Taka bezuczuciowa, jak nigdy przedtem. Jednak to mnie nie zniechęciło do tego, by mówić dalej. - Bardzo cię przepraszam - ściszyłam nieco głos, który zadrżał. Kolejny krok pokonałam, by zniwelować odległość między naszymi ciałami.
- Karol... - westchnął, odwracając głowę. Nie chciał utrzymywać ze mną żadnego kontaktu wzrokowego, widziałam to. Jednak ja za wszelką cenę próbowałam do niego dotrzeć, dlatego też wykorzystując okazję, gdy nie zwracał na mnie uwagi, stanęłam naprzeciw i objęłam go w pasie rękoma. Swoją głowę przyłożyłam do jego klatki piersiowej, wsłuchując się w jego rytm serca, kiedy nie drgnął oraz nie odwzajemnił uścisku.
- Nie będę mówić, że nie chciałam zrobić tej imprezy. Bo chciałam. Ale nie chciałam byś dowiedział się o niej od kogoś innego, tylko ode mnie - wyszeptałam. Zamknęłam oczy, ponieważ czułam napływające do oczu łzy, dlatego też, gdy pociągnęłam nosem, chłopak westchnął ociężale i mnie przytulił. Przycisnął mnie do klatki piersiowej, a ja zaciągnęłam się zapachem jego perfum, który były jednym z wielu moich ulubionych. Wtedy nie wytrzymałam i wybuchnęłam cichym, szczerym szlochem. Moje ciało zadrżało, robiło to za każdym razem, kiedy chłopak zaczął masować moje plecy, a swój podbródek ułożył na czubku mej głowy. Najprawdziwiej w świecie nie chciałam go stracić za żadne skarby. Na nikim mi tak nie zależało, jak na nim oraz Mai. Dwie osoby, które najbardziej okłamywałam oraz wyrządzałam takie gówno. Jeszcze mocniej wybuchnęłam płaczem, zaciskając powieki i dłonie na jego szarej koszulce.
- Już nie płacz - szepnął w moje włosy, wzdychając ciężko. Przymknął na sekundę powieki, a potem złożył delikatny pocałunek na mej głowie, odsuwając się minimalnie ode mnie.
- Nie zasługuję na ciebie w żadnym stopniu - kontynuowałam swoje żale, ponownie przykładając głowę do jego torsu, by nie mógł mnie oglądać w takim stanie. - Nie wiem co się ze mną dzieje, ale proszę... - wyszeptałam na skraju załamania. Mocniej zacisnęłam w dłoniach jego koszulkę i spuściłam głowę, opierając się o jego klatkę piersiową. - Nie odchodź ode mnie. Nie mogę cię stracić. Nie ciebie - dodałam piskliwym głosem, który zadrżał oraz był przepełniony rozpaczą.
On za to tego nie skomentował żadnym słowem, a jedynie z jego ust wydobyło się westchnięcie. Dzisiejszy dzień zależał dosłownie od wszystkiego. A raczej ta niewinna chwila, jak każda inna. Ponieważ to teraz był moment ostateczny, w którym mogłam stracić go na zawsze, a w którym mogłam uratować wszystko, co zepsułam. Choć już nie wiem, czy da się naprawić te kilka miesięcy kłamstw oraz zwykłego szaleństwa. Jednakże wiedziałam, iż Maxi był jedną z wielu osób, którą potrzebowałam w swym życiu.
Słone łzy wdarły się do mych opuchniętych ust, dlatego też oblizałam wargi, a następnie odsunęłam się minimalnie od bruneta, opuszczając ręce wzdłuż tułowia. Wytarłam swoje mokre policzki, a także oczy, które na szczęście nie były okryte tuszem do rzęs i przełknęłam ślinę, unosząc w końcu spojrzenie w jego puste oczy. Nadal przygnębiała mnie ta niewiedza. Jego twarz nie wyrażała dosłownie niczego, nawet delikatnej skruchy. Po prostu stał jak wryty, mierząc mnie obojętnie swoimi lśniącymi, niebieskimi ślepiami. Wwiercał się w mą duszę, czułam się tak, jakby znał każdy mój największy sekret, a już w szczególności ten związany z Ruggero. Na myśl o tym chłopaku przechodziły mnie ciarki. To wszystko działo się przez niego, każda moja kłótnia z Maxi'm była tylko i wyłącznie jego zasługą. Dlatego wiedziałam, że w końcu muszę coś z tym zrobić.
- Odezwij się - wypowiedziałam przez kolejne łzy, kiedy odeszłam od niego kilka kroków. - Cokolwiek... proszę - wyszeptałam łamiącym się głosem. Kolejny raz pokazałam mu swoją słabą stronę, rozklejając się do maksimum. On jedynie zacisnął wargi w wąską linię, a następnie wskazał na łóżko, podchodząc do niego. Również to poczyniłam i gdy usiedliśmy na miękkim materacu, odwróciliśmy się w swą stronę.
- Co prawda jestem nadal wściekły, ale w porządku - skinął głową. Żadne zewnętrzne bodźce oraz inne dźwięki nie docierały do mych uszu, prócz jego słów. - Żałuję tylko, że mnie tam nie było. Że ten pajac cię dotykał, a mnie tam nie było, bym mógł zareagować. Tego sobie nie wybaczę - zmarszczyłam zaskoczona brwi i natychmiast przerwałam mu, przybliżając się, i przerzucając jedną nogę przez jego kolana.
- To nie twoja wina. To ja zawiniłam. To ja nie protestowałam, gdy się do mnie dobierał, choć te zdjęcia także mogły wprowadzić człowieka w błąd - zarzuciłam ręce na jego szyję. - Do niczego między nami nie doszło. Tylko tańczyliśmy, jak każdy z każdym... Proszę, nie obwiniaj się - wyszeptałam.
Ciemnowłosy momentalnie przyciągnął mnie do siebie, obejmując rękoma w pasie. Ponownie przylgnęłam do jego wolno unoszącej się klatki piersiowej i zamknęłam oczy, wzdychając z ulgą. Cieszyłam się bardzo, iż wszystko sobie wyjaśniliśmy, dochodząc do porozumienia. Właśnie dlatego na niego nie zasługiwałam, ponieważ osobiście już dawno bym olała taką osobę, z którą byłabym w związku. Podziwiałam Maxi'ego za jego dobre serce oraz to, że zawsze potrafił każdemu wybaczyć, jednocześnie obwiniając siebie, mimo, iż nie zawinił. W tym się różniliśmy, bo ja bez skrupułów go zdradzałam z chłopakiem swej najlepszej przyjaciółki, która niczego nie podejrzewała. Dalej brnęłam w tym bagnie, rozgrzebując je i powiększając z każdym moim spotkaniem z Pasquarelli'm. Nie mogłam ciągnąć tego wieczność. Nie mogłam pozwolić, by moja przyjaźń się rozpadła razem z związkiem.
- Tak bardzo cię przepraszam - ponownie sapnęłam i mocniej przytuliłam chłopaka. Tylko westchnięcie usłyszałam w odpowiedzi, a potem poczułam, jak opada on plecami na materac, pociągając mnie za sobą.
- Już w porządku - wypowiedział w moje włosy, gdy leżałam na nim i przytulałam w dalszym ciągu. - Zależy mi na tobie. I nie chciałbym cię stracić przez kogoś takiego, jak Ruggero. Ale wiedz, że ci ufam.
Próbowałam nie zareagować, jednak na wstawkę o jego imieniu, przełknęłam ślinę i poczułam skręt w żołądku. Znowu męczyły mnie wyrzuty sumienia oraz świadomość, że przez cały czas tkwię w tym błędnym kole. Co uda mi się zebrać na odwagę, aby zakończyć wreszcie tę chorą relację z szatynem, tak zawsze jego widok powoduje me drżenie. Całego ciała. Bo nawet jeśli bym próbowała powstrzymać się przed kolejnym pocałunkiem bądź inną, gorszą rzeczą, tak on był zawsze o krok przede mną. Zawsze. Nie zdołałabym się obrócić, a on już byłby w stanie skraść mi buziaka, który zamieniał się za każdym razem w coś gorszego... A najgorsze było to, że nie protestowałam. Bo mi się to podobało.
Ughh, skończ już o nim myśleć! Koniec!
- Tak się cieszę, że cię mam - wymruczałam. Niebieskooki roześmiał się cicho w odpowiedzi, a następnie objął mocno w talii, przerzucając nas na drugi bok, przez co teraz to ja leżałam na plecach, a on górował nade mną.
- Idę do toalety i już do ciebie wracam - posłał mi szczery, prawdziwy uśmiech, którego cholernie mi brakowało. Nic nie mówiąc, przytaknęłam głową, aby następnie chwycić w swoje dłonie jego twarz i przybliżyć ją, by skraść długiego buziaka.
Tuż po naszej długotrwałej pieszczocie, dziewiętnastolatek odsunął się ode mnie. Wstał z łóżka, poprawiając szarą koszulkę i powędrował do wyjścia z pokoju, gdy ja powstałam do siadu. Sięgnęłam poddenerwowana swoją komórkę, odblokowując ją. Z nierównym biciem serca weszłam w SMS'y z chłopakiem, który wystarczająco namieszał w moim życiu, a następnie poczęłam wystukiwać wiadomość, którą nigdy nie sądziłam, że odważę się wysłać. To musiało nadejść. I to był dobry moment.
Do Ruggero: Czas zakończyć to, co powinno się skończyć już dawno.
Sądzę, że nasza relacja zaszła już za daleko...
***
Okej, więc w końcu przebrnęłam przez najgorsze. Po miesiącu przerwy tak się prezentuje dwudziesty czwarty rozdział, a wkrótce może umieszczę harmonogram kolejnych rozdziałów na miesiąc czerwiec, a może nawet i lipiec, lecz jeszcze zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Mam nadzieję, że się podoba i nadal tu jesteście, hahha.
Love youuu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top