19. Niech to miejsce stanie się naszym.
Nieco głośniejsze rozmowy oraz krzątanie się po korytarzu, kuchni, salonie dostały się także do sypialni, w której się przebudziłam. Od jakiś dziesięciu minut leżałam w łóżku chłopaka, a jedyne co z jego warg się wydobywało to ciche chrapanie. Po raz kolejny głośno westchnęłam, przewracając się na prawy bok w stronę bruneta, który w dalszym ciągu spał.
- Przynajmniej, gdy śpisz nie jesteś upierdliwy - stwierdziłam cynicznie i przewróciłam oczami, przesuwając nieco bliżej nastolatka. Wtuliłam się w jego ramię, a później z zamiarem dalszego pójścia spać, zamknęłam oczy.
Mimo moich dużych chęci, nie mogłam zasnąć ponownie. Co po chwilę głośno wzdychałam, poprawiałam na łóżku, wdychałam jego wspaniały zapach, aromatyczną wodę kolońską, która rozpowszechniona była dosłownie wszędzie. Także wtulałam się w jego ciało coraz bardziej, tak by między nami nie było najmniejszej chociażby odległości, jednocześnie wsłuchując się w jego równomierne bicie serca i przysłuchując cichemu chrapaniu.
Dopiero po jakimś czasie usłyszałam głośne mruknięcie i poruszenie się chłopaka, przez co przewrócił się na lewą stronę w moim kierunku. Objął mnie ramieniem, otwierając pomału oczy, a kiedy tylko nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, jego wargi rozciągnęły się w małym, uroczym oraz błogim uśmiechu.
- Dzień dobry - wychrypiał zaspany, obejmując mnie mocniej i przyciągając do siebie, na wskutek czego nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów, a ciała do siebie przylegały idealnie. Posłałam mu niemrawy uśmiech, a później spuściłam głowę, czując jak moje policzki oblewają rumieńce i skuliłam się w jego ramionach.
To nie tak, że byłam pod wielkim wrażeniem tego wszystkiego, że czułam się naprawdę wspaniale oraz moje serce przyspieszało swego bicia, jednocześnie wywołując u mnie zawstydzenie spowodowane jego obecnością. Po prostu... W sumie sama już nie wiem.
- Mieć takie widoki z rana to sama przyjemność - mruknął cicho podśmiechując pod nosem, a gdy poczułam jego wargi składające delikatny pocałunek na moim czole, uniosłam szybko głowę.
- Nawet nie chcę wiedzieć ile dziewczyn tu przede mną leżało i ilu wciskałeś tą gadkę - prychnęłam zażenowana, mimo tego, iż jego chociażby te głupie teksty wywoływały me wewnętrzne ciepło, głupawy uśmiech na twarzy oraz fascynację tym, że to tym razem ja leżę w jego łóżku.
- Było ich mnóstwo, to fakt - przyznał i wydął delikatnie dolną wargę, uporczywie nad czymś rozmyślając. - Lecz żadna nie spała w moim łóżku - przechylił głowę, a nasze spojrzenia się skrzyżowały, czym wywołał moje zaskoczenie oraz niemałą satysfakcję?
- Czyli jestem tą pierwszą? - spytałam zaciekawiona. Było to dziwne, że chociaż raz rozmawialiśmy ze sobą normalnie, bez głupich zaczepek, podtekstów oraz ruchów, które sprowadzały zawsze się do jednego.
Chłopak przytaknął głową i uśmiechnął przyjaźnie, przewracając na plecy, na wskutek czego spoglądał teraz w biały sufit. Natomiast ja pozostawałam w swej pozycji, lecz podparłam się na łokciu, a swój wzrok wbiłam w niego.
- Co miałeś wczoraj na myśli? - wypaliłam nagle, gdy do mojej głowy powróciły wczorajsze słowa bruneta zanim pochłonął go sen. Odwrócił głowę w moją stronę, marszcząc brwi i posłał pytające spojrzenie.
- O czym mówisz? - zapytał zdezorientowany. Spuściłam na moment wzrok, wbijając go w swoje dłonie, którymi sama nie wiem dlaczego zaczęłam się bawić i przełknęłam ślinę na nowo spoglądając na niego.
- Spytałeś, dlaczego ci to zrobiłam - odrzekłam niepewnie. - Co chciałeś przekazać? Coś zrobiłam? - jedno pytanie za drugim wydobywało się z moich ust, kiedy utrzymywaliśmy dłuższy kontakt wzrokowy, czym wywołało to moje delikatne rumieńce na twarzy.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz - zaśmiał się cicho i ponownie utkwił wzrokiem w suficie. Tym razem to ja posłałam mu zmieszane spojrzenie, powstając do pozycji siedzącej, przez co patrzyłam na niego z góry.
- Zraniłam cię jakoś? - po raz kolejny zapytałam, czym spowodowałam jego śmiech i pokręcił głową.
- Karol, nie wiem o czym wczoraj mówiłem oraz co robiłem - zaśmiał się i przetarł twarz dłońmi, po czym wbił wzrok we mnie. - Skarbie przykro mi, że cię rozczarowałem, ale naprawdę nic nie pamiętam - stwierdził beznamiętnie, podczas gdy ja poczułam lekkie rozczarowanie? Jakby zawiedzenie? Czyli to, iż robiliśmy niegrzeczne oraz nieodpowiednie rzeczy to nie ma znaczenia, ponieważ tego także nie pamięta? Przytaknęłam ledwo widocznie głową, zaciskając wargi w wąską linię, a po chwili wstałam z łóżka.
- Jasne - odparłam cicho pod nosem i zaczęłam zbierać moje rzeczy z podłogi. Ubrałam na siebie swoje jasne jeansy, zapinając je, a kiedy ściągałam koszulkę bruneta, zakryłam się ramieniem, aby założyć biustonosz. Gdy tylko się z tym uporałam, wcisnęłam na siebie szarą bluzę z Champion'a. - Muszę się już zbierać - poinformowałam chłopaka, przelotnie na niego spoglądając.
Dostrzegłam, że siedzi on w komórce, uśmiecha się do wyświetlacza i nie zwraca na mnie najmniejszej uwagi, więc głośno wzdychając zaczęłam kierować się do drzwi z zamiarem wyjścia. Po raz ostatni na niego spojrzałam przez ramię, lecz on pozostawał w tej samej pozycji, nie odzywał się do mnie słowem oraz ignorował po całości, czym wywołał moją złość, a jednocześnie ukłucie. Wyszłam z pokoju, z impetem trzaskając drzwiami od jego sypialni i znalazłam się w przedpokoju, głośno wzdychając oraz przymykając na moment oczy.
- O, wstałaś już - usłyszałam rozweselony głos Julio, który stanął w progu drzwi od salonu i uśmiechał się od ucha do ucha. Odwzajemniłam przymusowo jego gest, po czym przeszłam do pomieszczenia, w którym chłopacy się znajdowali.
- Tak - odpowiedziałam, gdy podążał on za mną i oboje usiedliśmy na szarej kanapie. Spojrzałam w prawą stronę, gdy dostrzegłam Agustina stojącego w kuchni, przygotowującego prawdopodobnie śniadanie. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. - Cześć, Agus! - krzyknęłam donośnie, na wskutek czego blondyn się odwrócił i obdarzył natychmiast dużym uśmiechem.
- Dzień dobry - odpowiedział radośnie a następnie zaczął kłaść na talerze przygotowaną jajecznicę. - Pomóż mi, stary - poprosił Julio, a ten bez namysłu ruszył do Bernasconiego biorąc dwa talerze oraz dwa kubki zapełnione gorącą herbatą.
- Dzięki - odpowiedziałam, gdy ułożył potrawę przede mną i zacisnęłam wargi w wąską linię, wysilając się jednocześnie na słaby uśmiech. Sięgnęłam dłonią po kubek, w momencie kiedy Agustin wszedł z dwoma kolejnymi talerzami.
- Rugg jeszcze śpi? - zapytał blondyn siadając naprzeciw mnie na fotelu. Odstawiłam herbatę, uprzednio biorąc porządnego łyka i utkwiłam wzrokiem w jedzeniu.
- Nie - odpowiedziałam szybko, aby nie zagłębiać się w ten temat. Po prostu odczuwałam zawiedzenie jego osobą, a przede wszystkim zachowaniem w stosunku do mnie. Zaczęłam dziobać w talerzu.
- Pójdziesz po niego? - spytał. Podniosłam wzrok na chłopaka, który jadł swoje śniadanie, a potem na Julio.
- Jak będzie chciał przyjść, to przyjdzie - odparłam obojętnie, ale jednocześnie tak, by nie wzbudzać jakiś podejrzeń. Nie miałam zamiaru tłumaczyć się z tego, co między nami zaszło i w jaki sposób mnie potraktował. Być może wyolbrzymiałam zbyt wiele rzeczy, lecz jak wy byście się poczuli na moim miejscu?
Nastolatkowie spojrzeli na mnie w tym samym momencie, finalnie posyłając sobie zdziwione, a przede wszystkim pytające spojrzenie. Nie zwracałam na nich swojej uwagi, po prostu nieprzerwanie wpatrywałam się w swój zapełniony talerz jajecznicą i co jakiś czas brałam małe porcje do ust. Jednak gdy tylko do naszych uszu dotarł trzask drzwiami, a następnie wzrok padł na ciemnowłosego ubranego w szare spodnie dresowe oraz czarny podkoszulek i który przekroczył próg salonu z komórką w dłoni, mój spokój został zakłócony. Mimowolnie przewróciłam oczami na jego widok.
- Czego się tak szczerzysz do tego telefonu? - zapytał Julio, a w odpowiedzi w trójkę roześmiali się cicho. Szatyn do nas podszedł, usiadł obok mnie na kanapie i oparł o nią, zarzucając rękę na oparcie.
- Tajemnica - odrzekł rozbawiony, poruszając brwiami.
- Może to kolejna twoja panieneczka? - usłyszałam kpiący głos mojego brata. Zaczęły się we mnie kumulować wszelkie negatywne emocje, byłam pewna, że zaraz wybuchnę, lecz najgorsze w tym wszystkim było to, iż sama nie wiedziałam, czym było to spowodowane.
- Może - odpowiedział, jakby się dłuższą chwilę zastanawiał, a po głośnym śmiechu wszystkich w pokoju, nie wytrzymałam.
Rzuciłam widelcem o stół, wstając ze swojego miejsca czym spowodowałam każdego zdezorientowany wzrok na sobie. Zapadła cisza, a ja nie zwracając już swej uwagi na nikogo, wyszłam z salonu bez słowa, całkowicie oburzona oraz zdenerwowana.
Nie mam bladego pojęcia dlaczego to wszystko na mnie tak wpłynęło. Dlaczego wyszłam przepełniona gniewem po tym, jak chłopak oznajmił, iż może mieć kolejną swoją zabaweczkę. Także nie potrafię pojąć, dlaczego to wywołało we mnie tyle negatywnych emocji, gdyż jasne było to, że ma on ich mnóstwo, co dzień się z inną zabawia, a ja byłam po prostu jedną z nich. Naiwną, głupią oraz z nadzieją.
Tylko na co nadzieją?
Weszłam do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi i podeszłam do lustra, aby się w nim przejrzeć. Miałam potargane włosy, z wczorajszej nocy został mi lekki makijaż, przez co nie wyglądałam aż tak źle, jak przypuszczałam, choć muszę przyznać, iż bardzo często zdarzało mi się przypominać zwykłego potwora. Tuż po umyciu twarzy zimną wodą nieco się uspokoiłam, po czym rozczesałam swe długie włosy palcami i splątałam je w luźnego kucyka. Wzięłam głęboki wdech, a następnie zrobiłam w tył zwrot, wychodząc z toalety oraz kierując do sypialni szatyna, by zabrać swoje wszystkie rzeczy. To nie tak, że czegoś zapomniałam. Po prostu chciałam się upewnić, czy wszystko ze sobą wzięłam.
Wtargnęłam do pokoju bez wcześniejszego pukania, uprzedzenia, czegokolwiek, miałam to po prostu gdzieś czy znajduje się on w środku, trzepie sobie, rozbiera się, bądź gada ze swoją panieneczką. Przekroczyłam pewnie siebie próg, a gdy nikogo nie dostrzegłam, zamknęłam za sobą drzwi i rozejrzałam po pomieszczeniu, gdy w jednej chwili usłyszałam, jak ktoś wchodzi. Nie odwróciłam się.
- Pamiętam dokładnie wszystko, co wczoraj robiliśmy - do moich uszu dotarł jego głos, jak przez gęstą mgłę, jednak stałam niewzruszona. - Co do jednego szczegółu - zniżył ton, a swoje kroki przeniósł w mą stronę. Przełknęłam ślinę i uniosłam pewnie siebie głowę do góry, patrząc w krajobraz przede mną za oknem.
- Nie rozumiem czemu mi to...
- Nie ma żadnych innych dziewczyn - przerwał mi natychmiast. W dalszym ciągu stałam do niego plecami, nie zamierzałam spoglądać w jego zapewne puste oczy, które nie wyrażały nic, prócz rozbawienia zaistniałą sytuacją. Prychnęłam pod nosem.
- Nie obchodzi mnie to - zapewniłam, przewracając oczami. Ostatnie czego chciałam to, to, żeby ten kretyn się przede mną tłumaczył. Ja naprawdę nie mam żadnego wpływu na jego życie, uczucia, zachowanie, wedle mnie może robić wszystko. Wszystko, co uważa za słuszne.
- To była Victoria - odrzekł głęboko i podszedł do mnie, że bez problemu mogłam wyczuć jego obecność. Stał tuż za mną, jego gorący oddech owiewał mój kark, a kiedy rozchyliłam wargi po jego słowach, niepewnie odwróciłam się do niego.
- Nie rozumiem, dlaczego mi to mówisz - nasze spojrzenia się skrzyżowały, mogłam dostrzec w jego ciemnych tęczówkach, iż wcale nie żartuje, jego słowa nie były puszczone na wiatr, a przede wszystkim nie miał zamiaru ze mnie drwić.
- Tylko żartowałem - zignorował moje wcześniejsze pytanie. Głęboko utkwiliśmy w swoich oczach, między nami nie było za dużej odległości, a ja jedyne czego pragnęłam to na nowo złączyć nasze usta w pocałunku, gdyż sama jego obecność sprawiła, że cała ma złość uleciała.
- Ruggero... - jęknęłam bezsilnie. - Po co mi to mówisz? - spytałam, posyłając mu błagalne spojrzenie, po czym skrzyżowałam ramiona. Chłopak podszedł jeszcze bliżej i chwycił moje ręce, zarzucając je jednocześnie za swój kark, przez co zdziwiona posłałam mu pytające spojrzenie.
- Mogę cię pocałować? - posłał mi swój szeroki, uroczy uśmiech, od którego moje kolana miękły. Mimo, że chciałam, to nie potrafiłam mu się oprzeć. Bez namysłu przytaknęłam głową, gdy na moje wargi wtargnął niedowierzający uśmiech.
Jestem idiotką.
Jego duże dłonie powędrowały na mą talię, zacisnął na niej delikatnie palce, kierując się równocześnie w stronę łóżka, z którym moje plecy po sekundzie się zderzyły. Nasz pocałunek był nieco inny od poprzednich. Zmysłowy, namiętny, lecz nie do przesady, by pożerać się nawzajem. Robiliśmy to wszystko wolno, jakby czas nie miał żadnego znaczenia, a nasze usta razem z językami idealnie się ze sobą komponowały. Westchnęłam między połączeniem warg i rozchyliłam nogi, między którymi ciemnowłosy natychmiast się znalazł, zawisając nade mną.
W jednej sekundzie do naszych uszu dotarło ciche pukanie w powłokę, przez co oderwaliśmy się od siebie, a nasz wzrok powędrował w tamtą stronę. Drzwi się wolno otworzyły, a w nich zawitała średniego wzrostu brunetka o ciemnych oczach oraz ubrana na biało z szerokim uśmiechem na twarzy.
- To ja może przyjdę później - roześmiała się, dostrzegając naszą dwójkę. Nastolatek szybko wstał z łóżka i w trybie natychmiastowym do niej powędrował, rozkładając ręce do uścisku, podczas gdy ja usiadłam na materacu.
- Vic! - krzyknął szczęśliwy, a następnie zamknął szczelnie dziewczynę w ramionach, powodując jej radosny śmiech. A więc to musi być jego kuzynka.
- Albo mi się wydaje, albo urosłeś - powiedziała z ogromnym uśmiechem na twarzy, gdy się od siebie odsunęli.
- Albo to ty zmalałaś, maluchu - odpowiedział jej radosny, czochrając brunetkę po włosach. Uderzyła go w ramię i wystawiła język w jego stronę, aż nagle jej wzrok spoczął na mnie. Moje usta uformowały się w niepewnym uśmiechu.
- Czeeeeść - zaczęła z wymalowanym zadowoleniem oraz zaskoczeniem? Tak, to było chyba to. Jakby sama nie dowierzała w to, że tu siedzę i jednocześnie cieszyła z tego faktu.
- Hej - odpowiedziałam krótko, powstając, gdy zaczęła do mnie podchodzić.
- Victoria jestem - stanęłyśmy naprzeciw siebie. Różnica między nami nie była za duża. Dziewczyna była odrobinę wyższa ode mnie.
- Karol - uśmiechnęłam się uroczo.
- Ruggero, nic nie mówiłeś, że masz dziewczynę - zwróciła się w jego kierunku oburzona, lecz dalej widocznie zadowolona. Czekoladowooki widocznie zmieszany podrapał się po karku, otwierając swoje wargi z zamiarem odezwania się, lecz wyprzedziłam go.
- My nie jesteśmy razem - rzekłam, czym spowodowałam jej wzrok na sobie. - Kumplujemy się.
- Vic, to co przed chwilą widziałaś to... - zaczął, błądząc wzrokiem po pokoju. - To nic nie znaczyło - dodał dobitnie.
Dziewczyna bez słowa przytaknęła głową, a jej wargi uformowały się w dziwnym, niebezpiecznym uśmiechu, lecz bez słowa zaczęła się kierować do drzwi, jak gdyby nigdy nic. Jakby doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co tu się dzieje.
- A jednak musiało, skoro przyprowadziłeś ją do swojego pokoju - rzuciła na odchodne, będąc przy powłoce, jednak zanim całkowicie opuściła pomieszczenie, zwróciła się do nas. - Jeszcze żadna nie znalazła się w jego łóżku - dodała radośnie, puszczając do mnie oczko i wyszła z sypialni, pozostawiając nas obydwóch w ogromnym szoku.
CO SIĘ WŁAŚNIE STAŁO?
***
- To do zobaczenia dziś wieczorem - pożegnałam się z Mai'ą buziakiem w policzek.
- Pa, słońce! - krzyknęła i radosnym krokiem odeszła ode mnie, kierując się w swoją stronę.
Pokręciłam głową na jej zachowanie. Podziwiałam ją ze wszelkich sił za optymizm, poczucie humoru oraz brak przejęcia się innymi ludźmi, tym co powiedzą, robią, a także co o niej myślą. Musiałabym się od niej tego nauczyć, zdecydowanie.
Podążałam brukową ścieżką do domu pieszo, gdyż było dziś naprawdę pięknie. Słońce mocno prażyło, temperatura wynosiła prawie dwadzieścia stopni zważywszy na koniec kwietnia. Minęły trzy tygodnie od ostatniej mojej wizyty u chłopaków, także ostatniego mojego spotkania z szatynem. Nie przychodził do szkoły, w miejscach, gdzie zawsze przebywał też go nie było i nie powiem, byłam bardzo tym zdziwiona, ale jednocześnie ukontentowana, że nie jestem skazana na jego kolejne marne, głupie teksty.
Wyciągnęłam słuchawki z torby, lecz zanim wsadziłam je do uszu i zaczęłam słuchać muzyki, mój wzrok padł na znaną mi osobę. Zmrużyłam delikatnie oczy, próbując wyostrzyć obraz, a kiedy chłopak odwrócił się w mą stronę, dostrzegłam ciemnookiego. Zwolniłam nieco tempo, przyglądając się sytuacji. Brunet rozmawiał z niższym od siebie, może o głowę chłopakiem, a właściwie chłopcem, z którym po chwili się przytulił i wręczył plik pieniędzy. Jeszcze bardziej zdziwiona niż przedtem, zmarszczyłam brwi. Ciemnowłosy chłopczyk odszedł po chwili od Pasquarelli'ego, uprzednio się z nim przytulając na pożegnanie i poszedł w swą stronę, natomiast szatyn zaczął kierować się do swego stojącego niedaleko auta.
- Ruggero! - krzyknęłam, przyspieszając kroku. Dziewiętnastolatek natychmiast się odwrócił, krzyżując ze mną spojrzenie i wyczekiwał mojego przyjścia.
- Dzień dobry - przywitał się ze mną uśmiechem.
- Gdzie byłeś tyle czasu? - spytałam bez owijania w bawełnę. To nie tak, że tęskniłam za jego widokiem, za nim, za naszymi rozmowami. Po prostu byłam ciekawa tej sytuacji.
- Spędzałem czas z Vic - odpowiedział i oparł się o swoje czarne Audi. - Na początku maja wraca do Włoch - pokiwałam twierdząco głową.
- Czyli za tydzień - moje wargi wykrzywiły się w grymasie. Szatyn założył okulary przeciwsłoneczne na swój nos i westchnął głośno.
- Tak - przytaknął. - Wsiadasz? - zapytał, odpychając się od pojazdu, a następnie otwierając drzwiczki od kierowcy.
- Kim był ten chłopiec? - zignorowałam jego wcześniejsze pytanie, przez co kolejny raz nie wsiadł do auta. Westchnął ociężale i mogę się założyć, że przewrócił oczami.
- Jedziesz ze mną czy nie? - słyszałam w jego głosie irytację spowodowaną moim zachowaniem. Po braku odpowiedzi z mojej strony, wsiadł do środka nie zwracając na mnie uwagi. Głośno warknęłam, przewracając oczami i okrążyłam samochód, zasiadając na miejscu pasażera.
- Niech cię szlag trafi - wypowiedziałam pod nosem, czym wywołałam jego parsknięcie śmiechem.
Zapięliśmy pasy bezpieczeństwa, ruszając z miejsca oraz kierując w nieznanym mi kierunku. Włączyłam radio, by zabić tę głuchą ciszę i spojrzałam na chłopaka, który z okularami na nosach oraz całkowicie skupiony na drodze jechał przed siebie.
- Gdzie jedziemy? - spytałam zaciekawiona.
- W jedno miejsce, w którym lubię przebywać - odpowiedział mi naturalnie, bez żadnych głupich tekstów, chamskich odzywek oraz ignorancji mnie. Nie powiem, zdziwiło mnie to, lecz chciałam utrzymać z nim normalną rozmowę, gdyż rzadko rozmawialiśmy jak zwyczajni ludzie.
- Zaskakujesz mnie - stwierdziłam z cisnącym się uśmiechem na twarzy. - Zdradzisz gdzie? - odetchnął i także się uśmiechnął.
- Na pole campingowe - rzekł, powodując moje zdziwienie.
- Masz swój camping? - zakpiłam, lecz on pokiwał głową. - Wow, nie wiedziałam - rozszerzyłam oczy.
- To teraz już wiesz - odparł. - Na pewno ci się spodoba - nasze spojrzenie się skrzyżowało, a gdy opuścił nieco swoje okulary, puścił do mnie oczko.
***
Znaleźliśmy się w niedużej przyczepie campingowej, o której chłopak mi przed sekundą opowiadał. Pomału przekroczyliśmy próg, a gdy tego dokonaliśmy, brunet ruszył do szarej kanapy, padając na nią i wbijając we mnie bijące żarem spojrzenie. Przełknęłam automatycznie ślinę powoli mierząc jego sylwetkę od góry na dołu, a gdy zatrzymałam wzrok na jego kroczu, rozszerzyłam oczy.
- Od patrzenia jeszcze nikt nie osiągnął szczytu - rzucił w moją stronę w dalszym ciągu siedząc w swój wyróżniający go sposób. Miał delikatnie rozchylone nogi, a jego ręka spoczywała na oparciu kanapy.
- Nie wiem o co ci chodzi - powiedziałam nieco pewniej siebie i zarzuciłam swoje długie ciemne włosy na ramiona, posyłając mu prowokujący uśmiech, na który odpowiedział mi tym samym, lecz z niewielką satysfakcją.
- No dalej, skarbie - ponaglił mnie i jednocześnie wydął dolną wargę, pomału przejeżdżając po niej koniuszkiem języka, a następnie przechylił głowę, podczas gdy jego oczy robiły się coraz ciemniejsze. - Przecież widzę, że chcesz mnie już dosiąść - rzekł głębokim barytonem, kiedy jego lewy kącik ust drgnął i po chwili uniósł się do góry. Wyglądał na tak cholernie władczego, dominującego, nie bał się odrzucenia, doskonale znał poczucie własnej wartości oraz to, iż każda dziewczyna, zwyczajna taka jak ja, pragnie go na każdy możliwy sposób.
- Skąd taka pewność, huh? - spytałam zaczepnie i skrzyżowałam ramiona na wysokości klatki piersiowej, czym spowodowałam natychmiastowy wzrok szatyna na moim biuście, gdyż był on mocno uwidoczniony przez duży dekolt.
- Bo kochasz sposób w jaki pieszczę twoje piękne ciało - tym razem na jego pełnych, bladoróżowych wargach pojawił się zwycięski uśmieszek. Delikatnie poprawił drugą dłonią uwidocznionego przyjaciela w spodniach, nieprzerwanie spoglądając w moje oczy, w których rodziła się niepewność, natomiast w jego totalny przebijający mnie na wskroś żar. - Długo będziesz się jeszcze zastanawiać? - zapytał z delikatną chrypką, która sprawiała, że jego głos docierał do mnie echem, jak przez gęstą mgłę.
Przełknęłam głośno ślinę, naciągając swoją czarną, koronkową bluzkę w dół i zrobiłam dwa kroki do przodu. Kiedy tylko stanęłam między jego nogami oraz chciałam usiąść na jego kolanach, on w ostatniej chwili mnie zatrzymał, chwytając w podudziach i mocno zaciskając na nich palce, przez co cicho syknęłam. Jego wargi rozciągnęły się w satysfakcjonującym uśmiechu, czym wywołał moje widoczne czerwone rumieńce na twarzy. Powoli spuściłam głowę, dokładnie obserwując każdy pojedynczy jego ruch i westchnęłam, gdy palcami wkradł się pod moją bardzo krótką, czarną oraz rozkloszowaną spódniczkę. Ścisnął w dłoniach moje pośladki, czym wywołał kolejny mój głęboki wdech. Delikatnie odchyliłam głowę do tyłu, przymykając powieki i mruknęłam cicho, kiedy pomału zaczął ściągać moje czarne koronkowe dosyć skąpe majtki, a na usta wkradł mi się błogi uśmiech.
- Podoba ci się? - spytał z nutką rozbawienia, dostrzegając prawdopodobnie moje ogromne zadowolenie, a następnie wyrzucił materiał na podłogę, odsuwając się ode mnie i ponownie opadając na oparcie kanapy. Mruknęłam pod nosem w odpowiedzi, a później mój wzrok padł na jego osobę.
Mozolnie pozbawiona swojej dolnej części bielizny usiadłam okrakiem na kolanach chłopaka, zarzucając ręce na jego kark i wplątując palce w jego włosy. Delikatnie masowałam tył głowy, na co pomrukiwał, a po otarciu się mojej kobiecości o jego nabrzmiałą męskość, nasze wargi zostały złączone w namiętny sposób. Powoli przejechał koniuszkiem języka po mojej dolne wardze, na wskutek czego ją uchyliłam i bez namysłu wtargnął nim do środka, rozpoczynając najpiękniejszy oraz najlepszy taniec naszych języków, które w gwałtowny sposób się o siebie ocierały. Wolno gładził dłońmi moje plecy, do momentu, aż przeniósł je na moje uda i wkradł się pod materiał mojej krótkiej spódniczki, kierując do kobiecości. Cicho jęknęłam.
- Jesteś taka wspaniała - stwierdził, przybierając swój uroczy wyraz twarzy. Drżącymi dłońmi dobrałam się do jego spodni, nieustannie patrząc w jego pełne pożądania oczy i przegryzłam dolną wargę, kiedy udało mi się rozpiąć pasek.
Krótko po tym odpięłam guzik w spodniach, czym spowodowałam jego widoczne zadowolenie malujące się na twarzy, a gdy odchyliłam gumkę od czarnych bokserek, chwyciłam jego męskość w swą dłoń. Spojrzałam na niego pełna niepewności, czy sposób w jaki dotykam jego ciała jest odpowiedni, lecz kiedy usłyszałam ciche oraz pełne ekstazy mruknięcie, byłam o tym przekonana. Uśmiechnęłam się półgębkiem.
- Teraz ja powinnam zapytać czy ci się podoba - rozpoczęłam wolne ruchy wzdłuż całej długości jego penisa, dokładnie oraz w bardzo delikatny sposób, aby zrozumiał ile pragnę włożyć w to całej siebie. W odpowiedzi na moje pytanie pokiwał głową z idyllicznym uśmiechem, który ozdabiał jego spierzchnięte wargi. Leniwo odchylił głowę w tył, przymykając powieki, a następnie jęknął, poruszając nieznacznie na swoim miejscu, gdy zacisnęłam go w dłoni.
Chciałam, aby ten dzień, tą chwilę, właściwie nic nie znaczący ułamek czasu, zapamiętał na długo. Pragnęłam być tą najlepszą, tą najwspanialszą, ogarniała mnie potrzeba bycia dla niego jedyną. I wcale nie chodzi o życie miłosne, moje uczucia bądź jego. Chodziło mi raczej o bycie unikalną w czynieniu go mężczyzną, aby czuł się jak najlepiej w moich objęciach oraz obecności, której desperacko potrzebowałam.
W jednej sekundzie chłopak chwycił moją dłoń swoimi i uniemożliwił mi wykonywanie dalszych ruchów, przez co posłałam mu zmieszane spojrzenie, domyślając się, że może chodzić o mnie. Moje wargi uformowały się w nieco smutniejszym uśmiechu, jednak gdy złożył na nich kolejny pocałunek, poczułam ciepło rozchodzące się po mym ciele. Przenosił swoje usta na żuchwę, policzek, aż w końcu dotarł do mej szyi i przegryzł moją skórę, zasysając ją.
- Mam dwa skryte oraz jeszcze do tej pory niespełnione marzenia. Codziennie z zapałem o nich myślę z nadzieją, że pomożesz mi je spełnić - wyszeptał kokieteryjnie wprost do mojego ucha, przegryzając jego płatek. Fala ciepła rozniosła się po mym organizmie, docierając aż do zakończeń nerwowych i wygięłam ciało w łuk, gdy jego zimne dłonie wkradły się pod materiał mojej bluzki.
- Co to takiego? - zapytałam z widocznym zainteresowaniem oraz zagryzłam dolną wargę, gdyż cisnął mi się na nie lubieżny uśmiech. Dziewiętnastolatek przyciągnął mnie bliżej siebie, składając ogniste pocałunki na mej lekko czerwonawej szyi i ponownie zbliżył się do mego ucha, owiewając je swym gorącym oddechem.
- Mam potrzebę górowania nad tobą - wymruczał konspiracyjnie, podrażniając mą skórę, na której pozostawiał piekące ślady i zanurzył twarz w moich długich, pofalowanych włosach. - Ale jeszcze większą, abyś robiła ze mną co tylko zechcesz - dodał frywolnie kolejny raz pomrukując, czym wywołał moje niespodziewane westchnięcie.
Oderwałam się od niego, a nasze spojrzenia natychmiast się skrzyżowały, powodując przyjemne dreszcze biegnące wzdłuż mego kręgosłupa. Widziałam w jego oczach błaganie, gorący płomień, pełny zapału oraz żądzy wzrok, którym taksował mnie od paru chwil. Głęboko utkwiliśmy w swoich ślepiach, rozpaczliwie pragnąc dotyku drugiej osoby, tego kolejnego ruchu wprawiającego nas w stan euforii. Mocno siebie pożądaliśmy, tracąc ostatki sił racjonalnego myślenia, lecz nie to się w tym momencie liczyło. Nie to.
Niepewnie przytaknęłam głową, dokładnie wiedząc do czego on dąży i na nowo chwyciłam jego przyjaciela w swą drżącą dłoń, powoli nakierowując go w stronę mej kobiecości. Chłopak gorliwie pożerał mnie wzrokiem, odczuwałam mnóstwo emocji na raz, także tych sprzecznych, ogarniała mnie czysta uciecha, chciałam więcej, pragnęłam tego równie mocno co on. Nie chciałam go zawieść, domagałam się naszej wspólnej frenezji. Mozolnie podniosłam biodra w dalszym ciągu trzymając jego męskość w dłoni i kiedy byłam gotowa, powoli usiadłam, czując jak jego członek dogłębnie we mnie wchodzi. Donośny, przeciągły oraz bezgraniczny jęk wydobył się z mych warg, gdy poczułam go całego, aż po nasadę. Mój oddech stał się strasznie nierównomierny, był znacznie płytszy oraz coraz ciężej nabierało mi się powietrza do płuc.
Spojrzałam na niego pełna ukontentowania, gdy na moich wargach spoczywał porywczy uśmiech. Głośno posapywałam, by w końcu ogarnąć swój szaleńczy rytm serca, a kiedy finalnie udało mi się to zrobić, zaczęłam powoli poruszać biodrami, powodując nasze wspólne jęki zagłuszone przez żarliwe pocałunki, które z każdą mijaną sekundą stawały się namiętniejsze.
- A to drugie marzenie? - spytałam w chwili, gdy nasz pocałunek wypadł z rytmu przez moje nieprzerwane jęki. Przez cały ten czas czułam przyjemne mrowienie w podbrzuszu, jego członka poruszającego się we mnie z każdym moim pojedynczym i stanowczym ruchem biodrami. Chłopak nieustannie patrzył się wprost w moje pełne pragnienia oczy, widziałam jak jego wargi cały czas ozdabia ten zawadiacki uśmiech, a jego dłonie znajdują się na mych plecach, na których zaciska palce.
- Skupmy się na pierwszym, skarbie - wymruczał z widoczną zwiększającą się z każdym moim ruchem żądzą. Pożądał mnie równie mocno, co ja jego, widziałam to gorące ogniwo w jego praktycznie już czarnych tęczówkach, które się nasilało. Chciałam więcej, pragnęłam tego desperacko, jakby był moim jedynym uzależnieniem, a nasze każde zbliżenie narkotykiem, które dawało mi ukojenie.
Nasze wargi raz jeszcze złączyły się w pełnym pasji pocałunku, gdy przytaknęłam głową z cisnącym się uśmiechem i ponownie zaczęłam poruszać biodrami. Czułam przyjemne prądy rozchodzące się po całym mym ciele, jego zimne dłonie gładzące moje plecy oraz palce, które zaciskał na mej rozpalonej skórze. Byłam pewna, że jest równo ze mną w błogim stanie, odczuwał tę samą przyjemność co ja, gdyż dowodem były jego jęki, kiedy raz po raz przyspieszałam.
Ociężale odchyliłam głowę do tyłu, przerywając nasz szaleńczy pocałunek i głośny jęk opuścił moje opuchnięte wargi, gdy przybrałam nieco szybsze tempo. W jednej sekundzie jego usta znalazły się na mej naznaczonej już nieco szyi, składając kolejne parzące mą skórę pocałunki, także ją zasysał w swych wargach, tworząc równocześnie kolejne czerwone ślady. Mogłoby się wydawać, iż robi to dla mnie, aby było mi dobrze, jak najlepiej, lecz nie takie były jego zamiary. Doskonale zdawałam sobie sprawę, iż chciał mnie naznaczyć, pragnął pokazać innym, że jestem jego, że był tu i pieprzył mnie dogłębnie, jak każdą inną.
- No dalej, skarbie - wyszeptał kokietliwie, gdy zauważył, iż byłam bliska osiągnięcia spełnienia. Swym głębokim głosem spowodował ciepły dreszcz, który przeszedł przez moje ciało i wygięłam się w łuk, pociągając mocno za jego loczki, kiedy żarliwie obcałowywał mą szyję. - Zrób to dla mnie - mruknął i przegryzł płatek mojego ucha, czym wywołał kolejny mój głośny jęk. - Tylko dla mnie - szepnął zmysłowo.
I w tym momencie naprawdę wiele mi nie było trzeba, prócz jego słodkich, prawdziwych, a także sprośnych słówek, którymi zaoferował mi dojście do punktu kulminacyjnego. Czułam jak moje wszystkie mięśnie się napinają, sama też wykrzyczałam jego imię, głośno posapując, moje ciało ogarnęło istne spełnienie, fala gorąca zalewająca organizm, a przyjemne prądy czułam aż przy zakończeniach nerwowych. Nie musiałam długo czekać, aż chłopak w końcu także doszedł we mnie, a ja poczułam rozlewającą się ciecz, gdy jego wargi opuścił jęk i sam odchylił głowę mocno w tył, przymykając powieki. Oboje czuliśmy ogromną przyjemność, totalne ukojenie spowodowane naszym zbliżeniem płciowym. Byłam wręcz już pewna, iż uzależniłam się od jego dotyku, każdego pocałunku, sposobu w jaki się ze mną posługiwał i pieścił me ciało. Po prostu niego samego.
- Teraz mogę jasno stwierdzić, iż pierwsze moje marzenie zostało spełnione - powiedział ochryple, a jego wargi ozdobił zwycięski uśmiech, na który zareagowałam tym samym. Objęłam go, zarzucając swe dłonie na jego kark i chwilę później zachłannie się pocałowaliśmy.
- Co z drugim? - spytałam zaciekawiona, kiedy między nami zagościła niewielka odległość, jednak w dalszym ciągu byliśmy bardzo blisko siebie, nasze czoła były o siebie oparte, a oddechy ze sobą mieszały.
- Nie wszystko możemy mieć w tak krótkim czasie - rzucił prowokacyjnie i zaśmiał w melodyjny sposób, podczas gdy ja pokręciłam rozbawiona głową. - Teraz chciałbym cię zabrać do kolejnej krainy - zaczął tajemniczo, wbijając we mnie dalej pełne żądzy spojrzenie, kiedy moje stało się zdezorientowane. - Lecz po tej zdołałem cię już oprowadzić - dodał i bez wcześniejszego uprzedzenia, chwycił mnie dłońmi w pośladkach, wstając ze swojego miejsca, a następnie idąc w stronę sypialni.
Nasze ciała dalej były ze sobą połączone, czułam się w jego objęciach najwspanialej, nie chciałam przerywać naszej relacji, naszych chorych gierek oraz tego, w jak kurewsko dobry sposób obchodziliśmy się ze sobą. Nastolatek będąc jak widać nie do końca spełnionym, przykucnął przy łóżku, gdy do niego dotarliśmy i uprzednio ze mnie wychodząc, położył mnie na łóżku. Spojrzałam na niego kompletnie zmieszana, dostrzegając jak zapina swoje spodnie oraz poprawia materiał w kroczu, a następnie klęka przy materacu. Chwycił mnie w podudziach, pociągając na sam skrawek łóżka i spojrzał wprost w moje rozszerzone oczy, w których znajdowało się niedowierzanie w jego czynach. Jęknęłam oraz opadłam plecami na materac, rozumiejąc w końcu do czego on zmierza.
- O Boże, Ruggero - wysapałam, gdy rozchylił moje nogi, a spódniczkę podciągnął do bioder. Jego melodyjny śmiech dotarł do mych uszu echem, jednocześnie powodując przyjemne prądy rozchodzące się po calutkim mym ciele, a kiedy tylko poczułam jego oddech owiewający mą kobiecość, wygięłam ciało niekontrolowanie w łuk.
Bez wcześniejszego uprzedzenia mnie, zanurzył swą twarz w mym kroczu, pieszcząc tym razem moją kobiecość językiem. Ponownie tego dnia z moich ust wydobył się krzyk podniecenia, kiedy zagłębiał we mnie swój narząd coraz bardziej, czułam, że odchodzę od zmysłów, moje podbrzusze nie było w stanie już znieść tak ogromnej ekstazy tym wszystkim. Nie potrafiłam poruszać nawet nogami, które uporczywie trzymał w podudziach i zaciskał na nich swe palce. Jeszcze nikt do tej pory nie zapewnił mi w mym krótkim życiu dwóch orgazmów, jeden po drugim, to było dla mnie za wiele, każdy jego pojedynczy ruch językiem powodował me drżenie. Kurczowo chwyciłam materiał kołdry w dłonie i zacisnęłam go mocno w dłoniach, wyginając ciało na wszelkie możliwe strony. Chciałam więcej, pragnęłam tego, lecz także byłam wyczerpana, nie miałam siły na żaden protest. Po prostu mu się oddałam w całości.
Westchnęłam po raz kolejny, gdy nadeszła na mnie fala ciepła spowodowana pieszczotami. Koniuszkiem języka podrażniał mą łechtaczkę, czasem zagłębiał go we mnie, czym powodował me głośne jęki. Byłam wręcz pewna, że ludzie przechodzący obok bądź spędzający czas w swoich domkach bez problemu usłyszeli moje krzyki. Jednak pomimo tego, nie potrafiłam się powstrzymać. On także nie zwolnił. Robił to bez żadnych pohamowań.
Wolno masował moje podudzia oraz łydki odziane czarnymi, koronkowymi pończochami. Przysięgam na miłość boską, że przy nim czułam się jak w niebie, w całkowitym błogim stanie, z którego za wszelką cenę nie chciałam wychodzić. Pragnęłam mieć go przy sobie, chciałam, by już zawsze posługiwał się ze mną w ten swój dziki sposób, pieprzył bez skrupułów i z każdym naszym kolejnym razem, był bardziej brutalny wobec mnie. Bez ograniczeń.
- Ruggero... - zmarnowana westchnęłam, czując że zbliżam się do kolejnego punktu kulminacyjnego, a po chwili moje wargi opuścił głośny, przeciągły jęk. Czułam jak wszelakie moje mięśnie napinają się po raz kolejny, moje podbrzusze zacisnęło się w supeł, a ciało ogarnęła fala orgazmu. Krzyknęłam raz jeszcze jego imię, wyginając ciało w łuk oraz przymykając moje ociężałe powieki i zacisnęłam dłonie w jednej sekundzie na jego loczkach, mocno za nie pociągając, czym wywołałam jego ciche warczenie. Powoli zwolnił swoje ruchy, pieścił mą kobiecość w dość mozolny sposób, aż w końcu uspokoiłam swe szaleńczo bijące serce, emocje, uczucia, to wszystko co przez tą godzinę skumulowało się we mnie. Chłopak zaprzestał wykonywaniu czynności i złożył ostateczny pocałunek na mym wzgórku łonowym, podnosząc się z kolan.
- Jestem wyczerpana - nieustannie posapywałam z zamkniętymi oczami, gdy do moich uszu dotarł cichy śmiech szatyna stojącego przede mną z założonymi rękoma, który taksował mnie wzrokiem od góry do dołu. Powoli otworzyłam oczy napotykając się z jego ognistym spojrzeniem.
- Przeleciałbym cię raz jeszcze, ale zaraz mi tu zejdziesz - pokręcił głową, przybierając na twarz swój zawadiacki uśmiech. Przełknęłam głośno ślinę, próbując poruszyć, lecz moje wszystkie mięśnie odmawiały mi posłuszeństwa.
- Jesteś niemożliwy - wyszeptałam, odchrząkując pod nosem przez mą delikatną chrypkę. Chłopak pomału do mnie podszedł, położył obok na dwuosobowym łóżku i podparł na łokciu, spoglądając jednocześnie na mnie swymi brązowymi ślepiami z góry. Przekręciłam głowę w bok, napotykając się z jego wzrokiem i przysunęłam bliżej niego, obejmując go jedną ręką w pasie jednocześnie wtulając w jego ciało.
- Także niesamowity, niezastąpiony oraz genialny - dodał swoje trzy grosze, powodując mój śmiech. - Mam rację? - spytał. Poczułam jego mokre wargi na calutkiej swej twarzy, na której zaczął składać delikatne pocałunki począwszy na czole, a kończywszy oczywiście na ustach. Po raz kolejny pocałowaliśmy się w namiętny sposób.
- Jak zawsze - odpowiedziałam przez śmiech, gdy nasz pocałunek wypadł z rytmu z powodu mojego dalszego nierównomiernego oddechu. Moje ciało już w miarę ochłonęło, mogłam poruszać nogami, a moje serce biło nieco wolniej.
I między nami zapadła głucha cisza, którą wypełniał mój głośny oddech. Oboje wtuleni w siebie leżeliśmy na łóżku w przyczepie campingowej, która należała do bruneta, wpatrując się w biały sufit, dając się ponieść własnym myślom, fantazjom oraz tym wszystkim, co przed sekundą zaszło. Gdyby ktoś oznajmił mi jeszcze dwa miesiące wcześniej, że kiedykolwiek znajdę się w takim miejscu, z dziewiętnastolatkiem, jebanym, chodzącym ideałem, którym tak czy siak nie był oraz będziemy robić tak chore i nieodpowiednie rzeczy, najzwyczajniej bym go wyśmiała. Do dziś pamiętam dzień, w którym doszło do naszej pierwszej rozmowy, kłótni, wymiany nieprzyjemnych zdań. W tamtym momencie byłam wręcz pewna, że ten człowiek nie należy do osób, z którymi warto trzymać, można zaufać, jest godny poświęcenia uwagi.
Myślicie, że moje zdanie się zmieniło? Oczywiście, że nie. Nadal uważam go za egoistycznego kretyna, któremu chodzi o zwykły seks, zaspokojenie swoich potrzeb, a żadne uczucia czy też los innych ludzi go nie obchodzi. Jest skurwysynem bez uczuć.
- Niech to miejsce stanie się naszym - usłyszałam nagle stanowczy głos chłopaka obok, który wybudził mnie z transu. Zmieszana podniosłam się na łokciu, patrząc na niego niezrozumiale oraz pełna pytań.
- Co? - rzuciłam automatycznie. Ciemnooki przewrócił oczami, co było typowym dla niego zachowaniem, gdy irytowało go moje postępowanie. Także spojrzał na mnie, lecz z całkowicie nieznanym mi dotychczas blaskiem w oku, którego za cholerę nie potrafiłam rozszyfrować i domyślić, co ten człowiek w tym momencie czuje.
- Po prostu - wzruszył beznamiętnie ramionami. - Skoro się tu zabawiliśmy, należy ci się coś w zamian - i ponownie jego kpiące spojrzenie, lekceważący uśmiech oraz ogniwo w oczach. Byłam pod wrażeniem jego huśtawki nastrojów, zwykłej zmiany postawy w ciągu zaledwie sekundy. Przewróciłam oczami i także wstałam do pozycji siedzącej, jak on wcześniej.
- Niech ci będzie - mruknęłam pod nosem. - Niech stanie się ono naszym.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top