18. Zostajemy tu na noc.


Głośno odetchnęłam schodząc na dół po schodach aż w końcu do moich uszu dotarła ta cholernie głośna muzyka, która pomału zaczynała mnie drażnić. Rozejrzałam się wokół, sprawdzając czy w pomieszczeniu znajduje się mój chłopak, a gdy go nie dostrzegłam, skierowałam się do kuchni.

- Karol, Karolcia, Karolitka, Karoluś - usłyszałam za sobą wesoły głos, przez co się odwróciłam.

- Miło cię widzieć, Seba - rozłożyłam ręce do uścisku, a chłopak bez najmniejszych zastanowień natychmiast mnie zamknął w ramionach. - Jak się bawisz? - spytałam.

- Hmmm, jak widać świetnie - wskazał na swoją posturę oraz spojrzał na siebie, co również i ja poczyniłam. Ciemnooki poruszał się w bardzo zabawny sposób w rytm muzyki dochodzącej z salonu, wywijając biodrami w uwodzicielski sposób, a jego wargi rozciągnęły się w leniwym uśmiechu. Widziałam, że był już wstawiony, jego język się plątał i ciężko wymawiał niektóre wyrazy. - A ty, kochanie, co u ciebie? Widzę, że też trochę sobie popiłaś - wybełkotał.

To prawda, byłam pijana i to bardzo, lecz po jakimś czasie alkohol uleciał, a w moim żołądku pozostawała jedynie pustka. Coraz bardziej wiedziałam co się wokół mnie dzieje, wiedziałam co mówię oraz co robię, choć i tak odczuwałam jeszcze resztki procentów we krwi.

- Nie przegapiłabym takiej okazji - wzruszyłam ramionami. - Porozmawiałabym z tobą dłużej, ale szukam Maxi'ego. Widziałeś go gdzieś może? - mój wyraz twarzy posmutniał. I to nie wcale tak, że musiałam przerwać rozkręcającą się zabawę w jednym z pokoi, pozostawić chłopców, z którymi świetnie się bawiłam oraz odejść od bruneta, który także skierował się do swej dziewczyny, a mojej przyjaciółki. Wcale, że nie.

Właśnie, że tak.

Och, zamknij się głupi głosiku w głowie, odzywasz się tylko wtedy, gdy o to nie proszę.

- Mijałem go jakieś dwie minuty temu - odpowiedział i podrapał się po karku. - Mówił, że bardzo się spieszy, a później poszedł do ogrodu - na jego słowa przytaknęłam głową, a potem głośno wzdychając, przytuliłam czarnowłosego na odchodne.

- To do zobaczenia.

Szybkim lecz chwiejnym nieco krokiem przeszłam przez korytarz, następnie salon i finalnie przekroczyłam próg drzwi balkonowych prowadzących na taras oraz ogród. Rozejrzałam się wokół, a gdy dostrzegłam bruneta niedaleko basenu, skierowałam się do niego.

- Szukałeś mnie - powiedziałam szorstko, kiedy znaleźliśmy się twarzą w twarz. - O co chodzi tym razem, Maxi?

- Dlaczego wzięłaś to gówno? - nie owijał w bawełnę. Widziałam w jego oczach rozczarowanie oraz zdenerwowanie zaistniałą sytuacją. Ociężale westchnęłam, przewracając jednocześnie oczami i przytuliłam się do niego, obejmując go w pasie.

- Po prostu chciałam dać upust temu wszystkiemu. Jestem zmęczona tym tygodniem oraz szkołą. To tyle - wymamrotałam w jego tors, do którego mnie mocno docisnął, a po sekundzie się od niego oderwałam, spoglądając w jego oczy. - Nie martw się o mnie, to niepotrzebne - chłopak westchnął także wbijając we mnie tym razem łagodne spojrzenie.

- Nie chcę byś skończyła jak oni. Nie ty, jesteś zbyt dobra na to - odpowiedział.

Ona zbyt dobra?

Nawet moja podświadomość się zaśmiała, gdyż byłam okropna i zachowywałam się jeszcze gorzej w stosunku i do Mai, i do Maxi'ego. W co ja się wpakowałam...

- Jesteś taki kochany - moja dłoń powędrowała na jego policzek. - Chyba mi wybaczysz, prawda? - spytałam łagodnie, zagryzając wargę, na które samoistnie cisnął się uśmiech, przez co zareagował cichym śmiechem.

- Zabieram cię do siebie.

Przytaknęłam wesoło głową i kiedy błękitnooki chwycił mą dłoń, splątując nasze palce razem, skierowaliśmy się do wyjścia. Pierw przeszliśmy przez calutki ogród zapełniony pijanymi nastolatkami, a później przez metalową bramę, jednocześnie znajdując się poza posesją. Dostrzegłam w oddali zaparkowanego niedaleko pobliskiego parku białego Nissana i poszliśmy w jego stronę.

Było to wiadome dlaczego właśnie kierujemy się do niego do domu, dlaczego nie zostajemy i dlaczego to wszystko działo się tak szybko. Od rozpoczęcia naszego związku nie spaliśmy ze sobą ani razu. Dziś to był ten dzień.

***

Siedziałam pod kocem na kanapie w salonie, zastanawiając się, co właściwie się stało wczorajszego wieczoru na imprezie u Bi. Mam ogromne luki w pamięci, wiem, że dużo wypiłam z Vendramin, poszłyśmy tańczyć i... Tu się właśnie urywa mój film. Kolejna rzecz, która pozostała mi w pamięci, to to, iż wylądowałam w łóżku z Maxi'm, a po porannym wspólnym śniadaniu, leczeniu mojego kaca i spędzeniu razem południa, poszłam do domu. Aktualnie jadłam kanapki zrobione przez moją matkę oraz oglądałam telewizję, a właściwie przypadkowe programy.

- Dzień dobry - do moich uszu dotarł zaspany głos Julio, który dopiero co wstał i zajrzał do salonu, witając się ze mną. Z tego co mi rodzice powiedzieli, wrócił on nad ranem, około czwartej bądź piątej. Oczywiście nie obyło się od krzyczenia na mnie, o której to ja wracam, dlaczego nie odbieram komórki oraz o to, że nie jestem jeszcze pełnoletnia by decydować o tym, co mogę, a czego nie. Jestem pewna, że jego to także czeka, choć ja przegięłam bardziej.

- Hej - spojrzałam w tamtym kierunku, lecz jego już nie było. Słyszałam stłumioną rozmowę rodziców z Peñą, a potem krzyk matki. Przynajmniej nie tylko mnie to spotkało.

Ponownie mój wzrok spoczął na włączonym telewizorze, jednak gdy sięgałam po kubek z gorącą malinową herbatą, mój telefon zawibrował. Przewróciłam oczami, chwytając komórkę w dłoń i dostrzegając kilka nowych wiadomości.



Od Maia: Jesteś w stanie się ze mną spotkać za niedługo?

Nic z wczoraj nie pamiętam...


Od Ruggero: Zaszczycisz mnie swoją obecnością dziś wieczorem?;)



- Co ich wszystkich nagle wzięło - warknęłam zirytowana i zaczęłam wystukiwać wiadomość.



Do Maia: Ewentualnie jutro.

Dziś już nie dam rady, wybacz.



Odetchnęłam głęboko i weszłam w konwersację z chłopakiem.



Do Ruggero: Nie łudź się, kretynie;)



Zablokowałam urządzenie i rzuciłam nim na drugi koniec kanapy. Miałam dość wszystkiego, ludzi wokół oraz tego całego beznadziejnego towarzystwa, w którym tak czy siak przebywałam. Ughhh, niech mnie szlag trafi!

- Karol, chodź do nas na chwilę! - krzyk mojej matki rozniósł się po domu, a ja przewracając oczami, wstałam niechętnie z sofy.

- Idę - mruknęłam nieco ciszej.

W korytarzu minęłam się z Julio, którego wyraz twarzy pozostawał dalej taki sam. Zaspany, nieogarnięty oraz zrezygnowany. Po chwili znalazłam się w kuchni.

- Co się stało? - spytałam, spoglądając raz na ojca, a raz na matkę popijających kawę. Było po dwunastej, dochodziła godzina pierwsza.

- Jadę na zakupy - odpowiedziała, przenosząc swój wzrok na mnie. - Chcesz jechać ze mną? - nie.

- W sumie czemu nie - wzruszyłam ramionami.

- Ubierz się i za dwadzieścia minut bądź na dole - przytaknęłam głową, a później odwróciłam się na pięcie, ruszając do salonu po swoją komórkę.

Weszłam do pomieszczenia, a moje oczy momentalnie powędrowały na Julio, który leżał na kanapie, miał przymknięte powieki i co po chwilę coś pomrukiwał. Zachichotałam pod nosem, podchodząc do niego i zabierając telefon z drugiego końca sofy.

- Kac morderca? - zaśmiałam się. Chłopak jęknął, niewyraźnie mówiąc coś do siebie, a później zgromił mnie zimnym wzrokiem. - Spoko, też przechodzę - dodałam obojętnie i dopiłam herbaty z białego kubka z czarnym napisem Smile.

- Nie kac, a zmęczenie - wymamrotał. - Nie piłem dużo, tylko pare drinków.

- Nie wierzę ci - prychnęłam i odeszłam od niego, kierując się do wyjścia z salonu.

- Mówię prawdę. Dopiero dziś się rozkręcę - usłyszałam jego śmiech przez chrypkę, która ozdobiła jego głos i po chwili odchrząknął, gdy znajdowałam się już niedaleko schodów.

Weszłam na górę, znikając za drzwiami od mojego pokoju. Wyciągnęłam z dużej szafy zakupionej pare tygodni temu jasne jeansy z dziurami, zwykłą, białą bluzkę oraz moją ulubioną bordową, rozpinaną bluzę, po sekundzie się ubierając.

Ruszyłam do łazienki, chowając komórkę do kieszeni spodni i przekroczyłam próg pomieszczenia. Przemyłam twarz, poprawiłam delikatnie makijaż, a potem rozczesałam swoje długie brązowe włosy, związując je w luźnego kucyka u góry głowy. Wyszłam gotowa, zeszłam po schodach na dół i zauważyłam, że moja mama ubierała się już w korytarzu.

- Możemy jechać? - spytała, gdy uporała się ze swoimi szarymi botkami na obcasie i założyła tego samego koloru płaszcz sięgający do połowy ud.

Schyliłam się, by wcisnąć na stopy swoje ulubione sportowe buty i odziałam się w czarną w białe plamy kurtkę, pozostawiając ją rozpiętą. Była wiosna, kwiecień, a na dworze naprawdę było już ciepło. Słońce świeciło, robiło się coraz później ciemno oraz dzień stawał się nieco dłuższy.

- Możemy - odpowiedziałam na co kiwnęła głową i wyszłyśmy, żegnając się z tatą oraz Julio.

Moje relacje z matką były naprawdę dobre, bardzo często rozmawiałyśmy na przeróżne tematy, ufałyśmy sobie, zawsze mogłyśmy na siebie liczyć. Z ojcem bywało różnie, jednak i tak go mocno kochałam. Spędzaliśmy czas nie na rozmowie, a na graniu na PS4, tańczeniu w Just Dance, razem jeździliśmy na basen, kręgle, do kina oraz różnych salonów gier, lecz w tym wszystkim nie zabrakło nigdy mojego brata. W trójkę spędzaliśmy razem czas, a nasza matka najczęściej patrzyła z boku, śmiejąc się z nas oraz zajmując czymś innym, bardziej „kobiecym".

Wsiadłyśmy do białego SUV'a stojącego na podjeździe, a moja rodzicielka go odpaliła, w między czasie zapinając pasy bezpieczeństwa. Wyjechałyśmy z posesji, kierując się do supermarketu.

- I jak w szkole? - spytała jako pierwsza, przelotnie na mnie spoglądając. Wzruszyłam ramionami.

- Całkiem w porządku. Mam dobre oceny, nauczyciele nie narzekają - odpowiedziałam krótko. Nie lubię rozmawiać o szkole, a tym bardziej o tym co ciekawego słychać, bo nic ciekawego w niej nie ma.

- A co u Mai? - oparłam głowę o zagłówek i przymrużyłam delikatnie oczy.

- Wypiła troszkę za dużo - zachichotałam cicho pod nosem, a moja matka mi zawtórowała. - Chciała żebyśmy się dziś spotkały.

- Niech przyjdzie do nas - zaproponowała.

- Nie wiem czy się z nią spotkam - odpowiedziałam, wzruszając ramionami i odwracając wzrok za okno. - Chyba pojadę z Julio wieczorem - ściszyłam trochę głos. Nerwowo podrapałam się po karku, bojąc reakcji mamy, tym bardziej, że wiedziała do kogo on jedzie. Zapadła chwilowa cisza i dopiero później Alisa się odezwała.

- Do tych chłopców? - wyczuwałam w jej głosie niepewność, trochę obawy, jakby doskonale zdawała sobie sprawę z tego jakiego pokroju są osobami. - Jakoś nie potrafię się do nich przekonać. Sama nie wiem - wzruszyła ramionami.

- Mamo... - mruknęłam pod nosem. - Oni są naprawdę w porządku, zabawni i nie sprawiają żadnych problemów - skłamałam. Gdybym ja sama w to wierzyła...

- Niech ci będzie - wjechałyśmy na parking supermarketu, zatrzymując się na wolnym miejscu. - Masz prawo zadawać się z kim chcesz. Po prostu nie chcę być stawała się kimś, kim nie jesteś - zgasiła auto.

Spojrzałam na nią z zaciśniętymi wargami w momencie gdy ona także przeniosła swój wzrok na mnie. Pokiwałam delikatnie głową, a później wyszłam z samochodu, zatrzaskując drzwi za sobą. Kobieta zrobiła to samo i obie weszłyśmy do sklepu.

- Co zamierzasz kupić? - spytałam, kiedy moja rodzicielka brała koszyk. - Po coś mam iść?

- Mogłabyś przejść się po przyprawy - odpowiedziała. - Cynamon, przyprawę carry no i weź sobie to, na co masz ochotę - dodała. Przytaknęłam głową i odeszłam od niej, kierując się na dział z przyprawami.

Bez problemu trafiłam w określone miejsce i stanęłam naprzeciw produktów, biorąc odpowiednie. W jednej chwili, gdy sięgałam po przyprawę carry, która na moje nieszczęście znajdowała się na wyższej półce, mój telefon znów zawibrował. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni, odblokowując i weszłam w SMS'y.




Od Ruggero: Uroczo wyglądasz, podskakując do tych pieprzonych przypraw.

Mam nadzieję, że nie tylko do nich tak skaczesz;))




Zmarszczyłam zmieszana brwi, oddalając delikatnie telefon. Niepewnie podniosłam głowę i rozejrzałam wokół siebie zdziwiona, poszukując chłopaka, lecz nikogo prócz pojedynczych, nieznanych mi osób nie dostrzegłam. Jeszcze bardziej zaskoczona niż przedtem, spuściłam wzrok w mojego smartfona.




Do Ruggero: Dobrze się czujesz???




Napisałam i zablokowałam urządzenie, chowając do kieszeni bluzy. Wzięłam obie przyprawy i następnie ruszyłam na dział ze słodyczami, do którego po sekundzie trafiłam. Stanęłam naprzeciw półki z batonami, a moja komórka po raz kolejny zawibrowała, przez co głośno warknęłam.




Od Ruggero: Tyłeczek ci urośnie od tych słodyczy, słońce.




- Kurwa mać - skomentowałam i nic nie odpisując, schowałam telefon. Sięgnęłam po mój ulubiony batonik, a kiedy chciałam już odchodzić, coś mnie zatrzymało.

- O, dzień dobry - odwróciłam się na pięcie w stronę głosu za mną i w jednej chwili moje oczy dostrzegły uśmiechniętego od ucha do ucha chłopaka.

- Cześć - odpowiedziałam, odwzajemniając jego gest. Podeszłam do niego i ucałowaliśmy swój policzek nawzajem. - Ranne zakupki? - zaśmialiśmy się obydwoje.

- Tak, przyszedłem trochę pokupować na dzisiejszy wieczór - wzruszył ramionami, a ja przytaknęłam głową. No tak, przecież dzisiaj posiadówka odbywa się u nich w domu.

- Rozumiem - rzekłam, cicho wzdychając. - Agus... Przepraszam, że takie dziwne pytania ci zadaje, ale - w pewnym momencie się zawiesiłam. To będzie brzmiało taki głupio, a zarazem dziwnie...

- Hmm? - chłopak mnie ponaglił. Głośno odetchnęłam jednocześnie myśląc nad tym, by to pytanie miałoby jakikolwiek sens, a ja nie wyszła na idiotkę.

- Przyszedłeś tu sam? - niepewnie zapytałam i dopiero po chwili zorientowałam się, że nerwowo bawię się palcami u dłoni. Widziałam, jak Agustin marszczy brwi, a jego wargi rozciągają się w niezrozumiałym uśmiechu.

- Nie - odparł rozbawiony. - A coś się stało? - nic, poza tym, że twój przyjaciel zachowuje się w psychiczny sposób.

- Jest z tobą Ruggero? - kolejne pytanie padło z moich ust, lecz tym razem byłam nieco pewniejsza siebie, mój wyraz twarzy stał się groźniejszy, a dłonie zacisnęłam w pięści.

- Poszedł właśnie na dział z alkoholami - pokiwałam głową, a potem wyminęłam szybko chłopaka, kierując się w wyznaczone miejsce. - Karol, jesteś pewna, że wszystko w porządku? - usłyszałam z oddali.

- Tak! - odkrzyknęłam. Nie wiem dlaczego, ale czułam się okropnie zła i też zirytowana tak głupim oraz dziecinnym zachowaniem tego barana. Bo jak wy byście się czuli stojąc w miejscu publicznym, a po chwili dostając SMS'a od kogoś z takimi treściami, jakby conajmniej ten ktoś was śledził, podglądał, nie wiem, to jest po prostu przerażajace. Ughhh!

Szybkim krokiem kierowałam się do działu z napojami procentowymi, a kiedy tam dotarłam i mój wzrok napotkał się z tą przeklętą, cholerną osobą, warknęłam pod nosem, ruszając do niego.

- Ty kretynie! - krzyknęłam, szarpiąc go za ramię, na wskutek czego odwrócił się do mnie zmieszany, zaprzestając szukaniu odpowiedniego alkoholu. Kiedy tylko dostrzegł, że to ja, jego wargi ozdobił kpiący oraz rozbawiony uśmiech. - Czy tobie już całkiem padło na łeb?! Idź się leczyć! - popukałam się mocno kilka razy w czoło, wywołując jego głupawy śmiech, a potem zaczęłam uderzać pięściami w jego ramię oraz tors.

- I czego się tak denerwujesz? - w dalszym ciągu był roześmiany, podczas gdy ja traciłam cierpliwość i wyładowywałam swą złość na jego ciele.

- Idiota! Debil! Psychopata i pierdolony detektyw! - krzyczałam, przez co kilka osób przechodzących obok spojrzało na nas. Chłopak śmiał się coraz głośniej, aż w końcu chwycił mnie w nadgarstkach i uniemożliwił wykonywanie dalszych ciosów, przez co w końcu na niego spojrzałam.

Biła od niego radość, jego oczy błyszczały, a wyraz twarzy miał przeokropnie rozbawiony. Miałam ochotę zedrzeć mu z ust ten ohydny uśmieszek, uderzyć w ten pusty łeb, by w końcu przestał robić sobie ze mnie tak dziecinne i żenujące żarty. Gdy próbowałam się wyrwać z jego objęć, on zacisnął dłonie na moich nadgarstkach jeszcze mocniej, czym wywołał moje syknięcie. Chyba będę miała siniaki, tym bardziej, że jestem osobą, której szybko się one robią.

- Nie krzycz tak, ludzie się patrzą - powiedział niższym głosem. Delikatnie rozluźnił uścisk i w między czasie wyszarpnęłam się, stając naprzeciw niego z założonymi rękoma na piersiach.

- Gdyby do twojego łba nie przychodziły tak głupie pomysły, na pewno bym nie krzyczała - stwierdziłam a moje wargi rozciągnęły się w cynicznym uśmieszku, przez co parsknął pod nosem.

- Ale przyznaj, że się zaczęłaś obawiać - poruszył zabawnie brwiami i wybuchnął krótkim śmiechem, podchodząc do mnie bliżej. Między nami nie było za wielkiej odległości, a kiedy nasze ciała się ze sobą prawie stykały, uniósł palcem wskazującym mój podbródek i nieznacznie przybliżył do mej twarzy, przez co bez problemu mogłam wyczuć intensywny zapach jego wody kolońskiej oraz gorący oddech. - To dobrze. Bo powinnaś - wyszeptał zmysłowym głosem, że po moim ciele przeszły aż ciarki.

Szybko odsunęłam się na bezpieczniejszą odległość, mierząc chłopaka od góry do dołu zimnym wzrokiem,  a kiedy napotkałam się z jego tęczówkami, od których biła tajemniczość, przełknęłam ślinę.

- O co ci chodzi? - zapytałam zmieszana, ponownie zarzucając ręce na klatce piersiowej.

- Jak to o co? - spojrzał na mnie z politowaniem. - Przecież dziś wieczorem się widzimy, skarbie - ponownie jego wargi uformowały się w uśmieszku. Dziś wieczorem? Żartujesz sobie ze mnie?

- Chyba śnisz - parsknęłam śmiechem pod nosem.

W jednej chwili zauważyłam stojącą niedaleko nas moją mamę, która z koszykiem w dłoni wybierała produkty. Jeszcze tej tutaj brakowało...

- Muszę iść - szybko powiedziałam cały czas patrząc się na kobietę za brunetem i kiedy chciałam odejść, ten mnie w ostatniej chwili chwycił za nadgarstek.

- Dokąd to? - spytał zaskoczony mą nagłą reakcją. Jezus, daj mi odejść, moja matka stoi niedaleko nas. - Nie pożegnasz się nawet ze mną? - przewróciłam oczami.

- Po prostuj mnie puść - szepnęłam i wyrwałam się. Chłopak posłał mi pytające spojrzenie, a potem na nowo do mnie podszedł, przez co ja zrobiłam krok w tył.

- O co ci chodzi? - zmarszczył zmieszany brwi.

- Boże, po prostu muszę iść...

- Karol? - kurwa mać.

Zaklęłam pod nosem cicho i powoli odwróciłam się w stronę głosu mojej matki, a gdy znalazłam się z nią twarzą w twarz, posłałam jej sztuczny uśmiech.

- Oooo, tu jesteś! - udawałam głupią. - Wszędzie cię szukałam, mamo - jestem jeszcze większą idiotką, niż mogłam się tego spodziewać.

- Dzień dobry - szatyn przywitał się z mą rodzicielką, a gdy na niego zerknęłam przez ramię, jego wargi były ozdobione dużym oraz szczerym uśmiechem.

- Tak, dzień dobry... - niepewnie odpowiedziała, mierząc go wzrokiem.

Boże...

- Mogę wiedzieć co tu robisz, dziecko na tym dziale? - spytała i położyła jedną dłoń na swoim biodrze, przenosząc swe spojrzenie raz ze mnie, to na bruneta.

- Ja... - zająkałam się, drapiąc z tyłu po głowie. - Po prostu...

- Spotkaliśmy się z Karol przed chwilą i pogadaliśmy - odpowiedział radośnie. - Po prostu nie chcieliśmy blokować przejścia innym ludziom i weszliśmy w ten dział, bez żadnych zamiarów - dodał pewnie siebie, jakby ta sytuacja w ogóle nie robiła na nim wrażenia, nie stresował się, rozmawiał w całkowitym spokoju.

- Rozumiem - pokiwała głową i zmrużyła delikatnie oczy, gdy ja przełknęłam głośno ślinę, a nagle poczułam jak ciemnooki staje obok mnie oraz obejmuje swym ramieniem, przyciągając do swej klatki piersiowej.

- Pani córka to świetna dziewczyna - moment, moment, co? Natychmiast uniosłam głowę, napotykając się z jego rozbawionymi tęczówkami i zmarszczyłam brwi, domyślając się do czego on może dążyć. - Tak się cieszę, że ją mam - dodał.

J-A-P-I-E-R-D-O-L-E

- Cóż, musimy już iść, Karol - odezwała się w końcu moja matka, która równie mocno co ja, była w ogromnym szoku. - Pożegnaj się z chłopakiem i chodź - co, kurwa?

- Widzimy się wieczorem, skarbie - rzekł nieco głośniej, a jego twarz zaczęła się niebezpiecznie zbliżać do mojej. Próbowałam się odsunąć, jednak szybko objął mnie dłońmi w talii, przyciągając do siebie i złożył nieco dłuższy pocałunek na moich wargach.

Jestem tylko ciekawa, jak wytłumaczę się z tego mojej matce.

***

Nie mogę uwierzyć, że jestem tak kurewską, popierdoloną i niezdecydowaną osobą. Nie do wiary, że właśnie jadę autem razem z moim wspaniałym braciszkiem do jego jakże jeszcze wspanialszych kumpli, którzy jak myślę spodziewają się mej obecności. To jest po prostu hipokryzja na najwyższym poziomie.

- Jestem idiotką - rzuciłam, wzdychając ciężko i odwracając wzrok za okno, podczas gdy Julio parsknął pod nosem śmiechem, zerkając na mnie przelotnie.

- Nic nowego - odparł rozbawiony. - Tylko nie rozumiem, dlaczego dopiero teraz to odkryłaś, kwiatuszku - pogłaskał mnie po udzie, kiedy ja warknęłam, strzepując jego dłoń i przewracając oczami.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że moja matka nie zadawała żadnych pytań, nie zagłębiała się w moje relacje z brunetem oraz tym, iż Maxi jest moim chłopakiem - bo tak jej powiedziałam. Jednak najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że nie odzywała się do mnie słowem aż do wieczoru, kiedy razem z Julio wyszliśmy. Zaczynam się martwić o samą siebie, jak nisko musiałam upaść w jej oczach.

- Jesteśmy - usłyszałam z lewej strony, a auto zaparkowało. - Zostajesz? - spytał, a gdy odwróciłam głowę, zauważyłam, iż Peña stał już na dworze.

Westchnęłam ociężale i wyszłam z pojazdu, zamykając za sobą drzwiczki. Chłopak zamknął samochód kluczykami, a następnie obydwoje ruszyliśmy w stronę klatki, wciskając na domofonie odpowiedni kod, a kiedy drzwi się otworzyły, Julio mnie w nich przepuścił. Wspięliśmy się na pierwsze piętro i zapukaliśmy dwa razy w powłokę z numerem „5". Słyszałam czyjeś coraz cięższe kroki, aż w końcu zamek został przekręcony, a drzwi stanęły otworem.

- No nareszcie! - krzyknął rozweselony, patrząc na mojego brata, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, jego wargi rozciągnęły się w typowym dla niego uśmiechu. - A jednak - mruknął szczęśliwie do mnie i wpuścił nas obydwóch do środka.

- Po prostu się zamknij - przewróciłam oczami, kiedy drzwi się zamknęły. - Przyszłam tu ze względu na Agusa i Mike'a. Nie dodawaj sobie - stanęliśmy twarzą w twarz w holu, a ja posłałam mu cyniczny uśmieszek, na który zareagował zwykłym, lekceważącym parsknięciem śmiechem. Przeniosłam wzrok na Julio, marszcząc brwi, gdyż stał on z założonymi rękoma i wpatrywał się we mnie złowrogo.

- Co ze mną, huh? - spytał z wyrzutem, przez co mimowolnie się uśmiechnęłam i do niego podeszłam, obejmując go w pasie. - Zapomniałaś o swoim wspaniałym braciszku? - roześmiałam się.

- Jesteś najlepszym braciszkiem pod słońcem i nigdy bym cię na nikogo nie wymieniła - spojrzałam na niego z dołu, posyłając uroczy uśmiech. Chłopak odwzajemnił mój gest i także przytulił krótko, podczas gdy szatyn stał obok, wpatrywał się w nas oraz ze skrzyżowanymi ramionami miał naburmuszoną minę.

- Szkoda, że do mnie tak nie lgniesz - prychnął pod nosem. Samoistnie wywróciłam oczami z niemałym uśmiechem na twarzy, odsuwając się do Peñy, a następnie podchodząc do ciemnookiego.

- Nie uczono cię, że na pieszczoty trzeba sobie zasłużyć? - zakpiłam z niego, kiedy on rozkładał już ręce do uścisku. Poklepałam go po ramieniu z zamiarem odejścia, gdyż mój brat zniknął z pola naszego widzenia, jednak w ostatniej chwili zostałam chwycona za nadgarstek i natychmiast odwrócona w stronę bruneta. Przyciągnął mnie do siebie z taką siłą, iż nasze klatki piersiowe się ze sobą zderzyły, ciała przylegały do siebie, a ja bez problemu mogłam wyczuć jego intensywny oraz gorący oddech wraz z cudowną, aromatyczną wodą kolońską.

- Chcesz się przekonać, że to jeszcze ty przyjdziesz do mnie na kolankach po pieszczotki? - spytał szeptem, unosząc jedną brew w górę, kiedy jego wargi rozciągnęły się w dwuznacznym uśmiechu, który nie zwiastował nic dobrego. Zawsze nim rzucał, gdy wpadał na nieokrzesane pomysły, trzymał ludzi w niepewności i pragnął zabawiać się innymi. - Na chwilę obecną to ty sobie grabisz. Chyba nie chcesz bym się zdenerwował oraz stał się niegrzecznym chłopcem, prawda? - moja twarz znalazła się niebezpiecznie jego, nasze oddechy się ze sobą pomieszały, a spojrzenia skrzyżowały. Jego oczy zdawały się być ciemniejsze niż dotychczas, za każdym razem, gdy byliśmy zbyt blisko siebie, zmieniały one kolor.

Czułam mrowienie, nieprzyjemne prądy w zakończeniach nerwowych, dziwne ciarki biegnące wzdłuż kręgosłupa oraz jego cholernie intensywny wzrok, który pobudzał tak wiele emocji we mnie. I pomimo tego, że było to tak cholernie niewłaściwe, to pragnęłam tego. Pragnęłam mocno z każdym pojedynczym naszym razem, aby był on gwałtowniejszy, namiętniejszy i brutalny wobec mnie. To kurewsko chore, ale miałam nieopisaną chęć robienia z nim wszystkiego, co zakazane, czego nie powinniśmy oraz wykonywać to w bardzo niepohamowany sposób. Bez żadnych ograniczeń.

- No idziecie czy nie?! - usłyszeliśmy krzyk z salonu, który powrócił nas na ziemie. U jego boku czas się zatrzymywał, gdy spoglądaliśmy sobie w oczy, byliśmy blisko siebie, wszystko wokół dochodziło do mnie jak przez mgłę. Czułam się tak, jakbyśmy byli sami, skazani na swą łaskę, los, na to, jaki krok podejmie druga osoba.

Czuję się jak w jakimś pieprzonym fanfiku.

- Lepiej będzie, gdy pójdziemy - odezwałam się w końcu, cicho odchrząkując zważywszy na mą delikatną chrypkę. Nawet głos potrafię przy nim stracić.

Nie odwracając się za siebie, ruszyłam do salonu, gdzie wszyscy już na nas czekali. Pierw dostrzegłam mojego brata siedzącego na fotelu, a Agusa na niewielkiej pufie. Kiedy przenosiłam wzrok na Mike'a, zauważyłam, iż także znajduje się tu Valentina - jego dziewczyna. Siedziała mu na kolanach, była do niego przytulona, wyglądali na bardzo uroczą parę. Mimowolnie posłałam każdemu z osobna uśmiech, który w mgnieniu oka odwzajemnili i ruszyłam na sofę, na której nikt nie siedział.

- Hej - rzuciłam krótko, siadając. Czułam się nieco nieswojo w towarzystwie Valentiny, z którą nie miałam nawet możliwości porozmawiać ani się zapoznać.

- Cześć, Karol - usłyszałam radosny głos blondynki, która wstała z kolan Rondy i do mnie podeszła, siadając obok. - Valu jestem - posłała mi uśmiech, zarzuciła nogę na nogę, a ręce rozłożyła do uścisku.

- Miło cię poznać - przytuliłyśmy się. Wydawała się być naprawdę uroczą oraz w porządku osobą, tak jak z opowiadań chłopców.

- Ruggero dużo o tobie mówił - szepnęła mi na ucho. Czy ja się przesłyszałam czy naprawdę o mnie ten palant gadał? Niby co? Nie, to niemożliwe. O mnie? Nie... - Nawet więcej niż o Mai, a to w końcu jego dziewczyna - roześmiała się cicho, podczas gdy ja siedziałam zesztywniała, moje oczy się poszerzyły, a serce mimowolnie przyspieszyło bicia.

- Musiałaś chyba coś pokręcić - próbowałam brzmieć naturalnie, nie wzbudzać podejrzeń, że te słowa tak na mnie wpłynęły i wywołały taką reakcję, jednak dziewczyna posłała mi dwuznaczny uśmiech. Nic więcej nie mówiąc, puściła mi oczko, wstając i idąc z powrotem do Mike'a. Okeeeeej, to było jeszcze dziwniejsze niż to, iż Ruggero o mnie dużo mówił.

Oddychaj, Karol, oddychaj.

- A ty co? - usłyszałam głos bruneta, który wybudził mnie z transu i odwróciłam głowę w prawo, napotykając się z ciemnego koloru tęczówkami. Chłopak usiadł obok mnie. - Ducha zobaczyłaś? - zakpił ze mnie, przerzucając rękę przez oparcie, przez co prawie mnie obejmował.

Albo po prostu za dużo sobie wmawiałam.

- Nie - odpowiedziałam nieco ciszej, uśmiechając półgębkiem i oparłam się o sofę. Bezgłośnie westchnęłam, poczułam lekkie rumieńce na policzkach, a po moim ciele rozniosła się niekontrolowana fala ciepła, przez co spuściłam głowę. Chyba świadomość tego, że podobno tyle o mnie mówił, tak na mnie wpłynęła.

- W takim razie o co ci biega? - przesunął się bliżej mnie i nachylił nade mną delikatnie, gdy ja oparłam głowę o zagłówek, a on objął mnie ramieniem. - Czyżby moja obecność cię tak onieśmieliła? - zadrwił po raz kolejny. W jednej sekundzie moje oczy napotkały się z jego dłonią znajdującą się na moim udzie odzianym jeansami, czym wywołał moje dreszcze.

- Przestań - szepnęłam, a następnie podniosłam głowę, by zobaczyć czy ktoś przypadkiem nam się nie przygląda. Na szczęście każdy był zbyt bardzo zajęty sobą. - Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że to nieodpowiednie. Nie powinniśmy, masz Mai'ę, ja Maxi'ego - chłopak przesunął dłoń wyżej i pochylił nade mną, przez co wyczułam jego gorący oddech owiewający mą szyję, a w odpowiedzi na moje morały, jęknął przeciągle oraz niezadowalająco. - Skończmy to i już. To zaszło za daleko - dodałam dobitnie.

- A co jeśli ja nie chcę? - mruknął mi do ucha, czym wywołał kolejne moje dreszcze. - A z tego co widzę i miałem okazję dostrzec to jeszcze ani razu mi nie odmówiłaś. Podoba ci się sposób w jaki pieszczę twoje ciało, temu nie zaprzeczysz, skarbie - szepnął zmysłowo. Coraz bardziej robiło się gorąco, czułam większe mrowienie w okolicach krocza oraz moje policzki zalewały większe rumieńce. Cholerna, gruba bluza. Mogłam jej nie ubierać. Naciągnęłam rękawy, chwytając je w dłonie i zaciskając w pięści, a następnie wbiłam swoje czerwone paznokcie w materiał. - Zobacz, jak reagujesz - w dalszym ciągu masował moje udo, przenosząc dłoń coraz wyżej i wyżej. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, zarzucając nogę na nogę i zaciskając uda.

- Przestań - wyszeptałam oszołomiona, coraz mocniej zaciskając materiał bluzy w dłoniach. - Po prostu skończ - dodałam, a moje słowa go lekko rozbawiły.

- A pamiętasz, gdy krzyczałaś i pojękiwałaś moje imię? - spytał szeptem w bardzo prowokacyjny sposób. Podrażniał mą skórę oddechem, muskał szyję swoimi mokrymi wargami oraz doprowadzał do coraz większego szaleństwa.

- Ruggero... - wysapałam, próbując go odepchnąć, lecz nie miałam żadnego czucia w dłoniach, nogach, ciele. Po prostu straciłam wszelkie siły, rozum oraz racjonalne myślenie.

- Znów to robisz - jego słowa dochodziły do mnie jak przez gęstą mgłę, a jemu sprawiało tak ogromną frajdę z tego, iż zaraz cała spłonę i zacznę wydawać z siebie niekontrolowane dźwięki. Nie chciałam tego, miałam dość jego chorych gierek i tego wszystkiego.

Zbierając w sobie wszystkie siły, szybko wstałam z kanapy, czując narastające we mnie pożądanie i spojrzałam na każdego z osobna, lecz oni dalej zajmowali się sobą. Nic więcej nie mówiąc oraz nie oglądając za siebie, wyszłam natychmiast z salonu, kierując się do łazienki, a kiedy w końcu się w niej znalazłam, zamknęłam drzwi na klucz i się po nich zsunęłam.

- Ja. Pierdole - wysapałam ciężko, przymykając powieki i głośno wzdychając zważywszy na mój obecny stan.

Próbowałam uspokoić szalejące we mnie emocje oraz to, iż wszystko we mnie wręcz się gotowało. Powoli wstałam z ziemi, otrzepując spodnie i podeszłam do umywalki, opierając się o nią rękoma, a następnie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam lekko potargane włosy, moje policzki były strasznie czerwone, a usta rozchylone i spierzchnięte. Odchrząknęłam cicho, przymykając oczy na moment, a później odkręciłam zimną wodę, aby delikatnie obmyć twarz, która od nadmiaru emocji stała się bardzo ciepła. Delikatne oraz prawie niewidoczne drżenie ogarnęło moje dłonie, którymi umyłam buzię i gdy tego dokonałam, mój oddech się uspokoił. Przełknęłam ślinę, wytarłam się ręcznikiem, a następnie wyszłam pomału z łazienki, biorąc ostatni duży wdech.

Niepewnie po raz kolejny przekroczyłam próg przytulnego salonu połączonego z kuchnią, w którym znajdował się tylko Mike. Usiadłam na kanapie i uśmiechnęłam do chłopaka, który robił dokładnie to samo.

- Gdzie wszyscy? - spytałam, opierając się o sofę.

- Agus z Julio na balkonie, a Valu pomaga Rugg'owi w kuchni - odparł naturalnie. Pokiwałam ledwo widocznie głową, a potem wyciągnęłam komórkę z kieszeni spodni, gdy zawibrowała.


Od: Maxi

Co porabia moja księżniczka?:)


Mimowolnie się uśmiechnęłam na tę wiadomość.


Do: Maxi

Jestem w domu i oglądam telewizję. Nic ciekawego, jak zwykle.


Skłamałam.


Od: Maxi

Może spędzimy ten wieczór razem?

Stęskniłem się za tobą.

Do: Maxi

Nie sądzę by to był dobry pomysł. To znaczy, nie zrozum mnie źle, ale rodzice już śpią, nie chcę ich obudzić.

Jest już po dwudziestej pierwszej.

Od: Maxi

Niech ci będzie.

Miłej nocy i mam nadzieję, że do zobaczenia jutro:)



Zablokowałam urządzenie, głośno wzdychając i schowałam je do tylnej kieszeni spodni. Uniosłam głowę, dopiero teraz dostrzegając, że wszyscy znaleźli się z powrotem w pokoju. Na stole leżały cztery flaszki czystej, sześć kieliszków, kilka soków oraz dużo paczek papierosów. Mimowolnie się skrzywiłam na ten widok, gdyż po ostatnim wieczorze oraz tym, jak wiele wypiłam, przez co posiadam do teraz luki w pamięci mam najzwyczajniej dość alkoholu oraz innych używek. Westchnęłam głośno.

- Tak w ogóle, Rugg - usłyszałam głos Julio, który siedział naprzeciw mnie i pił już napoje procentowe rozlane do kieliszków przez Agusa. Chłopak siedzący obok mnie kiwnął głową w stronę mojego brata. - Gdzie Leo? - zapytał.

- Vic przyjechała i się nim zajęła - odpowiedział. Prychnęłam pod nosem zirytowana.

- Ta twoja panieneczka? - zapytałam ironicznie, czym wywołałam głuchą ciszę w pokoju oraz każdego wzrok powędrował na mnie. - Przykro mi, że tak prędko znalazła sobie kogoś innego - założyłam ręce na klatce piersiowej i posłałam chłopakowi cyniczny uśmieszek, jednak nagle usłyszałam głośny śmiech wszystkich w pokoju.

Spojrzałam zdezorientowana na każdego po kolei, marszcząc brwi i domyślając o co może chodzić. Wszyscy byli rozbawieni, śmiali się, a Julio zbił sobie piątkę z czołem, po czym uniósł wzrok i wbił go we mnie.

- Siostra, o czym ty mówisz? - zapytał przez śmiech. Agus roześmiany zdążył wyjść na balkon, a Valu z Mik'iem wybrali się do kuchni. O co wszystkim chodzi? Jeszcze bardziej zdezorientowana niż przedtem, zmierzyłam każdego wzrokiem, zatrzymując go na szatynie obok mnie, który był przeogromnie rozbawiony.

- Co was tak bawi? - zapytałam oburzona, zakładając ręce na klatce piersiowej i podkurczając nogi.

- Nic - odpowiedział Pasquarelli.

- Boże, to jego kuzynka - wtrącił Julio. CO?

- Co? - zmarszczyłam zdziwiona brwi. Chłopcy jeszcze bardziej wybuchli śmiechem, przez co miałam ochotę zapaść się pod ziemię. - Jaka kuzynka? - spytałam zmieszana.

- No tak, skarbie - odrzekł, gdy już w miarę się uspokoił. - Vic to moja kuzynka. Przyjechała dopiero co z Włoch, to nie jest żadna moja panienką - dodał.

- No ale... - zająkałam się zmieszana, a moje oczy się poszerzyły.

- Nie ma ale - przerwał mi. - Po prostu za dużo sobie dodałaś i źle to zinterpretowałaś - powiedział, posyłając mi lekki uśmiech.

Ponownie moje policzki oblał duży rumieniec, więc spuściłam głowę z narastającego wstydu i poszłam do narożnika kanapy, siadając między wygodnymi poduszkami. Więcej już się nie odzywałam, było mi przeokropnie głupio. Boże, dlaczego ja się w ogóle odzywałam, po co mi to było, kretynka, idiotka, bezmózgowa hipokrytka.

Wkrótce do salonu weszli pozostali, przez co calutka „impreza" w końcu ruszyła do przodu. Zaczęło się picie jeden kieliszek wódki za drugim, spalanie mnóstwa papierosów, głośna muzyka lecąca z głośników, śmiechy, żarty, różne gry i rozmowy. Przez cały ten czas było mi wstyd. Gdy ktoś się mnie o coś pytał, rzucałam krótkimi odpowiedziami, nie chciałam pogłębiać się w rozmowę z nikim, więc milczałam. Także odmówiłam alkoholu, gdyż miałam go dość, nie paliłam, nie brałam żadnych innych gówien, co Agustin.

Rozpoczęliśmy, a właściwie dokończyliśmy z poprzedniej imprezy grę w butelkę, która rozkręcała się coraz bardziej. Każdy odczuwał już alkohol we krwi, wszystko stawało się dla każdego sto razy bardziej zabawniejsze niż dotychczas, więc zadania typu „pocałuj tego" bądź „zrób to" były dla wszystkich normą i nikt nie miał żadnych pohamowań. Wiedziałam, że to się dobrze nie skończy, sama poddałam się tej cholernej grze, w której zdążyłam całować się z Ruggero, Agusem, a nawet Mike'iem, który razem z Valu postanowił się nie ograniczać. Wszystko działo się tak szybko, tak dosadnie oraz bez żadnych ceregieli.

Czas leciał jak szalony, godzina za godziną, aż w końcu wybiła dwudziesta czwarta. Zaskakujące było jednak to, że żaden sąsiad ani razu jeszcze nie przyszedł zwrócić nam uwagi za robienie tak zwanego rozpierdolu. Muzyka głośno grała, każdy wlewał w siebie mnóstwo alkoholu, prócz Valu oraz mnie. Wiedziałam, bądź po prostu domyślałam się, iż musi być tą osobą, która jest w miarę trzeźwa, wie co się wokół dzieje oraz sprowadza swojego chłopaka na ziemię. Obydwoje zaczęli się zbierać, wstając z fotela. Dziewczyna usilnie próbowała ustawić do pionu Rondę, śmiejąc się z jego jakże głupiego zachowania aż w końcu jej się udało i posłała nam duży uśmiech.

- Będziemy się zbierać z Mike'iem - powiedziała do nas rozweselona. Kiedy chłopak się o nią podparł, ruszyli do wyjścia z salonu, a Agus za nimi.

- Przetrzymałbym was dłużej, ale tak czy siak się nie zgodzicie, więc bezpieczniej podróży - zaśmiał się głośno Pasquarelli, a mój wzrok powędrował na niego. Miał lekko przekrwione oczy, wszystko dookoła go bawiło, a z jego warg nie schodził uśmiech.

- Też powinniśmy się zbierać, Julio - przeniosłam spojrzenie na mojego brata, którego wyraz twarzy momentalnie zbladł.

- Eee... Bo wiesz, siostra... Ymm... - jąkał się z każdym słowem, czym wywoływał coraz większe moje zdezorientowanie.

- Nie powiedziałeś jej? - wtrącił oburzony brunet siedzący obok mnie. - Kurwa, stary - zaśmiał się głośno. Zmarszczyłam zmieszana brwi, przenosząc wzrok z jednego na drugiego.

- Możesz mi wyjaśnić o co temu debilowi chodzi? - warknęłam wściekle i zarzuciłam ręce na klatce piersiowej, podczas gdy Peña coraz bardziej się denerwował.

- No bo... Tak w sumie to... Zostajemy tu na noc - wypowiedział szybko, jakby obawiał się mojej reakcji. I słusznie.

- CO?! - krzyknęłam, wstając z sofy. - Nie, powiedz, że to nieśmieszny żart, idioto - wskazałam na niego palcem wskazującym. - Powiedz!

- Czego się denerwujesz - zadrwił ze mnie szatyn. - Powinnaś się cieszyć, że będziesz miała okazję ze mną spać - spojrzałam na niego wściekle, gdy jego wargi rozciągnęły się w leniwym i dwuznacznym uśmiechu.

- Jestem pewna, że to był twój chory pomysł, a mój głupi i naiwny brat się na to zgodził, więc łaskawie się zamknij - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. - Julio, wstawaj, bierzemy taksówkę i jedziemy do domu - powiedziałam stanowczo.

- O Boże... Nie rób akcji, zostańmy tu na noc. Co się takiego stanie? - spytał, wydobywając z siebie błagalne oraz przeciągłe jęki. - Proszę, Karoluś - zrobił swoją błagalną minę, na którą wywróciłam oczami.

- Chcę wrócić do domu - odpowiedziałam spokojnie, gdy wszystkie emocje ze mnie uleciały. Nie był to wcale zły pomysł tu zostać, spać z chłopakiem oraz trochę się pobawić, ale z tyłu głowy miałam, iż to nieodpowiednie. Mam w końcu chłopaka.

- Zrobię co zechcesz, tylko zostańmy - jęknął. Miałam już pomału dość jego ciągłego marudzenia oraz namawiania mnie. Westchnęłam ociężale.

- Będziesz przez tydzień sprzątał mi pokój, robił śniadanie, kolacje oraz wynosił za mnie śmieci - wskazałam na niego palcem, próbując brzmieć jak najbardziej poważnie i usiadłam z powrotem na kanapie.

- Tak jest, mamo - zasalutował mi, a później krzyknęli głośno rozbawieni, bijąc brawa, czym wywołali mój niemrawy uśmiech.

- W takim razie wypijmy ostatni raz za to i pójdźmy już spać - ciemnooki uniósł w górę kieliszek będąc najwyraźniej bardzo usatysfakcjonowanym, a kiedy nasze spojrzenia się ze sobą skrzyżowały, posłał mi dwuznaczny uśmiech, gdy z jego oczu bił dziwny i niebezpieczny błysk.

Przełknęłam ślinę jednak zgodnie z prośbą uniosłam swój kieliszek zapełniony po raz pierwszy wódką i zetknęliśmy się nimi, wypełniając do dna alkohol. Poczułam palącą w gardło ciecz rozpływającą się po calutkim mym organizmie, przez co się skrzywiłam a następnie cicho odchrząknęłam. Każdy wstał ze swojego miejsca, wziął najpotrzebniejsze rzeczy, zostawiajac ogromny bałagan wokół i poszliśmy do pokojów z zamiarem pójścia spać. Co prawda było po północy, lecz ja już odczuwałam zmęczenie.

Julio poszedł z Agustinem do jednego pokoju, natomiast my z ciemnowłosym do drugiego. Zapalił lampę stojącą obok komody, a później podszedł do łóżka, rzucając się na nie plecami, podczas gdy ja zamknęłam za nami drzwi. Usłyszałam głośne westchnięcie, a następnie mruknięcie.

- Boże - jęknął z przymkniętymi powiekami, a gdy na niego przelotnie spojrzałam, zaczął dobierać się do zapięcia swoich spodni. - Chyba muszę to zrobić - wymruczał. W mgnieniu oka moje oczy się poszerzyły i natychmiast odwróciłam się w jego stronę, dostrzegając, że odpina swoje spodnie.

- Przestań! - krzyknęłam przerażona, stojąc nieco dalej obok szafy, do której jeszcze niedawno mnie przyciskał. Brunet przeniósł na mnie swoje pytające spojrzenie.

- Co? - zapytał z wyczuwalnym oburzeniem oraz zdziwieniem. - Nie wiesz, że mężczyzna także musi zaspokoić swoje potrzeby? - przełknęłam głośno ślinę, czym wywołałam jego zadziorny uśmieszek.

- Ruggero... - zgoniłam go. Sapnęłam, gdy po raz kolejny dłońmi zaczął odpinać spodnie. Chłopak jednak zaprzestał swoim ruchom lada chwila i znowu na mnie spojrzał z tym cholernym błyskiem w oku.

- Chcesz mnie wyręczyć, skarbie? - spytał z nutką rozbawienia oraz tajemniczości w głosie. Szybko potrząsnęłam głową, odrywając wzrok od jego cholernego krocza i spojrzałam w jego oczy niepewnie.

- Przestań, Boże - jęknęłam żałośnie. - Nie sądziłam, że jesteś tak upierdliwy, gdy wypijesz za dużo - pokręciłam głową, a moja dłoń zderzyła się z czołem. Był pijany, napalony, niespełniony, a ja musiałam z nim spać w jednym łóżku. Super.

- Dobra, już dobra - wziął swoje ręce. - Ale chociaż pomóż mi się rozebrać. Nie mam siły - wydął dolną wargę, a ja pomrugałam parę razy, by upewnić się, czy dobrze usłyszałam.

- Dasz radę sam - oznajmiłam z lekką obawą. Bo dlaczego miałabym go rozbierać? Przecież to niedorzeczne, poradzi sobie sam, bez mojej pomocy. Aż tak pijany nie może być...

- Teraz mówię poważnie - westchnął ociężale i mruknął cicho, przeciągając się na łóżku. - Proszę, przecież nic ci nie zrobię - tego nie byłabym taka pewna.

Nie możesz się zgodzić. To chore. On sobie da radę. Teraz wystarczy powiedzieć tylko „nie".

- W porządku - skarciłam samą siebie w myślach za moją głupotę, brak asertywności oraz cholerną uległość.

Mój wzrok padł na bruneta, którego wyraz twarzy rozpromieniał, a wargi rozciągnęły w perfidnym uśmiechu. A pomimo tego i tak się zgodziłam z nadzieją, że nic się nie stanie. Niepewnie podeszłam do chłopaka, cały czas utrzymując z nim kontakt wzrokowy, przez co na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Gdy zatrzymałam się tuż przed nim, stanęłam między jego nogami, spojrzałam na niego z góry, podczas gdy on nie zmieniał swojej pozycji i w dalszym ciągu po prostu leżał.

- Podnieś się - rzekłam chrapliwie, szybko odchrząkując by nie wzbudzać podejrzeń, iż ta cała sytuacja tak na mnie działa.

Ciemnooki bez sprzeciwu podniósł się z łóżka, tym samym sprawiając, że teraz siedział. Jego wargi dalej ozdabiał ten uroczy, a zarazem zadziorny uśmieszek, którym zawsze mnie obdarzał, gdy znajdowałam się blisko niego i chciał się mną pobawić. Nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, chwyciłam za oba rąbki czarnej koszulki, unosząc ją pomału w górę, jednocześnie mając wzrok wbity w coś innego. Głośno westchnęłam, gdy chłopak uniósł ręce do góry, a ja w jednej chwili ściągnęłam mu koszulkę przez głowę. Przełknęłam ślinę, czując gulę w gardle, a kiedy nastolatek to dostrzegł, zaśmiał się cicho pod nosem.

- Jeszcze spodnie - powiedział nisko, z powrotem opadając plecami na łóżko i posłał mi swój zwycięski uśmiech. Podłożył pod głowę ręce, a swój wzrok wbił we mnie, bezczelnie mnie nim mierząc.

Głośno westchnęłam, przełykając ślinę i zatrzymując spojrzenie na jego kroczu oraz prawie odpiętych spodniach. Drżącymi dłońmi zabrałam się za odpinanie pierw paska, a później zapięcia od czarnych jeansów, a kiedy tego dokonałam, odetchnęłam z ulgą.

- Ściągnij mi je - mruknął i uniósł delikatnie biodra w górę, wypinając je w moją stronę. Spojrzałam na niego zmieszana, a następnie zrobiłam krok w tył.

- Wystarczy - powiedziałam stanowczo. - Dasz sobie radę - dodałam a później obeszłam łóżko, idąc na swoją połowę. Usiadłam na jego krańcu, głośno wzdychając.

- Masz zamiar spać w ubraniach? - spytał, przez co odwróciłam głowę w jego stronę, napotykając się z jego sylwetką. Brunet wstał i ściągał swoje spodnie.

- Tak - odrzekłam twardo. - Nie będę spała przy tobie w bieliźnie. W ogóle sama sobie się dziwię, że zgodziłam się na ten chory pomysł. Równie dobrze mogłabym spać na kanapie - mruknęłam pod nosem i przewróciłam oczami.

- Daj spokój - usłyszałam z prawej strony. - Ściągnij te niewygodne ubrania i chodź już spać - jęknął bezsilnie, podchodząc do mnie.

- Już ci coś powiedziałam na ten temat. Nie będę z tobą spała w samej bieliźnie. Nie przesadzaj - również wstałam i stanęłam naprzeciw niego, walcząc sama ze sobą, by tylko nie spojrzeć w dół, gdyż znajdował się w samych czarnych bokserkach.

- Dam ci swoją koszulkę, dobra? - uśmiechnął się, unosząc brew w górę i przechylając delikatnie głowę w bok. - Ściągniesz tą grubą bluzę i założysz krótki rękaw. Będzie na ciebie za duża, więc zakryje twoje śliczne pośladki, jeśli o to ci chodzi - puścił mi oczko. Nie zdołałam odpowiedzieć, gdyż dziewiętnastolatek podszedł do swojej szafy, otwierając ją i wyciągając zwykłą, czarną koszulkę. Zamknął mebel, a później rzucił materiałem we mnie, przez co go odruchowo złapałam.

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł - skrzywiłam się, oglądając koszulkę od góry do dołu.

- Jak się zdecydujesz to będę czekał na ciebie w łóżku - rzucił zaczepnie, a później poszedł w stronę łóżka i się na nim położył, przykrywając do pasa kołdrą, jednocześnie na mnie spoglądając.

Głośno jęknęłam, rzucając materiałem na łóżko i pomału ściągając przez głowę swoją grubą, szarą bluzę. Faktycznie byłoby mi za gorąco, a koszulka na krótki rękaw wcale nie była aż tak głupim pomysłem. Usłyszałam cichy gwizd chłopaka leżącego na łóżku, lecz zignorowałam to i odwróciłam się do niego tyłem, odpinając swój biustonosz. Gdy opadł on na ziemię, zakryłam swoje piersi ramieniem i podeszłam do łóżka po koszulkę, którą szybko na siebie założyłam. I rzeczywiście, była mi o wiele za duża, a jej zapach był wspaniały. Jego perfumy były wspaniałe.

Następnie odpięłam swoje jeansy, ściągając je i jednocześnie pozostając w samych skąpych, bardzo wyciętych majtkach. Sama siebie przeklęłam w myślach, iż takie akurat dziś musiałam założyć, lecz na szczęście materiał czarnej koszulki sięgał mi za pośladki, tak jak wspominał brunet. Podeszłam do komody chwilę później, by zgasić lampę, a gdy pokój ogarnęła ciemność, ruszyłam w kierunku łóżka, kładąc się na nim. Wzięłam kawałek kołdry, przykrywając się nią do piersi, kiedy nagle poczułam jak moje ciało objęła czyjaś duża dłoń.

- Boże - jęknęłam zrezygnowana, wtulając się w poduszkę. - Śpij, błagam - zrzuciłam ze swojego brzucha gorącą dłoń i przesunęłam się na kraniec materaca, lecz natychmiast zostałam przyciągnięta do jego ciała.

- Chcę cię mieć przy sobie - mruknął do mojego ucha, ocierając się swoim kroczem o moje prawię że gołe pośladki i złożył mokry pocałunek na mym karku. - Całą, calutką, tylko dla mnie - podrażniał mą szyję swoim lekkim, niewidocznym zarostem i przesunął dłoń nieco niżej do materiału moich majtek, pod który chciał się wkraść palcami, lecz szybko zareagowałam.

- Przestań - powiedziałam i ponownie chwyciłam jego dłoń, zrzucając ją z siebie. - Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele - warknęłam cicho w poduszkę, poprawiając się na łóżku. Chłopak jęknął niezadowolony i znów jego dłoń znalazła się na moim brzuchu.

- Chcę cię spróbować na nowo, poczuć po raz kolejny - ciche pomrukiwanie nieustannie słyszałam przy swoim uchu, a później poczułam, jak swą dłonią wkrada się pod materiał koszulki. Zetknięcie naszych ciał spowodowało moje lekkie wzdrygnięcie, na wskutek czego uśmiechnął się usatysfakcjonowany i złożył delikatny pocałunek na moim karku, przegryzając jego skórę.

- Ruggero... - jęknęłam bezsilnie, próbując nie zwracać uwagi na jego czyny, próbując zgrywać bezuczuciowego człowieka, że to wcale nie robi na mnie wrażenie jego każdy pojedynczy chociażby najmniejszy ruch. Niestety nie udawało mi się.

- Prooooszę - szepnął chrapliwie, gdy nagle poczułam jak jego dłoń napotkała się z moimi piersiami i pomału zaczął je masować, delikatnie ściskając. Niekontrolowanie jęknęłam, przez co szybko zagryzłam dolną wargę, by więcej tego nie zrobić. Dałam mu tę cholerną satysfakcję mimo, że nie chciałam, wywołałam jego zadowolenie, przez co kolejny raz ścisnął moją pierś, jednocześnie doprowadzając mnie do dziwnych chęci. - No skarbieeee - mruknął, a gdy znów to zrobił, jęknęłam, czując kumulujące się pożądanie w mojej kobiecości, która zaczęła delikatnie pulsować.

- Ruggero... - wysapałam, próbując się oderwać od niego i zaprzestać temu, choć podobało mi się. Cholernie mocno mi się to podobało, więc było to jeszcze trudniejsze niż dotychczas. - Nie rób tak, proszę - szepnęłam. Wygięłam swoje ciało niekontrolowanie, kiedy poczułam przyjemne prądy biegnące po całym mym rozgrzanym ciele, natomiast jego dłoń zaczęła schodzić niżej, aż do gumki od moich majtek.

- Przecież ci się podoba - wymruczał mi do ucha, przejeżdżając opuszkami palców po mym wzgórku łonowym, na wskutek czego przewróciłam się na plecy i zgięłam nogi w kolanach, delikatnie je rozchylając. - Będzie ci najwspanialej na świecie, obiecuję - zapewnił i w jednej sekundzie wkradł się całą dłonią pod moje skąpe majtki.

Wciągnęłam gwałtownie powietrze, czując jednocześnie coraz większe pragnienie, gdy zaczął masować mą łechtaczkę w bardzo mozolny sposób. Szybko odwróciłam głowę w prawą stronę, szukając jego spojrzenia, które było w tym momencie ledwo widoczne przez mrok panujący w pokoju oraz jego warg, których desperacko pragnęłam. Nie chcąc wydobyć z siebie żadnych dźwięków, natychmiast bez żadnych zastanowień złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku z każdą sekundą pogłębianym coraz bardziej. Cicho pojękiwałam oraz wzdychałam z narastającej przyjemności, którą doskonale wiedział jak mi zapewnić. Nie walczyliśmy o dominację, każde nasze złączenie warg oraz języków było wolne, dokładne oraz delikatne, jakby wcale nam się do niczego nie spieszyło. Bo gdyby nie patrzeć, niby z czym mieliśmy się spieszyć?

- I po raz kolejny mi uległaś, skarbie - powiedział między naszymi pocałunkami, dalej masując mą kobiecość w mozolny sposób.

Uśmiechnęłam się pod nosem, nie pozwalając na odległość pomiędzy naszymi wargami i w jednej chwili głośno jęknęłam, zaciskając mocno powieki, gdy poczułam w sobie jeden palec, którym zaczął mnie penetrować, a po chwili chłopak dołożył drugi. Wolno poruszał się we mnie, czym wywoływał moje ciche jęki, coraz większe pulsowanie w kobiecości oraz przyjemną falę ciepła, rozpływającą się po całym mym ciele. Objęłam jedną dłonią jeden jego policzek, delikatnie go masując i jednocześnie nie przerywając pocałunku, gdy brunet cały czas sprawiał mi przyjemność. Sunęłam ręką w górę, docierając do jego włosów i po chwili wplątałam palce w jego loczki z tyłu głowy.

- Stary, nie chcę wam przerywać, ale... - do naszych uszu dotarł głos Agustina, który otworzył lekko drzwi i stanął w nich. Natychmiast się od siebie oderwaliśmy, chłopak zaprzestał swoim ruchom, a ja szybko przykryłam się kołdrą po sam czubek nosa i odwróciłam głowę w stronę bruneta obok mnie. Zaraz spalę się ze wstydu. - Telefon cały czas ci dzwoni, zostawiłeś go w salonie - dodał spokojnie, jakby wcale nie robiło na nim wrażenie to, co zauważył przed chwilą.

- To ktoś ważny? - spytał z chrypką w głosie, po chwili odchrząkując. Spojrzał na chłopaka stojącego w drzwiach i posłał mu pytające spojrzenie, podczas gdy ja cały czas leżałam skulona oraz przytulona do klatki piersiowej ciemnookiego przykryta kołdrą.

- To chyba Vic, ale nie jestem pewien - odrzekł.

- Przyniesiesz mi go? - zapytał zrezygnowany i westchnął głośno.

Blondyn pokiwał głową, a później zamknął za sobą drzwi.

- Dobrze, że nie posunęliśmy się o krok za daleko - usłyszałam głośny oraz kpiący śmiech szatyna, który wyciągnął w końcu swoją dłoń z moich majtek. Poprawiłam się na łóżku, wtulając w poduszkę i dalej nie odwracając w stronę drzwi, w których miałby zaraz znaleźć się Bernasconi. Jak on może sobie żartować w takim momencie?

- Ostatni raz zgadzam się na twoje chore pomysły - warknęłam w poduszkę.

- Ej, o co ci chodzi, huh? - spytał i poczułam jak obejmuje mnie ramieniem, jednocześnie zbliżając do mej twarzy. - Nikt nic nie widział, a tobie było przyjemnie. Chyba nie zaprzeczysz, hm? - uchyliłam powieki, a moje oczy dostrzegły jego duży, satysfakcjonujący uśmiech. Niech cię szlag trafi, Pasquarelli.

Drzwi ponownie się otworzyły, przez co chłopak odsunął się ode mnie i usiadł na łóżku, patrząc na swojego przyjaciela.

- Łap - powiedział i rzucił telefonem. Ciemnowłosy bez problemu go złapał, ponownie się koło mnie kładąc.

- Dzięki - odrzekł.

Agus zniknął za drzwiami przez co w końcu mogłam odetchnąć z ulgą. Poprawiłam się na łóżku, ściągnęłam z siebie kołdrę i spojrzałam na chłopaka obok mnie, który robił coś w komórce.

- Co robisz? - spytałam, układając głowę na poduszkę oraz spoglądając w wyświetlacz.

- Nie będzie ci przeszkadzać, gdy zadzwonię do Victorii? - zapytał, a ja pokręciłam głową. - Nigdy do mnie nie dzwoniła o tej porze, więc może coś się stało.

- Zadzwoń, a ja pójdę do toalety - oznajmiłam.

Wstałam z łóżka, idąc do wyjścia, a kiedy przekraczałam próg usłyszałam początek rozmowy. Przymknęłam za sobą drzwi i skierowałam się do łazienki, w której po chwili się znalazłam. Zamknęłam się, załatwiłam swoje potrzeby fizjologiczne i ostatecznie umyłam ręce, przeglądając się w lustrze oraz dostrzegając, że wyglądam jak siedem nieszczęść. Całe szczęście pozostał mi makijaż, który trochę dodawał mi uroku. Przeczesałam włosy palcami, a następnie wyszłam z toalety, idąc z powrotem do sypialni.

Przekraczając ponownie jej próg, zauważyłam, iż brunet już nie rozmawia, a jedynie leży na plecach z przymkniętymi oczami. Domyśliłam się, iż może już spać więc po cichutku zamknęłam drzwi, wróciłam do łóżka i przykryłam się kołdrą, jednocześnie starając, by jego nie odkryć.

- Wróciłaś - wymruczał cicho i odwrócił się na bok, przybliżając do mnie oraz obejmując ramieniem. - Aż się stęskniłem - lekko się zaśmiałam na jego słowa, a na moje wargi wkradł się uśmiech.

- Śpij już - powiedziałam cicho, wtulając w niego bardziej. - Ledwo gadasz - parsknęłam śmiechem, gdy szatyn pomrukiwał coś cały czas pod nosem i jeździł dłonią po mym brzuchu pod koszulką lecz w jednej chwili zaprzestał swoim ruchom.

- Czemu mi to zrobiłaś? - spytał niezrozumiale prawdopodobnie przez sen, gdyż po sekundzie usłyszałam jego chrapanie. Zdziwiona otworzyłam oczy i zmarszczyłam brwi, domyślając się o co chodzi, a kiedy spojrzałam na niego przez ramię, miał zamknięte oczy oraz rozchylone delikatnie wargi.

- Co zrobiłam? - zapytałam zmieszana, jednak jedyny odzew który otrzymałam to chrapanie.

Przez chwilę się w niego wpatrywałam, dokładnie skanując wzrokiem jego bezbronną twarz, która wyrażała taki spokój. Jednakże później odpuściłam i wróciłam do wcześniejszej pozycji, próbując zasnąć, lecz po tych słowach miałam kompletny harmider w głowie, przez co cholernie trudno było mi usnąć.

Bo, co zrobiłam?


***

W tym tygodniu postaram się przetłumaczyć rozdział do Desseo, gdyż nie mam zbytnio nauki, będę chodzić później do szkoły oraz baaaardzo dawno go nie było!

Love x

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top