15. Następnym razem będziesz mi bardziej posłuszna.


Weszłam do domu, głośno wzdychając i gdy ściągałam buty w holu, usłyszałam z kuchni ciche śmiechy oraz rozmowy. Mimowolnie zrezygnowana ruszyłam w tamtym kierunku, a gdy przekraczałam próg pomieszczenia, zauważyłam rodziców stojących przy blacie niedaleko okna, którzy zawzięcie o czym rozmawiali.

- Um, hej - rzuciłam krótko, spoglądając na nich, przez co całą swą uwagę skupili tym razem na mnie. Wyrazy twarzy mieli dosyć dziwne, jakby się cieszyli, a jednocześnie dziwili jakiejś rzeczy.

- Cześć, skarbie - odezwała się moja matka i odeszła nieco od Davida- mojego ojczyma, który był dla mnie jak prawdziwy ojciec. - Słuchaj, Karol... - zaczęła tajemniczo. Stałam w progu drzwi kompletnie zdezorientowana i przenosiłam wzrok z jednego na drugiego.

- Co zrobiłam? - wypaliłam nagle nie zastanawiając się nad niczym innym. Gdy rodzice nie odzywali się w ogóle, myślałam o tym, że rzeczywiście mogłam coś przeskrobać, więc zaczęłam sobie wszystko przypominać, co mogłoby wzbudzić u nich podejrzenia. Niestety nic na myśl mi nie przychodziło, prócz palenia fajek. Ukrywam się z tym od dwóch lat, mam nadzieję, że teraz tego nie odkryli...

- Nic - odezwał się tym razem mój ojciec. - Chcieliśmy się o coś zapytać... A raczej o kogoś - nie, błagam nie.

- Kim jest ten chłopak? - zapytała, a jej wargi zaczynały formować się w uśmiechu i przeniosła swój wzrok na mnie, podczas gdy ja zastanawiałam się o KTÓREGO chłopaka chodzi...

- O czym mówisz? - przełknęłam ślinę i automatycznie zrobiło mi się gorąco. - Jaki chłopak?

- Karol... - posłała mi uśmiech, co również poczynił mój ojciec. Matka podeszła do wyspy kuchennej i oparła się o nią, wbijając we mnie swój dwuznaczny wzrok, kiedy ja stałam kompletnie zdziwiona nagłą sytuacją. - Przecież widzieliśmy przez okno - puściła mi oczko.

- Co, proszę? - uniosłam się. - Gdzie, co... Jaki chłopak? - mój ton głosu się podwyższał. Byłam zła, zdziwiona i lekko oburzona takimi pytaniami oraz zachowaniem.

- No ten, który odprowadził cię do domu - odpowiedziała z uśmiechem, poruszając brwiami. Nie, proszę, kurwa tylko nie to...

- On... - próbowałam coś z siebie wydusić, drapiąc nerwowo po karku, gdyż ta sytuacja była dla mnie strasznie przytłaczająca. - To tylko... Zaraz, mamo, tato, czy wy mnie podglądacie? - spytałam momentalnie, gdy tylko pierwsze przyszło mi to na myśl. Co mam im powiedzieć? Że to chłopak Mai, z którym łączy mnie nietypowa relacja do takiego stopnia, iż spaliśmy ze sobą, całujemy praktycznie zawsze, gdy się widzimy i zdradzam jednocześnie swojego chłopaka z nim?

- Akurat zasłaniałam rolety i was zauważyłam - wzruszyła ramionami. Zatem ja przytaknęłam powoli głową, nie mówiłam nic, miałam już dosyć tego przesłuchania, choć wiedziałam, iż nie jest ono wścibskie. Po prostu rodzice interesują się życiem swoich dzieci oraz tym, z kim się zadajemy.

- To... To mój kolega - powiedziałam szybko. - Przyjaciel, nic więcej - wzruszyłam ramionami i odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia, jednak głos ojca mnie zatrzymał.

- Co to za moda, że przyjaciel całuje swoją przyjaciółkę? - zatrzymałam się momentalnie, przełykając głośno ślinę ze stresu. O Boże, czyli jednak widzieli...

- Dajcie jej już spokój! - tym razem usłyszeliśmy krzyk Julio z salonu, który zapewne znów grał na swojej konsoli. - Nie widzicie, że się dziewczyna stresuje? - dzięki, bracie. Chociaż raz się do czegoś przydajesz.

Odwróciłam się w stronę rodziców, posłałam im słaby uśmiech i ruszyłam następnie w stronę swojego pokoju po schodach. Gdy tylko znalazłam się już w sypialni, ściągnęłam natychmiast z siebie ciuchy, pozostając w bieliźnie i wyciągając z komody moją ulubioną, czarną na krotki rękaw piżamę. Poszłam do łazienki, wzięłam gorący prysznic i zmyłam makijaż, biorąc rzeczy i idąc ponownie do swojego pokoju. Zamknęłam drzwi, odłożyłam ubrania, a później rzuciłam się na łóżko, podczas gdy do moich uszu dotarł dźwięk SMS'a. Głośno warknęłam w poduszkę i sięgnęłam po komórkę, widząc na wyświetlaczu dwie nowe wiadomości.


Od Ruggero:
Zgodnie z twoją prośbą informuję, że jestem już w domu.
Dobranoc, skarbie:)


Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam wystukiwać wiadomość.


Do Ruggero:
Obyś nie mógł zasnąć i śniły ci się same najgorsze koszmary;)

***

Siatkówka należała do moich ulubionych dyscyplin sportowych od małego dziecka, odkąd tylko pamiętam. Zawsze pałałam uczuciem do tego sportu, był dla mnie wyjątkowy i mogłam w nim pozostać sobą. Gdy tylko zaczynałam grę, zwykłe chociażby odbicia, czułam się wolna, szczęśliwa oraz przede wszystkim spełniona, iż mam możliwość uprawiać jakikolwiek sport.

Czekało mnie dziś zaliczenie; zagrywka, odbicia dolne, górne oraz atak. Także odpowiednie przyjęcie i wystawa. Nasz nauczyciel w-fu pan Andrews był po trzydziestce przystojnym, wysokim, ciemnym blondynem, a także trenerem drużyny siatkarskiej. Dziś był do niej nabór, aktualnie rozpoczynała się dziewiąta lekcja, a była to lekcja w-fu, na której na moje nieszczęście Mai nie było, ponieważ miała wizytę u lekarza. Czy może być gorzej? Przecież w-f bez przyjaciółki, to nie w-f.

- Trzy kółeczka wokół sali, poproszę! - krzyknął Andrews, który właśnie wychodził z kantorka z koszem pełnym piłek. Westchnęłam pod nosem, ciężko ruszając i powoli zaczęłam truchtać. To nie tak, że nie przepadam za w-fem. Ja po prostu nie lubię robić czegoś, czego nie cierpię. Na przykład biegać.

- Właśnie, Karol - zaczepiła mnie Beatrice - znana prawie wszystkim uczniom w szkole pierwszoklasistka o nieskazitelnej urodzie. Była piękna, jej długie blond włosy przeplatane pojedynczymi kosmyki brązu opadały idealnie na ramiona, które za każdym razem miała odkryte. Błękitne oczy podkreślały perfekcyjnie jej nieco ciemniejszą karnację. Przepiękna, a każdy chłopak chodzący w tej szkole chciał się z nią umówić. Każdy. - Prawie bym zapomniała - spojrzałam na nią i uśmiechnęłam szeroko.

- Co jest Bi? - każdy używa praktycznie tego zdrobnienia, a sama Vendramin sądzi, że jest urocze. Muszę przyznać, że Beatrice jest naprawdę super kumpelą, dogaduję się z nią bardzo dobrze odkąd tylko ją poznałam, a ona sama jest osobą, której można zaufać.

- Chciałam byś do mnie wpadła w piątek na imprezę. Będą tylko najbliżsi, nie martw się - biegłyśmy w równym tempie, kończąc ostatnie kółko. - Wpadnij z Maxi'm, urocza z was parka. Też przekaż Mai, że ma przyjść z Ruggero - powiedziała niezbyt przekonana, a gdy na nią spojrzałam jej wargi wykrzywiły się w grymasie. - Nie wiem... Nie przepadam za tym gościem - podrapała się nerwowo po karku. Czyli nie jestem jedyna?

- Ta... - mruknęłam pod nosem, czym zwróciłam uwagę blondynki na siebie. - Nie jeden raz jej powtarzałam, że to nie jest materiał na chłopaka - wzruszyłam ramionami. Taka była niestety prawda. Mimo, że ten chłopak był kurewsko przystojny, dobry w łóżku i naprawdę wspaniale całował, to nie nadawał się do związków. Był zwykłym skurwielem bez uczuć.

- No cóż - powiedziała pokrótce. Obie zatrzymałyśmy się w miejscu, by wykonywać dalsze żądania naszego nauczyciela w formie rozgrzewki i spojrzała się na mnie. Bea była szczupła, piękna i o głowę wyższa ode mnie, przez co musiałam spoglądać na nią z dołu. Miała piękne, zgrabne nogi, wyrzeźbione pośladki oraz pełne piersi. Istny materiał na modelkę. - Nic z tym nie zrobimy.

- Masz rację - niechętnie przyznałam, cicho wzdychając. Nie jestem w stanie nastawić Mai przeciwko Ruggero, gdy sama robię dokładnie to samo. Jestem pieprzoną hipokrytką.

Pan Andrews podszedł do nas z koszem pełnym piłek i oparł się o niego, spoglądając na każdą z nas z osobna, a następnie posłał nam ciepły uśmiech.

- Postanowiłem odpuścić wam dzisiejsze zaliczenie - każdy jęknął z niezadowolenia, gdyż cała nasza klasa oczywiście dziewczęta, uwielbiały grać w siatkówkę. Blondyn się zaśmiał i pokręcił głową, wyciągając jedną piłkę z kosza. - Zajmiemy się grą - rzucił piłką w moją stronę, przez co odruchowo ją złapałam i posłałam mu pytające spojrzenie. - Wybierasz, Karol - puścił mi oczko.

Pan Andrews był moim, co również i innych ulubionym nauczycielem oraz najbardziej wyluzowanym w całej szkole. Każdy uczeń go uwielbiał, miał wspaniałe podejście do każdego z nas i zawsze podporządkowywał się do naszych zachcianek, jakiekolwiek by nie były. Nie uważał swojego przedmiotu za najważniejszy w życiu, a to sprawiało, że plusował sobie u każdego ucznia.

Drugą osobą, która wybierała składy była Ashley Dollinyton. Brunetka, troszkę wyższa ode mnie, oczywiście bardzo ładna i z brązowymi oczami. Była wredna, nie ukrywam tego, lecz wydaję mi się, że tylko w tak niemiły sposób odnosiła się do mnie. Nie lubiła mnie, jednak z wzajemnością. Trzymałyśmy się obydwie na dystans.

- No to zaczynamy, panienki! - krzyknął, gdy wybrałyśmy już składy i byłyśmy gotowe do gry.

Z początku moja drużyna, w której na szczęście byłam razem z Bea, wygrywała. Prowadziłyśmy sześcioma punktami, zdobyłam cztery na zagrywce, a pięć z bardzo dobrych ataków. Grałam aktualnie na przyjęciu, a Vendramin na ataku, gdyż była naprawdę wysoka, a przede wszystkim dobra. Sądzę, że nas obie Andrews weźmie do swej drużyny siatkarskiej.

Kiedy rozegrałyśmy jeden set, a wygrana należała do nas, była zmiana połów, przez co tym razem grałyśmy na części, która była tyłem do drzwi wejściowych. Allison niewielkiego wzrostu szatynka była na zagrywce, a ja rozpoczynałam seta na pierwszym przyjęciu. Nasz nauczyciel gwizdnął i tak o to rozpoczęła się gra, zacięta walka o piłkę i punkt. W końcu i tak nasz skład go zdobył, pozostawiając wynik jeden do zera.

Po kilku minutach gry zrobiło się znacznie goręcej, obie drużyny szły łeb w łeb, przez co coraz bardziej się męczyłam na boisku. Nie ukrywam, nasza klasa, a mówiąc klasa mam na myśli dziewczęta była bardzo dobra z tej dyscypliny. Od zawsze nasza szkoła zdobywała srebro bądź złoto na rozgrywkach rejonowych bądź państwowych.

Kolejne przejście, przez co tym razem znajdowałam się w drugiej linii razem z Beatrice - atakującą. Na zagrywkę szła aktualnie Marissa, która także należała do jednych z lepszych, ale uważam, iż nie dorównywała ani mnie, ani Bi.

- Hej, Karol - szturchnęła mnie w ramię blondynka, wybudzając z letargu, a mój wzrok powędrował na nią i kiwnęłam głową.

- Co jest? - zapytałam i spojrzałam na Mar, która szykowała się do zagrywki.

- Czy to nie czasem twój brat? - spytała, odwracając się do tyłu i wskazując dyskretnie palcem na drzwi frontowe. Nie, to musi być jakiś żart. Niepewnie odwróciłam się, modląc w duchu, aby tylko się pomyliła, lecz gdy moim oczom rzuciła się grupka chłopaków doskonale mi znanych, wszelkie negatywne emocje skumulowały się we mnie.

- No oczywiście, że to mój brat! - krzyknęłam, zaciskając dłonie w pięści i skupiając swą uwagę teraz na grze, gdyż brunetka wykonała zagrywkę.

Przez cały ten czas czułam palący, dobrze znany oraz perfidny wzrok na swoim ciele każdego z osobna, a w szczególności pewnego szatyna, który bez wstydu wgapiał się we mnie z wymalowanym uśmieszkiem na twarzy. I mimo tego, że starałam się nie zwracać na nich swojej uwagi, to nie potrafiłam, ponieważ nie dosyć, że się zestresowałam to w dodatku złość ogarnęła me ciało.

Pierwsze gwizdy rozpoczęły się, gdy wykonałam błąd i nie przyjęłam prawidłowo piłki. Do tej pory, dopóki oni się tu nie zjawili, każde moje przyjęcie było idealnie dociągnięte do środka, by rozgrywająca mogła perfekcyjnie wystawić do tej pierdolonej antenki. Spojrzałam w tamtą stronę, piorunując każdego swym groźnym wzrokiem, na co głośno zaczęli buczeć, zaśmiali się, a finalnie zbili piąteczki, wyprowadzając mnie coraz bardziej z równowagi. Więc to jest ich cel?

- Coś panience dziś nie wychodzi - krzyknął bezwstydnie Pasquarelli, kręcąc głową, gdy po raz kolejny piłka przeleciała mi przed nogami i jej nie odebrałam.

Próbowałam z całych sił skupić się na grze, nie przejmować chamskimi docinkami i perfidnym nabijaniem się ze mnie, podczas gdy oni wszyscy siedzieli sobie jak gdyby nigdy nic na trybunach i pogwizdywali za każdym razem, gdy piłka się do mnie zbliżała.

- Staraj się nimi nie przejmować - poczułam delikatny dotyk na ramieniu. Odwróciłam poddenerwowana głowę w tamtą stronę i widząc moją towarzyszkę, posłałam jej ciepły uśmiech.

- Stać cię na więcej, księżniczko! - znów krzyknął, kiedy piłka spadła tuż przede mną. Głośne śmiechy można było usłyszeć roznoszące się po całej sali, a później buczenie. Dosyć tego.

- Zamkniesz w końcu ten swój niewyparzony pysk?! - odkrzyknęłam do szatyna, a pozwoliłam sobie tylko ze względu na to, iż pan Andrews już dawno poszedł coś załatwić z dyrekcją. Gdyby tu był, nie pozwoliłby tym gówniarzom w ten sposób odzywać się do jakiejkolwiek z nas.

- A kiedy w końcu ruszysz swój zgrabny tyłeczek do piłki? - zaśmiał się szyderczo, a później zbił żółwika z Agustinem. Dosyć tego, kurwa mać.

Wyrzuciłam piłkę z całej siły na ziemię i ruszyłam w stronę tej żałosnej grupki, przez co momentalnie zaprzestali swoim ruchom. Podeszłam szybkim krokiem do szatyna przepełniona złością, irytacją, furii, czystym wkurwieniem, które się nasilało i pociągnęłam go za rękaw od bluzy mocno, na wskutek czego był zmuszony wstać. Powędrowałam z nim do wyjścia, wszystkie dziewczyny przestały grać, skupiając na nas swój wzrok, natomiast cały ten „gang" szeptał do siebie różne rzeczy, obstawiając nawzajem jak bardzo nastolatek sobie przeskrobał. Przez cały dzień wszystko mnie niemiłosiernie denerwuje, mam ochotę każdemu po kolei uderzyć czymś ciężkim prosto w twarz, a ten imbecyl jeszcze bardziej mnie prowokuje.

Gdy tylko wyszliśmy na korytarz łączący salę gimnastyczną ze szkołą, stanęłam z nim twarzą w twarz, na której u niego malowało się rozbawienie, a z jego ust cały czas wydobywał się śmiech. Nie myśląc więcej o niczym innym, zamachnęłam się mocno i wymierzyłam mu siarczysty policzek, przez co jego głowa przechyliła się w bok. Wyładowując calutką złość na nim, momentalnie mi ulżyło. Wtedy jego wyraz twarzy wyrażał skruchę oraz zdezorientowanie.

- A to za co? - spytał łagodnie. Aż sama byłam pod wrażeniem, gdyż za każdym razem ogarniała go złość, gdy dopuszczałam się tego czynu.

- Za twoje chamskie i szczeniackie zachowanie! - podniosłam głos oburzona i odsunęłam od niego minimalnie, podczas gdy on złapał się za bolący policzek, delikatnie go gładząc.

- Przyszedłem tylko ci pokibicować - znów ten sam ton głosu, przez który zaczynałam mieć wyrzuty sumienia tego co zrobiłam przed sekundą. Arghhh, dosyć tego!

- Przestań, bo mnie niemiłosiernie wkurwiasz! - krzyknęłam i mocno chwyciłam się za głowę, pociągając jednocześnie za swoje włosy oraz krążąc wokół, aby się uspokoić.

- Co ja robię? - udawał skruszonego, na wskutek czego zaczynałam głupieć, odczuwać tysiąc emocji na raz począwszy na złości, a kończywszy na wyrzutach sumienia. - Czy to moja wina, że tak na ciebie działam i się stresujesz pod wpływem mojej obecności? - wzruszył ramionami, a jego wargi zaczynały formować się w zadziornym uśmieszku.

- Oczywiście, że twoja! - ponownie krzyknęłam i podeszłam do niego na tyle blisko, że nasze klatki piersiowe się ze sobą stykały. - Przestań to robić.

- Ale co? - zapytał, przechylając głowę delikatnie w bok. Gdy już otwierałam usta z zamiarem odpowiedzi, chłopak nachylił się nade mną i złożył mokry pocałunek na moich wargach, który próbował pogłębić. Z samego początku odwzajemniłam go bez najmniejszych zastanowień, lecz w momencie gdy nasze języki miały się ze sobą spotkać, w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka, która poinformowała mnie, że robię źle. Odsunęłam się od niego momentalnie i po raz kolejny moja dłoń spoczęła na jego policzku.

Spojrzał na mnie zdezorientowany, jego wyraz twarzy był strasznie uroczy. Miał delikatnie przechyloną głowę i wpatrywał się we mnie swymi lśniącymi, brązowymi tęczówkami, gdy ja uświadamiałam sobie co właśnie narobiłam. Wpatrywaliśmy się sobie nawzajem prosto w oczy, aż w końcu pociągnęłam go za skrawek bluzy w swoją stronę i złączyłam nasze wargi w namiętnym pocałunku. Czułam, jak chłopak kładzie swoje dłonie na mych bokach, a następnie idzie do przodu, przez co byłam zmuszona kierować się do tyłu, aż w końcu moje plecy spotkały się z zimną ścianą. Wszelkie moje negatywne emocje poczęły ze mnie ulatywać, a ja poczułam się dobrze, lecz co z tego, skoro wszystko działo się na szkolnym korytarzu, a my nie mogliśmy pozwolić sobie na zbyt wiele rzeczy.

- Ruggero - wyszeptałam między pocałunkami, próbując go od siebie odepchnąć, gdyż znajdowaliśmy się w szkole, brakowało mi pomału tchu przez jego zachłanność i za moment musiałam zjawić się na sali, aby dokończyć mecz. - Ruggero, przestań już.

- Co znów tym razem - wymruczał i znów złączył nasze wargi w pocałunku. Jego krocze zetknęło się z moim podbrzuszem. Wówczas uchwycił moje dłonie i usadowił mi je obok głowy, mocno ściskając i złączając nasze palce razem, przez co nie miałam żadnej możliwości go od siebie odsunąć, a on sam przyszpilał mnie calutkim ciałem do ściany.

- Nie tutaj - odwróciłam głowę w drugą stronę, na wskutek czego przerwaliśmy pocałunek. - Zwariowałeś? Jesteśmy na środku holu - podniosłam ton głosu, jednak dalej pozostawałam cicho, by nie wzbudzić podejrzeń u nikogo. W odpowiedzi głośno mruknął, przymykając powieki, a sekundę później wbijając we mnie swoje czarne tęczówki.

- Sama robisz mi nadzieję - wypowiedział z wyczuwalną w głosie chrypką prosto w moje wargi i zetknął nasze nosy, jednocześnie wywołując u mnie ciarki. - Tak jest zawsze, skarbie. Potem się usprawiedliwiasz chociażby tą głupią szkołą i innymi - wywrócił oczami.

- Chyba nie chcesz tego robić tutaj, prawda? - rzuciłam i posłałam mu błagające spojrzenie, czując nadchodzącą falę zwycięstwa. Przecież to, że go pocałowałam, nie oznacza od razu, że chcę z nim uprawiać seks. To był zwykły pocałunek, nic więcej, po prostu zrobiło mi się go szkoda, po tym co narobiłam. Taka rekompensata i już.

Chłopak spojrzał na mnie zawiedziony, spuszczając wzrok, jednak w pewnym momencie zesztywniał unosząc głowę i napotykając się z moimi zdezorientowanymi tęczówkami. Widziałam ten znany, niebezpieczny błysk w jego oczach, który nie zwiastował nic dobrego, a później jego wargi zaczęły formować się w dużym, podstępnym uśmiechu.

- Tutaj nie... - zaczął, a z jego głosu można było usłyszeć ogromną tajemniczość. Moje oczy przybierały kształt pięciozłotówek z każdą mijaną sekundą, ponieważ doskonale wiedziałam, iż wpadł na jakiś beznadziejny, nieprzemyślany oraz chory pomysł. - Ale... - tylko nie ale, proszę. - Gdzieś indziej już owszem.

Nie zdołałam nic więcej dodać, powiedzieć, odepchnąć go, po prostu w jakikolwiek sposób zareagować, gdyż jego jedna ręka spoczęła pod moimi pośladkami, a drugim ramieniem objął mnie w pasie, jednocześnie unosząc w górę i idąc w stronę damskiej szatni, a z moich ust wydobył się pisk. Uderzałam z całych sił pięściami w jego umięśnione plecy, lecz było to na nic, ponieważ w ogóle nie reagował, a ja wypruwałam z siebie ostatnie siły, które myślę, że zaraz przydadzą mi się bardziej.

Gdy tylko znaleźliśmy się w szatni, szatyn zamknął za nami drzwi, odstawiając mnie na ziemię i chwycił mą dłoń, prowadząc w stronę łazienki, w której byliśmy już po sekundzie. Popchnął mnie do przodu, przez co niemal straciłam równowagę i upadłam, a następnie przekręcił zamek w drzwiach, by nikt nie mógł tutaj wejść. Byłam pewna, że wejdzie ze mną do jednej z kabin i zrobimy to zwyczajnie na toalecie, przy ścianie, gdziekolwiek, jednak ten stanął przede mną niczym zahipnotyzowany, lustrował me ciało od góry do dołu, zagryzając wargę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi, więc po prostu stałam jak słup soli, przełykając co jakiś czas ślinę i wpatrując w jego oczy.

- O co ci chodzi? - rzuciłam z wyrzutem, podczas gdy on nie zmieniał swojej pozycji nawet o milimetr. Po prostu stał, perfidnie się na mnie patrzył z założonymi rękoma, z powstałym wybrzuszeniem w spodniach i wymalowanym uśmieszkiem na twarzy.

- Rozbieraj się - kiwnął głową, pozostając w swej pozycji i coraz bardziej przyszpilając mnie wzrokiem do pobliskiej ściany. Moje oczy się znacząco poszerzyły.

- Co proszę? - wykrztusiłam z siebie w końcu, przełykając głośno ślinę i odchodząc jeden krok w tył.

- Rozbieraj się - powtórzył i pochylił głowę, mrużąc jednocześnie delikatnie oczy. - Chyba nie chcesz żebym się powtórzył. Wtedy nie będę już taki grzeczny - wychrypiał stanowczo, dominująco, rzekł to głosem tak władczym i niskim, że moje nogi zrobiły się niczym z waty.

- N-nie zrobię tego - wyjąkałam oszołomiona, a w jednej sekundzie po lustrowaniu mnie wzrokiem od góry do dołu, chłopak zaczął do mnie podchodzić wolnym krokiem, gdy ja stałam osłupiona i nie wykonywałam żadnego ruchu.

Czułam, że się czerwienię pod każdą dawką jego intensywnego, gorącego spojrzenia, które wbite miał we mnie, wprost w moje oczy. Czułam także pulsowanie w kobiecości, gęsia skórkę na moich nagich nogach, które odziane były tylko krótkimi, czarnymi materiałowymi spodenkami sięgającymi za pośladki oraz gorąc owiewający me ciało. Atmosfera między nami robiła się gorętsza, wyczuć bez problemu można było to napięcie i wirujące w powietrzu pożądanie, które z mijanymi sekundami wzrastało. Kiedy między naszymi ciałami nie było już żadnej odległości oraz wyczuwalny był dla mnie jego gorący oddech, chłopak chwycił mnie w biodrach i odwrócił tyłem do siebie, stykając swoje krocze z moimi pośladkami. Uniosłam niepewnie głowę, napotykając się z jego spojrzeniem w odbiciu w lustrze, a jego wargi uformowały się w satysfakcjonującym uśmiechu. Byłam mokra, czułam istny wodospad w moich majtkach i byłam wręcz pewna, że ten idiota już o tym doskonale wiedział.

- Zrobisz to dla mnie? - ułożył głowę w moich włosach, cały czas utrzymując ze mną kontakt wzrokowy w naszych odbiciach i gdy jęknęłam przez jego dłoń, która znalazła się w materiale moich spodenek, uśmiechnął się.

- Nie, Ruggero - pokręciłam przecząco głową i położyłam dłonie na umywalce, patrząc na swoje odbicie. Próbowałam nie dać się sprowokować, nie dać po sobie poznać, że ten chłopak na mnie działa i czerpię z tego frajdę. - To nieodpowiednie, przestań, proszę - powiedziałam, a później wygięłam ciało w łuk, przymykając oczy i pochylając nad umywalką, gdy jego dłoń przejechała po mej strefie przez materiał mych nieco skąpych majtek.

- Założyłaś je dla mnie? - mruknął mi do ucha, gdy przejechał dwoma palcami po koronce, a z moich ust ponownie wydobyło się syknięcie i wypięłam się niekontrolowanie w tył, przez co otarłam się o jego wybrzuszenie. Przeklinałam z całych sił swą własną głupotę, czułam się podniecona, lecz co z tego, skoro nie mogliśmy robić żadnych głupich rzeczy.

Brunet odchylił materiał, a jego gorąca dłoń napotkała się z mą kobiecością, którą wolno masował kolistymi ruchami. Czując wilgoć na opuszkach swych palców, uśmiechnął się pod nosem usatysfakcjonowany i ponownie zanurzył swą twarz w moich włosach. Cały czas doprowadzał mnie do większej czerwoności, czułam, że całe me ciało wrze, byłam cholernie spragniona jego dotyku, czułam się tak kurewsko dobrze mimo tego, że było to po prostu nieodpowiednie. Mimowolnie zacisnęłam palce na umywalce i pochyliłam delikatnie nad nią, dysząc, a gdy tylko wsunął we mnie pierw jeden palec, a po chwili dołożył drugi, z moich ust wydobył się głośny, przeciągły jęk, który chłopak zagłuszył, przykładając mi do warg swą dużą dłoń.

- Ćśś - wyszeptał i powoli zaczął penetrować mnie swymi palcami, przez co z każdym jego ruchem wyginałam swe ciało na przeróżne strony, nie zwracając już uwagi na to, jak mogę w tym momencie idiotycznie wyglądać. Próbowałam powstrzymywać się przed kolejnymi jękami, kiedy przyspieszał swe tempo co jakiś czas, jednocześnie sprawiając, że odczuwałam coraz to większą przyjemność. - Jeszcze nie, skarbie - podrażnił mą szyję swym nosem i gorącym oddechem, a jego głos dochodził do mnie jak przez mgłę. Przez cały czas wkładał we mnie palce głębiej, sprawiając, że moje nogi zaczynały drżeć, przestawałam pomału utrzymywać równowagę, mimo tego, że mocno trzymałam się zlewu przede mną.

W jednej chwili nastolatek zaprzestał swoim ruchom, a drugą dłoń ściągnął z moich warg. Przytrzymał mnie w biodrach, delikatnie je masując, podczas gdy ja próbowałam uspokoić swoje szalejące serce, emocje oraz przypadkiem nie upaść na ziemię. Po chwili poczułam, jak czekoladowooki natychmiast odwraca mnie w swoją stronę, przez co teraz stałam naprzeciw niego calutka rozgrzana i niespełniona. Posłał mi duży uśmiech, obserwując mój płytki oddech, moje wypieki na policzkach, a następnie przechylił delikatnie głowę w bok.

- Wolisz stać czy raczej gdzieś usiąść? - zapytał całkowicie dla mnie niezrozumiale, przez co zmarszczyłam brwi i podniosłam wzrok w jego praktycznie już czarne tęczówki.

- Co? - spytałam szeptem, jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, a w jednej sekundzie szatyn zaczął się zniżać, aż w końcu klęknął i chwycił po obu stronach moje spodenki. - O Boże, Ruggero... - jęknęłam, gdy dotarło do mnie co ma zamiar zrobić już za moment i odrazu wypięłam biodra do przodu, przymykając oczy.

- Oprzyj się o umywalkę - mruknął cicho, gdy ściągał pomału moje spodenki z bioder, a kiedy tylko zostałam w samych koronkowych, czarnych majtkach westchnęłam głośno, wykonując jego rozkaz i zaciskając na niej swoje dłonie. - Wyglądasz w nich olśniewająco - uniósł głowę, spoglądając na mnie z uśmiechem, a gdy w końcu zerwał ze mnie ten cholerny materiał, sapnęłam.

- Błagam, zrób to w końcu - wydusiłam z siebie, składając prośbę o więcej, jednocześnie wypinając biodra do przodu. W odpowiedzi chłopak się zaśmiał, chwycił mnie za uda mocno i złożył mokry pocałunek na mym wzgórku łonowym.

Delikatnie rozchylił moje nogi, a jedną z nich ułożył sobie na swym kolanie, zanurzając całą twarz w mej kobiecości, pieszcząc ją językiem, na wskutek czego wydobyłam z siebie pierwszy jęk. Przegryzał mą łechtaczkę, zaokrąglał na niej kółka i ssał na przemian, podtrzymując me uda, kiedy ja wplotłam dłonie w jego włosy i za nie mocno pociągałam, jednocześnie także pchając go w przód, by jego język mógł znaleźć się we mnie jeszcze głębiej niż dotychczas. Każdy jego pojedynczy ruch sprawiał, że moje nogi mi odmawiały posłuszeństwa, czułam jak calutkie me ciało wrze, a gdy tylko spojrzałam w dół i zobaczyłam jego czuprynę między swoimi nogami, jęknęłam głośno i mocno odchyliłam głowę, zamykając oczy z przyjemności.

Penetrował mnie swym językiem, pieścił dogłębnie, zanurzał twarz coraz bardziej w mej kobiecości i doprowadzał jednocześnie do drżenia. Wygięłam ciało w łuk, a następnie wypięłam mocno biodra do przodu, gdy tylko poczułam falę nadchodzącej przyjemności, przez co jeszcze bardziej przyspieszył i jeszcze bardziej zagłębił we mnie język. Już nawet nie próbowałam ograniczać się z moimi jękami, które mogły wycieknąć poza łazienkę, nie próbowałam także ograniczać się z tym, iż z całej siły pociągałam za jego loczki i masowałam tył głowy. Było tego za wiele.

Niemal krzyknęłam jego imię po raz kolejny, gdy w końcu osiągnęłam to, czego tak bardzo pragnęłam. Czułam, że oblewa mnie fala gorąca, a zaraz po niej nastąpił orgazm, powodując drżenie mego ciała i brak czucia w nogach, przez co ledwo utrzymywałam równowagę, mocno zaciskając dłonie z tyłu na umywalce. Wszelkie moje mięśnie się napięły, a w podbrzuszu poczułam zalewające mnie całą uczucie rozkoszy. Jego język dalej mnie pieścił, lecz tym razem w bardzo mozolny oraz delikatny sposób, aż w końcu złożył ostatni pocałunek i podniósł się, stając naprzeciw mnie. Cały czas miałam zamknięte oczy, trzymałam się mocno umywalki i głośno oddychałam. Było to dla mnie zbyt wiele jak na jeden raz, ten chłopak nie miał żadnych pohamowań i perfidnie to wykorzystywał.

- Taka forma relaksu ci odpowiada? - zapytał tuż przy mym uchu, a w odpowiedzi pokiwałam ledwo widocznie głową, przełykając głośno ślinę i w końcu otwierając oczy. Napotkałam się z jego oczami, które wyrażały totalne zadowolenie, podczas gdy jego dłonie spoczywały na moich biodrach i kolistymi ruchami je masował.

Po chwili jego gorące i przede wszystkim mokre wargi znalazły się na moich, gdzie składały delikatne pocałunki, które powoli odwzajemniałam, dalej czując ogromne spełnienie. Nie byłam w stanie ustać w miejscu, więc zarzuciłam dłonie na jego kark i pogłębiłam nasz pocałunek, stykając równocześnie nasze ciała ze sobą.

- Karol? - usłyszeliśmy głos, a po chwili głośne pukanie do drzwi, przez co natychmiast się oderwaliśmy się od siebie. - Jesteś tam?

- Cholera, co robimy?! - szepnęłam zestresowana, patrząc się wprost na chłopaka, który równie zestresowany co ja, spojrzał się na mnie.

- Nic nie mów, zorientuje się, że nikogo tu nie ma - przyłożył palec do moich ust.

Chwilę czekaliśmy, cały czas słysząc pukanie w powłokę i wołanie mojego imienia, jednak po chwili dziewczyna odpuściła, przez co kamień z serca nam spadł. Oboje wypuściliśmy głośno powietrze z płuc, a potem odepchnęłam od siebie szatyna, schylając się po swoje majtki i spodenki, a po chwili założyłam na siebie ubrania.

- Powinnam już iść - rzekłam, przeglądając się w lustrze i próbując ogarnąć do porządku dziennego, by nie wzbudzać żadnych podejrzeń innych dziewczyn. Nastolatek także obejrzał się, przeczesując dłonią swoją czuprynę i odszedł po chwili, kierując się w stronę wyjścia.

- W takim razie do zobaczenia - rzekł na odchodne, lecz zanim wyszedł całkowicie, odwrócił się i rzucił mi dwuznaczne spojrzenie. - Następnym razem będziesz mi bardziej posłuszna. Już tego dopilnuję.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top