♛ 011.
⚠️ niesprawdzony ⚠️
W kolejny piątek drzwi domu Tsukishimy znowu nie otworzyły się dla Yuuko. W jeszcze następny również.
Czarnowłosa przychodziła do blondyna na próżno. Chłopak nawet nie chciał z nią rozmawiać, nie chciał otworzyć jej drzwi, nawet tych balkonowych. Licealistka wołała go po imieniu, gdy raz zobaczyła przez chwilę jego sylwetkę w oknie, ale bezskutecznie.
Czuła się okropnie, kiedy tłumaczyła się pozostałym graczom drużyny. Mimo, że zapewniali ją, że to nie jest jej wina, ona i tak wiedziała swoje.
To ona zrobiła coś nie tak, to ona doprowadziła do tego, że Tsukishima nie chce nawet na nią patrzeć. Tylko w jaki sposób jej się to udało?
Ostatnimi dniami nie potrafiła zająć swoich myśli niczym innym, ciągle tylko analizowała swoją ostatnią rozmowę z siatkarzem, starając się przypomnieć każde wypowiedziane przez nią słowo i próbując znaleźć coś, co mogło go w jakiś sposób urazić.
Była sfrustrowana faktem, że nic nie mogła na to poradzić, że nie mogła nawet dostrzec, co zrobiła źle.
W końcu postanowiła się poddać.
Skoro Tsukishima nie chce, żeby dziewczyna w dalszym ciągu do niego przychodziła, to już przychodzić nie będzie.
Z nieudawanym smutkiem oznajmiła to pozostałym chłopakom z Karasuno, podczas ich kolejnego spotkania na słynnej licealnej sali gimnastycznej.
Widziała w ich oczach, że byli nieco zawiedzeni, jednakże nie robili jej wyrzutów. Wręcz przeciwnie, wyrazili swoją wdzięczność za chęci, i te kilka podjętych prób.
Za to Kageyama czuł najwyraźniej wewnętrzną potrzebę wypowiedzenia własnego zdania na temat blondyna.
Gdy on i Yuuko oddalili się nieco od reszty, postanowił bez wahania powiedzieć, co on sądzi o zaistniałej sytuacji.
— Wiesz, w sumie to tak będzie lepiej — zaczął, zajmując miejsce na trybunach, podczas gdy reszta drużyny zaczynała rozgrzewkę, której Tobio rzekomo nie potrzebował.
— Słucham? — spytała Yuuko, kątem oka dostrzegając Yachi, która nieudolnie próbowała sprawiać wrażenie, że wcale nie podsłuchuje rozmowy dwóch czarnowłosych osób o niebieskich oczach.
— Na pewno to lepiej, że jednak.. jego tu nie będzie. Bardzo dobrze sobie bez niego radzimy. Jak na mój gust to może już wcale tutaj nie wracać. Reszta udaje miłych, ale pewnie uważają tak samo jak ja. W końcu komu on jest potrzebny?
Dziewczyna momentalnie zerwała się z miejsca, patrząc z wyrzutem na Kageyamę.
Poczuła niemiłe ukłucie w sercu, a w uszach echem odbijało się jedno zdanie: "komu on jest potrzebny?"
W jednej chwili całe to jej zauroczenie w stosunku do rozgrywającego gdzieś się ulotniło.
— Jak.. jak ja w ogóle mogłam cię lubić? — Yuuko westchnęła głęboko, przybijając sobie piątkę z czołem. — dobrze, że uświadomiłeś mi, że jednak nie warto z tobą przebywać. Zapamiętam na przyszłość.
I choć jeszcze przed chwilą dziewczyna przeklinała w myślach Tsukishimę za to, że namieszał jej w głowie, tak teraz nie potrafiła wybaczyć komuś, kto miał czelność przeklnąć go na głos. Dlaczego? Nie miała pojęcia.
Ignorując pytania chłopaków i prośby Yachi, Yuuko ruszyła w stronę wyjścia z sali. Mając dosyć zamieszania, postanowiła wrócić do domu.
no to co, został już tylko jeden
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top