♛ 009.
Nie trzeba nawet wspominać, jaki był dzień tygodnia.
Yuuko jak zawsze wyszła z domu dość wcześnie jak na wakacyjne standardy, i pognała na salę gimnastyczną.
Tak szybki bieg nie był jednak dobrym pomysłem, biorąc pod uwagę pogodę. Pech chciał, że zawsze kiedy dziewczyna chciała wyjść z domu, panował gorąc nie do wytrzymania. Kiedy jednak nie miała na uwadze włóczenia się po okolicy, pogoda była idealna.
Gdy dotarła na miejsce, usiadła na chwilę przed salą, próbując złapać powietrze i nieco unormować oddech. Była pewna, że gdyby wpadła na salę w takim stanie, chłopcy pomyśleliby, że stało się coś złego. A zmartwieni siatkarze, to nic dobrego.
Oczyma wyobraźni dziewczyna widziała zdenerwowanego Daichiego, zmartwionego Asahiego i zadającego sto pytań na sekundę Sugę. Za nimi stali modlący się Tanaka i Nishinoya, zalewający się łzami, a gdzieś na uboczu znalazł się Hinata, który nie do końca rozumie całe zamieszanie. Kageyama miałby to głęboko w poważaniu, bądźmy szczerzy.
Kilka minut później, Yuuko w końcu weszła na salę. Skinieniem głowy przywitała chłopaków, którzy byli właśnie w trakcie rozgrywki. Zajęła miejsce na trybunach obok Yachi, i zaczęła z nią rozmawiać o wszystkim i o niczym.
Poprzez ostatnie wydarzenia związane z jej kontuzją i ten cały cyrk, który odstawiał Tsukishima, Yuuko zdążyła już zapomnieć, jak dobrze dogadywała się z blondynką.
Wystarczyła zamiana kilku zdań, a dziewczyny zapomniały o wszystkim dokoła, przypominając sobie sytuacje sprzed paru lat, śmiejąc się przy tym w niebogłosy.
Były tak zajęte sobą nawzajem, że nie usłyszały ostrzeżeń Tanaki o nadlatującej w ich stronę piłce.
W ten właśnie sposób Yuuko aż spadła ze swojego siedzenia.
Oberwała piłką w głowę tak mocno, że aż okolice jej prawego policzka i skroni były mocno zaczerwienione.
Przy pomocy Yachi udało jej się ponownie usiąść na krzesełku, jednak twarz piekła ją niemiłosiernie.
— O mój Boże! Przepraszam, naprawdę przepraszam! — zaczął krzyczeć Hinata, sprawca całego zdarzenia.
— Dlaczego zawsze tobie się to zdarza? Umiesz ty normalnie odbić piłkę?! Przecież wystawa była idealna! — wrzeszczał Kageyama, jeszcze głośniej niż Shoyo. Westchnął głęboko, po czym podszedł do Yuuko, i usiadł obok niej.
— Wszystko w porządku? Bardzo boli?
Wtedy już cała twarz Yuuko była czerwona.
Yachi postanowiła nie wtrącać się w ich rozmowę, i po cichutku się oddaliła.
— Wiesz, nie mogę zaprzeczyć, że dość mocno mi się oberwało.. — zaśmiała się nerwowo niebieskooka, jednak widząc wzrok rozgrywającego szybko dodała: — ale nie zabijaj Hinaty, proszę, jest potrzebny drużynie.
— Dziękuję Yuuko-chan! — płakał Hinata, rozłożony na posadzce w sposób, jakby właśnie oddawał dziewczynie hołd.
Nie przekonało to do końca Kageyamy, który patrzył na rudego wzrokiem pełnym pogardy. Po chwili jednak jego spojrzenie złagodniało, kiedy powróciło na twarz dziewczyny.
Powiedział do pozostałych, żeby przez jakiś czas kontynuowali grę bez niego.
Yuuko czuła się jak w niebie.
Zegar wskazywał, że czarnowłosej zostało jeszcze jakieś piętnaście minut, a później powinna odwiedzić Tsukishimę. Jednak już nawet o tym nie pamiętała, teraz liczył się dla niej tylko siedzący obok Tobio.
Tymczasem w tej samej chwili przed drzwiami sali stał wysoki blondyn w okularach.
Pod wpływem wizyt czarnowłosej dziewczyny, w końcu postanowił jej ulec. Nie chciało mu się tam przychodzić, bo musiałby oglądać znienawidzoną twarz Kageyamy, jednak i tak się tam zjawił, ze względu na Yuuko.
Zajrzał przez okno na salę, rozglądając się, czy dziewczyna w ogóle tam jest.
I wtedy ją dostrzegł. Ją i Kageyamę. Razem.
Nagle tak jakoś odechciało mu się wchodzenia na salę. Poszedł przed siebie szybkim krokiem, nie oglądając się do tyłu.
postaram sie do końca grudnia wstawić już pozostałe trzy części i wreszcie to zakończymy 🥴🥴
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top