♛ 003.


hejka, umieram wewnętrznie, ale macie rozdział enjoy


Kiedy w kolejny piątek Yuuko przekroczyła próg sali gimnastycznej u boku Yachi, nawet nie łudziła się, że zastanie tam blondyna.

Tym razem czuła jednak, że wie co robić. Przywitała się ze wszystkimi, po czym z entuzjazmem stwierdziła, że od razu pójdzie do Tsukishimy. Jej zapał zdecydowanie spodobał się drużynie, było widać, że wspólne spotkania dużo dla nich znaczą, i podchodzą do nich na poważnie, a co za tym idzie, są wdzięczni za pomoc.

Czarnowłosa zdążyła jeszcze popatrzeć się trochę na Kageyamę, z niezadowoleniem stwierdzając, że nie był on wcale zainteresowany jej przybyciem i dobrymi chęciami. No cóż, może później ją doceni.. jakoś.

Niebieskooka podążała do domu okularnika powolnym krokiem, ze względu na ogromny upał, który nie pozwalał jej przyspieszyć kroku, była bowiem przekonana, że natychmiast by zemdlała.

Z tego względu dotarcie na miejsce zajęło jej nieco dłużej niż poprzednio, ale w tamtym momencie i tak była z siebie dumna, że w ogóle udało jej się tam dojść.

Będąc już obeznaną ze sposobem bycia Tsukishimy, nie trudniła się nawet waleniem do drzwi, które przyniosło by identyczny efekt, jak ostatnio.

Rozejrzała się wokół siebie, aż ostatecznie jej wzrok padł na balkon, który był w końcu jej celem. Westchnęła głęboko, zastanawiając się przez chwilę, czy to co robi jest słuszne, i czy ona sama aby na pewno jest stuprocentowo normalna.

Kiedy już zrozumiała, że odpowiedzią na oba pytania jest "nie", postanowiła w końcu przejść do działania.

Podchodząc do balkonu z zadowoleniem zauważyła, że znajduje się on nawet niżej, niż mogłoby się wydawać. Dziewczyna była w dodatku wysoka, więc wystarczyło, że lekko podskoczyła, i już jej ręce były w stanie złapać się barierki.

Kiedy zaczynała wspinać się wyżej, jedyne o czym myślała to to, żeby przypadkiem nikt  w tamtym momencie nie przechodził ulicą, lub by jakiś sąsiad nie miał przypadkiem ochoty wyjrzeć przez okno.

Na szczęście po kilku intensywnych sekundach darmowego w-fu, Yuuko stała już bezpiecznie na balkonie. Miała nadzieję, że jeśli Tsukki wyrzuci ją z domu (co prędzej czy później na pewno nastąpi), to chociaż nie każe jej skakać z balkonu. Na wszelki wypadek spojrzała w dół i pomyślała, że raczej nie zrobiłaby sobie nic poważnego skacząc z wysokości. Jakoś tak, ta myśl ją uspokoiła.

Lekko i powoli nacisnęła na klamkę, jakby bała się, że zaraz odpadnie. Jej oczom ukazał się pokój Tsukishimy, wraz z samym jego właścicielem. Blondyn siedział wygodnie na swoim łóżku, a na uszach miał słuchawki. Wydawało się, że nie do końca wie, co dzieje się wokół niego.

Pewnie, że nie wiedział. Gdyby spojrzał w tamtą stronę, Yuuko już leciałaby ruchem jednostajnym z balkonu.

Albo jakimś innym. Nie do końca znała się na fizyce.

Na kilka, a może kilkanaście sekund, jakaś niewidzialna siła trzymała czarnowłosą w jednym miejscu, nie pozwalając się jej ruszyć nawet o krok. Zorientowała się jednak, że takie stanie w miejscu, w dodatku w domu, który nie należał do ciebie, a jesteś w nim po tym jak wszedłeś przez balkon, nie wygląda raczej zbyt dobrze.

Podeszła powoli do blondyna i stanęła naprzeciw niego, machając do niego ręką z żałosnym uśmiechem na twarzy.

Tak, to był właśnie ten moment. Moment, w którym zaczęła żałować swoich decyzji życiowych.

Chłopak szybko zerwał się na równe nogi, odrzucając słuchawki gdzieś na bok. Na jego twarzy malowało się kilka różnych odczuć; zmieszanie, złość, zawód, może jeszcze nutka zażenowania.

Mając już za sobą listę słów zaczynających się na "z", wróćmy do Yuuko, która postanowiła przerwać niezręczną ciszę, mimo, iż nie było to proste zadanie.

— Hej Tsukki, jak ci życie mija? — zapytała, siadając przy tym na fotelu, który znajdował się w drugim końcu pokoju. Gdy po dłuższej chwili nie otrzymała odpowiedzi, zrozumiała, że już się niej nie doczeka — Zapewnie wiesz po co tu jestem, nie? Twoi koledzy z drużyny organizują spotkania co piątek, ale wielki pan Tsukishima nie zamierza na nie chodzić. I teraz wchodzę ja, by cię tam zabrać, tak sobie pomyślałam, że może po prostu nie pamiętasz drogi, a wstydzisz się kogoś spytać.

— Czy ty wlazłaś tu przez balkon?

— No.. tak. Powiem ci, łatwo nie było, ale jakoś dałam radę — zaśmiała się — no, to zbieraj się.

— Nie.

Dziewczyna wywróciła oczami.

— No dajże spokój, co ci zależy?

— To tylko głupi klub siatkarski, nic więcej. Nie ma się po co tak angażować. Jeśli w następnym roku będziemy przegrywać wszystkie mecze, to trudno. Bywa i tak. — westchnął licealista, przykładając sobie dłoń do czoła, jakby chciał sprawdzić, czy ta krótka wizyta niebieskookiej, zdążyła przyprawić go o gorączkę, przeziębienie, i jeszcze setkę innych chorób. — dostałaś odpowiedź na swoje pytanie, więc możesz już sobie iść.

Yuuko już nic nie odpowiedziała, myśląc nad słowami blondyna. Wyskoczyła przez balkon, co poszło jej o wiele łatwiej, niż wspinanie się do góry.

Nie zamierzała kłócić się z Tsukkim, bo doskonale wiedziała, że za tydzień i tak do niego wróci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top