32
Minął tydzień odkąd ostatnim razem byłam na zewnątrz.
W większości nie jadłam... Nie spałam... Zaniedbałam się całkowicie.
Gdy dzisiaj rano wstałam, poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Przeraziłam się widząc kompletnie inną mnie....
— To naprawdę ja?.. — zobaczyłam wychudzoną, zmęczoną, żałosną dziewczynę. — Czas wyjść na dwór... Czas na koniec tego rozdziału w moim życiu.
Powiedziałam do siebie. Nałożyłam lekki makijaż na twarz. Wyszłam z łazienki i pokierowałam się do garderoby. Tam wzięłam idealne ciuchy na dzisiaj.
Czerwona bluza z kapturem, czarne jeansowe spodnie z wysokim stanem, czarna jeansowa katana, białe skarpetki, czerwone Nike'i.
Przygotowana do wyjścia zadzwoniłam do rodziców.
— Mamo?... Mogę przyjść do was na godzinę? To pilne. — słuchałam dyskusji rodziców.
— Jasne, jesteś naszą córką. Czemu mieli byśmy Cię nie wpuścić? — ulżyło mi.
— To do zobaczenia.
Rozłączyłam nas. Wyłączyłam całkowicie telefon i odłożyłam go na biurko. Wyszłam z domu zamykając go na klucz.
Przeszłam się na piechotę. Zajęło mi to z trzydzieści minut aby dojść do ich mieszkania.
Zapukałam grzecznie w drzwi oraz zaczekałam. Gdy tylko mnie wpuścili przytuliłam ich mocno.
— Kocham Cię mamo. Kocham Cię tato. — odsunęłam się i usiadłam na krześle przy stoliku. —Chciałam z wami o czymś pomówić...
Tak przez godzinę...
— Proszę zachowajcie to w tajemnicy i nikomu nie mówcie. Wie o tym oprócz was mój przyjaciel Jhope... I... Ten niedoszły synowy. — zaśmiałam się wycierahacx łzy.
— Życzymy Ci powodzenia kochanie. Pamiętaj... Zawsze możesz na nas liczyć. — przytuliłam mamę.
— Potrzebujesz może pieniędzy? — zapytał ojciec.
— Mam trochę odchowane... — kręciłam głową. — Tyle mi wystarczy.
— Dobrze.. W razie czego pisz lub dzwoń. Ogólnie dzwoń, gdy tylko będziesz chciała z nami pogadać. — uśmiechnął się tata i ja również.
— Jasne tato. Kocham was mocno. — zerknęłam na zegarek. — Muszę już iść.
— My ciebie też. Do zobaczenia wkrótce. — ucałowałam rodziców i wyszłam z ich domu.
Szłam pod bar za którym tydzień temu byłam załagodzić sytuację. Muszę pożegnać się z niektórymi.
Nie chce nikomu mówić co dokładnie planuje. Tylko powiem szefowej, że kończę z gangiem. Nie potrzebuje już tego.
Po co mi w ogóle znajomi? Nigdy nic dla mnie nie zrobili... Wsumie nie dziwię się, ponieważ nie mieli co robić.
Pobiegłam pod bar, który był kilka metrów przede mną. Weszłam do środka. Pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do tej pani.
Wkroczyłam do pokoju.
— Bo ja... — zaskoczyłam się widząc tam zamiast Miwoo, Sugę.
— Seohyun. Pogadajmy proszę... — stanął przede mną.
— Nie mamy o czym. Zniknij mi z oczu. — wyszłam stamtąd i poszłam szukać Miwoo.
Jak to bolało wiedzieć, że złamałam mu serce i w tym samym czasie czuję coś do niego i Hyunyiego... Szkoda mi ich obu. Nadal nie mają świadomości co zrobię. Czuję się jak przestępczyni.
Po chwili znalazłam ją.
— Miwoo. Chcę zrezygnować. Na ten czas przynajmniej... — oddałam jej kurtkę. — Napewno tutaj kiedyś jeszcze wrócę.
— Seohyun.. Coś się stało? To przez Miyoung'a? — spytała smutno.
— Nic z tych rzeczy. Czuję, że już odegrałam rewanż na wszystkich. Dziękuję za wszystko. — przytuliłam ją. — Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się spotkamy.
— No napewno! — uśmiechnęła się.
— SEOHYUN-AH! — usłyszałam Yoongiego.
— Muszę uciekać. Dzięki jeszcze raz. — uśmiechnęłam się i odeszłam.
Szybszym krokiem wybiegłam z baru kierując się w stronę mostu. Tak, tego mostu nad rzeką Han.
Jeszcze kilka razy usłyszałam Sugę wołającego mnie. Po paru minutach ucichło.
~~~
Spokojnie już oparłam się o barierki. Westchęłam i zamknęłam oczy. Za chwilę się skończy. Jeszcze chwilę dasz radę wytrzymać.
Poczułam dłoń na swojej i automatycznie otworzyłam oczy.
Z obrzydzeniem spojrzałam na Sugę. Miał maskę i czapkę ale rozpoznałam go po oczach.
— Daj mi spokój idolu. — zakpiłam.
— Chce tylko pogadać. — poczułam ten smutek w jego słowach.
— U mnie słowa kosztują. — zaśmiałam się. — Jak chcesz pogadać to przyjdź innym razem. Jakoś nadal nie poukładałam sobie wszystkiego w głowie.
— Kiedy mam przyjść? — zapytał.
— Kiedy będę miała dobry humor. — uśmiechnęłam się sarkastycznie.
— dobrze... Tylko odezwij się proszę. — odchodził ciągle patrząc na mnie.
— Może w drugim życiu. — zobaczyłam ten strach i zdziwienie w jego źrenicach.
— C-co?... — powiedział cicho, a ja powoli przeszłam nad/przez barierkę. — Co ty robisz?!
— Do zobaczenia w kolejnym życiu. — zeskoczyłam i słyszałam jedynie jego krzyki.
Zanim uderzyłam z hukiem w wodę rzeki zobaczyłam jak pochyla się, by wyjrzeć razem z innymi ludźmi tam przygaladajacymi się tragicznemu wydarzeniu.
Z oczu leciały mi łzy, ponieważ bałam się... A jednak to zrobiłam.
~~~
*
flashback*
— Kocham Cię nie wystarczy aby wyrazić moje uczucia do ciebie. — płakałam i nagrywałam wiadomość głosową. — Ty głupi pedofilu, którego spotkałam w progu drzwi baru. Ty głupi raperze. Idolu. Skradłeś moje serce szybciej niż ja twoje. Jakim cudem to zrobiłeś?! Głupi... Czarno... Magiku... Ko-cham c-cię. — zapłakana trzymając w jednej ręce telefon, a w drugiej papiery o zmianę imienia i nazwiska...
Rozłączyłam wiadomość głosową i rzuciłam telefonem o podłogę w złości. Skulona siedziałam pod ścianą łazienki.
— Dlaczego to musi tak boleć?! — wykrzyczałam i walnęłam się w kolano. — Ja.. Nigdy nie chciałam się zakochać.... Mogłam żyć tym gównianym życiem. Nadal udawać, że jestem silna. Że słowa Ann i Hyunyiego mnie nigdy nie zraniły. Żyć w iluzji, że świat jest piękny. Idealny. — schowałam teczkę w szafce. — Jutro jadę to zanieść do urzędu. Czas zakończyć tą cholerną grę miłosną.
~~~
*Yoongi POV przed jej skoczeniem z mostu*
— Hobi... Ty sobie żarty robisz? — walnąłem go w ramię. — To nie jest śmieszne.
— Hyung! Ja nie kłamię. — spanikowany próbował mi tłumaczyć. — To właśnie zaplanowała!
— Mhm... Przecież nie ma takiej słabej psychiki. — zakpiłem z Hobiasza.
— Hyung... Ona zjawi się jutro w barze w tych godzinach. — wskazał na kartkę, którą trzymał od parunastu minut. — Ja naprawdę nie żartuję.
— Skąd to masz?...
— To jest list od niej. Dostałem go dwa dni temu. Wszystko zaplanowała.
— A jeśli się nie uda?... — zmartwiłem się.
— To umrze. — Jhope sam zaczął się martwić. — Proszę... Spróbuj ją zatrzymać.
— D-dobrze... — wyszedł z mojego studia.
~~~
Jak Hobi pokazał to w tych godzinach odwiedziłem bar. Poszedłem do pokoju Miwoo. Myślałem, że jeśli ma pożegnać się z gangiem to, że tutaj przyjdzie najpierw.
Usiadłem przy biurku i czekałem. Cierpliwie czekałem.
W końcu z nudów zacząłem przeglądać YouTube. Nic ciekawego tam nie było...
I do pokoju otworzyły się drzwi, a w nich ukazała się... Seohyun... Ta którą pokochałem... Ta której nieniawidziłem. Ta którą ubóstwiałem.
Jej głos brzmiał tak anielsko, że chciało mi się płakać... Wiedząc, że ona chce spełnić plan o mało się nie rozpłakałem.
Szybko wstałem i załatwiłem swoje.
— Seohyun. Pogadajmy proszę... — łamał mi się głos.
~~~
Gdy wybiegła z baru, poszedłem za nią. Wolałem ją i nic. W końcu postanowiłem iść za nią po cichu.
Zatrzymała się przy barierkach mostu. Wolno podszedłem i położyłem swoją zimną dłoń na jej ciepłej.
Chciałem tak bardzo ją przytulić. Wyściskać... Ucałować. Nie mogłem...
— Daj mi spokój idolu. — zaczęła rozmowę.
— Chce tylko pogadać. — byłem rozpaczony.
— U mnie słowa kosztują. — zaśmiała się. — Jak chcesz pogadać to przyjdź innym razem. Jakoś nadal nie poukładałam sobie wszystkiego w głowie.
— Kiedy mam przyjść? — zapytałem prosto i krótko.
— Kiedy będę miała dobry humor. — uśmiechnęła się sarkastycznie. Zabolało mnie to.
— dobrze... Tylko odezwij się proszę. — odchodziłem ciągle patrząc na nią.
— Może w drugim życiu. — przeraziłem się wiedząc, że zbliża się koniec początku.
— C-co?... — powiedziałem cicho, a ona powoli przeszła nad/przez barierkę. — Co ty robisz?!
— Do zobaczenia w kolejnym życiu. — zeskoczyła i krzyknąłem rzucając się na barierkę szukając ją wzrokiem.
Nagle życie straciło sens... Moje łzy wyleciały. Głos całkiem drżał. Oddech był nierówny. W środku klatki piersiowej bolało mnie całe wnętrze. Trudno mi było oddychać. Czułem się osłabiony. A tylnia ścianka gardła nagle zaczęła piec mocniej od zimnego powietrza, którym oddychałem.
— Niech ktoś jej pomoże! — odwróciłem się do innych ludzi.
Ktoś z nich zadzwonił po pomoc.
Po dłuższym czasie przyjechała straż pożarna, karetka i policja.
Przez ten cały czas szukałem wzrokiem ciała Seohyun. Mojej małej, zadziornej, kochającej Seohyun. Tej z którą spędziłem ciekawą noc. Długie bez końca dni...
Po trzech godzinach przesiedzenia tam policja w końcu podeszła do mnie. Miałem iskierkę nadziei, że ją odnaleźli.
Po chwili ta ndzieja zgasła... A łzy wypłynęły.
— Nie ma śladu po tej kobiecie. Poprosimy Pana o złożenie informacji o tej dziewczynie. Musimy mieć ją w bazie danych, by rozpocząć śledztwo. — podali mi długopis i formularz.
"Imię i nazwisko: Lee Seohyun.
Wiek: 20 lata.
Miejsce zamieszania: *****
Rodzice: Lee Taeyoung(ojciec), Park Hae(matka)"
— A kim Pan jest? — zapytał policjant.
— Min Yoongi z BTS... — zdjąłem maseczkę. — Mówcie komu chcecie...
— Czyli nie ukrywać Pana tożsamości? — zaskoczył się komendant.
— I tak czy siak będę musiał o tym powiedzieć swojej agencji... I złożyć kondolencje. — To ostatnie nie chciało mi przejść przez gardło.
Wstałem i komendant zaproponował mi podwózkę pod budynek BigHit. Zgodziłem się i odjechaliśmy.
Ciągle cicho płakałem. Zakrywałem twarz maseczką, by nie było tego tak widać.
Gdy byliśmy pod budynkiem wyszedłem z wozu dziękując i skierowałem się prosto do dormu.
~~~~
1417 słów łoł.
Tak na początek piszę... Jeszcze został tylko prolog.
To nie koniec.
Prolog będzie od razu po tym rozdziale.
I purple you. 💜✨
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top