30

Natomiast ja zadzwoniłam do Jhope'a. Jedynej mojej nadziei w tym momencie...

— Jhope... Masz czas? — wypuściłam powietrze z ust.

Jasne... Coś się stało? Brzmisz lekko zasmucona. — odezwał się.

— To nie rozmowa na telefon. — dobrze, że nie widzi mojej twarzy, pewnie już jest cała spuchnięta od łez. — Możesz tutaj przyjechać... Najlepiej sam?

Na którą? — zapytał spokojnie.

— Wyrobisz się na dwudziestą? — poszłam do kuchni po ulubioną czekoladę.

Będę nawet wcześniej. — zaśmiał się do komórki.

— Dobra, do zobaczenia nadziejko. — uśmiechnęłam się do siebie i wytarłam łzy.

— PA! — wykrzyczał i rozłączyłam nas.

Usiadłam wygodnie na kanapie spożywając swój słodycz.

Gdy ma się gorszy dzień czy zły humor to najlepiej zajadać się słodyczami czy czymś co uwielbiamy. Dziwnie to brzmi, ale uwierzcie mi. Działa.

Często, gdy jestem smutna to zajadam to przypadkowymi słodyczami czy jedzeniem z lodówki.

Gdy tylko Hobi się zjawił otworzyłam mu i go zaprosiłam do środka. Hobi przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym, a za razem ciepłym uścisku.

Wtuliłam się w klatkę piersiową wysokiego chłopaka, wypłakując gorzkie łzy.

Ten głaskał mnie po głowie.

— Csii.. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

Staliśmy tak przytuleni do siebie. Po parunastu minutach odsunęłam się aby wytrzeć łzy.

— Właśnie zrozumiałam dlaczego ludzie nazywają Cię nadzieją. — uśmiechnęłam się smutno i patrzyłam mu prosto w oczy.

— No to dlaczego? — odezwał się.

— Ponieważ zawsze, gdy komuś wali się życie ty szukasz pozytywów i pomagasz jak tylko potrafisz. — on również się uśmiechnął.

— Taki właśnie miałem na myśli przekaz dając sobie przezwisko sceniczne “Jhope”. — objął mnie ręka w ramionach oraz podeszliśmy do kanapy gdzie razem usiedliśmy. — Opowiadaj mi... Co takiego się wydarzyło, że pilnie zadzwoniłaś?

Tak siedziałam i myślałam chwilę.

— Od czego tu zacząć? Jest wiele rzeczy, które się dzisiaj wydarzyły i chce Ci opowiedzieć ale... Naprawdę nie wiem jak. — położyła głowę na jego ramieniu. — Pamiętasz może Jo Ann?

— Co z nią? — spytał opierając swoją głowę o moją.

— Ona.. O-na... — przez gardło mi nie chciało przejść. —... Mnie wykorzystała dla Hyunyiego... Mojego byłego.

— A to wredna małpa... — wkurzył się, słyszałam to w jego głosie.

— To on zdradził mnie z nią... — zaszkliły jej się oczy. — Ale... Bardziej boli mnie to, że przyjaciółka zrobiła mi takie świństwo niż fakt, że mój były mnie zdradził.

— Podobno przyjaciel to rodzina... Możliwe, że będzie Cię boleć przez to. Traktowałaś ją jako siostrę, nie prawdaż? — położył swoją dłoń na moim kolanie.

— T-tak... To nie istotne już. — wytarłam łzę. — Najgorsze jest to, że jest jeszcze w ciąży... I będziemy rodziną...

— Co to za rodzina, jeśli to zimna s*ka, która śmiała zniszczyć twój związek?

— Aa-, co do moich uczuć w stronę Hyunyiego to nic już nie czuję.. Nie jest tak samo jak kiedyś. — słabo się uśmiechnęłam.

— A w ogóle czujesz jakieś uczucia do kogoś? — zaśmiał się, a gdy go walnęłam w ramię to przestał. — Dobra, przepraszam.

— Wsumie... To nie. — zacięłam się. — albo jest taki jeden... Chytry, mądry, ładny, idealny i utalentowany. Czego chcieć więcej?... Byle by dobrze gotował...

— Ah! Gotowanie! Trzeba umieć gotować, by mieć dziewczynę w tych czasach? — Odwróciłam do niego głowę. — Naprawdę?

— Nie żartuj... Oczywiście, że nie trzeba! — uśmiechnęłam się.

— Chcesz zrobić sobie nockę? Zapewniam, że dobrze Ci to zrobi. — przytulił mnie.

— Skoro nalegasz... — zachichotałam.

Nagle telefon Hobiego zadzwonił po czym uciekł gdzieś do łazienki, by odebrać połączenie.

Po około trzydziestu minutach wrócił. Przez ten czas zdążyłam przygotować nam salon do wieczoru filmów.

Kanapę obłożyłam kocami i poduszkami, aby było wygodnie, ciepło i miękko.

Zrobiłam popcorn oraz przyniosłam tonę żelków i innych słodyczy.

Poszłam przebrać się w piżamę i usiadłam na kanapie po turecku. Zostało mi tylko czekać na Hoseoka.

Gdy ten wrócił był zdziwiony. Patrzył na mnie z.... podziwem?

— Kiedy ty zdążyłaś to wszystko ogarnąć? — otworzył szeroko oczy. — Nie było mnie tylko pięć minut...

— Dwadzieścia sześć tak dokładniej... — poklepałam miejsce obok siebie. — chodź, usiądź obok mnie.

Chłopak zdjął z siebie bluzę oraz spodnie zostawiając na sobie tylko podkoszulek i bokserki. Pobiegł do kanapy i położył się we wskazanym przeze mnie miejscu.

— Co pierwsze? Komedia... Czy horror? — spojrzał na mnie oszołomiony.

— zwariowałaś?! — zabrał mi pilota. — Ja coś wybiorę lepiej.

Tak minął nam wieczór. Było miło i śmiało można powiedzieć, że się siebie nie wstydzimy. Śmieliśmy się razem na komediach... A nawet płakaliśmy wspólnie na melodramatach.

Gdy przysypiałam na piątym filmie z rzędu, Hoseok podniósł mnie w stylu panny młodej i zaniósł do łóżka.

Tam ułożył mnie wygodnie, aby on sam również mógł pójść spać obok. Przytulił mnie i zasnęliśmy.

~~~

Wstałam na piękny zapach śniadania. Skocznym krokiem skierowałam się do kuchni skąd zapach pochodził.

— Hobiiiiś! — przytuliłam go.

— Siemasz! — uśmiechnął się. Promieniał szczęściem niczym słońce. — To jak? Humor się poprawił?

— Odziwo tak...

— Mówiłem, że nocka nam pomoże! — zaśmiał się.

— Nam?

— Tak, nam. Jesteśmy przyjaciółmi. Jeśli Ty cierpisz to ja też i na odwrót. — przełożył pancake'i na talerze i położył je na stół.

Gdy tylko się ogarnęłam i skończyłam śniadanie dostałam wiadomość od Ann. Myślałam, że zablokowałam jej numer...

~~~

Jo Ann
Seohyun!!!
Hyunyi, Dokyeom i jeszcze dwóch takich gości się biją!!! 😭
Proszę! Pomóż! Jesteśmy pod barem na **** ulicy.
Szybko!

Odczytane o 13:42

~~~

Odłożyłam talerz do zlewu.

— Hobi.... Możesz mnie zawieść pod bar... ten w którym są spotkania gangów. — spojrzałam na niego odkładając telefon.

— Jasne... Coś się dzieje czy jak? —  kiwnęłam tylko głową. — To ubieraj majtasy i w drogę.

Nie mogłam się powstrzymać i w drodze do szafy, w sypialni wybuchnęłam śmiechem.

Gdy tylko się ogarnęłam, (co zajęło mi 10 minut...) wyjechaliśmy spod mojego mieszkania.

Tam pojechaliśmy we wskazany adres. Podbiegliśmy oboje, gdy tylko zobaczyliśmy Ann.

— Gdzie są?! — wykrzyknęłam pod presją.

— Za budynkiem... — płakała i trzymała druga rękę na brzuchu.

Pobiegliśmy za, zawiodłam się oraz wściekłam tym co zobaczyłam....

~~~

Jak się czujecie z faktem, że jeszcze kilka rozdziałów do końca?

Wyobrażacie sobie już koniec?

Ja jako autorka muszę znać i wyobrażać sobie koniec. Bez tego nie napisałabym tej książki.

사랑해요, I purple you 💜






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top