Fennec chciała spać


Z dedykacją do każdego kto to przeczyta💖

Przepraszam was, że w ogóle to powstało. Zamuliło mi mózg :)
I żeby nie było, że nie ostrzegałam!

Ostrzegam. Będzie trochę niewielkich spojlerów do Księgi Boba Fetty.


Fennec nie czuła satysfakcji.

A miała powody, by takową czuć. W końcu teraz miała władzę nad całą, może niemal całą, Mos Espą.

Nawet Boba Fett nie mógł stanąć jej na drodze.

Boba Fett leżał całkiem martwy pod jej stopami, a ona siedziała na tronie, który całkiem niedawno właśnie do niego należał. Tron był całkiem wygodny, mimo że trochę zimny, tak jak sine ciało jej byłego "przełożonego".

I wcale nie czuła satysfakcji. A było to mocno dołujące.

Tak, zdecydowanie czuła się jakby wpadała w jakiś dół.

Mogłaby przynajmniej spadać razem z tronem, ale tron został w górze. A ona obudziła się, zaplątana w szorstki koc, w swoim łóżku, w pałacu, na Tatooine.

Obudził ją sssyk otwieranych drzwi, prowadzących do jej komnat. Światło włączonych, świecących jasną czerwienią lamp raziło ją w oczy. Zamrugała kilkakrotnie, wciąż z trudem przetrawiając wszystkie myśli, które pojawiały się w jej głowie, po tym dziwnie i nieprzyjemnie realistycznym śnie. Jednak już po chwili opamiętała się, sięgając po niewielki blaster, który zazwyczaj miała schowany przy udzie. Wycelowała w otwarte drzwi, lecz zanim pociągnęła za spust, poznała postać stojącą u progu.

Westchnęła chowając broń.

– Fennec, wstawaj – rozległ się zmodyfikowany przez jego hełm głos Boby Fetta – Trzeba się pozbyć paru niesprzyjających istotek... czeka cię kilka zabójstw.

– Ta – mruknęła kobieta, wyplątując się z pościeli i wstała, sięgając po cały swój asortyment broni i w ogóle wszystkiego. Miała szczęście, że nie rozplątała włosów przed położeniem się spać, bo zanim by je ponownie związała nastałby ranek. Wciąż kręciło jej się w głowie, powieki jej się kleiły, ale myśli o sposobności, użycia gnatów, podnosiły ja na duchu. Poprzedniego dnia, o ile nie był to już ten, poszła spać późno, na rozmowy z całą szychą Mos Espy zeszło trochę czasu, a niemal kolejne tyle zajęło jej i Bobie rozmyślanie nad planem wykończenia Pyków.

A teraz Daimyo obudził ją po niecałej godzinie niespokojnego snu. Nawet jeśli perspektywa kilku szybkich, celnych i morderczych strzałów była kusząca, ciemnowłosa znacznie bardziej wolałaby teraz spać.

I naprawdę miała ochotę strzelić do Fetta i wrócić do łóżka, szczególnie gdy wyszli na zewnątrz, za pałac, na szorstki i nieprzyjemny piasek, gdzie wiatr wiał mocno i był zimny.

– Dank ferrik – warknęła, gdy niewielkie ziarenka piasku prawie wleciały jej do oczu – Załatwmy to szybko.

The end

Jeszcze raz przepraszam, a tak by the way, to jak wrażenia po tych pięciu odcinkach?

Ja jestem totalnie zachwycona, właściwie to wszystkimi no więc...

May the force be with you.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top