Prolog
Promienie słońca jak co dzień przebijały się przez krzywo zasłonięte zasłony małego nowojorskiego mieszkanka. Padały wprost na jeden fragment łóżka, na którym Ellie zawsze zasypiała i się budziła. Na jej twarzy zagościł grymas, a za chwilę pojawił się kolejny, kiedy usłyszała przeraźliwie druzgocący dźwięk budzika. Dziewczyna z głośnym jęknięciem zwlokła się z łóżka i ruszyła ku łazience.
Dodajmy już na samym początku, że ranek to nie była jej ulubiona pora dnia. Ten kto nie jest rannym ptaszkiem ten wie, co to znaczy wstać rano, kiedy wieczór wcześniej do późna oglądało się kilka odcinków serialu, oraz sączyło słodkie wino z kieliszka.
Ellie stanęła przed umywalką, a nad nią wisiało lustro, w którym zaczęła się przeglądać. Kolejny grymas zagościł na jej twarzy. Blond włosy wydawały się mieć jeszcze większą objętość, dzięki swojemu poplątaniu. Kobieta przemyła twarz, rozczesała kosmyki włosów i postanowiła wziąć się w garść i przygotować na nadchodzący kolejny dzień.
Jak zwykle pierwszym krokiem było po prostu jak każda z nas, zrobić się na bóstwo, dlatego już 50 minut później Ellie była gotowa by podbić Nowy Jork. A tak naprawdę, kilka chwil w łazience, lekki makijaż, włosy wysuszone i szybko wyprostowane, to jedyne co dziewczyna lubiła w porannej rutynie. Wychodząc na zewnątrz uśmiechnęła się do starszej pani, która właśnie wyprowadzała jak co rano na spacer swojego małego, kudłatego kompana. Ellie była ubrana dość elegancko. Co prawda nie w futrze za kilkadziesiąt tysięcy dolarów, a w sztucznym futerku ze sklepu z tanią odzieżą. Przechodząc obok witryny jednego z takich miejsc nie mogła się oprzeć by go nie kupić. Co prawda w galeriach handlowych jest takich multum, z lepszej jakości sztucznego futerka, ale ten zawrócił jej w głowie. Miał kolor jej ulubionego napoju - lemoniady. Jaskrawożółte futerko połyskiwało w słońcu, a kiedy Ellie przechodziła obok okien sklepów uśmiechała się na jego widok na sobie. W termosie jak zwykle miała zamiast kawy, lemoniadę, świeżo wciskaną dnia wczorajszego. Uwielbia dodawać do niej jeszcze kawałki limonki i czasem listki mięty. To było jej śniadanie mistrzów. Oczywiście zaraz po ulubionej owsiance.
Wsiadając do samochodu wiedziała, że musi się pożegnać z pięknym futerkiem, bo kiedy za godzinę pojawiałby się w biurze na rozmowie o pracę (nawet jeśli to jej przyjaciółka jest współwłaścicielem firmy), to raczej mogłaby startować na stanowisko klauna, a nie marketingowca.
Droga wcale jej się nie dłużyła, bo o tej godzinie w Nowym Jorku, jeszcze w piątek zawsze był korek na kilometr. Po chwili podjechała pod firmę i zaparkowała w dozwolonym miejscu, pamiętając o tym co mówiła jej przyjaciółka, na temat tego jak ważne jest dla jej wspólnika to, żeby nikt nie stawał na jego miejscu. Czarne błyszczące Audi było widoczne już z daleka, pewnie jego pracownicy codziennie polerują i woskują je, bo przy tym ruchu w Nowym Jorku już dawno byłoby całe pokryte kurzem. Ellie zabrała torebkę z auta i ruszyła ku wejściu.
W drzwiach czekała już na nią jej przyjaciółka Scarlett. Długonoga blondynka, uśmiechnięta i piękna jak zwykle. Ellie zmarszczyła brwi i też odwzajemniła uśmiech.
- No w końcu dałaś się na to namówić! Wszyscy już na Ciebie czekamy! - pisnęła z zachwytu Scarlett.
Z panną Larson, dziewczyna przyjaźni się od prawie dwóch lat. Znały się krótko, ale między dziewczynami zaskoczyło od razu.
Ellie, z opowieści przyjaciółki, wiedziała co ją czeka. Nudna gadania przez najbliższe 40 minut z jakimś upierdliwym człowiekiem, w których będzie musiała jak najlepiej się zaprezentować by ją przyjęto. Wiedziała, że bez słowa jej przyjaciółka by ją zatrudniła, jednak dziewczyna wolała sama na to zapracować, zdobyć pracę bez wstawiania się innych za nią. Tak, jej upór i determinacja pokazują pazurki. A teraz te pazurki ktoś inny wyciągnie w jej kierunku.
- Hej, mam nadzieję, że będziesz tam razem ze mną, żebym nie palnęła jakiejś głupoty. - powiedziała Ellie uśmiechając się.
Tak naprawdę dziewczyna była podekscytowana, zdeterminowana, a jednocześnie przerażona. Scarlett jako główny partner w firmie pociągnęła za sznurki, dlatego dziewczyna miała szansę jako pierwsza być na rozmowie i prawdopodobnie jako jedyna. Nie chciała by dziewczyna nadwyrężała swojej opinii, znając historię wojny z jej wspólnikiem.
- Będę, będę, a teraz już chodźmy, bo wiesz, że ten nowy to niezły gościu. Na samą myśl, że to on chciał przeprowadzać tą rozmowę aż mnie przeraziło. Szemrany typ. - mówiła Scarlett.
Kobiety ruszyły korytarzem aż do windy. Ta w ekspresowym tempie wyniosła je na samą górę, a dokładnie na 4 piętro biurowca. Weszły do jednego z pomieszczeń. Duży przeszklony pokój, z wielkim stołem, gdzie były już trzy osoby. Mężczyzna w średnim wieku oraz dwie młode kobiety. Ellie się przywitała i razem z przyjaciółką usiadły.
- Gdzie jest Victor? - spytała Scarlett kobiety siedzącej na prawo.
- Coś mu wypadło i wyszedł piętnaście minut temu. Nie będzie go. - powiedziała brunetka.
- Dobrze, że w ogóle poinformował, że nie będzie go na rozmowie, która chciał sam poprowadzić. - powiedziała Scarlett. W jej głosie dało się czuć irytację. - No nic, zaczynajmy. To jest pani Ellie Miles, jest u nas na rozmowie rekrutacyjnej na stanowisku asystenta głównego marketingowca. Proszę, powiedz nam coś o sobie.
Ellie wcale się nie zająknęła, tylko od razu powiedziała bezpieczną regułkę znaną jej już od lat, która bezpiecznie wprowadzi do rozmowy.
- Nazywam się Ellie Miles, ukończyłam studia na dziale marketingu i reklamy na uniwersytecie nowojorskim, ale dopiero rok temu podjęłam się pracy w dziale marketingu w firmie z lodami. Chciałabym osiągnąć coś więcej oraz się rozwinąć, dlatego zainteresowana Państwa ogłoszeniem zdecydowałam się aplikować na wolne stanowisko. Mam nadzieję, że dostanę szansę by pokazać Państwu moje możliwości. - wyrecytowała Ellie jakby był to jej ulubiony wiersz, ulubionego poety.
Reszta rozmowy przebiegła tak jak każda inna, pytania o to gdzie siebie widzi za 5 lat, o jej zainteresowania, a nawet stan cywilny. Dziewczyna była zadowolona, wiedząc, że będzie to bardzo nieprzyjemna rzecz, wcale się tak nie czuła, wręcz przeciwnie, Ci ludzie były bardzo mili. Widziała, że ich słuchają, nawet starszy pan do niej żartował. Co do obaw Scarlett, nie miały one pokrycia, bo tajemniczy wspólnik Victor nawet się nie pojawił, co jak mogła się domyślać, tylko jej pomogło.
Po rozmowie, dziewczyna pożegnała się ze swoją przyjaciółka i wróciła do swojego mieszkania. Wieczorem czekała ją jej zmiana, co nie napawało jej optymizmem na resztę dnia.
Czekała tylko na to, by w końcu wyrwać się z tego klubu i zacząć pracę, która dawałaby jej satysfakcję. Nawet jeśli miałaby zrezygnować z dużych napiwków, jakie czasem zostawiali pijani klienci w weekendy. W końcu w życiu pieniądze nie są najważniejsze.
Liczyła na to, że zostanie przyjęta do pracy w firmie przyjaciółki, ale jeszcze nie wiedziała, że to zmieni jej życie nieodwracalnie.
A to co miało ku temu sposobność, miało dwa gabinety na tym samym piętrze. Dwóch mężczyzn, którzy całkiem zgodni w interesach, to całkiem różni od siebie w jednej sprawie: Ellie Miles.
Tylko między nią, a jednym z nich zaiskrzy tak bardzo, jak musuje gazowana woda w świeżej lemoniadzie.
Sparkling Love
☆
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top