6

W klubie było tłoczno. Śmiechy co chwilę przegłuszały grającą muzykę. Ellie miała dziś dużo do roboty, ale to Amber nie miała chwili dla siebie. Jej drinki były rozchwytywane.

- Mam dość! - krzyknęła dziewczyna.

Ellie zaśmiałam się.

- Na szczęście whiskey z lodem jest akurat na moje możliwości. - skwitowała Ellie.

- Ej! Patrz jaki przystojniak tu idzie! - krzyknęła Amber do dziewczyny przez bar.

Ellie obróciła się. Przez chwilę przeszukiwała tłum wzrokiem, ale w końcu dostrzegł go. Szedł w ich kierunku, a w ręce trzymał pustą szklankę. Gdyby nie to, że właśnie kolejka przy barze osiągnęła już 5 osób, dziewczyna uciekłaby na zaplecze, nawet jeśli gubiąc przy tym buty.
Victor.

- Wcale nie przystojny. - powiedziała oschle kobieta.

- Gdyby nie Connor to wiesz co bym Ci powiedziała. - mrugnęła do niej kobieta. - Ale Ty zawsze możesz zarzucić sieć!

Ellie przeszedł drzesz na samą myśl o tym, że cokolwiek mogłoby ją łączyć z mężczyzną.

- Po moim trupie. - szepnęła Ellie, ale dziewczyna jej nie usłyszała.

Victor podszedł i zajął miejsce w kolejce. Nie zauważył na razie Ellie, bo jego wzrok skoncentrowany był w telefonie. Kobieta szybko połączyła osoby w kolejce i z uśmiechem zauważyła, że jego kolej trafi akurat na Amber i jeśli dobrze pójdzie, nawet jej nie zauważy.

- Ej! Uważaj! - krzyknęła Amber.

- Oj malutka, wybacz. - powiedział jakiś facet bełkocząc.

Ellie spojrzała w tamtym kierunku. Jakiś już bardzo pijany mężczyzna rozlał jej drinki na barze.

- Proszę przejść do koleżanki. - powiedziała Ellie do kilku osób, które ustawiły się bliżej niej.

Wśród nich był Victor, a raczej drugim z nich! Spojrzał on wtedy w jej kierunku i się uśmiechnął. Podszedł do niej, wchodząc jako pierwszy w kolejkę.

- Gościu! Kolejka jest! - warknął jakiś chłopak, gdy Victor wszedł mu w kolejkę.

Ten bez zastanowienia z kieszeni marynarki wyciągnął banknot stu dolarowy i podał go chłopcu. Ten jak na zawołanie cofnął się kilka o kilka kroków. Victor skupił wzrok na Ellie i uśmiechnął się do niej opierając o bar.

- No witaj ponownie. - powiedział. - Mówiąc do szybkiego zobaczenia, nie sądziłem, że tak szybko to nadejdzie.

- Co mogę Panu podać? - zapytała profesjonalnie Ellie, nie zwracając uwagi na słowa mężczyzny.

- Podwójną whiskey z lodem i pięć minut sam na sam z Tobą. - odpowiedział szyderczo mężczyzna.

Ellie znów zignorowała to co mówił mężczyzna, a skupiła się na przygotowaniu mu drinka, by szybciej odszedł. Po chwili postawiła szklankę na barze.

- Proszę. Piętnaście dolarów. - powiedziała kobieta.

Mężczyzna wyjął z kieszeni plik banknotów i podał kobiecie ten pięćdziesięciu dolarowy.

- Reszty nie trzeba, to napiwek dla Ciebie. - powiedział Victor ostentacyjnie się uśmiechając.

Ellie nie zwróciła na to uwagi i wydała mu resztę. Victor nie miał zamiaru odejść od baru. Wciąż się o niego opierał i patrzył na Ellie. Kolejka za nim robiła się coraz krótsza, bo Amber zaczęła wydawać drinki.

- Przepraszam, ale blokuje Pan kolejkę. - zwróciła się do niego Ellie.

- Cóż, skoro mój kuzyn jest właścicielem tego klubu, to chyba mogę. - powiedział Victor.

Ellie zaśmiała się w myślach. Wiedziała, że mężczyzna ma same kuzynki i ani jednego kuzyna. Nawet z jedną z nich przez chwilę miała kontakt po ich zerwaniu.

- Dobrze, to życzę udanego wieczoru. - powiedziała Ellie i odeszła od baru w stronę loży.

Miała zamiar zebrać puste szklanki i kieliszki. Kiedy schylała się pod stolik, gdzie leżało potłuczone szkło, poczuła czyjś dotyk na swoich plecach. Odwróciła się w mgnieniu oka. Zobaczyła Victora, który miał na ustach cwaniacki uśmiech. Cofnęła się momentalnie.

- Co? Zapomniałaś co Ci się podobało? - powiedział mężczyzna i podszedł o krok do Ellie.

- Odejdź, bo to się źle dla Ciebie skończy. - zagroziła dziewczyna.

Victor zaśmiał się.

- Nagle stałaś się taka niewinna? - zadrwił mężczyzna.

Ellie nie wiedziała co zrobić. Nie chciała robić afery, a mężczyzna nie odpuszczał. Na szczęście kątem oka zobaczyła, jak Amber patrzy się na nią z baru, a później pokazuje jeszcze jednemu pracownikowi co się dzieje w loży. Ten od razu rusza w ich kierunku.

- Nigdy nie byłam niewinna. - powiedziała kobieta. - Za to przynajmniej nie byłam taką zakłamaną i egoistyczną osobą jak Ty. - warknęła.

Victor ruszył w jej kierunku, chcąc złapać ją za ramię, lecz to jego rękę ktoś złapał. Dziewczyna zobaczyła swojego kolegę z pracy, Brian.

- Co tu się dzieje? - zapytał Brian.

Ellie odetchnęła z ulgą.

- Nic. - powiedział Victor. - Rozmawiamy.

- Ellie musi wrócić do pracy. - powiedział Brian. - Za rozmowy jej nie płacimy.

Kobieta dziękował mu w duszy za tą wymówkę. Była akurat w punkt.

- Nic się nie stanie jak pięć minut zrobi sobie przerwy. - warknął Victor.

- Ellie wykorzystała już swoją przerwę. - powiedział Brian. - Ellie, wróć na bar.

Dziewczyna przytaknęła, minęła Victora i razem z Brianem wyszła z loży. Za barem czekała już na nią Amber.

- Co to było? Ty go znasz? - pytała dziewczyna.

- Tak, ale to nie rozmowa przy tylu świadkach. - westchnęła wskazując na siedzących ludzi przy barze.

Zerknęła w stronę loży, ale Victora już tam nie było. Cały wieczór szukała go wzrokiem po klubie, ale nie zauważyła nigdzie. Po pracy Brian odwiózł dziewczynę do domu, by nie wracała ona sama po sytuacji w klubie.

***

Następnego dnia Ellie obudziła się z okropnym bólem głowy. Zwlokła się z łóżka i jedyne co zrobiła to wypiła proszki przeciwbólowe. Wracając z powrotem pomiędzy swoje miękkie poduszki, zgarnęła z komody telefon. Miała dwa nie odebrane połączenia (od Scarlett i od matki) i jednego smsa.

Scarlett:
Hej, mam dobre wiadomości! Dziś, jeśli chcesz, możesz zacząć dzień próbny! Daj znać, albo po prostu przyjdź na 10:00 do biura.
Buziaki!

Ellie wiedziała, że to zasługa przyjaciółki, bo z reguły na koniec rekrutacji czeka się co najmniej dwa tygodnie, a tutaj po weekendzie dziewczyna ma już szansę na rozpoczęcie pracy. Była godzina 8:34, więc dziewczyna ponownie wstała z łóżka, by przed pracą wziąć jeszcze prysznic. Kiedy wychodziła z domu, pogoda nie rozpieszczała. Dotychczasowe piękne niebieskie niebo, co chwilę przemierzały szare chmury i powiewał chłodny wiatr. Wsiadła do samochodu i ruszyła w stronę biura.
Droga minęła jej szybko i już po około dziesięciu minutach była na miejscu. W holu podeszła do recepcjonistki, która uśmiechnęła się do niej perliście.

- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytała młoda kobieta.

- Przyszłam na dzień próbny do Pani Larson. - powiedziała Ellie odwzajemniając jej uśmiech.

- Już chwilkę. - kobieta podniosła słuchawkę telefonu i zadzwoniła do kogoś.

Jej rozmowa nie trwała długo.

- Proszę usiąść. Zaraz ktoś po Panią zejdzie. - powiedziała kobieta wskazując na stojące po lewej sofy.

Ellie podziękowała i usiadła. Rozglądnęła się po pomieszczeniu. Choć była tu kilka razy ze Scarlett, lecz teraz miała okazję się bardziej przyjrzeć. Wszystko było w bieli, nawet marmurowe kafelki na podłodze, a tylko sofy i biurko recepcjonistki były czarne. Od razu rzucały się w oczy. Po chwili usłyszała głos swojej przyjaciółki.

- Jesteś! Witaj! - uśmiechnęła się kobieta.

Ellie wstała i przytuliła przyjaciółkę na powitanie.

- Cześć. Nie mogłam przegapić takiej okazji, dobrze wiesz. - uśmiechnęła się Ellie.

- W takim razie chodźmy. - zaproponowała Scarlett.

Kobiety ruszyły w stronę windy, która zabrała je na piętro gdzie mieści się gabinet Scarlett. Tam odmówiły szczegóły.

- Myślę, że dasz radę, w końcu poświęciłaś temu tematu 3 lata studiów. - uśmiechnęła się Scarlett.

Ellie zaśmiała się. Studia dla niej były tylko czymś, co mogłaby skończyć, aby tylko był papier. Nie przywiązywała do nich aż takiej wagi. Dlatego wybrała marketing, bo mogła podjąć pracę na różnych szczeblach. Była bardzo zadowolona.

- To co? Rzucasz dziś klub? - zapytała Scarlett, gdy wracały z ostatniego miejsca, po którym Ellie była oprowadzana.

- Jeśli dzień próbny mi się uda, to z miłą chęcią przenoszę się tu do biura. - oznajmiła Ellie.

Podczas całego dnia kobieta przyglądała się pracy całego zespołu. Scarlett była dla niej idealnym mentorem. Zapoznała się z współpracownikami, a czego była bardzo zadowolona, bo złapała z nimi wspólny język. Victora nie spotkała ani razu. Najwidoczniej nie było go w firmie akurat tego dnia.
Za to pod koniec dnia, kiedy kobieta wraz z innymi koleżankami z zespołu szykowała się do wyjścia, jej oczom ukazała się znajoma twarz, która przemierzała korytarz, w kierunku pokoi, gdzie znajdowały się biura właścicieli. Najpierw kobieta myślała, że to dziwny zbieg okoliczności, ale wiedziała, że ta osoba to najprawdziwsza rzeczywistość.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top