𝐔𝐧𝐭𝐢𝐭𝐥𝐞𝐝
W moim umyśle zagościł się człowiek,
co w środku nocy spędza sen z powiek.
Wszedł nieproszony, lecz się go nie boję,
bo zapewnia mnie zawsze, gdy się niepokoję.
Przed nim nie muszę się nigdy tłumaczyć,
a ciężko go dostrzec, choć łatwo zobaczyć.
Wyglądem przypomina nocne krajobrazy,
chciałoby się rzec, że jest on bez skazy.
Ciało ma ciężkie, jakby tonę ważyło,
niosące brzemię wszystkiego, co się wydarzyło.
Oczy zmęczone, jakby ledwo miały siłę się otworzyć,
potrafią dojrzeć wszystko, co myślą można stworzyć.
Dłonie chłodne jak nocne powietrze,
ogrzewa je w swoim wełnianym swetrze.
Gdy je chwycisz, zaciskają jak uwięzie,
a na miejscu palców wyrastają gałęzie.
Płuca choć zwężone, wypełnione dymem,
błaga o ulgę każdym swym czynem.
Ile jeszcze znieść da radę jego wątłe ciało?
Niszczyć się będzie, jakby miało mało.
(12 stycznia 2025)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top