8. Nie-gwiazda

- Pamiętasz jakich substancji użyłeś, które stworzyły kryształ? Może mikstury o przeciwnych właściwościach dadzą radę zniszczyć więzienie twojego ojca?

Akata i Varian siedzieli w szopie i rozkładali alchemiczny zestaw chłopaka, który przynieśli ze Starej Wioski.

- To jest to! - wykrzyknął chłopak radośnie.

- Pamiętasz czego użyłeś? - zapytała brunetka, stawiając przyrządy na drewnianym stole.

Chłopak zamarł w miejscu, słysząc pytanie.

- Nie pamiętasz? - zapytała Akata z niepokojem w głowie.

Varian nadal stał jak zamurowany. Popatrzył na dziewczynę takim wzrokiem, jakby miał się rozpłakać z bezsilności. Opadł na krzesło, oparł łokcie na drewnianym blacie i ukrył twarz w dłoniach.

Akata usiadła obok.

- Nie martw się, będzie dobrze. Razem damy radę - uśmiechnęła się uspokajająco. Niebieskooki odwzajemnił gest - Okej, co wiemy o krysztale? Został stworzony przypadkowo i nieumyślnie. Powstał, gdy polałeś kamień miksturą własnej roboty.

- Zaczął błyskawicznie się rozrastać, zmieniając kolor z jasnego zielonego na bursztynowy - dodał Varian.

- To też może się nam przydać. Poczekaj - wstała i zaczęła grzebać na zakurzonych półkach, pełnych obcisłych tomów oprawionych w twarde okładki - Mój tata uwielbiał... zbierać stare książki, więc... na pewno coś tu... znajdziemy... - przerywała co chwilę, zdejmując opasłe czytadła, które zapewne mało nie ważyły. Miała ich już cztery w jednej ręce.

- Pomogę Ci - Varian wstał, wziął od dziewczyny trzy książki i położył je na blacie - Kryształy same z siebie się rozrastają, jednak w tym przypadku mamy do czynienia z alchemią, więc może być tutaj znacznie trudniej.

- Na pewno, ale wydaje mi się, że we dwoje powinniśmy to rozgryść - powiedziała optymistycznie Akata - Chociaż może być to naprawdę twardy orzech. Dobra, ja zacznę czytać Krystaliczna moc a Ty Tajemnice kryształów.

****

Siedzieli aż do nocy; porównywali fakty, analizowali.

Varian ukratkiem wpatrywał się w Akatę, która chłonęła kolejnego białego kruka. Sam przed sobą przyznał, że dziewczyna jako jedyna dotychczas zrobiła dla niego tak wiele. Czuł wielką wdzięczność, jednak większość czasu zajmowało mu obserwowanie płomyka świecy odbijającego się w jej oczach.

- Jesteś pewny, że siła fizyczna nic tu nie zdziała? - zagadnęła nagle Akata.

- Próbowałem i nie dało rady. A z alchemią wyszło jak wyszło.

Wrócili do swoich lektur, gdy nagle Akata spojrzała w okno.

- O nie! Na śmierć zapomniałam! - niespodziewanie wystrzeliła z miejsca jak z procy. Wybiegła z szopy i strusim pędem pobiegła do domu.

- Co się dzieje? - niebieskooki stanął w progu.

- Przepraszam - Akata spuściła głowę - Po prostu dzisiaj jest wieczór spadających gwiazd i...

****

- Rzadko patrzyłem na gwiazdy - przyznał Varian.

Oboje leżeli na trawie przed hatką i patrzyli na rozgwieżdżone niebo. Rubinka i Rudiger bawili się w trawie, ale po chwili się położyli koło właścicieli.

- Ja z rodziną robiliśmy to często - Akata uśmiechnęła się na to wspomnienie, głaszcząc łasiczkę po grzbiecie - Zawsze, gdy tutaj leżeliśmy wypatrywaliśmy wspólnie spadającej gwiazdy. Mama mówiła mi i Teo, że niekiedy zdarzają się zaczarowane gwiazdy, które mogą spaść na Ziemię i spełnić życzenie tego, kto je znajdzie.

- Naukowcy zwykle nie wierzą w magię i takie rzeczy.

- Więc może ty będziesz nowym gatunkiem naukowca? - Akata roześmiała się głośno - Hej! Popatrz na tamte! Przypominają jednorożca!

- A to wygląda jak słońce - Varian pokazał palcem na inny gwiazdozbiór.

- Faktycznie! Jak na fladze Korony! - ucieszyła się brunetka - Składająca gwiazda! - zawołała, błyskawicznie się podnosząc.

Varian poszedł w jej ślady. Popatrzył na Akatę kątem oka; oczy jej błyszczały, jakby gwiezdny blask utknął w ich kasztanowym wnętrzu i nie mógł się wydostać z powrotem.

- Pomyślałeś życzenie? - zapytała znienacka dziewczyna, przerywając jego rozmyślania.

- Yyy... - zawiesił się na moment - Przecież nie mogę powiedzieć: Nie, bo patrzyłem w twoje piękne brązowe oczy. Chwila! Ja NAPRAWDĘ tak pomyślałem?! - Nie zdążyłem - skłamał szybko.

- Oh, nie martw się, na pewno jeszcze jakaś spadnie - Akata uśmiechnęła się szeroko.

- Dlaczego te policzki tak pieką?

- Hej, tam leci kolejna! - Akata wskazała palcem w górę.

Faktycznie. Wielka świetlista kometa. Dzieci wpatrywały się w nią przez kilka sekund.

- Teraz pomyślałeś?

- Pomyślałem, pomyślałem - zapewnił.

- Dobrze, robi się już strasznie późno. Lepiej wróćmy do domu.

Udali się w stronę hatki. Nie zauważyli, że z lecącej w górze komety zleciała srebrzysta kropla. Skapnęła ona na trawę.

Słysząc odgłos podobny do uderzenia kropel deszczu i przyspieszonego wzrostu rośliny, Rubina i Rudiger zawrócili i podreptali w tamtą stronę.

- Rubi! Chodź, do domu! - zawołała w drzwiach Akata na zwierzątko. Te jednak nie zareagowało na jej wołanie.

- Co one tam robią? - Varian podszedł do miejsca, gdzie stał szop i łasiczka.

- Co tam macie? - dziewczyna podeszła bliżej.

Chłopak wziął do ręki gładki, ciemno-niebieski kamień.

- Widziałaś kiedykolwiek taki? - zapytał.

- Nie, ale przypomina oszlifowany szafir - nie przyznała się, że przez myśli przeszła jej opowieść mamy o zaczarowanych gwiazdach.

Varian pogładził kciukiem kamień. Niewielka iskierka zamigotała na gładkiej powierzchni.

- Akata, cofnij się - nakazał.

- Co? Dla-?

Kamień jakby eksplodował. Siła wybuchu była tak silna, że dzieci poleciały do tyłu.

- Varian, twoje włosy! - krzyknęła Akata, podnosząc głowę z ziemii.

Chłopak złapał się za głowę. Skąd nagle wziął się ten ból? Był nie do zniesienia.

- Varian! - dziewczyna zaczęła biec w jego stronę.

Nagle TRACH! Kamienie z prędkością światła wystrzeliwały z ziemii.

- Nie! Akata, nie!

Dla niego to było już za dużo. Targany bólem i strachem upadł na ziemię.

****

~ Varian! Varian, ratunku!

****

- Akata! - chłopak usiadł gwałtownie.

- Spokojnie, Varian! Jestem tu - poczuł dłoń na swoim ramieniu.

Akata siedziała na krześle obok łóżka. Widząc ją chłopak przychylił się do przodu i ją przytulił. Wprawił ją tym gestem w osłupienie.

- V-Varian?

- Co się stało? Nic Ci nie jest? Gdzie kamienie? Co z moimi włosami?

- Spokojnie, nie martw się. Zemdlałeś, ale kamienie pozostają nieruchome a twoje włosy są takie same jak przedtem.

- Nic Ci nie jest? - ponowił pytanie.

- Varian, spokojnie, już w porządku, nic mi nie jest.

- Może... może na chwilę damy sobie spokój z kryształem?

- Tak po prostu? - dziewczyna była zaskoczona jego słowami.

- Tylko na razie.

- Jesteś pewny?

- Tak.

Chwilę siedzieli w milczeniu.

- Varian?

- Hm?

- Gdybym się Ciebie spytała, czy chciałbyś iść ze mną na Rynek w przeddzień Święta Serc to byś się zgodził czy nie?

- Przecież, gdy straże mnie zobaczą automatycznie wrócę do lochu.

- Nie złapią, jeśli będziesz przebrany - Akata podeszła do szafy i wyjęła z niej płaszcz z kapturem i wielki kapelusz - Jeśli to założysz to nikt Cię nie rozpozna.

- Jeśli pewna?

- Na całe 99,98%? Brzmi zupełnie jak 100.

- Ale brakuje do tego dwóch dziesiętnych - zauważył Varian.

- Więc to ilość ryzyka - stwierdziła Akata wesoło.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top