5. Ucieczka
- Przemyślałaś to w ogóle? - zapytał Varian, biegnąc za Akatą.
- Około drugiej w nocy straże wchodzą i patrolują lochy, więc powinni dokładnie teraz...
- WIĘZIEŃ UCIEKŁ!!! - rozległ się krzyk na górnym piętrze.
- ...wznieść alarm i poinformować o wszystkim kapitana.
****
Dobiegli do bocznego wyjścia dla służby. Prowadziło ono na otwarty dziedziniec.
- Gdzie?! - Akata złapała Variana za kołnierz, który chciał już wbiec na otwartą przestrzeń - Bramy pilnują z dwóch stron a biegnąc centralnie przez dziedziniec sprawisz sam sobie bilet powrotny do celi a mnie kłopoty. Niedaleko jest wyrwa w murze, chodź.
Akata wyskoczyła w zarośla a Varian za nią. W murze faktycznie była dziura.
- Co teraz? - zapytał szeptem.
- Straż uzna, że wydostałeś się poza mury i wyśle za nami pogoń.
- I to ma być optymistyczna strona tej sytuacji?! Nie mamy nawet konia, na którym byśmy mogli uciec!
- Po co nam koń? Rubina, idź.
Zwierzątko zeskoczyło z jej ramienia na ziemię i zniknęło po drugiej stronie muru.
- Po co Ci w ogóle mapa z przejściami, skoro w ogóle jej nie używasz? - spytał Varian.
- Przyda się kiedy indziej - stwierdziła dziewczyna - Przezorny zawsze ubezpieczony.
I kolejny plus dla Akaty w oczach Variana. Ta dziewczyna była pełna niespodzianek!
Po chwili wróciła Rubinka.
- Nikogo nie ma. Przechodź.
- A ty? - Varian zatrzymał się w pół kroku.
- Jestem tuż za Tobą - zapewniła go. Zaczęła szukać czegoś w zaroślach nieopodal. Wyjęła z nich czarny płaszcz z kapturem. Zarzuciła go na siebie i założyła obszerny kaptur na głowę.
- Teraz w dół! - wzięła Variana za rękę.
Chłopak z oczami jak talerze poczuł jak oboje zjeżdżają po trawie w dół i zatrzymują się na płytach chodnika.
- Biegnij! Tędy, szybko! - krzyknęła, gdy tylko wstała na nogi i znów zaczęła biec, nie czekając na żaden odzew ze strony chłopaka czy chociażby najmniejszy ruch.
- Myślisz, że nas znajdą? - spytał Varian, gdy wbiegli na most prowadzący do Starej Korony.
- Na pewno wezmą Maximus'a, więc jest to więcej niż pewne.
- Mało pocieszające, wiesz?
****
- Niedługo powinien pojawić się most - powiedziała dziewczyna. Byli już w lesie, jednak Akata dobrze orientowała się w terenie, pomimo ciemności.
- Teraz powinniśmy skręcić i most będzie... - urwała. Nie było żadnego mostu. Była jedynie bezdenna czeluść, która oddzielała dwa brzegi.
- Zgubiłaś nas?! - Varian spojrzał na dziewczynę z szerzej otwartymi oczami.
- Sam bądź przewodnikiem w tej ciemnicy! - warknęła Akata pretensjonalnie - Pewnie za wcześnie odbiłam w prawo...
- Rewelacja... - ten skrzyżował ręce na piersi.
- Wcale nie - zaprzeczyła brunetka - Zobacz tam - wskazała palcem na oddalony o kilka metrów drugi brzeg przed nimi - To niedaleko. Jeśli weźmiemy odpowiedni rozbieg, będziemy mogli przeskoczyć.
- Zwariowałaś?! - wrzasnął chłopak z niedowierzaniem.
- Możliwe, bo chyba nikt normalny by czegoś takiego nie wymyślił - nastolatka wzruszyła niedbale ramionami - Insynuujesz coś? A może wolisz wrócić do celi?
Varian zastanawiał się przez moment. To, co sugerowała brunetka mogło być wykonalne.
- Od tamtego drzewa powinniśmy nabrać dobrą prędkość - wskazała na pień przewalonego drzewa.
Kiedy do niego podeszli, oślepiło ich światło latarni. Piotruś!
- Kapitanie, tutaj jest! - zawołał.
Na szczęście dziewczyny, ogień nie oświetlił całej jej twarzy; kaptur zasłaniał jej oczy i nos.
Akata i Varian momentalnie rzucili się do ucieczki w stronę przepaści. W biegu wymienili jeszcze porozumiewawcze spojrzenia i jednocześnie odbili się od ziemii.
Skoczyli...
...i doskoczyli!
No, prawie. Akata znalazła się za blisko krawędzi, gdzie ziemia była nietrwała. Dziewczyna straciła grunt pod nogami, zachwiała się i z krzykiem runęła w dół.
- NIE! - Varian, widząc jak dziewczyna znika mu z oczu, upadł na kolana i zajrzał w ciemną czeluść. Uff, na szczęście zdążyła złapać wystającego korzenia!
- Varian! Varian, pomóż mi! - zawołała Akata. Oboje doskonale wiedzieli, że spruchniały konar długo jej nie utrzyma.
Varian położył się na ziemii i wyciągnął jedną ręką w stronę dziewczyny. Wtem dostrzegł coś na dnie przepaści. Wcale nie była bezdenna; na dnie płynęła rwąca rzeka. Bardzo rwąca rzeka.
- Jeśli tam wpadnie, to Bóg wie co może jej się stać; jak nie śmierć na skałach to odpłynięcie niewiadomo gdzieś z nurtem!
Te dwa prawdopodobne i mało kolorowe scenariusze jeszcze bardziej zmotywowany chłopaka, by wychylić się trochę dalej.
- Już prawie! Jeszcze trochę!
****
- Kapitanie, to Akata! - krzyknął Stah.
》Spadając, z głowy Akaty zsunął się kaptur i teraz żołnierze mogli wiedzieć kim jest!《
- Pewnie wziął ją jako zakładniczkę - mruknął do siebie mężczyzna.
- Co robimy? - spytał Piotruś.
- Dziura kończy się niedaleko stąd. Jeśli się pośpieszymy, zdążymy ich złapać. Za mną!
****
Varian kątem oka popatrzył na żołnierzy po drugiej stronie przepaści. Odjeżdżali. Znieruchomiał.
- Na co jeszcze czekasz?! Pomóż mi! - zawołała Akata.
Jej wołanie przerwało rozmyślanie chłopaka. Varian spojrzał na nią, potem na znikających w gąszczu strażników.
Nagle... wstał i odbiegł od krawędzi, zostawiając dziewczynę samą!
- Varian!
Gałąź obsunęła się i ostro zakołysała. Akata mogła wyraźnie zobaczyć cienkie korzenie wystające z gleby.
Brunetka zacisnęła palce na gałęzi najmocniej jak umiała i, chcąc złapać kolejną, podparła but o skałę przy stopie, lekko podciągając się do góry. To był błąd; cienkie włoski nie wytrzymały jej ciężaru i dziewczyna runęła w dół.
- AAAA!!!
W tym samym momencie poczuła, że ktoś ją łapie. VARIAN! Chłopak prawą ręką trzymał się długiej liany a lewą natomiast złapał dziewczynę!
- Trzymaj się!
Akata jak na wznak owinęła mu obie ręce wokół szyji.
Varian mocno odbił się nogami od ściany przepaści, potem od wystającej gałęzi, aż zobaczył przed sobą zdatny do lądowania grunt. Będąc tuż nad ziemią puścił lianę a Akata poczuła ramiona obejmujące ją w pasie. Oboje grzmotnęłi głucho o ziemię i przeturlali się kilka metrów w stronę drzew.
Gdy Akata zdecydowała się w końcu otworzyć zamknięte oczy, napotkała niebieskie tęczówki.
- Myślałam, że mnie zostawisz - przyznała ze wstydem, natychmiast żałując słów, które wypowiedziała.
- No co ty - Varian zdawał się nie przejmować jej słowami i uśmiechnął się przyjacielsko, ukazując swoje pokaźne królicze zęby - Przyjaciół się nie zostawia.
Na usta Akaty również spłynął uśmiech.
****
Wstali i starannie otrzepali ubrania.
- Którędy teraz? - zapytał Varian.
- Tam - Akata wskazała na ledwo widoczną w paprociach dróżkę.
Po kilku minutach marszu doszli do małej polany, na której stała niewielka chatka.
- To tutaj - dziewczyna wyjęła klucz ze skórzanej biodrówki i otworzyła drzwi, wykonując przy tym zachęcający i przyjazny ruch ręką - Czuj się jak u siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top