✩ twenty ✩
⸺ ☾ELIZA☽ ⸺
Gdyby mi ktoś powiedział parę godzin temu, że skończę ten dzień w mieszkaniu Grace, zajadając się kebabem z jakiejś najtańszej okolicznej knajki, raczej wyśmiałabym tę osobę.
Żeby nie było, to wcale nie tak, że od razu do niej poleciałam. Wpierw doprowadziłam siebie do ładu i składu, a następnie zadzwoniłam do mojego szefa z informacją, że dzisiaj zwinęłam się szybciej przez problemy prywatne i nie pobiorę za to wynagrodzenia. Jerry nie był do końca zachwycony, ale udało mi się go jakoś wybłagać i przymknął na to oko po potwierdzeniu, że Andrew dalej siedzi w pracy.
Następnie spędziłam z godzinę na balkonie mojego balkonu z papierosem w dłoni, wypalając chyba więcej niż przez cały ostatni miesiąc. Za wszelką cenę chciałam sobie wmówić, że tak być musiało. Nie płakałam, ponieważ duma u mnie jak na razie zwyciężała nad tym, że chyba straciłam swojego najlepszego przyjaciela. Wyrzuty sumienia są okropne. Nigdy nie wiadomo na jaki kawał czasu z tobą pozostaną oraz czy w ogóle kiedykolwiek odejdą. Wolałam o tym nie myśleć, pomimo bolesnego przypomnienia w postaci paru ciemniejących plam na mojej skórze, które już wtedy na tym zimnym balkonie zaczęły się robić coraz to bardziej wyraźne.
Była już naprawdę późna godzina i kiedy zaproponowała mi zostanie na noc, długo nie wahałam się nawet nad tym i po prostu się zgodziłam. Rozmawiałyśmy naprawdę o wszystkim. Z reguły naprawdę nie należałam do jakiś wielce wylewnych osób, a Grace zawsze dawała mi wrażenie osoby, z którą nigdy nie dałabym rady dogadywać się długodystansowo, ale dzisiaj zdecydowałam się odstawić wszystkie swoje wątpliwości na bok i się najzwyczajniej w świecie wyżalić, ponieważ do tego momentu nie miałam okazji nikomu opowiedzieć tego, co się działo u mnie w ostatnim czasie, a wydawało mi się, że takiej następnej szansy szybko nie znajdę. Chyba tego potrzebowałam.
Opowiedziałam jej więc o tym, że Andrew na mnie jest wkurwiony i ja na niego w zasadzie też, i ciężko będzie nam na razie dojść do jakiegoś porozumienia, bo nigdy nie kłóciliśmy się aż tak. Oczywiście zdecydowałam się nie wspominać o tej pewnej części dzisiejszych wydarzeń, ponieważ gdybym to powiedziała, to pewnie uznałaby go za jakiegoś zupełnie popierdolonego.
Nie żebym z tym się nie zgadzała.
Ona z kolei z trudem zaczęła wyjaśniać mi całą swoją sytuację, która okazała się być bardzo możliwe, że równie skomplikowana, co moja. Wcześniej byłam na nią zła przez to, że zostawiła mnie w klubie, ale teraz po wysłuchaniu tego, co miało miejsce w nim podczas mojej nieobecności, poczułam się naprawdę się aż źle, ponieważ gdybym była przy niej może to wszystko potoczyłoby się choć odrobinę inaczej. Kiedy poszła do loży Tommy'ego nie było, więc postanowiła go poszukać, pomimo protestów jego przyjaciół i ku jej nieszczęściu naprawdę go odnalazła. Nie żałowała tego i tak, ponieważ miała wrażenie, że nigdy raczej by się jej nie przyznał. Byli ze sobą całe dwa i pół roku, i mogło się to wydawać kawałem czasu, a jednak nawet po takim czasie zdarzyło się to, co się zdarzyło. Naprawdę jej współczułam i cała moja złość na nią zniknęła błyskawicznie, gdy poznałam całą prawdę.
Nawet nie wiedziała, czy to nie jest pierwszy raz.
Czułam się naprawdę winna temu, że wolałam biegać za jakimś piłkarzykiem niż ją znaleźć i wyjebać solidnego liścia Tommy'ego. Miałam w tym już jakieś doświadczenie, a obawiam się, że jego policzek byłby znacznie bardziej czerwony niż ten Matty'ego. Przysięgam, że gdybym ja się do niego dorwała, to wylądowałby na OIOM-ie. Nie okazałabym żadnej litości wobec takiego idioty. Grace go naprawdę kochała i planowała z nim wspólną przyszłość, a on od tak to wszystko zepsuł . Pewnie teraz pije sobie browara lub jakiegoś zjebanego ballantinesa z kolegami, mając zupełnie gdzieś to, że ona czuje się jakby całe jej życie legło w gruzach na zawsze. Innej możliwości nie widziałam po tym, jak dowiedziałam się, że nawet nie zadzwonił do niej ani razu od powrotu z klubu. Ona sama jak przez mgłę pamiętała, to co do niej mówił w taksówce, ponieważ przed oczami miała tylko ten jeden obraz, który pewnie zostanie z nią na kolejne lata.
Nie zapomina się widoku miłości swojego życia z kimś innym.
Nie potrafiłam się mimo wszystko pozbyć z głowy jednej samolubnej myśli - dzięki jej problemom moje zniknęły na ten dobry moment. Byłam naprawdę okropna, ale jakaś część mnie cieszyła się z tego, że akurat coś stało się Grace. Nie powinnam tak myśleć.
— Chłopacy są do dupy. — rzuciłam, opadając całym swoim ciałem na jej łóżko. — Są chujowi zarówno w przyjaźni jak i w związkach. Tylko marnują cenny tlen.
Grace, która aktualnie czesała swoje włosy szczotką przy toaletce, uśmiechnęła się lekko na moje słowa, co doskonale wypatrzyłam w lustrze.
Obydwie już skończyłyśmy swoje kebaby, które o tej porze i w takich okolicznościach smakowały dla mnie jak prosto z nieba.
— Zostaję od dziś stuprocentową feministką. — powiedziała, biorąc głęboki oddech. — Chyba zacznę podobnie jak ty mieć obsesję na punkcie Taylor Swift, pójdę do fryzjera i na siłownię, i skończę z glo.
Na ostatnie słowa aż podniosłam się do pozycji siedzącej.
— Wiedziałam, że to glo. — wszędzie rozpoznałabym ten okropny zapach. — Wszędzie nim jebie, jakbyś paliła świeczki o smaku spalonego popcornu.
— Już się przyzwyczaiłam. — wzruszyłam ramionami, odkładając szczotkę. — Tommy też był przyzwyczajony.
O nie, nie, nie. Nie ma opcji Grace, że będziemy rozmawiać całą noc wyłącznie o chłopakach, jak jakieś stereotypowe dziewczyny z każdego niskobudżetowego filmu. Nie zgadzam się na to.
Dlatego też nie odpowiedziałam na jej słowa, a po prostu zagapiłam się w ściany jej pokoju, na których znajdowały się przeróżne plakaty, a nawet dostrzegłam przy drzwiach gigantyczną płytę winylową The Weeknd. Wszystko u niej do siebie pasowało. Nawet porozrzucane kartki na jej biurku wydawały się być jedną wielką całością jej mieszkania; zupełne przeciwieństwo tego całego rozpierdolu, który znajdował się u mnie. U mnie nigdy nic nie było na swoim miejscu. Znaczy się czasem dla moich gości mogło się wydawać, że mam porządek, ale gdyby tylko otworzyli szafkę, to już by go nie było. Prawem grawitacji wszystko by wyleciało.
Jednakże na jej biurku znajdowało się coś, co bardziej przykuło moją uwagę niż ołtarzyk Lany Del nad nim; miała położone na nim parę podręczników na uczelnię. Ten widok nie poprawił mu humoru.
— Dlaczego nie poszłaś na studia? — spytała mnie nagle ku mojemu zdziwieniu. Najwyraźniej dostrzegła, w którym kierunku zbłądził mój wzrok. — Znaczy się ja nie oceniam, nie każdy musi iść na studia, ale zawsze ciekawiło mnie, co cię zmusiło do wyprowadzki z Polski do tej dziury.
To nie było dla mnie jakieś nowe pytanie, ale tak dawno go nie usłyszałam, że aż poczułam się zdecydowanie przesadnie wyprowadzona z rytmu.
Śmieszny był fakt, że to Birmingham nazwała dziurą. Jestem przekonana, że połowa mieszkańców mojego wypizdowa dałoby dupy za opcję zamieszkania tutaj. Może nie byłam z jakiejś typowo polskiej wsi, gdzie znajduje się jeden osiedlowy sklep oddalony o pięć kilometrów z Dino gdzieś na pobrzeżach, ale wciąż to u mnie szybciej psy dupą szczekają.
— Ucieczka. — rzuciła mi niezrozumiałe spojrzenie, ponieważ bardziej filozoficznej odpowiedzi znaleźć najwyraźniej nie umiałam. — Potrzebowałam czegoś nowego a Birmingham wydawało się idealnym rozwiązaniem. Zawsze chciałam iść na studia, ale nie czułam się i nie czuję się, jakbym tego teraz potrzebowała w tym momencie.
Taka była prawda i nie kryłam się z tym przed nikim innym poza jedną osobą.
Mój ojciec nie wiedział o tym, że jego jedyna córka woli bawić się w tandetną barmankę niż zabrać się poważnie za naukę. Był przekonany o tym, że właśnie skończyłam swój pierwszy semestr i wszystko jest w najlepszych porządku. Obawiałam się, że kazałby mi wracać do Polski, gdyby dowiedział się, że jest inaczej. Wszystkie pieniądze, które mi przelewał początku mojego powrotu, trzymałam nienaruszone i zamierzałam mu je oddać w momencie, gdy w końcu zdobędę się na powiedzenie prawdy. Byłam pełnoletnia i teoretycznie to ja powinnam podejmować decyzję sama za siebie, ale gdybym tylko zobaczyła u niego cień rozczarowania, to już by mnie tutaj nie było. To wcale nie było tak, że gdy tu przyjechałam to od razu chciałam rzucić wszystko w chuj. Edukacja była moim powodem przyjazdu tutaj i uważam, że gdybym przyjechała tak idealnie na pierwszy semestr, to bym się jej podjęła, ale z racji, że zagościłam już w Birmingham w czerwcu, moje plany zmieniły się. Czasem tak bywa.
Tuż po tym jak obie się ogarnęłyśmy, czyli po tym, jak Grace dała mi jakieś swoje ubrania do spania i użyczyła cennego płynu miceralnego, naszła pora na coś nowego do roboty i padło na dość szablonowy pomysł - oglądanie filmu. Okazało się, że mamy zupełnie skrajne upodobania jeśli chodzi o kinematografię. Myślałam, że sobie odstrzelę łeb, gdy zaczęła proponować obejrzenie Przez moje okno. Ku mojemu szczęściu zauważyła moją niechęć do tego pomysłu i zaczęłam rzucać teraz ja tytułami, lecz gdy tylko zaczęłam temat horrorów, spojrzała na mnie tak jakbym właśnie wyzerowała pięć puszek Harnasia na raz.
Kurwa będzie ciężko.
Kompromis nie jest dla nikogo spełnieniem marzeń, ale innego wyjścia nie było, więc zdecydowałyśmy się skorzystać z opcji, której myślałam, że absolutnie nikt nigdy w życiu nie użył.
Odtwórz losowo.
I chyba po raz pierwszy od dawna miałam szczęście, ponieważ padło na Jennifer's Body. Nawet nie wiedziałam, że jest na netflixie tak szczerze.
— Byle to nie był horror. — jęknęła Grace, przykrywając się jeszcze szczelniej swoim fioletowym puszystym kocem. — Nie chcę przez niego nie spać przez tydzień.
O ile się nie myliłam ten film należał do kategorii horror, ale wolałam się nie odzywać, ponieważ pamiętałam o tym, że jak go oglądałam pięć lat temu, to w ogóle mnie nie przestraszył. Trochę to taki slasher, a ja takie średnio lubię. Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest Krzyk.
Uważałam więc, że Grace nie powinna przez niego nie umieć spać.
Jednakże tuż po tym, jak Jennifer pożywiła się pierwszą osobą, laptop został błyskawicznie zamknięty przez nią. Byłam zdziwiona, ponieważ zdawało się jej, jak na razie nic nie przeszkadzać, nawet idiotyzm samej fabuły.
— Ej, wkręciłam się. — rzuciłam z oburzeniem, sięgając ze złością po popcorn. — Naprawdę nie był...
Nie dokończyłam jednakże swoich słów, ponieważ wyraz twarzy Grace zdecydowanie był zbyt poważny jak na ten moment i nie zwiastowało to niczego dobrego.
Zabrałam dłoń z miski z popcornem.
O co tutaj chodzi?
— Andrew mnie zabije, jak się dowie, ale ja już nie daje rady trzymać tego przed tobą zwłaszcza w takiej sytuacji. — spojrzałam na nią ze zdziwieniem, marszcząc czoło. — Prawie nic nigdy ci nie powiedział o swojej przeszłości, prawda? — pokiwałam głową bez żadnego zawahania. — W skrócie był ćpunem i jego rodzice wyjebali mu dwa lata życia z siedem lat może sześć temu.
Andrew był ćpunem?
Patrzyłam na jej w zupełności poważną twarz, doszukując się na siłę uśmiechu, ponieważ to musiał być żart, prawda? To nie miało żadnego sensu. Sekundę temu oglądaliśmy film, a ona teraz wylatuje mi z czymś takim. Dzisiaj nie ma pierwszego kwietnia.
A może to zemsta za to, że nie oglądamy Przez twoje okno?
— Nie rozumiem....
— Nie przerywaj mi, bo jeszcze się rozmyślę i zachowam jak największa pizda na tym świecie. — wymachiwała mi swoimi długimi pomalowanymi na czerwono paznokciami tuż przed twarzą. — Ale to nie jest najważniejszy mankament tej historii, w sensie to, że ćpał. — wzięła głęboki oddech, a ja wciąż patrzyłam na nią zdezorientowana. — On i Matty byli naprawdę nierozłączni kiedyś, a przynajmniej tak słyszałam od Tommy'ego. Ja dopiero poznałam Andrew, kiedy Matty zapierdalał za piłką w czymś więcej niż w okręgówce, więc nie widziałam tego naprawdę, ale po co Tommy miałby mi kłamać? — chłonęłam każde jej słowo, bojąc się, że wydłubie mi oczy, jak jej tylko przerwę. — Kiedy Andrew zaczął popadać w prawdziwy nałóg, Matty starał się, jak mógł mu pomóc, ale nic się nie dało zrobić.
To brzmiało naprawdę... Źle?
Nie wiedziałam, co powiedzieć, ponieważ kompletnie się tego nie spodziewałam.
Nie miałam jeszcze uporządkowanych myśli, wciąż myślałam, że to jakiś żart.
— Ale znalazł jakieś wyjście, prawda? — odezwałam się, ponieważ uznałam przez ciszę trwającą parę sekund, że mam przyzwolenie. — W sensie, jeśli to co mówisz nie jest jakimś słabym żartem, to to jest przeszłość, tak? — zaśmiałam się, czując powoli narastającą we mnie panikę. — Matty mu pomógł?
Dlaczego nikt mi nigdy o niczym nie powiedział?
— Ach, Boże Eliza. — wypuściła gwałtownie powietrze z ust, łapiąc mnie za dłonie. — To co zrobił Matty było potrzebne, ale ich przyjaźń nigdy po tym nie była taka sama. Odnawiali kontakt kilkakrotnie po tym, co się wydarzyło. — spojrzała prosto mi w oczy. — Nie gadali ze sobą przez ostatnie dwa lata i jak widzisz postanowili dać sobie znowu szansę, ale nie wyszło.
Ich relacja musiała być naprawdę popierdolona.
— Ale co takiego on zrobił?
— Do dziś mówi, że nie wiedział. — skrzywiła się na moment. — Wiesz, ja tylko polegam na słowach Tommy'ego i naprawdę mam nadzieję, że wtedy był ze mną uczciwy. — starałam się ją odrobinę ponaglić wzrokiem, ponieważ dawno nie widziałam takiego owijania w bawełnę; chciałam wiedzieć. — Chyba już nie mogę bardziej tego przeciągać, więc... — zacisnęła wargi. — Poszedł do jego domu, gdy go nie było i całe to obrzydlistwo, co miał Andrew, dał w jego pokoju na samym widoku, tak żeby mogli jego rodzice to znaleźć bez żadnego problemu, a wiedział, że on wróci dopiero jutro.
Moje serce nigdy nie biło aż tak szybko.
— Boże święty. — wymamrotałam pod nosem. — To, że jego rodzice są popierdoleni to jedna sprawa, ale dlaczego tak to rozegrał? Nie mógł sam iść im powiedzieć? Jako przyjaciel?
— Nie chciał tego robić. — ścisnęła moje dłonie. — Pamiętasz, jak Andrew rzucił tekstem, że zawsze piłka nożna była dla niego najważniejsza? Matty nie chciał iść powiedzieć tego rodzicom Andrew, ponieważ bał się, że zostanie w to bezpośrednio zamieszany i zostanie wyrzucony z klubu, a ojciec Andrew...
Przerażał mnie fakt, że to zaczyna mieć sens.
— Był właścicielem Nottigham Forest. — dokończyłam za nią, mając świadomość, że wszystko powoli łączy się w jedną wielką całość. — Więc Matty nie chciał mówić tego rodzicom Andrew, ponieważ obawiał się o swoją piłkarską przyszłość?
Pokiwała głową.
— Dla Andrew jedynym ratunkiem był odwyk, a sam nigdy by się na niego nie zdobył. — westchnęła, po czym kontynuowała po chwili zamyślenia: — Matty chciał zrobić coś, co każdy chciał, ale zrobił to w takim stylu, że...
— Stracił przyjaźń z Andrew. — ponownie weszłam jej w słowo, rozumiejąc wszystko. — Dlaczego nikt nigdy mi o tym, nie powiedział?
Dlaczego nikt, absolutnie kurwa nikt, nie uznał, że być może warto byłoby mi o tym wspomnieć kiedyś? Choćby pomiędzy wierszami, nawet tym bym nie pogardziła.
— To jest temat praktycznie zakazany. Ja sama dowiedziałam się może z pół roku temu, ponieważ Tommy się wkurwił, że znowu Matty wraca, a ja nawet nie wiedziałam kto to jest. Znaczy się, to nie tak, że on sam go znał, ponieważ też go poznał dopiero wtedy u Andrew. — uśmiechnęła się smutno. — Andrew bardzo zależało na tym, żeby jak najmniej ludzi wiedziało o tym, że w sumie to dwa lata był na odwyku. Wiesz, to nie jest nic czym możesz się pochwalić.
— Czemu aż dwa lata?
— Jego rodzice chcieli być pewni, że nigdy więcej nie sięgnie po to gówno. — i w tym momencie odnalazłam przerażenie w jej oczach, które — Tylko w tym problem, że...
Niby domyślałam się odpowiedzi, ale jednak wolałam w to nie wierzyć.
Bo przecież po co miałaby mi opowiadać całą tą zawiłą historię, która miała miejsce parę lat temu, jeśli nie ma ona nic wspólnego z teraźniejszością?
— Grace, dlatego teraz nagle mi o tym mówisz?
— On znowu chyba ćpa, Eliza. — to nie mogła być prawda. — Słyszałam, jak niedawno Tommy z nim rozmawiał przez telefon i chyba on wie. Przyznaj, że to wszystko ma sens, ostatni czasy...
Podniosłam się gwałtownie z jej łóżka, oddychając bardzo szybko. Jeszcze parę godzin temu kłóciłam się z nim i nigdy do głowy nie przyszłoby mi to, że coś może się u niego dziać. Nie spodziewałam się usłyszenia takich słów. Nigdy bym nie przypuszczała, że coś takiego mogło się wydarzyć. Wiedziałam o tym, że Matty przyjaźnił się od dawna z Andrew i mieli pewne przerwy, ale żeby taki był powód? Kurwa szybciej uwierzyłabym w to, że Elon Musk zrezygnował z pomysłu możliwości płacenia za weryfikację na twitterze.
Widziałam tylko jego relację z Neilem. Nic więcej.
Od pamiętnej imprezy moja przyjaźń z Andrew ochłodziła się i utknęła odrobinę w martwym punkcie, ale nie było to dla mnie nic niepokojącego, ponieważ poza tym, że wolał swój czas poświęcać Neilowi, to nic się nie działo. Tak - zdziwiło mnie to, jak szybko wybaczył mi pójście z Mattym na mecz, ale czy to powinien być dla mnie jakiś sygnał? Zdecydowanie nie.
Już przed tym było dziwnie. Nie wymazałam z pamięci wspomnienia tego, co zrobił Jacobowi.
Pewnie w normalnym przypadku byłabym za niego wściekła za takie posunięcie, ale przez okoliczności po tym wydarzeniu, raczej go pocieszałam. Naprawdę tego żałowałam w tej chwili, ponieważ byłam pewna, że to musiało się już zacząć przed tym. Mogłam na niego wtedy tak wydrzeć pizdę, jak nigdy przez całe swoje życie. Zasługiwał na to, a wolałabym być jakąś wspierającą przyjaciółką. Nigdy bym tego nie przyznała na głos, ale to co zrobiłam Matty'emu, było jedną z najbardziej niesprawiedliwych rzeczy, które zrobiłam w ostatnim czasie. Nie zasługiwał na to, tak samo jak na słowa przeze mnie wypowiedziane.
Zostałam zmanipulowana.
To był pierwszy widoczny znak, że coś jest nie tak. To był ten największy sygnał. Nie było nim jego okazanie miłosierdzia wobec mnie, a właśnie to.
Gdybym zobaczyła jego winę wtedy, to wszystko być może inaczej by się potoczyło. Nie byłabym teraz u Grace, czując się zdradzona jak nigdy. Nie czułabym zbierających się łez.
— I co ja mam niby teraz zrobić. — ukryłam twarz w dłoniach, unikając jej spojrzenia; nie chciałam współczucia. — Ja pierdole. — aż wyrwały mi się z ust polskie słowa. — Każda opcja jest gorsza od drugiej, co ja mam zrobić?
Najważniejsza jest dla ciebie piłka nożna.
Jak skończysz z rozjebaną psychiką przez niego, nie będę twoim ramieniem do wypłakania.
To wszystko było takie popierdolone.
Cały spokój i pozorne posiadanie wszystkiego gdzieś, zniknęło ze mnie bezpowrotnie. Wszystko się skumulowało. Mogłam wmawiać Grace przez całe te parę godzin, że pokłóciłam się z Andrew o Matty'ego i najprawdopodobniej nie zamienimy ze sobą słowa tak szybko, omijając zgrabnie parę faktów, lecz to już nie było takie proste.
Jak miało mnie nie zaboleć to, że mój przyjaciel ukrywał przede mną coś takiego?
_______________________________
Mało Matty'ego przez ostatnie dwa rozdzialy ale n martwie sie w kolejnym juz jest,
dlugi strasznie ten rozdzial wyszedl, ale mysle ze takie sa najlepsze
mam nadzieje ze wam sie spodobalo o czym chcialabym jak najlepiej uslyszec w komentarzu, poniewaz zawsze jest to swietna motywacja do pisania rozdzialow dalej
pamietajcie o gwiazdce
do nastepnego, kocham was
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top