✩ three ✩
⸺ ☾ ELIZA ☽ ⸺
— O Matty, Eliza jesteście. — Andrew wyszedł na taras, machając nam ręką na powitanie z radością. — Boże jak zajebiście, już się bałem, że nie przyjdziecie.
Kojarzycie takie momenty w serialach, kiedy zdarza się coś absolutnie niemożliwego, kiedy przypadki łączą się z innymi przypadkami aż tak, że nie da się w to uwierzyć?
Taki był właśnie ten moment, tylko to nie było żadne pieprzone Riverdale a prawdziwe życie.
— Stary, nigdy nie miałbym w ciebie wyjebane. — Matty jak nigdy nic podszedł do Andrew i klepnął go po przyjacielsku po plecach. — Obiecałem, to przyjechałem.
Stałam dalej w tym samym miejscu, mierząc wzrokiem na zmianę go a mojego najlepszego przyjaciela.
— Wy się znacie?
Na moje pytanie Andrew zmarszczył czoło, patrząc teraz na mnie i na Matty'ego.
— To wy się znacie?
Boże, to był naprawdę jakiś żart.
Matty najwidoczniej wyczuł tą niezręczność, ponieważ odgarnął swoje włosy do tyłu ręką, po czym sam spojrzał kolejno na mnie a potem na blondyna, jakby zastanawiał się nad tym, co zrobić. Najwidoczniej to on chciał się podjąć wyzwania wytłumaczenia Andrew, w jaki sposób się poznaliśmy.
Niesamowite.
— Wpadliśmy na siebie wczoraj wieczorem. — wyjaśnił jak najkrócej się da, dając mi jasne spojrzenie mówiące, że mam milczeć. — I spadł jej telefon.
Nie podobał mi się ten błysk w jego oku, który jasno mi zdradzał, że jego celem było wyłączenie mnie z rozmowy, jakbym planowała powiedzieć coś głupiego.
Znaczy się ogólnie nie miał brzydkich oczu, ponieważ były niebieskie a ja naprawdę kochałam ten kolor. Nie podobało mi się w ani jednym procencie to, że najwyraźniej nie chciał powiedzieć, że przyjechałam z nim a to nawet nie była moja wina. Nie miałam zamiaru nigdy okłamywać Andrew, a już zwłaszcza w takim bezsensowym przypadku, jakim było to, że mnie tutaj ze sobą przywiózł. Jestem pewna, że nie byłby Andrew na niego zły o takie coś.
To było takie dziwne.
Skoro sam Andrew był zdziwiony faktem, że się znamy, to nie mógł mu zaproponować tego, żeby po mnie przyjechał. To naprawdę nie miało żadnego sensu.
— Faktycznie pisałaś mi wczoraj o tym, że przez jakiegoś debila prawie straciłaś telefon.
Naprawdę chciałam wyjaśnić to wszystko, ale czy był teraz na to czas, skoro inni mieli zacząć przychodzić za niecałą godzinę?
— Debila? — Matty przewrócił oczami. — Uważam, że wina leżała po twojej stronie.
— Chuja prawda. — to zdecydowanie była jego wina. — To ty we mnie wleciałeś.
— Patrzy się jak idzie. — nie musiałam długo czekać na odpowiedź. — Nie moja wina, że wolałaś patrzeć w telefon, dzieciaku.
Dzieciaku? Jak on pewnie jest nie więcej niż parę lat starszy ode mnie.
— Dzieciaku? — wyprostowałam się gwałtownie, zakładając ręce na piersi. — A niby ile ty masz lat? Czterdzieści czy pięćdziesiąt?
— Kurwa dziewięćdziesiąt od razu. — rzucił sarkastycznie, po czym dodał: — Masz w ogóle wystarczająco lat, żeby pić alkohol w Ameryce?
Co to za dyskryminacja na tle wiekowym.
— A co mnie obchodzi jakaś Ameryczka. — zbliżyłam się do niego, mierząc go wrogim spojrzeniem. — Jesteśmy w Europie.
I pewnie kłócilibyśmy się tak dalej nie wiadomo do końca o co w nieskończoność, gdyby nie to, że nie byliśmy sami tylko w dwójkę.
Najwyraźniej do Andrew dopiero teraz doszło, co się dzieje.
— Błagam was między wami jest tylko cztery lata różnicy. — stanął pomiędzy mną a Mattym, po czym wskazał palcem kolejno na mnie i na niego. — Przestańcie proszę przez chwilę próbować się zabić nawzajem i pomóżcie mi roznieść browary. Potem będziecie mogli urządzić sobie nawet pojedynek na szable, będę miał wyjebane.
Wiedziałam po jego wzroku, który znałam tak dobrze, że wcale nie miałby aż tak wyjebane, ale wolałam to przemilczeć. Najprawdopodobniej już planował moment, w którym będzie mógł mnie zabrać na bok i wszystko spróbować wyjaśnić. To byłoby w jego stylu, co nie powiedziałaby żadna osoba znającą go tyle co Matty, bo potrafiłam wywnioskować, że nie znają się długo a ja miałam już znacznie dłuższy staż.
— W porządku. — powiedziałam, po czym uśmiechnęłam się sztucznie do Matty'ego. — Będzie z nas świetny zespół.
Już go nie lubiłam.
Wszystkie wcześniejsze miłe odczucia na jego temat minęły mi błyskawicznie. Może zrobiłam to za szybko i okaże się być super za parę godzin, ale nic nie spowoduje tego, że zapomnę o tej rozmowie. Myślałam, że jest kimś miłym po tej rozmowie i puściłam w niepamięć jego niezadowolenie z naszego wczorajszego spotkania, ale najwidoczniej się przeliczyłam i był po prostu bogatym ignorantem.
Rodzice Andrew mieli niesamowite kontakty i sami obracali się wokół bogatszych, więc mogłam łatwo przypuścić, że Matty jest synem jednego z nich i od zawsze miał po prostu wszystko, więc nie było dla niego żadnym problemem traktowanie mnie w taki sposób. Sam Andrew nie miał całe życie tak kolorowo, ponieważ, łagodnie ujmując, on i jego rodzice mieli często dość napięte stosunki spowodowane tak naprawdę często byle głupotą.
Miałam szczerą nadzieję, że mój przyjaciel zrezygnuje ze znajomości z tym idiotą i nie będę musiała już nigdy widzieć go na oczy. Gdyby mi rozwalił ten telefon, musiałabym kupić nowy na raty.
Andrew zabrał nas na tyły swojego domu i wyciągnął z kieszeni klucz, który potem otworzył dobrze znaną zupełnie niewinną na pierwszy rzut oka szopę. Była ona drewniana i wydawała się taka niepozorna, że nikt nigdy nie pomyślał, że wszystko, co zostaje po imprezach i jest na imprezy jest w niej.
Gdy zobaczyłam ile w środku jest wódki, myślałam że mam omamy. Andrew dalej się nie nauczył, że nie ma w sobie polskich genów, żeby wlewać w siebie na raz litry czystej.
— Boże czy to cały pak grejfrutowej lubelskiej? — podeszłam do niej, żeby się upewnić. — Ona smakuje jak soczek, ale ile rzygania po niej będzie.
— Mówiłaś mi, że zajebista jest, więc kupiłem. — wyjaśnił, przekrzywiając głowę w jedną stronę. — Piwo też jest, kto nie będzie chciał tego, ma alternatywy.
Chciałam się odezwać, ale zostałam wyprzedzona.
— Mówisz że grejfrutowa lubelska zła? — Matty uniósł brwi, no tak oczywiście musiał mieć inne zdanie ode mnie. — A miałaś kiedyś do czynienia z barmańską?
— Barmańską to żule w Polsce zerują na ławce na zmianę z Romperem. — odpowiedziałam, przewróciwszy oczami. — Ktoś cię chyba nie lubi, jak ci dał pić ten syf.
Nie chciałam mówić tego, że głęboko zastanawiało mnie to skąd u niego taka znajomość polskich alkoholi. Barmańska jest naprawdę ogromnym syfem, który nawet kosztuje zaledwie niecałe piętnaście złoty a gdy na niego patrzałam, to pasował mi pod konesera Bociana, jeśli już bym miała szukać odpowiednika wśród polskich wódek.
Nie wiem czy pokonałabym własną ciekawość, gdyby zaczął mówić o Amarenie.
Słuchając narzekania Andrew na temat tego, że mogło być tego mniej, wynosiliśmy z szopy wszystko. Podczas robienia tego wciąż zastanawiałam się nad tym, dlaczego tak właściwie akurat Matty zgodził się przyjść i pomóc.
Nic o nim nie wiedziałam, a on już o mnie tak. Wiedział już, że jestem z Polski, a nie z tego śmierdzącego Birmingham, a ja o nim co najwyżej mogłam powiedzieć, że ma drogi samochód marki nierozpoznanej przeze mnie, bo moja wiedza o motoryzacji praktycznie nie istnieje.
A mogłam napisać Andrew, że nie mogę przyjść i nic by się nie wydarzyło. Mogłam wsadzić termometr do czajnika i wysłać mu zdjęcie, że mam czterdzieści stopni.
— Tak sobie myślę teraz i w sumie Matty to sensu nie miało żadnego, że nazwałeś Elizę dzieciakiem. — gdy usłyszałam swoje imię od razu automatycznie spięłam się, ponieważ stałam dobre parę metrów od nich. — Przecież ten twój makaroniarz ma chyba z trzynaście lat.
— Ten trzynastoletni makaroniarz ukręciłby ci łeb, gdyby to usłyszał.
Po tym zdaniu dodał coś jeszcze, co zapewne było bardziej odpowiedzią na słowa mojego przyjaciela, ale powiedział je znacznie ciszej, przez co niestety nie usłyszałam jego wyjaśnienia dlaczego nazwał mnie dzieciakiem.
Boże to naprawdę jest takie głupie. Nigdy nie sądziłam, że ktokolwiek nazwa mnie jakimś dzieciakiem, przecież mam już całe dwadzieścia jeden lat. Nie jestem dziesięcioletnim smarkaczem, który płacze po tym, jak spadnie mu lizak na ziemię.
Reszta przygotowań minęła znacznie bardziej sprawnie. Przy wyciąganiu sprzętu do muzyki nie musiałam nawet nic robić, ponieważ Andrew uznał, że poradzi sobie sam z Mattym. Było mi to na rękę, ponieważ nie miałam ochoty z nim rozmawiać na żaden temat. Miałam ogromną nadzieję, że po przyjściu innych nie zobaczę go już ani razu a była taka możliwości, bo pewnie gości na imprezie będzie bardzo dużo jak to zawsze u Andrew.
— Matty ma ostatnio gorszy okres w życiu, więc błagam daj jeszcze chłopakowi szansę. — Andrew odezwał się do mnie od razu, kiedy tylko ten idiota zniknął na moment. — Znam go długo, nie jest naprawdę taki zły.
— To czemu go wcześniej nie poznałam?
Czyli jednak znali się dłużej?
Wybrałabym za każdym razem opiekę nad kotem swojego sąsiada, gdybym miała wybierać pomiędzy tym a Misty. Jestem pewna już, że będą mnie dzisiaj zbierać z podłogi lub gorzej.
— Nie miał czasu i nie mógł do mnie przychodzić. — zaczął wyjaśniać, na co ja spojrzałam na niego krytycznym spojrzeniem, ponieważ wcale mnie nie zachęcał. — Wiesz, jak się jest...
Nie dokończył, ponieważ wszedł do pomieszczenia niczego nieświadomy Matty z otwartym już piwem w dłoni.
Mam nadzieję, że się nim udławi.
— Wszystko już zrobione, a inni będą za chwilę. — rzucił w naszą stronę, po czym skierował się bezpośrednio do Andrew. — Jacob też jednak przyjdzie.
Nie znałam żadnego Jacoba.
Po dłuższym zastanowieniu mogłam dojść do wniosku, że przecież mój przyjaciel zna połowę Birmingham, jak już wcześniej wspominałam, i nie powinno mnie dziwić to, że zna jakiegoś Matty'ego, i jeszcze Jacoba, ale jednak - wciąż dziwiło mnie to, że absolutnie nigdy na tysiąc procent nie słyszałam ani słowa o żadnym z nich, a wydawał się być bliżej niż sądziłam z tym idiotą, który aktualnie w tej chwili sączył tanie piwo z supermarketu tak jakby pił Moeta.
Nawet ma chujowy gust, bo wybrał angielską podróbę polskiej Perły.
— To będzie najlepsza impreza mojego życia, kochani. — Andrew podniósł się z pufy z uśmiechem na twarzy. — Nikt nie zepsuje mi tego dnia.
Chciałabym powiedzieć, że ma rację.
Ale z perspektywy czasu zdecydowanie jej nie miał.
_______________________________
jak mowiłam jest wtorek jest rozdzial, mam nadzieje ze wam sie spodobalo i zachecam jak zwykle do pozostawienia po sobie komentarza i gwiazdki, zawsze fajne cn
do zobaczenia, kocham was
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top