✩ thirty nine ✩
⸺ ☾ELIZA☽ ⸺
— Podaj mi ten cukier, Elizo. — głos tej pierdolonej szmaty dotarł do moich uszu, aż prawie się wzdrygnęłam. — Jakoś mało słodkie są te naleśniki, prawda Sławek?
Na pewno i tak są lepsze od twoich — pomyślałam ze złością. Gadała tak jakby sama potrafiła ugotować choćby ziemniaki. Nie potrafiła kompletnie nic i odkąd się tylko tutaj wprowadziłam, to często robiłam za pieprzoną gosposię, bo szybko okazało się wyzwaniem dla niej zwykłe danie odpowiedniej ilości soli do makaronu czy ryżu.
Spojrzałam w oczekiwaniu na mojego ojca z resztkami nadziei, że uciszy tę marudę, ale on kompletnie mnie zignorował. Nic nowego.
Więc po prostu przeklinając wszystko co się da w głowie, podałam jej tą pieprzoną cukierniczkę.
— Mogłyby mieć o parę łyżeczek cukru więcej, zgadzam się. — mój ojciec jej odpowiedział po chwili zawahania, na co ja przymknęłam z irytacji powieki, milcząc wciąż jak przeklęty grób.
Nie ulegaj jej prowokacji.
Zamknij się.
Aż musiałam zacisnąć zęby.
— Nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie? — wycelowała we mnie widelcem, przeżuwając moją robotę. — Czemu się tak nie postarałaś?
Żebyś się kurwa pytała.
Nikt mi tak nie podnosi ciśnienia jak ona, przysięgam na Boga wszechmogącego.
— Jakoś tak wyszło. — wzruszyłam ramionami, siląc się na przyjacielski ton. — To się nie powtórzy.
Mój brat, który przyjechał do nas na weekend, rzucił mi tak podejrzliwe spojrzenie, jakbym właśnie oznajmiła, że dwa plus dwa to nie jest wcale cztery.
Nie mogłam się zaśmiać. Było naprawdę już coraz to ciężej.
— Michał, wujek załatwił też ten bilet Elizie? — prawie widelec wypadł mi z dłoni na ponowny dźwięk mojego imienia, no ile można. — Jak ostatnio z nim gadałem to powiedział, że może być ciężko.
Przyśpieszyłam swoje jedzenie na tyle ile można, ponieważ odpowiedź na to pytanie za bardzo mnie przerażała.
Dlaczego nie mogłam zjeść tego w swoim pokoju? Zachciało się udawać mojemu ojcu rodzinnej atmosfery na przyjazd mojego brata.
— Eee... — Michał spojrzał na moment na mnie, jakby mnie ostrzegał. — To było ciężkie, ale udało mu się.
Zajebiście.
Jestem tak wdzięczna za takie starania.
To nie tak, że nie lubiłam mojego chrzestnego, bo był super, ale Boże raz mogło mu coś nie wyjść, nie byłabym zła.
— Czyli zostanę sama na tę parę dni. — jej sztuczny ton powodował we mnie chęć wymiotów. — Sama z moją Daisy.
Jakby coś ja ogólnie kocham wszystkie zwierzęta. Przeciwko nie miałabym nic nawet dwudziestce szczurów, myszy, wężów a nawet fretek, ale jeden chihuhua to dla mnie za dużo.
A już zwłaszcza taki, który ma ochotę mnie zabić za każdym razem, gdy obok niego przejdę. W dniu, kiedy go poznałam, ugryzł mnie w łokieć. Niech nikogo z was nie zmyli jego malutki wzrost. Takie szczury mają większy zasięg skoku niż pierdolony zając.
— Przecież nie chciałaś z nami jechać, kochanie. — łagodny głos mojego taty też już nie kojarzył mi się tak dobrze jak niegdyś. — Dacie sobie...
— Ja zawsze mogę odstąpić swój bilet. — przerwałam mu, uśmiechając się szeroko. — Mogę nawet zaopiekować się tym szczu... Daisy.
Skarciłam się w myślach za to przejęzyczenie, ale chyba nikt z nich nie zauważył.
— Nie, nie. — widziałam ten strach w jej oczach przez ułamek sekundy. — Nie trzeba, ale to bardzo miłe z twojej strony, skarbie.
Wiedziałam, że odmówi, ale zawsze było warto próbować.
Od razu kiedy dojadłam ostatniego naleśnika, jak najszybciej opuściłam ten jakże przyjemne rodzinne śniadanie, marząc o tym, żeby zakopać się pod kołdrą z kolejnym rozdziałem Vicious; oczywiście słuchając jednocześnie na słuchawkach Bad Blood, bo co innego można słuchać podczas czytania upadku przyjaźni Victora i Eliego?
Kłamstwem byłoby też przyznanie się przeze mnie, że nie zapętlałam ostatni czasy tej dawno przeruchanej przez większość fanów piosenki, ale hej tekst wcale nie stracił na aktualności, prawda?
Did you have to do this?
I was thinking that you could be trusted
Naprawdę chciałabym, żebym tylko myślała o bohaterach książki Schwab, słysząc te wersy.
Jednakże nie było mi dane spełnić moich planów kończenia kolejnego rozdziału, ponieważ długo nie musiałam czekać na przyjście do mnie mojego brata, który oczywiście nawet nie zapukał, bo po co? Ciągle mówią mi, że to ja nie mam kultury, ale oni po prostu wszyscy nie znają tak dobrze Michała jak ja. Niby starszy a pomysły czasem ma głupsze niż...
Nie będę nawet wracać myślami.
— Masz smaka na kebsa? — wystarczyło tylko te pytanie, żebym wybaczyła wszystkie jego błędy. — Wiesz na tego, tam gdzie zawsze.
Wiedziałam, że to była pieprzona zasadzka na mnie po to, żeby wyciągnąć ode mnie informacje, ale byłabym głupia, gdybym mu odmówiła, dlatego już chwilę później byłam gotowa na wpakowanie się do jego samochodu, bo kto nie kocha kebaba?
Oczywiście wierny przydupas mojego ojca oraz jej szczur musieli uraczyć mnie krzywym spojrzeniem na samą wieść o tym, gdzie się wybieramy, ale obchodziło mnie to tyle samo, co potencjalnie ponowne zejście się Sheo i Julii Żugaj.
A jakby ktoś nie wiedział, to daleko mi do bycia żugajką.
— Uprzedzając twoje pytania. — zaczęłam, zapinając pasy. — Zdecydowanie nie podoba mi się pomysł rodzinnego wyjazdu na mecz i tak - nie żartowałam z tym, że wolałabym się zająć tym szczurem.
Chciałam to już odbębnić.
— Szanse, że gdzieś go spotkasz są niższe od zera. — powiedział, odpalając swój samochód. — A tak poza tym to nawet nie ma gwarancji, że zagra w tym meczu.
Prychnęłam na te słowa, zajmując się szukaniem odpowiedniej muzyki w radiu.
Musieliby go chyba połamać, żeby nie pojechał na reprezentację.
— Nie ma opcji, że ktoś w lepszej formie od niego jest obecnie w reprezentacji. — mruknęłam z przekąsem. — Odkąd nie rozmawiamy, tak jakby ożył? Wszystkie media...
— Nie powinnaś o nim czytać.
Przez wydźwięk jego komentarza aż poczułam się winna - jakbym popełniła jakieś przestępstwo. Jednakże nie mogłam temu zaprzeczyć. Powinno mnie zupełnie nie obchodzić to co się u niego dzieje, ale jak miałam ominąć te wszystkie artykuły? Same mi się wyświetlały. Tak poza tym sama Grace nie była najlepsza. Kontakt z nią wciąż miałam całkiem niezły pomimo upłynięcia pewnego czasu i jej morda się nigdy nie zamykała, jeśli chodzi o tematy związane z nim, nieważne jak bardzo bym o to poprosiła. Nie raz nawet się rozłączałam, bo mnie denerwowała swoim gadaniem.
To, że do niej przyszedł święty Tommy z kwiatami nie znaczyło tyle, że nagle coś w mojej sprawie się zmieni.
Bo wszystko było zamknięte.
— Wiem. — niechętnie przyznałam mu rację. — Ale dzięki temu czuję się lepiej.
Na chwilę przestał patrzeć na drogę, żeby rzucić mi zdziwione spojrzenie.
Chyba za bardzo stałam się wylewna w ostatnim czasie.
— Stałaś się teraz jego fanką?
— Nie, ale... — nie wiedziałam, jak to ubrać w słowa. — Kiedy o nim czytam to tak jakby wiesz. przełknęłam ślinę. — Wciąż był ze mną.
Zabrzmiało to strasznie głupio, dlatego szybko usłyszałam jego prychnięcie.
— Popełniłaś ogromny błąd, wyjeżdżając do tego Birmingham, Liza. — skrócenie mojego imienia przez niego nie spowodowało u mnie zignorowania całego jego zdania; przewróciłam oczami wymownie od razu. — Same problemy masz tylko z tego. Żałuję, że do ciebie częściej nie dzwoniłem, wtedy może...
Nic mnie nie denerwowało bardziej niż takiego jego gdybanie.
— Wtedy może co?
— Nie marnowałabyś swojego czasu za uganianiem się za jakimś piłkarzem, no litości. — powiedział to tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. — Było wiadome, że cię wykorzysta.
Chciałabym, żeby z innego powodu żałował kompletnego ucięcie naszego kontaktu do minimum od razu po moim wyjeździe.
— Przypomnę tylko, że wróciłam do Polski, ponieważ nie zaczęłam studiów. — wtrąciłam oschle. — Nie dlatego, bo mnie twoim zdaniem skrzywdził. Razem postanowiliśmy, że pora to wszystko zakończyć.
Nie musiał wiedzieć tego, ile razy dziennie odtwarzam w głowie moją ostatnią wspólną rozmowę z nim.
Nie chciałam dalej prowadzić z nim tej rozmowy, dlatego podgłośniłam radio, pomimo tego, że leciało przeklęte Save your tears od The Weeknd. Mogłam się na tyle poświęcić. Przeżyłabym każdą inną radiówkę też — tylko po to, żeby nie słyszeć jego pierdolenia.
Reszta naszego wspólnego czasu minęła w znacznie lepszej atmosferze. Nic nie łączy ludzi tak bardzo jak wspólne wpierdalanie kebaba. W sumie szkoda, że od razu nie poszłam go zjeść wtedy we Włoszech z Nicol, być może oszczędziłabym sobie w takim wypadku masy bezsensownych kłótni. Czasu jednakże nie cofnę, więc myślenie o tym nie było za bardzo rozsądne.
Przed chwilą obrażałam przecież gdybanie Michała.
Przyjazd mojego brata pomimo jego częstych wrednych komentarzy był dla mnie zbawieniem i to nie dlatego, że tylko jego w tym domu mogłam bez żadnych konsekwencji jebnąć ciętą ripostą. Po prostu on jako jedyny wiedział coś więcej poza tym, że zachowałam się niedojrzale i wolałam balować zamiast skupić się na nauce, jak to powiedział mój ojciec.
Miałam świadomość tego, że jak wrócę do Polski nie spotkam go samego siedzącego przed telewizorem z browarem w dłoni, ponieważ wiadomość o jego nowej ukochanej dotarła do mnie już we Włoszech, ale nie spodziewałam się, że będzie aż tak tragicznie. Owszem byłam wtedy zła na cały świat i to Matty poprawił mi wtedy humor, dotrzymując mi towarzystwa na spacerze późnym wieczorem, kiedy byłam chwilę po rozmowie z nim, lecz hej kto by się spodziewał aż takiej katastrofy?
Plułam sobie w brodę za to, że jest już za późno, żeby zapobiec ich cholernemu ślubowi. To było okropne. Starałam się jak mogłam zapomnieć o tym zbliżającym się wydarzeniu, lecz nikt w Katowicach nie był chętny na umilanie mi czasu. Parę moich byłych znajomych, których spotkałam, nawet nie rzuciło w moją stronę krótkiego hej. Niby w porządku, może oczekiwali, że ja się odezwę, lecz ich oceniający wzrok sugerował zupełnie co innego. To był dla mnie jasny sygnał, że nie jestem tu mile widziana.
I nigdy nie będę.
Nic mnie tutaj nie trzymało. To głupie, ale czasem czułam się tak jakbym naprawdę popełniła błąd, nie sprzeciwiając się mojemu ojcu, który gdy tylko usłyszał o moim nic nierobieniu, co było do przewidzenia, od razu zażądał mojego powrotu do domu rodzinnego. Być może powinnam walczyć i wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Jednakże nie wiedziałam wtedy, że mój tata aż tak się zmienił.
Znowu gdybam.
W normalnej sytuacji pewnie cieszyłabym się z wyjazdu na mecz jak nigdy. Parę dni bez tej szmaty brzmi jak najlepszy prezent pod słońcem.
Czy to normalne, że wciąż nie byłam pewna czy poradzę sobie z widzeniem go przez półtorej godziny?
Znaliśmy się tylko pierdolony miesiąc. Nic więcej. Wcześniej całe życie żyłam bez niego. Radziłam sobie świetnie. Być może nawet, gdyby nie on, to wciąż byłabym w Birmingham — powinnam być zła. Jednakże, po cholernym miesiącu została we mnie już tylko tęsknota. Nie było miejsca na żadną złość.
Odmienne miałam odczucia wobec mojego byłego przyjaciela. Miałam nadzieję, że jakoś uda mu się wyjść z tego gówna, lecz branie w tym udziału nie było czymś czego pragnęłam. Najwidoczniej tak właśnie miało się stać. Nasza przyjaźń nie była długa, ale nauczyła mnie więcej niż żadna inna bez wątpienia. Ciekawiło mnie co zrobił z tymi wszystkimi informacjami ojciec Andrew, lecz pytanie o to nie było dobrym pomysłem i szybko z tego zrezygnowałam. Grace sama nie zaczynała nigdy tego tematu, a ja obawiałam się, że rozpoczynając to wkroczę na jakiś niebezpieczny dla mnie teren i znowu skończy się to telefonem od Neila do mojego ojca.
Znaczy się tak teoretycznie to on nigdy nie zadzwonił. To ja po prostu napisałam mu w wiadomości, że sama się przyznam mojemu tacie, pozbawiając go szansy na powstrzymanie Matty'ego przed poleceniem do ojca Andrew. Nie odebrałam żadnego innego potem połączenia od niego, a były próby z jego strony.
Parę kolejnych dni upłynęło mi w taki sam sposób jak cały miesiąc. Chodziłam do jakiejś śmiesznej pracy na magazynie jakiejś firmy, którą tata mi załatwił, licząc każdą minutę do końca. Chociaż paradoksalnie ostatnie parę dni przed wyjazdem leciały znacznie szybciej niż bym chciała, przez co zanim zdążyłam się zabrać za drugą część Vicious, był już ten dzień.
Stresowałam się w dniu wyjazdu bardziej niż przed maturą z matematyki. Nie było to ani trochę normalne. Przerażało mnie to. Nie powinnam się tak zachowywać, lecz było to silniejsze ode mnie. Zaczynałam coraz to bardziej żałować, że nie wpadłam na żaden pomysł. Być może gdybym się przyłożyła, to bym wymyśliła, jak jednak nie pojechać. Nie doceniłam tego, jak bardzo to będzie trudne.
— Eliza, tyle czasu minęło. — przytuliłam się z całej siły do mojego chrzestnego, a następnie jego żony. — Wydoroślałaś.
Pewnie gdyby to powiedział ktokolwiek inny niż wujek Antek, to przewróciłabym oczami, ale on miał specjalne przywileje od zawsze, dlatego roześmiałam się.
Nie mogę przed nimi pokazać tego, jak bardzo nie chcę jechać. Poniekąd to oni się fatygowali z tym wszystkim i nie znali prawdy. To nie była ich wina.
— Przestań, wujku. — poprawiłam kosmyk moich brązowych włosów. — Wcale nie tak długo.
Nie było nam dane długo rozmawiać, ponieważ poczułam niespodziewanie kolejny szybki uścisk na sobie.
Szybko rozpoznałam ten zapach.
— Natalia, też tęskniłam. — powiedziałam od razu, gdy moja młodsza kuzynka odsunęła się ode mnie powoli, szczerząc zęby. — Nawet nie wiedziałam, że będziesz.
— Miałabym ominąć szansę pooglądania pięknego Mateusza Gotówki oraz Nicoli Zalewskiego? — spytała z entuzjazmem, nie widząc jak najprawdopodobniej gwałtownie zbladłam. — Nigdy w życiu!
— Odkąd był mundial moja córka jak nigdy zaczęła interesować się piłką nożną. — mój chrzestny uśmiechnął się szeroko. — Do dziś jestem w szoku.
— Teraz słucham podwójnych krzyków w domu średnio raz na tydzień. — dodała moja ciocia z lekkim uśmiechem.
A co jeśli była na tyle zainteresowana, że widziała ten głupi artykuł z Pudelka?
Od razu pojawiło się w mojej głowie to pytanie, lecz chyba zachowywałaby się inaczej, gdyby wiedziała. To nie tak też, że w tym artykule byłam aż tak widoczna. To Michał nie wiadomo do dziś czemu tak szybko doskonale mnie rozpoznał.
Dalej nie wiem czemu czytał sobie od tak Pudelka.
— O naprawdę? — spytałam teatralnie, może jednak powinnam zostać aktorką? — To będziesz musiała mnie podszkolić.
Nie mogę czuć się zagrożona przez szesnastolatkę, okej?
Gdy mój tata wrócił wraz z moim bratem, w końcu wsiedliśmy to wynajętego przez wujka busa. Jego też załatwili na ostatnią chwilę, ponieważ wcześniej planowali jechać po prostu zwykłym autem osobowym, ale z racji, że ja doszłam, zmienili swoje plany. Niby miłe, że aż tak się fatygowali z tym wszystkim, lecz wciąż naprawdę wolałabym nie jechać i nic tego nie zmieni. Jednakże, jak wspominałam powyżej, oni nic nie wiedzieli.
Michał nie wygadał się mojemu ojcu na temat moich przygód, jak to ciągle określa, ale wspomniał mu o tym, że byłam na jakimś meczu w Birmingham. Miałam ochotę go za to udusić, ponieważ Sławkowi zaświeciły się wtedy oczu jak nigdy w tym momencie i już wydawał się pragnąć założyć mi koszulkę swojego ukochanego GKS-u Katowice. Mój kontakt z nim odkąd wróciłam ciężko określić jednym słowem, ale skomplikowany było zdecydowanie jednym z nich, dlatego nawet nie kłóciłam się o prawdę tej cudownej historyjki z Michałem.
Oparłam się leniwie o szybę ze słuchawkami w uszach z nadzieją na to, że tak właśnie spędzę calutką podróż. Nie byłam jakoś wielce chętna do rozmów z Natalią, którą akurat oczywiście posadzili obok mnie. Nie miałam nic jej przeciwko normalnie, zawsze się dogadywałyśmy na ile nasza różnica wieku na to pozwalała, lecz bez przesady.
Skoro okazała się teraz najprawdopodobniej sezonówką piłki nożnej, nie byłam aż tak chętna jak zazwyczaj.
— Byłaś naprawdę na meczu Villi z Birmingham City?
Jedna część mnie chciała udawać, że nie słyszała tego pytania, ale druga miała zupełnie odmienne zdanie.
Nie mogę traktować przecież aż tak źle mojej kuzynki, która przecież nie ma nic złego na myśli, pytając mnie o takie rzeczy.
Sama sobie kopię grób.
— Ta, mój były przyjaciel był fanem i mnie siłą zaciągnął. — odpowiedziałam, mówiąc półprawdę. — Nie było źle.
Ciekawe dzięki komu.
— Tak ci zazdroszczę! — odparła z niemożliwym dla mnie do pojęcia podekscytowaniem. — Ile bym oddała, żeby też być na jednym!
Tak piszczała, że aż bałam się za chwilę Michał ją usłyszy i zacznie się śmiać. On byłby do tego zdolny.
— Ale dupy mi nie urwało z zajebistości, wiesz. — wzruszyłam obojętnie ramionami.— Koncert Taylor Swift byłby lepszy.
Jej oczy ponownie się zaświeciły.
— A wiesz o tym, że pewnie za niedługo ogłosi trasę na Europę?
— Tak! — tym razem to ja prawie pisnęłam. — Sprzedam obie nerki zrobię wszystko, żeby pojechać!
— Ja ostatnią swoją naprawdę chciałam wystawić, ale wyje... wyrzuciło mi dark weeba. — poprawiła się w ostatniej chwili, ponieważ jej rodzice byli rząd przed nami. — A było tak blisko.
Pomiędzy nami było z sześć lat różnicy i na początku, jak to odrobinę odczuwałam, to później miałam to chyba gdzieś i gadałam z nią tak jakbyśmy chodziły razem do jednego przedszkola. Wspominałam wcześniej, że nic nie łączy ludzi tak bardzo jak wspólny kebab - chyba jednak byłam w błędzie, ponieważ silniejsze działanie okazała się mieć Taylor Swift i zbliżające się wydanie Speak Now (Taylor's Version).
Może do lipca jeszcze daleko, a ostatni czas dłużył mi się bardziej niż ostatnie pięć minut lekcji matematyki w liceum, lecz i tak mogłam się cieszyć. Nie miałam ostatnio wiele powodów, żeby odczuwać tę szczególną emocję. Jezus przepraszam, zabrzmiało to tak jakbym zamierzała teraz zacząć użalać się nad sobą.
Muszę iść dalej.
Dlatego nawet kiedy zobaczyłam wysoką postać odmawiająca innym zdjęć, z powodu papierosa w mordzie, starałam się jak mogę mieć to gdzieś.
Szkoda, że nie działało to w obie strony.
____________________________________________________
Przepraszam przepraszam jeszcze raz przepraszam ze az dwa tygodnie ale moja szkola jest nienormalna fr
mam nadzieje ze ten odrobine przejsciowy rozdzial przypadl wam do gustu - juz za niedlugo dowiemy sie co u Mattyego
zachecam do zostawienia komentarza po sb oraz gwiazdki
do nastepnego, kocham was<333!!!!1
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top