✩ Forty one ✩



⸺ ☾ELIZA☽ ⸺



— Zastanawia mnie bardzo to, dlaczego nie chciałaś zdjęcia z Wojtkiem. — Natalia jak zwykle nie pierdoliła się i mówiła prosto z mostu, co jej ciąży w głowie. — Tylko tak od razu spierdoliłaś na jego widok, jakbyś jakiegoś ducha zobaczyła czy coś.

Wracałyśmy razem z zakupów spożywczych, na które nas wspólnie wysłali. Przy okazji chciałam zapalić, więc wybrałyśmy dłuższą drogę przez jakiś pobliski park, co wydawało mi się z początku świetnym pomysłem. Tylko z początku, ponieważ najwyraźniej Natalia uznała, że to świetny pomysł na przeprowadzenie ze mną wywiadu. 

Wojtek, jak mnie zobaczył,  miał tak zszokowany wyraz twarzy. Miałam takie szczęście, że dostrzegłam go wystarczająco szybko. Dzięki temu raczej teraz sobie myśli, że po prostu może go przeoczyłam — taką przynajmniej żywiłam nadzieję. 

I tylko ona mi została, ponieważ Natalia najwyraźniej uważała inaczej — nie udało mi się utrzymać obojętności w momencie zobaczenia go z tym cholernym petem. 

Tego dnia w Warszawie pogoda nie była taka zła. Powiedziałabym nawet, że jest zadziwiająco dobra jak na polskie standardy. Był pieprzony koniec marca, a zamiast jeszcze dusić się w zimowych kurtkach dało się już na luzie nawet i bez szalika, i bez czapki wyjść bez ryzyka odmrożenia całego ciała. 

Jednakże dosłownie w momencie usłyszenia tego głupiego pytania, po moim ciele przeszedł tak gwałtowny dreszcz, jakbym właśnie spacerowała po Grenlandii a nie w pięknym słoneczku. 

— Nie spierdoliłam, tylko musiałam iść do toalety. —  wytłumaczyłam się błyskawicznie ta, jeśli w ogóle toi toi można nazwać toaletą. — Czemu miałabym przed nim uciekać?

Starałam się brzmieć jak najbardziej obojętnie potrafię. 

— Może dlatego, że już go poznałaś na urodzinach Nicoli Zalewskiego? 

Miałam  od dawna wyćwiczone zaciąganie się tymi brudnymi, śmierdzącymi szlugami do perfekcji — lecz w chwili, gdy wypowiedziała te zdanie, to od razu się zakrztusiłam. 

Spojrzałam na nią wielkimi oczami, wymyślając w głowie tysiąc przyszłych scenariuszy, lecz wciąż nie potrafiąc znaleźć jakiegokolwiek najbardziej prawdopodobnego w tej sytuacji. 

Błędnie założyłam, że nic nie wie. 

Ale dlaczego jak jechaliśmy do tej przereklamowanej stolicy, to o niczym nie wspomniała? 

Widziałam po niej, że to już mój koniec. Sygnalizował to jej lekki uśmiech oraz widoczne rozbawienie, zajebiście

— Ja nawet nie wiem kim jest Nicola... — już na wstępie się jeszcze bardziej pogrążyłam, mówiąc jego imię. Przymknęłam oczy, wzdychając. — Ja pierdolę, jaka ja jestem...

— Jak mogłaś mi o niczym nie powiedzieć? — powiedziała z takim wyrzutem, że aż poczułam się paradoksalnie odrobinę winna. — Całą drogę czekałam aż...

Nie mogłam do tego wracać. 

Moim celem było jakoś przetrwać ten absurdalny wyjazd, nie myśląc o niczym powiązanym z nim do ostatniej chwili — i nic nie miało tego zmienić. 

— Nie lubię o tym rozmawiać. — ucięłam temat, biorąc papieros do ust ponownie. — I nie jesteś żadnym wyjątkiem, wybacz.

Chyba wciąż było to zbyt świeże. 

Założyła ręce na piersi, po czym westchnęła.

Nie podobało mi się to ani trochę.  

— Nie traktuj mnie jak jakąś totalną małolatę. Wiem, że jestem młodsza, ale nie jestem aż tak dziecinna. — powiedziała, nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego. — Jesteśmy rodziną a zgaduję, że Michał miał totalnie wyjebane i nie udzielił ci żadnego wsparcia...

— Nie udzielił, bo nie miał powodów by go udzielać. — przerwałam jej ponownie, zadzierając głowę lekko do góry. — Natalia błagam cię, daj mi spokój. — wypuściłam dym z ust. — Wszystko jest w porządku. 

Nie wiem czy przekonywałam w tym momencie ją czy bardziej siebie. 

Nie odzywałyśmy się do siebie do momentu, gdy ona nie zaproponowała pójścia jeszcze na lody. Stanowczo jej odmówiłam, ponieważ lody kojarzyło mi się tylko z tym jednym momentem we Włoszech. Jednakże przeciwko gofrom nie miałam już zupełnie nic. Były ciepłe a mało tego nam obu nie chciało się wracać jeszcze do rodziców. 

Moja postawa zupełnie nie sugerowała tego, żebym chciała z nią kontynuować ten okropny temat, ale jakoś tak wyszło, że usiadłyśmy wspólnie przy stoliku w środku; zamiast wracać od razu. To chyba znak, że tak po prostu być musiało. Nie chciałam też zachować tej lekkiej niezręczności pomiędzy nami na dłużej. 

Czekałam aż zacznie rozmowę i oczywiście odezwała się od sekundę po tym, jak dostałyśmy nasze zamówienie. 

— Jak tam przygotowanie do ślubu?

— Chujowo. — uśmiechnęłam się sztucznie. — Nic się jej nie podoba, a na dodatek ujebała sobie coś, że powinno mi być wstyd.

Narzekać na obecną narzeczoną mojego ojca mogłam w nieskończoność. Były osoby, przed którymi musiałam ukrywać swoją niechęć, ale Natalia zdecydowanie do nich nie należała. Nie ufałam jej w stu procentach, lecz to nie tak, że mój ojciec nie był świadomy mojej wrogości. Od samego początku — od momentu, jak zadzwonił do mnie z tą nowiną podczas mojego pobytu we Włoszech — byłam wściekła. Nic nie zmieni się w tej kwestii. 

Matty wtedy nieświadomie poprawił mi humor, robiąc to lepiej niż ktokolwiek inny by mógł. Czasem żałuję, że nie zaufałam mu szybciej. Może wszystko wyglądałoby znacznie inaczej. 

To było tylko gdybanie. 

Czy ja wracam do niego myślami przy zwykłym pytaniu o ślub, który nie ma nic z nim wspólnego? 

Dlaczego to jest takie trudne? 

— Wstyd? — zmarszczyła brwi, omalże nie brudząc sobie swojej brązowej bluzy gofrem. — Czemu wstyd?

— Ponieważ za niedługo stukną mi dwadzieścia dwa lata, a jestem nikim. — wzruszyłam ramionami. — Nie mam chłopaka, studiów, porządnej pracy ani prawdziwych pasji.

Patrzyła na mnie w szoku.

Tak właśnie wyglądało życie z nią pod jednym dachem. Nic się jej nie podobało. Wszystko co robiłam było źle. Nieważne, jak bardzo bym się starała, i tak jestem kulą u nogi jej i mojego ojca, który wciąż nie potrafił zrozumieć moich uczuć. 

Może wcześniej by mnie jeszcze jakoś przeprosił. Doszłyby do niego jakieś wyrzuty sumienia, ale z racji, że ja sama oszukiwałam go przez parę dobrych miesięcy, uznał sobie, że ma jakieś przywileje i nie musi mnie przepraszać. Wolne żarty. 

To co ja zrobiłam to nic w porównaniu do tego, co on. 

— Skąd on ją wytrzasnął? — spojrzała na mnie ze współczuciem, po czym kontynuowała. — Ja dalej nie rozumiem, jak on mógł tak szybko, po tym  że rok temu...

— Jedenaście miesięcy temu. — przerwałam jej automatycznie. — Tyle mu zajęło. 

Jedenaście miesięcy temu zginęła moja mama. 

— Dlaczego wszyscy od tak to zaakceptowali? — zdawała się być naprawdę zła. — Czemu nikt nie był przeciwko temu, co się właśnie odpierdala? Twój brat? Mój tata...?

— Czuję się czasem jakby oni wszyscy byli w jakimś spisku przeciwko mnie. — powiedziałam to na głos, dziwiąc się sama sobie w środku. — Michał też jej nie lubi, ale szybko się z tym pogodził i nie ma już nic przeciwko temu małżeństwu, więc tylko ja jestem ta najgorsza. 

Poczułam ulgę poprzez wypowiedzenie tego na głos. 

— Tak samo jak byli na ciebie źli o to, że wyjechałaś?

Zdziwiłam się tym pytaniem, ponieważ nie wiedziała o tym, że jest to jakaś bardzo pospolita wiedza. Powodem przez który mój kontakt z moim bratem oraz ojcem był nikły przez cały mój pobyt  w Birmingham było między innymi też to, że nie rozumieli mojego wyjazdu. 

I nigdy tego nie zrobią. 

Od dawna chciałam rzucić się na głębszą wodę, a wtedy lepszego momentu nie widziałam. Kochałam moją mamę. Ona chciała tego, żebym w końcu wyleciała z tej pieprzonej dziury zwanej Polską. Wspierała mnie w mojej chęci wyjazdu w pełni. 

Wiedziałam podświadomie, że gdy zrezygnuję z tego pomysłu, przez to, że jej nie ma, to byłoby tak jakbym ją zdradziła i okłamała. 

A czy nienawidzę czegoś bardziej niż kłamstwa? 

Nie chciałam jej zawieść. 

— Coś w tym stylu. 

Nienawidziłam tego, że musiałam tu wrócić całym swoim sercem. Wszystko było bolesnym przypomnieniem jeszcze boleśniejszych wspomnień. 

Chciałabym jakoś z nimi się dogadać, ale jak mam to zrobić przez tyle niedomkniętych spraw? Jeszcze żeby było mało, to większość z nich kompletnie jest zakazana do rozmowy w tej rodzinie. To nie tak, że ja kocham poruszać te tematy, lecz miałam powoli bardziej niż dość. 

A minął mi zaledwie miesiąc. 

Po tym jak zjadłyśmy gofry, już bez żadnego ociągania się wróciłyśmy do wynajętego hotelu.

Muszę przyznać szczerze, że te dwa dni w Warszawie, pomimo spotkania Wojtka pierwszego dnia, nie były naprawdę aż takie złe. Być może żyłam wspomnieniami, dlatego takie a nie inne miałam myśli, ale trzeba mieć jakieś powody do radości, prawda?

Nie było z nami tej szmaty, więc mogłam skutecznie po raz pierwszy od miesiąca nie myśleć o zbliżającym się ślubie. Fakt, że miał się odbyć dosłownie dwa dni po naszym powrocie napawał mnie przerażeniem większym niż bym chciała. To wszystko było takie popierdolone. 

Jak wszystkim wiadomo, wszystko co dobre — szybko się kończy, więc zanim zdążyłam nadrobić zaległy nowy sezon The crown, już był tak zwany dzień meczowy — inaczej dzień mojej śmierci wewnętrznej. Jak wcześniej przez dwa dni żyłam na totalnej wyjebce, tak teraz serce mi biło chyba z  dwieście kilometrów na godzinę. Nie będę udawać, jak to wielce miałam wszystko w dupie, bo to byłaby znacznie większa nieprawda niż to, że zwykły black jest zdatny do picia. 

Bałam się i to cholernie. Ja wiem, jak to głupio zabrzmi, ale miałam w głowie najgorsze scenariusze — co jeśli akurat na niego wpadniemy? A co jeśli Wojtek mnie jednak zauważył i on wie? 

Drugie było znacznie bardziej idiotyczne od pierwszego. 

Bo niby co miałby zrobić, jakby mnie zobaczył? Szybciej zignorowałby mnie niż choćby zatrzymał na mnie swoje spojrzenie na dłużej niż sekundę. Tego byłam bardziej niż pewna. Znaliśmy się zaledwie miesiąc. Nie powinnam tego aż tak przeżywać. Boże, jestem taką idiotką. 

Z resztą nawet jakby mnie zobaczył, to czemu niby miałby zakładać, że przyjechałam na jego mecz? Ego od zawsze miał potężne, ale szczerze wątpię, żeby aż tak. 

Byliśmy już przed stadionem. Wysiadaliśmy wszyscy z autobusu i właśnie wtedy, dostrzegłam kogoś, kto był totalnie ostatnią osobą, o której bym marzyła, żeby tutaj spotkać. 

I nie był to Matty. 

Jak wiecie, jesteśmy w Polsce. W kraju, gdzie jak nie umiesz wyzerować małpki bez popity, mogą chcieć odebrać ci obywatelstwo. W kraju, gdzie jak pijesz piwo smakowe, jesteś nazywany pizdą lub babą, jeśli wyżej wspomniany trunek zostanie spostrzeżony przy mężczyźnie. Były to zasady niepisane, ale każdemu doskonale znane. Takie prawo dżungli, choć nie do końca, bo w tym kraju to więcej smogu niż drzew. 

Przy budce z piwem lanym stała nie kto inny niż Nicol Luzardi. Jak jeszcze przez moment miałam nadzieję, że mnie nie zauważyła, to szybko mogłam o tym zapomnieć, ponieważ obróciła się i jej twarz natychmiastowo stężała na mój widok. No co się mogę jej dziwić — to ona odwoziła mnie na lotnisko, kiedy wylewałam tony łez. 

Wyglądała identycznie jak ją zapamiętałam  — poza tym, że ubrała się dzisiaj tak jakby właśnie wyruszała na Sybir, co mogło być spowodowane tym, że no cóż raczej dla każdego mieszkańca Włoch w Polsce będzie zimno. 

— Eliza? Idziesz czy nie? — ponaglał mnie Michał, ponieważ zamarłam w bezruchu na parę dobrych sekund. — Czemu...

Nie dokończył, ponieważ chyba odkrył, w którą stronę się patrzę. Nicol wzięła swoje piwo ze słomką i z doskonale mi znaną pewnością siebie ruszyła w moją stronę, krzyżując ze mną spojrzenie. Nie było już śladu po żadnym szoku. 

Zapomniałam kompletnie o tym, że miałam nie wracać myślami do przeszłości. 

— Zaraz do was dołączę. — wymamrotałam, odwracając naprędce wzrok. — Muszę do toalety. 

Mój tata, wujek oraz ciocia kiwnęli ze spokojem głową i ruszyli kompletnie nieświadomi mojej sytuacji w kierunku wejścia na stadion. Z kolei Michał i Natalia dalej stali ze mną, zdając się nie planując ruszyć ze swojego miejsca. 

Dzięki Bogu, że wujek mi dał mój bilet w autobusie. 

— Ciebie to tutaj się najmniej spodziewałam. — stanęła przede mną, ukrywając swój uśmiech wyższością, ale ja już wiedziałam swoje. — Matty w ogóle wie?

I ja nie wiem, co mi się stało, przysięgam na wszystko, ale to było pod wpływem chwili. Kompletnie ignorowałam w tym momencie mojego brata i kuzynkę. 

Nie sądziłam, że widząc moją niemalże nemezis z Włoch będę czuć taką... Radość? 

Parsknęłam śmiechem na jej słowa, po czym rzuciłam z rozbawieniem:

— Nie i tak ma pozostać, moja droga. 

Pokręciła z politowaniem głową, po czym rozłożyła lekko ręce, pomimo trzymania piwa w jednej, żebym mogła ją objąć. 

I skorzystałam z tego od razu, ponieważ może wiele nas dzieliło, ale szczerze mówiąc, czasem nie bywała aż tak wkurwiająca

— Jesteś Nicol Luzardi? — wydukała Natalia po angielsku ze zdziwieniem.

Odsunęłyśmy się od siebie.

— Tak. — odpowiedziała Włoszka, uśmiechając się ironicznie. — Ale nie robię żadnych zdjęć, jakbyś chciała. 

Przewróciłam oczami na jej słowa, bo wiedziałam, że to tylko takie jej pierdolenie. Niestety mój brat na tyle jej nie znał, więc od razu się zaczerwienił jakby mu właśnie zwyzywała pięć pokoleń rodziny do tyłu i do przodu. 

— Za kogo ty się...

— Nie chcę żadnego zdjęcia. — dzięki bogu przerwała mu moja kuzynka. — Chciałam się po prostu upewnić czy ty to ty. 

Skłamała z taką łatwizną, że aż ledwo zachowałam powagę. Błagam, rozmawiałam z nią w ciągu ostatnich dni wystarczająco długo, żeby zrozumieć, że oddałaby wszystko za fotkę z kimkolwiek związanym z piłkarzami — nawet z niedoszłą lub doszłą dziewczyną Nicoli Zalewskiego. 

Nicol uśmiechnęła się jedynie na jej słowa bardziej widocznie zainteresowana wciąż mną niż nimi. 

— To mój brat i moja kuzynka. — postanowiłam w końcu wyjaśnić, na co ona kiwnęła jedynie głową, nie skupiając na ani sekundę na nich swojej uwagi. — Przyjechałam z nimi na ten mecz. 

— Okej, okej szczerze nie obchodzi mnie to. — mruknęła, biorąc łyk piwa. — W sumie to dobre to piwo lane...

— A mogę łyka? 

Myślałam, że źle słyszałam. Doszło do mnie w momencie, że dzieje się to naprawdę w momencie, gdy Luzardi bez zawahania z prawie niewidocznym wzruszeniem ramion podała jej piwo. 

— Natalia! — syknął Michał. 

— No co? — wzięła łyka, od razu jej oddając. — Ty masz takiego kija w dupie, że nigdy byś mi nie kupił.

— Masz szesnaście lat, dzieciaku. — szybko odpowiedział. — Wszystko powiem wujkowi, nie ma...

Nie chciałam brać udziału w tej głupiej ich kłótni, dlatego rzucając spojrzenie znaczące Nicol odeszliśmy od nich na parę kroków. Byłam pewna, że nawet nie zwrócą na nas uwagi, ponieważ Michał i Natalia jak mają jakąś różnicę zdań, to jest ciężko. 

Od razu gdy się oddaliłyśmy, Luzardi postanowiła widocznie przejść do rzeczy. Potrafiłam dostrzec, jak lekko jej dłonie zacisnęły się bardziej na plastikowym przezroczystym kubku od piwa. Już nie była aż taka wyluzowana, jakkolwiek starożytnie to słowo brzmi. 

Wiedziałam więc po prostu, że nieważne co teraz powie, to nie będzie to żaden żart — nieistotnie jak to ujmie. 

— Nie żeby mi jakoś szczególnie na tym zależało, ale chciałabyś może iść ze mną?

— Ale że gdzie?

— No wiesz, gdzie. — odgarnęła swoje włosy do tyłu. — Na trybunę dla bliskich piłkarzy. 

— Pojebało cię. — to była moja stuprocentowa naturalna odpowiedź. — Nie ma takiej opcji. 

Otworzyła usta, żeby najwyraźniej spróbować mnie przekonać, ale chyba zrezygnowała i zamiast tego po prostu westchnęła krótko. 

Już nie ściskała tak kubka z piwem. 

— Nie chcesz na pewno w ogóle z  nim porozmawiać? 

— Nie.

— To w sumie dobrze, bo dalej dla mnie jest zwykłym chujem. — powiedziała z taką powagą, że aż lekko kąciki ust mi się podniosły. — Nie był ciebie wart, ale nie musisz z nim od razu rozmawiać, jakbyś poszła ze...

 — Wierzę w ciebie. — przerwałam jej, ponieważ nie ma opcji, żebym się zgodziła na jej propozycję. — Uda ci się udawać przez cały mecz, że wiesz co się dzieje na tym boisku. 

Uśmiechnęła się na moment, po czym pokręciła ze zrezygnowaniem głową, rozglądając się na boki. 

— Niepokoi mnie to jak bardzo przyjacielski powoli przyjmuje ta rozmowa wygląd. — zdawała się już odpuścić. — Dlatego skoro nie idziesz ze mną, to już chyba pora na mnie. 

Spojrzałam za siebie i gdy zobaczyłam patrzącego na mnie z wyrzutem Michała i obrażoną na cały świat Natalię, zrozumiałam, że chyba pora na mnie też. 

Chyba pokłócili się bardziej niż bym przypuszczała. 

— Racja. — zgodziłam się  z nią. — Do nie zobaczenia, Luzardi. 

— Do nie zobaczenia, Eliza. 

Zupełnie bym wtedy nie pomyślała, że jeszcze tego dnia ją spotkam. 

Ale jak to bywa zawsze — życia bywa bardziej przewrotne niż mogłabym myśleć. 




_________________________________

okej jeden dzien poslizgu ale dzien ciszy po wczorajszym meczu musi byc

mam nadzieje ze wam sie spodobalo, dajcie znac o tym w komentarzach oczywiscie 

pamietajcie o gwiazdce

do nastepnego, kocham was


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top